


Wracając do opowiadania - coś mi w nim się nie podoba. Byłabym wdzięczna, gdyby ktoś z Was mnie oświecił w tym temacie.
Enjoy!
WWWZmienił się. Nawet bardzo. Nie chodzi tylko o jego wygląd, ale też zachowanie. Tylko jaki jest tego powód?
WWWPatrzyłam na jego usta, wykrzywione sztucznym uśmiechem. Słuchałam standartowych odpowiedzi, jakie mi serwował. Czułam jego nic nieznaczący dotyk.
- Coś się stało? - spytałam w końcu.
- Co?
- Nie jesteś taki sam jak wcześniej.
- Czyli jaki?
- Normalny.
WWWPatrzył na mnie, choć tak naprawdę mnie nie widział. Na jego dotychczas niewzruszonej twarzy pojawiło się kilka zmarszczek - myślał nad czymś intensywnie. Po chwili otworzył usta, aby coś powiedzieć, lecz w ostatniej chwili się powstrzymał. Zacisnął pięść i opuścił głowę. Kasztanowe włosy całkiem przysłoniły jego błękitne oczy. Zaczął szybciej oddychać. Trochę mnie to przerażało.
- Dominik… powiedz coś… - powiedziałam przyciszonym głosem.
WWWWstał gwałtownie. Krzesełko prawie spadło na podłogę. Niektórzy ludzie odwrócili się w naszą stronę, aby zobaczyć, co się dzieje.
- Przejdźmy się. W tak ładną pogodę aż szkoda siedzieć w zapełnionej ludźmi kawiarni.
WWWPatrzyłam na niego oszołomiona. Oszołomiona nagłą zmianą tematu, a także słowami, które wypowiedział - tak mówili tylko w tanich romansach.
WWWWstałam powoli. Nikt już nie zwracał na nas uwagi. Wychodząc na zewnątrz poczułam silne uderzenie wiatru w twarz. Zeszłam ostrożnie po zasypanych piaskiem schodkach. Brzegiem plaży spacerowało kilka osób. Spojrzałam na zasnute chmurami niebo, niespokojne morze, lekko wilgotny piasek pod moimi stopami. Było trochę zimno, ale nie przeszkadzało mi to za bardzo.
WWWPoczułam jak pewnie chwyta moją dłoń. Spojrzałam na niego- znów miał niewzruszony wyraz twarzy. Co się z nim stało?
- Chodźmy. - Ruszył pewnym krokiem w stronę bijących o brzeg fal.
- Nie rozumiem co się dzieje - powiedziałam po przejściu około piętnastu kroków.
- Wiem. Za chwilę ci wytłumaczę.
WWWZatrzymaliśmy się zdecydowanie za blisko morza- woda wlewała nam się do butów. Dominik nie patrzył na wodę, lecz gdzieś dalej. Nie miałam pojęcia gdzie, ale bałam się o to spytać. Nie chciałam znowu poczuć przeszywającego spojrzenia jego zimnych, błękitnych oczu. Nie wiedziałam, po co się ze mną spotkał, skoro widzieliśmy się zaledwie wczoraj wieczorem. Nie rozumiałam, dlaczego zachowuje się kompletnie inaczej.
- Dominik, wytłumacz mi co się dzieje…
WWWWiedziałam, że na mnie spojrzał, jednak opuściłam głowę, aby tego nie widzieć. Za bardzo bałam się jego pustego wzroku.
- Jesteś gotowa usłyszeć prawdę?
WWWNie mogłam odpowiedzieć.
- Spójrz na mnie i powiedz, że to zniesiesz.
- Za bardzo się zmieniłeś, abym mogła na ciebie spojrzeć bez strachu.
WWWKolejna fala odbiła się o brzeg. Gdzieś w oddali zaskrzeczały mewy.
- Wiem. - Westchnął głęboko. - To dlatego, że odebrali mi wolną wolę.
WWWMoja dłoń powoli wysunęła się z jego. Stałam oniemiała. Po dłużej chwili podniosłam na niego wzrok. Teraz, o dziwo, patrzył na mnie inaczej – jego oczy nie były już puste.
WWWBardzo dobrze rozumiałam, o czym mi powiedział. Widziałam wcześniej, że ludzie dookoła się zmienili. Nie byli tacy jak dawniej. Zachowywali się jak roboty, które mają codziennie nową listę zadań do wykonania. I skrupulatnie je wypełniali.
- Jak ci się udało wrócić? - spytałam. - Widzę, że nie jesteś teraz pod ich kontrolą.
- To dzięki tobie. I uczuciu, które nas łączy. Ono… Ty… - zaczął się zastanawiać, co powiedzieć dalej.
WWWNie musiał kończyć.
- Dominik, rozumiem - przerwałam mu. Spojrzał na mnie czule i lekko uśmiechnął. - Tylko co teraz? Wszyscy dookoła są przez nich sterowani. - Zapanowała chwila ciszy. - A jak każde z nas wróci do domu? Znowu stracisz własną wolę?
- Nie mam pojęcia, co się ze mną stanie, ale zapewne będzie tak, jak powiedziałaś. - Złapał moją rękę i pocałował ją. - Powinniśmy przejść się po plaży, bo możemy wzbudzać podejrzenia tamtych ludzi.
WWWZaczęliśmy iść. Fale nadal sięgały moich butów. Po przejściu kilkunastu metrów odwróciłam się w stronę kawiarni – kilka osób stało przy wejściu i obserwowało nas.
- Nie bój się - powiedział w tym momencie Dominik - i nie daj po sobie poznać, że nie jesteś jeszcze jedną z nich… Powinienem raczej powiedzieć: nas.
- Dominik, nie możesz tak mówić! Przecież nie jesteś teraz jednym z nich!
WWWZaśmiał się pod nosem.
- Teraz nie, ale jak wrócę do domu to zapewne będę. - Mocniej ścisnął moją dłoń. - Nie martw się o mnie, ważne jest to, abyś ty pozostała sobą. Nie wyróżniaj się z tłumu. Jak dotąd świetnie ci to wychodziło.
- A co dalej? Przecież nie mogę się ukrywać w nieskończoność.
WWWZbliżała się do nas inna para nastolatków. Przytuliłam się do Dominika, aby nie odbiegać od schematu zakochanej pary spacerującej po plaży. Gdy się mijaliśmy zauważyłam, że ta para bardzo dokładnie mi się przygląda.
WWWGdy znaleźliśmy się w takiej odległości, by nikt inny nas nie usłyszał, oderwałam się od ramienia Dominika i spojrzałam na niego przepraszająco.
- Myślisz, że zauważyli? - zapytałam.
- Mam nadzieję, że nie. Ale nie możesz być taka zdekoncentrowana następnym razem.
- Wiem o tym - odpowiedziałam z pokorą.
WWWSkręciliśmy na południe. Oddalaliśmy się powoli od morza, zmierzając w kierunku miasteczka.
WWWZdobyłam się w końcu na odwagę i zadałam pytanie, które kołatało się z tyłu mojej głowy.
- Kiedy ci to zrobili?
- Gdy wracałem od ciebie do domu - odpowiedział po dłuższej chwili. - Mówiłem ci zresztą, że muszę kupić po drodze zeszyt.
- Pamiętam. Czyli w sklepie?
- Tak. Gdy sprzedawczyni wydała mi resztę podziękowałem jej i uśmiechnąłem się. Nie minęło nawet pięć sekund, a już się zjawili.
WWWWeszliśmy na chodnik. Docierały do nas dźwięki przejeżdżających samochodów i muzyka z pobliskiego klubu.
- Banalna sytuacja - stwierdziłam.
cdn.?
