Głowa w ogniu

1
Moje pierwsze nie-fantasy. Przepraszam, że w tytule bez gatunku, ale miałem problem z określeniem czy to coś jest obyczajowe, filozoficzne czy psychologiczne.

GŁOWA W OGNIU
WWWJogi i Bubu uważali się za koneserów. Bez znaczenia był fakt, że nie zapraszano ich na wernisaże. Omijali też wystawy i spektakle. Jednak ten kompletny brak uczestnictwa w spędach typowych dla snobów nie doskwierał im. Byli ponad to. Wręcz gardzili tymi wszystkimi wielbicielami prymitywizmu. Oni wspięli się na wyższy szczebel drabiny wysmakowania. Potrafili dostrzec piękno zawarte w znacznie bardziej złożonych formach.
- Ale dupcia! Widziałeś? - Jogi teatralnym szeptem wyraził podziw dla mijającej ich brunetki.
- Niezła. - Bubu nawet nie spojrzał.
- Niezła? Tylko na tyle cię stać? Co z tobą?
- Nie jestem w nastroju.
Sygnał był dość czytelny: „daj mi spokój”. Ale Jogi nie należał do ludzi, którzy tak po prostu odpuszczają. W takich momentach włączała się w nim funkcja DRĄŻ TEMAT. Potrafił wtedy godzinami, z natręctwem telemarketera katować ofiarę. I to cholernie skutecznie. Od tego nie było ucieczki. Prędzej czy później wydobywał z człowieka rzeczywisty bądź wyimaginowany problem. Wyzywanie, zbywanie półsłówkami, udawanie złego samopoczucia… jakkolwiek się nie wykręcałeś - efekt przeważnie był tak samo marny.
- Cóż cię dręczy, mój drogi Janku?
„Mój drogi Janku”. Bubu aż wzdrygnął się mimowolnie. Takie frazesy oznaczały u kumpla głęboką fazę. Znał Jogiego wystarczająco długo i wiedział, że dzisiaj opór jest bezcelowy. To jak próby wmawiania głodnemu niedźwiedziowi, że wcale nie ma ochoty na przekąskę.
- Sam nie wiem. Takie niejasne uczucie pustki.
- Czegóż ci brakuje?
- Żebym to ja wiedział.
- Nie martw się. Coś na to poradzimy.
Jogi był w swoim żywiole. Mało brakowało, a zacząłby poklepywać towarzysza po ramieniu. Bubu instynktownie przykucnął i zaczął poprawiać sznurowadła. Nie lubił jak ludzie się nad nim użalali. Krępowało go to.
- Może jesteś niewyspany?
- To akurat nic nowego.
- Wiem, ślepy strzał. Może pogoda?
- Raczej nie.
- No tak. Pogoda jest niczego sobie.
Jogi sprawiał wrażenie kompletnie zaangażowanego w dialog. W ogóle nie przeszkadzało mu, że prowadził go równocześnie z kumplem i z samym sobą. Bubu też był w sumie zadowolony. Odpowiadanie półsłówkami pozwalało na rozmyślanie.
- To musi być coś poważniejszego. - samozwańczy terapeuta nakręcał się coraz bardziej. - Coś metafizycznego, ulotnego.
- Taa.
- Wiem! Nie dostrzegasz sensu życia!
- I co w związku z tym?
- No… jest ci ciężko. Możesz chcieć popełnić samobójstwo.
- A chcę?
- Chyba nie. Zresztą skąd ja mam wiedzieć. Ty mi powiedz.
- Zwariowałeś? Nie mam zamiaru popełniać żadnego samobójstwa!
- Widać jeszcze nie dojrzałeś do tej decyzji.
- Może wmówisz mi zaraz nerwicę natręctw, co?
- A masz?
- Krzysiek! Rany boskie! Ciebie już do reszty pogięło? To, że życie jest absurdalne wcale nie oznacza, że mam się od razu zabijać!
- To dobrze. Kolejna potencjalna przyczyna twojego stanu wykluczona. - Jogi kompletnie zignorował wybuch towarzysza - Teraz zasugerowałbym brak przyjaciela, ale to od razu można pominąć. Masz przecież mnie. - uśmiechnął się rozbrajająco.
WBubu ograniczył się tylko do cichego westchnięcia. Miał na ten temat nieco inne zdanie. Lubił towarzysza, ale traktował raczej jak bardzo dobrego kumpla. Sam nie wiedział czemu, ale słowo przyjaciel wydawało mu się zbyt głębokie do określenia relacji między nimi.
- Wiem! - tryumfalny okrzyk Jogiego wyrwał go z zamyślenia. - Kobiety!
- Co kobiety?
- Brak ci kobiety.
- W sensie?
- Seks oczywiście.
Krzysztof i jego proste pojmowanie relacji damsko-męskich. Bubu znał je nie od dziś. Pomimo, że uważał je w pewien sposób za ograniczone, nie mógł pozostać obojętny wobec skuteczności kumpla. Jogi regularnie „zaliczał”. To był niepodważalny fakt.
- Milczysz. Chyba trafiłem w sedno.
- Bo ja wiem…
- Kiedy ostatnio to robiłeś?
- Nie prowadzę kalendarza…
- Tere-fere. Kiedy!
- Dawno.
- No widzisz. Tracisz poczucie swojej męskości.
- Że co?
- Przez to, że regularnie nie kopulujesz, tracisz pewność siebie. Przestajesz postrzegać swoją osobę jako pełnowartościowego samca.
- Oglądasz za dużo Animal Planet.
- Daruj sobie te drwiny. Idziemy do parku.
- Po co?
- Znaleźć ci samicę.
- Sam jesteś samica.
- Nie pyskuj! Ja tu wyciągam pomocną dłoń a ty do mnie z gębą? Niewdzięczniku!
- Sorry.
- Wybaczam. Ale dziś zamiast samego gapienia ty zagadasz do jakiejś laski.

W parku okazało się, że najlepsza ławka jest zajęta. Na jej brzegu siedział jakiś starszy facet i leniwie wodził wzrokiem wokoło. Bubu miał wrażenie, że mężczyzna jest w pełni świadomy wszystkich uroków tego miejsca.
- Nie podoba mi się ten dziadek. - Jogi postanowił podzielić się swoją opinią.
- Czemu?
- Nie wiem. Tak po prostu.
- To co? Idziemy gdzieś indziej?
- Nie bądź głupi. Nie ma lepszej miejscówki. Tylko tutaj można obserwować zarówno studentki z uniwerka jak i użytkowniczki trasy joggingowej.
- Fakt. Zostajemy.
Rozsiedli się na wolnej części ławki, bliżej ścieżki zdrowia. Bubu, świadomy czekającego go zadania, zaczynał się stresować. Wolał studentki. Te wszystkie wysportowane, pewne siebie dziewczyny go peszyły.
- Godzina dziesiąta. Zobacz jakie ona ma nogi! - jego kumpel nie miał takich problemów. - Wręcz idealnie umięśnione. Ciekawe jak wyglądają w obcasach.
- Faktycznie niezłe. Ale ona też jest tego świadoma. Zobacz w jaki sposób poprawia skarpetkę.
- Nie kuca.
- Właśnie. Zamiast tego celowo eksponuje nogi i nader zgrabny tyłeczek.
Do Krzyśka dopiero teraz dotarło, że nie rozmawia z Jankiem. Ten patrzył w kompletnie innym kierunku i sprawiał wrażenie wyalienowanego. Zamiast niego, dziewczynie przyglądał się starszy facet.
- A ty co myślałeś, że ja tutaj przyszedłem posłuchać ćwierkania ptaszków? - wyszczerzył się na widok zdziwionej miny Jogiego - Też lubię popatrzeć na prawdziwe piękno natury. Tylko ja, w przeciwieństwie do ciebie wiem, że nie ma róży bez kolców. One wszystkie mogą mieć ładne buzie i seksowne ciałka, ale bez ich zgody ty za darmo możesz tylko popatrzeć. A i do tego trzeba mieć sporo szczęścia.
- Czyli ona nas podrywa?
- Nas? Emeryta i dwóch niewydarzonych studentów? Dobre sobie. - zaśmiał się pod nosem.
- To po co…
- Godzina jedenasta.
Jogi spojrzał we wskazanym kierunku. Kilka metrów za dziewczyną truchtał atletycznie zbudowany chłopak. Również kontemplował roztaczające się przed nim widoki.
- To jest cel. A ten blask bijący od jego lewego nadgarstka to pewnie jakiś roleks.
- Skąd pan wie.
- Strzelam. Takie manipulantki nader starannie wybierają ofiary. Nie mamią byle gołodupców. Zbyt duże ryzyko, że się taki zakocha i będzie ją adorować niczym natrętna mucha.
- Przesada. Nie wszystkie są takie.
- Jesteś pewien?
- No nie.
- Masz dziewczynę?
- Skądże.
- A jak często zaliczasz?
- Średnio raz na tydzień.
- A ile cię to kosztuje?
- Co też pan…
- Mam na myśli kwiatki, stawianie drinków, opłacanie wspólnych wypadów.
- No trochę kosztuje.
- A widzisz. Dodaj do tego jeszcze korzyści innego rodzaju - jak czyjaś zazdrość czy uznanie w towarzystwie.
- I naprawdę one wszystkie tak?
- No nie wszystkie. Ale generalnie większość.
- A co pan powie o tamtej? - niespodziewanie do rozmowy włączył się Janek. Nieznacznie wskazał palcem na godzinę drugą. W kierunku uniwerka zmierzała rudowłosa dziewczyna w kwiecistej sukience.
- A co mam ci powiedzieć. Ruda. Głowa w ogniu. - mruknął stary. - Taka kobieta jest jak żywioł. Nieobliczalna.
- Piękna. - westchnął Bubu.
- Uważaj młody, bo się sparzysz.
- A co mi tam! Choćbym miał spłonąć. Albo ta albo żadna inna.
Machinalnie przygładził ręką włosy i ruszył na spotkanie z kobietą swoich marzeń.
Jogi i dziadek zostali na ławce.
- Ale go wzięło. Pierwszy raz widzę go tak zdecydowanego.
- Ten ogień nie potrzebuje bliskości.
- Ładnie powiedziane.
- Wiem. A teraz uczcijmy minutą ciszy kolejnego żołnierza, który polegnie na polu Bitwy o Miłość.
Ostatnio zmieniony czw 31 maja 2012, 18:58 przez szmeto, łącznie zmieniany 3 razy.

2
szmeto pisze:Jogi i Bubu uważali się za koneserów.
koneserów czego?
szmeto pisze:Potrafił wtedy godzinami, z natręctwem telemarketera [przecinek] katować ofiarę.
int.
szmeto pisze: Ja tu wyciągam pomocną dłoń [przecinek] a ty do mnie z gębą?
int.
szmeto pisze:Ale dziś zamiast samego gapienia ty zagadasz do jakiejś laski.
Ty niepotrzebne.
W parku okazało się, że najlepsza ławka jest zajęta.
Najlepsza czyli jaka? Może ich ulubiona, ta, na której zwykle siadali, tutaj przydałoby się doprecyzowanie.
szmeto pisze:Tylko ja, w przeciwieństwie do ciebie wiem, że nie ma róży bez kolców.
To stwierdzenie trochę z nieba mi tu spadło, bo w końcu nie znają się aż tak dobrze.
szmeto pisze: Dobre sobie. - zaśmiał się pod nosem.
Dobre sobie - zaśmiał się [kto] pod nosem.
Zwróć uwagę na zapis wtrąceń narracyjnych.
- Skąd pan wie.
Skąd pan wie?

Zabawny, ładnie zbudowany dialog. Trochę mylące jest dla mnie przeskakiwanie od ksywki do imienia, zazwyczaj jest tak, że używamy jednego albo drugiego. Ale mimo to czyta się lekko, płynnie. Ot, takie sobie filozofowanie na ławeczce w parku. Wielkiej głębi tu nie ma, stąd trudno dodać mi coś więcej. Dobre ćwiczenie warsztatowe, może jeżeli to rozwiniesz, wyjdzie coś ciekawego. Zachęcam.

3
Odnośnie stylu: bardzo to sympatyczne, lekkie takie, dialogi ładne. Tylko końcówka zbyt patetyczna ("...polegnie na polu Bitwy o Miłość.").
Odnośnie treści: jest takie określenie uprzedmiotowienie. W tym tekście tak przedstawione są kobiety: jako przedmioty, które się ogląda, zalicza, odrobinę demonizuje (poprzez wypowiedzi tego staruszka), a następnie wrzuca do jednego worka z napisem: bo to zła kobieta była. Trochę to fałszywe, wg mnie oczywiście.

4
dzięki za ocenę :)
Caroll pisze:koneserów czego?
Nie chciałem napisać piękna, bo potem miałbym powtórzenie. Zwrot "koneserów kobiet" też mi nie leżał - jedno, że nie do końca byłby prawdą, drugie że za szybko bym o tym powiedział. Czyli samo słowo "koneser" bez określenia dziedziny jest złe?
Caroll pisze:
szmeto pisze:Tylko ja, w przeciwieństwie do ciebie wiem, że nie ma róży bez kolców.
To stwierdzenie trochę z nieba mi tu spadło, bo w końcu nie znają się aż tak dobrze.
Chciałem pokazać, że facet lubi prawić morały i stawia się ponad rozmówcą. Uważa się za bardziej doświadczonego i pewne rzeczy zakłada z góry.
Pilif pisze:Tylko końcówka zbyt patetyczna ("...polegnie na polu Bitwy o Miłość.").
Przyznaję, nie bardzo miałem pomysł jak to dobrze zakończyć i w sumie to zakończenie zostało z braku lepszego.
Pilif pisze:Odnośnie treści: jest takie określenie uprzedmiotowienie. W tym tekście tak przedstawione są kobiety: jako przedmioty, które się ogląda, zalicza, odrobinę demonizuje (poprzez wypowiedzi tego staruszka), a następnie wrzuca do jednego worka z napisem: bo to zła kobieta była. Trochę to fałszywe, wg mnie oczywiście.
Oj zaraz "uprzedmiotowienie" :wink: Ja bym wolał "skupienie się na walorach fizycznych". Co do demonizacji chciałem pokazać, że faceci często nie rozumieją kobiet (zresztą w drugą stronę jest podobnie), a niektóre ich zachowania zdarza się im mylnie interpretować.
Co do worków - myślałem, że rudowłosą udało mi się zatrzymać w tym z napisem "nieobliczalny żywioł" :P

5
Nie chciałem napisać piękna, bo potem miałbym powtórzenie. Zwrot "koneserów kobiet" też mi nie leżał - jedno, że nie do końca byłby prawdą, drugie że za szybko bym o tym powiedział. Czyli samo słowo "koneser" bez określenia dziedziny jest złe?
Takie nieokreślenie jest pustą informacją dla mnie. Od razu wyskakuje mi to pytanie: koneserów czego, no bo jak, sami nie wiedzą? Nawet jakieś zabawne określenie by się tu przydało: natury, sztuki alternatywnej itd. :)
Czarna Gwardia
Potęga słowa - II tekst

6
Caroll pisze:Takie nieokreślenie jest pustą informacją dla mnie. Od razu wyskakuje mi to pytanie: koneserów czego, no bo jak, sami nie wiedzą? Nawet jakieś zabawne określenie by się tu przydało: natury, sztuki alternatywnej itd. :)
Ok. Zapamiętam na przyszłość. Pomysł z zabawnym określeniem - super! Dzięki ;D

7
Podobało mi się. Taki sympatyczny, miły obrazek z życia męskich szowinistycznych świń. :)

- Przesada. Nie wszystkie są takie.
- Jesteś pewien?
- No nie.
- Masz dziewczynę?
- Skądże.
- A jak często zaliczasz?
- Średnio raz na tydzień.
- A ile cię to kosztuje?
- Co też pan…
- Mam na myśli kwiatki, stawianie drinków, opłacanie wspólnych wypadów.
- No trochę kosztuje.
- A widzisz. Dodaj do tego jeszcze korzyści innego rodzaju - jak czyjaś zazdrość czy uznanie w towarzystwie.
- I naprawdę one wszystkie tak?
- No nie wszystkie. Ale generalnie większość.


Za ten dialog to, kochanieńki, feministki powinny cię wrzucić do mrowiska. Gołego i wysmarowanego miodem.

Wnioski:
1. Jak facet siedzi ponury, to trzeba mu samicy.
2. To nie mija z wiekiem.

Jogi i Bubu - słodka parka. Niewiele o nich wiemy, a jacyś tacy pełni.

Jedyne zastrzeżenie to pojawiające się nagle imiona zamiast przezwisk. Mówisz o nich pseudonimami, potem nagle Krzyś i Janek. Zrobiłeś to specjalnie, czy tak wyszło?
szmeto pisze:Dobre sobie. - zaśmiał się pod nosem.
szmeto pisze:Głowa w ogniu. - mruknął stary.
- Piękna. - westchnął Bubu.
Bez kropki po wypowiedzi bohatera.
"Natchnienie jest dla amatorów, ten kto na nie bezczynnie czeka, nigdy nic nie stworzy" Chuck Close, fotograf

8
dorapa pisze:Za ten dialog to, kochanieńki, feministki powinny cię wrzucić do mrowiska. Gołego i wysmarowanego miodem.
Oj zaraz do mrowiska ;D . Ja tylko chciałem pokazać, że te biedne kobietki w relacjach damsko-męskich są często w lepszej sytuacji niż faceci. Tutaj to nawet jest swego rodzaju pochwała zaradności :P
dorapa pisze:Jedyne zastrzeżenie to pojawiające się nagle imiona zamiast przezwisk. Mówisz o nich pseudonimami, potem nagle Krzyś i Janek. Zrobiłeś to specjalnie, czy tak wyszło?
Specjalnie, chciałem uniknąć zbyt częstego używania pseudonimów, coby powtórzeń nie było. To źle? Jeśli tak to ja bym poprosił o jakąś fajną regułkę o powtórzeniach - tak żeby na przyszłość mieć ich akurat.

9
Nie chodzi o powtórzenia. Kiedy jest mało bohaterów, świat opowieści jest nieco okrojony, zamknięty do kilku osób, wydarzeń, to trudno uniknąc powtórzeń imion bohaterów. Mnie chodziło o to, że imiona pojawiają się nagle. Jeden raz na początku.
szmeto pisze:Wyzywanie, zbywanie półsłówkami, udawanie złego samopoczucia… jakkolwiek się nie wykręcałeś - efekt przeważnie był tak samo marny.
- Cóż cię dręczy, mój drogi Janku?
„Mój drogi Janku”. Bubu aż wzdrygnął się mimowolnie.
To łapię, wiem, kto jest kto.

Ale spójrz na ten dialog poniżej:
szmeto pisze:- Taa.
- Wiem! Nie dostrzegasz sensu życia!
- I co w związku z tym?
- No… jest ci ciężko. Możesz chcieć popełnić samobójstwo.
- A chcę?
- Chyba nie. Zresztą skąd ja mam wiedzieć. Ty mi powiedz.
- Zwariowałeś? Nie mam zamiaru popełniać żadnego samobójstwa!
- Widać jeszcze nie dojrzałeś do tej decyzji.
- Może wmówisz mi zaraz nerwicę natręctw, co?
- A masz?
- Krzysiek! Rany boskie! Ciebie już do reszty pogięło? To, że życie jest absurdalne wcale nie oznacza, że mam się od razu zabijać!
Długa rozmowa. Gubię sie kto co mówi, bo nie dajesz żadnych wskazówek. A potem pada imię. Jestem jak dziecko we mgle.
Rozumiesz?
:)
"Natchnienie jest dla amatorów, ten kto na nie bezczynnie czeka, nigdy nic nie stworzy" Chuck Close, fotograf

10
dorapa pisze:Rozumiesz?
:)
Chyba tak. Czyli gdzieś pod koniec tego dialogu powinienem dodać wyjaśnienie przy jednej z kwestii kto akurat ją wypowiada, coby czytelniki nie musiał liczyć za dużo, czyja jest kwestia "-Krzysiek! Rany boskie!...", tak?

11
O to chodzi! Spójrz na dialog poniżej. Dopisz, kto mówi, jak mówi, coś o mimice, grymasach twarzy, spojrzeniach... Niech ten dialog żyje nie tylko samymi słowami bohaterów, ale równeż ich zachowaniami.
szmeto pisze:Jogi spojrzał we wskazanym kierunku. Kilka metrów za dziewczyną truchtał atletycznie zbudowany chłopak. Również kontemplował roztaczające się przed nim widoki.
- To jest cel. A ten blask bijący od jego lewego nadgarstka to pewnie jakiś roleks.
- Skąd pan wie.
- Strzelam. Takie manipulantki nader starannie wybierają ofiary. Nie mamią byle gołodupców. Zbyt duże ryzyko, że się taki zakocha i będzie ją adorować niczym natrętna mucha.
- Przesada. Nie wszystkie są takie.
- Jesteś pewien?
- No nie.
- Masz dziewczynę?
- Skądże.
- A jak często zaliczasz?
- Średnio raz na tydzień.
- A ile cię to kosztuje?
- Co też pan…
- Mam na myśli kwiatki, stawianie drinków, opłacanie wspólnych wypadów.
- No trochę kosztuje.
- A widzisz. Dodaj do tego jeszcze korzyści innego rodzaju - jak czyjaś zazdrość czy uznanie w towarzystwie.
- I naprawdę one wszystkie tak?
- No nie wszystkie. Ale generalnie większość.
- A co pan powie o tamtej? - niespodziewanie do rozmowy włączył się Janek.
Powodzenia.
"Natchnienie jest dla amatorów, ten kto na nie bezczynnie czeka, nigdy nic nie stworzy" Chuck Close, fotograf

12
Ok. No to przetwarzam:

Jogi spojrzał we wskazanym kierunku. Kilka metrów za dziewczyną truchtał atletycznie zbudowany chłopak. Również kontemplował roztaczające się przed nim widoki.
- To jest cel. A ten blask bijący od jego lewego nadgarstka to pewnie jakiś roleks.
- Skąd pan wie? - Krzyśka zaskoczyła ta konkluzja.
- Strzelam. Takie manipulantki nader starannie wybierają ofiary. Nie mamią byle gołodupców. Zbyt duże ryzyko, że się taki zakocha i będzie ją adorować niczym natrętna mucha.
- Przesada. Nie wszystkie są takie.
- Jesteś pewien?
- No nie. - w głosie chłopaka dało się dostrzec wahanie.
Dziadek od razu przeszedł do kontrataku.

- Masz dziewczynę?
- Skądże.
- A jak często zaliczasz?
- Średnio raz na tydzień.
- A ile cię to kosztuje?
- Co też pan… - Jogi żachnął się zaskoczony tą bezpośredniością.
- Mam na myśli kwiatki, stawianie drinków, opłacanie wspólnych wypadów. - staruszek spokojnie pośpieszył z wyjaśnieniem.
- No trochę kosztuje.
- A widzisz. - dziadek uśmiechnął się tryumfalnie - Dodaj do tego jeszcze korzyści innego rodzaju - jak czyjaś zazdrość czy uznanie w towarzystwie.
- I naprawdę one wszystkie tak?
- No nie wszystkie. Ale generalnie większość.
- A co pan powie o tamtej? - niespodziewanie do rozmowy włączył się Janek.

Nie wiem tylko czy nie za gęsto teraz napakowałem. Mam trochę odczucie, że osłabiłem nieco dynamikę dialogu (o ile coś takiego jest w ogóle :P ).

13
szmeto pisze:spokojnie pośpieszył
to się kłóci
szmeto pisze: Strzelam. Takie manipulantki nader starannie wybierają ofiary. Nie mamią byle gołodupców. Zbyt duże ryzyko, że się taki zakocha i będzie ją adorować niczym natrętna mucha.
- ta wyoowiedź jest mocno nacechowana. Warto w tym miejscu skupić się na reakcjach
Granice mego języka bedeuten die Grenzen meiner Welt.(Wittgenstein w połowie rozumiany)

14
Nie wiem, czy za gęsto, ale wiem, że czytelnik się nie zgubi, kto i do kogo nawija.
Mam nadzieję, że na coś się przydałam.
Pozdrawiam.
"Natchnienie jest dla amatorów, ten kto na nie bezczynnie czeka, nigdy nic nie stworzy" Chuck Close, fotograf

15
dorapa pisze:Mam nadzieję, że na coś się przydałam.
Oczywiście. Dzięki tobie i Nataszy wiem teraz nieco więcej o dialogach. Dzięki :)
ODPOWIEDZ

Wróć do „Opowiadania i fragmenty powieści”