„Zamek” (2. Wtorek rano, Klaudia) + Przygoda

1
Ciekawie ta zbroja wygląda. Niby staroświecka, z XVI wieku. Ale jakby… Nowa? W sensie, niedawno używana.
Niby zrozumiałe. Zabytek, to zabytek. Muszą przecież odświeżać jakoś te eksponaty. Trudno, żeby wszystko spowiły kilkusetletnie pajęczyny.
Ale mimo to… Klaudia spojrzała na podobną zbroję stojącą po drugiej stronie korytarza… Coś tu jest dziwne. Ta druga zbroja jakby bardziej zakurzona. Dłużej nieużywana. Niedotykana.
Dlaczego ta jedna zbroja się tak wyróżnia na tle całego korytarza i wszystkich zabytków wystawionych dookoła? Różnica jest subtelna, ale mimo to jakoś rzucająca się w oczy.
W sumie nieważne. Dziwne, ale nieważne. Wycieczka już zdążyła się zbytnio oddalić. Zniknęła już z oczu. Trzeba się dołączyć do reszty, nazbyt łatwo się zgubić w labiryncie korytarzy.
Klaudia energicznie ruszyła tam, gdzie ostatni raz widziała swych towarzyszy.
Dziura pod nogami‽
Klaudia poczuła, że spada. Spojrzała pod siebie. Tafla wody była dość daleko, jakieś dwadzieścia metrów, ale coraz bliżej. Była chwila na przygotowanie się, ale tylko chwila. Dziewczyna wzięła głęboki wdech i zatrzymała powietrze.
Bogu chwała, dno było dość głęboko pod poziomem wody. Dzięki temu Klaudia nie połamała sobie nóg ani nie rozgniotła się w marmoladę. Pozostało więc tylko wypłynąć na powierzchnię.
Spojrzała w górę. Wyglądało na to, że była uwięziona. Nie zdoła się wspiąć dwudziestu metrów po gładkiej ścianie! Czy ma tutaj czekać w tej studni, aż umrze z wychłodzenia‽ Strach przygniótł serce.
Zaczęła gwałtownie obracać głową. Jednak nie, nie była uwięziona. Dostrzegła otwór w ścianie, jakieś pół metra nad poziomem wody. Na szczęście. Tam wespnie się bez problemu.
Już na kamiennej posadzce, ociekając wodą, zaczęła się zastanawiać, co właściwie się stało. Wyglądało na to, że w korytarzu, po którym szła, była zapadnia. Jakby celowo zastawiona pułapka, ale kto zastawiałby pułapki na wycieczkę zwiedzającą stary zamek przerobiony na skansen‽ A nawet, jeśli starodawni budowniczowie twierdzy celowo pokryli ją pułapkami, to przecież obsługa skansenu powinna była wszystkie takie cuda wykryć i zabezpieczyć przed wpuszczeniem gości!
Klaudia spojrzała w górę. Pod zapadnią rozciągał się kwadratowy szyb, którym spadła. Teraz najprawdopodobniej znajdowała się już pod ziemią, więc być może była to studnia. Bez problemu dostrzegła w czystej wodzie kamienne dno. Nie wyglądało zachęcająco: nie widać, by pod wodą studnia była połączona z jakimiś kanałami, przez które można by przepłynąć i się stąd wydostać.
Na szczęście istniał korytarz przecinający studnię nad poziomem wody, ten, w którym Klaudia właśnie stała. Za sobą widziała tylko zardzewiałą metalową kratę, ale po drugiej stronie szybu korytarz ciągnął się dalej. Można było przeskoczyć otwór i się tam dostać.
…Dlaczego nie krzyknęła‽
W tej chwili Klaudia zaczęła przeklinać w myśli własne cechy charakteru, z których do niedawna była tak dumna. Brak odruchowej reakcji na niebezpieczeństwo. Miała to od maleńkości, jeszcze pamiętała, jak lekarze nad nią w dzieciństwie dziwowali z tego powodu. Dotąd uważała to za zaletę: nie drzeć się odruchowo, nie zaciskać oczu, nie tracić zimnej krwi wydawało jej się być unikalną dla niej siłą, niedostępną większości innych. Zresztą, czy właśnie nie uratowało jej to życia? Zdołała szybko oszacować sytuację i się dostosować.
Ale gdyby odruchowo krzyknęła, jak inni, to może ktoś by ją usłyszał.
Teraz pewnie już jest za późno, ale spróbować nie zaszkodzi.
— Ratunku‼
Nic. Tylko echo, dość niesympatycznie brzmiące w obecnych okolicznościach.
— Pomocy‼
Dalej nic. Ech, chyba nikt jej stąd nie wyciągnie… A przynajmniej nie prędko.
W tym momencie Klaudia przebytą jeszcze tego ranka dyskusję z kierownikiem wycieczki. Chociaż w zasadzie dużo bardziej przypominało to monolog kierownika, niż dyskusję. Klaudia musi brać ze sobą telefon komórkowy, to wymóg bezpieczeństwa. Jeśli się zgubi lub ulegnie wypadkowi, to jedyny sposób na wezwanie pomocy. Są w samym środku rezerwatu, daleko od cywilizacji. Nic kierownika nie interesuje, że ludzie dawniej obywali się bez komórek, ani Klaudii poglądy na temat współczesnego uzależnienia od technologii. Co z tego, że podała w końcu swój numer telefonu, kiedy potem tego telefonu nie zabiera z pensjonatu.
Ale Klaudia była nieugięta. Nie zamierzała odejść od swoich zasad i postawionego przed sobą wyzwania: używać technologii tylko do tego, do czego technologia jest bezpośrednio niezbędna, i żyć tak wbrew światu próbującego tę technologię w nią wmusić. Skoro Christopher Nolan i Jarosław Kaczyński mogą się obejść bez technologii, to ona też powinna móc, chociażby w nieco mniejszym zakresie. Ponieważ telefon komórkowy – wbrew modzie na smartfony stara Nokia 3310 – nie jest bezpośrednio niezbędny do zwiedzania starego zamczyska, więc został na dnie plecaka w pensjonacie, nie wyjmowany stamtąd aż od wejścia do autokaru. W kieszeni Klaudia miała tylko atrapę, zabraną po to, by kierownik wycieczki się od niej odczepił.
Przypływ wściekłości na samą siebie złagodniał przez to, że po tej kąpieli telefon komórkowy i tak byłby pewnie bezużyteczny.
Chociaż z drugiej strony, kto wie? Nokia 3310 jest słynna ze swej wytrzymałości, może by dalej działała?
Ale przecież to idealna chwila na to, żeby jednak postawić na swoim. Ostatecznie Klaudia niczego sobie nie zwichnęła i nie jest uwięziona. Jakieś wyjście z tego zamku musi być.
Będzie kluczyć korytarzami tak długo, aż nie znajdzie się jakoś na zewnątrz, potem znajdzie pensjonat i tryumfalnie do niego wkroczy, wbrew rwącej sobie włosy z głowy obsługi wycieczki. Rwącej sobie włosy obłudnie, bo przecież nie z tego powodu, że Klaudia zaginęła, ale z obawy przed trudnościami i złym PR-em, który z tego powodu by dla nich wyniknął.
Gdziekolwiek Klaudia się pojawiała, tam zawsze zwracała na siebie uwagę swoim rzucającym się w oczy wyglądem.
Wysportowana sylwetka. Widoczny wpływ treningu siłowego, choć bez muskułów rozwiniętych do stopnia wyglądającego dziwnie na kobiecie. Zdrowa ilość tkanki tłuszczowej, bez nadwagi ale i bez wychudzenia, do którego nierzadko doprowadzają się dziewczyny dbające o swój wygląd albo stawiające tylko na trening kardio. Przy tym widoczna zwinność, będąca niewątpliwym skutkiem szeroko zakrojonego, nie jednostronnego treningu sportowego. Z takim ciałem dwudziestoparoletnia Klaudia wyglądała na okaz zdrowia.
Jędrne, naturalnie duże piersi, w zasadzie gdyby były jeszcze większe, to wyglądałyby już groteskowo. Niezgodne z prawdą sugestie i plotki, wedle których Klaudia powiększyła piersi, dawały jej pewien rodzaj satysfakcji. Przy tym uparta odmowa noszenia stanika, za wyjątkiem aktywności sportowej.
Regularna, niebrzydka twarz. Inteligentna, refleksyjna.
Bujne, proste, czarne włosy, których Klaudia uporczywie nie ścinała, więc urosły do kostek. Wiele kobiet chcących mieć długie włosy nie może zapuścić ich poniżej bioder; Klaudia mogła, co było kolejnym elementem utwierdzającym ją w przekonaniu o swej wyjątkowości. Z dumą zatem znosiła codzienne niewygody związane z posiadaniem tak długich włosów i tak dużych piersi.
Całokształt sprawiał wrażenie samicy alfa, ulepionej z lepszej gliny niż inni. Całkowity brak makijażu i biżuterii oraz prosty ubiór – np. T-shirt, dżinsy – tylko podkreślały to wrażenie. Reszta kobiet musiała się stroić. Klaudia nie musiała.
Za zardzewiałą metalową kratą znajdował się pokoik ze skrzynią, jeszcze jedną zbroją i biblioteczką. Skąd biblioteczka w takim miejscu? Może do użytku dla personelu? To tym lepiej, szansa na to, że ktoś Klaudię tu znajdzie, rosną.
Ale krata była zamknięta. Trudno, trzeba skakać przez dziurę i pójść w drugą stronę.
Krótki rozbieg i skok.
Oj. Do takiej aktywności jednak stanik by się przydał.
Oddalając się od studni Klaudia z rosnącym zdziwieniem obserwowała wystrój korytarza.
A raczej brak wystroju. Gołe ściany ociekające wilgocią. Smród stęchlizny. Biblioteczka w tych warunkach wyglądała mocno nierealistycznie. Mało prawdopodobne, żeby w takim otoczeniu personel skansenu robił sobie przerwy na kawę i książkę.
Z drugiej strony, oświetlenie zapewniały przymocowane do ścian świeczniki. A zatem ktoś jednak musiał to miejsce niedawno przygotować. Chociażby wymienić świece. Ale jeśli ten korytarz też był eksponatem, to co robiła tam biblioteczka?
No nie!
Korytarz okazał się być ślepą uliczką. Za zakrętem zakończył się ceglaną ścianą.
Przecież to absurd. Jeśli nie ma przejścia, to kto zapalił świece?
Nic nie rozumiejąc Klaudia przystanęła przed ścianą. Pomacała ją ręką, jakby nie do końca dowierzając własnym oczom.
Po chwili dopiero, nieco poirytowana, odwróciła się i zaczęła wolno podążać z powrotem w kierunku studni. Szła bez celu; w tym momencie nie za bardzo wiedziała, co ma robić. Jej wzrok padł na kolejną zbroję, ustawioną między zakrętem a ścianą. Eksponat ten rzucał się w oczy, jako jedyny element łamiący monotonię skądinąd pustego korytarza.
Gdy dziewczyna była tuż obok zbroi, dobiegł jej uszu groźnie brzmiący metaliczny chrzęst.
W ostatniej chwili zdążyła zorientować się, co się działo. Postawiona obok zbroi halabarda spadła. Gdyby Klaudia wykazała się mniejszym refleksem, gdyby nieco później wykonała unik, ostrze białej broni wbiłoby jej się w ciemię.
Już drugi raz tego dnia Klaudia poważnie się zastanowiła, czy jej brak motywowanych strachem odruchów był tak pozytywną cechą, jak jej się wcześniej zdawało. Jej czas reakcji był za wolny. Człowiek kierowany instynktem uskoczyłby szybciej.
Niezależnie, sytuacja zaczęła wyglądać wręcz schizofrenicznie. Dziewczyna nie mogła oprzeć się wrażeniu, że halabarda spadła szybciej i z większym impetem, niż powinna, gdyby obsunęła się samoistnie. Zamek duchów, czy jak‽
Dopiero teraz Klaudia zauważyła drewniany kuferek umieszczony za zbroją. Niby logiczne: dotychczas kuferek był zasłonięty zarówno przez nagolenniki jak i przez drzewce halabardy. Broń, spadając, odsłoniła kawałek skrzyneczki, a i Klaudia dopiero dzięki temu wypadkowi zmuszona była przyjrzeć się także dolnej części zbroi, a nie tylko temu, co od razu widoczne na poziomie oczu.
Ale kuferek był dziwny. Nie miał zamka ani kłódki. Jak go otworzyć?
Dziewczynie wpadł do głowy pomysł, by rozbić skrzynkę.
Sama się sobie dziwiła, skąd w ogóle przyszło jej to na myśl. Przecież to absurd. Kuferek pewnie jest jakimś eksponatem, zniszczenie go byłoby aktem bezsensownego wandalizmu, za który Klaudii przyjdzie później odpowiedzieć przed ochroną skansenu albo i policją. Co taki czyn ma w ogóle dać?
Jednak intuicja nie odpuszczała. Im bardziej Klaudia próbowała odsunąć od siebie tę myśl, tym bardziej przemożna stawała się chęć otworzenia kuferka za wszelką cenę.
W końcu poszła na swego rodzaju kompromis z niedorzecznym pomysłem: „Jeśli kuferek jest pusty, pójdę stąd i nie będę o nim więcej myślała”. Podniosła więc skrzyneczkę i potrząsnęła nią. Jednak coś się tam w środku kołatało. a zatem tak łatwo się nie wywinie…
Z irytacją Klaudia odłożyła pojemnik na ziemię. Przed zbroję, zamiast za zbroją, gdzie było jego miejsce. Dziewczyna wciąż walczyła z absurdalnym pomysłem, ale jej opór był coraz słabszy.
„Raz kozie śmierć… Ta sytuacja jest już i tak dość dziwna” — postanowiła w końcu.
Chwyciła halabardę i zdecydowanymi ruchami rozrąbała kufer. Skoro już musi to zrobić, to niech ma ten czyn już za sobą.
Metalowy klucz. Stary, duży, zaśniedziały.
Wrażenie, jakoby Klaudia w podobnych sytuacjach już się kiedyś znajdowała i w związku z tym wie, jak się zachować, przybrało na sile. Tym razem intuicja oczekiwała od swej właścicielki, żeby poszła z tym kluczem do metalowej bramy i spróbowała ją nim otworzyć. I Klaudia poszła tam szybkim krokiem już bez wahania. Świadomie, racjonalnie nie rozumiała nic. Nie wiedziała nawet, z czym obecna sytuacja jej się tak usilnie kojarzyła. Z braku lepszych pomysłów może więc podążyć za swą intuicją, szczególnie skoro ta intuicja tak uporczywie jej się narzuca.
Klucz… pasował do zamka w kracie i krata ustąpiła. Otworzenie jej nastręczało dużo mniej trudności, niż można się było spodziewać po stanie obu tych przedmiotów. Czyżby ktoś naoliwił mechanizm?
W klitce za kratą Klaudia dokładnie przejrzała zbroję, ale nic ciekawego tam nie znalazła. Na wszelki wypadek odłożyła halabardę na ziemię i dopiero wtedy zajęła się resztą pomieszczenia.
Skrzynka nie miała zamka. Czyżby trzeba było wracać po halabardę? Nie, jednak ona w ogóle nie była zamknięta, wystarczyło podnieść wieko. Niestety, nic to nie dało: Skrzynka była pusta.
Jednak przeświadczenie o celowości ostatniego ciągu wydarzeń nie ustępowało. Skoro ślepy zaułek, zbroja, halabarda, kuferek i klucz doprowadziły Klaudię do tego pokoiku, to znaczy, że w tym pokoiku Klaudia musi coś znaleźć i już.
Pozostała biblioteczka pełna książek Agathy Christie. W polskim przekładzie Wydawnictwa Dolnośląskiego. W obcym kraju. Wrażenie nierzeczywistości i oniryzmu sytuacji wzmogło się jeszcze bardziej.
Klaudia zaczęła gwałtownie wyrzucać wszystkie książki na podłogę. Jakieś sekrety ta biblioteczka musi kryć. I rzeczywiście, za książkami znalazła się karteczka. Ktoś na niej nabazgrał: „Okładka”, znowu po polsku. Dziwny charakter pisma, tak koślawy, że aż sztuczny.
„Okładka”. Ale której książki‽ Pewnie tej, za którą była karteczka. Tymczasem wszystkie książki zostały już zrzucone na podłogę. Ilość błędów, jakie Klaudia popełniła tego dnia, naprawdę była już irytująca.
W przykucu Klaudia gapiła się na hałdę książek, którą sama stworzyła. W jakiej kolejności zrzucała powieści z półek? Gdzie mniej więcej może się znajdować ta, za którą leżała notatka?
W końcu zdecydowała się na „Entliczek pentliczek”. Ceglana ściana na okładce skojarzyła się jej z ceglaną ścianą blokującą korytarz. Wybita szyba w tej ścianie także pasowała do ogólnej obskurności otoczenia.
Dzięki dokładniejszemu przejrzeniu książek wyszło na jaw także i to, że jedna z nich – „Przyjdź i zgiń” – miała zakładkę. Na oznaczonej stronie dziewczyna ujrzała zakreślony ołówkiem numer pokoju hotelowego: 413. Akurat Klaudia pamiętała tę książkę i fakt, że numer pokoju był tam nawiązaniem do godziny 4:13.
Ceglana ściana i 4:13. Nasuwa to pewien pomysł. Trudno powiedzieć, czy trop jest właściwy; pomysł budzi wątpliwości, ale sprawdzić można.
Trzynasty rząd od góry. Czwarta cegła w rzędzie od lewej. Czy różni się czymś od innych na tej nieszczęsnej ścianie? Nie widać. Opukiwana daje też mniej więcej taki sam dźwięk, jak inne.
Czyżby kolejna ślepa uliczka?
Można sprawdzić jeszcze jedną możliwość. Klaudia zaparła się nogami i popchnęła cegłę z całej siły.
Cegła jakby drgnęła?
A więc trzeba próbować dalej. Pchać. Ciągle z całej siły. Potem walić nadgarstkiem. Wreszcie drzewcem halabardy.
Po kilku minutach intensywnego wysiłku fizycznego się udało. Cegła wyleciała na drugą stronę ściany. W jej miejscu widniał otwór, niczym judasz w drzwiach.
Wtem cała ściana się z hukiem zwaliła. Kolejny raz Klaudia zdążyła uskoczyć w ostatniej chwili, inaczej któraś z lecących cegieł rozbiłaby jej głowę.
Ale przejście dalej stało otworem.
Dotąd Klaudia uważała siebie raczej za osobę mało wrażliwą, silną psychicznie, ale w tym momencie była spocona i drżała. Jednak zbyt dużo się działo w zbyt krótkim czasie.
Co czuła? Zmęczenie, strach? Też. Ale – co sama musiała przyznać przed sobą – także tryumf i satysfakcję. Bo pokonała trudności i przeszła dalej.
Ze zdziwieniem, a nawet pewną odrazą do siebie zorientowała się, że po części wcale nie marzy tylko o tym, by „to wszystko się skończyło”, jak powinna w takiej sytuacji. Wyglądało na to, jakby ktoś poddawał ją testowi. Sprawdzał jej siłę, determinację, inteligencję, zręczność, refleks. Egzamin był jakby skrojony dokładnie na nią: trudny, ale możliwy do przejścia. A ona właśnie zaliczyła pierwszą część.
Satysfakcja z tego faktu sprawiała, że dziewczyna częścią siebie chciała właśnie brnąć dalej i przejść całość. Fakt, że niektóre pułapki były śmiertelne, dodawał pikanterii. Klaudia nie ucieknie. Podejmie wyzwanie i pokona je. Nie, żeby miała jakikolwiek wybór.
Wreszcie się zorientowała, co jej to wszystko przypominało. Przecież to logika gier komputerowych, którym od czasu do czasu zdarzało się jej oddawać. Zadania polegające na znalezieniu klucza, rozwiązaniu łamigłówki, co otwiera drogę dalej. Stare zamczysko, częste miejsce akcji. Wyświechtana klisza. Absurdalne sytuacje: kto trzyma klucz do bramy w kuferku pod zbroją? Granie na emocjonalności gracza: satysfakcja z pokonania poziomu sprawia, że chce się brnąć dalej.
Z drugiej strony, żadna gra nie pozwoliłaby dostać się do klucza poprzez rozwalenie skrzyneczki. Musiało być jeszcze jakieś zadanie, które pozwoliłoby dostać się do zawartości mniej brutalnym sposobem. Tylko że Klaudia je przeoczyła i niechcący wybrała drogę na skróty. Opuściła jakąś wskazówkę, jakiś trop: to się może później jeszcze zemścić.
A może ona już wariuje? Przecież nie mogła zostać żywcem przeniesiona do świata gier komputerowych. Nie jest też bohaterką tandetnej powieści albo filmidła, by została porwana przez szaleńca więżącego ją i poddającego takim testom. Ta czwarta cegła w trzynastym rzędzie to musiał być przypadek. Klaudia doszukuje się logiki i celowości tam, gdzie jej nie ma. Prawdopodobnie gdyby pchała dowolną inną cegłę, też zdołałaby rozwalić ścianę. Po prostu ściana była bardzo słaba. Teraz już tego nie może sprawdzić, a szkoda.
W każdym razie teraz jest tylko jedna możliwość: Iść naprzód. Drogą, która właśnie się otwarła.
Rozdział pierwszy: viewtopic.php?f=93&t=23721
Awatar: Mirounga leonina.jpg (wykadrowany i ze zmniejszoną rozdzielczością przeze mnie) Autor oryginalnego zdjęcia Serge Ouachée, (CC BY-SA 3.0)

„Zamek” (2. Wtorek rano, Klaudia) + Przygoda

2
1.Pomysł mi się podoba, jest ciekawie. I ta intryga- tajemnica jest najmocniejszą stroną tekstu.

2.Styl lepszy niż ostatnio, ale cały czas musisz uważać na niektóre rzeczy, np. nadmiar "się".

3.Z tą dziurą pod nogami to komicznie trochę wyszło. Tak jakby ta dziura się nagle pojawiła, a bohaterka była ślepa. Lepiej może, by była to zapadnia? Momentami trochę niezręczne sformułowania występują: "strach przygniótł serce"; "drogą, która właśnie się otwarła", "trzeba się dołączyć do reszty", "Coś tu jest dziwne", "Przypływ wściekłości na samą siebie złagodniał"

4.Kolejna rzecz, która się pojawiła to zbędne dopowiedzenia:
gaazkam pisze: (wt 27 gru 2022, 22:01) Wtem cała ściana się z hukiem zwaliła. Kolejny raz Klaudia zdążyła uskoczyć w ostatniej chwili, inaczej któraś z lecących cegieł rozbiłaby jej głowę.
gaazkam pisze: (wt 27 gru 2022, 22:01) Ta druga zbroja jakby bardziej zakurzona. Dłużej nieużywana. Niedotykana.

5.Nieskładne zdania:
gaazkam pisze: (wt 27 gru 2022, 22:01) W tym momencie Klaudia przebytą jeszcze tego ranka dyskusję z kierownikiem wycieczki.


6. Z tym telefonem, to niech faktycznie się zamoczy i uszkodzi, zamiast wypisywania długiego tłumaczenia - rozprawki dlaczego nie wzięła go.

7.Groteskowy opis wyglądu bohaterki (wysportowana, duży cyc, czarne włosy do kostek, zarozumiała i lubiąca wyzwania, "brak odruchowej reakcji na niebzpieczństwo" ekm...), a to jak mniemam nie ma być groteska? Bo to brzmi trochę tak jakby była seksownym i silnym cyborgiem płci żeńskiej

„Zamek” (2. Wtorek rano, Klaudia) + Przygoda

3
Luiza Lamparska pisze: (śr 28 gru 2022, 13:33) 2.Styl lepszy niż ostatnio, ale cały czas musisz uważać na niektóre rzeczy, np. nadmiar "się".
Inny narrator, inne założenia stylistyczne… No i jednak powprowadzałem trochę poprawek względem pierwotnej redakcji tekstu. Postaram się zwrócić szczególną uwagę na te „się” podczas korekty trzeciego rozdziału
3.Z tą dziurą pod nogami to komicznie trochę wyszło. Tak jakby ta dziura się nagle pojawiła, a bohaterka była ślepa. Lepiej może, by była to zapadnia? Momentami trochę niezręczne sformułowania występują: "strach przygniótł serce"; "drogą, która właśnie się otwarła", "trzeba się dołączyć do reszty", "Coś tu jest dziwne", "Przypływ wściekłości na samą siebie złagodniał"
To w zamyśle miała właśnie być zapadnia. Gdy Klaudia weszła na pułapkę, zapadnia otworzyła się pod nią i dlatego dziura pod jej nogami nagle się pojawiła. Więc skoro ona nie patrzyła pod nogi (bo niby dlaczego miałaby patrzeć pod nogi, a nie przed siebie?), to z jej perspektywy wyglądało to tak, że nagle się zorientowała, że ma pustkę pod sobą i spada, mimo iż jeszcze chwilę temu stąpała po twardej podłodze. Myślałem, że to będzie jasno wynikało z tekstu, skoro jednak nie jest no to będę musiał to jakoś poprawić.

Może jestem imbecylem pod względem stylistycznym, ale jakoś nie widzę, czemu „Coś tu jest dziwne” czy „Strach przygniótł serce” są niezręczne? To drugie może i jest straszną kliszą, to przyznaję.
4.Kolejna rzecz, która się pojawiła to zbędne dopowiedzenia:
Przyjmuję do wiadomości, postaram się zwrócić na to szczególną uwagę podczas korekty rozdziału 3.
6. Z tym telefonem, to niech faktycznie się zamoczy i uszkodzi, zamiast wypisywania długiego tłumaczenia - rozprawki dlaczego nie wzięła go.
Celem tego fragmentu miało być budowanie postaci i przedstawienie, w jaki sposób bohaterka postrzega świat dookoła siebie i jakie prezentuje postawy życiowe…
7.Groteskowy opis wyglądu bohaterki (wysportowana, duży cyc, czarne włosy do kostek, zarozumiała i lubiąca wyzwania, "brak odruchowej reakcji na niebzpieczństwo" ekm...), a to jak mniemam nie ma być groteska? Bo to brzmi trochę tak jakby była seksownym i silnym cyborgiem płci żeńskiej
Przyznaję, że zarysowałem ją ostrą kreską, ale chyba jednak nie wyszedłem poza ramy prawdopodobieństwa.

Jedna osoba na dziesięć milionów dostanie geny pozwalające na taki wygląd. Jeśli będzie to świadomie kultywować, no to rezultat będzie taki, jak opisałem. Tak będzie rzadko, no ale tak być chyba jednak może.

I nie, mimo wszystko żaden z niej übermensch, mam nadzieję, że udało mi się uniknąć antywzorca Mary Sue, no ale w tym rozdziale tego jeszcze nie widać.

Z tym brakiem odruchowej reakcji na niebezpieczeństwo to przyznaję, że nie mam pojęcia, czy to ma sens, czy nie. Nie wiem, czy jest to możliwe z medycznego punktu widzenia. Ale tutaj mi się przydało (bo gdyby odruchowo wrzasnęła to by stworzyło to pewien problem), a potem stwierdziłem, że ostatecznie może mieć taką cechę charakterystyczną, więc zostawiłem.

Dodano po 2 godzinach 6 minutach 26 sekundach:
Chociaż nie, wróć, nawet i tutaj widać chyba brak MarySueowatości Klaudii. Widać chyba, że jej postawa w wielu punktach jest mocno niedojrzała.

Dodano po 2 godzinach 27 minutach 41 sekundach:
BTW: W zamierzeniu Klaudia to miała być Aloof Dark-Haired Girl
Awatar: Mirounga leonina.jpg (wykadrowany i ze zmniejszoną rozdzielczością przeze mnie) Autor oryginalnego zdjęcia Serge Ouachée, (CC BY-SA 3.0)

„Zamek” (2. Wtorek rano, Klaudia) + Przygoda

4
Mam sporo uwag więc może ciurkiem:
  • Wycieczka już zdążyła się zbytnio oddalić. Zniknęła już z oczu. Trzeba się dołączyć do reszty, nazbyt łatwo się zgubić w labiryncie korytarzy.
  • Klaudia energicznie ruszyła tam, gdzie ostatni raz widziała swych towarzyszy. -- zabrzmiało, jakby była z kimś w party;
  • Dziura pod nogami‽ -- w ogóle tego nie czuję: szła sobie szła i bęc;
  • Dzięki temu Klaudia nie połamała sobie nóg ani nie rozgniotła się w marmoladę -- trzeba to napisać gładko np. dlatego Klaudia jeszcze żyje;
  • Dostrzegła otwór w ścianie, jakieś pół metra nad poziomem wody. Na szczęście. Tam wespnie się bez problemu. | Na szczęście istniał korytarz przecinający studnię nad poziomem wody, ten, w którym Klaudia właśnie stała. -- za późno wprowadziłeś korytarz, musiałem przemodelować wyobrażenie;
  • Brak odruchowej reakcji na niebezpieczeństwo. -- nie kupuję tego, mogła nie krzyknąć, bo sytuacja była abstrakcyjna. Strach może paraliżować;
  • Akapity z telefonem -- przegadane i nudne;
  • Gdziekolwiek Klaudia się pojawiała, tam zawsze zwracała na siebie uwagę swoim rzucającym się w oczy wyglądem. -- rozwleczone, plus masło maślane;
  • Opis wysportowanej K. -- zbyt specyficzny i rozwleczony, a nie każdy czytelnik uprawia sport wyczynowy. Zdrowa ilość tkanki tłuszczowej, jakoś kłóci się z wysportowaniem, choć wiem, wiem, sportowcy też mają tkankę tłuszczą. Chyba chciałeś powiedzieć, że Klaudia ma krępą budowę;
  • Bujne, proste, czarne włosy, których Klaudia uporczywie nie ścinała, więc urosły do kostek. -- Jestem pewien, że to będzie nastręczało wiele problemów z logiką, a piękne długie włosy, przygniecione cegłami które nieomal spadły jej na głowę, będzie musiała przycinać halabardą -- co może byłoby i ciekawe;
  • Ogólny opis K. -- troszku kiczowata seksbomba, jak z horrorów amerykańskich o zombiakach, czy rzeźnikach w lesie;
  • Trudno, trzeba skakać przez dziurę i pójść w drugą stronę. -- Jaką dziurę? Zdążyłem zapomnieć, bo przed chwilą czytałem opis K;
  • Wrażenie nierzeczywistości i oniryzmu sytuacji wzmogło się jeszcze bardziej. -- właśnie to wrażenie nie pozwala mi wejść w rebus, pomyśleć nad zagadką, a tylko czekam biernie co będzie;
  • Podoba mi się, że Klaudia popełnia błędy;
  • Sposób w jaki opisujesz świat nie bardzo mi podchodzi, trudno mi powiedzieć dlaczego, ale widzę raz za dużo detalu, raz za mało detalu;
  • Chciałem napisać, że wszystko wygląda jak z przygodówki, ale napisałeś, że ktoś gra, więc ok.

„Zamek” (2. Wtorek rano, Klaudia) + Przygoda

5
Na początek jedna uwaga - nie czytałam 1. rozdziału, nie wiem więc, czy niektóre uwagi odnośnie do przedstawienia zamku nie są tam rozwiązane. Niemniej, mam wrażenie, że coś jest w tym rozdziale nie tak z wprowadzeniem okoliczności, kolejnością opisów itd. Więcej będzie w szczegółach poniżej. A do podsumowania przejdziemy sobie na końcu.
gaazkam pisze: (wt 27 gru 2022, 22:01) Ciekawie ta zbroja wygląda. Niby staroświecka, z XVI wieku. Ale jakby… Nowa? W sensie, niedawno używana.

Niby zrozumiałe. Zabytek, to zabytek. Muszą przecież odświeżać jakoś te eksponaty. Trudno, żeby wszystko spowiły kilkusetletnie pajęczyny.

Ale mimo to… Klaudia spojrzała na podobną zbroję stojącą po drugiej stronie korytarza… Coś tu jest dziwne. Ta druga zbroja jakby bardziej zakurzona. Dłużej nieużywana. Niedotykana.
Tu mam problem z tym "używana/nieużywana"? Skąd u współczesnej bohaterki takie rozkminy? Wygląda jakby narrator strasznie chciał czytelnikowi podrzucić sugestię tego, że ktoś używa zbroi i robił to trochę na siłę. "Kurde, tę odkurzyli, a tę zostawili zasyfioną? No fajni pracownicy" :P Normalnie człowiekowi raczej coś w tym stylu przyjdzie w muzeum do łba niż "ta używana, a ta nie".
gaazkam pisze: (wt 27 gru 2022, 22:01) Dlaczego ta jedna zbroja się tak wyróżnia na tle całego korytarza i wszystkich zabytków wystawionych dookoła? Różnica jest subtelna, ale mimo to jakoś rzucająca się w oczy.

W sumie nieważne. Dziwne, ale nieważne. Wycieczka już zdążyła się zbytnio oddalić. Zniknęła już z oczu.
Masz tu dużo powtórzeń. Wiem, że część z nich jest zrobiona specjalnie ("nieważne"), ale gdy stosujesz świadomie taki zabieg, to warto też świadomie zadbać, żeby nie był rozmydlony i nie wyglądał na przypadkowy właśnie przypadkowymi użyciami tuż obok. Tutaj to gra źle. Brzmi nieporadnie.
gaazkam pisze: (wt 27 gru 2022, 22:01) nazbyt łatwo się zgubić w labiryncie korytarzy.
Eeee... Sorry, ale nie wierzę ci, narratorze. Nie próbuj mi tu udramatyczniać sytuacji, gdy nie ma powodu. Bohaterka jest w muzeum czy tam innym obiekcie udostępnionym do zwiedzania, z eksponatami itd. Ile korytarzy by nie było, są zwiedzający, jest obsługa, zwykle jakieś tabliczki "kierunek zwiedzania" i oznaczenia ewakuacyjne.
gaazkam pisze: (wt 27 gru 2022, 22:01) Klaudia poczuła, że spada. Spojrzała pod siebie. Tafla wody była dość daleko, jakieś dwadzieścia metrów, ale coraz bliżej. Była chwila na przygotowanie się, ale tylko chwila. Dziewczyna wzięła głęboki wdech i zatrzymała powietrze.
Spadanie 20 m to ~2 sekundy. To w zasadzie długi lot, ale wciąż, moim zdaniem, rozpisujesz go na nazbyt długi. Poczuła, spojrzała, oszacowała wysokość, wzięła głęboki wdech... Za dużo. Daj jej może już określić wysokość z dołu? Niech ma tylko konstatację "o rany lecę, o rany woda!" (nie tymi słowami oczywiście). Wdech i łup.
gaazkam pisze: (wt 27 gru 2022, 22:01) Bogu chwała, dno było dość głęboko pod poziomem wody. Dzięki temu Klaudia nie połamała sobie nóg ani nie rozgniotła się w marmoladę. Pozostało więc tylko wypłynąć na powierzchnię.
Z doświadczenia spadania przypadkowego i nie... Jak się spada z zaskoczenia, to trudno o zapanowanie nad pozycją ciała. Nawet nie chodzi o panikę i przypadkowe ruchy, po prostu raczej nie zaczynasz w pozycji z właściwym napięciem mięśni itd., a na manewrowanie w locie nie ma czasu, zresztą to trudne. Przypadkowe gruchnięcie w wodę, w jakiejś dziwnej pozycji z 20 metrów będzie bolało potężnie, możliwe, że wypchnie ci powietrze z płuc itd. Już z 5 można się ładnie obić o taflę. Tutaj to brzmi jak rajski skok. Ot, zanurkowała, teraz po prostu wypłynąć. Rozumiem, że to tekst przygodowy, pewne rzeczy odciążamy, ale jednak zazgrzytało mi to i totalnie pozbawiło sytuację dramatyzmu.
gaazkam pisze: (wt 27 gru 2022, 22:01) Strach przygniótł serce.
Źle to brzmi. Trochę jakby to miał być utarty związek etymologiczny w stylu "strach chwycił za gardło"/"padł na nią blady strach", ale wyszła jakaś własna wariacja, która brzmi podobnie wytarcie, ale jednak nie na tyle, by w uchu nie zazgrzytała.
gaazkam pisze: (wt 27 gru 2022, 22:01) Zaczęła gwałtownie obracać głową.
Gwałtowne obracanie głową brzmi trochę jakby wzięła tę głowę w łapy i nią obracała. Może lepiej jakieś "Rozejrzała się nerwowo" czy coś.
gaazkam pisze: (wt 27 gru 2022, 22:01) zamek przerobiony na skansen
Skansen to raczej określenie na muzeum na wolnym powietrzu, prezentujące kulturę ludową i takie tam. Zamek to chyba przerobiony na muzeum po prostu.
gaazkam pisze: (wt 27 gru 2022, 22:01) starodawni budowniczowie twierdzy celowo pokryli ją pułapkami,
Pułapkami się nie "pokrywa". Pułapki się montuje, może coś być "najeżone pułapkami". Słówko "celowo" raczej do wywałki. Wiadomo, że nikt nie zastawia pułapek przypadkiem.
gaazkam pisze: (wt 27 gru 2022, 22:01) Klaudia spojrzała w górę. Pod zapadnią rozciągał się kwadratowy szyb, którym spadła. Teraz najprawdopodobniej znajdowała się już pod ziemią, więc być może była to studnia. Bez problemu dostrzegła w czystej wodzie kamienne dno. Nie wyglądało zachęcająco: nie widać, by pod wodą studnia była połączona z jakimiś kanałami, przez które można by przepłynąć i się stąd wydostać.
Na szczęście istniał korytarz przecinający studnię nad poziomem wody
Ona ma jakąś latarkę? Światło padające do studni z 20 metrów raczej by nie rozświetliło głębokiej wody na tyle, by stwierdzić czy nie ma jakichś odgałęzień. Plus powtórzenia "wody" i "pod".
gaazkam pisze: (wt 27 gru 2022, 22:01) Ale gdyby odruchowo krzyknęła, jak inni, to może ktoś by ją usłyszał.
Oczywiście Klaudia nie musi tego wiedzieć, ale akurat brak krzyku nie jest jakiś szczególnie dziwny. Niektórych strach "zamraża" i nie wrzeszczą specjalnie.
gaazkam pisze: (wt 27 gru 2022, 22:01) Dalej nic. Ech, chyba nikt jej stąd nie wyciągnie… A przynajmniej nie prędko.
Ale dlaczego? Przecież to nie jest opuszczony obiekt, tylko muzeum. Nikt ze zwiedzających/obsługi nie zauważy dziury w podłodze? Wycieczka jak się skapuje, że laski nie ma nie powtórzy trasy? Z akustyką i słyszeniem krzyków ok, może być różnie, ale no bez przesady. Do tego w tym przypadku "nieprędko" łącznie.
gaazkam pisze: (wt 27 gru 2022, 22:01) W tym momencie Klaudia przebytą jeszcze tego ranka dyskusję z kierownikiem wycieczki.
Co? Chyba coś się nie dopisało. No i dyskusji się raczej nie "przebywa". Ewentualnie "odbytą dyskusję", ale też mi to średnio brzmi. Starczy "przypomniała sobie dyskusję z kierownikiem wycieczki".
gaazkam pisze: (wt 27 gru 2022, 22:01) Są w samym środku rezerwatu, daleko od cywilizacji.
Ahaaaa... No dobra, to trochę tłumaczy założenie o braku innych ludzi, choć trochę trudno mi sobie tę informację teraz zestawić z wcześniejszymi opisami korytarzy z wystawionymi eksponatami itd. Jednak zabytków z XVI wieku nie trzyma się ot tak bez opieki, żeby każdy mógł poniszczyć, ukraść itd.
gaazkam pisze: (wt 27 gru 2022, 22:01) Ale Klaudia była nieugięta. Nie zamierzała odejść od swoich zasad i postawionego przed sobą wyzwania: używać technologii tylko do tego, do czego technologia jest bezpośrednio niezbędna, i żyć tak wbrew światu próbującego tę technologię w nią wmusić.
próbującemu

Te wywody o tym, czemu ona nie ma tego telefonu są aż tak ważne? W sensie, napisanie "Klaudia unikała technologii. Telefon zostawiła w plecaku w autokarze" nie wystarczy? Ważna jest ta dyskusja z kierownikiem? Bo szczerze mówiąc nudno wypada to gadanie o atrapie telefonu, Kaczyńskim, potrzebności do zwiedzania itd. Na tym etapie konflikt Klaudii z jakimś nadgorliwym kierownikiem mnie kompletnie nie obchodzi.
gaazkam pisze: (wt 27 gru 2022, 22:01) Będzie kluczyć korytarzami tak długo, aż nie znajdzie się jakoś na zewnątrz, potem znajdzie pensjonat i tryumfalnie do niego wkroczy, wbrew rwącej sobie włosy z głowy obsługi wycieczki.
obsłudze
gaazkam pisze: (wt 27 gru 2022, 22:01) Gdziekolwiek Klaudia się pojawiała, tam zawsze zwracała na siebie uwagę swoim rzucającym się w oczy wyglądem.
Pogrubione bym wywaliła. Zaraz się dowiadujemy o tym jej wyglądzie.
gaazkam pisze: (wt 27 gru 2022, 22:01) Wysportowana sylwetka. Widoczny wpływ treningu siłowego, choć bez muskułów rozwiniętych do stopnia wyglądającego dziwnie na kobiecie. Zdrowa ilość tkanki tłuszczowej, bez nadwagi ale i bez wychudzenia, do którego nierzadko doprowadzają się dziewczyny dbające o swój wygląd albo stawiające tylko na trening kardio. Przy tym widoczna zwinność, będąca niewątpliwym skutkiem szeroko zakrojonego, nie jednostronnego treningu sportowego. Z takim ciałem dwudziestoparoletnia Klaudia wyglądała na okaz zdrowia.
Powtórzenia.
gaazkam pisze: (wt 27 gru 2022, 22:01) Jędrne, naturalnie duże piersi, w zasadzie gdyby były jeszcze większe, to wyglądałyby już groteskowo. Niezgodne z prawdą sugestie i plotki, wedle których Klaudia powiększyła piersi, dawały jej pewien rodzaj satysfakcji.
Powtórzenie.

Hmm... Dobra, nie czaję kompozycji tego tekstu. Po długiej opowieści o prostym, dającym się streścić w jednym zdaniu poglądzie bohaterki na technologię dostajemy długą wyliczankę cech jej wyglądu. Po prostu narrator stawia nam model i bezokolicznikami wymienia "duże piersi/odmowa noszenia stanika/regularna twarz/proste włosy/brak makijażu". Żeby to chociaż osadzić w aktualnej sytuacji! Gęste włosy do kostek są teraz mokre i ciężkie, do tego na pewno nie są wygodne w bieżącej sytuacji. Brak stanika, duży biust i mokry T-shirt też aż się prosi o wyrazistszy opis niż czysta informacja. Można to było pożenić, a nie nagle zapominać, o czym się opowiadało. W bieżącej formie wybija to z tekstu i zwyczajnie wygląda trochę nieporadnie, jakby autor nagle stwierdził "dobra, przecież muszę ją kiedyś opisać".
gaazkam pisze: (wt 27 gru 2022, 22:01) Z drugiej strony, oświetlenie zapewniały przymocowane do ścian świeczniki. A zatem ktoś jednak musiał to miejsce niedawno przygotować. Chociażby wymienić świece.
Ooookeeeej... Tę informację o źródłach światła należałoby umieścić dużo wcześniej. Przecież w ciemnej studni widok świateł po drugiej stronie korytarza musiał zwracać uwagę i budzić zdumienie.
gaazkam pisze: (wt 27 gru 2022, 22:01) Ale jeśli ten korytarz też był eksponatem, to co robiła tam biblioteczka?
Była eksponatem? Znaczy... Totalnie nie rozumiem myślenia bohaterki. Tego, co ją dziwi, a co nie, co w jakiej kolejności zauważa... "Zwaliłam się studnią i zobaczyłam biblioteczkę, o to pewnie pracownicza" (Skąd pomysł???) "A nie, jednak wygląda na korytarz muzeum, to co tu robi pracownicza biblioteczka" (Czemu ma nie być częścią ekspozycji? Czemu nie może nadal być pracownicza - to totalnie inny kawałek tunelu, przedzielony studnią???). Nie wiem... Jakoś te wnioski jak dla mnie spadają z sufitu.
gaazkam pisze: (wt 27 gru 2022, 22:01) Skoro już musi to zrobić, to niech ma ten czyn już za sobą.
Jedno "już" do wywalenia
gaazkam pisze: (wt 27 gru 2022, 22:01) Tym razem intuicja oczekiwała od swej właścicielki,
"Właścicielka intuicji" brzmi koślawo. Intuicja nakazywała i tyle.

Cały fragment rozwiązywania zagadek z książkami i cegłami był dla mnie totalnie pozbawiony emocji. Czuję, jakbym czytała tutorial do gry, który ktoś zamieścił na sieci. To jest wyliczanka rozwiązań. Brakuje wrażenia jakiejś trudności tego, może zwyczajnie opisów do wypełnienia sceny czymś poza tymi rozwiązaniami (książki może złapały wilgoć? może mają jakiś zapach? może przy kolejnym skoku nad studnią bohaterka czuje się pewniej, a może właśnie raz ląduje niewygodnie i czuje ból w kostce?). Chodzi mi o jakieś elementy budujące bardziej złożony obraz (może na przykład pozwalający czytelnikowi wyobrazić sobie swoje emocje w tej sytuacji?).
gaazkam pisze: (wt 27 gru 2022, 22:01) Egzamin był jakby skrojony dokładnie na nią: trudny, ale możliwy do przejścia. A ona właśnie zaliczyła pierwszą część.

Satysfakcja z tego faktu sprawiała, że dziewczyna częścią siebie chciała właśnie brnąć dalej i przejść całość.
Powtórzenie.
gaazkam pisze: (wt 27 gru 2022, 22:01) Przecież to logika gier komputerowych, którym od czasu do czasu zdarzało się jej oddawać.
Eeee... Komputer? A jej twarde postanowienie niekorzystania z technologii? Podejrzewam, że Kaczyński nie nawala w Skyrima.

Gdzieś od momentu, gdy bohaterka wyruszyła korytarzem mniej już wypisywałam kwestii języka/stylu, ale mam nadzieję, że taka łapanka starczy, żeby parę kwestii naświetlić.
Ogólnie czytało mi się to średnio. Nie tragicznie, ale też nie dobrze. Jest momentami trochę koślawo. Sztywne wyliczanki, powtórzenia, nie do końca zgrabnie użyte słowa czy frazeologizmy. Warsztat wymaga na pewno jeszcze trochę pracy, choć w większości taka bazowa poprawność jest ok.

Największy problem miałam z tym, jak w tekście budowane jest napięcie, jaką ma kompozycję. Niby jest tajemnica i dramatyczna sytuacja, ale tego nie czuć. Wszystko idzie jakoś tak prosto, gładko, szybko.
Brakuje mi opisów, które by podkreśliły zagrożenia, z którymi zderza się bohaterka (w stylu: przy rąbnięciu do wody, jeśli weszła tak perfekcyjnie, że nie zabolało, to zanurkowała na dobre pięć metrów spokojnie - czuć ciśnienie w uszach, wypłynięcie nawet z powietrzem w płucach chwilę zajmuje itd... Skok to może być niepewne lądowanie na śliskiej posadzce, to może być ból w kostce itd. Halabarda przed nosem to nie tylko "o rany, mogła mnie uderzyć", to też hałas, to też echo, może poczucie, że słyszy się coś jeszcze (itd.)? Cegły to przytrzaśnięte włosy, to duszący pył w powietrzu (itd.). Rozkminianie książek ; A pewnie można oryginalniej.).
Zdecydowanie za dużo mi natomiast opisów z kategorii "a teraz opowiem wam o bohaterce", które rozbijają kompozycję i wytrącają z klimatu (ale o tym już pisałam).

Bohaterka jest mocno Mary Sue. To, że coś tam przeoczyła tego nie zmienia, bo nadal nie ma tego konsekwencji, w każdej chwili jest mocna, spokojna, nadęta i ostatecznie wszystko jej wychodzi. Czytelnik już czuje, że nie ma co się obawiać, zawsze laska "uniknie o włos" "w ostatniej chwili wpadnie na..." itd. itp.

Całokształt dla mnie niestety na minus. Nudziłam się i to najbardziej chyba na tych częściach, które miały być wciągające. Może jeszcze gdybym przy zagadkach dostawała jakąś przestrzeń do rozkminy samodzielnie, zanim bohaterka rozwiąże problem, choć trochę by mnie zaciekawiły. Tak to tylko przelatywałam wzrokiem. Sam pomysł może ma potencjał, ale w moim odczuciu obecnie przygnieciony niedoróbkami.
Powiadają, że taki nie nazwany świat z morzem zamiast nieba nie może istnieć. Jakże się mylą ci, którzy tak gadają. Niechaj tylko wyobrażą sobie nieskończoność, a reszta będzie prosta.
R. Zelazny "Stwory światła i ciemności"


Strona autorska
Powieść "Odejścia"
Powieść "Taniec gór żywych"

„Zamek” (2. Wtorek rano, Klaudia) + Przygoda

6
1. Gazzkamie, co do bohaterki to dobrze, że jest charakterystyczna, ale ciut przejaskrawiłeś z tym brakiem odruchowej reakcji, bo takowa jest, jak nazwa mówi - odruchowa, ale może mieć taką rekcję na nagłe rzeczy, że zastyga w milczeniu/zamiera na moment. No i co do włosów, proponuję dać jej te włosy do pasa, taką długość też mało która kobieta ma.

2.Co do tamtych niezręcznych zdań, to mogłyby brzmieć lepiej "strach przygniótł serce"; "drogą, która właśnie się otwarła", "trzeba się dołączyć do reszty", "Coś tu jest dziwne", "Przypływ wściekłości na samą siebie złagodniał" - serce podeszło jej do gardła, droga, którą właśnie dojrzała, trzeba dołączyć do reszty, coś tu jest nie tak.

3. I pokazanie jej charakteru poprzez dywagacje o telefonie, może być, ale musisz to skrócić, bo rozwlekłość tej kwestii wytraca dynamikę tekstu.

„Zamek” (2. Wtorek rano, Klaudia) + Przygoda

7
Kilka uwag ogólnych.

- Ciągle się przewija to samo, że tekst niby pędzi ale jednak nie pędzi.

Nigdy nie chciałem koncentrowac się na szybkiej akcji. Nigdy nie chciałem, by tekst pędził. Przeciwnie, chciałem przede wszystkim położyć nacisk na psychologię postaci i - później, kiedy już się spotkają - relacje pomiędzy nimi. Szczególnie w późniejszych rozdziałach jest też trochę filozofowania.

Rozumiem, że zalecacie, by usunąć dygresje od akcji i skupić się przede wszystkim na akcji. Problem polega na tym, że z samego założenia to akcja ma być tłem do dygresji od akcji, a nie odwrotnie. Chodzi tu m.in. o telefon.

W szczególności K. jest z założenia osobą mało emocjonalną. Ponieważ ona jest "narratorką", a ona nie odczuwa zbytniego napięcia nawet w tego rodzaju sytuacji, to i narracja nie miała za zadanie budować napięcia. Jakkolwiek bohaterka rozdziału trzeciego jest już bardziej impulsywna, może więc uznacie tamtą narrację za mniej nudną.
Adrianna pisze: (czw 29 gru 2022, 13:41) Brak stanika, duży biust i mokry T-shirt też aż się prosi o wyrazistszy opis niż czysta informacja.
Adrianna pisze: (czw 29 gru 2022, 13:41) czuć ciśnienie w uszach, wypłynięcie nawet z powietrzem w płucach chwilę zajmuje itd... Skok to może być niepewne lądowanie na śliskiej posadzce, to może być ból w kostce itd.
Co tu kryć, jest w tym sporo racji, co piszesz.

Trzeci rozdział ma wyraźnie więcej elementów tego rodzaju, które wymieniłaś, czwarty znowu mniej, a piąty znowu więcej.

- Nie zgadzam się z tym, że K. jest Mary Sue. Owszem, z wyglądu jest bardzo atrakcyjna i kultywuje to, tym niemniej to jeszcze nie czyni z niej Mary Sue. Czy mam rozumieć, że kobieta atrakcyjna fizycznie musi być jednocześnie głupia i/lub nieporadna, by nie być Mary Sue? Wydaje mi się, że jest to nonsens. Co więcej, uczynienie z niej osoby głupiej albo nieporadnej albo uciekającej przed wyzwaniami nie miałoby żadnego sensu w kontekście kolejnych rozdziałów. Co do jakiś jej konkretnych wad, to one istnieją, ale w większości będą wprowadzone później - jakkolwiek epatowanie swoją atrakcyjnością w ten sposób oraz niedojrzały nonkonformizm, sprawiający wrażenie spóźnionego buntu nastolatka już można uważać za wady.

Odnośnie tego braku odruchów, naprawdę nie wiem, czy to ma sens, czy nie. Mówicie, że zamiast tego powinna być sparaliżowana strachem czy wejść w reakcję freeze. Ale o to mi właśnie chodziło, że ona jest niezdolna ani do jednego, ani do drugiego. Tak samo jak jest niezdolna do odruchowego zasłonięcia się, jeśli ktoś ją uderza albo podskoczenia w odpowiedzi na niespodziewany, gwałtowny hałas. Jak jej ktoś klaśnie w dłonie przed oczami, też ich odruchowo nie zamknie. Albo inaczej: W sytuacjach, w których normalny człowiek przeskoczyłby do "jaszczurzej" części umysłu, ona dalej pozostaje w części racjonalnej (co jednak obniża czas reakcji). Stąd, gdy się zorientowała, że spada, zaczęła próbować orientować się w sytuacji, zamiast zdać się na odruchy, jak uczyniłby to ktokolwiek inny - co tłumaczy, czemu te 2 sek spadania przeznaczyła na przemyślenia. Być moze nie ma to kompletnie żadnego sensu.

K. nie może być osobą podatną na paraliż czy zamrożenie z powodu strachu, gdyż to bardzo istotnie rozwaliłoby kolejne rozdziały.
Adrianna pisze: (czw 29 gru 2022, 13:41) To w zasadzie długi lot, ale wciąż, moim zdaniem, rozpisujesz go na nazbyt długi. Poczuła, spojrzała, oszacowała wysokość, wzięła głęboki wdech... Za dużo. Daj jej może już określić wysokość z dołu? Niech ma tylko konstatację "o rany lecę, o rany woda!" (nie tymi słowami oczywiście). Wdech i łup.
Może masz rację, ale wydaje mi się, że człowiek potrafi myśleć dość szybko, szczególnie w kontekście tego, co napisałem wyżej: myślenie nie jest zblokowane przez to, że stery przejął instynkt.

- Przyjmuję uwagi odnośnie stylu i postaram się je wprowadzić w życie.

Bardziej szczegółowo.
Max pisze: (czw 29 gru 2022, 09:43) za późno wprowadziłeś korytarz, musiałem przemodelować wyobrażenie;
Wprowadziłem wtedy, kiedy ona go zauważyła...
Max pisze: (czw 29 gru 2022, 09:43) sportowcy też mają tkankę tłuszczą
Niekoniecznie, wielu z nich robi wszystko, by zejść do jak najniższych poziomów, nawet poniżej 10% (to jest taki ich święty Graal). Ma to swoje wady i zalety. Wady: może być szkodliwe dla zdrowia (grozi triadą atlety), obniża siłę i sprawność w niektórych dyscyplinach, wymaga ogromnego samozaparcia. Zalety: Podnosi sprawność w innych dyscyplinach, ale przede wszystkim pozwala przeskoczyć do niższej kategorii wagowej na zawodach (co daje dużą przewagę, ale tylko względem gorszej konkurencji) oraz chwalić się tym jako wspaniałym osiągnięciem dla samego osiągnięcia.

K. ani nie umie, ani nie chce wykazywać się samozaparciem koniecznym do osiągnięcia czegoś takiego (o tym będzie więcej później). Sport, owszem, ale tylko pod warunkiem, że nie trzeba dla niego zbyt wiele poświęcić. Dlatego, jakkolwiek sprawna fizycznie, na wyżyny w sporcie nie wzbije się nigdy i żadnego świętego Graala nie osiągnie.
Max pisze: (czw 29 gru 2022, 09:43) Trudno, trzeba skakać przez dziurę i pójść w drugą stronę. -- Jaką dziurę? Zdążyłem zapomnieć, bo przed chwilą czytałem opis K;
Czy mam rozumieć, że wprowadzenie opisu ogólnego bohatera w środku rozdziału jest złym pomysłem, taki opis musi zawsze być na początku rozdziału? Pytanie jest szczere, nie retoryczne.
Adrianna pisze: (czw 29 gru 2022, 13:41) jakby autor nagle stwierdził "dobra, przecież muszę ją kiedyś opisać".
Prawda jest taka, że tak właśnie było :)
Max pisze: (czw 29 gru 2022, 09:43) Chciałem napisać, że wszystko wygląda jak z przygodówki, ale napisałeś, że ktoś gra, więc ok.
To nie jest, ścisle rzecz ujmując, świat gry. Spoiler alert: Ktoś celowo wystroił wnętrza zamku tak, by przypominały grę.
Adrianna pisze: (czw 29 gru 2022, 13:41) Wygląda jakby narrator strasznie chciał czytelnikowi podrzucić sugestię tego, że ktoś używa zbroi i robił to trochę na siłę.
Nie, nikt nie używał zbroi w sensie zakładania jej na siebie. Natomiast jak ktoś przenosił eksponaty, żeby w podziemiach zamku zrobić wystrój przypominający grę komputerową, to siłą rzeczy musiał je podotykać, naruszyć, niektóre wręcz odkurzyć. OK, fragment wymaga poprawy.
Adrianna pisze: (czw 29 gru 2022, 13:41) Nie próbuj mi tu udramatyczniać sytuacji, gdy nie ma powodu. Bohaterka jest w muzeum czy tam innym obiekcie udostępnionym do zwiedzania, z eksponatami itd. Ile korytarzy by nie było, są zwiedzający, jest obsługa, zwykle jakieś tabliczki "kierunek zwiedzania" i oznaczenia ewakuacyjne.
Masz rację. Chodziło mi o coś trochę innego: trudno będzie znaleźć wycieczkę, jeśli się od niej zbytnio oddali. Mogłaby przejść cały zamek we wszystkie strony pięć razy i za każdym razem rozmijać się z wycieczką. Wymaga poprawy.
Adrianna pisze: (czw 29 gru 2022, 13:41) Jak się spada z zaskoczenia, to trudno o zapanowanie nad pozycją ciała. Nawet nie chodzi o panikę i przypadkowe ruchy, po prostu raczej nie zaczynasz w pozycji z właściwym napięciem mięśni itd., a na manewrowanie w locie nie ma czasu, zresztą to trudne. Przypadkowe gruchnięcie w wodę, w jakiejś dziwnej pozycji z 20 metrów będzie bolało potężnie, możliwe, że wypchnie ci powietrze z płuc itd.
Dociera, to nie ma sensu. Według mojej wiedzy: - Przypadkowy skok w wodę jest bardzo bolesny, a bywa, że nawet groźny; - Ale umiejętnie wykonany skok w wodę, nawet z ogromnej wysokości, jest bezpieczny i mało bolesny. Rozumiem, że tu nie było fizycznej możliwości, by wykonać umiejętny skok, o tym już nie wiedziałem, wyobrażałem sobie, że będzie to możliwe, szczególnie, że - o ile się orientuję - umiejętny skok może w szczególności być wykonany nogami do dołu, w pionowej pozycji ciała, a skoro pod K. otworzyła się zapadnia, gdy szła, no to miała już na starcie niemal odpowiednią pozycję ciała. Oczywiście niemal, ale na drobne poprawki myślałem, że starczy czasu. To, co jest groźne, to uderzyć w taflę wody klatka piersiową, ale w zasadzie musiałaby się dopiero obrócić, by tak nieodpowiednią pozycję ciała osiągnąć.
Adrianna pisze: (czw 29 gru 2022, 13:41) Ona ma jakąś latarkę?
Pisałem przecież, że korytarz został ozświetlony świecznikami. Ale racja, wprowadziłem tę informację dopiero później, duzo za późno.
Adrianna pisze: (czw 29 gru 2022, 13:41) No dobra, to trochę tłumaczy założenie o braku innych ludzi, choć trochę trudno mi sobie tę informację teraz zestawić z wcześniejszymi opisami korytarzy z wystawionymi eksponatami itd. Jednak zabytków z XVI wieku nie trzyma się ot tak bez opieki, żeby każdy mógł poniszczyć, ukraść itd.
Zamek w środku lasu, w obszarze raczej trudno dostępnym. Niby przerobiony na publicznie dostępne muzeum, ale zwiedzających jest mało, ze względu na utrudniony dojazd. Owszem, nie ma to sensu z punktu widzenia biznesowego. Właściwy cel istnienia tego zamku to znowu kolejne rozdziały...
Adrianna pisze: (czw 29 gru 2022, 13:41) Gęste włosy do kostek są teraz mokre i ciężkie
Nawet robiłem research, ile mogą ważyć. Też miałem wątpliwości, że to nonsens ze względu na ich masę. Okazało się jednak, że to nie jest nonsens.
Adrianna pisze: (czw 29 gru 2022, 13:41) Była eksponatem? Znaczy... Totalnie nie rozumiem myślenia bohaterki. Tego, co ją dziwi
Eksponat muzealny wykonany we współczesnym stylu wypełniony współczesnymi książkami?
Adrianna pisze: (czw 29 gru 2022, 13:41) Czytelnik już czuje, że nie ma co się obawiać, zawsze laska "uniknie o włos" "w ostatniej chwili wpadnie na..."
Spoiler alert: Osoba, która rozłożyła pułapki po korytarzu, zrobiła to precyzyjnie tak, by konkretnie Klaudia była w stanie je przejść. Rozkładający pułapki dokładnie znał Klaudię i wiedział, na co może sobie pozwolić, a na co nie.
Adrianna pisze: (czw 29 gru 2022, 13:41) Eeee... Komputer? A jej twarde postanowienie niekorzystania z technologii? Podejrzewam, że Kaczyński nie nawala w Skyrima.
Nie zgadzam się, że tu jest niespójność. Głównie dlatego, że nastawienie do technologii modelowałem na podstawie rzeczywistego człowieka. Technologia OK, ale bez uzależniania się od niej. Ma dawać nowe możliwości (Skyrima trudno zrobić bez komputera), ale nie ma zastępować sobą tego, co równie dobrze można zrobić bez niej (telefon konieczny do zabrania zawsze, gdziekolwiek sie człowiek ruszy traktowany jako swego rodzaju zniewolenie, ale ten sam telefon jest OK, jeśli np. służy do załatwienia naprawdę potrzebnej sprawy służbowej, której bez niego nie możnaby załatwić inaczej, jak tylko jadąc na drugi koniec świata).
Awatar: Mirounga leonina.jpg (wykadrowany i ze zmniejszoną rozdzielczością przeze mnie) Autor oryginalnego zdjęcia Serge Ouachée, (CC BY-SA 3.0)

„Zamek” (2. Wtorek rano, Klaudia) + Przygoda

8
gaazkam pisze: (pt 30 gru 2022, 21:27) - Ciągle się przewija to samo, że tekst niby pędzi ale jednak nie pędzi.

Nigdy nie chciałem koncentrowac się na szybkiej akcji. Nigdy nie chciałem, by tekst pędził. Przeciwnie, chciałem przede wszystkim położyć nacisk na psychologię postaci i - później, kiedy już się spotkają - relacje pomiędzy nimi. Szczególnie w późniejszych rozdziałach jest też trochę filozofowania.

Rozumiem, że zalecacie, by usunąć dygresje od akcji i skupić się przede wszystkim na akcji. Problem polega na tym, że z samego założenia to akcja ma być tłem do dygresji od akcji, a nie odwrotnie. Chodzi tu m.in. o telefon.
Źle rozumiesz, przynajmniej moje, uwagi. Nie chodzi mi o akcję. To nie ma pędzić. Zresztą... To już pędzi, bo tylko przeskakujesz do kolejnych rozwiązań i już, po sprawie. Tu potrzeba klimatu. Czymś musisz utrzymać uwagę czytelnika. On się czymś musi przejąć. Może to być akcja, ale jeśli nie chcesz jej, to...
Może to być super język, styl będący wartością samą w sobie. Mogą to być interesujące przemyślenia bohatera. Może to być klimat otoczenia budzący niepokój czy inne emocje. Mogą to być opisy. Mogą to być relacje. Mogą to być poszlaki dla czytelnika pozwalające mu wciągnąć się w zagadkę. Ale...
Tu nie ma nic z tego.
Bohaterka ma mało rozważać, mało czuć, więc jej emocje nas nie porwą. Opisy są szczątkowe, wprowadzane chaotycznie, gubiące czytelnika, więc o klimat ciężko. Język ma sporo usterek, wartością sam w sobie nie jest. Relacji nie ma mieć z kim. Zwyczajnie brakuje czegoś. Jest tajemnica, ale sam fakt jej zaistnienia bez dodania jej w jakiś sposób pikanterii nie pociągnie całego rozdziału. Najwięcej mamy zagrożeń i akcji, dlatego ten dramatyzm w nich jednak by się przydał. Nie pęd! Budowanie napięcia. Jeśli nasza bohaterka nie czuje strachu, to jeszcze nie oznacza, że czytelnik nie może czuć niepokoju (o nią? albo wczuć się w to, jakby sam się czuł w tej sytuacji?). Więc no... Jeśli chcesz, żeby czytelnik docenił coś w tekście, to musisz mu to coś dać. Którekolwiek. Ale któreś tak.
Mam nadzieję, że teraz trochę lepiej wyjaśniłam, co mam na myśli.
gaazkam pisze: (pt 30 gru 2022, 21:27) Czy mam rozumieć, że wprowadzenie opisu ogólnego bohatera w środku rozdziału jest złym pomysłem, taki opis musi zawsze być na początku rozdziału? Pytanie jest szczere, nie retoryczne.
Absolutnie nie musi. Musi zgrywać się z tekstem. Wrąbanie tego fragmentu, który teraz masz, na sam początek też by nie działało, bo zwyczajnie to jest zupełnie poza klimatem rozdziału. Wprowadzaj ten wygląd może stopniowo (po kilka elementów tam, gdzie mogą ładnie się zgrać z wydarzeniem), może uwzględniając bieżącą sytuację (wspomnienie o dużym biuście przy skoku - cool; analogicznie włosy zasłaniające twarz przy wyłażeniu z wody mogłyby być; coś o prostym T-shircie, gdy bohaterka... nie wiem... ściąga ubrania i wyżyma z nich wodę... itd. itp.), a nie jakbyś nagle postawił czytelnikowi przed nosem manekina.
gaazkam pisze: (pt 30 gru 2022, 21:27)
Była eksponatem? Znaczy... Totalnie nie rozumiem myślenia bohaterki. Tego, co ją dziwi
Eksponat muzealny wykonany we współczesnym stylu wypełniony współczesnymi książkami?
Opisałeś go dużo później. Na tamtym etapie widziałam starą biblioteczkę pasującą do wystroju zamku. Nawet nie wiedziałam, czy bohaterka ma światło, żeby widzieć szczegóły. Zwróć uwagę, kiedy wprowadzasz informacje.

Odnośnie do bohaterki. Ok, widzisz ją tak, chcesz ją taką, więc nie warto myślę głębiej drążyć. Pozostaje zaufać, że faktycznie w dalszych częściach ten jej obrazek zmienia trochę odcień.

Co do skoku, to tylko podsumuję, że świadomy skok a spadnięcie z zaskoczenia, to olbrzymia różnica w panowaniu nad ciałem i start z nogami w dół jeszcze niczego nie gwarantuje, nie mówiąc o tym, że "drobnymi poprawkami" można pięknie wszystko schrzanić. Ale też nie będę kruszyła kopii, bo domyślam się, że większości ludzi to nie będzie przeszkadzało. Ja ćwiczyłam swego czasu skoki do wody i po prostu stąd czepialstwo.
Powiadają, że taki nie nazwany świat z morzem zamiast nieba nie może istnieć. Jakże się mylą ci, którzy tak gadają. Niechaj tylko wyobrażą sobie nieskończoność, a reszta będzie prosta.
R. Zelazny "Stwory światła i ciemności"


Strona autorska
Powieść "Odejścia"
Powieść "Taniec gór żywych"

„Zamek” (2. Wtorek rano, Klaudia) + Przygoda

9
Jestem zdania, że pisanie jest sprawą mocno intuicyjną, a autor zawsze będzie ślepy na jedno oko, względem własnych wypocin. Trzech czytelników ma zastrzeżenia, z czego część się pokrywa, a nawet jeśli nie, to czytając pozostałych, mógłbym im przytaknąć. Jest źle i koniec. Opisy dezorientujące, wtrącenia niekompatybilne, zagadki abstrakcyjne, logika problematyczna, styl wątpliwy... są także jakieś zalety. :) NIe umiem nad tym gadać w nieskończoność. Tekst da się czytać, niemniej wymaga poważnych napraw. :)

„Zamek” (2. Wtorek rano, Klaudia) + Przygoda

10
Ja bym na razie tobie, Gazkamie proponowała skupić sie na stylu tych siękozach powtórzeniach, składni, a opisy na razie nie musza być bardzo rozbudowane, bo ze wszystkim na raz sobie nie poradzisz i będziesz miał w głowie mętlik. Jeśli chodzi o opisy, bo widzę, że Adrianna ci o nich pisała, to myślę, że maiła na myśli to, że opisem buduje się napięcie i ciekawość czytelnika, ale to jest trochę wyższa szkoła jazdy.

„Zamek” (2. Wtorek rano, Klaudia) + Przygoda

11
Mnie w całym fragmencie najbardziej boli klasyczny przypadek "men writing women". Wielki, oczywiście naturalny i jędrny biust do wysportowanej sylwetki. Po pierwsze: biust to w większości tkanka tłuszczowa. Naprawdę nieczęsto kobieta będzie szczupła i miała wielki biust. Ale okej, zdarza się. Jednak nie latasz z takim biustem bez stanika. To zwyczajnie niewygodne, a jak zbiegniesz po schodach, wręcz bolesne.
No i te włosy. Nie znalazłam we fragmencie, ale pewnie jeszcze są lśniące i zadbane? Włosy tej długości wymagają wręcz nieprzyzwoitej ilości pielęgnacji, żeby jakoś wyglądać. Czy na pewno jest do niej skłonna bohaterka, która nie maluje się i nie stroi? Poza tym: połowa tekstu powinna być o tym jak jej te mokre włosy przeszkadzają w wykonywaniu każdej czynności. Już włosy do połowy pleców stają się upierdliwe przy większych aktywnościach.
Skracając: kobiety tak nie działają, a fizyka włosów i biustu wzięta chyba z anime. Tylko tam to może działać.
No i zgadzam się, że to Mery Sue. Nawet nie potępiam, sama często piszę Mery Sue i je lubię, ale nie ma co się zapierać. Taka wyjątkowo piękna i och, ach, inna niż inne kobiety, bo się nie maluje, nosi t-shirty i nie używa tej paskudnej technologii.
Jagoda, elfy i świnki morskie

„Zamek” (2. Wtorek rano, Klaudia) + Przygoda

12
jagoda139 pisze: (sob 31 gru 2022, 21:50) wzięta chyba z anime
Trafiłaś, rzeczywiście inspirowałem się anime przy tej postaci.

Kiedyś to był mój konik: wziąć absurdy z popkultury, a potem przerobić je tak, żeby z jednej strony je zachować, a z drugiej strony uczynić sensownymi. Cóż, najwyraźniej się nie udało.
jagoda139 pisze: (sob 31 gru 2022, 21:50) Włosy tej długości wymagają wręcz nieprzyzwoitej ilości pielęgnacji, żeby jakoś wyglądać.
Tyle to nawet ja wiem.
jagoda139 pisze: (sob 31 gru 2022, 21:50) Naprawdę nieczęsto kobieta będzie szczupła
Celowo zaznaczyłem, że mieści się raczej w górnej normie wagi, bo - again - tyle to nawet i ja wiem.
jagoda139 pisze: (sob 31 gru 2022, 21:50) No i zgadzam się, że to Mery Sue. Nawet nie potępiam, sama często piszę Mery Sue i je lubię, ale nie ma co się zapierać.
Pewnie to nie ma sensu, ale tego tematu się jednak przyczepię.

Mary Sue to dla mnie postać nierealistycznie idealna. Nigdy nie ponosi porażek, wszelkie jej umiejętności i talenty są wybitne mimo niewkładania żadnego wysiłku w rozwijanie ich, dodatkowo jeszcze pewnie moralnie kryształowa, mimo że aż się prosi o wady moralne w jej sytuacji, takie jak choćby zarozumiałość. Aha, no i w 24 godzinach znajduje czas na zajęcia, które wymagałyby całego tygodnia, w tygodniu znajduje czas na zajęcia, które wymagałyby miesiąca.

Sprowadzeniem do absurdu wydaje mi się twierdzenie, że każda wszechstronnie utalentowana postać to mary sue. Istnieją ludzie wyjątkowo utalentowani, pytanie, co z tym zrobią?

Wiem, że ocieram się o Mary Sue, ale celowo chciałem tego uniknąć poprzez:
– Jest utalentowana, ale paradoksalnie wlaśnie dlatego żadne z jej umiejętności nie są i nigdy nie będą wybitne. Jeżeli osiągnięcie dostatecznego poziomu w jakiejś dziedzinie przychodzi łatwo, to nie ma motywacji, by nauczyć się intensywnej i wytrwałej pracy, a bez tego nigdy nie osiągnie się wybitności niezależnie od talentów. Dlatego zdolności mogą wręcz przeszkadzać w zdobyciu mistrzostwa w czymkolwiek.
– Rozliczne zajęcia oznaczają skakanie z kwiatka na kwiatek. Robić wszystko oznacza nie robić tak naprawdę nic i to będzie jej casus.
– Posiada wady moralne. Pierwszą jest zarozumialstwo, które znowu jest prostą konsekwencją faktu, że jest uzdolniona i atrakcyjna. Drugą jest pewna skłonność do bezwzględności i egoizmu, ale o tym ma być dopiero później. Sama się będzie oszukiwać, że jest czysta moralnie, jednak tak nie będzie.
– Wszystko jej wychodzi: Again, te pułapki z perspektywy świata opowieści nigdy nie miały stanowić dla niej prawdziwego zagrożenia. Miały, tylko i aż, zmusić ją do działania. To jest dopiero „pierwszy poziom”. To samo zresztą tyczy się Alfreda (nie dał się pogryźć psom).
Max pisze: (sob 31 gru 2022, 03:22) Trzech czytelników ma zastrzeżenia, z czego część się pokrywa, a nawet jeśli nie, to czytając pozostałych, mógłbym im przytaknąć. Jest źle i koniec.
OK, dociera.

Mogę tylko powiedzieć, że wydaje mi się, że rozdział trzeci jest lepszy pod wieloma wymienionymi tu względami, chociaż pewnie jak go wrzucę, to się okaże, że wcale nie jest…
Awatar: Mirounga leonina.jpg (wykadrowany i ze zmniejszoną rozdzielczością przeze mnie) Autor oryginalnego zdjęcia Serge Ouachée, (CC BY-SA 3.0)

„Zamek” (2. Wtorek rano, Klaudia) + Przygoda

13
Myślę, że poprzednicy już wytknęli najważniejsze potknięcia.
We mnie samej tekst wywołuje mieszane uczucia. Niby napisany dosyć zgrabnie, czyta się płynnie, ale właśnie przez ten charakter bohaterki, jej brak instynktownego strachu i oprawę, która przywodzi na myśl grę komputerową, to brak mi tu emocji, jakiejś głębi, czegokolwiek.
Jeśli chodzi o sam tekst stricte bardziej technicznie, to razi mnie fragment o wyglądzie Klaudii - w moim odczuciu wrzucony tam totalnie z D jak jakiś dziwny przerywnik w akcji.
„Words create sentences; sentences create paragraphs; sometimes paragraphs quicken and begin to breathe.” – Stephen King
ODPOWIEDZ

Wróć do „Opowiadania i fragmenty powieści”