
Prolog
WWWZatęchły zapach, który zalągł się w ścianach podziemnego korytarza, przytłaczał swoją intensywnością. Podłogę zaściełała cuchnąca wyściółka z kurzu, pajęczyn, szczurzych odchodów i samych szczurów, zdechłych już dłuższy czas temu. Wśród tego fermentu i półmroku walczyło dwóch mężczyzn. Jeden z nich odziany był w lekką zbroję, w której odbijało się nikłe światło korytarza. Drugi zaś ubrany był po prostu zwyczajnie. Szare spodnie i lniana koszula w żaden sposób nie odbiegały od normy obranej przez pospólstwo Glav’ii. Jedyne, co mogło w nim dziwić, to długi nóż przystawiony do szyi. Zimne ostrze mocno co raz dosięgało jego grdyki grdykę, nacinając skórę. Z podłużnych rany toczyła się krew. Lniana tunika nasiąkała stopniowo szkarłatem.
WWWZbrojny jedną ręką pewnie trzymał swoją ofiarą za ramię, w drugiej zaś dzierżył sztylet, który to usilnie próbował zbliżyć do Gotarda. Mężczyzna szarpał się w niedźwiedzim uścisku, jednocześnie próbując uwolnić ramię i odepchnąć broń raniącą go przy każdym, nawet najmniejszym ruchu. Ciszę panującą w korytarzu przerywały odgłosy szurania butów po podłodze oraz ciężkie, urywane oddechy ludzi złaknionych tlenu i zmęczonych walką.
WWWBył przerażony, ale zdecydowany. Wiedział czego chce ten człowiek. Informacji, których zaprzysiągł się chronić nawet za cenę własnego życia i które momus wydobyłby z niego za pomocą wyszukany tortur. Czuł, że oto nadszedł moment wypełnienia powinności. Pozostało już tylko pogodzić się z nieuniknionym. Tu był jeden momus, ale przy wyjściu czekało ich jeszcze czterech. Nawet gdyby teraz zdołałby wygrać, to i tak czekała go pewna śmierć w męczarniach z rąk towarzyszy człowieka usilnie próbującego go ubezwłasnowolnić. Tyle, że nie pozostawało mu nic innego jak spróbować wyjść z tego korytarza cało, nawet jeśli całkowicie nie brał pod uwagę takiego szczęścia.
WWWGotard widział swój miecz kilka kroków dalej. Wytrącony mu z ręki podczas wymiany ciosów, przesunął się za daleko, by go w jakikolwiek sposób dosięgnąć. Jednak broń momusa leżała u ich stóp. Porzucona została na rzecz długiego noża, z którym zakrwawiony mężczyzna zdążył się już całkiem blisko zapoznać.
WWWNadal szamocząc się w uścisku, mężczyzna gwałtownym ruchem kopnął momusa w kolano, jednocześnie obracając się i odpychając go na wilgotną ścianę. Przeciwnik opadł na brudną, kamienną posadzkę podczas, gdy Gotard chwycił miecz. Trzymając broń oburącz, z walecznym okrzykiem rzucił się na momusa, który jeszcze nawet nie zdołał się podnieść. Nie miał on nawet najmniejszej szansy sparowania mocnego cięcia znad głowy zwykłym nożem. Chrzęst miażdżonych kości i stłumiony jęk bólu odbiły się od ścian cichym echem. Z na wpół rozpłatanego ciała polała się krew. Martwe oczy niewidząco zapatrzyły się w przestrzeń. Czerwone posoczę skapywało z miecza wyszarpanego z ciała na kamień u stóp klęczącego Gotarda. Z zaciętym wyrazem twarzy wyjął nóż z ręki momusa i wrócił się po swój miecz, który następnie schował do pochwy przymocowanej mocno przy pasie.
WWWSkierował się w stronę jedynego wyjścia, marszcząc czarne brwi w ponurym oczekiwaniu na przebieg wydarzeń. Niedbałym ruchem starł część krwi ze swojej szyi. Jego krok był spokojny. Przypominał popołudniową przechadzkę po lesie, lecz tak naprawdę miał na celu jak najbardziej odsunąć w czasie to, co nieuchronne oraz w żadnym stopniu nie zdradzać targającego nim wewnątrz zdenerwowania. Udawał przed samym sobą, że wszystko było pod kontrolą. Stąpał tak nawet, gdy dostrzegł wlot korytarza i stojących tam ludzi oraz gdy skradziony sztylet wbił się w szyję najbliżej stojącego momusa. Dopiero wtedy ruszył biegiem ku pozostałej trójce. Zaatakował pierwszego mężczyznę. Cios wymierzony w żebra został sparowany, ale pchana siłą rozpędu broń ześlizgnęła się po płazie miecza i zagłębiła się w odsłoniętym udzie zbrojnego, który choć na chwilę stał się nieszkodliwy. W tym samym czasie pozostała dwójka zaatakowała. Gotard zdołał osłonić się przed kilkoma pierwszymi cięciami i odpowiedzieć na nie. Po krótkiej chwili momusi zmienili taktykę – zaczęli celować na przemian w nogi i barki, co wkrótce przyniosło efekt. Na prawym ramieniu mężczyzny pojawiła się krwawa rana. Czuł nieprzyjemne mrowienie bólu od łokcia po bark, a miecz nagle wydał mu się cięższy. Do walki dołączył się przed chwilą zraniony w udo zbrojny. Wyraźnie kulał i to najwyraźniej tylko podsycało gniew płonący w jego oczach. Właśnie on walczył najsłabiej, czego nie przeoczył Gotard. Jego cięcia były mocne, lecz niedokładne. Wyraźnie było widać, iż kierują nim emocję. Wiele ryzykując prędko wyciągnął drugi miecz. Niespodziewany ruch zaskoczył przeciwników. Sekunda zawahania wystarczyła mu, by zdążył wymierzyć miecz w serce swojego przeciwnika.
WWWAtakując, obrócił się plecami do pozostałej dwójki. Jeden z momusów widząc śmierć przyjaciela krzyknął głośno. W jego głosie dźwięczał ból i gniew, a usłyszawszy go Gotard odwrócił się. Ostatnią rzeczą jaką dostrzegł, była klinga miecza mknąca w jego stronę, a ostatnią myślą to, że przynajmniej nie zdradził im informacji. Brzask i Świt będą mieli odrobinę czasu więcej.
WWWBroń zagłębiła się głęboko w ciele mężczyzny.
WWWLecz tego już nie zobaczył…