Los egzektura cz. 2 [fantasy]

1
WWWRob dźgnął konia w boki swoimi piętami. Klacz momentalnie przyśpieszyła. Podróż z Majestos do Derton trwała już pięć dni i nocy, a nadal nie było widać celu podróży. Kat jechał właśnie wzdłuż rzeki Krótkiej, której nazwa była najbardziej nietrafioną nazwą jaką znał, ponieważ było to najdłuższa rzeka na całym południu. Jadąc wzdłuż niej mógł przypuszczać, że zostały mu jeszcze jakieś dwie doby jazdy. Wszyscy ludzie, którzy go mijali, jechali w przeciwną stronę. Nic dziwnego. Derton nie jest dobrym miejscem dla kupców, a zostają tam tylko tacy, którzy nie mają innego wyjścia. Miasto rządzone przez ser Goudę od kilku lat popadało w skrajną ruinę i stało się wylęgarnią kolejnych złodziei, gwałcicieli i morderców. Jest też istnym rajem dla katów, którzy mogą tam osiąść na stałe i czerpać spore zyski. Tak było do pewnego czasu. Z czasem przybywało ich tam coraz więcej, aż zaczęło kończyć się miejsca i pieniądze dla nich. Dlatego teraz są już tam tylko ci najsilniejsi i najbardziej doświadczeni. Rob na pewno nie zaliczał się do tych pierwszych, z kolei do tych drugich zmierzał niedługo dołączyć. Jest też jeszcze jeden powód dla którego Derton jest owianą złą sławą – wojny dzikich plemion, które toczą się od kilkudziesięciu lat w Grobowym Lesie, znajdującym się kilka mil za tylną bramą miasta. Tam z kolei zapuszczają się tylko ci najodważniejsi i najbardziej szaleni. Krążą też słuchy, że od niedawna na Rybnym Trakcie, czyli drodze prowadzącej z osady rybackiej Vess, jednej z największych w tej części lądu i stanowiącej centrum przemysłu rybackiego całego południa grasuje zgraja dzikich. Kradną, gwałcą i mordują wszystko co stanie im na drodze. Niekoniecznie w tej w kolejności…
WWWKat dojeżdżał właśnie do pierwszego drogowskazu od czasu wyjazdu z Majestos. Do Vess 40 mil na wschód, do Derton 250 mil na północny wschód. Będąc już mocno zmęczonym jazdą Rob postanowił zahaczyć o Vess i stamtąd nazajutrz wyruszyć Rybnym Traktem do Derton. Przy okazji odświeży kilka starych znajomości.
WWWPrzejeżdżając przez jedną z wielu dolinek zauważył spory dym unoszący się z jej przeciwległego szczytu. Pociągnął za cugle i koń zerwał się do galopu. Mijając kolejne drzewa i zarośla zauważył kilka martwych zwierząt i roje much krążące nad ich gnijącymi ciałami. Docierając na szczyt zorientował się, że dym pochodzi z jednego z domostw w osadzie.
WWWZeskoczył z konia i ruszył w stronę źródła całego zamieszania. Otworzył z hukiem drzwi, jednak po drugiej stronie nie zastał nic dziwnego ani groźnego. W ognisku żarzyły się jeszcze ostatnie iskierki, a obok niego leżało kilka spalonych ryb. To co budziło jego niepokój to cisza panująca wokół domów. Ostrożnie stawiając kroki otworzył drzwi do kolejnej chałupy. Momentalnie odurzył go smród rozkładającego się ciała. A raczej ciał. Wchodząc do drugiej izby zobaczył martwego mężczyznę leżącego obok posłania. Zarówno on jak i barłóg były całe w krwi. Kat podszedł bliżej i obejrzał zwłoki. Na pierwszy rzut oka leżały one tutaj ponad dobę. Śmierć została zadana kilkoma, niezbyt starannymi, uderzeniami toporem w brzuch. „Dzicy” pomyślał od razu Rob.
WWWPrzeszukując pozostałe domki znalazł jeszcze kilkanaście innych ciał, których rany nie różniły się szczególnie między sobą – proste uderzenia toporami, wykonane jednak z ogromną siłą. Widząc niepokój u swojej klaczy kat podszedł do niej i zaczął głaskać po brunatnej czuprynie.
WWW- Chyba nie powinno nas tu być – powiedział, jednocześnie przerzedzając swoimi długimi palcami końską grzywę. Szybko wskoczył na siodło i ruszył powoli przez osadę.
WWWMijając kolejne chałupy i widział krew na ścianach, gdzieniegdzie martwe psy czy zakrwawioną kosę. Uderzył ostrogami w boki konia, mocno szarpnął za cugle i ruszył galopem w dół doliny.
WWWBędąc na samym dole dotarł do skrzyżowania traktów. Z postawionego nieopodal znaku przeczytał, że trzymając się dalej swojej drogi za kilka godzin dojdzie do Vess.
Ostatnio zmieniony śr 30 maja 2012, 11:46 przez Valrim, łącznie zmieniany 2 razy.

2
Rob dźgnął konia w boki swoimi piętami.
Wbrew pozorom dźganie piętą jest dosyć trudne. Dźgać można czymś choć w teorii ostrym i przy tym może pozostańmy.
Kat jechał właśnie wzdłuż rzeki Krótkiej, której nazwa była najbardziej nietrafioną nazwą jaką znał, ponieważ było to najdłuższa rzeka na całym południu.
Wyrzucić nazwą i będzie lepiej.
Wszyscy ludzie, którzy go mijali, jechali w przeciwną stronę. Nic dziwnego. Derton nie jest dobrym miejscem dla kupców, a zostają tam tylko tacy, którzy nie mają innego wyjścia.
Takie to dziwne, bo skoro wszyscy ludzie, którzy uciekali z tego miasta robili to teraz. A potem okazuje się, że nie jest to dobre miejsce od kilku lat. Trochę opóźniony zapłon mają jak dla mnie.
Miasto rządzone przez ser Goudę
Niezły pocisk. A jego doradczynią była Feta Edamska... Chyba powinno być sir, by
zachować choć resztki powagi.
popadało w skrajną ruinę i stało się wylęgarnią kolejnych złodziei, gwałcicieli i morderców
Skrajną ruinę można popaść do pewnego stopnia bo jest skrajna. Potem to już tylko zaoranie pomoże. Cały czas w nią popadać to trochę dziwnie brzmi, może wyrzucić to skrajną? I kolejnych przy okazji.

Poza tym nie wiem, jak tam mają zarabiać kaci. Jeżeli to wylęgarnia przestępców rządzona przez złego sera, to jako takie prawo chyba tam niezbyt dobrze działa. Chyba, że chodzi o to, że kaci rżną tych przestępców ile wlezie, a oni i tak wychodzą jak karaluchy.
est też istnym rajem dla katów, którzy mogą tam osiąść na stałe i czerpać spore zyski. Tak było do pewnego czasu.
Piszesz, że jest, a potem że do pewnego czasu. Zdecyduj się :)
Z czasem przybywało ich tam coraz więcej, aż zaczęło kończyć się miejsca i pieniądze dla nich.
Pewnie literówka.
z kolei do tych drugich zmierzał niedługo dołączyć.
Kolejna.


w Grobowym Lesie, znajdującym się kilka mil za tylną bramą miasta.
Może lepiej odległym o kilka mil od murów miasta.
Tam z kolei zapuszczają się tylko ci najodważniejsi i najbardziej szaleni.
A mnie tyle razy mówiono, że szaleństwo i odwaga rzadko chodzą w parze. Z resztą, po jaką cholerę tam się zapuszczają? Po skarb? Może jest tam jakiś skrót do innego miasta? A może po czapkę wodza któregoś z plemion?


osady rybackiej Vess, jednej z największych w tej części lądu i stanowiącej centrum przemysłu rybackiego całego południa grasuje zgraja dzikich.
Jak na centrum przemysłu rybackiego osada to dosyć skromne słowo.
Kradną, gwałcą i mordują wszystko co stanie im na drodze. Niekoniecznie w tej w kolejności…
Psy, koty strzeżcie się! Zaraz was dzicy ukradną, zgwałcą i zamordują. Albo żeby miało smaczek: zamordują, zbałamucą i ukradną.
No śmieszne to trochę. I oklepane.

Przejeżdżając przez jedną z wielu dolinek zauważył spory dym unoszący się z jej przeciwległego szczytu.
Dolinka jako takiego szczytu nie ma. Lepiej napisać prościej, zauważył spory dym po jej przeciwległej stronie.
Pociągnął za cugle i koń zerwał się do galopu.
Tutaj trochę czepianie się, bo w końcu koń to też klacz. Fajnie by było jednak gdyby zwierzę miało swoje imię, wtedy podkreśliło by jakąś tam więź między koniem a człekiem, a po za tym za każdym razem byłaby to ona .
Otworzył z hukiem drzwi, jednak po drugiej stronie nie zastał nic dziwnego ani groźnego.
Może za nimi?
Na pierwszy rzut oka leżały one tutaj ponad dobę.
Dobrze by wiedzieć po czym to poznał.
Śmierć została zadana kilkoma, niezbyt starannymi, uderzeniami toporem w brzuch.
A starannie to jak się bije?
Widząc niepokój u swojej klaczy{przecinek} kat podszedł do niej i zaczął głaskać po brunatnej czuprynie.
W- Chyba nie powinno nas tu być – powiedział, jednocześnie przerzedzając swoimi długimi palcami końską grzywę.
Jednocześnie wynika samo przez się, a swoimi niepotrzebne. Poza tym właściwie drugi raz piszesz o bardzo podobnej czynności.
Mijając kolejne chałupy i widział krew na ścianach, gdzieniegdzie martwe psy czy zakrwawioną kosę.
Tutaj widzę, że zdanko było poprawiane, ale tylko w części. Zamiast i przecinek albo zamienić mijając na mijał. Ta jedna zakrwawiona kosa jakoś mi nie pasuje.
Uderzył ostrogami w boki konia
O tu mogło być to dźgnął.
dojdzie do Vess.
To kiedy on zlazł z konia? :)

Wbrew pozorom przeczytałem bez większego bólu. Zabici ludzie mnie nie przejęli za bardzo, szkoda, że nie było powiązania z tym co mogłoby się teraz dziać w Vess. To że w kacie większy niepokój powoduje cisza między domami niż martwe ciała można usprawiedliwić jego profesją, ale i tak przydałoby się coś napisać o stosunku bohatera do jakby nie patrzeć upiornego czynu. Samo dzicy w myślach nie wystarczy.

Ot nic specjalnego, w końcu dosyć krótki to fragment.

3
Witaj,
Pozwól, że wypowiem się pod Twoim tekstem również i ja. Wszystkie uwagi z mojej strony są oczywiście czystym, subiektywnym odczuciem. Mam nadzieję, że coś na nich skorzystasz.
Z góry przepraszam, że powieliłam trochę post poprzednika! Po prostu skomentowałam całość tekstu, bez czytania komentarza.

1. Wprowadzasz w nas w bliżej nieokreślony świat, nie znamy krajobrazu - poza opisem rzeki i wyliczonych mil do poszczególnych miast. Tak naprawdę nie za bardzo Czytelnik wie, w jakiej scenerii ma usadowić jeźdźca? Wśród skwaru pustyni? Wielkich łąk? A może dzikich lasów?

2. Nie wiemy jak wygląda Twój główny bohater. Na temat jego wyglądu i wyglądu jego konia nie wiemy praktycznie nic... Co automatycznie uniemożliwia nam wczucie się w tekst, a także wyobrażenie sobie całej tej sytuacji.

3. Wprowadzasz bardzo dużo niepotrzebnych wg mnie szczegółów już na samym początku. Wprowadza to tylko niepotrzebny zamęt. Czytelnik tego wszystkiego nie spamięta. Po co mu np. wiedzieć, że: "Do Vess 40 mil na wschód, do Derton 250 mil na północny wschód."? Takie "przyjemności" trzeba Czytelnikom stopniować.

4. Końcówka wg mnie przedstawiała się mniej więcej tak: wszedł, popatrzył, przeszedł, wyszedł, pojechał. Zero opisu emocji bohatera, po prostu zobaczył i pojechał. W ogóle nie poczułam grozy panującej w wymordowanej wiosce. Nie ruszyło mnie to.

MOJE UWAGI:

Rob dźgnął konia w boki swoimi piętami. - może bez <swoimi>?, bo wiadomo, że to były jego pięty.
której nazwa była najbardziej nietrafioną nazwą jaką znał, - powtórzenie: nazwa/nazwą
ponieważ było to najdłuższa rzeka na całym południu. - <była>
Miasto rządzone przez ser Goudę od kilku lat - ser? Czy na pewno chodzi o ser? Obstawałabym raczej przy <sir>
aż zaczęło kończyć się miejsca i pieniądze dla nich. - nie lepiej byłoby <aż zaczęło się kończyć miejsce i pieniądze>?
powód dla którego Derton jest owianą złą sławą - <owiany>
Do Vess 40 mil na wschód, do Derton 250 mil na północny wschód. - z tego co wiem liczby piszemy słownie, dodatkowo niepotrzebnie wprowadzasz takie szczegóły, to nic nie wnosi do fabuły raczej...
Pociągnął za cugle i koń zerwał się do galopu. - konie nie zaczynają galopować od ciągnięcia cugli. Ciągnięcie wodzy powoduje zatrzymanie, zwolnienie, a dołożenie łydek - ruch do przodu.
rany nie różniły się szczególnie między sobą - nie lepiej by było <szczególnie od siebie>?
Widząc niepokój u swojej klaczy kat podszedł do niej i zaczął głaskać po brunatnej czuprynie. - <głaskać ją po brunatnej grzywie>?, konie mają grzywy, nie mają czupryn
Mijając kolejne chałupy i widział krew na ścianach, - wytnij <i>
dalej swojej drogi za kilka godzin dojdzie do Vess. - <dojedzie>, bo dosiada konia, a nie idzie pieszo, prawda?

Pozdrawiam i dużo weny życzę : )
[...] mowa ludzka wywodzi się z pieśni, a pieśń – z potrzeby wypełnienia dźwiękiem tej nazbyt dużej i dość pustawej przestrzeni, jaką jest dusza człowieka.

Coetzee John Maxwell,

4
Rob dźgnął konia w boki swoimi piętami.
Wiadomo że swoimi.
Jadąc wzdłuż niej mógł przypuszczać, że zostały mu jeszcze jakieś dwie doby jazdy.
A skąd to wiedział? Bo jechał wzdłuż rzeki?
Wszyscy ludzie, którzy go mijali, jechali w przeciwną stronę. Nic dziwnego.
Nienaturalne i nielogiczne.
Miasto rządzone przez ser Goudę od kilku lat popadało w skrajną ruinę i stało się wylęgarnią kolejnych złodziei, gwałcicieli i morderców.
Rządzone przez ser? Jakich kolejnych złodziei?
Tak było do pewnego czasu. Z czasem przybywało ich tam coraz więcej, aż zaczęło kończyć się miejsca i pieniądze dla nich.
Powtórzenia. Kogo przybywało więcej - katów czy złodziei?
Jest też jeszcze jeden powód dla którego Derton jest owianą złą sławą – wojny dzikich plemion, które toczą się od kilkudziesięciu lat w Grobowym Lesie, znajdującym się kilka mil za tylną bramą miasta.
Był też jeszcze jeden powód...
Skąd te plemiona się tu znalazły? Nie starczy katów i gwałcicieli? Opisałeś ten Grobowy Las tak, jakby to była chatka za miastem. Las za bramą może się rozpościerać a nie znajdować.
Krążą też słuchy, że od niedawna na Rybnym Trakcie, czyli drodze prowadzącej z osady rybackiej Vess, jednej z największych w tej części lądu i stanowiącej centrum przemysłu rybackiego całego południa grasuje zgraja dzikich.
Osada - niewielka miejscowość będąca skupiskiem ludności osiadłej, nierolniczej, niemająca praw osiedla czy miasta. Czyli wielkie centrum przemysłu rybackiego tu nie pasuje. No i znowu zgraja dzikich grabiąca i gwałcąca?
Przejeżdżając przez jedną z wielu dolinek zauważył spory dym unoszący się z jej przeciwległego szczytu.
Dolinki nie posiadają szczytów.
Pociągnął za cugle i koń zerwał się do galopu.
Koń w tym momencie stanąłby.
WZeskoczył z konia i ruszył w stronę źródła całego zamieszania.
Jakiego zamieszania? Wcześniej nic na ten temat nie było.
Otworzył z hukiem drzwi, jednak po drugiej stronie nie zastał nic dziwnego ani groźnego.
Czyli zamieszania nie było?
W ognisku żarzyły się jeszcze ostatnie iskierki, a obok niego leżało kilka spalonych ryb.
Na palenisku chyba. Ognisko to płomienie a nie iskry.
To co budziło jego niepokój to cisza panująca wokół domów.
Wcześniej znajdował się w chacie, a tu znajduje się na zewnątrz.
Śmierć została zadana kilkoma, niezbyt starannymi, uderzeniami toporem w brzuch.
A jak wyglądałyby staranne uderzenia toporem w brzuch?
- Chyba nie powinno nas tu być – powiedział, jednocześnie przerzedzając swoimi długimi palcami końską grzywę.
Wyrywał koniowi sierść?
Szybko wskoczył na siodło i ruszył powoli przez osadę.
Szybko, powoli - nie za dużo na jedno zdanie?
Mijając kolejne chałupy i widział krew na ścianach, gdzieniegdzie martwe psy czy zakrwawioną kosę.
A kosa skąd się wzięła? Wcześniej było o toporze.

Twój styl pisania można spokojnie nazwać telegraficznym. Krótkie, informacyjne zdania, których dobrze się nie czyta. Świat który stworzyłeś jest czarno-biały, nienaturalny. Wszyscy z miasta uciejaką, zostają tylko kaci, złodzieje. No i oczywiście przy takim mieście musi być odpowiednio nazywający się las: Grobowy Las. Miszmasz czasów. O przeszłości piszesz w czasie teraźniejszym, o teraźniejszości w przeszłym. Osiedla zazwyczaj buduje się w dolinach, a nie na szczytach wzgórz, dlaczego więc tak umieściłeś wioskę na górze?

Popracuj nad opisami i pogłębieniem charakteru bohatera. Niech nie będzie to wszystko takie ledwo naszkicowane. Nie podobało mi się.

5
Hej, kilka słów ode mnie, może pod innym kątem:
Valrim pisze:Rob dźgnął konia w boki swoimi piętami. Klacz momentalnie przyśpieszyła.
Nie wiem co jest z tymi piętami i kolanami w literaturze, ale ogólnie one w jeździe konnej nie pomagają. Czynność ta ma sens, gdy jeździec ma ostrogi, wtedy piszemy: dał ostrogę.
Valrim pisze:Podróż z Majestos do Derton trwała już pięć dni i nocy, a nadal nie było widać celu podróży.
Pięć dni i nocy non stop na tym samym koniu? Litości. Padłby.
Valrim pisze: Jest też istnym rajem dla katów, którzy mogą tam osiąść na stałe i czerpać spore zyski.
A z czego oni czerpali te zyski? Poza tym kat to takie ostatnie ogniwo łańcucha walki z przestępczością, ktoś najpierw musiałby tych przestępców złapać, chyba, że tak z ulicy ich brali.
Valrim pisze:Dlatego teraz są już tam tylko ci najsilniejsi i najbardziej doświadczeni.
Kaci?
Valrim pisze:Rob na pewno nie zaliczał się do tych pierwszych, z kolei do tych drugich zmierzał niedługo dołączyć.
Tych katów, co nie było już dla nich miejsca? Ponadto, profesja kata była mało prestiżowa, ogólnie wiązała się z dużym odrzuceniem społecznym, no i raczej jeden na wioskę/miasto wystarczał.
Valrim pisze:Kat dojeżdżał właśnie do pierwszego drogowskazu od czasu wyjazdu z Majestos.
Przed chwilą dopiero miał zostać katem.
Valrim pisze:Będąc już mocno zmęczonym jazdą Rob postanowił zahaczyć o Vess i stamtąd nazajutrz wyruszyć Rybnym Traktem do Derton. Przy okazji odświeży kilka starych znajomości.
Dlatego postanowił wydłużyć sobie drogę, zjeżdżając do wsi (narysuj to sobie). A te znajomości to z tymi dzikimi, co gwałcą, kradną i mordują na tym szlaku zamierza odświeżać?
Valrim pisze:Pociągnął za cugle i koń zerwał się do galopu.
Jak napisała Ebru, taki manewr zatrzymuje konia. Aby koń poszedł w galop, należy popuścić cugli. Związane jest to z faktem, że w pysku ma wędzidło.Najprościej: jak ciągniesz, to wędzidło działa jak hamulec.
Valrim pisze:Zeskoczył z konia i ruszył w stronę źródła całego zamieszania.
A zatrzymał go z tego galopu?
Valrim pisze:Otworzył z hukiem drzwi, jednak po drugiej stronie nie zastał nic dziwnego ani groźnego.
Kurcze, czytałeś to?
Poza tym, taka liczba ciał generuje zapach nie do przeoczenia i poczułby go już wjeżdżając do wioski.
Valrim pisze: Z postawionego nieopodal znaku przeczytał, że trzymając się dalej swojej drogi za kilka godzin dojdzie do Vess.
Zaraz, te czasy jazdy i odległości trochę ci się mieszają. Nie da się jechać konno całej doby bez odpoczynku. Ani koń ani jeździec tak nie da rady. Trzeba się zatrzymać, zjeść, napić, przenocować. Dlatego podróżowało się traktami, a przy nich były stanice, gospody itd.
Ogólnie, tekst skrótowy i mocno nieprzemyślany na wielu poziomach. Opisy mało plastyczne. Kawałek za krótki, aby mówić o fabule, ale wskazuje już, że musisz mocno popracować na poziomie koncepcji, spróbować sobie wyobrazić, co chcesz napisać. Czytaj te zdania na głos, sam zauważysz jakie tworzą bezsensowne i przez to zabawne zlepki. Operujesz zbyt dużą ilością stereotypów, co sprawia, że tekst nie zaciekawia. Czytaj dużo i ćwicz dalej.
PS.
Właśnie zauważyłam tytuł:
Los egzektura
Chyba egzekutora??
ODPOWIEDZ

Wróć do „Opowiadania i fragmenty powieści”