16

Latest post of the previous page:

Tekst mi się podoba, bo jest komiczny i to w taki sposób, z jakim się chyba jeszcze nie spotkałam. Strasznie mnie śmieszą usilne starania autora, żeby z czytelnika zrobić debila. Chociażby ten antykwariat. Raczej każdy ogarnięty człowiek wie, co to, a jak nie, to sobie sprawdzi. Może po prostu dawaj linki do wikipedii? xD

Chociaż... Chyba z dwojga złego lepiej tak, niż używać mnóstwa z dupy wziętych naukowych określeń, jakichś cytatów tajemnych i odwołań do, sam czort wie, czego. Wtedy takiemu zwykłemu zjadaczowi chleba i kartofli jest (jak bodajże Kres powiedział) smutno i ryjowato. A przynajmniej Twoje opowiadanie podnosi nieco morale, bo można sobie powiedzieć "Ha! Myślisz, że nie wiem, co to antykwariat? A ja wiem!".

Spodobało mi się porównanie faceta do gołębia, takie w sumie trafne i proste. Działa na wyobraźnię. Nie wiem jedynie, po kiego fungusa była ta wstawka z królikami i zającami. Nie, to nie to samo. Może autor miał na myśli, że po pijaku podobnie się zachowują. W takim razie gratuluję niecodziennej wiedzy :D

Na mój gust ciutkę za dużo tego Marka. Marek to, marek tamto, nie można powiedzieć "mężczyzna", albo "antykwariusz"?

Na temat realiów się z oczywistych powodów nie wypowiem.

Powodzenia w dalszym pisaniu =D
Jak chce się przyglądać pięknu
Jak chce się oglądać w dzień
Czasami trzeba pokonać sporo lęków
Czasami dostać w łeb
I to jest okej, chociaż czasem to trudne
To nas uczy pokory
Wszystko czasami i dla mnie jest szarobure
Trzeba chcieć ujrzeć kolory

Zeus - "Świt"

http://freakyberry.blogspot.com/

17
jan.jan pisze:Oblodzonym chodnikiem ostrożnie szedł średniego wieku mężczyzna.
Raczej: mężczyzna w średnim wieku/ Powszechnie stosowany jest idiom średniego wzrostu i lepiej nie kombinować z ich mieszaniem.
jan.jan pisze:wcisnął głowę między ramiona.
Raczej: w ramiona.
jan.jan pisze:Metalowe oprawki okularów powoli wżynały mu się w czerwony nos.
... wrzynały. I dlaczego: powoli? Tu pasowałoby: coraz bardziej.
jan.jan pisze:Był co prawda dość mocno skacowany, ale w jego krwi nie krążyła już ani krztyna alkoholu. Dziś o poranku zapewne jeszcze krążyła, ale pobudka, jaką zafundowała mu żona skutecznie go otrzeźwiła i zostawiła fantastyczny ból głowy.
Daruj sobie to podkreślone. Co do skuteczności pobudki zafundowanej przez żonę - nie wątpię, że zadziałała, ale ból głowy, to chyba jednak dość typowy objaw kaca i bez małżeńskiej awantury stan delikwenta byłby podobny.
jan.jan pisze: klął sensownie, bo wszystkie wyżej wymienione elementy zebrały się na kupę aby utrudnić mu życie
Na kupę (na stertę, na stos) można coś rzucać. Jeśli się zebrały, to raczej w kupę albo do kupy.
jan.jan pisze:I tak, 2 dni później,
Dwa dni później.
jan.jan pisze: jest już dzień pracujący
Dzień pracujący to jak herbatka tańcująca. Jeśli nie pasuje Ci dzień roboczy jako nazbyt urzędowy, to napisz, że biedak skojarzył, że trzeba iść do pracy.
jan.jan pisze:z tej tamtej imprezy
Z tej czy tamtej imprezy.
jan.jan pisze: pokonał przestrzeń dzielącą go między wejściem a ladą,
Podkreślone - do wyrzucenia.
jan.jan pisze: Dzień dobry Obywatelu!
jan.jan pisze: A idź Pan do diabła!
Zlituj się... To oni mówią do siebie używając wielkich liter? Czy to w ramach kolejnej dawki humoru, serwowanego czytelnikowi?

Wracając do spraw ważniejszych: Romek Pawlak ma rację, że u Ciebie fabuła jest pretekstowa. Dodam jeszcze, że akcja kuleje, na poziomie najprostszej wiarygodności: wszedł do antykwariatu kolega zwany Małpą. Cinkciarz. Z torbą do ukrycia. Za nim weszli dwaj milicjanci, ewidentnie facetem zainteresowani, bo nie raz im podpadł. I co? Nie podeszli do niego? Tak sobie pogadywali z antykwariuszem, że nie zauważyli, że Małpa wychodzi? Przecież był tam jedynym klientem. Nie dostrzegli, że nie ma już torby, z którą wszedł?
Ja pamiętam serię kawałów o milicjantach i wiem, dlaczego milicjant zawsze chodził z psem, ale tu byli jednak we dwóch, więc przynajmniej jedna głowa powinna była zadziałać.

To jest pierwsza sytuacja, w której rzeczywiście coś się dzieje, a Ty ją rozłożyłeś pod względem dramaturgii.

I jeszcze sprawa narracji: taki bardzo wyraźnie wyeksponowany narrator, zwracający się wprost do czytelnika, prowadzący z nim jakąś grę, zapowiadający, że coś się zdarzy, chociaż nieprędko - cóż, rzecz gustu. Mi się to akurat kojarzy ze Świerszczem za kominem Dickensa i innym powieściami z głębin XIX wieku, co samo w sobie nie jest skojarzeniem złym, ale też specjalnego entuzjazmu we mnie nie budzi. Ale: prowadzenie takiej narracji nie unieważnia cech gatunku. Jeśli powieść przygodowa, to szybkie tempo i zaskakujące zwroty akcji, jeśli romans - to kłębiące się namiętności, jeśli powieść historyczna - to zachowane realia epoki. Zabawy narratora z czytelnikiem nie zastąpią ani dobrze skonstruowanej fabuły, ani wiarygodnych bohaterów.
To tak na przyszłość - na wszelki wypadek.
Ja to wszystko biorę z głowy. Czyli z niczego.

18
Rezczywiście trzeba mieć mocne nerwy wrzucając tutaj swój tekst!
Po przeczytaniu większości komentarzy doszedłem do wniosku, że sprawdziła się moja największa obawa: pomysł na książkę jest dobry, ale brakuje mi talentu pisarskiego.
A jak się latami pisze przeróżne opowiadania itd. i marzy się o "byciu pisarzem" - to taki kubeł zimnej wody uwierzcie mi nie jest przyjemny.
Oczywiście komentarz FreakyBerry ucieszył mnie niezmiernie. Moje poczucie humoru do kogoś trafiło! @FreakyBerry: moim największym pisarskim sukcesem jest, że cię rozśmieszyłem!

Ale pozostaje pytanie: czy moje marzenia i ambicje nie są po prostu mrzonką beztalencia, które umie lać wodę i z tego powodu wywnioskował, że może pisać?

Jeszcze raz dziękuję wszystkim za szczere opinie, i tak jakby "do widzenia" bo raczej nie będę się już na tym forum udzielał
(nie zrozumcie mnie źle, nie obrażam się za waszą szczerość! tylko raczej odbieram ją jako radę życiową aby dostosować marzenia do rzeczywistości)
pozdrawiam i powodzenia wszystkim!

19
Ale zobacz ile osób przeczytało i się wypowiedziało! Są tu teksty wiszące tygodniami bez odpowiedzi! Nie żegnaj się, tylko weź wszystkie rady do serca i pisz. Ćwicz. Szlifuj.
Marzenia trzeba spełniać. Po to są.
Nie poddawaj się.
gosia

„Szczęście nie polega na tym, że możesz robić, co chcesz, ale na tym, że chcesz tego, co robisz.” (Lew Tołstoj).

Obrazek

21
No prosze Cię. Wszystkie komentarze ociekały wręcz życzliwością i takimż zainteresowaniem.

Pisarz Cię zrecenzował, chłopie, PISARZ! Debiutanta! Pierwszy tekst!
Masz pojęcie, jaki to zaszczyt?

Ty tu nie histeryzuj, tylko siadaj i do roboty się bierz.
Się znalazła mimoza :-)

22
Jeżeli podłamałeś się po moim komentarzu, to mogę tylko powiedzieć: pisz dalej.
Chyba nie zagłębiałeś się w dział Zweryfikowanych i nie trafiłeś na teksty rozszarpywane na strzępy... Wyczułbyś różnicę ;)
Ja to wszystko biorę z głowy. Czyli z niczego.

23
Człowieku moje pierwsze opowiadanie to była masakra, rzeźnia, katastrofa, Czarnobyl 2, teraz już odrobinę lepiej. Wpadam tylko na szafot ;-) Na początku zawsze tak jest. To jak z prowadzeniem samochodu, wsiadasz rozwalasz pachołki, ganiasz ludzi po chodniku, bo ulicę nagle gdzieś wcięło.
Ćwiczysz, a do tego jest to miejsce i już wiesz do czego są hamulce, o i światła są. Pisz, masz wyobraźnie, a to znaczy że warto, jeśli oczywiście chcesz.
Nieposłuszeństwo jest podstawą wolności, posłuszni muszą być niewolnicy.
Nam patriotom szabla i być może mogiła. Wam niewolnicy kajdany i zasłużone knuty.

24
Wow, dzięki za taki odzew! Potraficie przypiec do bólu ale i podnieść na duchu ;)
Siadam więc do ponownego przeczytania wszystkich komentarzy i do poprawiania tekstu!
dziękuję!
ODPOWIEDZ

Wróć do „Opowiadania i fragmenty powieści”