Bar Porn Grotesque (groteska/I)

1
WWW Bar Porn Grotesque to było coś w sam raz dla mnie, dlatego pozwoliłem mu się uwieść. Początkowo brylowałem w towarzystwie ludzi z półświatka, pośród groteski, do której większość ludzi nie odważyłoby się przyznać. Byłem jednym z tych brudnych, równo pokurwionych wariatów.
WWW W barze spotykaliśmy się co wieczór, wliczając w to święta i dni wolne od pracy; niezależnie jednak od sytuacji, zbieraliśmy się pod nim punktualnie o godzinie dziewiętnastej. Wejścia do baru pilnował Pies na Suki. Proszę, wyobraźcie sobie podobnego do charta, jasnobrązowego kundla, który samym już wzrokiem potrafił podszczypywać panienki, tym zaś nie były obce jego zaloty, więc z reguły starały się je tolerować. Jedynie Chandra odpowiadała mu pięścią (Chandra była kotką). Z Chandrą dogadywało się niewielu.
WWW Ale przecież wszystko, co dobre, prędko się kończy. Tak też było i tym razem.

WWW Przed dziewiętnastą przedzwoniłem po mojego kumpla (i zarazem kuzyna, łączyły nas więc więzy krwi). Obiecałem, że wprowadzę go w środowisko. Zareagował entuzjastycznie. Tak, to coś dla mnie, mówił.
WWW Od baru dzielił nas pobliski park, bardzo zresztą ciemny i samotny. Pokonywał się go w ciągu kwadransa, chyba że spadł śnieg, wtedy przedarcie się przez zaspy zabierało kolejny kwadrans.
WWW Park chronił za to przed śnieżycą. I przed towarzystwem z Porn Grotesque.

C.D.N.
Ostatnio zmieniony pt 24 lut 2012, 13:58 przez gabim, łącznie zmieniany 3 razy.

3
Tekst jest interesujący. Chyba już trzeci raz go przeglądam i nie mogę się zdecydować, jak go interpretować co jest frustrujące. :) Jedyną rzeczą która mi się nie podobała było użycie
gabim pisze:równo pokurwionych wariatów.
Cały tekst brzmi dla mnie w pewien przyjemny sposób jak angielscy gentlemani a to jedno zdanie psuje mi efekt.
proszę o więcej bo moja niepewność mnie zje :)
Pozdrawiam.

4
W barze spotykaliśmy się co wieczór, wliczając w to święta i dni wolne od pracy; niezależnie jednak od sytuacji, zbieraliśmy się pod nim punktualnie o godzinie dziewiętnastej.
Spotykali się więc pod barem, czy w barze?
...więc z reguły starały się je tolerować.
Ignorować raczej...
Ale przecież wszystko,(BEZ PRZECINKA) co dobre, prędko się kończy.
Pokonywał się go w ciągu kwadransa
Pokonywało.
Park chronił (*)za to przed śnieżycą. I przed towarzystwem z Porn Grotesque.
A tego nie łapię. Jak park może chronić przed śnieżycą? To nie parasol. W jaki sposób chroni przed ludźmi z Porn Grotesque?
(*) A przed czym nie chronił? W zdaniach powyżej nic nie ma na ten temat.
(Chandra była kotką).
(i zarazem kuzyna, łączyły nas więc więzy krwi).
Spokojnie można usunąć nawiasy.

Zbyt skrótowo: opis baru w jednym zdaniu. Drugie zdanie: bar mu się spodobał. Kropka. Trzecie: ma tam przyjaciół. I tyle. Sygnalizujesz coś, ale nie rozwijasz dalej. Szkoda. Szybko się czyta, ale równie szybko zapomina, bo opowiadanie nie ma głębi. Pojawiają się jakieś postacie i równie szybko znikają. W czwartym zdaniu wyskakują jacyś my. Kto to? Skąd się wzięli? Kim jest Chandra?

Sprawnie piszesz, ale bardzo ogólnikowo. Podobało mi się średnio.

5
gabim pisze:Początkowo brylowałem w towarzystwie ludzi z półświatka, pośród groteski, do której większość ludzi nie odważyłoby się przyznać.
Powtórzenia.
gabim pisze: Proszę, wyobraźcie sobie podobnego do charta, jasnobrązowego kundla, który samym już wzrokiem potrafił podszczypywać panienki, tym zaś nie były obce jego zaloty, więc z reguły starały się je tolerować.
Jakoś bym to rozdzieliła na dwa zdania.
gabim pisze:(i zarazem kuzyna, łączyły nas więc więzy krwi)
Nie bardzo rozumiem, po co tutaj to dopowiedzenie. Rzecz oczywista, a wstawiona w tym miejscu nie dodaje chyba zbyt wiele wartości estetycznej.
gabim pisze:Park chronił za to przed śnieżycą. I przed towarzystwem z Porn Grotesque.
Tutaj zarzuty identyczne jak u Ebru.

Za krótko, żeby coś więcej powiedzieć. Muskasz tylko pewne tematy, prześlizgujesz się po powierzchni, nie pozwalając czytelnikowi na głębsze wejście w świat. Może rozwinięcie coś by dodało? Jak na razie jest zalążek czegoś, co może mieć klimat i może być ciekawe. Tyle.
Język z drobnymi mankamentami, ale sprawny. Nie czytało się źle, ale też zbyt dużego wrażenia nie zrobiło.

Pozdrawiam,
Ada
Powiadają, że taki nie nazwany świat z morzem zamiast nieba nie może istnieć. Jakże się mylą ci, którzy tak gadają. Niechaj tylko wyobrażą sobie nieskończoność, a reszta będzie prosta.
R. Zelazny "Stwory światła i ciemności"


Strona autorska
Powieść "Odejścia"
Powieść "Taniec gór żywych"
ODPOWIEDZ

Wróć do „Opowiadania i fragmenty powieści”