Nauczę Was Człowieka – rozmowa z Kotem z Cheshire.
wwwMój pokój jest zamknięty.Nie mają do niego wstępu ludzie z zewnątrz.
wwwCo to jest zewnątrz?
Zewnątrz to każdy spoza pokoju. Obcy, znajomi, koledzy, najbliżsi przyjaciele, rodzina. Tylko ja mogę tu przebywać, inni nie są mile widziani. Gdy wchodzą, obrzucam ich niechętnym spojrzeniem. Ale uczę się, uczę się człowieka. Toleruję intruzów nawet wtedy, gdy niosą ze sobą nieprzyjemny swąd stagnacji społecznej. Nie tracę czujności. Moje oczy są bystre, dużo bystrzejsze od ich oczu. Widzą więcej. Widzą postęp cywilizacyjny i okowy, które go powstrzymują. Boleję nad tym, że obcy nie potrafią tego zrozumieć, że dojrzenie tej jakże prostej drogi do poznania prawdy leży poza ich możliwościami. Ale rozumiem ich i cierpliwie nauczam.
wwwNie jestem prorokiem Zaratustrą.
Moją misją nie jest nauczanie ludzi nadczłowieka. Aby stać się istotą ponadludzką, trzeba wpierw stać się istotą ludzką. Tymczasem spójrzcie na siebie i powiedzcie mi kogo widzicie.
„Widzę człowieka” powiecie, tymczasem ja wam powiem „Nie, ty widzisz osobę humanoidalną, zaledwie cień prawdziwego człowieka”. Obruszycie się na te słowa i powiecie „Ale jak to, w takim razie kim jest człowiek?”
wwwOto co wam powiem:
wwwMój pokój jest zamknięty, mój pokój jest mały.
W kącie stoi niewielkie łóżko, ale tylko takie się tutaj zmieściło. I tak zajmuje zbyt wiele miejsca – ledwie udało mi się jeszcze wstawić szafę oraz półkę na książki. Podłogę kryje puchaty dywan na którym zazwyczaj zasiada mój rozmówca, chwilowo nieobecny.
wwwSpoglądam przez okno. Jest już późne popołudnie, w miarę jak kończy się dzień, chmury stają się coraz ciemniejsze. Jednocześnie jednak zachowują swoją szarość, jakże typową dla listopadowego nieba. Liście padają z drzew, usypują u ich podnóży rdzawo-żółty dywan. Chmara czarnego ptactwa krąży nad sąsiednimi domami, zataczają nad nimi kręgi. Rozpraszają się, to znowu łączą w grupę. I szukają, szukają czegoś, chociaż same jeszcze nie wiedzą czego. Ja widzę i wiem, że tak naprawdę organizują się, zbierają przed wyruszeniem w daleką drogę. Droga ta będzie długa i ciężka, szaleństwem byłoby ruszyć w nią w pojedynkę. Czymże jest bowiem jednostka wobec majestatu rzeczywistości? Ale rzeczywistość ta jeszcze się nie uformowała, jej forma ciągle pozostaje płynna. Pojedyncze osobniki nie mają szans, ale stado? Grupa ma większe szanse na zmianę sytuacji. Tak jest u zwierząt, tak jest u ludzi.
Rozmowa I
wwwMój pokój jest zamknięty, a ja siedzę na dywanie. Jest ciemno, nikt z zewnątrz już tu nie wejdzie. Obcy śpią. Pogrążają się w sennych marzeniach. Ja ze swoich marzeń uczyniłem cel i dążę do niego. Co noc rozmawiam z Kotem z Cheshire o celach. Dyskutuję. Rozważam. Poddaję pod wątpliwość. Ale działam.
wwwOto jest. Na początku w ciemnościach pojawia się uśmiech, potem oczy. Oczy są przenikliwie zielone, spoczywa w nich mądrość wieków. Potem wąsy, czujące każdy punkt teraźniejszości. W końcu tułów, serce człowieka przez tysiąclecia. Mój pokój jest zamknięty, a ja siedzę na dywanie. Jest ciemno, nikt z zewnątrz już tu nie wejdzie. Obcy śpią. Pogrążają się w sennych marzeniach. Ja ze swoich marzeń uczyniłem cel i dążę do niego. Co noc rozmawiam z Kotem z Cheshire o celach. Dyskutuję. Rozważam. Poddaję pod wątpliwość. Ale działam.
- Witam cię – powiada kot. I ja się z nim witam.
- A więc o co chcesz się dzisiaj zapytać? – pyta po wymianie uprzejmości.
Pracowałem cały dzień na budowie – powiedziałem. – Pracowałem jak każdy inny człowiek na rzecz lepszej przyszłości, a w pracy traktowano mnie jak równego. Dzień mijał i stawaliśmy się coraz bardziej zmęczeni. Robiliśmy coraz dłuższe przerwy, w czasie których podawano nam wodę. I kończyła się równość; do mej wody pluto, a butelkę podawano mi z wyraźną odrazą. Patrzyli na mnie i mówili „On jest inny niż wszyscy. Czemu traktuje się go jak równego nam?” Ja im odpowiadałem „Czymże się różnię od was?”. Wtedy śmiali się ze mnie i ubliżali mi. „Jesteś inny. Nie zbliżaj się, bo będziesz chciał nam narzucić swoją inność”. Gdy zaś nadchodził czas pracy, znów równali mnie ze sobą. Na koniec dnia przyszedł do nas pracodawca i zaczął wypłacać należność. Gdy stałem w kolejce, szturchano mnie, wypychano na koniec. Ale kiedy wreszcie udało mi się zbliżyć do pracodawcy, ten spojrzał na mnie zdumiony. „Czego tu szukasz?” spytał. „Pracowałem cały dzień na budowie. Teraz zaś chcę odebrać należność”. Wyśmiano mnie i odszedłem z niczym, a powodem mego nieszczęścia była moja inność. Powiedz mi tedy, Kocie, gdzie tu jest sprawiedliwość?
- Wszystko jest względne i niestałe – rzekł kot. – To co dzisiaj inne, jutro staje się powszechnym. Ludzie się zmieniają, ale boją się tych zmian. Lękają się nieznanego nawet wtedy, gdy może to być zmiana na lepsza. Powiesz mi: Jestem odmiennej orientacji, ja ci powiem, żeś jest człowiekiem. Powiesz mi: Jestem kolorowy, ja ci powiem, żeś człowiekiem. Powiesz mi: Jestem inny, ja ci powiem, żeś człowiekiem jak każdy. Nie różni cię bowiem od pozostałych ludzi kolor skóry, orientacja czy przekonania. Różni cię lęk obcych przed nieznanym. Jesteś ich strachem, ale także i marzeniem. Jesteś sprzecznością, która musi zostać rozstrzygnięta.
- Czy w takim razie muszę zostać usunięty? – zapytałem strwożony. – Czy stanowię zagrożenie? Czy zakłócam ład?
wwwKot tylko pokręcił łbem.
- Nie musisz zostać usunięty, lecz przygarnięty, nie jesteś zagrożeniem, jeśli się ciebie zaakceptuje, nie zakłócasz ładu, ty go formujesz. Czymże się różnisz od innego człowieka? Czymże się takim różnisz, że daje mu ta różnica prawo do sądzenia i oceniania? Otóż niczym takim. Pracowałeś na budowie jak wszyscy. Wzgardzali tobą, ale ty nie okazałeś im wzgardy. Nie narzucałeś im swojej inności, pomimo że oni narzucali tobie swoją. Patrzyli się na ciebie i bali, że mogą się zarazić. Tymczasem ty zachowałeś neutralność. Powiedziałeś „Nie zgadzam się z wami, ale szanuję was”. To jest tolerancja. Jej brak toczy społeczeństwo niczym rak. Płoną cienie istot żywych. Ale my trwamy, jesteśmy częścią rzeczywistości i jest nas wielu.
- Mów więc, co zrobić? – kolejne pytania tłukły się po mej głowie. Rozmowa trwała, a zegar tykał. Nigdy nie miałem wystarczająco czasu, żeby przejść przez wszystkie bramy. Za każdą z nich znajdowało się kilka innych, a każda prowadziła gdzie indziej.
Uczynić nienormalne normalnym. Pogrążone w stagnacji społeczeństwo popchnąć do przodu, nauczyć je inności, a wtedy inność stanie się normalnością. Wtedy wyjawi się inna inność, ale będzie to już inność stara i znana, a wtedy przepadnie ona bezpowrotnie. Nauczaj ludzi bycia ludźmi. O człowieku sądzą czyny, nie przekonania, nie orientacja, nie kolor skóry.
- Ale jak? – tym razem uśmiechnąłem się z goryczą. – Przecież gdyby to było możliwe, to bym to zrobił dawno temu...
wwwKot przewrócił się leniwie na plecy, jednak nie spuszczał ze mnie swoich oczu. Jego uśmiech stał się jakby szerszy.
Nie jesteś sam. Jesteś Wiele. Po prostu walcz, a w czasie tej walki znajduj innych, a podobnych tobie. Minie wiele czasu, nim nauczycie społeczeństwo człowieka.
Kot podniósł się, skłonił mi się i znikł.
wwwNoc skończyła się.
Koniec rozmowy I
wwwSiwa mgła rozlała się po ulicach mojej rodzinnej miejscowości. Przykryła wiele rzeczy, leczy te najważniejsze wciąż pozostawały widoczne, a dzięki temu stały się jeszcze bardziej wyraźne. Wiedziałem, że mam cel i muszę go zrealizować. Musiałem tylko otworzyć pokój i wyjść do obcych. Bo tam, na zewnątrz, znajdę innych spośród obcych i razem staniemy się tacy sami.
wwwwwwwwwI wreszcie przyjdzie taki dzień, że nauczę was człowieka.
[ Dodano: Sob 19 Lis, 2011 ]
Niech mnie ktoś przeczyta, nooo ;p Bo inaczej to będzie trzecie opowiadanie pod rząd, które zostanie bez oceny ;p