Kiedy byłam miłością

1
  • Siedziałam pod stołem wciśnięta w ściane, jedną ręka wydłubywałam wypustki z tapety a drugą zasłaniełam buzie piszczałam przy tym i robiłam miny, różne krzywe takie miny na „NIE”. marszczyłam nos i próbowałam zamknąć jedno oko. Do dziś umiem zamknąć tylko jedno, drugie musze przycisnąć palcem i chwile potrzymać, czsem działa. Tata wtedy przynosił mi chleb pokrojony w małe kostki, podawał powoli jedna po drugiej, na przemian serek i szyneczka, a ja dalej piski, zrzererałam kawałki tapety spod paznokcia. Próbował przemycić kostki między moimi palcami.

    Wtedy byłam bardziej gniewem i histerią, jeszcze minęło dużo czasu zanim stałam się miłością po to tylko żeby po krótkim czasie znowu stać się gniewem i histerią.

    Nawet nie pamiętam czy jeszcze miałam zęby czy nie miałam czy miałam już nowe. Zdaje się ze wszystkie mi chyba wypadły właściwie jednocześnie, wydawało mi się przez to, że jestem swoją własna babcią, prawdopodobnie lepszą sama dla siebie byłam babcia w wieku 6 lut niż ta babcia, do której musiałam chodzić po szkole. Siadałam na klatce pod jej domofonem i czekałam aż mama skończy prace. Umierałam z głodu, bo babcia miała mi dawać obiady, wolałam umrzeć z głodu! Jako swoja własna babcia gotowałam sobie wyobrażone kluseczki ciskane na wodę z kapusta. A ta stara jędza nigdy nie powiedziała, że mnie nie wpuszczała, nie tyko z głodu mogłam umrzeć przecież ale z pedofilii, rabunku czy strachu. Ja kiedyś powiedziałam. Jak jednego z pierwszych razów wróciłam do domu pijana i chciałam wzbudzić litość i jakoś wytłumaczyć swoje pijaństwo. Tak, tak wszelka późniejsza patologia czy niedoskonałość we mnie jak najbardziej są winą tej paskudy. Zjadanie kiszonej kapusty z zakamarków podświadomości nie odbija się echem w dorosłym życiu.

    Kiedyś, mam takie zdjęcie, stoimy z kuzynem przy choince, pół mnie na długość 8 (mnie) na szerokość -on, nie miał zębów z przodu, ja już miałam po połowie nowych dorodnych jedyneczek. I znowu to samo 2 miseczki w kolorze zdrowej sraki. Dokładnie je pamiętam, typu takiego, co to były te z napisem społem, chociaż te społem były białe z niebieskim paskiem. Może nie pamiętam jednak. W jednej misce, w każdym razie, pokrojony (w kosteczkę) serek żółty w drugiej szyneczka (też kosteczka) i znowu buch na siłę do ryja, a to przecież święta były!! Najgorsza puszkowa konserwa i ser lekko wyschnięty nieświeżo żółty, do 100 diabłów przeklęte kwadratury.

    Już któryś dzień picia z rzędu w żaden sposób nie można zszorowac z siebie barowj nieświeżości, jesteś jednak z ludźmi, z którymi pijesz od tygodnia wiec wszystko jedno wszyscy jesteście tak samo doskonali w swej wymęczonej fizjonomii tak samo piękni a najbardziej ze wszystkiego inteligentni i oczytani, bo przecież dyskutowało się tylko o sprawach ważnych. Piliśmy za pieniądze pokradzione z napiwków w żydowskiej knajpie. Za dnia czułam się małą Esterką, a wieczorami Żydem nie byłam na pewno. Rzucałam pokradzionymi piątakami niczym kamieniami. A krzyżowaliśmy wtedy przyzwoitość.
Ostatnio zmieniony pn 19 lis 2012, 00:32 przez JaTu, łącznie zmieniany 3 razy.

2
Ło, ło, ło, chwila. Chwila. Łała łiła. I inne onomatopeje z silnie zaakcentowanym "Ł".

Już dawno nie czytałem czegoś tak kosmicznie chaotycznego. Wydaje mi się, że dlatego tekst nie otrzymał jeszcze żadnego komentarza. Nie wiadomo, co powiedzieć. Kot przemierzający wszechświat na keyboardzie mięknie.

Nie no, ale serio. Ogromny chaos. Nie tylko w warstwie merytorycznej, ale też technicznej - masa literówek, jakieś błędy ortograficznie, dziwne składnie. Nic do mnie nie dotarło z tego tekstu, nic nie zrozumiałem. To były minuty tępego gapienia się w monitor.

No dobrze, jedno do mnie dotarło: masz zmysł obserwatora. Tylko to udało mi się jakoś wydobyć z tego huraganu: masz pewne wyczucie sytuacji, scen, ginie on jednak, dusi się, płonie, jest poszatkowany i oskalpowany przez nieład, niechlujność, niesens. Mam wrażenie, ze to, co chcesz przekazać, ma potencjał by być naprawdę ciekawymi przemyśleniami, obserwacjami, fajnym ujęciem rzeczywistości. Ciekawą historią. Niestety, zero tu historii, to tylko wartki, niezrozumiały i niedbały strumień świadomości, taki bardzo egoistyczny, co to tylko autor skuma, co idzie do czego. Naprawdę, jeśli chcesz, żeby ktoś z Twojego pisania coś miał, popracuj nad utrzymywaniem porządku myśli, konstrukcji, utrzymuj ład. Pisz powoli, z rozwagą. Z logiką. Z planem, jakimkolwiek.

Póki co, ten tekst przemierza wszechświat na keyboardzie i bardzo daleko mu do naszego Układu Słonecznego.

Pozdrawiam i życzę powodzenia,
Praktyk
"Życie jest tak dobre, jak dobrym pozwalasz mu być"

3
Nie ma przyzwoitych słów, żeby wyrazić moją radość z tego tekstu. Czytam te wszystkie wypociny (włączając swoje własne), opowiadania ujmujące humorem, ciepłem, nastrojem, komentuję je czasem i staram się być grzeczny, ale to jest pierwsze, które zrobiło na mnie wrażenie. Ja nie wiem, może to jest pastisz, może jakiś głupi żart, ale taka jest prawda. W tym tekście jest życie i inteligencja autora też musi być bardzo żywa. Więc zaryzykuję i potraktuję to poważnie, pomijając tylko interpunkcję, poczytaj po prostu gdzieś zasady i się przyłóż. To samo dotyczy literówek, czytelnika trzeba jednak szanować.
Wtedy byłam bardziej gniewem i histerią, jeszcze minęło dużo czasu zanim stałam się miłością po to tylko żeby po krótkim czasie znowu stać się gniewem i histerią.
To zdanie za długie. Powinno być mocniej zaakcentowane, bo, jak rozumiem, jest bardzo ważne. Można by podzielić je na dwa. Zamiast "po krótkim czasie" dałbym "zaraz". To powinno być bardziej dosadne.
nie tyko z głodu mogłam umrzeć przecież ale z pedofilii, rabunku czy strachu.
Jak piszesz takie zdania, to podejrzewam, że jesteś dość młoda. Z rabunku się nie umiera, z pedofilii zresztą też.
ak jednego z pierwszych razów
Tak się nie mówi. Najlepiej ująć to jakoś całkiem inaczej, bo z pułapki "razów" wyjścia nie dostrzegam.
Zjadanie kiszonej kapusty z zakamarków podświadomości nie odbija się echem w dorosłym życiu.
Nie odbija się? Mnie by się odbiło. Jeśli to nie błąd, to nie rozumiem.
pół mnie na długość 8 (mnie) na szerokość -on
Nie rozumiem.
do 100 diabłów przeklęte kwadratury
Też nie rozumiem. Stu.

A ostatni akapit znikąd. Jeśli to ma być odrębna całość, to się nie nadaje, bo nie wiadomo o co chodzi. Nie sposób tego połączyć i tu się zgodzę z Patrenem, że chyba tylko autor zrozumie. Ale to kwestia ostatniego akapitu. Wcześniej prawie wszystko jest jasne. I bardzo mi się podoba. Tak się powinno wyrażać gniew, moim skromnym zdaniem.

4
Dziękuję za powyższe. Krytykę przyjmuję z pokorą i zaciskając zęby staram się nie walić focha do ekranu wyobrażając sobie, że masakruje wasze twarze (i wcale nie mam na myśli twarzy…) blenderem (mam na myśli blender).
Nie tłumacząc się postaram się wytłumaczyć. Podkreslam, jest to fragment losowo wybrany, ani nie koniec, ani srodek, ani nie początek całości (która oczywiście nie istnieje). Prędzej wydłubie sobie oko niż pozbędę się ostatniego paragrafu! To co umieszczone zostało przeze mnie jest efektem pijackiego przekonania, że kiedy się obudzę będę tuliła do serca nobla - pokojowego (czy nobel jest statuetką?) bo po przeczytaniu mojej twórczości dzieci w Afryce przestaną być głodne a z serc wszystkich brutalnych dyktatorów zaczną buchać tęcze i fiołki a ja kupie sobie nowe sukienki. Nie jest to tez jakaś impresja z dzieciństwa zakończona kazirodczą patologią. To historia miłosna jest ! w następnym paragrafie konno przemierzam dziką plażę przy zachodzie słońca z rozwianym lokiem (jednym) krzyczę, jednocześnie szepcząc namiętnie: „Ryszardzie Ryszardzie ściągaj gacie!!!” Ryszard spada z konia spełniając moje życzenie i ginie tragicznie pod kopytami pędzącego wierzchowca a ja resztę życia spędzam z jego koniem codziennie obwiniając go o śmierć ukochanego nie mogąc jednak oprzeć się jego „męskości”. Także pozory mylą.

Chaos sraos, chciałoby się rzec. żyjemy w świecie emotikonow, być może nowe wydania wszystkich ksążek powinno się w nie opatrzyć, bo zdajemy się zapominać o ironii sarkazmie i grze słowem (nie tłumaczę jednak grą słowna oczywistych błędów, które popełniam bo logika i porządek są mi obce).

5
Dla mnie tekst jest bardziej surowym pomysłem, niż gotowym tekstem.

Ale po poście powyżej wnioskuję, że masz własny styl. Powiedziałabym, że konsekwentny. Życzę sukcesów. :)

6
Ten tekst by mi się serio serio mógł spodobać, gdyby nie wszechobecne literówki, błędy zapisu czy logiczne. Gdybyś przeczytała to jeszcze raz(powoli) i poprawiła błędy, które znajdziesz, a później powtórzyła to kilka razy, to byłaby ciekawa historia - streszczenie życia i upadku.
Poczytaj o zasadach, naucz się ich, a później możesz wypracować własny styl("Ja mam nauczyć cię jak wszystko robić zgodnie z przepisami. Ty później sam nauczysz się je łamać"), a Twoje teksty zyskają, bo do przekazania masz dużo ciekawego, ale forma odstrasza.

Ale to mi się podoba(tylko te "nie" nie pasuje do logiki):
Zjadanie kiszonej kapusty z zakamarków podświadomości nie odbija się echem w dorosłym życiu.
PS. Tak, nobel to statuetka ;)

7
JaTu pisze:konno przemierzam dziką plażę przy zachodzie słońca z rozwianym lokiem (jednym) krzyczę, jednocześnie szepcząc namiętnie: „Ryszardzie Ryszardzie ściągaj gacie!!!” Ryszard spada z konia spełniając moje życzenie i ginie tragicznie pod kopytami pędzącego wierzchowca a ja resztę życia spędzam z jego koniem codziennie obwiniając go o śmierć ukochanego nie mogąc jednak oprzeć się jego „męskości”.
To mnie rozbawiło! Zobaczymy, czy sam tekst też tak podziała.

Z jakiej zaskakującej perspektywy napisałaś ten tekst! Okropnie go napisałaś, to fakt niezaprzeczalny, ale jest w nim jakaś iskra. Nie wiem od kogo i jaka, ale jest. My nie korekta, więc może byś zabrała się za to raz jeszcze? Poprawiła literówki, zadbała o ogonki w nosówkach, o wielkie litery, poprawność składniową zdań... Kto wie, może nie Nobel, ale poklepanie po plecach pewnie by było.
JaTu pisze:A krzyżowaliśmy wtedy przyzwoitość.

To bardzo dobry pomysł.

Popracujesz i wrzucisz raz jeszcze?
"Natchnienie jest dla amatorów, ten kto na nie bezczynnie czeka, nigdy nic nie stworzy" Chuck Close, fotograf

9
Albo od drewna, ognia i żywicy.
I nie musisz. Możesz. Pragniesz to zrobić, bo przecież Nobel...
"Natchnienie jest dla amatorów, ten kto na nie bezczynnie czeka, nigdy nic nie stworzy" Chuck Close, fotograf
ODPOWIEDZ

Wróć do „Opowiadania i fragmenty powieści”