Miłość... obłąkana jest.

1
Codziennie wieczorem, gdy kładę się spać, przychodzi do mnie. Piękna, pachnąca koksem i wanilią. A jej oczy! Błyszczące, mówiące ‘już jestem, kochany’ Znajdziesz w nich górski potok, wolno płynący wśród omszałych głazów. Znajdziesz las, buchający wonną mieszanką świerków i sosen. Znajdziesz wszystko czego zapragniesz. Wszystko co jesteś w stanie sobie wyobrazić. Ach! A jej włosy! Jak obłok! Delikatne, miękkie. Jej kochające podejście, dobroć. Wszystko czego mężczyzna może oczekiwać od kobiety… ona ma. Mówi się, że ideałów nie ma. Są, ja znalazłem.
Ściemnia się, zaraz będzie.
Cicho! Idzie!
- Witaj, kochany. – Podeszła, podpłynęła wręcz. W powietrzu poczułem zapach kokosa i wanilii.
- Jesteś – rzekłem ucieszony i zaskoczony. Choć przychodziła codziennie, to ja, każdego dnia byłem zaskoczony jej przyjściem.
- Zawsze będę.
- Zawszę? – spytałem. – Nie zostawisz mnie nigdy?
- Nigdy.
Zapadło milczenie.
- Długo już jesteś – przerwałem ciszę.
- Długo, za długo.
Czemu za długo, pomyślałem. Jakbym już gdzieś to słyszał.
- Panie Tomku – drzwi pokoju otworzyły się, i zobaczyłem kobietę, szczupłą w białym fartuchu. – Znów przyszła pana dziewczyna? – zapytała, a mnie rozzłościł ton jej głosu. Niby troska, ale taka… drwiąca. Spojrzałem na moja ukochaną. Jej oczy nie przypominały już górskich potoków, ani iglastych borów. Były jakby za szyba, oddalone. Zrobiła smutną minę i… znikła. Nie odchodź, pomyślałem, nie odchodź. Nie wiem co ona mi zrobi, ale wiem, że coś złego. Czuje to… Jakbym już kiedyś to czuł.
- To jak panie Tomku? Gdzie siedzi pana ukochana?
- Gówno cię to obchodzi przeklęta ździro. – Ogarnęła mnie przerażająca wściekłość. Panicznie szukałem czegoś czym mógłbym cisnąć, zdjąłem kapeć i rzuciłem.
- Siostro! Sto miligram perfenazyny. I kaftan, koniecznie kaftan! Pacjent jest niebezpieczny.
Hałas. Widziałem jak do sali wpadają cztery inne osoby. Z jakąś szmatą, owinęli mnie ją. Przycisnęli do łóżka, twarzą do poduszki, nie mogłem oddychać. Poczułem ukłucie. Ukłucie… Jak bym już kiedyś je czuł. Ciemność. Otępienie.
Co… Co się działo? Nie pamiętam, ale jak… jakbym już kiedyś to czuł.
Ostatnio zmieniony śr 18 sty 2012, 18:41 przez Quirinnos, łącznie zmieniany 3 razy.

2
No to zaczynamy.
Quirinnos pisze:Piękna, pachnąca koksem i wanilią.
Koksem? Serio?
Quirinnos pisze:Błyszczące, mówiące ‘już jestem, kochany’ Znajdziesz w nich górski potok
Brak znaków interpunkcyjnych.
Zapis tego monologu też jest nieprawidłowy. Cudzysłów albo kursywa.
Quirinnos pisze:Są, ja znalazłem.
Ja bym tu zrobił dwa oddzielne zdania. Byłoby mocniejsze wyrażenie tego co chce autor powiedzieć.
Quirinnos pisze:Podeszła, podpłynęła wręcz.
A może lepiej po "podeszła" dać wielokropek?
Quirinnos pisze:
Quirinnos pisze:- Zawszę?
to ja, każdego dnia byłem zaskoczony jej przyjściem.
Tu chyba nie powinno być przecinka.
- Zawszę?
Ortografia.
- Długo, za długo.
Tu mi nie pasuje ten zapis. Może lepiej byłoby bez przecinka albo z wielokropkiem?
Quirinnos pisze:Były jakby za szyba
Orto.
Quirinnos pisze:Panicznie szukałem czegoś czym mógłbym cisnąć, zdjąłem kapeć i rzuciłem.
Tutaj lepiej brzmiałoby jako dwa zdania.
Quirinnos pisze:Z jakąś szmatą, owinęli mnie ją.
Poza błędem, kaftan generalnie się zakłada, a nie owija się nim.
Quirinnos pisze: Jak bym już kiedyś je czuł.
Orto.

A teraz tak całościowo. Pomysł dobry, ale końcówka jakby nazbyt oczywista. Spokojnie można skończyć po wejściu lekarki - to byłoby takie mocne zakończenie.
Trochę mi się też dłużył ten tekst (chociaż objętościowo jest mały).
Głowna rada jest taka, że zanim coś wrzucisz to odczekaj jakiś czas od napisania, przeczytaj, popraw... może nawet kilka razy i dopiero wrzucaj.
Dzięki temu można uniknąć błędów związanych z przecinkami, ortografią itp.
Na koniec chcę tylko napisać, że tematyka mi się podoba i chętnie zobaczę w przyszłości jeszcze jakieś Twoje "chore" teksty ;)
I pity the fool who goes out tryin' to take over da world, then runs home cryin' to his momma!
B.A. = Bad Attitude

3
Mnie sie podobało. Tylko ostatni fragment zrobił bym tak:
"Hałas. Ukłucie. Otępienie. Ciemność. Co... Nie pamiętam. Ale jak... jakbym już kiedyś to czuł..."
/i najpierw otępienie, a potem ciemność/

4
Przede wszystkim w tekście panował koszmarny chaos. Sto tysięcy myśli i niewiele spójności. Jak na coś tak krótkiego to niedopuszczalne. Zresztą tak, jak nagromadzenie błędów wynikających w większości z braku autokorekty.
Quirinnos pisze:- Jesteś – rzekłem ucieszony i zaskoczony. Choć przychodziła codziennie, to ja, każdego dnia byłem zaskoczony jej przyjściem.
Koszmarny ten fragment zobacz powtórzenia...

- Jesteś... - Mój głos wyrażał jednocześnie radość i zdziwienie. Choć przychodziła każdego dnia, jej pojawienie się zawsze było dla mnie miłym zaskoczeniem.


zobacz wersje alternatywną.
Quirinnos pisze:W powietrzu poczułem zapach kokosa i wanilii.
Pisałeś już jak pachniała na początku (choć zapach koksu mnie rozbawił), po co to powtarzać? W powietrzu poczułem zapach na który czekałem. choćby coś takiego...

Sam temat oklepany, mało nowatorskie wykonanie, tekst nic nie wnoszący i nie pozost
aje w pamięci. Ot przeczytać i zapomnieć. Masa błędów świadczy o braku szacunku do własnej pracy i czytelnika. Wiem jak trudno jest utrzymać napisany tekst na dysku w dobie Internetu. Zaletą początków tego wieku było to, że w sieci były tylko serwisy przebierające teksty i publikujące najlepsze. Autor musiał bardziej się wysilić. Na WM można wrzucić, a ludzie poprawią...

Zanim następnym razem coś wyślesz - zrób gruntowną korektę, wtedy czytelnik czy oceniający będzie mógł się bardziej skupić na treści, niż na niepotrzebnych błędach.
Dariusz S. Jasiński

5
Poza błędami wytkniętymi powyżej:
Wszystko czego mężczyzna może oczekiwać od kobiety… ona ma
Myślnik w miejsce wielokropka.
Są, ja znalazłem.
Są. Znalazłem.
Podeszła, podpłynęła wręcz
Albo podeszła, albo podpłynęła. Oba naraz psują rytm tekstu.
- Panie Tomku – drzwi pokoju otworzyły się, i zobaczyłem kobietę, szczupłą w białym fartuchu. – Znów przyszła pana dziewczyna?
- Panie Tomku - drzwi pokoju otworzyły się i zobaczyłem szczupłą kobietę w białym fartuchu - znów przyszła pana dziewczyna?
Były jakby za szyba, oddalone.
Oczy a nie dziewczyna?
Jej oczy nie przypominały już górskich potoków, ani iglastych borów.
Może być iglaste drzewo, iglasty las, ale nie bór.

Pomysł nienowy, co rusz pojawia się na forum podobny tekst. Mało przekonuje mnie pielęgniarka: wchodzi do pokoju pacjenta by go rozjuszyć? No i nie wystarczyło wyjść z pokoju? Po co ta akcja z sanitariuszami?

6
Myślę, że wszystkie błędy zostały już tutaj omówione, więc ja się skupię na ogólnym wrażeniu.

Jeśli już piszesz o miłości, to nie rób z tego, jakby to dobrze ująć... Hm... Nie rób z tego czegoś banalnego. Mam takie odczucia, jakbyś pisał to wszystko na szybko. Ja bym w tej pierwszej części pobawił się w trochę ubarwioną prozę, niechby to nawet było jak proza poetycka, ale daj Czytelnikowi odczuć, że to jest coś, czego nie można opisać ot tak, na zaraz. Kiedy czytam o tej Miłości, czuję się, jakbym podróżował czołgiem przez miasto. To wszystko jest takie ciężkostrawne, brak tu subtelności.
Druga część brzmi już lepiej, ponieważ zmienia się sytuacja, ale nie zmienia to faktu, że nie wyczuwam tu zbyt wielu starań. Jeśli się mylę, to masz dość poważny problem. Twoja praca musi być widoczna dla Czytelnika, bo to, że Ty jesteś jej świadomy, to ogranicza Cię do bycia swoim własnym Czytelnikiem. A przecież tego nie chcemy...

Proponuję skupić się na pierwszej części. Popraw ją. Pokaż Czytelnikom emocje, tylko emocje! Stwórz wulkan, który będzie wybuchał za każdym razem, gdy się będzie na niego patrzeć, tj., gdy będziemy czytać Twój tekst.

Jakbyś miał jakieś pytania, pisz śmiało.
Powodzenia!
(...) uciekłem na ulicę, i na deszcz, gdzie mnie nikt nie znał i nie mógł czytać mi w duszy.

C. R. Zafon - Cień wiatru

7
No cóż, w Twojej miniaturze to raczej nie miłość obłąkana jest, lecz sam bohater, o czym dowiadujemy się, kiedy odsłaniasz przed nami, w jakim miejscu przebywa. Sama miłość natomiast wydaje mi się dość letnia. Przychodzi, zamienia z bohaterem parę gładkich zdań, rozwiewa się - brak tu jakiegokolwiek napięcia, które pozwoliłoby uwierzyć w siłę tego uczucia, a już zwłaszcza w miłosne szaleństwo. Bohater wpada we wściekłość po słowach kobiety w białym fartuchu (lekarka? Po co właściwie drażni pacjenta?), lecz jest to reakcja na drwinę. Przesadna może, ale całkowicie zrozumiała, gdy ktoś wyśmiewa się z naszych marzeń. Całe to spotkanie z miłością kojarzy mi się raczej z przedsennymi marzeniami, takim stanem, kiedy wyobrażamy sobie, że jest przy nas ktoś bliski, lecz chwilowo niedostępny. Czasem jest to przyjemne, czasem frustrujące, zależnie od okoliczności, lecz od takiego stanu do obłąkania - daleka droga.
Ja to wszystko biorę z głowy. Czyli z niczego.

8
Trudno się nie zgodzić z poprzednikami, relacja pacjenta z jego urojoną ukochaną nie świadczy dobrze o jego wyobraźni. Myślę, że powinna być nieco bardziej szalona.
Poza tym:
Wszystko czego mężczyzna może oczekiwać od kobiety… ona ma. Mówi się, że ideałów nie ma.
Tu również jest powtórzenie, które mnie razi.

Najbardziej podoba mi się ten fragment:
Ściemnia się, zaraz będzie.
Cicho! Idzie!
- Witaj, kochany.
Widać w nim wyczekiwanie i napięcie, którego brakuje reszcie tekstu. Bardzo przypomina mi to, choć nie wydaje mi się, żebyś to zamierzał, Pieśni nad Pieśniami, co jest sporym komplementem.
ODPOWIEDZ

Wróć do „Opowiadania i fragmenty powieści”