Brzask i Świt [poprawiona wersja]

1
Kierowana krytyką poprawiłam wcześniej wrzucony tekst. Mam nadzieję, że tym razem nie będzie aż tylu zgrzytów. Pozdrawiam i proszę o krytyczną ocenę. :)

Prolog
WWWZatęchły zapach, który zalągł się w ścianach podziemnego korytarza, przytłaczał swoją intensywnością. Podłogę zaściełała cuchnąca wyściółka z kurzu, pajęczyn, szczurzych odchodów i samych szczurów, zdechłych już dłuższy czas temu. Wśród tego fermentu i półmroku walczyło dwóch mężczyzn. Jeden z nich odziany był w lekką zbroję, w której odbijało się nikłe światło korytarza. Drugi zaś ubrany był po prostu zwyczajnie. Szare spodnie i lniana koszula w żaden sposób nie odbiegały od normy obranej przez pospólstwo Glav’ii. Jedyne, co mogło w nim dziwić, to długi nóż przystawiony do szyi. Zimne ostrze mocno co raz dosięgało jego grdyki grdykę, nacinając skórę. Z podłużnych rany toczyła się krew. Lniana tunika nasiąkała stopniowo szkarłatem.
WWWZbrojny jedną ręką pewnie trzymał swoją ofiarą za ramię, w drugiej zaś dzierżył sztylet, który to usilnie próbował zbliżyć do Gotarda. Mężczyzna szarpał się w niedźwiedzim uścisku, jednocześnie próbując uwolnić ramię i odepchnąć broń raniącą go przy każdym, nawet najmniejszym ruchu. Ciszę panującą w korytarzu przerywały odgłosy szurania butów po podłodze oraz ciężkie, urywane oddechy ludzi złaknionych tlenu i zmęczonych walką.
WWWBył przerażony, ale zdecydowany. Wiedział czego chce ten człowiek. Informacji, których zaprzysiągł się chronić nawet za cenę własnego życia i które momus wydobyłby z niego za pomocą wyszukany tortur. Czuł, że oto nadszedł moment wypełnienia powinności. Pozostało już tylko pogodzić się z nieuniknionym. Tu był jeden momus, ale przy wyjściu czekało ich jeszcze czterech. Nawet gdyby teraz zdołałby wygrać, to i tak czekała go pewna śmierć w męczarniach z rąk towarzyszy człowieka usilnie próbującego go ubezwłasnowolnić. Tyle, że nie pozostawało mu nic innego jak spróbować wyjść z tego korytarza cało, nawet jeśli całkowicie nie brał pod uwagę takiego szczęścia.
WWWGotard widział swój miecz kilka kroków dalej. Wytrącony mu z ręki podczas wymiany ciosów, przesunął się za daleko, by go w jakikolwiek sposób dosięgnąć. Jednak broń momusa leżała u ich stóp. Porzucona została na rzecz długiego noża, z którym zakrwawiony mężczyzna zdążył się już całkiem blisko zapoznać.
WWWNadal szamocząc się w uścisku, mężczyzna gwałtownym ruchem kopnął momusa w kolano, jednocześnie obracając się i odpychając go na wilgotną ścianę. Przeciwnik opadł na brudną, kamienną posadzkę podczas, gdy Gotard chwycił miecz. Trzymając broń oburącz, z walecznym okrzykiem rzucił się na momusa, który jeszcze nawet nie zdołał się podnieść. Nie miał on nawet najmniejszej szansy sparowania mocnego cięcia znad głowy zwykłym nożem. Chrzęst miażdżonych kości i stłumiony jęk bólu odbiły się od ścian cichym echem. Z na wpół rozpłatanego ciała polała się krew. Martwe oczy niewidząco zapatrzyły się w przestrzeń. Czerwone posoczę skapywało z miecza wyszarpanego z ciała na kamień u stóp klęczącego Gotarda. Z zaciętym wyrazem twarzy wyjął nóż z ręki momusa i wrócił się po swój miecz, który następnie schował do pochwy przymocowanej mocno przy pasie.
WWWSkierował się w stronę jedynego wyjścia, marszcząc czarne brwi w ponurym oczekiwaniu na przebieg wydarzeń. Niedbałym ruchem starł część krwi ze swojej szyi. Jego krok był spokojny. Przypominał popołudniową przechadzkę po lesie, lecz tak naprawdę miał na celu jak najbardziej odsunąć w czasie to, co nieuchronne oraz w żadnym stopniu nie zdradzać targającego nim wewnątrz zdenerwowania. Udawał przed samym sobą, że wszystko było pod kontrolą. Stąpał tak nawet, gdy dostrzegł wlot korytarza i stojących tam ludzi oraz gdy skradziony sztylet wbił się w szyję najbliżej stojącego momusa. Dopiero wtedy ruszył biegiem ku pozostałej trójce. Zaatakował pierwszego mężczyznę. Cios wymierzony w żebra został sparowany, ale pchana siłą rozpędu broń ześlizgnęła się po płazie miecza i zagłębiła się w odsłoniętym udzie zbrojnego, który choć na chwilę stał się nieszkodliwy. W tym samym czasie pozostała dwójka zaatakowała. Gotard zdołał osłonić się przed kilkoma pierwszymi cięciami i odpowiedzieć na nie. Po krótkiej chwili momusi zmienili taktykę – zaczęli celować na przemian w nogi i barki, co wkrótce przyniosło efekt. Na prawym ramieniu mężczyzny pojawiła się krwawa rana. Czuł nieprzyjemne mrowienie bólu od łokcia po bark, a miecz nagle wydał mu się cięższy. Do walki dołączył się przed chwilą zraniony w udo zbrojny. Wyraźnie kulał i to najwyraźniej tylko podsycało gniew płonący w jego oczach. Właśnie on walczył najsłabiej, czego nie przeoczył Gotard. Jego cięcia były mocne, lecz niedokładne. Wyraźnie było widać, iż kierują nim emocję. Wiele ryzykując prędko wyciągnął drugi miecz. Niespodziewany ruch zaskoczył przeciwników. Sekunda zawahania wystarczyła mu, by zdążył wymierzyć miecz w serce swojego przeciwnika.
WWWAtakując, obrócił się plecami do pozostałej dwójki. Jeden z momusów widząc śmierć przyjaciela krzyknął głośno. W jego głosie dźwięczał ból i gniew, a usłyszawszy go Gotard odwrócił się. Ostatnią rzeczą jaką dostrzegł, była klinga miecza mknąca w jego stronę, a ostatnią myślą to, że przynajmniej nie zdradził im informacji. Brzask i Świt będą mieli odrobinę czasu więcej.
WWWBroń zagłębiła się głęboko w ciele mężczyzny.
WWWLecz tego już nie zobaczył…
Ostatnio zmieniony pn 04 cze 2012, 22:04 przez karola1601, łącznie zmieniany 3 razy.
Jeszcze całe życie przede mną. Brzmi przerażająco.

2
Przeczytałam.
Ogólnie powiem: jest lepiej pod względem prowadzenia postaci. Tutaj mamy bohatera, który ma swoje przemyślenia i emocje, motywację, wiemy już też o co chodzi: chcą wydobyć z niego informacje, których przysiągł bronić. Na tym poziomie, jest to znacząca poprawa. Mam przed oczami konkretną scenę, zaczynam dostrzegać jakiś wątek. To się liczy na plus.
Językowo nadal niezgrabnie:
karola1601 pisze: Jedyne, co mogło w nim dziwić, to długi nóż przystawiony do szyi.
Ten nóż to nie jest element ubrania, a tak to opisujesz.
karola1601 pisze: Czerwone posoczę skapywało z miecza wyszarpanego z ciała na kamień u stóp klęczącego Gotarda.
Co to za słowo? Posoka= krew zwierzęca.Też nie to.
karola1601 pisze:Jeden z nich odziany był w lekką zbroję, w której odbijało się nikłe światło korytarza.
Tutaj nie jestem pewna co to jest, ta lekka zbroja. Odbijające się światło sugeruje, że chyba z metalu, ale chwilę dalej gość zostaje prawie rozpłatany na pół. Czyli słabo pełni swoją funkcję ochrony.

Ogólnie, opisy są nadal trochę chaotyczne, niezgrabne, ale już bardziej zrozumiałe. Niestety, konstrukcja walki zupełnie niespójna, choć i tak lepsza od wersji nabijania się na ostrze noża.
Po pierwsze, walka miecz kontra nóż, jeżeli obaj przeciwnicy są przygotowani, kończy się źle dla posiadacza noża.
karola1601 pisze:Zbrojny jedną ręką pewnie trzymał swoją ofiarą za ramię, w drugiej zaś dzierżył sztylet, który to usilnie próbował zbliżyć do Gotarda.
Tutaj sprzeczność - przecież miał nóż na jego gardle, który ciął skórę. Teraz nóż zmienił się w sztylet, a do tego jeszcze musi go zbliżyć? Nóż to nie ten sam rodzaj broni co sztylet.
karola1601 pisze:WGotard widział swój miecz kilka kroków dalej. Wytrącony mu z ręki podczas wymiany ciosów, przesunął się za daleko, by go w jakikolwiek sposób dosięgnąć.
Ok, ale w jaki sposób napastnik mu tą broń wytrącił? Nożem, który się do tego nie nadaje? Lepiej ominąć wytrącanie, może po prostu wypadł mu z dłoni, gdy atakujący zaskoczył go? Albo w ogólnie nie zdążył go wydobyć i od razu przeszli do zwarcia.
karola1601 pisze:Trzymając broń oburącz, z walecznym okrzykiem rzucił się na momusa, który jeszcze nawet nie zdołał się podnieść. Nie miał on nawet najmniejszej szansy sparowania mocnego cięcia znad głowy zwykłym nożem. Chrzęst miażdżonych kości i stłumiony jęk bólu odbiły się od ścian cichym echem.
A po co mu był ten waleczny okrzyk? Żeby ostrzec przeciwnika, że atakuje? Na tym etapie zupełnie zbędny. Ponadto na sparowanie ciosu znad głowy nie miał szans, ale za to mnóstwo czasu na wbicie noża w gardło, brzuch, rękę tak atakującego przeciwnika. Albo odsunąć się.Taki zamach znad głowy to bardzo długi cios i odsłonięcie się. No i rozpłatanie przeciwnika w zbroi też przekombinowane, bo zbroja właśnie miała przed czymś takim chronić. Jak go trafi w głowę, gardło, utnie mu rękę a potem jw, to też go zabije, a będzie bardziej realnie.
No i niestety, nie rozumiem, czemu ten jeden poszedł sam, a koledzy czekali na zewnątrz.
karola1601 pisze:Z zaciętym wyrazem twarzy wyjął nóż z ręki momusa i wrócił się po swój miecz, który następnie schował do pochwy przymocowanej mocno przy pasie.
Po co mu ten nóż, skoro ma swój miecz, i gdzie po niego poszedł? Przecież trzymał go w ręce, po zabiciu wroga. I dlaczego schował go do pochwy (bez wycierania, zły nawyk), skoro szykował się do dalszej walki? Te okrzyki, wrzaski niosące się echem to na pewno ostrzegły pozostałych, nie ma się co skradać.
Piszesz też, że było stamtąd jedno wyjście, ale jednocześnie był to korytarz, więc gdzieś prowadził. Brakuje dokładniejszego ustalenia miejsca, w którym dzieje się akcja.
Tyle ode mnie. Jak pisałam wcześniej, widzę poprawę, zachęcam Cię do dalszego trenowania warsztatu i ćwiczenia, bo takie wprawki pomagają, co pewnie sama widzisz.

3
Jako że tekst jest w większości o walce więc dorzucę kilka swoich spostrzeżeń.
karola1601 pisze:Jeden z nich odziany był w lekką zbroję, w której odbijało się nikłe światło korytarza.
Skoro odbija światło to zakładam że jest to przynajmniej metalowy kirys (sam z siebie raczej lekki nie jest). Jeżeli jest to pełniejsza zbroja to powinna mieć jeszcze większy wpływ na toczącą się walkę.
karola1601 pisze:Jedyne, co mogło w nim dziwić, to długi nóż przystawiony do szyi. Zimne ostrze mocno co raz dosięgało jego grdyki grdykę, nacinając skórę. Z podłużnych rany toczyła się krew. Lniana tunika nasiąkała stopniowo szkarłatem.

Zbrojny jedną ręką pewnie trzymał swoją ofiarą za ramię, w drugiej zaś dzierżył sztylet, który to usilnie próbował zbliżyć do Gotarda. Mężczyzna szarpał się w niedźwiedzim uścisku, jednocześnie próbując uwolnić ramię i odepchnąć broń raniącą go przy każdym, nawet najmniejszym ruchu. Ciszę panującą w korytarzu przerywały odgłosy szurania butów po podłodze oraz ciężkie, urywane oddechy ludzi złaknionych tlenu i zmęczonych walką.
Przeczytaj pogrubione fragmenty.
Po pierwsze nóż i sztylet nie są synonimami. Są w wzajemnej zależności jak trapez i kwadrat.
Po drugie jeżeli nóż jest przystawiony do gardła to nie rozumiem dalszej części tego opisu.
karola1601 pisze:Jednak broń momusa leżała u ich stóp. Porzucona została na rzecz długiego noża, z którym zakrwawiony mężczyzna zdążył się już całkiem blisko zapoznać.
A cóż to była za broń? Broń to bardzo duże pojęcie więc warto uszczegółowić. Z dalszego fragmentu wynika że także jest to miecz.
karola1601 pisze:Porzucona została na rzecz długiego noża, z którym zakrwawiony mężczyzna zdążył się już całkiem blisko zapoznać.
A porzucona została dlaczego? Szermierz nie odrzuci swojej broni jeżeli może nią walczyć. Nie rozumiem dlaczego wyciągnął nóż skoro rozbroił swojego przeciwnika. Mógł go przecież zranić w nogę lub w rękę i dopiero zacząć przesłuchanie. Mieczem wbrew pozorom nie służy jedynie do rozpłatania przeciwnika.
karola1601 pisze:WNadal szamocząc się w uścisku, mężczyzna gwałtownym ruchem kopnął momusa w kolano, jednocześnie obracając się i odpychając go na wilgotną ścianę.
Załóżmy że jest to możliwe a na przyszłość sprawdź jak można kopnąć kogoś kto stoi bardzo blisko ciebie i czy akurat kolano jest najlepszym miejscem do tego.
karola1601 pisze:Przeciwnik opadł na brudną, kamienną posadzkę podczas, gdy Gotard chwycił miecz. Trzymając broń oburącz, z walecznym okrzykiem rzucił się na momusa, który jeszcze nawet nie zdołał się podnieść.
A dlaczego miałby się w ogóle znaleźć na ziemi. Został odepchnięty na ścianę więc co najwyżej może przyklęknąć. Chyba że to odepchnięcie zostało zrobione z jakąś nieludzką
siłą.
karola1601 pisze:Nie miał on nawet najmniejszej szansy sparowania mocnego cięcia znad głowy zwykłym nożem. Chrzęst miażdżonych kości i stłumiony jęk bólu odbiły się od ścian cichym echem. Z na wpół rozpłatanego ciała polała się krew.
Aby trafienie mieczem miało jakikolwiek sens powinno zostać zadane jako ruch krojący, a nie miażdżący. Przypominam że trafiony gość ma na sobie zbroję ale wiem z doświadczenia czytelniczego że wszelkiego rodzaju zbroje i pancerze służą w fantasy jedynie temu aby rozróżniać wrogów od przyjaciół i nie mają żadnych właściwości ochronnych. A tu mamy kolejny przykład na to twierdzenie.
karola1601 pisze:Stąpał tak nawet, gdy dostrzegł wlot korytarza i stojących tam ludzi oraz gdy skradziony sztylet wbił się w szyję najbliżej stojącego momusa. Dopiero wtedy ruszył biegiem ku pozostałej trójce.
Bo oczywiście tych czterech w żaden sposób nie zainteresował się tym krzykiem roznoszącym się po tym budynku/piwnicy ?
I mam rozumieć, że bez problemu podszedł do tej czwórki niezauważony szczególnie, że bohater nie kryje się i nie skrada.
karola1601 pisze:Cios wymierzony w żebra został sparowany, ale pchana siłą rozpędu broń ześlizgnęła się po płazie miecza i zagłębiła się w odsłoniętym udzie zbrojnego, który choć na chwilę stał się nieszkodliwy.
Brak zrozumienia co oznacza że cios został sparowany. Cios który napotyka zasłonę jest zatrzymany i jego siła jest przeniesiona poz obręb celu jakiekolwiek wkładanie siły w dalszą akcję nie przyniesie żadnego skutku.
karola1601 pisze: Gotard zdołał osłonić się przed kilkoma pierwszymi cięciami i odpowiedzieć na nie.
Brak zrozumienia co oznacza odpowiedź w szermierce ale i tak to zdanie lepsze niż "Powymieniali ciosy"
karola1601 pisze:Po krótkiej chwili momusi zmienili taktykę – zaczęli celować na przemian w nogi i barki, co wkrótce przyniosło efekt. Na prawym ramieniu mężczyzny pojawiła się krwawa rana.
To znaczy jedn celuje w barki a drugi w nogi ? A dlaczego nie próbują go zajść z dwóch stron. Poza tym bark jest niewdzięcznym celem i łatwiej trafić w głowę lub w rękę prowadzącą broń. Co więcej nie jest napisane czym walczą przeciwnicy naszego bohatera.
karola1601 pisze:Wyraźnie było widać, iż kierują nim emocję. Wiele ryzykując prędko wyciągnął drugi miecz. Niespodziewany ruch zaskoczył przeciwników. Sekunda zawahania wystarczyła mu, by zdążył wymierzyć miecz w serce swojego przeciwnika.
Pomijając błąd stylistyczny wskazujący inna osobę niż naprawdę wyciągnęła miecz. To wyciągnięcie miecza w walce z trzema przeciwnikami lewą ręką jest bardzo trudne i na pewno nie szybkie.
No i to trafienie w serce poprzez zbroję bo wnioskuje że jest tak samo ubrany jak ten co walczył wcześniej. Dodatkowo określenie zbrojny oznacza nie tylko kogoś uzbrojonego ale także okrytego zbroją.

Całość z mojego punktu widzenia do przepisania z zastosowaniem większej logiki. Dobrym pomysłem jest sprawdzenie czy pewne manewry są możliwe do wykonania. Warto uszczegółowić opisy o broń przeciwników.

A poza walką rzuciła mi się jeszcze tylko jedna rzecz, a mianowicie motywacja bohatera. Jeżeli chciał zginąć i nie widział możliwości innego wyjścia z tej sytuacji to dlaczego nie nadział się na swój własny miecz. W walce przecież mógł zostać ranny, a nie zabity.
Wszechnica Szermiercza Zaprasza!!!

Pióro mocniejsze jest od miecza. Szczególnie pióro szabli.
:ulan:

4
Dziękuję za ocenę. Tak, tak, wiem - o krytykę sama się prosiłam. :)
Jak widzę po raz kolejny logika idzie na łeb na szyję. Cóż, będzie nad czym pracować.
Cieszę się, że jakakolwiek poprawa jest zauważalna. Jakaś motywacja dla mnie.
Nie wiem, co jeszcze mogę napisać, więc pozostaje mi tylko dodać, iż zastosuję się do rad, za które również dziękuję.
Jeszcze całe życie przede mną. Brzmi przerażająco.

5
karola1601 pisze:Drugi zaś ubrany był po prostu zwyczajnie. Szare spodnie i lniana koszula w żaden sposób nie odbiegały od normy obranej przez pospólstwo Glav’ii. Jedyne, co mogło w nim dziwić, to długi nóż przystawiony do szyi.
To ma być zabawne? Bo tak trochę brzmi, jakbyś się siliła na żart. I to nie najlepszy.
karola1601 pisze:eden z nich odziany był w lekką zbroję, w której odbijało się nikłe światło korytarza. Drugi zaś ubrany był po prostu zwyczajnie. Szare spodnie i lniana koszula w żaden sposób nie odbiegały od normy obranej przez pospólstwo Glav’ii. Jedyne, co mogło w nim dziwić, to długi nóż przystawiony do szyi. Zimne ostrze mocno co raz dosięgało jego grdyki grdykę, nacinając skórę. Z podłużnych rany toczyła się krew. Lniana tunika nasiąkała stopniowo szkarłatem.
Powtórzenia.
No i co to jest "światło korytarza"? Ten korytarz sam z siebie się świeci? Oj, chyba nie.
karola1601 pisze:Zimne ostrze mocno co raz dosięgało jego grdyki grdykę, nacinając skórę. Z podłużnych rany toczyła się krew. Lniana tunika nasiąkała stopniowo szkarłatem.
WWWZbrojny jedną ręką pewnie trzymał swoją ofiarą za ramię, w drugiej zaś dzierżył sztylet, który to usilnie próbował zbliżyć do Gotarda. Mężczyzna szarpał się w niedźwiedzim uścisku, jednocześnie próbując uwolnić ramię i odepchnąć broń raniącą go przy każdym, nawet najmniejszym ruchu.
Nie wiem. Rozpisujesz to tak długo i mętnie, że kompletnie nie rozumiem, jakim cudem ten gość jeszcze mu tego gardła nie poderżnął. Po prostu mam poczucie, że Ty tam o ciuchach gadasz, cholera wie, czym jeszcze, gość dopiero próbuje się z uścisku uwolnić, więc już właściwie dawno powinien być trupem.
karola1601 pisze:Był przerażony, ale zdecydowany.
Kto? Domyślam się, że Gotard, ale wcześniej masz tyle dziwnych podmiotów domyślnych, że nie wchodzi się w to zdanie płynnie.
karola1601 pisze:Nawet gdyby teraz zdołałby wygrać
"Nawet gdyby teraz zdołał wygrać" (albo po prostu gdyby teraz wygrał).
karola1601 pisze:próbującego go ubezwłasnowolnić.
Ubezwłasnowolnić? To dość konkretny termin. Jak na moje pasujący tutaj słabo. Facet usiłuje go zadźgać, tyle.
karola1601 pisze:Wytrącony mu z ręki podczas wymiany ciosów, przesunął się za daleko, by go w jakikolwiek sposób dosięgnąć.
Zdanie koszmarek. Za dużo informacji próbowałaś zawrzeć na raz.
karola1601 pisze:Jednak broń momusa leżała u ich stóp. Porzucona została na rzecz długiego noża, z którym zakrwawiony mężczyzna zdążył się już całkiem blisko zapoznać.
WWWNadal szamocząc się w uścisku, mężczyzna gwałtownym ruchem kopnął momusa w kolano, jednocześnie obracając się i odpychając go na wilgotną ścianę.
Powtórzenia.
Poza tym nie odpychamy na, tylko od. Na coś to możesz kogoś zepchnąć, popchnąć.
No i zdanie dalej mamy znów "momusa". Musisz na gościa jakieś inne określenie wymyślić.

Dobra, nie wiem, gdzieś w połowie akapitu z atakiem Gotarda poddałam się, jeśli chodzi o wypisywanie błędów. Po prostu już nie wiedziałam, co wpierw cytować. Jest bardzo niezgrabnie. Dużo niezręcznych określeń, brak porządku w podmiotach, opisy, które nijak do mnie nie trafiają. Musisz porządnie popracować nad warsztatem - zaczynając od interpunkcji, powtórzeń itd, przez opisy, na logice działań postaci kończąc.

Pozdrawiam,
Ada
Powiadają, że taki nie nazwany świat z morzem zamiast nieba nie może istnieć. Jakże się mylą ci, którzy tak gadają. Niechaj tylko wyobrażą sobie nieskończoność, a reszta będzie prosta.
R. Zelazny "Stwory światła i ciemności"


Strona autorska
Powieść "Odejścia"
Powieść "Taniec gór żywych"
ODPOWIEDZ

Wróć do „Opowiadania i fragmenty powieści”