Środek

1
***
W jednej chwili na leśnej polanie zrobiło się bardzo cicho. Wesoła pogawędka ucięła się w połowie słowa. Ucichły ptaki. Nawet wiatr jakby zamarł pomiędzy konarami drzew. Oczy wszystkich zwróciły się w kierunku głębokiego wąwozu, gdzie przed momentem zniknął ich przewodnik.
Claire poczuła jak serce podchodzi jej prawie do gardła. Nie, to niemożliwe- przemknęło dziewczynie przez myśl. To się nie mogło zdarzyć.
Nic nie zwiastowało dramatu. Jak codziennie, od dwóch dni, zatrzymali się, by rozbić obóz. Noc była blisko. Przewodnik miał tylko zejść zaczerpnąć wody z płynącego dnem jaru strumyka, przy okazji, jak sam powiedział ze śmiechem: załatwi większą potrzebę. Claire, mimo, że stała na uboczu, doskonale widziała jak traper podnosi się ze zwalonego pnia i zaczyna schodzić po stromym urwisku. Jeszcze przez dłuższą chwilę słyszała jak nuci sobie pod nosem skoczną melodię z popularnego ostatnio westernu. I nie minęło nawet pięć minut, gdy piosenka zmieniła się w przeraźliwy krzyk. Krzyk, którego nie potrafiłby udać najlepszy aktor w branży. Była tego pewna, w końcu pracowała w telewizji.
Szybko odszukała wzrokiem Davida, kamerzystę, z którym współpracowała przez ostatnie kilka miesięcy. Jako jedyny stał na samym skraju zbocza. W ręku trzymał kamerę- tak, o ile dobrze widziała- włączoną. Przynajmniej tyle. Pierwszy raz pomyślał.
Nim zdążyła na niego zawołać, chłopak drgnął i odwrócił się w kierunku pozostałych.
-To chyba… był …niedźwiedź- wydukał pobladłymi wargami.
-Zmykaj stamtąd!- za plecami Claire huknął mocny męski głos. Usłyszała odgłos odbezpieczanej broni. – Powoli, nie odwracaj się.
David posłusznie zaczął się cofać.
-Ralph, trzymaj gaz! Spróbujesz go odstraszyć. Mam nadzieję, że ci się uda, bo jak nie, to niech Bóg ma nas w swojej opiece. Jeszcze nie słyszałem, żeby ktoś zabił niedźwiedzia tym kalibrem.
-Jasne.
Dwóch mężczyzn bezszelestnie zbliżyło się do przepaści. Przed nimi rozciągało się strome urwisko porośnięte bujną roślinnością. Przez zieloną gęstwinę nie było widać dna. Wytężyli słuch. Cisza. Nikt nie odważył się odezwać ani słowem. Nie było słychać żadnego szelestu, który mógłby zwiastować nadejście króla lasu. Wszyscy trwali w pełnym milczeniu oczekiwaniu, w którym było coś więcej. Nadzieja, że już nikt nie ucierpi na spotkaniu z dzikim zwierzęciem.
Jedynie Clair milczała z bardzo prostego powodu. Wycofujący się powoli David nie zdążył jeszcze zbliżyć się na taką odległość, żeby mogła od razu zagłębić się w nakręconym materiale. Co prawda to nie to samo, co nawiedzona staruszka mieszkająca pośrodku starego lasu, ale nie to samo nie oznacza, że gorsze. Kto wie, może niedźwiedź atakujący człowieka będzie miał większą oglądalność? W końcu ludzie kochają takie dramaty.
Oczami wyobraźni widziała jak nagrywa komentarz do zdarzenia. Tak, zaraz trzeba się tym zająć. Stanie na skraju przepaści i tam nagrają rewelacyjną wstawkę. Tylko będzie musiała wcześniej zmienić koszulkę, bo ta w mocno czerwonym odcieniu nie będzie zbyt odpowiednia na taką okazję. Najlepiej czarna. Albo może nie, brązowa. W odcieniu matki natury.
Nie zdążyła pomyśleć nad odpowiednim doborem słów, gdy zauważyła, że David jest prawie tuż przy niej. Wyciągnęła rękę w kierunku chłopaka i mocno szarpnęła za rękaw szarego podkoszulka.
-No chodź tu! Masz to? Masz?!
Chłopak niespodziewający się tak gwałtownego ruchu potknął się, prawie upadając na ziemię. Utrzymał jednak równowagę i zerknął niepewnie na koleżankę.
-Masz to? Masz – bardziej stwierdziła niż zapytała. Twarz Davida wykrzywiła się w żałosnym grymasie. – Powiedz, że to masz… - słowa dziewczyny zabrzmiały jak groźba.
-Claire…- wykrztusił z siebie po dłuższej chwili.- Pamięć mi się skończyła. Właśnie miałem zmienić. Skąd mogłem wiedzieć?
-Skąd? Skąd?! Masz być zawsze w gotowości! Czujny! Przygotowany! Boże, sami idioci wokół mnie!- krzyknęła gniewnie.
Taki dobry materiał. W końcu mogła mieć swoje pięć minut, podczas których wszystkie oczy zwrócone byłyby na nią. I ten debil, ten niewydarzony przygłup, który denerwował ją od samego momentu, gdy go poznała, musiał to zaprzepaścić! Zaczynała ją boleć głowa. Skronie pulsowały w jednostajnym rytmie. Czuła ucisk na potylicy, który stopniowo obejmował coraz nowsze obszary głowy i przechodził dalej. Dlaczego? Dlaczego dała się namówić na tę wyprawę? Nie dość, że nie nakręcą przez tego idiotę ani minuty materiału, który mógłby nadawać się do emisji, to musi tułać się z bandą pseudo- intelektualistów, którym wydaje się, że są mistrzami w sztuce przetrwania. Była wściekła. Na siebie, na Davida, na całą grupę i przewodnika, który w tak niespodziewanie głupi sposób dał się zaskoczyć i zabić. Miała ochotę wyć. Najchętniej wykrzyczałaby im to wszystko w twarz, ale potworne łupanie w czaszce coraz bardziej dawało jej się we znaki.
Jeden z mężczyzn stojących na samym skraju wąwozu odwrócił się gwałtownie w kierunku dziennikarki. W ręku trzymał stary rewolwer, podobny do tego, który swego czasu był bardzo popularny w różnych filmach sensacyjnych. Claire nie wiedziała, co to za typ, zresztą było jej to w tej chwili najzupełniej obojętne.
-Kobieto ogarnij się! Czy do ciebie cokolwiek dociera?- mężczyzna zbliżył się i złapał dziewczynę za ramię. – Czy ty cokolwiek rozumiesz? Nie mamy przewodnika, gorzej nie wiemy, co się z nim stało, czy w ogóle jeszcze żyje. A jak żyje to, w jakim jest stanie.
-Rączki przy sobie!- syknęła strzepując z obrzydzeniem dłoń. – Ty wiesz, do kogo mówisz?
Uśmiechnął się kpiąco.
-Wiem- powiedział spokojnie. – Do jednej z kilku osób, które właśnie zostały same pośrodku cholernej karpackiej puszczy, która jest o wiele większa niż jakikolwiek las, który kiedykolwiek widziałaś na oczy. Chyba, że miałaś okazję odwiedzić dżunglę amazońską.
-Nie miałam- warknęła. –Ale to nie uprawnia cię, żebyś tak mnie traktował! Ty, ty…- zająknęła się szukając odpowiednio mocnego epitetu.
-Jones- uprzedził ją błyskając zębami.- Mam na imię Jones.
Zagryzła wargi. Obserwowała go od samego początku wyprawy. Typowy przywódca. Wygadany, błyskotliwy. Mistrz ciętej riposty. Nie, zdecydowanie nie przypadł jej do gustu. Przez chwilę mierzyli się wzrokiem. Widziała drwiący uśmieszek błąkający się w kącikach ust, pełen lekceważenia, kpiny. Nie mogła mu darować takiego traktowania. Nie ona. Już miała na końcu języka kąśliwą uwagę, gdy drugi z mężczyzn krzyknął:
- Jones, uważaj!
W jednym momencie zwrócił się całym ciałem w kierunku jaru. Napięte mięśnie delikatnie drgały pod skórą. Usłyszał szmer kroków. Tak jakby coś biegło prosto na nich. Wycelował broń.
Gęste zielone listowie rozchyliło się gwałtownie, a tuż koło ich stóp przemknął mały, biały królik. Albo zając. Nie zdążyli nawet zareagować, a co dopiero dokładnie przyjrzeć się intruzowi.
-Piękny niedźwiedź, nie ma co- odezwała się Claire wkładając w swoje słowa cały jad jaki gromadził się w niej od kilku minut. – Żałujesz, że go nie ustrzeliłeś?
Jones popatrzył na kobietę z politowaniem, po czym ciężko usiadł na tym samym zwalonym pniu, na którym jako ostatni siedział przewodnik.
-Zostaw ten gaz, Ralph- powiedział zrezygnowany. – Nic tu po nim.
-Ale, szefie…- zająknął się chłopak.
Machnął ręką.
-I co teraz?- spytał Ralph, posłusznie pakując puszkę do bocznej kieszeni spodni.
-Dobre pytanie. Sądzę, że jesteśmy w cholernych tarapatach.


Biały królik pokonał jeszcze kilka metrów, po czym znowu przycupnął w bezpiecznej odległości od obcych ludzi. Nie wiedział co to za jedni. Nie wiedział co ich sprowadza. Mógł snuć tylko domysły. Cicho podszedł bliżej dziwnej gromadki. W dalszym ciągu panowało wśród nich zamieszanie. Pokręcił delikatnie małą główką. Już dawno nie słyszał takiego hałasu w puszczy. Zbliżył się ponownie, aby móc rozróżnić denerwująco krzykliwe głosy i najważniejsze- by wiedzieć, co zamierzają dalej zrobić.
Ostatnio zmieniony czw 17 maja 2012, 00:06 przez helga, łącznie zmieniany 4 razy.

2
helga pisze:W jednej chwili na leśnej polanie zrobiło się bardzo cicho. Wesoła pogawędka (1) ucięła się w połowie słowa. (2)Ucichły ptaki. Nawet wiatr (3)jakby zamarł pomiędzy (4) konarami drzew.(5) Oczy (6) wszystkich zwróciły się w kierunku głębokiego wąwozu, gdzie przed momentem zniknął ich przewodnik.
1.Sama się ucięła? Raczej została przerwana w odpowiedzi na coś.
2. Powtórzenie - już piszesz, że zrobiło się cicho.
3. Co to znaczy jakby zamarł? To zamarł czy nie?
4. Może koronami? Konar to gruba gałąź wyrastająca z pnia. Owszem, wiatr może pomiędzy nimi hulać, ale jest to raczej mało zauważalne. Zazwyczaj zwracamy uwagę na szum liści w koronach drzew itd.
5. Oczy same się zwróciły? Te oczy to raczej do kogoś należą, same woli nie mają. Zmieniłabym też niedookreślone "wszystkich" na coś konkretnego: ekipę filmową, dziennikarze, podróżnicy, reporterzy. To od razu daje istotną informację o kogo chodzi.
Ten cały fragment jest trochę niezręczny. W sumie coś opisuje, ale nie wiadomo jeszcze co. Zaczęłabym może od tego krzyku, co lepiej uzasadniłoby reakcję ludzi i otoczenia.
helga pisze:Claire poczuła jak serce podchodzi jej prawie do gardła.
Najlepiej w narracji unikać nieokreślonych: prawie, jakby, któryś. Narrator to powinien wiedzieć.
helga pisze:Nic nie zwiastowało dramatu. Jak codziennie, od dwóch dni, zatrzymali się, by rozbić obóz.
To pierwsze zdanie do wywalenia. Codziennie - sugeruje pewną ciągłość, rutynę. Dwa dni to za krótko. Wystarczy: Właśnie zatrzymali się, by rozbić obóz na noc gdy... lub coś podobnego.
helga pisze:Noc była blisko.
Hm. Niby ok, ale może; Zmierzchało się albo zapadał wieczór.
helga pisze:Przewodnik miał tylko zejść zaczerpnąć wody z płynącego dnem jaru strumyka, przy okazji, jak sam powiedział ze śmiechem: załatwi większą potrzebę.
Pomieszanie z poplątaniem. Przewodnik miał tylko (...), a przy okazji załatwić większą potrzebę...
Może po prostu to opisz, zamiast relacjonować? Dialog jest dobrym narzędziem do prezentowania bohaterów, pomoże bardziej naturalnie zbudować Ci tą sytuację, bo mam wrażenie, że trochę nie od tej strony zaczęłaś prowadzić ta scenę. Najpierw się zatrzymują, przewodnik idzie po wodę, mówiąc że przy okazji (blablabla), nagle słyszą krzyk i wtedy reakcja bohaterów jest zrozumiała. Taka propozycja.
Bo po mrożącym krew w żyłach krzyku, bohaterka rozpamiętuje spokojnie co się stało i jaką piosenkę gość nucił?
helga pisze: Claire,(1) mimo , że stała na uboczu (2), doskonale widziała jak traper podnosi się ze zwalonego pnia i zaczyna schodzić po stromym urwisku (3).
1. bez przecinka
2. Co to znaczy, że stała na uboczu? Czy to istotne, gdzie stała? Dlaczego stała tam, gdzie stała?
3. Na pewno po urwisku? Trochę karkołomnie. Może po zboczu?
helga pisze:Krzyk, którego nie potrafiłby udać najlepszy aktor w branży. Była tego pewna, w końcu pracowała w telewizji.
No, nie wiem. Te wszystkie krzyki na filmach brzmią bardzo naturalnie. Poza tym jak się odróżnia taki krzyk co się go udaje, a taki co nie? Może lepiej opisać : wibrujący, pełen strachu/zaskoczenia/bólu, nagle urwany? Bo to, co napisałaś, w żaden sposób nie działa na moją wyobraźnię.
helga pisze:Szybko odszukała wzrokiem Davida, kamerzystę, z którym współpracowała przez ostatnie kilka miesięcy.
Pogrubione: informacja w tym momencie nieistotna! Napięcie właśnie umarło.
helga pisze:W ręku trzymał kamerę- tak, o ile dobrze widziała- włączoną. Przynajmniej tyle. Pierwszy raz pomyślał.
Eee? W sensie, że należy filmować gościa idącego do jaru za potrzebą? Bo przecież piszesz, że niczego się nie spodziewali i rozbijali obóz. Ale kiepsko im to rozbijanie szło, skoro dwie osoby stały a uboczu i nic. Też pytanie, co oni kręcili, on cały czas z wyjętą kamera chodził? A może podbiegł, gdy usłyszał ten krzyk i włączył kamerę? Ale tego nie napisałaś.
helga pisze:-To chyba… był …niedźwiedź- wydukał pobladłymi wargami.
W sensie niedźwiedź krzyczał czy on zobaczył coś co wyglądało na niedźwiedzia? Bo równie dobrze przewodnik mógł się poślizgnąć i spaść, też by krzyknął.
Ogólnie, przebieg akcji jest niejasny.
helga pisze:-Zmykaj stamtąd!- za plecami Claire huknął mocny męski głos. Usłyszała odgłos odbezpieczanej broni. – Powoli, nie odwracaj się.
Zaraz, zaraz. Zmykać = szybko uciekać, poruszać się np. biegiem. A zaraz ma powoli i się nie odwracać?
Ponadto, głos nie huczy. Co najwyżej, ktoś mógł krzyknąć/huknąć.
helga pisze:David posłusznie zaczął się cofać.
Coś tu się pokiełbasiło, bo wyszło mi, że cofnął się poza krawędź. No bo na początku patrzył w dół, potem się odwrócił do nich, żeby coś powiedzieć, a potem inny gość zabrania mu odwracać się (w sumie dlaczego?), a on się cofa.
helga pisze:-Ralph, trzymaj gaz! Spróbujesz go odstraszyć.
Kto to jest Ralph, jaki gaz ma trzymać? I kto to mówi?
helga pisze:Dwóch mężczyzn bezszelestnie zbliżyło się do przepaści.
Tzn kto i kto? Mniemam, że Ralph i właściciel huczącego głosu, ale dalej nie wiem kim są. Brakuje wprowadzenia postaci.
helga pisze:Przed nimi rozciągało się strome urwisko porośnięte bujną roślinnością. Przez zieloną gęstwinę nie było widać dna.
Znowu to urwisko. Urwisko:stroma skalna ściana, przepaść. Zazwyczaj nie jest już niczym porośnięte, bo nie ma gdzie. Chyba znów chodzi o zbocze. Ale jak nic nie było widać przez zarośla, to skąd pomysł o niedźwiedziu? Nie słyszeli ryku ani nic. A ten kamerzysta nic nie nagrał?
helga pisze:Nie było słychać żadnego szelestu, który mógłby zwiastować nadejście króla lasu.
Ten król lasu to jakoś nie z tej bajki tutaj. Zwierza, drapieżnika , bestii itd. Pamiętajmy, że przecież piszesz, że oni są przestraszeni. Albo przynajmniej powinni być.
helga pisze:Wszyscy trwali w pełnym milczeniu oczekiwaniu, (1) w którym było coś więcej. Nadzieja, że już nikt nie ucierpi na spotkaniu z dzikim zwierzęciem.
Tzn co było? Po co rozdzielasz ta informację? Plus na razie, to powinien dominować strach, obawa przed nieznanym zagrożeniem. Bo nie wiedzą co się stało.
helga pisze:Chłopak niespodziewający się tak gwałtownego ruchu potknął się, prawie upadając na ziemię.
Straszne chuchro jakieś. Od pociągnięcia za koszulkę prawie upadł?
Monolog i wściekłość bohaterki trochę mi tu zgrzytają. Owszem, może być absolutnie nieczuła, i myśleć o materiale, to jest ok, ale niebezpieczeństwo jeszcze nie minęło, a oni nie wiedzą co się stało.
helga pisze:W ręku trzymał stary rewolwer, podobny do tego, który swego czasu był bardzo popularny w różnych filmach sensacyjnych.
Tak, wcześniej mieliśmy już piosenkę z jakiegoś westernu. Pogrubienie; informacja, która nic nam nie daje, bo wcale nie można sobie lepiej tego rewolweru wyobrazić.
-Jones- uprzedził ją błyskając zębami.- Mam na imię Jones.
Bond. James Bond. Wybacz, ale od razu mi się skojarzyło. Dwa dni podróżują razem i nie zna nawet nazwiska, albo ksywy faceta?
helga pisze:Widziała drwiący uśmieszek błąkający się w kącikach ust, pełen lekceważenia, kpiny.
Kurcze, a tam na dole w jarze może czai się niedźwiedź? Skąd ta kpina i drwina u gościa?
helga pisze:W jednym momencie zwrócił się całym ciałem w kierunku jaru.
A można zwrócić się połową ciała? Kulawe określenie. wystarczy: Gwałtownie/szybko odwrócił się w kierunku jaru.
helga pisze:Napięte mięśnie delikatnie drgały pod skórą.
Uhm, a to jest niezwykle istotne bo? Plus które to mięśnie? Zmieniłaś tez tutaj na sam koniec perspektywę, dotychczas narracja prowadzona była z punktu widzenia Claire.

Ogólnie pomysł jest, ale na razie ledwo zarysowany. Są jakieś początki kreacji bohaterów, reporterka nieźle się zarysowuje, ale reakcje osób nie do końca współgrają z sytuacją. Brakuje trochę paniki, strachu, reakcji na tajemnicze i nagłe zniknięcie przewodnika. No i chronologia opisywania wydarzeń trochę poprzewracana, ale o tym już pisałam wcześniej. Wydaje mi się, że pomocne byłoby, jakbyś zrobiła sobie plan tego co chcesz napisać i jak zbudować całą sytuację, bo ta wyszła trochę jakbyś po drodze przypomniała sobie, że coś trzeba wyjaśnić i opisać, nie do końca istotnego w danym momencie.



Weryfikacja zatwierdzona przez Adriannę
Ostatnio zmieniony śr 16 maja 2012, 12:02 przez Caroll, łącznie zmieniany 1 raz.

3
Bardzo dziękuję za szczegółową analizę. Potrzebowałam właśnie takiego "innego" spojrzenia na tę scenę. Jest co prawda kilka punktów co do których mogłabym zaprotestować, ale to głębsze wchodzenie w fabułę.
Jedyne co mogę sprostować bez tego:
helga napisał/a:
David posłusznie zaczął się cofać.
Caroll napisał/a:
Coś tu się pokiełbasiło, bo wyszło mi, że cofnął się poza krawędź. No bo na początku patrzył w dół, potem się odwrócił do nich, żeby coś powiedzieć, a potem inny gość zabrania mu odwracać się (w sumie dlaczego?), a on się cofa.
Zasada 1. W przypadku jeżeli dojrzałeś niedźwiedzia w pewnej odległości od siebie bądź w przypadku jeżeli podejrzewasz ( tak jak bohaterzy tego wstępu), ze jest on w pobliżu, nigdy nie odwracaj się i nie uciekaj w panice. To gwóźdź do trumny. Jedyne co możesz zrobić to ostrożnie i powoli wycofać się (podkreślam: bez odwracania!). Zaczerpnięte z poradników survivalowych, może komuś się przyda:)
Cytat:
-Jones- uprzedził ją błyskając zębami.- Mam na imię Jones.
Caroll napisał/a:
Bond. James Bond. Wybacz, ale od razu mi się skojarzyło. Dwa dni podróżują razem i nie zna nawet nazwiska, albo ksywy faceta?
To skojarzenie akurat było w pełni zamierzone.

Co do reszty uwag muszę je na spokojnie przeanalizować i zabrać się do pracy.

4
helga pisze:Cytat:
helga napisał/a:
David posłusznie zaczął się cofać.


Cytat:
Caroll napisał/a:
Coś tu się pokiełbasiło, bo wyszło mi, że cofnął się poza krawędź. No bo na początku patrzył w dół, potem się odwrócił do nich, żeby coś powiedzieć, a potem inny gość zabrania mu odwracać się (w sumie dlaczego?), a on się cofa.


Zasada 1. W przypadku jeżeli dojrzałeś niedźwiedzia w pewnej odległości od siebie bądź w przypadku jeżeli podejrzewasz ( tak jak bohaterzy tego wstępu), ze jest on w pobliżu, nigdy nie odwracaj się i nie uciekaj w panice. To gwóźdź do trumny. Jedyne co możesz zrobić to ostrożnie i powoli wycofać się (podkreślam: bez odwracania!). Zaczerpnięte z poradników survivalowych, może komuś się przyda:)
Polecam autorce jeszcze raz przeczytać to co napisała bo wychodzi z tego dokładnie to co Caroll napisała i nie ma to nic wspólnego z podręcznikami survivalowymi.
Kamerzysta stoi plecami do krawędzi urwiska i "posłusznie zaczyna się cofać". W tym momencie spada z urwiska i kończy się jego rola. Co najwyżej może powrócić jako straszący w lesie duch lub wdzięczny obiekt zainteresowania "króla lasu".

Co do samego tekstu, to jako wstęp jest bardzo mętny i nijak nie wprowadza do sytuacji. Całkowicie także zabijane jest napięcie poprzez wtrącanie długich przemyśleń. Bohaterowie pojawiają się jakby wcześnie ich w tym miejscu nie było. Ciężko ustalić ile właściwie bierze w scenie osób i którzy konkretnie wykonują przedstawione czynności.
Dodatkowo są kreowani na typowych mieszczuchów, którzy nie potrafią mapy odczytać, a tu nagle wiedza o tym jak zachowywać się w obliczu niedźwiedzia. Nikt nie panikuje.
Śmierć to tylko drobnostka przecież ważny jest nakręcony materiał.
Następnie skoro obawiają się będącego w pobliżu niedźwiedzie oczywiście najlepszym sposobem na niezwrócenie na siebie jego uwagi to oczywiście wrzeszczenie po sobie.


I na koniec:
helga pisze:Jest co prawda kilka punktów co do których mogłabym zaprotestować, ale to głębsze wchodzenie w fabułę.


Jeżeli jest to wstęp do czegoś dłuższego to czytelnik wie dokładnie tyle ile przeczytał do tej pory. Nie zna dalszej fabuły, a jeżeli tłumaczenie czego wymaga powoływania się na nią aby zrozumieć całą scenę to oznacza, że scena jest źle napisana.
Wszechnica Szermiercza Zaprasza!!!

Pióro mocniejsze jest od miecza. Szczególnie pióro szabli.
:ulan:

5
Polecam autorce jeszcze raz przeczytać to co napisała bo wychodzi z tego dokładnie to co Caroll napisała i nie ma to nic wspólnego z podręcznikami survivalowymi.
Kamerzysta stoi plecami do krawędzi urwiska i "posłusznie zaczyna się cofać". W tym momencie spada z urwiska i kończy się jego rola.
Fakt. Mój błąd. Biję się w piersi i błagam o wybaczenie.

6
Przyznam się, że pewnych spraw w Twoim opowiadaniu nie rozumiem, a zaliczam do nich przede wszystkim reakcje bohaterów. Sytuacja wyjściowa wydaje się jasno określona: przewodnik grupy (dlaczego traper? Akcja rozgrywa się przecież w Karpatach i nic nie piszesz o tym, żeby bohaterowie byli Amerykanami) schodzi stromym zboczem w kierunku strumienia, słychać jego przeraźliwy krzyk... Pierwsze skojarzenie: wypadek. Zgodnie z dość naturalnym odruchem wszyscy powinni pobiec w stronę krawędzi zbocza, rozglądać się, próbować wypatrzeć mężczyznę. Kamerzysta Dawid twierdzi, że zobaczył chyba niedźwiedzia.
No właśnie. Dlaczego nikogo, ale to kompletnie nikogo, nie obchodzi, co on właściwie zobaczył? Dziennikarka wpada w histerię z powodu nie nagranego materiału. OK, może z niej taka hiena telewizyjna, która chce wypłynąć na śmierci "trapera" ("a teraz, proszę państwa, pokażemy, w jaki sposób zginął nasz przewodnik"), ale tam jest co najmniej trzech mężczyzn, z których ów Jones, "urodzony przywódca", jak piszesz, mógłby próbować ustalić, co się stało, wypytując jedynego naocznego świadka. Zamiast tego wprowadzasz słowne przepychanki damsko-męskie, kpiny i ironię, które nie pasują do sytuacji nieokreślonego, ale przecież ciągle obecnego zagrożenia. Bo przecież oni tak naprawdę nic nie wiedzą. Co gorsza, nie mają zamiaru dowiedzieć się.
helga pisze: Wszyscy trwali w pełnym milczeniu oczekiwaniu, w którym było coś więcej. Nadzieja, że już nikt nie ucierpi na spotkaniu z dzikim zwierzęciem.
Mają nadzieję, że niedźwiedź zeżarł właśnie jednego z nich, a reszcie da spokój? Więc mogą teraz zająć się demonstracjami, kto kim rządzi w tej grupie?

Kilka szczegółów też mi nie pasuje.
helga pisze:I nie minęło nawet pięć minut, gdy piosenka zmieniła się w przeraźliwy krzyk.
Przewodnik musiałby śpiewać tę piosenkę z siłą trąby jerychońskiej, żeby przez niemal pięć minut był słyszalny w sytuacji, kiedy schodząc zboczem oddala się od obozowiska. Czym innym jest krzyk bólu czy przerażenia, a czym innym nucenie piosenki.
helga pisze:-Rączki przy sobie!- syknęła strzepując z obrzydzeniem dłoń. – Ty wiesz, do kogo mówisz?
To jest straszliwie głupia odzywka, kiedy pada między dorosłymi ludźmi, którzy się znają i współpracują ze sobą. Nie to, żeby była niemożliwa, ale charakteryzuje dziennikarkę jako kompletną idiotkę. Nie wiem, czy Ci na tym zależy.
helga pisze:Usłyszał szmer kroków. Tak jakby coś biegło prosto na nich. Wycelował broń.
Gęste zielone listowie rozchyliło się gwałtownie, a tuż koło ich stóp przemknął mały, biały królik. Albo zając.
Zające nie są białe. Takie zdarzają się za kręgiem polarnym i tylko zimą, kiedy zmieniają kolor sierści. Do tego, szelest wywoływany kicaniem królika trudno nazwać krokami. Domyślam się, że ten królik to nie taki całkiem zwyczajny królik, ale na razie obowiązuje konwencja realistyczna.

Piszesz, że to jest wstęp do dłuższej całości. Jak na wstęp, to za mało w tym fragmencie informacji. Przecież to włóczenie się ma jakiś cel, ekipa telewizyjna nie idzie z facetami od survivalu na zasadzie "a może coś się zdarzy". Szkoła przetrwania? Instruktaż, jak można sobie radzić w trudnych warunkach? Po co właściwie oni wszyscy poszli (pojechali) w te Karpaty? Poza tym, w takiej ekipie jest formalny szef, kierownik grupy, a nie tylko "urodzony przywódca". Dziewczyna, owszem, może sobie histeryzować, że musi włóczyć się z jakimiś pseudointelektualistami , którym coś się wydaje, ale czytelnikowi należy się parę konkretów.

Rozmaite potknięcia językowe wychwyciła już Caroll, więc ja dorzucę tylko dwa:
helga pisze:David nie zdążył jeszcze zbliżyć się na taką odległość, żeby mogła od razu zagłębić się w nakręconym materiale.
To brzmi tak, jakby miała zamiar wejść do środka kamery.
helga pisze:Wyciągnęła rękę w kierunku chłopaka i mocno szarpnęła za rękaw szarego podkoszulka.
Zaznaczone - zbędne. Nie można przecież nikogo szarpnąć, nie wyciągnąwszy przedtem ręki. Uważaj na takie dopowiedzenia, w większej ilości zamulają tekst.
I jeszcze jedno: Myślniki w dialogach oddziela się spacją od słowa, jakie poprzedzają. Zawsze.
Ja to wszystko biorę z głowy. Czyli z niczego.

7
Powiem szczerze na początek że nie ogarniam paru motywów które przedstawiasz. Według mnie sam sobie przeczysz i to nie tylko w fabule ale niestety także w zdaniach.
Wszyscy trwali w pełnym milczeniu oczekiwaniu, w którym było coś więcej. Nadzieja, że już nikt nie ucierpi na spotkaniu z dzikim zwierzęciem.
Jedynie Clair milczała z bardzo prostego powodu.
To jak, wszyscy milczeli czy tylko Claire milczała... a może tylko Claire miała prosty powód a pozostali mieli głębokie, egzystencjonalne przyczyny zachowania milczenia ?
To jest mój osobisty faworyt w tym opowiadaniu ! :)

No to od początku, tworzysz okropnie złe wrażenie na wejście. Całość wydaje się wyrwana z kontekstu a już szczególnie sam początek gdzie po prostu czytelnik nie ma bladego pojęcia o co chodzi. Nie ma zdania otwierającego, a sama akcja jest po prostu niezrozumiała. Czytam sobie że zamarli z przerażenia bo przewodnik poszedł do lasu czy tam wąwozu... 5 minut wcześniej... i na dodatek zniknął im z oczu... normalnie zmroziło mi to krew w żyłach. Potem, okej zwracam honor, jest o krzyku który tłumaczy skąd to napięcie, ale żeby nie tworzyć złego wrażenia to trzeba było rozpocząć od tego że przewodnik idzie do lasu i krzyczy, a nie od tego że oni zamarli bo przewodnik poszedł do lasu. W skrócie całe to:
W jednej chwili na leśnej polanie zrobiło się bardzo cicho. Wesoła pogawędka ucięła się w połowie słowa. Ucichły ptaki. Nawet wiatr jakby zamarł pomiędzy konarami drzew. Oczy wszystkich zwróciły się w kierunku głębokiego wąwozu, gdzie przed momentem zniknął ich przewodnik.
Claire poczuła jak serce podchodzi jej prawie do gardła. Nie, to niemożliwe- przemknęło dziewczynie przez myśl. To się nie mogło zdarzyć.
Wywaliłbym z tekstu bo wprowadza zamęt i negatywnie nastawia czytelnika do całości, przynajmniej w mojej skromnej opinii.

Więc mamy za sobą początek, dalej niestety dobrze nie jest. Po pierwsze, to się nei trzyma kupy. Skoro przewodnik zniknął im z oczu jak natrafił na niedźwiedzia to jakim cudem David mógł widzieć tego niedźwiedzia? Operator kamery stał w obozie, przewodnik musiał też móc zobaczyć z tego punktu niedźwiadka a w takiej sytuacji albo by nie szedł do niego albo zachowałby środki ostrożności, a skoro niedźwiedź go zaatakował, a on wrzeszczał (czyli przestraszył się bo napotkał przypadkiem misia) to wniosek jest prosty, David nie mógł widzieć tego niedźwiedzia.
Jesteś poza tym niekonsekwentny, twoje postacie niby są sparaliżowane strachem a z drugiej strony reporterka myśli o sławie jaką zdobędzie, koleś z rewolwerem pokazuje światu że on to chyba by jednym strzałem z pistoletu położył tego niedźwiedzia etc. Do tego ten niedźwiedź jest niewidoczny a Oni zachowują się jakby był przy nich zaraz. Wiem że tutaj można mówić że nie myśleli trzeźwo w przerażeniu ale jak już mówiłem, może poza Davidem nie wydają się zbyt przerażeni, więc powinni raczej uciekać jak najszybciej się da.
Powiedz mi, o co chodzi reporterce z tym że nie ma nagranego materiału? Jedyne co mi przychodzi do głowy to pomysł że uznała iż na kasecie będzie film z tego jak niedźwiedź rozszarpuje przewodnika, pyta się następnie Davida czy ma to nagrane a On zachowuje się tak jakby miał szansę to nagrać. Czyli, na początku "chyba" widzi niedźwiedzia, potem kaja się że nie miał pamięci by zarejestrować jak ten niedźwiedź morduje przewodnika a do tego wszystkiego ciągle zastanawia mnie jakim cudem przewodnik nie zobaczył niedźwiedzia a David tak?? Do tego jakim cudem David mógł nagrać to jak przewodnik jest rozszarpywany skoro sam piszesz że krzyk się rozległ już wtedy jak przewodnik zniknął im z oczu!


Tak przy okazji nigdy nie słyszałem niedźwiedzia, ale myślę że da się odróżnić biegnące pół tony mięsa od kicającego zajączka :)

Jak na wstęp bardzo mało informacji, postacie są dziwne, niespójne i niestety trochę sam sobie zaprzeczasz. W jednej chwili wszyscy milczą w przerażeniu w drugiej Claire drze się na cały głos że jest otoczona debilami. Oczywiście w czasie milczenia w przerażeniu reporterka myśli w jakiej koszulce będzie opowiadać o rozszarpaniu przewodnika. Ogólnie trzeba dopracować sporo rzeczy jak dla mnie, a przede wszystkim odnoszę wrażenie że nawet raz nie przeczytałeś tego opowiadania po napisaniu, no chyba że wrzuciłeś wersję przed korektą przez pomyłkę.

Pozdrawiam!
Tarmas
Stałem ze zdumieniem w oku, sny śniąc, jakich nikt z śmiertelnych nie śmiał śnić.
ODPOWIEDZ

Wróć do „Opowiadania i fragmenty powieści”