Risthar
Oni
Przez duże, wychodzące na południe okno, zaglądał biały, oślepiający blask. Zalewał swymi promieniami meble i wszelkie wyposażenie pokoju niczym woda. Na szczęście nie trwało to długo. Gdy Słońce w dziesięć minut wzniosło się wysoko, by po pół godzinnym górowaniu w zenicie z powrotem skryć się za widnokrąg, temperatura zdążyła wzrosnąć o piętnaście stopni Celsjusza. Po pół godzinie, jak wspomniałem wcześniej, słońce o białym blasku odsłaniało swego "zmiennika" Xerusa, którego promienie nie były, aż tak doskwierające, a w szczególności oślepiające
Gdy brzask rozrywał mrok, Nissil był już na nogach. Zawsze o tej porze jadł już śniadanie, po czym przebrawszy się wychodził z domu.
Xerus połyskiwał zza wysokich budynków, które rzucały na ziemie cienie. Dawały one mieszkańcom Pronosu schronienie przed palącymi promieniami. Chłopak wyszedłszy na zewnątrz od razu podszedł do osobistego aplikatora, który zwilżał oczy cienką warstwą specjalnej cieczy, działającej jak okulary przeciwsłoneczne. Na Pronosie spotkać takie urządzenie można było przy każdym domu. Pomimo, iż było jeszcze wcześnie, na chodnikach było już ciasno. Masy najróżniejszych ras wędrowały przez pasy, na szczęście na ulicach nie było zbyt tłoczno. Co jakiś czas przemieszczały się nimi niewielkie, unoszące się nad ziemią statki turystyczne obładowane walizkami. Szybkie, prywatne pojazdy latały wyżej, miały tam swoje szlaki i autostrady powietrzne oplatające budynki niczym węże. Nissil, podobnie jak każdy nastolatek, który przybył do metropolii Pronosu, by uczęszczać do Głównego Cechu Szkoleniowego Rekrutów Republiki Pronos mieszkał sam. Właśnie do tego cechu zamierzał zaraz iść, lecz przed tym musiał jeszcze załatwić parę spraw na mieście. Kiedy złapał taksówkę kazał się wieźć na ulicę, przy której mieściła się poczta.
- Pod C7 proszę – poinformował taksówkarza, a następnie zaczął przeglądać lokalną, holograficzną gazetę, która wyświetlała się z rzutnika w siedzeniu kierowcy. Na pierwszej stronie widniał wytłuszczony napis „NIEWIARYGODNE, MIESZKAŃCY CANCRI ZNOWU STRAJKUJĄ”
- Widział pan, niedawno co im płace podwyższono a znowu to samo.
- O co tym razem? - zapytał kierowca. Domyślał się, że chodzi o strajk.
- Chwilę – Nissil włączył video reportaż dotyczący sprawy.
„Pięć miesięcy temu domagali się podwyżki honorariów, dokładnie wczoraj, rozpoczęli kolejny protest. Cancryjczykom nie podoba się, że kiedy wybuchłby bunt lub miasto zostałoby zaatakowane przez rebeliantów, nie mieliby się czym bronić. W tym związku żądają, aby w każdym mieszkaniu była broń. Pomimo rządowych zapewnień, że Cancri posiada doskonale przygotowaną na to wydarzenie armię, Cancryjczycy nie chcą ustąpić – wypowiadała się reporterka.”
- Co oni sobie myślą? Chcą skończyć jak Ziemianie? - zirytowany staruszek podrapał się po głowie a następnie wyjął ze schowka fajkę. - Mogę?
- Proszę – wyłączywszy hologram z gazetą, Nissil wygodnie się rozsiadł. Dotarli na miejsce w niecały kwadrans. Na ulicach zaczynało się robić tłoczno, obładowane walizkami pojazdy zachowywały się na drodze jak słoń w składzie porcelany.
- Do widzenia – odebrawszy zapłatę, taksówkarz pożegnał się i odleciał, pozostawiając za sobą kłęby dymu. Z miejsca, w którym stał Nissil, widoczne było ogromne logo Głównego Cechu Szkoleniowego Rekrutów Republiki Pronos z literami GCSRRP, zresztą widać je było prawie z każdego miejsca w mieście, o ile znalazło się jakąś pustą przestrzeń pomiędzy wysokimi iglicami budynków.
Nissil postanowił na początek odwiedzić pocztę. Musiał wysłać parę zaległych listów do matki, która od niedawna przestała mu odpisywać. Ostatnie trzy miesiące spędził na Gliese, był tam na wakacjach i postanowił sobie, że na ten czas zerwie wszelką łączność z Pronosem i wszystkim co było z nim związane. Kiedy Nissil wysłał listy, ruszył do Głównego Cechu Szkoleniowego Rekrutów Republiki Pronos.
Gmach dosięgał nieba, a jego fundamenty zamykały się w kształt trapezu, który był ogromny. Wejście, dla mieszkańców znajdowało się od ulicy C7. Zanim się przez nie przeszło, trzeba było najpierw pokonać schody, które wlekły się dziesięć metrów w górę. Symbolizowały one długą drogę Republiki do obalenia bezprawia, które pięćdziesiąt lat temu sparaliżowało Ziemie, wywołując wojnę atomową. Błękitna Planeta w związku z nią opustoszała, a potem zyskała przydomek „Śmietnika”.
- Witam pana, w czym mogę pomóc? - tylko gdy Nissil przekroczył próg gmachu, od razu podleciał do niego niewielki robot w kształcie kuli.
- Witam, proszę połączyć mnie z Sensei'em Xian Hungiem – poprosił Nissil.
Szedł przez wielką, pomalowaną w odcieniach szarości i bieli salę, na której najcichszy szept, był słyszalny na drugim końcu pomieszczenia. Przez środek biegły dwie, podtrzymujące strop smukłe kolumnady. Wielka, przezroczysta kopuła w sklepieniu tak dozowała ilość promieni słonecznych przez nią wpadających, że w zewnątrz panował chłodny i wilgotny klimat. Aż chciało się tam spędzać długie chwilę. Na wszystkich ścianach mienił się szeroki na metr motyw ze splecionych ze sobą kwadratów. Na końcu korytarza za ladą stała para robotów. Kształty miały ludzkie lecz były okute w złotą blachę. Jeden z nich przemawiał do Nissila przez robota kulę.
- Przykro mi, ale Sensei Xian jest chwilowo zajęty. Czy raczy Pan pozostawić mistrzowi wiadomość? - zapytał jeden, Nissil był już niemal przy nim.
- Nie, zaczekam – oznajmił chłopak, robot wlepiając w niego swe diody odesłał kulę do innego gościa.
- Jak sobie życzysz – zgodził się robot. Nissil skinąwszy głową odszedł i usiadł na ławkę.
Gdy minęło pół godziny, chłopak postanowił osobiście odwiedzić Sensei'a. Ponownie podszedł do recepcji, przy której była nieduża kolejka. Niektórzy stali obok w towarzystwie kulistych robotów, które również obsługiwały gości. Wszystkimi kulami sterowały złote roboty za ladą, ich elektronowe mózgi pozwalały im na wykonywanie w tym samym czasie wielu poleceń. Po chwili robot kula wyłonił się z otworu w ladzie, podleciawszy do Nissila zaczął konwersacje.
- Zmienił pan zdanie? – odezwała się kula patrząc na chłopaka swym obiektywem.
- Proszę o pozwolenie na wejście do sali RG7 – robot słysząc to wysunął ze swojego metalowego ciała niewielki panel. Nissil przyłożył do niego dłoń i po chwili robot wydał miły dźwięk, oznaczający zgodę na wejście do RG7.
- Zaprowadzić pana?
- Dziękuję, trafię sam – powiedziawszy to wyszedł z budynku do zewnętrznej windy. Zanim do niej wszedł, uprzejmie zaczekał, aż ubrana w czerń kobieta ją opuści.
- RG7 – rzucił krótko, winda w mgnieniu oka ruszyła w dół.
Nagle zaczęło trząść, oświetlenie przygasło i słychać było jak winda przyśpiesza. Na szczęście po dwóch sekundach wszystko wróciło do normy. Nissil wolał dmuchać na zimne i przez łącze alarmowe zawiadomił obsługę techniczną, która powiedziała, że awaria spowodowana jest zawieszeniem się komputera głównego. Gdy Nissil wyciągnął swój kciuk by przycisnąć guzik rozłączający połączenie, zauważył, że wskaźnik pięter nie odmierzał poziomów. A przecież słychać i czuć było, że winda się porusza. Puknął parę razy w szybkę i okazało się, że piętro, na którym miał wysiąść jest już pięćdziesiąt poziomów wyżej, a winda jedzie dalej w dół. Po chwili zastanowienia zaczął działać. Wprawnie wdrapał się na dach metalowej klatki i rozejrzał. Jego zmysły wyostrzyły się. Chłopak zamknął oczy, odetchnął i zaczął wsłuchiwać się w hałas nadlatujących wind. Musiał wyczuć, kiedy może skoczyć, by nie zostać zmiażdżonym przez któreś z metalowych pudeł, przemieszczających się szybko w górę i dół. Nagle, bez rozbiegu skoczył przed siebie. Znalazł się na innej windzie, która poruszała się w górę. Gdy niespodziewanie zatrzymała się przy czterdziestym piętrze, zeskoczył z niej na inną, na razie lecącą do góry. Nagle rozległ się huk. WUFFF!!! Winda, w którą na początku wsiadł Nissil rozbiła się. Fala ognia pędziła ku górze, niszcząc na swej drodze wszystko. W trzasku płomieni dało się słyszeć wrzaski i wołanie o pomoc. Chłopak zauważył, że do otwartych drzwi, przez które wsiadł do uszkodzonej windy jest piętnaście pięter. Dotarłszy do nich pośpiesznie skoczył w przód. Drzwi, gdy chłopak znalazł się na zewnątrz, zamknęły się. Żar rozgrzał stal do czerwoności, powodując, że zaświeciły się jak żarówka. Przechodnie gapili się na Nissila jak na wariata. Wszyscy dokoła spokojni, jakby nigdy nic, a on zasapany i umorusany wyskoczył nagle zza zamykających się drzwi, jak z innej bajki. Zdali sobie sprawę co się wydarzyło dopiero, gdy zobaczyli czerwone od gorąca drzwi. Nissilowi nagle przypomniało się, że kiedy wyskakiwał na zewnątrz, po drugiej stronie szybu stała czarna sylwetka, która gdy tylko go zobaczyła dała nogę.
- Uciekajcie stąd! - krzyknął wciskając słowa między sapanie.
Nagle, na samej górze wieżowca, z elementu, który był stacją wind, wybuchł ogień, a następnie z nieba spadł deszcz szklanych fragmentów szyb. Niedawno przybyła na miejsce policja, usuwała gapiów w bezpieczne miejsce. Do Nissila podszedł jakiś mężczyzna, wziął go pod rękę i zaprowadził do karetki. Dopiero tam, chłopak zauważył, że gumowe podeszwy obuwia są stopione. Słało się to wtedy, gdy w ostatniej chwili skoczył z windy. Ogień na szczęście zdążył tylko musnąć jego buty.
Rozdział II
Ratownicy, swymi zrobotyzowanymi urządzeniami zbadali Nissila, i gdy uznali, że brak jest jakichkolwiek zagrożeń zdrowia, dali mu spokój.
Nim statki gaśnicze zdołały opanować pożar, Nissil był już w swoim domu. Wykąpał się i przebrał. Potem postanowił odwiedzić Sensei'a Hunga, który w wyniku poparzenia prawej ręki lewego uda przebywał w szpitalu. Nissilowi, gdy dotarł na miejsce przytrafiło się coś, co go zaniepokoiło. W dali, między przechodniami dostrzegł czarną sylwetkę, która stała nieruchomo patrząc w jego stronę. Kidy chłopak zaczął iść w jej kierunku, ta rozwiała się niczym pył. Nissil wszedłszy do szpitala, zamiast windy, wybrał schody. Minął sale chorych, gdzie latające nad ziemią łóżka same się przemieszczały , i poszedł do sali recepcyjnej.
- Dzień dobry, na jakiej sali przebywa pan Xian Hung? - zapytał recepcjonistki.
- Dzień dobry – przywitała się a następnie na holograficzny ekran wpisała dane pacjenta. - Sala 50b, trzecie piętro - oznajmiła.
Oni
1
Ostatnio zmieniony pn 11 cze 2012, 11:54 przez Risthar, łącznie zmieniany 3 razy.
"...Tak... chcemy, żeby Czarny Anioł zbawił dla nas świat
Zebrał Armię Wszechpotężną Nasz Niebiański Brat
Nawet jeśli zmieni przy tym w piekło cały kraj
Graj Muzyko Graj!
Obróci niewiernych wiarołomców znowu w proch
Nie pomogą groźby, nie pomoże matek szloch
Chcemy, żeby Czarny Anioł zabrał nas na BÓJ!!!
TRUJ ANIELE TRUJ!!!"
HUNTER - IMPERIUM TRUJKI
Zebrał Armię Wszechpotężną Nasz Niebiański Brat
Nawet jeśli zmieni przy tym w piekło cały kraj
Graj Muzyko Graj!
Obróci niewiernych wiarołomców znowu w proch
Nie pomogą groźby, nie pomoże matek szloch
Chcemy, żeby Czarny Anioł zabrał nas na BÓJ!!!
TRUJ ANIELE TRUJ!!!"
HUNTER - IMPERIUM TRUJKI