Latest post of the previous page:
Uważam, że każdy kontakt z tekstem powinien być zaangażowany. W przeciwnym razie zachowujemy się jak uczeń, który kiwa głową, ale nie słucha nauczyciela. Komentarze są jedynie produktem ubocznym i bynajmniej nie otrzymujesz specjalnego traktowania, bo na tym forum dzielę się swoimi uwagami na temat wszystkich utworów z nie mniejszym entuzjazmem i przeważnie w równie obszernej formie. W moim odczuciu taka właśnie jest jego idea - żeby pisarz mógł przetestować swój tekst i sprawdzić jakie reakcje wywołuje. Przecież nie chodzi tylko o wytykanie literówek.Otto, widzę, że bardzo zaangażowałeś się w komentowanie mojego tekstu.
Właśnie. To nie jest obiektywna narracja trzecioosobowa. A dlaczego nie jest? Bo autor postanowił dać historii bardziej osobisty wymiar i subiektywny głos. W tym momencie należy jednak zapytać, czy na pewno jest to zabieg uzasadniony? Pisanie z perspektywy pierwszej osoby zawsze powinno mieć jakiś sensowny powód. Czy faktycznie twój bohater ma na tyle bogatą osobowość, że to on powinien opowiadać swoją historię? Czy język jakim się posługuje w jakiś unikatowy sposób wyraża to kim jest, czyli muzykiem? Ma własną melodię? Rytm?Ale dajże mu, do licha, prawo do własnych odczuć, reakcji i metafor, nawet jeśli ta wieża Babel wydaje ci się przesadna. To nie jest obiektywna narracja trzecioosobowa, narrator pisze o swoich przeżyciach, tak, jak je zapamiętał.
Widzisz, chodzi o to, że konwencja którą obrałaś rządzi się pewnymi zasadami i argument, że bohater ma prawo do własnych spontanicznych reakcji i przemyśleń nie jest na poziomie osoby która ma jakieś ambicje literackie i chce pracować nad warsztatem. Bo z jednej strony narrator jest kapryśnym artystą, ale jest też coś takiego jak realizm psychologiczny i cała mechanika świata, którą muszą zostać wzięte pod uwagę. Jako czytelnik nie kupuję tej postaci. Jej zachowanie jest niekonsekwentne i nie jestem w stanie w nią uwierzyć. Narrator pisze z perspektywy czasu, gdy teoretycznie jest już dojrzały (chociaż jego egzaltowana maniera i szczeniackie zachowanie wskazywałaby na coś innego). Dokonuje pewnego rozrachunku z własną przeszłością, ale w ogóle nie ma do niej odpowiedniego dystansu, ani nie okrasza ją refleksją: jak odczułem to kiedyś, jak oceniam to teraz, z perspektywy czasu. Więc jego retrospekcje tak naprawdę nie mają uzasadnienia. Równie dobrze można napisać ten tekst używając narracji trzecioosobowej i stosując normalną chronologię. Dzięki temu moglibyśmy upiec dwie pieczenie na jednym ogniu:
1) Wydarzenia rozgrywały by się w czasie rzeczywistym, dzięki czemu tekst stałby się bardziej dynamiczny, nie byłby starym zdjęciem oprawionym w ramkę, tylko reportażem z pola bitwy jaką jest rozwój bohatera (muzyczny, intelektualny, towarzyski, seksualny), czymś co ma miejsce tu i teraz. Na przykład: u Ciebie bohater jest gejem i przechodzi z tym do porządku dziennego. Ot, poznał Rudzielca i się przespali. Jak za dotknięciem magicznej różdżki, Puff!(Jeśli pokusić się o grę słów) I nagle mamy zaakceptować, że nasz narrator cały czas był gejem. No tak, ponieważ pisze to z perspektywy czasu nie widzi w tym nic zaskakującego, bo po latach kwestia jego seksualności to już uporządkowana sprawa. I to jest właśnie jedna z tych kiepskich decyzji podjętych przez autora, która dusi w zarodku jakikolwiek potencjał narracyjny! Scena gdy Armin szuka u niego pocieszenia, a narrator jest zakłopotany tym, że musi go przytulić. Ale nagle dzieje się coś ciekawego. Bo uświadamia sobie, że czuje dziwne ukojenie w dotyku chłopaka i nagle jego twarz wydaje mu się niezwykle piękna, gdy tak odgarnia jego włosy. Powinni w tym momencie się zmieszać, unikać własnych spojrzeń. Oboje powinni kręcić się tej nocy w łóżku z boku na bok i nie móc usnąć, gdyż trawi ich pożądanie, którego nie są w stanie zidentyfikować. Nagle narrator uświadamia sobie, że jest zakochany w koledze. I to prowadzi do serii wewnętrznych konfliktów, dziwnych zdarzeń, konfliktu z otoczeniem, atmosferą zakazanych schadzek i całego szeregu zdarzeń. Jak domino! Wewnętrzna mechanika i wydarzenia tworzyłyby wtedy logiczny, konsekwentny ciąg i, co najważniejsze, akcja by była jak orkiestra, grająca pod batutą silnych emocji głównych bohaterów. To by dopiero była muzyka! Zamiast tego mamy szereg luźno ze sobą powiązanych widokówek-epizodów, z których narrator nieudolnie próbuje wydobyć jakąś pseudo-estetyczną głębię, mimo że nie ma w nich nic ciekawego i są bardzo statyczne. Tu się jeszcze pojawia problem opisów. Tak się pisało w XIX wieku. Chcesz się ścigać z Proustem i Balzakiem? Powodzenia, ale w tej materii już wszystko zostało osiągnięte i długie opisy są anachronizmem, który w ciągu tych dwustu lat stracił jakąkolwiek wartość, jak wszystko czego się nadużywa. Postawiłbym na inne środki ekspresji. Tego typu opisów można przecież łatwo uniknąć, a i tak ciekawie przedstawić świat powieści. I tu przechodzę do drugiego punktu.
2)Ktoś kiedyś powiedział, że lepiej siedzieć cicho i tylko uchodzić za idiotę, niż się odezwać i rozwiać wszelkie wątpliwości. Przypuśćmy, że jakoś musimy uporać się z niefortunnym charakterem naszego bohatera. Lepiej w tym momencie roztoczyć wokół niego aurę muzyki, sztuki, umiłowania piękna i czego tam jeszcze. A! Zapomniałem o astrologii (naprawdę za dużo tego). Ubierzmy go więc elegancko, niech nauczyciele chwalą go jako ambitnego i inteligentnego młodzieńca, niech na jego półkach stają piękne książki i niech gra na flecie z zadumą patrzeć na krajobraz. Ale, na Boga!, niech się nie odzywa! Bo jak tylko usłyszymy jego myśli to czar pryśnie! Nie każdy jest Proustem, a jako pisarze musimy sobie jakoś radzić. Stosując narrację trzecioosobową można bardzo łatwo tworzyć iluzję. Zamiast opisu zdjęć moglibyśmy dostać jakiś dwu-akapitowy obraz głównego bohatera (najlepiej widziany oczami kogoś innego, bo jak widzimy na nim samym nie można za bardzo polegać, bo chłopak nie ma do siebie dystansu) i od razu wiedzielibyśmy kim jest (i sam autor dysponując takim opisem mógłby być bardziej konsekwentny). Potem wystarczy pokazać subtelności charakteru przez to co robi i jak się zachowuje. Ale nie właźmy mu do głowy i grzebmy mu za bardzo w myślach, bo przecież facet jest tak naprawdę nadmuchanym balonem.
Aha, a co do tej retrospekcji, to pewnie kompletna powieść ma jakąś w miarę przemyślaną strukturę, ale nie widzę tego jak motyw z utratą głosu ma się do reszty. Jeśli już upieramy się przy nostalgii i wspominaniach i jest to tylko pretekst służący temu, żeby bohater opowiedział swoją przeszłość psychoterapeucie to naprawdę istnieją prostsze sposoby, żeby to osiągnąć. Ponieważ nasz autor jest muzykiem jego magdalenką może być nawet piosenka, którą przypadkowo usłyszał w kawiarni. Wystarczy! Po co mu cały album ze zdjęciami?
Ponieważ są to tylko szkice, to ta opowieść może wciąż wyjść naprawdę wspaniale, pod warunkiem, że obierzemy jakąś przemyślaną strategię, bo na razie jest mnóstwo rzeczy które nie działają i do siebie nie pasują. Na początek proponuję rozpisać na osobnej kartce charakter głównego bohatera i poważnie zastanowić się co chcemy osiągnąć wyposażając go w ten czy inny atrybut. Potem sobie powiesić nad biurkiem, podczas pisania zerkać na nią od czasu do czasu i przewidywać jego zachowanie na podstawie sytuacji w jakich go umieszczamy, oczywiście z fantazją! Charakterystyka to nie wyrocznia, tylko narzędzie pomocnicze i nie ma się czego bać. Jeśli Twój bohater jest takim kapryśnym i nieskrępowanym wolnym duchem o pięknym wnętrzu, które wymyka się jakiejkolwiek kontroli i nie chce się Ciebie słuchać to musisz postawić mu jakieś ultimatum, bo na razie tylko robi siarę
