Cristtimm pisze:Kruger, Z kogucim budzikiem to się trochę zakręciliśmy - Ty swoje, ja swoje. Kontekst tamtej wypowiedzi był taki: skoro ja pieję, ty kończ te poranne guzdranie i zabieraj się do roboty.
I dlatego nadal uważam, że zabieranie się do obowiązków powszednich "już za chwilę" jest zbędne.
O czym nie wspominałem, psuje mi tu tez efekt niedookreśloność tego przedziału czasowego. Obowiązkowy kogut, niczym sierżant na kompanii, daje sygnał do pobudki i poniekąd - do rozpoczęcia zapierniczu. Nie mówi kotom - chwilka drzemki a potem otwierać oczka i się myć. Mówi: już.
Owszem, kogut nie jest w takim drylu, ale jego pianie ma podobne znaczenie. Nikt sobie nie będzie definiował chwilki, ile to ma trwać nim wstanie i zacznie się stroszyć, czyścić itd.
Reginka - "obczajam klimat" nie oznacza postawy służalczej, a raczej oznajmia, że osoba ta jest obyta w pewnych kręgach.
No dobrze, ale jakie znaczenie w dialogu ma fakt, że Reginka jest obyta w tych kręgach? Padają zarzuty a ona odpowiada - jestem obyta. Fałszem to jedzie. Ona powinna się odnieść do zarzutów, zdradzić jakąś postawę emocjonalną. Naturalnie by było, gdyby podkreślić w jej wypowiedzi stosunek negatywny do zarzutów. Gdyby swoimi słowami przekazywała Beacie: nie Twój interes, robię, co chcę i jak mam ochotę obczajać klimat to będę a Ty nie będziesz mi ryła imidżu.
Hmm... Reasumując, dyskusja z Tobą dała mi dużo więcej niż wszystkie pozostałe fora razem wzięte - i możesz to wziąć za komplement lub przytyk. Wybór należy do Ciebie.
O to chodzi, nie?
BTW. - jest tu taka opcja, można kliknąć - że ktoś pomógł...
Nie, żebym się napraszał
Ale uważam, że niepotrzebnie się spinasz, Cristtimm.
Fakt, przyjemne to nie jest, gdy się coś wrzuci na takie forum, dzieło życia rzekłbym (ha, ha, no przynajmniej na dany moment) a tu rypią, rypią, czepiają się, bez sensu wręcz. Że o epitetach nie wspomnę.
I się zaczyna. Bronić, nie bronić? Rzetelny ten człek, co krytykuje, zna się, czy nie? Łatwo jeszcze, jak łatkę ma (admin, weryfikator na tym forum, inna nazwa na innym). Ale jak nie ma? Aż z rozrzewnieniem sobie wspominam moją pierwszą weryfkę (inne forum, inne zasady), gdy jeden user jakby się na mnie uwziął i jechał, jechał i ujechać nie mógł, tak mu się dobrze jeździło po moim grzbiecie. I, żeby było zabawnie, to był modelowy przykład forumowego trolla. Bo, choć mój tekst w oczywisty sposób nie był idealny (i wręcz przeciwnie), to człek się czepiał rzeczy nieistotnych albo i wręcz nieistniejących, za argumenty podając swoje wymysły. Szczęśliwie - redaktorka wsiadła mu na grzbiet i w paru słowach obryła i to tak skutecznie, że wręcz z forum zniknął.
Ale widzisz, Cristtimm, to wyjątek, z jakim dość rzadko się spotykamy. Przeważnie będzie tak, że będziesz się zastanawiać - wie ten człek, o czym pisze, czy nie wie, rzetelnie krytykuje, czy jeździ ci po grzbiecie ku swej satysfakcji zrypania obcego człowieka w necie (jak wiemy, takich ludzi w sieci dostatek). Jedyna rada, pobyć na forum, poczytać komentarze różnych userów i teksty komentowane i samemu się przekonać, kogo warto słuchać.
Ale gwarancji mieć nie będziesz. Bo nawet mnie palma znaczka przy nicku może odbić i zacznę się wymądrzać bardzo elokwentnie, ale mało merytorycznie.
Czemu o tym piszę? A bo z tym się drugi dylemat wiąże - bronić tekstu w temacie, czy nie? Podejmować dyskusje, czy nie?
Nie podejmiesz, niesmak zostanie. Będziesz miała poczucie, że ktoś nierzetelnie coś napisał, inni przeczytali i wzięli za dobra monetę, a Ty przecież wiesz, że to bzdury. No i przecież autor to nie niemowa, nie musi a nawet nie powinien pokornie przyjmować każdej rózgi. A takie zdania często się podnoszą - milcz i nie dyskutuj, tekst broni się sam i tak dalej. To denerwujące.
Ale z drugiej strony musisz wiedzieć, że komentatorom zęby się zaczynają jeżyć, gdy czytają o podejmowaniu obrony tekstów albo o czepliwości komentarzy. Dlaczego? Moje doświadczenia z rozbieraniem tekstów wannabe autorów zaczęły się na innych warsztatach, na innych forum. Regularnie miałem tam do czynienia z niezrozumianymi geniuszami. Taki geniusz odpierał każda krytykę niczym atak na swoją osobę, a odpierał używając argumentów: nie rozumiecie przesłania, skupiacie się na duperelach a nie na istotnych rzeczach, kim Wy jesteście, żeby mnie (geniusza!) zrozumieć. W końcu geniusz zabierał zabawki z piaskownicy i maszerował do innej.
A komentatorom zostaje niesmak, bo stracili czas na tłumaczenie istotnych rzeczy autorowi, który nie potrafi ich zrozumieć, który z tekstem przyszedł nie po to, by się czegoś dowiedzieć, ale po to, by zebrać pochwały. Bo w końcu z braku pochwał wzięła się ta agresywna obrona, nieprawdaż? A niesmak tym większy, im więcej pyskówki było przy okazji.
I dochodzimy do konkretów. Łatwo jest, będąc osoba nową na tym forum, przełknąć krytykę weryfikatora. W końcu weryfikator ma tą nalepkę, że się zna. No i popatrz, popatrz, weryfikator też człowiek, tez się może mylić. Tym bardziej, że gusta ludzkie są rozmaite, różne są poziomy percepcji tekstu i różne są "mi się". I weryfikator też się myli.
Ja weryfikatorem jestem krótko i na tym forum też nie bryluję od lat, ledwie od października. Co więcej - nie jestem zawodowym redaktorem ani nawet nie jestem polonistą! Coś tam się nauczyłem, ale tylko i wyłącznie przy okazji tego, że sam próbuję pisać. A próbując, skrupulatnie ćwiczyłem i czytałem, co inni o moim ćwiczeniu piszą. I właściwie nic nas z
Zaqrem nie różni w tym względzie, też się uczy, też pisze, też umie to i owo.
A z czepliwością to jest tak, że ja ją w sobie staram się wzmagać, przy czytaniu tekstu. Czytam, czytam, coś mi tak z lekka zgrzyta. Poczytam dalej, nie ruszę. Skupię się, podkręcę wewnętrznego krytyka, zacznę sprawdzać po słownikach i nader często dojdę - zgrzyta, bo jest błąd, o - taki konkretnie.
Zaqr w zasadzie wylistował rzeczy, które ominąłem. Niektóre, bo się za mało skupiłem.
- kwestia powtarzalności Edka - powtórzenia to ZUO

- ilość znoszonych jajek - nawet nie pomyślałem, żeby to sprawdzić, a to wbrew pozorom jest istotna kwestia.
O borze wszechszumiący A dlaczego nie zarzucisz mi, iż kury nie potrafią mówić? To też niezgodne z naturą.
To jest kwestia konwencji. W tym tekście personifikujesz kury, dajesz im ludzkie cechy - rozmawiają, mają poczucie obowiązkowości, puszą się między sobą, mają poglądy polityczne, korzystają z dobrodziejstw technologii i filozofii. Ale równocześnie nadal są kurami - stroszą piórka, używają grzęd, znoszą jajka a kogut pieje. W tej warstwie są kurami i logika wymaga, by to się z prawdziwymi kurami zgadzało. Weźmy inną potencjalną zmianę - a gdyby gdzieś tam się pojawiało, że te kury mają ręce a nie skrzydła, gryzłoby się? Gryzło, bo byłoby to sprzeczne z kreacją świata. Dlatego uwagę Zaqra ze znoszeniem jednego jajka na dobę (i to w dzień) popieram, merytorycznie nie sprawdzam i mu zawierzam.
- identycznie jest z siwieniem. Kury raczej nie siwieją z wiekiem.
Są rzeczy, które ominąłem, mimo, że mi zgrzytały, ale nie potrafiłem uzasadnić czepialstwa, np. kwestia poniższego zdania:
W kurniku, wraz z pierwszymi promieniami słonecznymi, rozpoczęły się poranne rytuały;
Przy czym może być i tak, że czepliwość mnie zwiodła, bo nie ma się czego czepić. Tu akurat komentarz Zaqra mnie nie przekonuje.
Tak, że podsumowując, Cristtimm, jedyne, co mogę doradzić, to czytanie komentarzy i myślenie nad nimi. Jedyna droga do przekonania się, czyje warto czytać.
Jedna jest rzecz istotna, która tu Rubia napisała i warto by było to przemyśleć.
Nie warto narzucać w obronie tekstu sposobu jego interpretacji, tłumaczyć, co to powinno dla czytelnika znaczyć, na co czytelnik powinien zwrócić uwagę. Bo TEKST BRONI SIĘ SAM.
Co to znaczy? Że (biorąc pod uwagę różne gusta czytelników) jeśli autor chce, by czytelnicy zrozumieli jego przesłanie i jego interpretację tekstu, w tekście to powinno być. Z tekstu to powinno wynikać. Jeśli tak nie jest, to powodem najczęściej nie jest wcale to, że czytają go nieodpowiedni czytelnicy (ja na przykład przeważnie nie biorę się do komentowania tekstów, które mi nie leżą tematycznie, właśnie dlatego, by moja opinia nie rzutowała na komentarzu), ale to, że zamierzona przez autora interpretacja wcale z tekstu nie wynika. A to się bierze stąd, że autor wie o tekście więcej niż czytelnik, zna swoje motywy, przemyślenia, wcześniejsze wersje tekstu, a czytelnik zna tylko to, co widzi.
I jeszcze jedna rzecz.
Romek Pawlak ujął kwestię, którą trochę się obawiałem podnieść.
Romek Pawlak pisze:On jest tak naszpikowany aluzjami, cytatami, okiem puszczanym do czytelnika, że w rezultacie aż przefajnowany, ginie jego klarowność, umiar, wyczucie proporcji.
I owszem, też tak to odbieram. I mam podobne wrażenie, że dla Ciebie, Cristtimm, to jest główna zaleta tekstu. I tu bym chciał zwrócić uwagę na dwie kwestie.
Primo, takie coś, taki styl, gdy jest dużo aluzji, cytatów i puszczania oka (i to w kwestiach jak najbardziej powszechnie czytelnych) predysponuje takie pisanie bardziej w kierunku publicystyki, felietonu. Oczywiście proza nie jest wykluczona, nawet bez specjalnego pomyślunku przychodzi mi na myśl jedna książka pisana takim stylem, choć odniesienia i aluzje bardziej związane są z motywami bajkowymi i literaturoznawczymi niż bieżącą polityką. Tylko, jak rzekłem, to jest książka, autorka miała więcej miejsca i nie zbierała tych środków stylistycznych w jednym miejscu. A po drugie...
Secundo. Autorka napisała książkę z konkretną fabuła wspomaganą tymi środkami stylistycznymi, które fabuły nie przygniotły i nie zagadały.
Zwróć uwagę, Cristtimm, co jest główną fabułą, główną osią Twojego tekstu. Czy pytlające kury? Bynajmniej.
Głównym motywem konstrukcyjnie jest Edek i jego przekonanie, że na jego pracy wisi byt całego świata!
To jest motyw, który otwiera i zamyka. Ale w środku przegadany jest aluzjami, przytłoczony wręcz, związek z nim umyka.