Światło żarówki gasło powoli jak serce człowieka przebite nożem mordercy.
Minęło dziesięć minut, zanim pluskwa uznała, że jest wystarczająco ciemno, by ruszyć na poszukiwanie dostarczyciela życiodajnej krwi. Pełzła powoli, aż wrażliwe czułki zlokalizowały ciepło i zapach Adama, leżącego na brudnym materacu. Wgryzła się tuż pod kostką prawej stopy, kilka centymetrów od zainfekowanej rany zadanej zardzewiałym nożem.
Minęło dziesięć minut, zanim pluskwa uznała, że jest wystarczająco ciemno, by ruszyć na poszukiwanie dostarczyciela życiodajnej krwi. Pełzła powoli, aż wrażliwe czułki zlokalizowały ciepło i zapach Adama, leżącego na brudnym materacu. Wgryzła się tuż pod kostką prawej stopy, kilka centymetrów od zainfekowanej rany zadanej zardzewiałym nożem.
Leżał w piwnicy już siódmy dzień. Bity, głodzony i pozostawiony na zimno stęchłego pomieszczenia, płacił cenę za lekkomyślne życie, słaby charakter i nieudolność organów ścigania. Zabił dziecka policjanta.
Nie miał już siły płakać, a krzyk bólu zastąpił głuchy charkot po obcięciu języka. Kiedy oprawca był przy nim, spoglądał mu w oczy, prosząc o śmierć.
Pojawienie się ojca pozbawionego dziecka przy jego materacu, zawsze kończyło się w ten sam sposób. Brudny metal, przerażające rzężenie z ust i ofiara traciła kolejną część ciała. Policjant wychodził, gasił światło, a pluskwy zaczynały żer. To jednak już nie miało większego znaczenia.
***Pojawienie się ojca pozbawionego dziecka przy jego materacu, zawsze kończyło się w ten sam sposób. Brudny metal, przerażające rzężenie z ust i ofiara traciła kolejną część ciała. Policjant wychodził, gasił światło, a pluskwy zaczynały żer. To jednak już nie miało większego znaczenia.
Cztery lata wcześniej miał zostać księdzem Adamem. Na pierwszym roku w seminarium odkrył, że bardziej od Boga fascynuje go Szatan. Tak jak pijakowi ciężko rozstać się z butelką, a nimfomance nie zerżnąć przynajmniej jednego faceta dziennie, tak dwudziestoletni chłopak nie mógł odgonić się od mrocznych rytuałów, spędzania całych nocy na wywoływaniu duchów. W końcu zdradzony przez kolegę z pokoju obok, został wydalony ze studiów.
Z natury wesoły i ciekawy świata szybko zapomniał o mrocznej stronie swojej osobowości, Odkrył seks, a Ania, która pozbawiła go dziewictwa już w pierwszym dniu znajomości, widząc dobro w jego oczach, spokojny charakter była pewna, że lepszego materiału na męża nie znajdzie. Wzięli ślub i oboje pracowali, planując powiększenie rodzinny. Miłość, troski dnia powszedniego i dominujący charakter żony spowodowały, że mężczyzna zapomniał o przeszłości i nowe życie pochłonęło go w całości. Wszystko szło gładko przez kilka lat i choć nie byli majętni, to jednak szczęście malowało się na ich twarzach.
***Wszystko zaczęło się siedem dni temu. Adam pracował w kuchni, próbując zarobić na utrzymanie rodziny, która lada chwila miała się powiększyć o tak upragnionego syna. Pracownikiem był słabym, nie miał zbyt wiele doświadczenia w gotowaniu, a lekko ociężały umysł też nie wróżył perspektywy kariery zawodowej. Był jednak lubiany. Często żartował, a jego bezinteresowna chęć pomagania ludziom w pracy, stawiała go na piedestale człowieka nie z tej epoki. Ciężko pracował, zawsze się uśmiechał i czekał na syna.
Zadzwonił telefon. Wsiadł do samochodu i trzęsącymi się ze zdenerwowania dłońmi skierował rozklekotanego forda w stronę szpitala. Kierowcą był też lichym i kiedy wjechał w boczną uliczkę miasteczka, to lusterka zaparkowanych tam samochodów pochłonęły całą jego uwagę. Żadnego nie przetrącił, ale nie zauważył też wbiegającej na ulicę dziewczynki. Jej ojciec, gliniarz z dwudziestoletnim doświadczeniem najpierw wrzeszczał zrozpaczony przez kilka minut, a potem, kiedy zabrano jej ciało, patrzył tylko na Adama, nie mówiąc ani słowa. Kazał dwóm gówniarzom w mundurach przegonić kilku gapiów, a kiedy wokół zrobiło się pusto, tych też się pozbył, patrząc im w oczy w wymowny sposób. Był bratem komendanta policji, a oni rozumieli ból ojca. Piwnica w kamienicy była po drugiej stronie ulicy. Zaparkował starego forda Adama na poboczu ulicy i trzymając go za kark, zawlókł do podziemi domu.
Często z bratem przywozili tu takich, co stwarzali problemy. Opornych bandziorów, upartych dłużników i tych, co za dużo wiedzieli. Murowane ściany były dodatkowo wyciszone, a sąsiedzi wystarczająco wytresowani, by nie wtykać nosa w nie swoje sprawy.
Przez pierwsze trzy dni Adam miał jeszcze nadzieję na zobaczenie syna, ale po obcięciu mu języka zrozumiał, że to nigdy nie nastąpi. Modlił się o szybką śmierć, a kiedy ból odbierał mu przytomność, odchodził na kilka godzin. Wracał do żywych i coraz bardziej wściekły wzywał to, czego przez całe życie tak bardzo się bał, a które jeszcze bardziej go fascynowało.
***
Przez pierwsze trzy dni Adam miał jeszcze nadzieję na zobaczenie syna, ale po obcięciu mu języka zrozumiał, że to nigdy nie nastąpi. Modlił się o szybką śmierć, a kiedy ból odbierał mu przytomność, odchodził na kilka godzin. Wracał do żywych i coraz bardziej wściekły wzywał to, czego przez całe życie tak bardzo się bał, a które jeszcze bardziej go fascynowało.
- Byłem w twoim mieszkaniu. - Policjant już cieszył się na samą myśl, że jeszcze mocniej pognębi zabójcę swojej córki.
Był przekonany, bardziej niż pewny, że kiedy ostatnim razem wychodził z piwnicy, to zostawił ofiarę leżącego na brzuchu. Teraz ten leżał na plecach, z lekko uniesioną głową. Policjant zamarł bez ruchu i poczuł, jak serce przestaje na chwilę mu bić.
Był przekonany, bardziej niż pewny, że kiedy ostatnim razem wychodził z piwnicy, to zostawił ofiarę leżącego na brzuchu. Teraz ten leżał na plecach, z lekko uniesioną głową. Policjant zamarł bez ruchu i poczuł, jak serce przestaje na chwilę mu bić.
Adam patrzył mu w twarz, a mieszanka światła dochodząca z okienka w piwnicy i ta ze świecącej nad nim żarówki, powodowała, że usta więźnia wykrzywione w nienaturalnym grymasie wywołały u policjanta strach. Dałby sobie głowę odrąbać, że uwieziony się do niego uśmiechał.
Odkaszlnął flegmę z zaschniętego gardła i wściekle ruszył do przodu. Walił pięściami na oślep przez kilkanaście sekund, a kiedy się ocknął z amoku, głowa ofiary leżała nieruchomo na krawędzi materaca. Nieruchoma, z licznymi przebarwieniami od ciosów opadała lekko w dół, a z jego ust powoli sączyła się krew.
Odkaszlnął flegmę z zaschniętego gardła i wściekle ruszył do przodu. Walił pięściami na oślep przez kilkanaście sekund, a kiedy się ocknął z amoku, głowa ofiary leżała nieruchomo na krawędzi materaca. Nieruchoma, z licznymi przebarwieniami od ciosów opadała lekko w dół, a z jego ust powoli sączyła się krew.
- Kutas z ciebie! - oddetchnął z ulgą, zapalając papierosa. - Jesteś już trup, a i tak potrafiłeś przerazić takiego twardego skurwiela jak ja.
Nie słysząc w odpowiedzi znajomego charkotu, zaczął się zastanawiać, co dalej ma robić. Brudne ściany i smród pomieszczenia wywołały w nim nieznane wcześniej poczucie winy.
- Wiem, że jestem złym człowiekiem. - Nachylił się nad Adamem, ale zaraz tego pożałował, kiedy odór z ust prawie wywołał u niego torsje. Cofnął się o krok i mówił dalej.
Nie słysząc w odpowiedzi znajomego charkotu, zaczął się zastanawiać, co dalej ma robić. Brudne ściany i smród pomieszczenia wywołały w nim nieznane wcześniej poczucie winy.
- Wiem, że jestem złym człowiekiem. - Nachylił się nad Adamem, ale zaraz tego pożałował, kiedy odór z ust prawie wywołał u niego torsje. Cofnął się o krok i mówił dalej.
- Jesteś życiową tragedią. Pożytku z ciebie żadnego, móżdżek masz za mały i chyba zabicie mi dziecka, to jedyna ważna rzecz jak ci się w życiu przytrafiła. Mam rację?
Zniecierpliwiony brakiem reakcji leżącego, poszedł do sklepu po butelkę wódki. To było jego lekarstwo na nudę i doskonały pobudzacz do wnikliwszego katowania uwięzionych w piwnicy.
- Wypijesz kielicha? - zaśmiał się i wlał trochę do zakrwawionych ust. Adam zaczął się krztusić, więc przechylił jego głowę na bok.
Zniecierpliwiony brakiem reakcji leżącego, poszedł do sklepu po butelkę wódki. To było jego lekarstwo na nudę i doskonały pobudzacz do wnikliwszego katowania uwięzionych w piwnicy.
- Wypijesz kielicha? - zaśmiał się i wlał trochę do zakrwawionych ust. Adam zaczął się krztusić, więc przechylił jego głowę na bok.
- Nie bądź taki. - Przystwił mu nóż do oka i lekko nacisnął. - Kochany, zajebałeś mi dzieciaka, a teraz gardzisz dobrą wódeczką? - Ostrze zanurzyło się do połowy gałki ocznej.
Adam zaczął kwilić i charczeć, Chciał się uwolnić od bólu, ale twarde jak stal palce policjanta wciskały mu szyję w materac.
- No, nareszcie kumplu. - Zabrał z niego dłoń i zaklaskał radośnie. - Wreszcie się odezwałeś. Prawdziwa przyjaźń to jednak ważna sprawa.
Adam zaczął kwilić i charczeć, Chciał się uwolnić od bólu, ale twarde jak stal palce policjanta wciskały mu szyję w materac.
- No, nareszcie kumplu. - Zabrał z niego dłoń i zaklaskał radośnie. - Wreszcie się odezwałeś. Prawdziwa przyjaźń to jednak ważna sprawa.
Kolejny raz pociągnął z butelki, a potem znów. Zardzewiały nóż co kilka minut wsuwał się w ciało ofiary. W różnych miejscach, na inną głębokość, a kiedy policjant obciął mu kawałek nosa, ten zemdlał.
- Znów mnie olewasz skurwielu! - Wściekle walił go po twarzy, a kiedy się zmęczył, chwycił za butelkę. Dopił alkohol do końca i zasnął.
***
- Znów mnie olewasz skurwielu! - Wściekle walił go po twarzy, a kiedy się zmęczył, chwycił za butelkę. Dopił alkohol do końca i zasnął.
Policjant obudził się po trzech godzinach. Bolała go głowa, niesmak w ustach dorównywał poziomem potrawom gotowanym przez żonę, a uczucie pragnienia było tak silne, że zerwał się z betonowej posadzki i ruszył w stronę drzwi. Szarpnął za klamkę, lecz pomimo braku zasuwy, otworzyć ich nie mógł. Pociągnął raz jeszcze i nerwowo zaczął grzebać w kieszeni spodni, szukając klucza. Nigdy ich nie zamykał od środka i drugi już raz tego dnia zaczął podejrzewać, że zaczyna szwankować mu pamięć. Odwrócił się wściekły w stronę Adama i zamarł z przerażenia.
Jego ofiara siedziała w kucki na materacu. Patrzyła martwym wzrokiem w jego twarz, a porozrywane sznury z rąk i stóp, walały się bezpańsko po całej piwnicy. Pusty oczodół na twarzy ofiary spotęgował strach, a kiedy dojrzał, że ten przesuwa gałkę oczną pomiędzy palcami jak monetą, opadł bezwładnie na podłogę.
- Nie będziesz już dziś boksować? - Adam wyglądał na zawiedzionego. Spojrzał na gałkę oczną i cisnął nią w ścianę. Wzruszył ramionami.
- Zepsuta. Nie będzie mi już potrzebna.
- Kim ty jesteś? - Zaledwie trzy słowa zdołał wydobyć z mocno już zaschniętego gardła.
- A jak myślisz? - głuchy, drwiący śmiech rozległ się w piwnicy.
- Nie będziesz już dziś boksować? - Adam wyglądał na zawiedzionego. Spojrzał na gałkę oczną i cisnął nią w ścianę. Wzruszył ramionami.
- Zepsuta. Nie będzie mi już potrzebna.
- Kim ty jesteś? - Zaledwie trzy słowa zdołał wydobyć z mocno już zaschniętego gardła.
- A jak myślisz? - głuchy, drwiący śmiech rozległ się w piwnicy.
Policjant już nawet nie próbował powstrzymywać drżenia rąk. Patrzył na coś, co przecież powinno być zabójcą jego córki. Tak prawie wyglądało, a jednak nim nie było. Chciał wstać, ale coś nieokreślonego wciskało go w podłogę. Spróbował odepchnąć się dłońmi i przesunąć w stronę drzwi, lecz nieznana siła przytrzymywała go w miejscu.
Adam pokręcił głową i założył sobie prawą stopę na kolano drugiej nogi. Pozycja, w jakiej teraz kucał, była tak nienaturalna dla zwykłego człowieka, że policjant całkiem zbladł, aż w końcu zaczął płakać.
Adam pokręcił głową i założył sobie prawą stopę na kolano drugiej nogi. Pozycja, w jakiej teraz kucał, była tak nienaturalna dla zwykłego człowieka, że policjant całkiem zbladł, aż w końcu zaczął płakać.
- A podobno taki z ciebie twardziel.
Demon w ciele Adama podniósł się i podszedł do swojej ofiary. Wciąż miał wygląd Adama, ale jego skóra stawała się coraz ciemniejsza, a niebieskie oko zmieniło kolor na złoty z czarnymi plamkami na obrzeżu. Skóra twarzy mocno się zmarszczyła i pojawiły się niej linie krwistych wybroczyn.
- Zabijesz mnie? - Mężczyzna wydawał się pogodzony ze swoim losem. Był spokojny, choć co rusz zamykał oczy, nie mogąc znieść widoku tego, w co do tej pory nie wierzył.
Postać Adama pochyliła się nad nim, a z palców lewej dłoni wysunęły się szponiaste pazury. Przystawił jeden z nich do oka policjanta i odezwał się pouczającym tonem.
Demon w ciele Adama podniósł się i podszedł do swojej ofiary. Wciąż miał wygląd Adama, ale jego skóra stawała się coraz ciemniejsza, a niebieskie oko zmieniło kolor na złoty z czarnymi plamkami na obrzeżu. Skóra twarzy mocno się zmarszczyła i pojawiły się niej linie krwistych wybroczyn.
- Zabijesz mnie? - Mężczyzna wydawał się pogodzony ze swoim losem. Był spokojny, choć co rusz zamykał oczy, nie mogąc znieść widoku tego, w co do tej pory nie wierzył.
Postać Adama pochyliła się nad nim, a z palców lewej dłoni wysunęły się szponiaste pazury. Przystawił jeden z nich do oka policjanta i odezwał się pouczającym tonem.
- Zobacz, jak to się wszystko układa. Zabijałeś, gwałciłeś i sprzedawałeś ludzi, a teraz to wszystko się skończy. Muszę ci podziękować, bo naprawdę rzadko zdarza mi się otrzymać taki dar. Zwykły śmiertelnik, a złem dorównuje nawet mnie.
Szpony zatopiły się w oczach policjanta i rozdzierający uszy wrzask rozległ się w pomieszczeniu. Chciał szybko umrzeć, ale nie mógł przewidzieć, że to dopiero początek jego męki.
***
Szpony zatopiły się w oczach policjanta i rozdzierający uszy wrzask rozległ się w pomieszczeniu. Chciał szybko umrzeć, ale nie mógł przewidzieć, że to dopiero początek jego męki.
Adam obudził się następnego dnia. Nie był pewien czy uda mu się przeżyć tortury policjanta. Rozejrzał się po pomieszczeniu i z satysfakcją zauważył zwłoki dręczyciela rozszarpane i rozwleczone po całej podłodze. Uśmiechnął się i podziękował temu czemuś, co pomogło mu wyzwolić się z ręki okrutnego człowieka. Wyszedł z wielkim trudem z piwnicy i odszukał swoje auto. Z ust wydobywały się cały czas formułki egzorcyzmów przez lata powtarzane do znudzenia, aż do momentu nabrania pewności, że zapamiętał je wszystkie. Miał niewiele czasu, bo demon stracił czujność tylko na krótki czas. W domu czekał na niego syn, a przecież już dawno temu sobie obiecał, że zło już nigdy więcej nie pojawi się w jego życiu.