Szkoda tylko, że nikt nie wziął się za stronę techniczną weryfikacji, bo właśnie o to mi chodziło. Ostateczną korektę (kilkanaście korekt

) pod kątem fabularnym mam już za sobą.
Nie bardzo rozumiem, co masz na myśli, pisząc o "stronie technicznej weryfikacji". Wyłapywanie literówek i zbędnych/brakujących przecinków? Nieprawidłowo użytych myślników? Mam wrażenie, że nie chcesz żadnych ingerencji w warstwę językową, skoro z niej jesteś zadowolona, a opinie krytyczne sprowadzasz do różnicy w gustach i upodobaniach czytelniczych.
Weryfikacja to nie korekta, więc każdy z komentujących pisze o tym, co najbardziej przyciągnęło jego uwagę.
No cóż, właśnie różnice upodobań sprawiły, że nie czytałam wcześniejszych Twoich tekstów, gdyż temat zombie w literaturze mnie po prostu nudzi. Oraz trochę brzydzi. Tak więc, wszystkie moje uwagi dotyczą jedynie tego fragmentu.
Powiedziałabym tak: owszem, jest w nim dużo usterek czysto językowych, które powinny zniknąć po redakcji tekstu. Dotyczy to zwłaszcza samego początku. Ale równie ważny problem wiąże się z czym innym.
Otóż: nie warto poświęcać słów, inwencji, energii, na szczegółowe opisywanie pospolitych, codziennych zachowań i zjawisk (chyba że jest to naszym głównym celem, lecz Ty postawiłaś przed sobą inne zadanie). Zwłaszcza takich, z których nic istotnego nie wynika ani dla charakterystyki bohaterów, ani dla rozwoju akcji. W tym sensie, cały opis poszukiwań telefonu, wzbudzający tyle kontrowersji, jest zbędny, podobnie jak rejestracja innych czynności, typu siadanie na łóżku ze stopami opartymi na podłodze. Sytuacja nie staje się mniej banalna przez to, że telefon leży nie tam, gdzie powinien, a bohater szuka go na oślep. Nie warto też wprowadzać nadmiernie szczegółowych komentarzy do kwestii dialogowych, gdyż łatwo wtedy o potknięcia i niekonsekwencje rozmaitego kalibru. Jak tu:
Głos kobiety drżał. Z trudem łapała powietrze. Mimo wszystko zorientował się z kim rozmawia.
Rozmawiają przez telefon, więc nie mógł zauważyć, że kobieta łapie powietrze "z trudem". Raczej "ze świstem" albo po prostu "głośno". Przecież on ją tylko słyszy!
Albo tu:
- Co się do kurwy nędzy dzieje?! – Złapał się za głowę, zaciskając palce na gęstych włosach.
- John proszę… - usłyszał w słuchawce. Zapomniał, że trzyma w ręku telefon.
"Zaciskał palce na włosach" równocześnie trzymając telefon - zasadniczo jest to możliwe, lecz nie da się zapomnieć o telefonie, gdyż przeszkadza. Pomijam fakt, że poprzednio John myszkował po kanałach telewizyjnych, więc raczej powinien trzymać w ręku pilot. Chyba, że jest oburęczny.
Wdawanie się narratora w takie detale naprawdę czasem utrudnia czytelnikowi odbiór sytuacji, nie zaś ułatwia.
Powoli schował nogę do środka i złapał za klamkę. Drzwi zatrzasnęły się z hukiem, uderzając go silnie w ramię. Jęknął głośno, ocucony nieco uderzeniem i zerknął ze zdziwieniem w kierunku drzwi.
Facet zamyka (własnoręcznie!) drzwi samochodu osobowego, a Ty opisujesz efekty, jak przy zatrzaskiwaniu wrót kazamatów. Do tego, nie bardzo rozumiem, jak możemy, siedząc w samochodzie, oberwać drzwiami, które sami zamykamy. Przecież wtedy automatycznie cofamy ramię.
To jest właśnie kolejny przykład takiej zbędnej szczegółowości, rozmijającej się cokolwiek z realiami, za to bez znaczenia dla dalszej akcji.
Czasem też szwankują realia psychologiczne:
Eddy musiał ponownie zareagować.
- W porządku stary? – zapytał spokojnie, aby nie przestraszyć kumpla.
Podkreślone - zbędne. Kumpel prowadzi samochód, panuje nad sobą i nad sytuacją, dlaczego miałoby go przestraszyć zwykłe pytanie?
A tu coś ze sfery figur stylistycznych:
Zerknął na swoje odbicie. Jego twarz była szara jak papier toaletowy na stacjach PKP w latach 90-tych.
Przy angielskich imionach bohaterów przywołanie rzeczywistości późnego PRL-u (ta szarość!) czy nawet wczesnej III RP daje efekt komiczny, lecz nie wiem, czy zamierzony. Do tego z konstrukcji obu zdań wynika, że to twarz odbicia była szara. A co z twarzą bohatera?
Zerknął w lusterko. Miał twarz szarą...
I związki frazeologiczne:
Ręka listonosza wisiała bowiem wyłamana przy jego boku
Ręka może być wyłamana w barku czy w łokciu, może zwisać, jeśli jest wyłamana... ale wyłamana przy boku? Wiadomo, o co chodzi, lecz z niepoprawnej konstrukcji zdania wcale to nie wynika. A podobnych błędów jest w tym fragmencie więcej.
I jeszcze takie niedopatrzenie:
Eddy trzymał nogę
Edd był świadom wszystkiego
Jak on właściwie ma na imię? To ma znaczenie dla odmiany, która u Ciebie też jest dosyć fantazyjna i niepoprawna. Jeśli Eddy - to Eddy'ego. Jeśli Edd - to Edda.
Nie będę już wyłapywać dalszych potknięć. Niestety, one nie dadzą się sprowadzić do kwestii "stylu", który jednym może się podobać, innym zaś nie. To są błędy, które powinny zostać usunięte, oraz rozmaite mankamenty w prowadzeniu narracji, którą powinnaś starannie przemyśleć. Przede wszystkim, nie dopowiadaj tak na siłę zachowań i czynności całkowicie zrozumiałych. To naprawdę niepotrzebnie obciąża tekst i rozpycha go, a czytelnik grzęźnie w detalach. I zwracaj uwagę na logikę zdarzeń.