Zło

1
Światło żarówki gasło powoli jak serce człowieka przebite nożem mordercy.
Minęło dziesięć minut, zanim pluskwa uznała, że jest wystarczająco ciemno, by ruszyć na poszukiwanie dostarczyciela życiodajnej krwi. Pełzła powoli, aż wrażliwe czułki zlokalizowały ciepło i zapach Adama, leżącego na brudnym materacu. Wgryzła się tuż pod kostką prawej stopy, kilka centymetrów od zainfekowanej rany zadanej zardzewiałym nożem.
Leżał w piwnicy już siódmy dzień. Bity, głodzony i pozostawiony na zimno stęchłego pomieszczenia, płacił cenę za lekkomyślne życie, słaby charakter i nieudolność organów ścigania. Zabił dziecka policjanta.
Nie miał już siły płakać, a krzyk bólu zastąpił głuchy charkot po obcięciu języka. Kiedy oprawca był przy nim, spoglądał mu w oczy, prosząc o śmierć.
Pojawienie się ojca pozbawionego dziecka przy jego materacu, zawsze kończyło się w ten sam sposób. Brudny metal, przerażające rzężenie z ust i ofiara traciła kolejną część ciała. Policjant wychodził, gasił światło, a pluskwy zaczynały żer. To jednak już nie miało większego znaczenia.
***
Cztery lata wcześniej miał zostać księdzem Adamem. Na pierwszym roku w seminarium odkrył, że bardziej od Boga fascynuje go Szatan. Tak jak pijakowi ciężko rozstać się z butelką, a nimfomance nie zerżnąć przynajmniej jednego faceta dziennie, tak dwudziestoletni chłopak nie mógł odgonić się od mrocznych rytuałów, spędzania całych nocy na wywoływaniu duchów. W końcu zdradzony przez kolegę z pokoju obok, został wydalony ze studiów.
Z natury wesoły i ciekawy świata szybko zapomniał o mrocznej stronie swojej osobowości, Odkrył seks, a Ania, która pozbawiła go dziewictwa już w pierwszym dniu znajomości, widząc dobro w jego oczach, spokojny charakter była pewna, że lepszego materiału na męża nie znajdzie. Wzięli ślub i oboje pracowali, planując powiększenie rodzinny. Miłość, troski dnia powszedniego i dominujący charakter żony spowodowały, że mężczyzna zapomniał o przeszłości i nowe życie pochłonęło go w całości. Wszystko szło gładko przez kilka lat i choć nie byli majętni, to jednak szczęście malowało się na ich twarzach.
***
Wszystko zaczęło się siedem dni temu. Adam pracował w kuchni, próbując zarobić na utrzymanie rodziny, która lada chwila miała się powiększyć o tak upragnionego syna. Pracownikiem był słabym, nie miał zbyt wiele doświadczenia w gotowaniu, a lekko ociężały umysł też nie wróżył perspektywy kariery zawodowej. Był jednak lubiany. Często żartował, a jego bezinteresowna chęć pomagania ludziom w pracy, stawiała go na piedestale człowieka nie z tej epoki. Ciężko pracował, zawsze się uśmiechał i czekał na syna.
Zadzwonił telefon. Wsiadł do samochodu i trzęsącymi się ze zdenerwowania dłońmi skierował rozklekotanego forda w stronę szpitala. Kierowcą był też lichym i kiedy wjechał w boczną uliczkę miasteczka, to lusterka zaparkowanych tam samochodów pochłonęły całą jego uwagę. Żadnego nie przetrącił, ale nie zauważył też wbiegającej na ulicę dziewczynki. Jej ojciec, gliniarz z dwudziestoletnim doświadczeniem najpierw wrzeszczał zrozpaczony przez kilka minut, a potem, kiedy zabrano jej ciało, patrzył tylko na Adama, nie mówiąc ani słowa. Kazał dwóm gówniarzom w mundurach przegonić kilku gapiów, a kiedy wokół zrobiło się pusto, tych też się pozbył, patrząc im w oczy w wymowny sposób. Był bratem komendanta policji, a oni rozumieli ból ojca. Piwnica w kamienicy była po drugiej stronie ulicy. Zaparkował starego forda Adama na poboczu ulicy i trzymając go za kark, zawlókł do podziemi domu.
Często z bratem przywozili tu takich, co stwarzali problemy. Opornych bandziorów, upartych dłużników i tych, co za dużo wiedzieli. Murowane ściany były dodatkowo wyciszone, a sąsiedzi wystarczająco wytresowani, by nie wtykać nosa w nie swoje sprawy.
Przez pierwsze trzy dni Adam miał jeszcze nadzieję na zobaczenie syna, ale po obcięciu mu języka zrozumiał, że to nigdy nie nastąpi. Modlił się o szybką śmierć, a kiedy ból odbierał mu przytomność, odchodził na kilka godzin. Wracał do żywych i coraz bardziej wściekły wzywał to, czego przez całe życie tak bardzo się bał, a które jeszcze bardziej go fascynowało.
***
- Byłem w twoim mieszkaniu. - Policjant już cieszył się na samą myśl, że jeszcze mocniej pognębi zabójcę swojej córki.
Był przekonany, bardziej niż pewny, że kiedy ostatnim razem wychodził z piwnicy, to zostawił ofiarę leżącego na brzuchu. Teraz ten leżał na plecach, z lekko uniesioną głową. Policjant zamarł bez ruchu i poczuł, jak serce przestaje na chwilę mu bić.
Adam patrzył mu w twarz, a mieszanka światła dochodząca z okienka w piwnicy i ta ze świecącej nad nim żarówki, powodowała, że usta więźnia wykrzywione w nienaturalnym grymasie wywołały u policjanta strach. Dałby sobie głowę odrąbać, że uwieziony się do niego uśmiechał.
Odkaszlnął flegmę z zaschniętego gardła i wściekle ruszył do przodu. Walił pięściami na oślep przez kilkanaście sekund, a kiedy się ocknął z amoku, głowa ofiary leżała nieruchomo na krawędzi materaca. Nieruchoma, z licznymi przebarwieniami od ciosów opadała lekko w dół, a z jego ust powoli sączyła się krew.
- Kutas z ciebie! - oddetchnął z ulgą, zapalając papierosa. - Jesteś już trup, a i tak potrafiłeś przerazić takiego twardego skurwiela jak ja.
Nie słysząc w odpowiedzi znajomego charkotu, zaczął się zastanawiać, co dalej ma robić. Brudne ściany i smród pomieszczenia wywołały w nim nieznane wcześniej poczucie winy.
- Wiem, że jestem złym człowiekiem. - Nachylił się nad Adamem, ale zaraz tego pożałował, kiedy odór z ust prawie wywołał u niego torsje. Cofnął się o krok i mówił dalej.
- Jesteś życiową tragedią. Pożytku z ciebie żadnego, móżdżek masz za mały i chyba zabicie mi dziecka, to jedyna ważna rzecz jak ci się w życiu przytrafiła. Mam rację?
Zniecierpliwiony brakiem reakcji leżącego, poszedł do sklepu po butelkę wódki. To było jego lekarstwo na nudę i doskonały pobudzacz do wnikliwszego katowania uwięzionych w piwnicy.
- Wypijesz kielicha? - zaśmiał się i wlał trochę do zakrwawionych ust. Adam zaczął się krztusić, więc przechylił jego głowę na bok.
- Nie bądź taki. - Przystwił mu nóż do oka i lekko nacisnął. - Kochany, zajebałeś mi dzieciaka, a teraz gardzisz dobrą wódeczką? - Ostrze zanurzyło się do połowy gałki ocznej.
Adam zaczął kwilić i charczeć, Chciał się uwolnić od bólu, ale twarde jak stal palce policjanta wciskały mu szyję w materac.
- No, nareszcie kumplu. - Zabrał z niego dłoń i zaklaskał radośnie. - Wreszcie się odezwałeś. Prawdziwa przyjaźń to jednak ważna sprawa.
Kolejny raz pociągnął z butelki, a potem znów. Zardzewiały nóż co kilka minut wsuwał się w ciało ofiary. W różnych miejscach, na inną głębokość, a kiedy policjant obciął mu kawałek nosa, ten zemdlał.
- Znów mnie olewasz skurwielu! - Wściekle walił go po twarzy, a kiedy się zmęczył, chwycił za butelkę. Dopił alkohol do końca i zasnął.
***
Policjant obudził się po trzech godzinach. Bolała go głowa, niesmak w ustach dorównywał poziomem potrawom gotowanym przez żonę, a uczucie pragnienia było tak silne, że zerwał się z betonowej posadzki i ruszył w stronę drzwi. Szarpnął za klamkę, lecz pomimo braku zasuwy, otworzyć ich nie mógł. Pociągnął raz jeszcze i nerwowo zaczął grzebać w kieszeni spodni, szukając klucza. Nigdy ich nie zamykał od środka i drugi już raz tego dnia zaczął podejrzewać, że zaczyna szwankować mu pamięć. Odwrócił się wściekły w stronę Adama i zamarł z przerażenia.
Jego ofiara siedziała w kucki na materacu. Patrzyła martwym wzrokiem w jego twarz, a porozrywane sznury z rąk i stóp, walały się bezpańsko po całej piwnicy. Pusty oczodół na twarzy ofiary spotęgował strach, a kiedy dojrzał, że ten przesuwa gałkę oczną pomiędzy palcami jak monetą, opadł bezwładnie na podłogę.
- Nie będziesz już dziś boksować? - Adam wyglądał na zawiedzionego. Spojrzał na gałkę oczną i cisnął nią w ścianę. Wzruszył ramionami.
- Zepsuta. Nie będzie mi już potrzebna.
- Kim ty jesteś? - Zaledwie trzy słowa zdołał wydobyć z mocno już zaschniętego gardła.
- A jak myślisz? - głuchy, drwiący śmiech rozległ się w piwnicy.
Policjant już nawet nie próbował powstrzymywać drżenia rąk. Patrzył na coś, co przecież powinno być zabójcą jego córki. Tak prawie wyglądało, a jednak nim nie było. Chciał wstać, ale coś nieokreślonego wciskało go w podłogę. Spróbował odepchnąć się dłońmi i przesunąć w stronę drzwi, lecz nieznana siła przytrzymywała go w miejscu.
Adam pokręcił głową i założył sobie prawą stopę na kolano drugiej nogi. Pozycja, w jakiej teraz kucał, była tak nienaturalna dla zwykłego człowieka, że policjant całkiem zbladł, aż w końcu zaczął płakać.
- A podobno taki z ciebie twardziel.
Demon w ciele Adama podniósł się i podszedł do swojej ofiary. Wciąż miał wygląd Adama, ale jego skóra stawała się coraz ciemniejsza, a niebieskie oko zmieniło kolor na złoty z czarnymi plamkami na obrzeżu. Skóra twarzy mocno się zmarszczyła i pojawiły się niej linie krwistych wybroczyn.
- Zabijesz mnie? - Mężczyzna wydawał się pogodzony ze swoim losem. Był spokojny, choć co rusz zamykał oczy, nie mogąc znieść widoku tego, w co do tej pory nie wierzył.
Postać Adama pochyliła się nad nim, a z palców lewej dłoni wysunęły się szponiaste pazury. Przystawił jeden z nich do oka policjanta i odezwał się pouczającym tonem.
- Zobacz, jak to się wszystko układa. Zabijałeś, gwałciłeś i sprzedawałeś ludzi, a teraz to wszystko się skończy. Muszę ci podziękować, bo naprawdę rzadko zdarza mi się otrzymać taki dar. Zwykły śmiertelnik, a złem dorównuje nawet mnie.
Szpony zatopiły się w oczach policjanta i rozdzierający uszy wrzask rozległ się w pomieszczeniu. Chciał szybko umrzeć, ale nie mógł przewidzieć, że to dopiero początek jego męki.
***
Adam obudził się następnego dnia. Nie był pewien czy uda mu się przeżyć tortury policjanta. Rozejrzał się po pomieszczeniu i z satysfakcją zauważył zwłoki dręczyciela rozszarpane i rozwleczone po całej podłodze. Uśmiechnął się i podziękował temu czemuś, co pomogło mu wyzwolić się z ręki okrutnego człowieka. Wyszedł z wielkim trudem z piwnicy i odszukał swoje auto. Z ust wydobywały się cały czas formułki egzorcyzmów przez lata powtarzane do znudzenia, aż do momentu nabrania pewności, że zapamiętał je wszystkie. Miał niewiele czasu, bo demon stracił czujność tylko na krótki czas. W domu czekał na niego syn, a przecież już dawno temu sobie obiecał, że zło już nigdy więcej nie pojawi się w jego życiu.

Zło

2
Nakolanizm straszliwy. I w porównaniu do dotychczasowego dorobku poziom-dwa w dół.
tomek3000xxl pisze: aż wrażliwe czułki zlokalizowały ciepło i zapach Adama
Czułki to dotyk, skoro pełzła w jego kierunku (pluskwy nie pełzają) to wyczuła grubo wcześniej
tomek3000xxl pisze: pozostawiony na zimno stęchłego pomieszczenia
Wystawiony na
tomek3000xxl pisze: zainfekowanej rany zadanej zardzewiałym nożem.
za- za- za-
tomek3000xxl pisze: za lekkomyślne życie, słaby charakter i nieudolność organów ścigania. Zabił dziecka policjanta.
Mniejsza o literówkę. Dalszy ciąg tekstu przeczy temu, co napisałeś tutaj
tomek3000xxl pisze: W końcu zdradzony przez kolegę z pokoju obok, został wydalony ze studiów.
To ze studiów czy z seminarium?
tomek3000xxl pisze: Pracownikiem był słabym, nie miał zbyt wiele doświadczenia w gotowaniu, a lekko ociężały umysł też nie wróżył perspektywy kariery zawodowej. Był jednak lubiany. Często żartował, a jego bezinteresowna chęć pomagania ludziom w pracy, stawiała go na piedestale człowieka nie z tej epoki. Ciężko pracował, zawsze się uśmiechał i czekał na syna.
Woda woda woda i pól strumienia płynie w lewo a pół w prawo
tomek3000xxl pisze: Był bratem komendanta policji, a oni rozumieli ból ojca. Piwnica w kamienicy była po drugiej stronie ulicy. Zaparkował starego forda Adama na poboczu ulicy
Ica icy icy icy. Krynica Polanica Moszczenica Katowica.
tomek3000xxl pisze: ale po obcięciu mu języka zrozumiał, że to nigdy nie nastąpi
Zasadniczo po odcięciu języka delikwent dość szybko się skrwawia
tomek3000xxl pisze: to zostawił ofiarę leżącego na brzuchu.
Ke?
tomek3000xxl pisze: a kiedy się ocknął z amoku, głowa ofiary leżała nieruchomo na krawędzi materaca.
Czyli od tej chwili gada urwana głowa?
tomek3000xxl pisze: - Wypijesz kielicha? - zaśmiał się i wlał trochę do zakrwawionych ust.
Wylało się kikutem przełyku
tomek3000xxl pisze: a kiedy policjant obciął mu kawałek nosa, ten zemdlał.
Nożowi obciął
tomek3000xxl pisze: Pusty oczodół na twarzy ofiary spotęgował strach, a kiedy dojrzał, że ten przesuwa gałkę oczną pomiędzy palcami jak monetą, opadł bezwładnie na podłogę.
W tym zdaniu podmiotem jest oczodół. Oczodół dojrzał, oczodół opadł.
tomek3000xxl pisze: Z ust wydobywały się cały czas formułki egzorcyzmów
bla ghla bla ghla bla - przypominam że ktoś obciął mu język.
tomek3000xxl pisze: Miał niewiele czasu, bo demon stracił czujność tylko na krótki czas. W domu czekał na niego syn,
Na demona?

Jaja se z nas robisz?
Ostatecznie zupełnie niedaleko odnalazłem fotel oraz sens rozłożenia się w nim wygodnie Autor nieznany. Może się ujawni.
Same fakty to kupa cegieł, autor jest po to, żeby coś z nich zbudować. Dom, katedrę czy burdel, nieważne. Byle budować, a nie odnotowywać istnienie kupy. Cegieł. - by Iwar
Dupczysław Czepialski herbu orka na ugorze

Zło

3
tomek3000xxl pisze: jak serce człowieka przebite nożem mordercy.
bo inne noże tak nie gaszą serc? To musi być nóż mordercy? Nie może być po prostu "jak serce przebite nożem"?
tomek3000xxl pisze: poszukiwanie dostarczyciela życiodajnej krwi
- wydaje mi się, że "dawcy" byłoby lepszym słowem.
tomek3000xxl pisze: Pełzła powoli,
pluskwy nie pełzną. Węże pełzną. Dżdżownice pełzną.
tomek3000xxl pisze: Zabił dziecka policjanta.
znaczy ubił kilka szczeniąt, da?

Byłem w piwnicy, ok. Potem, siuuu, przeniosło mnie cztery lata wstecz:
tomek3000xxl pisze: Cztery lata wcześniej miał zostać księdzem
- i to tez jest ok.
Jednak nagle przeczytałem
tomek3000xxl pisze: Wszystko zaczęło się siedem dni temu.
i zbaraniałem. Cztery lata temu i siedem dni, czy siedem dni od wydarzeń w piwnicy? A może siedem dni od dzisiaj? No jeszcze nie wiem. Jak wyjdę z pętli, to doczytam dalej.
Gdybym jednak nie doczytał, znaczy utknąłem w czasie.
;)
"Im więcej ćwiczę, tym więcej mam szczęścia""Jem kamienie. Mają smak zębów."
"A jeśli nie uwierzysz, żeś wolny, bo cię skuto – będziesz się krokiem mierzył i będziesz ludzkie dłuto i będziesz w dłoń ujęty przez czas, przez czas – przeklęty."

Zło

5
Nie bardzo powinnam się tu wypowiadać, są pewne granice nawet dla mnie i to już je przekracza. Jakbyś bawił się opisywaniem tych wymyślnych tortur. Za dużo tego. W ogóle, to bohater powinien już dużo wcześniej wykorkować a przynajmniej zwariować. I znów, mamy tu opis, a brak głębi, uczuć, powodów. Bo że policjantowi zabito dziecko, ok, i co z tego? Mi się wydaje raczej, że ten policjant jest po prostu sadystą, ale nawet tego tu nie widzę. „byłem, przybyłem, zobaczyłem, noża zagłębiłem…. I co z tego?

Jednak muszę przyznać, że to coś nowego (i do tego w moich trochę klimatach ;) ), jakiś pomysł w tym jest, ale jednak daleko. Gdyby go tak nieco rozwinąć? Niucham tu gdzieś winę i karę, i pokręcone poczucie sprawiedliwości, tytułowe „zło” w różnych odmianach, nawet wizytę po drugiej stronie lustra gdzie „dobro” jest fajtłapą a „zło” „rządzi”. I fajnie. Ale niestety tylko „niucham” :(

I pozwolę sobie na takie trochę:
tomek3000xxl pisze:Światło żarówki gasło powoli jak serce człowieka przebite nożem mordercy.
-Serce przebite nożem raczej nie gaśnie powoli
tomek3000xxl pisze:Minęło dziesięć minut, zanim pluskwa uznała, że jest wystarczająco ciemno, by ruszyć na poszukiwanie
- ale mądra ta pluskwa :) . Poza tym, jak ten tu leży już od dłuższego czasu, to raczej nie „szukała”
tomek3000xxl pisze: płacił cenę za lekkomyślne życie, słaby charakter i nieudolność organów ścigania. Zabił dziecka policjanta.

- jaką nieudolność? I lekkomyślne życie?? I jeśli był torturowany, to też raczej nie płaciłby ceny, to nie był wynik jego życia, tylko tego wypadku.

I czemu demon nie wziął sobie za mieszkanie tego policjanta? Ciało w lepszym stanie i pozycja społeczna też :hm:
Dream dancer

Zło

6
tomek3000xxl pisze: Pojawienie się ojca pozbawionego dziecka przy jego materacu, zawsze kończyło się w ten sam sposób. Brudny metal, przerażające rzężenie z ust i ofiara traciła kolejną część ciała.
No tak, Panie, sile nieczystej to wcale nie przeszkadza. Pojechałeś metafizyczno-cielesnym horrorkiem na całego. Ale żeby uśmiechać w finale? To już coś ze mną albo z Tobą nie teges:)

Zło

7
tomek3000xxl pisze: Światło żarówki gasło powoli jak serce człowieka przebite nożem mordercy.
Serce... i gaśnięcie. To serce świeci?
To jest pierwsze zdanie, pamiętaj.
tomek3000xxl pisze: Bity, głodzony i pozostawiony na zimno stęchłego pomieszczenia, płacił cenę za lekkomyślne życie, słaby charakter i nieudolność organów ścigania.
Ależ długie zdanie... aż się jedna część z drugą nie łączy.
tomek3000xxl pisze: Zabił dziecka policjanta.

Bo ta policjanta zła mężczyzna była! :D
tomek3000xxl pisze: krzyk bólu zastąpił głuchy charkot po obcięciu języka.
Że co, proszę? O co tu chodzi? Nie mówiąc już o "krzyku bólu", cokolwiek to znaczy.
tomek3000xxl pisze: Kiedy oprawca był przy nim, spoglądał mu w oczy, prosząc o śmierć.
Oprawca zaglądał w oczy... komu? Czemu prosił tę osobę o śmierć?
tomek3000xxl pisze: Pojawienie się ojca pozbawionego dziecka przy jego materacu
Ojojojojoj :D Trochę niegramatycznie tak.
tomek3000xxl pisze: Brudny metal, przerażające rzężenie z ust i ofiara traciła kolejną część ciała.
Elementy budujące te zdanie kompletnie do siebie nie pasują. I wcale nie chodzi o rozgrywającą się akcję, a o budowę zdania.
tomek3000xxl pisze: Cztery lata wcześniej miał zostać księdzem Adamem.
Kto miał nim zostać? Policjant?
tomek3000xxl pisze: Tak jak pijakowi ciężko rozstać się z butelką
Wyraz ,,ciężko" występuje tylko w mowie potocznej....
Ogólnie, czy całe zdanie nie jest trochę za długie?
tomek3000xxl pisze: Z natury wesoły i ciekawy świata szybko zapomniał o mrocznej stronie swojej osobowości, Odkrył seks, a Ania, która pozbawiła go dziewictwa już w pierwszym dniu znajomości, widząc dobro w jego oczach, spokojny charakter była pewna, że lepszego materiału na męża nie znajdzie.
To jest jedno zdanie czy dwa? Jeśli dwa, to masz błędny znak interpunkcyjny w jednym miejscu.
Co do Anki, logiki w jej działaniu zero.
I jeszcze się pobrali. Niesamowite. :D
tomek3000xxl pisze: Pracownikiem był słabym, nie miał zbyt wiele doświadczenia w gotowaniu, a lekko ociężały umysł też nie wróżył perspektywy kariery zawodowej.
W takim wypadku pracodawca zwolniłby Adama maksymalnie po miesiącu, a na jego miejsce przyjąłby kogoś z doświadczeniem i kwalifikacjami. Do barów i restauracji nie przyjmuje się ludzi "z ulicy". ;) Trzeba mieć wykształcenie gastronomiczne.
tomek3000xxl pisze: Był jednak lubiany. Często żartował, a jego bezinteresowna chęć pomagania ludziom w pracy, stawiała go na piedestale człowieka nie z tej epoki. Ciężko pracował, zawsze się uśmiechał i czekał na syna.
Wszystko jasne! Trzymają beztalencie, bo rzuciło żartem... Gdyby to stanowiło opokę utrzymywania statusu człowieka pracującego, byłabym teraz prezesem Amazonu. :D
tomek3000xxl pisze: Zadzwonił telefon. Wsiadł do samochodu i trzęsącymi się ze zdenerwowania dłońmi skierował rozklekotanego forda w stronę szpitala.
Zadzwonił telefon, a on mógł sobie odebrać, ba, wyjść, z pracy. Wsiadł też BEZPOŚREDNIO w kuchni do samochodu (swoją drogą, zazdroszczę przestrzenności), po czym pojechał do szpitala. Nie potrzebował pozwolenia od szefa, bo po co? Pojechał, bo telefon zadzwonił.
tomek3000xxl pisze: Jej ojciec, gliniarz z dwudziestoletnim doświadczeniem najpierw wrzeszczał zrozpaczony przez kilka minut, a potem, kiedy zabrano jej ciało, patrzył tylko na Adama, nie mówiąc ani słowa.
Wtrącenia wyróżniasz przecinkami.

Added in 53 minutes 21 seconds:
Powracam.
tomek3000xxl pisze: Kazał dwóm gówniarzom w mundurach przegonić kilku gapiów, a kiedy wokół zrobiło się pusto, tych też się pozbył, patrząc im w oczy w wymowny sposób. Był bratem komendanta policji, a oni rozumieli ból ojca. Piwnica w kamienicy była po drugiej stronie ulicy. Zaparkował starego forda Adama na poboczu ulicy i trzymając go za kark, zawlókł do podziemi domu.
To jest po prostu... Nierealne. Żadnych procedur, żadnego udawania, żeby umyć ręce od zbrodni. Niczego. I oczywiście, nikt się Adamem nie zainteresował...
tomek3000xxl pisze: Często z bratem przywozili tu takich, co stwarzali problemy. Opornych bandziorów, upartych dłużników i tych, co za dużo wiedzieli. Murowane ściany były dodatkowo wyciszone, a sąsiedzi wystarczająco wytresowani, by nie wtykać nosa w nie swoje sprawy.
Och tak. Każdy z nich był posłusznym pieskiem, co nie potrafi dostrzec bezprawia. Jak szanowny "gliniarz" przyjeżdżał, to sąsiedzi kiwali główkami i uśmiechali się głupkowato, bo ich "wytresował".
tomek3000xxl pisze: Przez pierwsze trzy dni Adam miał jeszcze nadzieję na zobaczenie syna, ale po obcięciu mu języka zrozumiał, że to nigdy nie nastąpi.
Kto komu obciął język?
tomek3000xxl pisze: odchodził na kilka godzin. Wracał do żywych
O proszę! Ogarnął tajniki wskrzeszenia. :D
tomek3000xxl pisze: coraz bardziej wściekły wzywał to, czego przez całe życie tak bardzo się bał, a które jeszcze bardziej go fascynowało.
Styl. Styl. Styl...
tomek3000xxl pisze: Był przekonany, bardziej niż pewny
Masło maślane.
tomek3000xxl pisze: to zostawił ofiarę leżącego na brzuchu.
Przeczytaj to jeszcze raz.
tomek3000xxl pisze: Policjant zamarł bez ruchu
Piszemy: w bezruchu.
tomek3000xxl pisze: Adam patrzył mu w twarz, a mieszanka światła dochodząca z okienka w piwnicy i ta ze świecącej nad nim żarówki, powodowała, że usta więźnia wykrzywione w nienaturalnym grymasie wywołały u policjanta strach. Dałby sobie głowę odrąbać, że uwieziony się do niego uśmiechał.
Policjant ma zwidy jakieś? Jest przekonany, że Adam się do niego uśmiecha, ale wpierw widzi nienaturalny grymas.
Tak swoją drogą, uśmiech jest naturalnym odruchem u wszystkich ludzi. Nawet u niewidomych, mimo że uśmiechu nigdy nie widzieli.
tomek3000xxl pisze: Odkaszlnął flegmę z zaschniętego gardła
Flegma w zaschniętym gardle... :hm:
tomek3000xxl pisze: Przystwił mu nóż do oka
Nie radzę używać neologizmów jako początkujący pisarz.
tomek3000xxl pisze: Znów mnie olewasz skurwielu!
Gdzie interpunkcja?
tomek3000xxl pisze: Kolejny raz pociągnął z butelki, a potem znów. Zardzewiały nóż co kilka minut wsuwał się w ciało ofiary. W różnych miejscach, na inną głębokość, a kiedy policjant obciął mu kawałek nosa, ten zemdlał.
Żaden, ale to żaden człowiek nie byłby w stanie tego wytrzymać. Umarłby z bólu albo z utraty krwi w organizmie. Ewentualnie mógłby jeszcze umrzeć od zatrucia, jeśli ciosy padały w okolicy jelit. Anatomia i logika...
tomek3000xxl pisze: Nie będziesz już dziś boksować? - Adam wyglądał na zawiedzionego. Spojrzał na gałkę oczną i cisnął nią w ścianę. Wzruszył ramionami.
- Zepsuta. Nie będzie mi już potrzebna.
- Kim ty jesteś? - Zaledwie trzy słowa zdołał wydobyć z mocno już zaschniętego gardła.
- A jak myślisz? - głuchy, drwiący śmiech rozległ się w piwnicy.
Kto co mówi? Czytam to po raz enty i nie wiem, która kwestia jest wypowiedziana przez kogo. Pomijając fakt, że koleś z odciętym językiem zaczął mówić...
tomek3000xxl pisze:Z ust wydobywały się cały czas formułki egzorcyzmów przez lata powtarzane do znudzenia, aż do momentu nabrania pewności, że zapamiętał je wszystkie.
Przeżył, odzyskał język, zaczął mówić, a na dodatek w takim stanie przypomniał sobie "formułkę egzorcyzmów" i, pomijając to, co przeżył, zaczął się modlić.

Wracając do dialogów, już wcześniej mi się nie chciało cytować Twojego dzieła, po prostu przeszłam dalej. Musisz nauczyć się pisać dialogi. Lepiej co drugie zdanie pisać, że to policjant się wypowiedział, niż dawać czytelnikowi się domyśleć. Na początek to wystarczy.
Pełno u Ciebie błędów interpunkcyjnych, niedopatrzeń, tekst jest bardzo niestarannie napisany. Nie wspomnę o błędach gramatycznych i stylistycznych. Starasz się, ale poziom nie jest zadowalający.

Zło

8
Ufff... kolejne baty. Już mnie tak ty***ek boli.
Medea33 i Kochanov - wielkie dzięki za dobry i rzeczowy komentarz.
Chciałem napisać a la horror, a wyszedł kisiel buraczany. Przepraszam wszystkich za zmarnowanie czasu i czytanie tych wypocin. :ups:

Zło

9
tomek3000xxl pisze: Ufff... kolejne baty. Już mnie tak ty***ek boli.
Medea33 i Kochanov - wielkie dzięki za dobry i rzeczowy komentarz.
Chciałem napisać a la horror, a wyszedł kisiel buraczany. Przepraszam wszystkich za zmarnowanie czasu i czytanie tych wypocin. :ups:
Będąc również sympatykiem serii 'Ja, inkwizytor', po prostu uwielbiam takie brutalne, brudne tematy.

Motyw ojca jest bardzo osobisty, wydaję mi się, że tym cielesnym torturom brakuje tej emocjonalnej głębi.
Jasne, pozbawienie kogoś oka nasyciłoby żądzę zemsty wśród większości 'normalnych' ludzi.
Ale tutaj mamy do czynienia z wirtuozem kary.
Oprócz tych fizycznych uderzeń, powinny się jeszcze pojawić jakieś psychiczne udręki.
Postaw się w pozycji Policjanta. Chcesz się odpłacić temu gościowi. Co możesz mu odebrać? Wolność? Zdrowie? Pieniądze i reputacja odpadają. Żona? Być może, chociaż wyglądał bardziej na dobrego męża, aniżeli zakochanego na zabój Romeo. Co nam zostaje?
S y n.
Zostawiam to już Twojej wyobraźni.
Sometimes in life when you get what you want, you end up missing what you left behind” ~ J.D. ;)

Zło

10
tomek3000xxl pisze: Ufff... kolejne baty. Już mnie tak ty***ek boli.
Medea33 i Kochanov - wielkie dzięki za dobry i rzeczowy komentarz.
Chciałem napisać a la horror, a wyszedł kisiel buraczany. Przepraszam wszystkich za zmarnowanie czasu i czytanie tych wypocin. :ups:
A ten znowu z sado-maso... :P

Zło

11
Jak dla mnie pierwszy krok już wykonałeś - jest pomysł i wg mnie może być to nawet bardzo ciekawe opowiadanie, ale popracuj nad składnią, bo to wszystko jest póki co strasznie chaotyczne. Błędy językowe i stylistyczne - to da się zawsze poprawić, ale ich ilość najzwyczajniej boli podczas czytania. Dostałeś wiele cennych uwag, przeczytaj je na spokojnie, bez emocji i spróbuj z nich skorzystać. Powodzenia i trzymam za ciebie kciuki.

Zło

12
Poprzednicy wyczerpali temat niespójności. Koncepcja jest niezła, tylko trzeba ją dopracować, poprawić. Makabry w tym tekście sporo, ale to mi nie przeszkadza. Po korektach wyjdzie z tego sympatyczny horrorek. Przepraszam, że to powiem, ale warto było to przeczytać, choćby z uwagi na komentarze Panów Misieq.79 i P.Yonk
Ubawiłam się do łez. Polecam lekturę "Między innymi makabra" Jacka Sawaszkiewicza
ODPOWIEDZ

Wróć do „Opowiadania i fragmenty powieści”