„Tharfin – podróż ku Polarnej Krawędzi&a

1
„Tharfin – podróż ku Polarnej Krawędzi”




****
W Ariendagorze, malowniczym mieście, w którym stare, olchy co ranek nucą pieśń o legendarnych mężach i potworach, a wysokie góry z poszarpanymi liniami wierzchołków niczym najmężniejszy struż strzegą bogactw, które onegdaj zostały pogrzebane przez Szaikan, miało zdarzyć się coś bardzo przykrego. Król Ariendagoru Ulf miał się coraz gorzej, czas bezlitośnie odcisnął na nim swoje piętno powodując, że zapał do życia z chwili na chwilę gasł. Jak każdy monarcha postawiony w takiej sytuacji, Ulf zamierzał oddać tron swojemu następcy. W tym wypadku był to niezbyt lubiany przez niektórych Ariendagorczyków mroczny elf, który nazywał się Tharfin. Nienawiścią pałali do niego ci, którzy żądali, aby na tronie zasiadł prawowity człowiek. Nie dopuszczali do siebie myśli, że to Tharfin, przez nieprzyjaciół zwany Zimnokrwistym, miałby władać Ariendagorem. Nieprzyjaciele następcy, aby okazać swój sprzeciw uradzili zebrać się pod zamkiem i wspólnie wpłynąć na decyzje króla.
Gdzie się nie rozejrzeć, wzdłuż i wszerz ulatywał kurz, a ponad głowami zebranych połyskiwały ostre zęby wideł. Rolnicy nie szczędzili słów, rozzłoszczeni na wieść o nowym królu Ariendagoru przeklinali na niego.
- Precz z nowym królem! - wrzeszczeli jedni.
- Zrujnuje kraj! - gromili inni.
Odchodzący z tronu Ulf był zaszokowany tą sytuacją. Ofiarował tym ludziom trzydzieści lat ciężkiej pracy i swego życia, aby na koniec usłyszeć obelgi, których powstydziłby się koniokrad! Ulf wstawszy z tronu, drżącą ręką chwycił swe berło i w towarzystwie strażników wgramolił się po krętych schodach na balkon, z którego chciał przemówić do buntowników.
- Cisza... - uciął gwar swym donośnym głosem. - Miejcie szacunek ludzie... - krzyczał na całe gardło, wieśniacy jednak na jego widok poczęli jeszcze głośniej hałasować, uderzali trzonkami wideł o ziemie wzbijając ogromne tumany kurzu i pyłu w powietrze.
- Uciszcie się, proszę – powiedział, następnie zwiesił głowę i oparł się o balustradę.
- Mój czas dobiega końca. Ale to normalna kolej rzeczy, tak musi być. Stanę przed Sirgiem z pokorą i szacunkiem. Tak samo jak wy, z pokorą pogodzicie się z moją decyzją i zaniechacie tych burd!
- Czemu właśnie on? - ryknął ktoś z dołu.
- Czemu on? Tharfin przysłużył się krajowi nie jeden raz! Pamiętacie bitwę na Polach Bagnistych. To on zabił wtedy dowódce orków, bez którego wróg stał się bezsilny. Uważam, że Tharfin ma prawo zasiąść na tronie... - Ulf urwał nagle, mowę zakłócił mu kaszel.
U większości buntowników odezwał się wstyd, który choć na chwilę zasiał ciszę. Gdy Ulf zawołał na balkon Tharfina, ponownie rozległ się hałas.
- Cisza, wysłuchajcie go. Proszę! - wieśniacy ucichli i ponownie zapanowała cisza. Do barierki przybliżył się Tharfin, zacząwszy przemawiać z nieba zaczął siąpić deszcz.
- Wasz król chce, abym po jego śmierci zasiadł na tronie. Uczynię to i ślubuję, że was nie zawiodę i nie zrujnuje kraju.
- Mimo, że nie spodziewał się takiej propozycji, przyjął to wiadomość z dumą, poczuciem obowiązku i szacunkiem do mnie. Nadaję się na władce jak nikt inny, mam nadzieje, że dacie mu szanse. Jak sami widzicie nie jest ani zuchwały, ani pazerny na tron. Zrobi to, ponieważ go o to poprosiłem. To mroczny elf, ale zapewniam was, że jego dusza posiada więcej ludzkich cech, niż dusza niejednego tu zebranego – tymi słowami król zakończył konwersację z tłumem.
Tharfin i Ulf właśnie opuszczali balkon, kiedy nagle coś pchnęło schorowanego króla z powrotem na zewnątrz. Gdy Ulf z impetem runął na posadzkę, drzwi zamknęły się. Straże natychmiast zaczęli je taranować. Na nic to się jednakże nie zdało, grube dechy nawet się nie uginały. Tharfin widząc bez skutkowe zmagania strażników, wyciągnąwszy z pochwy swój sejmitar pociągnął ostrzem po ryglu, posypały się skry i drzwi otwarły się. Król siedział na posadzce wtulony w barierki a nad nim sterczał Mothram, były przyjaciel Tharfina. Jego szkaradna, purpurowa zbroja mieniła się na słońcu a twarz tkwiła w kamiennym grymasie złości. Strażnicy szybko go ujęli. Tharfin w tym czasie schował swoje ostrze i pomógł Ulfowi powstać.
- To on... to ta postać ze snów – wyszeptał swemu następcy na ucho. Zachowanie Ulfa budziło niepokój, był przestraszony a jego wzrok błądził po murach zamku.
- Nie puszczaj mnie, proszę – ciągnął dalej, chwycił Tharfina za ramię i wtulił się w nie jak w pierzynę. Zaczął szlochać. Ludzie u podnóża zamku rozbiegli się do domów.
- Przestań, ma dość! - wydarł się Tharfin. Na twarzy Mothrama malował się zbójecki uśmiech. Ewidentnie to, że jego był druh martwi się o Ulfa sprawiło mu rozkosz. Gdy dziedzic tronu podniósł króla na nogi, objął go ręką i ruszył do środka zamku, Mothram podciągnął się na rękach strażników i z całych sił kopnął Tharfina i Ulfa w korpus. Wypadli za barierkę, ale na szczęście Zimnokrwisty w porę chwycił się jedną ręką filaru a drugą złapał Ulfa. Strażnicy wyprowadzili Mothrama do lochów, a ci, którzy zostali pomagali wciągnąć następce tronu i Ulfa na balkon.
- Puść, inaczej zginiemy obaj – powiedział król, jego korona leżała już na ziemi. Tharfin ściskał rękę Ulfa z całych sił, choć czuł, że jego dłoń się powoli wyślizguje, nie poddawał się. Trzymaj mocno, nie puszczaj. Powtarzał w myślach. Gdy strażnicy chwycili go za pas, ręka króla wymknęła się. Krzyk i chrzęst łamiących się kości, jakby spadła gałąź przyprawiły wszystkich o ciarki na plecach.
- To nie twoja wina – rzekł do mrocznego elfa jeden ze strażników. Nagle rozległ się wrzask, gdy straże wybiegli z balkonu do środka zamku, na podłodze zastali leżące w kałuży krwi ciała swych przyjaciół.
Co powie lud? Przecież wszyscy będą myśleć, że to ja nająłem Mothrama i ukartowałem to wydarzenie. Frapował się Tharfin. Wszystko wydawało mu się nierealne, jakby śnił na jawie. Żal i nienawiść, którą czuł w sercu przybierały na sile, rosły z każdą sekundą, aż w końcu eksplodowały, biorąc górę nad zdrowym rozsądkiem. Bez zastanawiania się, jednym susem przeskoczył reling balkonu, potem spadając chwycił się styliska chorągwi i śmiało, jak akrobata opadł wprost na Mothrama, który na swym wierzchowcu akurat wyjeżdżał z zamku. Jednym ruchem zwalił zabójcę króla z konia a sam, wyciągając sejmitar z pochwy wprawnie z niego zeskoczył i od razu zamachnął się na Mothrama, jednak ten zablokował cios i skontrował kopiąc napastnika w brzuch. Tharfin odleciawszy na pięć stóp, rychło dźwignął się na nogi, Mothram także już powstał. Stali teraz oko w oko, mierząc w siebie swe ostrza. Czemu nie atakuje? Rozmyślał Zimnokrwisty. Mothram jakby czytał w myślach zaczął rozmowę.
- Nie podziękujesz mi? Przecież pomogłem ci zostać królem – stwierdził butnym tonem. Zaraz po tych słowach przybiegli straże. Tharfin dał im znak aby nie atakowali Mothrama. Deszcz stawał się coraz bardziej dokuczliwy. Białe, ociekające wodą kłaki Zimnokrwistego niemal zasłaniały mu oczy. Ale on nie zważając na to dalej stał z wbitym wzorkiem w Mothrama, który w swej lekkiej zbroi zapewne miał się gorzej. Jego oczy, gdy się w nie patrzyło pałały cierpką zawiścią i arogancją, których nawet ściana deszczu nie potrafiła złagodzić.
- Czego tu szukasz? - warknął Tharfin. Obydwaj wciąż krążyli naprzeciw siebie. Deszcz się wzmagał.
- Krótko mówiąc, szukam ciebie – odpowiedział kierując miecz w ziemie. - Daj spokój, przecież to był tylko garbaty starzec z koroną na głowie.
- Czego ode mnie chcesz? - Zimnokrwisty, choć przyszło mu to z wielkim ciężarem, ostatnie słowa Mothrama puścił mimo uszu.
- Chcę zaproponować ci współpracę. Ja, ty i setki tysięcy żołnierzy, moglibyśmy zapanować nad tym krajem w oka mgnieniu. - powiedział. Jego wzrok stawał się coraz bardziej nie do ścierpienia, nie wspominając już o debilnym uśmieszku, który zdawał się wołać „ Ej, głupolu, na co czekasz?!”
- Chyba postradałeś zmysły, myśląc, że przyłącze się do was i pomogę wam zrealizować twoje plany. Jak śmiesz tu przychodzić. Czemu zabiłeś króla?! - ryknął rzucając się na Mothrama. Miał w zamiarach rozłupać mu kolana, ale ten szybko ochronił je, wyciągając miecz przed nogi.
Ostatnio zmieniony wt 11 wrz 2012, 22:30 przez Risthar, łącznie zmieniany 3 razy.
"...Tak... chcemy, żeby Czarny Anioł zbawił dla nas świat
Zebrał Armię Wszechpotężną Nasz Niebiański Brat
Nawet jeśli zmieni przy tym w piekło cały kraj
Graj Muzyko Graj!
Obróci niewiernych wiarołomców znowu w proch
Nie pomogą groźby, nie pomoże matek szloch
Chcemy, żeby Czarny Anioł zabrał nas na BÓJ!!!
TRUJ ANIELE TRUJ!!!"
HUNTER - IMPERIUM TRUJKI

2
O, coś o elfie. O, w dodatku mrocznym. Już to niezbyt pozytywnie nastawia mnie do twojego tekstu, ale cóż, zobaczymy.

Na początku nakreślasz nam miejsce akcji i tylko nakreślasz. Bo co to znaczy malowniczy? Co drugie miasto w fantasy jest malownicze, a jeżeli nie jest, to albo zostało zgrabione, albo jest to miasto orków. Początek jest troszeczkę za kiczowaty.

W tym samym akapicie (za długim) streszczasz wydarzenia przed konkretną akcją. A jak wiadomo, gdy się streszcza, to jednak ciężko zrobić to tak, by czytelnika to zaciekawiło. Trafiło ci w nim także kilka potknięć:

W tym wypadku był to niezbyt lubiany przez niektórych Ariendagorczyków mroczny elf, który nazywał się Tharfin.
Pogrubiony fragment bardzo rozmywa uczucia mieszkańców co do naszego bohatera. Jeśli go nie lubią to pełną parą! A co;) Z resztą potem już wspominasz o pałaniu nienawiścią co trochę się gryzie z niezbyt lubiany.
aby na tronie zasiadł prawowity człowiek.
Prawowity człowiek, czyli właściwie jaki? Z legitką potwierdzającą czlowieczeństwo? Nie pasuje mi ten przymiotnik.

Same wydarzenia, do których wprowadzasz już czytelnika wydają mi się co najmniej mało prawdopodobne, ale cóż taka twa wola, tak niech się dzieje.

- Precz z nowym królem! - wrzeszczeli jedni.
- Zrujnuje kraj! - gromili inni.
Odchodzący z tronu Ulf był zaszokowany tą sytuacją. Ofiarował tym ludziom trzydzieści lat ciężkiej pracy i swego życia, aby na koniec usłyszeć obelgi, których powstydziłby się koniokrad!
Wydaje mi się, że te uwagi nie były kierowane do niego, ale powiedzmy, że mógł się poczuć nimi urażony. Powstydziłby się nie pasuje mi w tym zdaniu i naszła mnie taka myśl: czy koniokrad czułby wstyd, gdyby słyszał, że zrujnuje kraj? Myślę ,że prędzej powiedziałby coś w stylu "Pewnie, że zrujnuję, konie dla każdego".

- Cisza... - uciął gwar swym donośnym głosem.
Schorowany król ledwo się wdrapuje po schodach, a od razu wali donośnym głosem. Jakoś to udramatyzuj , niech się zająknie, czy coś (z drugiej strony, jakie to stereotypowe).

wieśniacy jednak na jego widok poczęli jeszcze głośniej hałasować, uderzali trzonkami wideł o ziemie wzbijając ogromne tumany kurzu i pyłu w powietrze
Nie podusili się w tych tumanach?

- Cisza... - uciął gwar swym donośnym głosem. - Miejcie szacunek ludzie... - krzyczał na całe gardło, wieśniacy jednak na jego widok poczęli jeszcze głośniej hałasować, uderzali trzonkami wideł o ziemie wzbijając ogromne tumany kurzu i pyłu w powietrze.
- Uciszcie się, proszę – powiedział, następnie zwiesił głowę i oparł się o balustradę.
- Mój czas dobiega końca. Ale to normalna kolej rzeczy, tak musi być. Stanę przed Sirgiem z pokorą i szacunkiem. Tak samo jak wy, z pokorą pogodzicie się z moją decyzją i zaniechacie tych burd!
Dziwny szyk monologu, wydaje się na pierwszy rzut oka, że piszesz o trzech osobach, oczywiście po przeczytaniu wszystko się wyjaśnia, ale jednak coś jest nie tak. W ogóle całemu tekstowi przydałoby się formatowanie. Poza tym widać, że król rzeczywiście jest umierający, nie ma siły na powiedzenie czegoś coby przekonało mnie, ze jest człowiekiem, z krwi i kości, a nie zwykłymi literami na monitorze.
- Czemu on? Tharfin przysłużył się krajowi nie jeden raz! Pamiętacie bitwę na Polach Bagnistych. To on zabił wtedy dowódce orków, bez którego wróg stał się bezsilny. Uważam, że Tharfin ma prawo zasiąść na tronie... - Ulf urwał nagle, mowę zakłócił mu kaszel.
Król tłumaczy się ze swojej decyzji jakiemuś chłopu, który się wyrwał przed szereg. Poza tym wątpię aby zabicie dowódcy orków, zmieniało kogokolwiek w pretendenta do tronu. Wielu by ich się narobiło.


U większości buntowników odezwał się wstyd, który choć na chwilę zasiał ciszę. Gdy Ulf zawołał na balkon Tharfina, ponownie rozległ się hałas.
- Cisza, wysłuchajcie go. Proszę! - wieśniacy ucichli i ponownie zapanowała cisza. Do barierki przybliżył się Tharfin, zacząwszy przemawiać z nieba zaczął siąpić deszcz.
- Wasz król chce, abym po jego śmierci zasiadł na tronie. Uczynię to i ślubuję, że was nie zawiodę i nie zrujnuje kraju.
Dużo tych cisz, poza tym przeczytaj ten fragment: "przybliżył się Tharfin, zacząwszy przemawiać z nieba zaczął siąpić deszcz". I jeszcze jedno, czego elfik powiedział WASZ król. Jak dla mnie powinien dostać od króla żółtą kartkę.

Mimo, że nie spodziewał się takiej propozycji, przyjął to wiadomość z dumą, poczuciem obowiązku i szacunkiem do mnie.
Plastikowe to...
To mroczny elf, ale zapewniam was, że jego dusza posiada więcej ludzkich cech, niż dusza niejednego tu zebranego
Dusza posiada ludzkie cechy? I tych ludzkich cech nie wszystkie ludzkie dusze posiadają? (Wiem o co chodzi, trochę się droczę, ale nie podoba mi się to zdanie. Ogólnie, król jest tak nudny, że tylko czekam aż umrze).
Tharfin i Ulf właśnie opuszczali balkon, kiedy nagle coś pchnęło schorowanego króla z powrotem na zewnątrz.
Czyli gdzie?
drzwi zamknęły się.
Same?
Tharfin widząc bez skutkowe zmagania strażników, wyciągnąwszy z pochwy swój sejmitar pociągnął ostrzem po ryglu, posypały się skry i drzwi otwarły się.
Bez skutkowe źle brzmi. Poza tym dlatego nie lubię elfów. Strażnicy zmagają się, męczą, a ten wyciąga sejmitar i sobie przecina rygiel. WTF?

Zaczął szlochać. Ludzie u podnóża zamku rozbiegli się do domów.
- Przestań, ma dość! - wydarł się Tharfin. Na twarzy Mothrama malował się zbójecki uśmiech.
Co ma przestać?
Ewidentnie to, że jego był druh martwi się o Ulfa sprawiło mu rozkosz. Gdy dziedzic tronu podniósł króla na nogi, objął go ręką i ruszył do środka zamku, Mothram podciągnął się na rękach strażników i z całych sił kopnął Tharfina i Ulfa w korpus. Wypadli za barierkę, ale na szczęście Zimnokrwisty w porę chwycił się jedną ręką filaru a drugą złapał Ulfa. Strażnicy wyprowadzili Mothrama do lochów, a ci, którzy zostali pomagali wciągnąć następce tronu i Ulfa na balkon.
Zobacz ilu tu wykonawców czynności i ile imion w tak krótkim fragmencie.
Poza tym ten bubel naprawdę ci się udał:
kopnął Tharfina i Ulfa w korpus
Krzyk i chrzęst łamiących się kości, jakby spadła gałąź
To spadające gałęzie krzyczą?
Co powie lud? Przecież wszyscy będą myśleć, że to ja nająłem Mothrama i ukartowałem to wydarzenie. Frapował się Tharfin.
Ostatnie zdanie poprzedziłbym myślnikiem. Taki sposób jest dość bałaganiarski.


Doczytałem do końca, ale błędów już nie chciało mi się wyłapywać. Co mogę powiedzieć, troszkę to trudno się czytało, nie przywiązałeś wagi do tego by to ułatwić, czasami do dialogu jest podpięty cały akapit co ani nie wygląda dobrze ani nie jest poprawne. Parę razy pogubiłeś się z przecinkami, zdarzyło ci się parę wpadek, jednak tekst mimo wszystko jest w przewadze bez jakiś wielkich błędów i właściwie dopiero pod koniec zaczęły wychodzić co dorodniejsze byczki.

Co do postaci. Nie porwała mnie żadna. Tyle o nich ;)

Co do fabuły. Krótki fragment, żeby coś oceniać, ale jest to jakiś pomysł i mogło by coś z tego wyjść, choć szczerze, elfy są już dość wyeksploatowane i nawet przymiotnik mroczne ich nie ratuje, bo jednak i takie się pałętały po powieściach.

Zabrakło bohatera, który to wszystko by pociągnął. Naturalnym wyborem byłby nasz szlachetny mroczny elfik. Może warto by było zacząć od niego, jak słyszy przemawiającego króla, jak przeżywa każde słowo, można by było też napomknąć o tym jak się tu znalazł. Wyrzucić niepotrzebny wstęp o górach, wrzucić raczej obraz placu, oczami elfa. I koniecznie odwapnić dialogi.

A no i na koniec ostatnia uwaga. Fragment tekstu kończy się tak jak fragment filmu na polsacie. Tylko tam jest przerwa na reklamy, a u Ciebie tekst urywa się w środku akcji. Wypadałoby dla samej zasady jeszcze troszkę pomęczyć tę klawiaturkę ;)

Pozdrawiam:)

3
Risthar pisze:W Ariendagorze, malowniczym mieście, w którym stare,BEZ PRZECINKA olchy co ranek nucą pieśń o legendarnych mężach i potworach, a wysokie góry z poszarpanymi liniami wierzchołków niczym najmężniejszy struż strzegą bogactw, które onegdaj zostały pogrzebane przez Szaikan, miało zdarzyć się coś bardzo przykrego.
Chcesz czytelnika zachęcić czy zniechęcić? Mnie zniechęciłeś. Za długie to zdanie, za skomplikowane, nadęte jak balon, a w środku puste. Zostaw tę frazę o olchach, a góry rzuć gdzie indziej. To ładny pomysł z górami-stróżami, ale nie w tym jednym zdaniu. Po co ładować wszystko na raz?
Stróż - ort.
Risthar pisze:Król Ariendagoru Ulf miał się coraz gorzej, KROPKA czas bezlitośnie odcisnął na nim swoje piętno powodując, że zapał do życia z chwili na chwilę gasł.
Wiadomo, że Ariendagoru - przed chwilą pisałeś o tym mieście.
szyk: że zapał do życia gasł w nim z chwili na chwilę/ z każdą chwilą.
Risthar pisze:Jak każdy monarcha postawiony w takiej sytuacji, Ulf zamierzał oddać tron swojemu następcy.
Z tą oczywistą oczywistością pewnie nie zgodziłoby się wielu monarchów. :)
Risthar pisze:Ulf zamierzał oddać tron swojemu następcy. W tym wypadku był to niezbyt lubiany przez niektórych Ariendagorczyków mroczny elf, który nazywał się Tharfin.
A kim był Ulf? Człowiekiem czy mrocznym elfem? Pytam, bo na ogół prawowity następca w monarchii to syn króla. Czy Tharfin nim nie był?
Podkreśloną część wyrzucamy, a zawartą w nim informację możemy zapisać w kolejnym zdaniu.
Czyli: ... Ulf zamierzał oddać tron swojemu prawowitemu następcy - mrocznemu elfowi o imieniu Tharfin. Niestety elf nie był zbyt lubiany przez Areindagorczyków.
Risthar pisze:Nieprzyjaciele następcy, aby okazać swój sprzeciw PRZECINEK uradzili zebrać się pod zamkiem i wspólnie wpłynąć na decyzje króla.
decyzję - ort.
Risthar pisze:Gdzie się nie rozejrzeć, wzdłuż i wszerz ulatywał kurz, a ponad głowami zebranych połyskiwały ostre zęby wideł.
Gdzie się nie rozejrzeć, wzdłuż i wszerz - wszędzie wokół, dookoła, wokół zebranych... - za dużo słów.
Kurz się raczej unosi.
Risthar pisze:Rolnicy nie szczędzili słów, rozzłoszczeni na wieść o nowym królu Ariendagoru przeklinali na niego.
Znowu pojawia się nazwa miasta. Wiadomo, ze akcja się tam dzieje. czytelnik nie zapomniał, o kim opowiadasz. Po co to ciągle powtarzać?
nie szczędzili słów - jakich? - obraźliwych, gorzkich, pełnych niezgody...
przeklinać kogoś, nie na kogoś
Risthar pisze:Ofiarował tym ludziom trzydzieści lat ciężkiej pracy i swego życia, aby na koniec usłyszeć obelgi, których powstydziłby się koniokrad!
Wyzywali go rolnicy, więc czego się spodziewał? Wersalu?
powstydziłby - można powiedzieć, ze to znaczy mniej więcej, że było mu wstyd;
nie powstydziłby się - to jest wersja o jaką ci szło.
Risthar pisze:Odchodzący z tronu Ulf był zaszokowany tą sytuacją. Ofiarował tym ludziom trzydzieści lat ciężkiej pracy i swego życia, aby na koniec usłyszeć obelgi, których powstydziłby się koniokrad! Ulf wstawszy z tronu,
Za dużo ULFA.
Risthar pisze:To on zabił wtedy dowódce orków, bez którego wróg stał się bezsilny.
dowódcę - ort.
Risthar pisze:Ulf urwał nagle, mowę zakłócił mu kaszel.
zakaszlał, kaszel przerwał mu wystąpienie
Risthar pisze:U większości buntowników odezwał się wstyd, który choć na chwilę zasiał ciszę.
poczuli wstyd, zawstydzili się
zapadła cisza, zaległa cisza, zrobiło się ciszej

Ale niby dlaczego? Bo król zakaszlał? Kiepski powód dla buntujących się rolników.
Risthar pisze:Do barierki przybliżył się Tharfin, zacząwszy
przemawiać z nieba zaczął siąpić deszcz.
Matko i córko! Weź się opanuj z tymi imiesłowami, bo wychodzą koszmarki składniowe! Błagam cię! Padam na kolana i kaszlę, jako ten Ulf w ostatniej swej godzinie. Zrezygnuj z imiesłowów Risthar!
zacząwszy i zaczął - to samo słowo w innych wersjach gramatycznych;

Do barierki przybliżył się Tharfin. Gdy zaczął przemawiać, na zebranych lunął deszcz.
Tharfin podszedł do barierki i przemówił. Przy pierwszych jego słowach zaczął siąpić deszcz.
Risthar pisze:- Mimo,BEZ PRZECINKA że nie spodziewał się takiej propozycji, przyjął to/TĘ wiadomość z dumą, poczuciem obowiązku i szacunkiem do mnie. Nadaję się na władce/Ę jak nikt inny, mam nadzieje/Ę, że dacie mu szanse/Ę. Jak sami widzicie nie jest ani zuchwały, ani pazerny na tron. Zrobi to, ponieważ go o to poprosiłem. To mroczny elf, ale zapewniam was, że jego dusza posiada więcej ludzkich cech, niż dusza niejednego tu zebranego – tymi słowami król zakończył konwersację z tłumem.
A ja tym fragmentem zakończę konwersację z tobą.

Dlaczego? Bo trudno się czyta twój tekst, również ze względu na to, że się do niego nie przyłożyłeś. Jak można dyskutować o bohaterach, fabule, kiedy trzeba przebić się przez składnię, ortografię... Nie masz Worda? Nie pokazuje ci błędów?
Ja wszystko rozumiem, różnie bywa, dysleksje, dysgrafie, dyskalkulie ludzi dręczą, ale charakterystyczna dla j. polskiego rzecz - nosowe ę i ą, to kurna można pisać, co nie?! To w końcu nie sms, pisany w tramwaju, tylko twoja powieść! Przyłóż się! Wrzuciłeś tekst, by ktoś zrobił ci korektę? Zezłościłam się, co chyba widać.

Brzydki chłopak, brzydki...
Ostatnio zmieniony wt 28 sie 2012, 10:19 przez dorapa, łącznie zmieniany 1 raz.
"Natchnienie jest dla amatorów, ten kto na nie bezczynnie czeka, nigdy nic nie stworzy" Chuck Close, fotograf

4
No dobra, przeszło mi.
Risthar pisze:Straże natychmiast zaczęli je taranować.
te straże - r. ż. - zaczęły
Risthar pisze:chwycił Tharfina za ramię i wtulił się w nie jak w pierzynę.
Wojownik z mięśniami jak pierzyna?
Risthar pisze:Tharfin widząc bez skutkowe zmagania strażników
bez skutku, ale bezskuteczne, nieskuteczne;
Risthar pisze:- Przestań, ma dość! - wydarł się Tharfin.
Domyślam się, że ten brzydal w czerwonej zbroi krzywdził Ulfa. Ale jak? Przegapiłam czy nie napisałeś?
Risthar pisze:objął go ręką
Można objąć i nogą, ale chyba nie w takich okolicznościach.
"objął" starczy.
Risthar pisze:Trzymaj mocno, nie puszczaj. Powtarzał w myślach.
Risthar pisze:Czemu nie atakuje? Rozmyślał Zimnokrwisty.
To wypowiedzi/myśli, zaznacz je odpowiednio w tekście.
Risthar pisze:Nagle rozległ się wrzask, KROPKA gdy straże wybiegli z balkonu do środka zamku, na podłodze zastali leżące w kałuży krwi ciała swych przyjaciół.
strażnicy wybiegli, straże wybiegły
Domyślam się, że Mothram zabił strażników, którzy go aresztowali i nawiał. Dlaczego tego nie napisałeś i nie połączyłeś z rozważaniami Tharfina?
Risthar pisze:Białe, ociekające wodą kłaki Zimnokrwistego niemal zasłaniały mu oczy.
Kłaki to słowo nacechowane negatywnie. Nie pokazujesz Tharfina jako bohatera negatywnego, skąd więc nagle te kłaki?
Risthar pisze:Ale on nie zważając na to dalej stał z wbitym wzorkiem w Mothrama, który w swej lekkiej zbroi zapewne miał się gorzej.
To zadanie dla ciebie. Popraw to zdanie tak, by nie było błędów.

Trudna to była lektura, choć tego pewnie już się domyśliłeś. :)
Nie tylko ze względu na różnorodne błędy.
Powiedz dlaczego chłopi, którzy przyszli się wykłócać z królem, nagle zrobili w tył zwrot i potulnie poszli do domu? Mnie wydaje się to nierealne. Ludzie jak już chwycą za widły, to tak szybko ich nie odkładają.
Dlaczego nikt nie zauważył Mothrama, kiedy zbliżał się do króla? Był niewidzialny?
Pozwolił się potem bez problemu aresztować. Nie do wiary.
Powinien od razu rozmówić się z Tharfinem. Po to przyjechał, prawda? To dlaczego potem wyjeżdża?

Mam bardzo mieszane uczucia.

Pozdrawiam.
"Natchnienie jest dla amatorów, ten kto na nie bezczynnie czeka, nigdy nic nie stworzy" Chuck Close, fotograf

5
Bardzo dużo literówek, ortów i innych dziwnych błędów jest już wytknięte, więc ja tylko o tym co mi zgrzyta.
Tharfin przysłużył się krajowi nie jeden raz! Pamiętacie bitwę na Polach Bagnistych. To on zabił wtedy dowódce orków, bez którego wróg stał się bezsilny. Uważam, że Tharfin ma prawo zasiąść na tronie
Dziwny ustrój państwa. Logiczne by było, gdyby król mianował na następcę swojego syna, córkę, czy jakiegoś pociotka nawet, ale tej samej krwi. On zaś mianuje elfa, który przysłużył się w bitwie. Osiągnięcie jest, to prawda, ale w nagrodę mógłby zostać dowódcą wojsk królewskich, czy osobistą ochroną rodziny królewskiej.
To mroczny elf, ale zapewniam was, że jego dusza posiada więcej ludzkich cech, niż dusza niejednego tu zebranego
Dusza raczej nie posiada ludzkich cech. Można by ująć, że jego dusza jest czystsza od dusz ludzi.
wyciągnąwszy z pochwy swój sejmitar pociągnął ostrzem po ryglu, posypały się skry i drzwi otwarły się
Rygiel musiałby być bardzo miękki i bardzo cienki, jeśli samym pociągnięciem(!) ostrza dało się go przeciąć. Od razu zapobiegawczo: gdyby uderzył całą siłą też nie powinien być w stanie go przeciąć.
Zachowanie Ulfa budziło niepokój, był przestraszony
Jeśli jakaś niewidzialna siła bezpośrednio zaczyna na Ciebie oddziaływać, to raczej czujesz coś więcej niż zwykły strach. Raczej jesteś przerażony i masz nadzieję, że wszyscy dookoła mają zatkane nosy. I w tym król nie powinien być inny(chyba że już wcześniej się zdarzało, że coś nim rzucało po zamku).
Gdy dziedzic tronu podniósł króla na nogi
Byłby dziedzicem, gdyby był synem króla. On jest następcą tronu.
Mothram podciągnął się na rękach strażników i z całych sił kopnął Tharfina
Czyli że co się w tym momencie dzieje?
a ci, którzy zostali pomagali wciągnąć następce tronu i Ulfa na balkon.
- Puść, inaczej zginiemy obaj – powiedział król, jego korona leżała już na ziemi. Tharfin ściskał rękę Ulfa z całych sił, choć czuł, że jego dłoń się powoli wyślizguje,
Skoro strażnicy pomagali ich wciągać, to raczej byli już bezpieczni.
opadł wprost na Mothrama, który na swym wierzchowcu akurat wyjeżdżał z zamku
A on nie miał być zawleczony do lochów? A teraz jak gdyby nigdy nic wyjeżdża z zamku?
jednak ten zablokował cios i skontrował kopiąc napastnika w brzuch
Czym zablokował ten atak?
Miał w zamiarach rozłupać mu kolana, ale ten szybko ochronił je, wyciągając miecz przed nogi.
Rozłupać mógłby raczej czymś w stylu młota.

Ten tekst to chaos przeplatany z banalnymi błędami. Czytaj teksty kilka razy zanim je tu wrzucisz, a z pewnością będą odebrane o wiele lepiej.
Fabuły zupełnie nie rozumiem(chcą razem opanować królestwo, które jeden z nich dostałby w sposób pokojowy?). W dodatku zabójstwo króla w taki sposób. Zupełnie nierealna inicjatywa. Bardziej przypomina atak terrorystyczny, który ma zgromadzić jak największą liczbę gapiów niż królobójstwo(już nie mówiąc, że skrytobójcze).
Jestem na zdecydowanym "nie" dla tego tekstu.
ODPOWIEDZ

Wróć do „Opowiadania i fragmenty powieści”