Król Upiorów

1
Noc otulała go ze wszystkich stron. Czarna, październikowa, na wskroś przesiąknięta zabobonami. Wierzono, że o tej porze po ulicach błąkały się zagubione dusze, biesy i wszelkiej maści demony. Kto mógł, zostawał w domu i trwożnie oczekiwał świtu.
Archibald nie wierzył w upiory, ale wiedział, że noc taka jak ta, była zaproszeniem dla prawdziwych potworów, które, korzystając z okazji, napadały, rabowały i zabijały. Patrolował więc obrzeża miasta – ulice, które nawet za dnia przyciągały szemrane towarzystwo. Mówiono, że tutejsza ziemia została przeklęta przed wiekami i splamiona krwią niewiernych, ale obecnie bruk był częściej plamiony krwią pijanych rzezimieszków, skorych do walki po kilku kuflach piwa. A to lało się szerokimi strumieniami, bo karczma Pod Czerwonym Knurem nic lepszego nie oferowała. Zresztą nawet piwo było marnej jakości: zwykłe popłuczyny rozcieńczane brudną wodą. Miało jednak swoich amatorów – zazwyczaj takich, którzy popołudniowe przygody odsypiali w więziennej celi.
Archibald większość z nich znał po imieniu, niektórych nawet lubił. Paru nieszczęśników, którym nie powiodło się w życiu, więc smutki topili w alkoholu. Wiedział, że teraz ich nie spotka, bo nawet oni wierzyli w zabobony i nie opuszczali swoich nor. Mężczyzna wypatrywał dziś innych. Gorszych i niebezpieczniejszych. Takich, którzy nie bali się ubrudzić rąk. Jego celem był Król Upiorów.
Od wielu lat na lokalnym czarnym rynku ciał działała szajka rezurekcjonistów. Byli nieuchwytni, a jedynym śladem ich istnienia stały się puste groby. Wykradali starych, młodych, kobiety, dzieci oraz mężczyzn i zdawali się nie uznawać żadnych świętości. Archibald machnąłby na to wszystko ręką, bo tak samo, jak w upiory, nie wierzył też w życie pozagrobowe. Uważał się za człowieka nauki i gdyby nie ubogie pochodzenie, to kto wie, może zamiast patrolować ulice, przeprowadzałby teraz autopsję zwłok? Jednak w poprzednich miesiącach liczba zgłoszeń się nasiliła, a wszystkie przypadki dotyczyły osób, które zmarły w podejrzanych okolicznościach. Wypadek furmanki, utopienie, napad rabunkowy, pożar – to kilka najświeższych przykładów. Mężczyzna podejrzewał, że Król Upiorów nie tylko wykradał ciała, ale sam dbał o to, aby ich nie brakowało.
W ostatnich dniach miały miejsce dwa podejrzane zgony. Rodzeństwo – chłopak i dziewczyna – zostało znalezione martwe w polach. Uczeni wskazywali na upał i związane z nim przegrzanie ciała, a prości ludzie byli przekonani, że to rżana baba wyruszyła na łowy kilka dni przed czasem. Z kolei Archibald wierzył, że Król Upiorów otrzymał nowe zamówienie i wykonał jego pierwszą część. A dziś w nocy dokończy dzieła.
Cmentarz znajdował się poza miastem, przytulony do jego zewnętrznego muru. Oficjalnie można się było tam dostać tylko z dwóch stron: przez główną bramę i tylnym wejściem. Archibald nie chciał korzystać z żadnego z nich, gdyż w ten sposób straciłby element zaskoczenia. Wybrał trzecią opcję – partyzancką. Na jego szczęście, stary mur nie stanowił dużego wyzwania, a chropowate kamienie ułatwiały wspinaczkę.
Przywitała go cisza. Tak dominująca, że nieświadomie wstrzymywał oddech, aby jej nie zakłócić. Wiedział jednak, że nie jest tutaj sam. Powoli skierował się do miejsca, które odwiedził kilka dni temu. Specjalnie wziął udział w nabożeństwach żałobnych i pogrzebie, aby rozeznać teren. Ciemność utrudniała zadanie, ale jednocześnie zapewniała mu ochronę, a z każdym krokiem rosło napięcie i podenerwowanie. Jednak…przy świeżych mogiłach nikogo nie było.
Czyżbym się pomylił? – pomyślał i podszedł jeszcze bliżej. Przecież wszystko dokładnie przeanalizowałem. A może…może się spóźniłem? Jego rozterki przerwał jakiś dźwięk. Cichy i nienaturalny, jak kamień trący kamień. Brzmiał niczym ostrzeżenie, więc mężczyzna szybko schował się za pobliskim grobem. Miał stamtąd dobry widok, gdy sam pozostawał niewidoczny.
Dwaj mężczyźni podeszli do dziecięcych mogił i się przeżegnali. Archibald słyszał, jak mamroczą pod nosem słowa modlitwy. Gdy skończyli, pobłogosławili ziemię i zabrali się do pracy. Przerzucali glinę z jednego miejsca na drugie, łopata za łopatą. Miarowo i spokojnie, jak gdyby wykonywali najnormalniejszą czynność na świecie. Już teraz mógłby ich zaaresztować, jednak po co? To tylko płotki, a on polował na grubą rybę.
Wreszcie jedna z łopat uderzyła w wieko trumny. Mężczyźni je podważyli i na powierzchnię wydobyli pierwsze ciało. Dziewczynka wydawała się taka malutka w porównaniu z otaczającymi ją dryblasami i Archibald po raz pierwszy poczuł wyrzuty sumienia. Mógł przerwać ten proceder wcześniej i nie dopuścić do zbeszczeszczania zwłok. Zdławił jednak szybko wątpliwości, bo przecież działał w wyższym celu. Ona i jej brat już nie żyli, a Króla Upiorów musiał powstrzymać, zanim pozbawi życia kolejne ofiary.
Mężczyźni wydobyli drugie ciało i zapakowali rodzeństwo do jutowych worków. Nie zaprzątali sobie głowy zakopywaniem grobu i ruszyli w stronę tylnego wyjścia. Za nimi, niczym cień, przemykał Archibald. Szedł, gdy szli i przystawał, gdy zwalniali. Wiedział, że jeśli teraz ich zgubi, to prawdopodobnie straci szansę na odkrycie prawdy. Z drugiej strony nie mógł sobie pozwolić na zdemaskowanie, bo wtedy prawdopodobnie skończyłby tak samo, jak niesione przed nim dzieci.
W ten sposób dotarł do miasta, minął karczmę Pod Czerwonym Knurem i kilka lichych domów. Opuścił obrzeża, przeszedł obok kościoła i ratusza, a potem przemykał dalej wzdłuż głównej ulicy. Mężczyzna zaczynał się niepokoić. Zakładał, że dziupla rezurekcjonistów znajduje się w biedniejszej części miasta, skąd można by przeprowadzać szybkie wypady na cmentarz. Czyżby szli prosto do zleceniodawcy? – pomyślał. Prosto na uniwersytet lub do miejskiego szpitala? Archibald typował, że Król Upiorów lub jego bezpośredni szef muszą parać się nauką. A wykształconych ludzi można było znaleźć tylko w dwóch miejscach. Z każdym krokiem rosła jego ekscytacja, ale też niepewność, co zrobić już na miejscu. Odsunął jednak wątpliwości na bok, będzie się tym martwił później.
Śledzeni mężczyźni minęli szpital, a chwilę później uniwersytet. Nie zostało dużo innych miejsc, do których mogliby się udać. Archibald znał dobrze te okolice, bo mieszkał tutaj od dziecka, i wiedział, po prostu wiedział, że żaden z sąsiadów nie mógł za tym stać. Siłą powstrzymywał się, by nie przyspieszyć kroku, nie odwrócić śledzonych mężczyzn i nie wymusić na nich odpowiedzi. Nie zdążył tego zrobić, bo zatrzymali się oni nagle przed dobrze mu znanymi drzwiami i zapukali. Otworzył postawny mężczyzna w sile wieku i gestem zaprosił przybyszy do środka. Weszli, jednak mężczyzna nadal czekał.
- Archibald? – zapytał i wskazał wnętrze mieszkania.
Archibald zrobił parę sztywnych kroków, ale po chwili nogi odmówiły mu posłuszeństwa. Zniecierpliwiony oczekiwaniem mężczyzna, kiwnął na jednego ze swoich dryblasów, a ten wziął Archibalda pod ramię i pomógł mu pokonać resztę trasy. Znajome wnętrze domu wywołało mieszane uczucia. Powinno być azylem, ale zostało zbezczeszczone obecnością intruzów.
- Jak… - zaczął.
- Jak się tutaj dostałem? To proste – mam klucze do drzwi.
Archibald sprawdził kieszenie spodni i znalazł tam pęk kluczy. Posłał zdziwione spojrzenie rozmówcy.
- Nie twoje. Moje. Mam klucze do wszystkich drzwi, drzwiczek i bram w mieście.
- To…to niemożliwe.
- Niemożliwe? A kim ty jesteś, aby decydować, co jest, a co nie jest możliwe. Widziałem bardziej spektakularne rzeczy niż otwarcie drzwi cudzego domu, ale nie przyszedłem tutaj rozmawiać o moich przygodach.
-Czego w takim razie chcesz?
Jego rozmówca nie raczył odpowiedzieć. Wstał od stołu i podszedł do jutowych worków, w których znajdowały się dzieci. Odwinął jedno i drugie, pogładził maluchy po włosach i spojrzał na Archibalda.
- Takie młode, prawda? Miały przed sobą całe życie. Życie, które zostało brutalnie przerwane. Smutne. Jednak, czy wiesz, że ten oto chłopiec zawisłby za kilkanaście lat na miejskiej szubienicy? Za gwałty i rozboje. Z kolei ta niewinna dziewczynka stałaby się kiedyś trucicielką i dzieciobójczynią.
- Kłamiesz, nie możesz tego wiedzieć.
-
Nie? A, co powiesz na to – furman, który zginął przygnieciony swoim wozem, wracał z jarmarku. Nie miał utargu, na pewno nie tyle, aby przetrwać następne miesiące. Jednak zebrał wystarczająco, by się znów upić, a wtedy już się nie pilnował. Ten raz nie byłby jeszcze wielkim problem. Ba, problemem nie byłaby też następna popijawa, ale z każdą kolejną zatracałby się coraz bardziej. W końcu wyzabijałby całą rodzinę i uciekł z miasta. Skończyłby w jakiejś melinie, obijając podobne sobie mordy. Inny przykład? Proszę bardzo – topielec sprzed kilkunastu tygodni. Światły człowiek, podobnie jak ty. Cenił naukę, ale szedł po trupach do celu. Opływał w dostatki, gdy jego matka przymierała głodem. Owszem, matula nie żałowała pasa w dzieciństwie, więc się od niej odwrócił, ale nie szanował też nikogo innego. Wiesz, ile kobiet zostawiłby z brzuchem? Ile z nich odebrałoby sobie życie z powodu hańby?
Mężczyzna wrócił do stolika. Rozsiadł się wygodnie na krześle i spojrzał przenikliwie na Archibalda.
- Jesteś strażnikiem miejskim, bronisz prawa i porządku. Powinieneś wiedzieć, że lepiej jest zapobiegać przestępstwom, niż reagować na ich skutki.
Archibald pokręcił głową. Początkowy szok zaczął opadać, więc myślało mu się dużo łatwiej. Wszystko miało logiczne wytłumaczenie. Klucze? Wystarczył wytrych, by pokonać większość drzwi. Jego wpadka? Widocznie był nieostrożny podczas śledztwa. A historie zmarłych nieszczęśników? Tego nie można zweryfikować, ale nie miał najmniejszego powodu, aby w nie uwierzyć. Śmierdziały kłamstwem.
- To bujda. Jesteś zwykłym przestępcą. Może odrobinę sprytniejszym od całej reszty, ale to nie zmienia faktu, że przestępcą.
- I co? Aresztujesz mnie? Sam jeden przeciwko trzem?
Archibald spojrzał szybko w kierunku dwóch dryblasów. Całkowicie o nich zapomniał, a przecież mogli go powalić pojedynczym ciosem w głowę. Nie miał szans w takim starciu. Zabiją mnie – pomyślał.
- Nie. Nie chcę cię zabijać. Chcę ci pokazać inne możliwości.
- Nie będę współpracować z mordercą dzieci. – Archibald zerwał się z krzesła. – Skoro czytasz w myślach i widzisz przyszłość, to powinieneś o tym wiedzieć.
- Ta zapalczywość sprowadzi na ciebie kłopoty. Pozwól, że wytłumaczę. Nie od razu widzę czyjąś przyszłość, zresztą to nie takie proste. Życie nie jest liniowe, a my mamy wolną wolę i możemy wybierać różne ścieżki. Niestety niektórych ciągnie w kierunku zła. Tak, jak te dzieci. Ich aura była naprawdę paskudna, już lekko podniszczona, a miały dopiero kilka lat.
- Aura? Co to za bzdury. Wierzysz w to, co mówisz? Też ci coś wytłumaczę, bo widzę to tak. Sprzedajesz zwłoki i gdybyś tylko na tym poprzestał, to nie byłoby tematu. Jednak poszedłeś o krok dalej, zabijasz, by mieć, czym handlować. I to cała historia, nie dorabiaj do niej filozofii.
- Słowa cię nie przekonają, może zrobią to obrazy, ale musisz mi zaufać.
Archibald walczył z myślami. Z jednej strony pozwalał wciągnąć się w grę, w której nie dyktował warunków, ale z drugiej, był ciekaw rozwiązania. Po raz pierwszy obcował z czymś, co wykraczało poza ramy zdrowego rozsądku i chciał wiedzieć, dokąd go to zaprowadzi.
- Wiem, że się wahasz.
- Przestań zaglądać mi do głowy i pokaż, co masz do pokazania.
Mężczyzna podszedł ponownie do dzieci i przywołał swojego rozmówcę.
- Połóż dłoń na głowie dziewczynki – rozkazał.
Archibald dotknął zimnej skóry dziecka i mimo woli się wzdrygnął. Miał już do czynienia ze zmarłymi, ale to doświadczenie było inne. Bliższe, a jednocześnie zuchwałe. Nieprzyjemne. Ogarnęło go zmęczenie, mrugnął kilka razy, aby je odegnać.
***
Miał zamglony wzrok, jak gdyby patrzył przez brudną szybę. Przetarł kilkukrotnie oczy, jednak na niewiele się to zdało.
- To nie pomoże, musisz się przyzwyczaić. – Obok niego zmaterializował się Król Upiorów. Wyglądał, jak wcześniej, a jednocześnie zupełnie inaczej. Jego sylwetka była niewyraźna, półprzezroczysta. – Nie mamy jednak na to czasu. Masz silny umysł, więc ta podróż zbyt dużo mnie kosztuję. Chodź.
Poprowadził go znanymi drogami. Rodzinne miasto wydawało się takie samo, chociaż przybyło kilka nowych budynków i zmieniło się parę szyldów. Karczma Pod Czerwonym Knurem się ostała, ale jej fasadę przykryła kolejna warstwa brudu i pyłu. Mimo tego ze środka dobiegał gwar, więc widocznie nadal nie mogła narzekać na brak klientów.
Mężczyźni dotarli w końcu do chaty na obrzeżach miasta.
- To tutaj, idź przodem.
Wnętrze robiło ponure wrażenie: meble przykrywała gruba warstwa kurzu, nad zlewem latały muchy, a pod sufitem wisiały zasłony pajęczyn. Dom wydawał się nieużytkowany.
- Przecież tu nikogo nie ma. – Archibald odwrócił się w kierunku swojego towarzysza, a ten w odpowiedzi wskazał mu róg pomieszczenia.
Stała tam kołyska. Prosta, zbita z nieheblowanych desek. W środku leżało niemowlę i cicho kwiliło. Tak cicho, że zagłuszał je wiatr szumiący na zewnątrz. Mężczyzna chciał je wziąć na ręce w naturalnym odruchu, który każe chronić słabszych, lecz nie był w stanie tego zrobić
.
- To bezcelowe. Tego dziecka nie ma w twojej rzeczywistości.
- Gdzie są rodzice?
- Poczekaj. Zaraz ktoś przyjdzie.
Po chwili pojawiła się kobieta. Archibald z trudem rozpoznał w niej starszą wersję dziewczynki. Przypominała swoją matkę, która nie tak dawno opowiadała mu o tajemniczej śmierci dzieci, jednak w sposób, w jaki echo może przypominać głos. Było w niej coś niepokojącego i niepewnego.
Kobieta usiadła przy stole i zaczęła wyciągać pakunki. Nie spojrzała ani razu w stronę kołyski, zbyt zajęta swoimi sprawami. Dziecko zapłakało, jakby wyczuwając w pobliżu obecność matki, lecz ta zmarszczyła tylko gniewnie brwi i wysypała resztę produktów na blat. Wreszcie znalazła, to czego szukała – biały, pomarszczony korzeń. Odłamała kawałek i podeszła do niemowlaka. Siłą wepchnęła mu go do ust i opuściła dom.
Archibald poczuł mdłości i musiał zamknąć oczy, aby je opanować. Gdy je znów otworzył, to znajdował się już w innej rzeczywistości. Chociaż rozpoznawał wnętrze, to zmiany były oczywiste. W środku panował większy porządek i dobudowano nową izbę.
- Wybacz, nie mam czasu na kolejne spacery, a musisz zobaczyć coś jeszcze. – Jego towarzysz usiadł rozluźniony przy stole. Widział już tę scenę, więc nic go nie mogło zaskoczyć.
Do domu weszła para. W kobiecie można było rozpoznać wcześniejsze wcielenie, lecz czas nie był dla niej zbyt łaskawy. Siwe pasma włosów i głębokie bruzdy wokół oczu nie pozostawiały wątpliwości co do wieku. Mężczyzna wyglądał odrobinę lepiej, chociaż lata odcisnęły piętno także na jego twarzy. Ona skierowała się od razu do drugiej izby, on zaczął krzątać w kuchni. Był niespokojny. Przekładał naczynia z miejsca na miejsce, przystawał zapatrzony w jeden punkt, aby po chwili otrząsnąć się z myśli i kontynuować bezcelowe roszady garnków i talerzy. W końcu opuścił dom.
- Poszedł na cmentarz – wtrącił Król Upiorów, lecz nie zdążył dodać nic więcej, bo trzask zamykanych drzwi przywołał kobietę, która zaczęła przygotowywać posiłek.
Obierała i siekała automatycznie. Nie było to nic wyszukanego – ot proste danie, jakie jadali najbiedniejsi mieszkańcy, ale urozmaiciła go po swojemu. Archibald zauważył dobrze mu znany biały, pomarszczony korzeń, który po chwili wylądował w garze. Kobieta zamieszała chochlą, nalała zupy do miski i po chwili wylała ją z powrotem. Usiadła przed stołem, brudny talerz postawiła przed sobą i czekała.
Wizja zaczęła się rozmywać.
***
Archibald oparł się ciężko o ścianę. Głowa pękała mu z bólu, skórę pokrył pot, a nad górną wargą poczuł ciepłą krew. Niepewnie podszedł do krzesła i opadł na nie bezsilnie.
- Za chwilę poczujesz się lepiej. Przeskoki pomiędzy rzeczywistościami bywają trudne, zwłaszcza dla niedoświadczonych osób.
- To była jej przyszłość? – Archibald wskazał ręką na dziewczynkę.
- I tak, i nie. To była jedna z wersji, ta najbardziej prawdopodobna. Gdybyśmy sprawdzili ją za kilka godzin, mogłaby się różnić w szczegółach, ale główne wydarzenia pozostałyby niestety takie same.
- Nic z tego nie rozumiem. Kim ty jesteś w ogóle, co to wszystko ma znaczyć?
- Mówiłem już, że chce ci pokazać inne możliwości. Oto one. Twoja aura jest nietypowa, masz w sobie pewien potencjał – na razie uśpiony, ale wystarczy go tylko ukierunkować. Daję ci taką szansę. W ten sposób nie tylko realnie wpłyniesz na bezpieczeństwo innych, ale także poznasz rzeczy i zjawiska, o których nie śniły najtęższe umysły tego miasta.
- Dlaczego?
- Bo cię znam. Obecne zajęcie cię nie satysfakcjonuje, a przyszłe będzie. To chyba wystarczający argument.
Archibald rozejrzał się po izbie, jakby miał w niej znaleźć odpowiedź. Już ją znał, pozostawało tylko ostatnie pytanie.
- Czy miałem rację? Czy działasz na czyjeś zlecenie i sprzedajesz ciała zmarłych?
- Tego także się dowiesz po dołączeniu do mnie.
Król Upiorów kiwnął w kierunku swoich dryblasów, którzy przerwali drzemkę, podeszli do dzieci i ponownie je zawinęli. Otworzył im drzwi i gestem wskazał zewnętrzny dziedziniec. Gdy mężczyźni opuścili dom, nie ruszył od razu za nimi i nadal czekał na progu.
- Archibald? – zapytał.
Archibald zrobił parę sztywnych kroków, ale po chwili nabrał więcej pewności siebie i wyszedł w mrok.
"Idź więc, są światy inne niż ten."

---

"If you don't believe in even the possibility of magic, you'll never ever find it."

Król Upiorów

2
Tytuł nie zachęca, ale fabuła jest z pomysłem. Nie takie sztampowe fantasy, tylko facet co widzi przyszłość i niczym "twisted Batman" czy inny Dexter, zabija morderców za młodu. Ja jestem ciekaw dalszej części. Co do stylu, to raczej trza szlifu, jednak czytać się da. Pozdrawiam. :)

Król Upiorów

3
Pomysł nawet dałoby się fajnie wykorzystać. Połączenie Raportu Mniejszości z Opowieścią Wigilijną ma potencjał, a raczej miałoby, gdyby uczynić je mniej oczywistym i ubrać w atrakcyjną formę. Albo nie uciekać od skojarzeń z którymś ze źródeł inspiracji i fajnie je skomentować, grając realiami czy motywacjami postaci.

Tutaj jednak mamy najbardziej podstawową wersję, to, co zrodziłoby się w głowie kogoś, kto pomyśli "Ej, połączmy Raport Mniejszości z Opowieścią Wigilijną!" i dalej już nie pracuje, tylko zapisuje pierwszy szkic takiego scenariusza.

Jeśli chodzi o język, nie wyłapałam jakichś większych wpadek. Jest płynnie, z dobrą długością akapitów i zdań, urozmaiconą składnią. To, co w tekście od strony formy niedomaga to nieco zbyt oficjalny ton niektórych opisów, brakuje tutaj jakiejś iskry indywidualizmu.

To, co mi najbardziej przeszkadza to brak odpowiedzi na pytanie gdzie ta historia się rozgrywa. Oczywiście nie chodzi mi o współrzędne, a o świat.

O realiach nie wiemy nic. A raczej wiemy, że składają się z elementów na pierwszy rzut oka dość losowych.

Piszesz o upiorach, aurach, magii, ale postaci się przeżegnały. OK, w pewnych okresach i na pewnych terenach Chrześcijaństwo koegzystowało z pogańskimi wierzeniami, ale przekonaj mnie, autorze, że tak jest w Twoim świecie i piszesz to świadomie. Że to nie wpadka.

Piszesz o demonach, furmanie (a nie kierowcy dostawczaka), truciu męża jakimś korzonkiem (a nie trutką na szczury kupioną w Castoramie), a jednocześnie postaci jadą do siebie eleganckim policyjno-sensacyjnym żargonem. To nie jest niemożliwe, wszak to fantasy, a zatem można czerpać pełnymi garściami z różnych realiów, ale przekonaj mnie, autorze, że to zamierzony mix, crossover, a nie efekt zaniedbania.

Mamy jutowe worki, karczmę i kołyskę z nieheblowanych desek a zaraz obok zlew, masz dziewczyny "z brzuchem" zabijające się z powodu hańby a zaraz obok izbę wytrzeźwień (bo chyba to miałeś na myśli pisząc o "więzieniu", w którym spędza się noce).

Co to jest za świat? Co ja mam widzieć, jak go sobie wyobrażać?

Oczywiście, że konstruktywne anachronizmy są świetnym narzędziem i można z ich pomocą budować ciekawe światy, ale trzeba je budować. Tutaj widzę tylko kilka "realiotwórczych" haseł (demony, karczma, furman, rzezimieszki), wrzuconych w tekst, nie widzę za to, co za nimi stoi.

Król Upiorów

4
Słówko się rzekło, kobyłka u płota.

Najpierw uwagi językowe i merytoryczne dotyczące fragmentów, potem całościowe, ok?

- czy noc może być przesiąknięta zabobonami? Rozumiem sens, wyjaśniasz zresztą w następnym zdaniu, o co chodzi, ale nadal to sformułowanie mi zgrzyta.

- "noc taka jak ta, była" - zbędny przecinek (chyba :D)

- "Mówiono, że tutejsza ziemia została przeklęta przed wiekami" - tu masz dysonans rejestru. Bo to zdanie jest takie jak z mitycznej opowieści, a reszta to jednak znacznie niższe rejestry, już przy bruku mamy lądowanie na ziemi :) sugerowałbym zmianę w rodzaju "byli tacy, co powiadali, że ta ziemia została przeklęta przed wiekami...", żeby uniknąć nawiązania do jakichś legend, o których czytelnik nic nie wie

- "nic lepszego nie oferowała" - niczego? :)

- "zazwyczaj takich, którzy popołudniowe przygody odsypiali w więziennej celi." - mam wrażenie, że izba wytrzeźwień to stosunkowo nowy wynalazek, ale się nie upieram, że w Twojej fikcji to niemożliwe :) pod rozwagę

- "czarnym rynku ciał działała" - bardzo brzydka prawie-że-aliteracja :)

- "autopsję zwłok" - w kontekście, którego używasz, to jest masło maślane, tak na 99% :)

- "znalezione martwe w polach" - podkreślone mi zgrzytnęło. Bo albo w konkretnym miejscu, na polu (jakimś), albo pośród pól czy jakoś tak.

- "rżana baba wyruszyła na łowy " - jeszcze rezurekcjonistów łyknąłem, bo sobie skojarzyłem, ale tu utknąłem na 32,5 sekundy, ustalając, o co chodzi. Nie każdy ma demonologię słowiańską w małym palcu. Wprowadź ją wcześniej albo tu wyjaśnij choć ćwierćsłowem, któż to :)

- "Oficjalnie można się było tam dostać tylko z dwóch stron: przez główną bramę i tylnym wejściem. Archibald nie chciał korzystać z żadnego z nich" - odmiany się nie dopasowały :) może "z żadnej z tych dróg"?

- "Tak dominująca, że nieświadomie wstrzymywał oddech, aby jej nie zakłócić" - no, ale halo, to człowiek nauki, zakapior, i nagle cmentarna cisza go tak wzrusza i porusza? Nieeee, nie kupuję tego :)

- "Ciemność utrudniała zadanie, ale jednocześnie zapewniała mu ochronę, " - w kontekście, to jest wątpliwe. Bo jeśli boi się demonów albo KU, to ciemność raczej mu powinna przeszkadzać niż pomagać, jest w gorszej sytuacji od drugiej strony.

- "Jego rozterki przerwał jakiś dźwięk." - to powinien być początek nowego akapitu, wtedy rytm jest lepszy.

- "Brzmiał niczym ostrzeżenie," - raczej "jak", choć rozumiem, skąd tu ten pozorny synonim, wyżej masz jednego jaka :)

- "podeszli do dziecięcych mogił" - klops! A nawet dwa, bo wcześniej piszesz "Rodzeństwo – chłopak i dziewczyna", co w żadnym wypadku nie oznacza dzieci, chyba że w sensie ustawowym :) dalej też masz "dziewczynka". No nie... :)

- opis wydobywania zwłok sugeruje jedną trumnę. Raczej to wpadka, dwa ciała w jednym futerale :)

- "zgubi, to prawdopodobnie " - zbędne

- "Z drugiej strony nie" - brakuje przecinka (chyba :D)

- "nie odwrócić śledzonych mężczyzn" - zgrzytnęło

- "zatrzymali się oni nagle" - zbędne

- "Zniecierpliwiony oczekiwaniem mężczyzna, kiwnął" - przecinek w złym miejscu, powinien być przed mężczyzną :)

- "- To…to niemożliwe." - brak spacji :)

- "Odwinął jedno i drugie," - czy na pewno odwija się z worka? :)

- "W końcu wyzabijałby całą rodzinę" - hm? Raczej "pozabijał/zabił/zamordował".

- "Cenił naukę, ale szedł po trupach do celu." - w tym tekście, w tym kontekście to jest niestety wpadka, bo czytelnik ma inne niż idiomatyczny trupy w głowie :)

- "Owszem, matula" - niepotrzebny archaizm

- "Ich aura" - to mi zgrzyta, bo rysujesz coś na kształt opowieści konfrontującej zabobon z nauką, a tu nagle pojawia się element z innej, parapsychologicznej, mocno współczesnej opowieści. Tj. wiadomo, w magii aura się pojawiała, ale Ty nie miałaś dotychczas nawet wzmianki o magii w tym świecie. Może coś przeoczyłem, ale mam to za niekonsekwencję w opisie świata.

- "mu go do ust " - przeczytaj to na głos, ok? :)

- "Archibald poczuł mdłości i musiał zamknąć oczy, aby je opanować. Gdy je znów otworzył, " - oczy czy mdłości? :) ja rozumowo wiem, co chciałaś powiedzieć, ale jednak nie jest to dobrze napisane :)

- "otworzył, to znajdował" - zbędne

- "Obierała i siekała automatycznie. Nie było to nic wyszukanego – ot proste danie, jakie jadali najbiedniejsi mieszkańcy, ale urozmaiciła go po swojemu. Archibald zauważył dobrze mu znany biały, pomarszczony korzeń, który po chwili wylądował w garze. Kobieta zamieszała chochlą, nalała zupy do miski i po chwili wylała ją z powrotem. Usiadła przed stołem, brudny talerz postawiła przed sobą i czekała. " - to byłby dobry opis, gdybyś go doprecyzowała i przy okazji lekko przycięła :)

- "że chce ci pokazać " - literówka, w niektórych kręgach zwana również litrówką :)

A teraz całościowo.
Bardzo dobry klimat, są konkrety, ale jest jakaś wizja, choć pomysł zapobiegania zbrodniom zawczasu nie jest nowy, chyba od Dicka biegnie, jak nie wcześniej.
Aczkolwiek gdzieś tam plącze mi się w skojarzeniach Dickens, wiesz, który?
Językowo, mimo paru wpadek, dobrze. No i podoba mi się, że szukasz czegoś, co chciałabyś powiedzieć. Czuję, że gdzieś w tle jest dyskusja, na ile ktoś ma prawo tak postępować.

Niedobrze jest z opisem świata, jako czytelnik zostałem porzucony bez mapy. Elementy się nie zazębiają - to opowieść stylizowana na wiek zbliżony do dziewiętnastego, czy raczej wczesne średniowiecze? Wiem, że umowny świat, ale widzę dysonanse.

I co gorsza, ta opowieść jest tylko fragmentem, trudno ją zrozumieć. Kim jest KU? Jakie ma prawa do zabijania wcześniej? Nie jest Bogiem, ale czyta w myślach. To poważna sprawa (aha, bohater za łatwo ten fakt przyjmuje, powinien nim jednak szarpnąć mocniej).
Spore miasto i tylko jeden strażnik? Hm, to mi trochę nie pasuje.

Ergo: to nie jest całościowa opowieść, to odprysk. Ale powiedziałbym, że idziesz w dobra stronę.

Dodano po 34 minutach :[/size]
Post factum 1 (i zapewne niejedyny :D). Trochę brakuje mi zdecydowania, czy to fantasy, czy jednak po historycznej, czy może parahistorycznej stronie rzeki. To wpływa na odbiór sensu tej opowieści, o prawie do takiego postępowania, więc ostatecznie także o ocenie przez czytelnika postępowania bohatera.
Mówcie mi Pegasus :)
Miłek z Czarnego Lasu http://tvsfa.com/index.php/milek-z-czarnego-lasu/ FB: https://www.facebook.com/romek.pawlak

Król Upiorów

5
Nie jest źle, ale warsztat trzeba by doskonalić :) IMO zbyt prosty, a bywa, że nieporadny momentami język, co przekłada się na osłabienie klimatu nie pozwala wykorzystać w pełni całkiem niezłej koncepcji.
Panie, ten kto chce zarabiać na chleb pisząc książki, musi być pewny siebie jak książę, przebiegły jak dworzanin i odważny jak włamywacz."
dr Samuel Johnson

Król Upiorów

6
RebelMac,

dzięki za pierwszy komentarz i opinię. Co do tytułu to się zgodzę, myślę, czym to zastąpić :)

MargotNoir,

hej, dzięki za komentarz, postaram się do kilku rzeczy odnieść:
MargotNoir pisze: (ndz 08 sie 2021, 19:43) Połączenie Raportu Mniejszości z Opowieścią Wigilijną ma potencjał, a raczej miałoby, gdyby uczynić je mniej oczywistym i ubrać w atrakcyjną formę. Albo nie uciekać od skojarzeń z którymś ze źródeł inspiracji i fajnie je skomentować, grając realiami czy motywacjami postaci.
MargotNoir pisze: (ndz 08 sie 2021, 19:43) co zrodziłoby się w głowie kogoś, kto pomyśli "Ej, połączmy Raport Mniejszości z Opowieścią Wigilijną!
jestem nietelewizyjna, więc Raportu Mniejszości nie widziałam, Opowieść Wigilijną oczywiście kojarzę, ale czytałam to w szkole, czyli ładnych parę lat temu. Mogę powiedzieć z ręką na sercu, że te dwa twory nie były moją inspiracją, ale taki motyw jest widocznie popularny, a KU jest moim podejściem do tematu. Wszelkie skojarzenia są więc subiektywnym odbiorem czytelnika ;)
MargotNoir pisze: (ndz 08 sie 2021, 19:43) Jeśli chodzi o język, nie wyłapałam jakichś większych wpadek. Jest płynnie, z dobrą długością akapitów i zdań, urozmaiconą składnią. To, co w tekście od strony formy niedomaga to nieco zbyt oficjalny ton niektórych opisów, brakuje tutaj jakiejś iskry indywidualizmu
Dzięki, za pierwszy człon i zgadzam się z drugą częścią. Na co dzień piszę głównie teksty informacyjne i biznesowe, więc ciągle walczę, aby rozdzielić te dwa światy, muszę powalczyć jeszcze trochę ;)
MargotNoir pisze: (ndz 08 sie 2021, 19:43) Co to jest za świat? Co ja mam widzieć, jak go sobie wyobrażać?
Z większością oceny poniżej tego zdania także się zgadzam. Muszę popracować nad tym, aby świat, który widzę w głowie w trakcie pisania, był spójny także dla odbiorcy, więc dzięki za wytknięcie nieścisłości :)

Romecki,

dzięki za dotrzymanie słowa i zajrzenie tutaj, bardzo mnie to cieszy :)

no to po kolei
Romecki pisze: (pn 09 sie 2021, 15:52) czy noc może być przesiąknięta zabobonami
nie, ale lubię to zdanie, chociaż na pewno się nad nim zastanowię 2-3x przy następnej redakcji.
Romecki pisze: (pn 09 sie 2021, 15:52) zbędny przecinek (chyba )
D.A.G. pisze: (ndz 08 sie 2021, 15:28) że noc taka jak ta, była
prawdopodobnie zgubiłam przecinek po noc, wtedy ten przed była ma uzasadnienie, ale czasami te skurczybyki dalej sprawiają mi problemy :P
Romecki pisze: (pn 09 sie 2021, 15:52) byli tacy, co powiadali, że ta ziemia została przeklęta przed wiekami
Nie da się ukryć, że Twoje zdanie brzmi lepiej, więc jakąś jego wersję pozwolę sobie wykorzystać przy redakcji
Romecki pisze: (pn 09 sie 2021, 15:52) - "nic lepszego nie oferowała" - niczego?
oo, sprawdziłam, bo byłam przekonana, że nic w dopełniaczu może pozostać w takiej formie. I teoretycznie może, ale nie przy negacjach :shock: człowiek uczy się całe życie
Romecki pisze: (pn 09 sie 2021, 15:52) - "zazwyczaj takich, którzy popołudniowe przygody odsypiali w więziennej celi." - mam wrażenie, że izba wytrzeźwień to stosunkowo nowy wynalazek, ale się nie upieram, że w Twojej fikcji to niemożliwe pod rozwagę
Margot także zwróciła na to uwagę, więc skoro 2 na 3 czytelnikom zgrzyta, to jest coś nie halo. Zmienię :)
Romecki pisze: (pn 09 sie 2021, 15:52) - "czarnym rynku ciał działała" - bardzo brzydka prawie-że-aliteracja
ciągnie mnie do tej aliteracji nieświadomie. Chyba jakieś zboczenie.
Romecki pisze: (pn 09 sie 2021, 15:52) "znalezione martwe w polach" - podkreślone mi zgrzytnęło. Bo albo w konkretnym miejscu, na polu (jakimś), albo pośród pól czy jakoś tak.
Oki, coś tu nie gra, zgadzam się, zredaguję
Romecki pisze: (pn 09 sie 2021, 15:52) "rżana baba wyruszyła na łowy " - jeszcze rezurekcjonistów łyknąłem
przy rezurekcjonistach się uparłam, bo właśnie podczas czytania artykułu o nich, zarysował się pomysł na ten tekst. Rżaną babę wcisnęłam, bo nie chciałam Południcy, która wydała mi się zbyt oklepana, prawdopodobnie przedobrzone :P
Romecki pisze: (pn 09 sie 2021, 15:52) - "Oficjalnie można się było tam dostać tylko z dwóch stron: przez główną bramę i tylnym wejściem. Archibald nie chciał korzystać z żadnego z nich" - odmiany się nie dopasowały może "z żadnej z tych dróg"?
tak odmiana się rozjechała :roll: a Twoja wersja rozwiązuje ten problem.
Romecki pisze: (pn 09 sie 2021, 15:52) - "Jego rozterki przerwał jakiś dźwięk."
przerzucę
Romecki pisze: (pn 09 sie 2021, 15:52) - "Brzmiał niczym ostrzeżenie," - raczej "jak", choć rozumiem, skąd tu ten pozorny synonim, wyżej masz jednego jaka
tak, w celu uniknięcia powtórzenia
Romecki pisze: (pn 09 sie 2021, 15:52) - "Tak dominująca, że nieświadomie wstrzymywał oddech, aby jej nie zakłócić" - no, ale halo, to człowiek nauki, zakapior, i nagle cmentarna cisza go tak wzrusza i porusza? Nieeee, nie kupuję tego
Osobiście uważam, że cmentarze, zwłaszcza po zmroku, mają w sobie coś takiego, że mogą wywoływać nie do końca zrozumiałe reakcje, a tu dochodzi jeszcze kwestia "misji", chociaż pomyślę nad tym, co zrobić, by zgrzytało mniej
Romecki pisze: (pn 09 sie 2021, 15:52) - "podeszli do dziecięcych mogił" - klops! A nawet dwa, bo wcześniej piszesz "Rodzeństwo – chłopak i dziewczyna", co w żadnym wypadku nie oznacza dzieci, chyba że w sensie ustawowym dalej też masz "dziewczynka". No nie...

- opis wydobywania zwłok sugeruje jedną trumnę. Raczej to wpadka, dwa ciała w jednym futerale
wcześniej dorzucę info o młodym wieku, powinno to od razu nakierować czytelnika, o co chodzi. W drugim zdaniu wpadka xD
Romecki pisze: (pn 09 sie 2021, 15:52) - "Z drugiej strony nie" - brakuje przecinka (chyba )
właśnie z tym mam problem. Raz zwrócono mi uwagę, że po takim wyrażeniu się nie stawia przecinka... I chociaż widzi mi się to z przecinkiem, to nie wrzucam :P
Romecki pisze: (pn 09 sie 2021, 15:52) - "Zniecierpliwiony oczekiwaniem mężczyzna, kiwnął" - przecinek w złym miejscu, powinien być przed mężczyzną
Tu też nie jestem przekonana, myślę, że jest w dobrym miejscu, ale może znajdzie się ktoś, kto rozwieje te interpunkcyjne dylematy
Romecki pisze: (pn 09 sie 2021, 15:52) - "Odwinął jedno i drugie," - czy na pewno odwija się z worka?
right
Romecki pisze: (pn 09 sie 2021, 15:52) - "Cenił naukę, ale szedł po trupach do celu." - w tym tekście, w tym kontekście to jest niestety wpadka, bo czytelnik ma inne niż idiomatyczny trupy w głowie
rozumiem, że tutaj zgrzyta wyrażenie "iść po trupach do celu", a w zasadzie słowo "trupy"?
Romecki pisze: (pn 09 sie 2021, 15:52) - "Ich aura" - to mi zgrzyta, bo rysujesz coś na kształt opowieści konfrontującej zabobon z nauką, a tu nagle pojawia się element z innej, parapsychologicznej, mocno współczesnej opowieści. Tj. wiadomo, w magii aura się pojawiała, ale Ty nie miałaś dotychczas nawet wzmianki o magii w tym świecie. Może coś przeoczyłem, ale mam to za niekonsekwencję w opisie świata.
aury nie chcę kasować z tej treści, więc pomyślę jeszcze, jak to ugryźć
Romecki pisze: (pn 09 sie 2021, 15:52) - "Archibald poczuł mdłości i musiał zamknąć oczy, aby je opanować. Gdy je znów otworzył, " - oczy czy mdłości? ja rozumowo wiem, co chciałaś powiedzieć, ale jednak nie jest to dobrze napisane
a sama się nieraz śmiałam z wędrującego podmiotu. Cóż, nie pierwszy raz ginę od swojego miecza xD
Romecki pisze: (pn 09 sie 2021, 15:52) - "Obierała i siekała automatycznie. Nie było to nic wyszukanego – ot proste danie, jakie jadali najbiedniejsi mieszkańcy, ale urozmaiciła go po swojemu. Archibald zauważył dobrze mu znany biały, pomarszczony korzeń, który po chwili wylądował w garze. Kobieta zamieszała chochlą, nalała zupy do miski i po chwili wylała ją z powrotem. Usiadła przed stołem, brudny talerz postawiła przed sobą i czekała. " - to byłby dobry opis, gdybyś go doprecyzowała i przy okazji lekko przycięła
wezmę go w obroty
Romecki pisze: (pn 09 sie 2021, 15:52) - "że chce ci pokazać " - literówka, w niektórych kręgach zwana również litrówką
yep, a po tej liczbie błędów, litrówka nie byłaby złym pomysłem xD


A teraz całościowo.
Bardzo dobry klimat, są konkrety, ale jest jakaś wizja, choć pomysł zapobiegania zbrodniom zawczasu nie jest nowy, chyba od Dicka biegnie, jak nie wcześniej.
Aczkolwiek gdzieś tam plącze mi się w skojarzeniach Dickens, wiesz, który?
[/quote]

Cieszy mnie , że klimat się podobał, chociaż całość muszę jeszcze podrasować. Margot również wspomniała o Opowieści Wigilijnej, ale nie była ona moją inspiracją, bo z lekturami szkolnymi byłam na bakier i czytałam je pobieżnie. W-S-T-Y-D :P

Jak widać, ten motyw jest dość popularny i pewnie każdy czytelnik znajdzie jakieś swoje nawiązania.

Największy zarzut dotyczy świata przedstawionego i konsekwencji w jego kreowaniu, więc rozumiem, co trzeba łatać, także wielkie dzięki za komentarz i opinie :)

Dodano po 3 minutach 12 sekundach:
Navajero,

dzięki za wizytę i komentarz. Sporo pracy przede mną, ale wbrew początkowym obawom nie zostałam zjechana z góry na dół, co cieszy.

A na doskonalenie warsztatu podobno najlepsze jest pisanie, więc nie zostaje nic innego, jak pisać dalej :)
"Idź więc, są światy inne niż ten."

---

"If you don't believe in even the possibility of magic, you'll never ever find it."

Król Upiorów

7
D.A.G. pisze: (ndz 08 sie 2021, 15:28) jestem nietelewizyjna, więc Raportu Mniejszości nie widziałam,
A to akurat opowiadanie jest również.
Phillipa K. Dicka :)

Co do nadawania indywidualnego rysu stylowi - co powiesz na narrację pierwszoosobową? Rozumiem, że trudno się rozręcić jeśli długo pisało się formalne teksty, a myśl, że podkładamy słowa pod żywego człowieka z określonym stylem i charakterem może pomóc się rozluźnić.

Król Upiorów

8
MargotNoir pisze: (pn 09 sie 2021, 20:18) A to akurat opowiadanie jest również.
Phillipa K. Dicka
Oo, to wrzucam na listę do nadrobienia w takim razie, bo gdzieś mi ten tytuł umknął (jak widać ;))
MargotNoir pisze: (pn 09 sie 2021, 20:18) Co do nadawania indywidualnego rysu stylowi - co powiesz na narrację pierwszoosobową? Rozumiem, że trudno się rozręcić jeśli długo pisało się formalne teksty, a myśl, że podkładamy słowa pod żywego człowieka z określonym stylem i charakterem może pomóc się rozluźnić.
Może to być fajne ćwiczenie, spróbuję. Dzięki za radę :)
"Idź więc, są światy inne niż ten."

---

"If you don't believe in even the possibility of magic, you'll never ever find it."

Król Upiorów

9
Faktycznie, pomysł niczego sobie.
Faktycznie, są pewne ale :)

Język musi dojrzeć. Czyli pisać, pisać, pisać. Nie chodzi tylko o składnię i interpunkcję, ale o samo opowiadanie. Tu na szczęście możliwości są duże. Sapkowski pisząc pierwsze opowiadania, brał znane (acz mało rozpowszechnione) historie. Trochę przerabiał i zrobił Wiedźmina. Popisz trochę prostych rzeczy, na przykład jakąś scenę pamiętaną z książki, a potem porównaj z oryginałem. Nie jest źle, ale wciąż sporo miejsc gdzie język zgrzyta. Stylizacja ucieka, albo wpada jakieś współczesne określenie.
Wracając do samego pomysłu, mam takie odczucie, że w tym tekście bardziej został przedstawiony niż wykorzystany.
W raporcie mniejszości otwierająca scena to aresztowanie człowieka, który miał za chwilę popełnić podwójne morderstwo. W chwili aresztowania on mówi "Przecież nic nie zrobiłem".
Finał to facet z bronią w ręku i decyzja o przyszłości do podjęcia. Reszty nie opowiem, bo podobno czeka na przeczytanie :)
W Twoim tekście połowa to pretekst, żeby spotkać króla upiorów, potem prezentacja pomysłu. I na koniec rozmowa na jego temat między bohaterami. Czyli pomysł jest, wiesz jaki dylemat przy jego pomocy chcesz przedstawić, ale tylko strewszczasz to w rozmowach. Gdyby, powiedzmy, Król Upiorów, stał nad czyjąś głową z siekierą w rękach, a Archibald stał przed wyborem odstrzelić go, czy podstawić wiadro na krew i mózg, to jest scena.
Kiedy bohaterowie tylko w paru zdaniach sobie deliberują etyczno-filozoficznie czy wolno, czy nie, to tylko smyrasz delikatnie małym palcem czytelnika po przysadce. Chodzi o to, żeby mu obie dłonei włożyć w mózg i zamieszać, jakby się wyrabiało ciasto:)
Powodzenia i dużo przyjemności z pisania.
Jako pisarz odpowiadam jedynie za pisanie.
Za czytanie winę ponosi czytelnik.

Król Upiorów

10
Seener,

dzięki za wizytę i komentarz :)

KU sobie na razie poleży, ja poćwiczę na innych tworach - mniejszych, krótszych i treściwszych - a jak do niego wrócę po czasie, to mam nadzieję, że urodzi się z tego coś fajnego. Wiem, co ćwiczyć i nad czym pracować, a to już coś ;)
"Idź więc, są światy inne niż ten."

---

"If you don't believe in even the possibility of magic, you'll never ever find it."

Król Upiorów

11
D.A.G. pisze: (ndz 08 sie 2021, 15:28) Wypadek furmanki, utopienie, napad rabunkowy, pożar – to kilka najświeższych przykładów. Mężczyzna podejrzewał, że Król Upiorów nie tylko wykradał ciała, ale sam dbał o to, aby ich nie brakowało.
Pożar mi tu nie pasuje. Jeśli ktoś zabija, żeby później kraść zwłoki to raczej zależy mu na tym, żeby się nie uszkodziły.
D.A.G. pisze: (ndz 08 sie 2021, 15:28) Przywitała go cisza. Tak dominująca, że nieświadomie wstrzymywał oddech, aby jej nie zakłócić.
Jeśli dobrze rozumiem w aktualnej sytuacji wszyscy (a przynajmniej większość) kryją się przed upiorami w domach, siedzą cichutko i drżą ze strachu. Czyli w mieście jest już wyjątkowo cicho (chyba, że szczury czy inne noce zwierzęta stały się wyjątkowo zuchwałe - głośne, bo na ulicach w ogóle nie ma ludzi. Jako czytelnik nic o tym nie wiem). Wątpię, że w takich okolicznościach cisza cmentarza wyda się dominująca - nie mogła się bardzo różnić o tej w mieście, tej do której prawdopodobnie przyzwyczaił się bohater.
D.A.G. pisze: (ndz 08 sie 2021, 15:28) Jednak…przy świeżych mogiłach nikogo nie było.

Czyżbym się pomylił? – pomyślał i podszedł jeszcze bliżej. Przecież wszystko dokładnie przeanalizowałem. A może…może się spóźniłem?
Byłem pewien, że przyszedł wcześniej, żeby przygotować zasadzkę.
To brzmi jakby bohater ze swojej analizy wywnioskował dokładną godzinę co do minuty, kiedy ktoś przyjdzie po zwłoki. Prawda, nie mam pojęcia co to była za analiza, ale jej rezultat wydaje mi się nierealistyczny.
D.A.G. pisze: (ndz 08 sie 2021, 15:28) Jego rozterki przerwał jakiś dźwięk. Cichy i nienaturalny, jak kamień trący kamień.
Jest bardzo cicho, wydaje mi się, że wszystko dokładnie słychać, zwłaszcza dwóch dryblasów z łopatami.
D.A.G. pisze: (ndz 08 sie 2021, 15:28) Już teraz mógłby ich zaaresztować, jednak po co? To tylko płotki, a on polował na grubą rybę.
D.A.G. pisze: (ndz 08 sie 2021, 15:28) Z drugiej strony nie mógł sobie pozwolić na zdemaskowanie, bo wtedy prawdopodobnie skończyłby tak samo, jak niesione przed nim dzieci.
W środku cmentarza bohater mógł się zdemaskować i ich aresztować, ale gdy zbliżyli się do miasta to już nie?

Opowiadanie brzmi jak wstęp do czegoś ciekawego. Powodzenia w pisaniu :)

Król Upiorów

12
Raziel,

Cześć, dzięki za wizytę i przepraszam za późną odpowiedź - urlop ;)

Uwagi biorę pod uwagę, zwłaszcza ostatnie, bo to faktycznie niedopatrzenie :)
"Idź więc, są światy inne niż ten."

---

"If you don't believe in even the possibility of magic, you'll never ever find it."

Król Upiorów

13
Pierwsze co rzuciło mi się w oczy to "Cichy i nienaturalny, jak kamień trący kamień" oraz "... bo mieszkał tutaj od dziecka, i wiedział, po prostu wiedział, że żaden z sąsiadów ..." - gdy konstruowałam podobne zdania to często słyszałam od swojej nauczycielki od j. polskiego, że to powtórzenie i przykładowo w pierwszym zamiast tak, napisać "Cichy i nienaturalny, jak dwa trące się o siebie kamienie".
Następnie, mam wrażenie, aby opowieść nie miała powiązania z Wiedźminem, użyłeś "rżana baba", która wiadomo, jest trudniejsza do zapamiętania i wymówienia od sławnej południcy. Ale to tylko moje domysły.
I ostatecznie mi to opowiadanie przypomina klasyki. Ale jeżeli chodzi o styl to bardzo przyjemnie mi się czytało, wczułam się nawet. Szkoda, że nie dodałeś notki w jakim świecie ta opowieść się rozgrywa. Bo miałam wrażenie, że wzorowałeś się na średniowieczu, lub coś podobnego. Ale po słowie "zlew" już totalnie nie wiedziałam kiedy to się dzieje.

Król Upiorów

14
@Wixon

Cześć, dzięki za wizytę i komentarz :)

Co do powtórzeń, to jest to jakiś pomysł i myślę, że wart wykorzystania. Przetestuję.

Tak, nie chciałam Południcy, bo jest spopularyzowana przez wspomnianego Wiedźmina, chociaż teraz z perspektywy czasu wydaje mi się, że użycie określenia "Rżana Baba" było błędem.

Niedostosowane słownictwo to także mój błąd, biję się w piersi i pracuję nad tym ;) ale cieszę się, że mimo wszystko się podobało
"Idź więc, są światy inne niż ten."

---

"If you don't believe in even the possibility of magic, you'll never ever find it."

Król Upiorów

15
D.A.G. pisze: (czw 26 sie 2021, 13:42) Tak, nie chciałam Południcy, bo jest spopularyzowana przez wspomnianego Wiedźmina, chociaż teraz z perspektywy czasu wydaje mi się, że użycie określenia "Rżana Baba" było błędem.
Ja w swojej opowieści też używam słowiańskiej kultury, w tym właśnie takie postacie jak południca. Nie trzeba się bać takich sławnych słów i iść w stronę tych cięższych określeń. Bo czytelnik o nich zapomni. Gdy pisałam swoją opinię musiałam wyszukać tą rżaną babę, bo zdążyłam zapomnieć jak się nazywa.
ODPOWIEDZ

Wróć do „Opowiadania i fragmenty powieści”