Próba

1
Gdyby nie to, że się w niej zakochałem, to już dawno by była trupem. Ile razy już jej chciałem
zasunąć kosę? Dobra, zakochałem się jak głupi szczeniak. Co ona takiego w sobie miała? Sam nie
wiedziałem. No bo chyba nie poleciałem tylko na te blond loczki? Na anielskie włosy à la wczesna
Marilyn Monroe? Faktem jest, że straciłem dla niej głowę i nie podobało mi się to. To do ciebie
zupełnie nie pasuje, weź się w garść, stary. Leży na łóżku i niedbałym gestem przywołuje mnie do
siebie, ale ja przecież nie jestem głupi, jeszcze nie zapomniałem, jak mi przed chwilą truła dupę, że
ona jest jedyna, że żadna inna i takie duperele. A niby jaka inna? Przecież wszystkie zabiłem.
Wszystkie kobiety, które w ostatnich latach chciały mieć ze mną coś wspólnego, leżą w ogrodzie, a
ona niech nie pyskuje, bo też tam wyląduje. Gdyby wiedziała, że pod łóżkiem leży kosa, tuż pod
nią, gotowa w każdej chwili pójść w ruch. Najgorszy kryzys miałem, jak mnie zaciągnęła do
kuchni, rzuciła się na mnie dziko, posadziła tyłek na blacie kuchennym i objęła mnie nogami.
Oparłem się o blat, a tu nóż od chleba dwa centymetry od mojej dłoni. Dramat. Takiego dylematu
dawno nie miałem. Pieprzyć czy brać nóż? Jęczała mi ostro w ucho i chyba tylko dlatego przeżyła.
Teraz leży w pościeli i odsuwa niby mimochodem kołdrę z nagiego uda. Dopiero co skończyliśmy,
ona znowu chce. Jezu, co ja maszyna? Dałaby odsapnąć. Niezła suczka, takiej jeszcze nie miałem.
- Chodź! No chodź zwierzaku!
- Jesteś pewna, że tego chcesz?
Śmieje się szelmowsko przewracając się na brzuch i przed oczami mam jej aksamitne plecy. Co za
cudo. Niewyżyta baba, jak Boga kocham. I jak tu ją zabić?
Z pierwszą było łatwo, bo była kiepska w łóżku. Leżała na wznak jak krowa i czekała, aż
skończę. Druga się mnie spytała „ Czy to jeszcze urośnie”, więc sama się skreśliła. Trzecia była
taka brzydka, że aż zgasiłem światło. Czwarta, czekaj, która to była czwarta? A ta z blizną na
brzuchu. Gigantyczna. Nie mogłem się skupić, bo cały czas się zastanawiałem, jak to będzie
wyglądało, jak ją dźgnę w tą bliznę. Wyobrażałem sobie, że stara rana się otworzy. Tak się
oczywiście nie stało i byłem bardzo rozczarowany. Piąta i jak dotąd ostatnia tak długo zgrywała
cnotkę, że jak już ją wreszcie miałem, to się tak podjarałem, że od razu ją zadźgałem. Nawet jej nie
puknąłem. Zastanawiałem się jeszcze, czy jej nie puknąć po fakcie, ale nie miałem ochoty się
babrać we krwi. Poza tym to co ja kurwa, psychopata jakiś jestem? Nekrofil czy chuj wie co?
Ta była inna. Tu już nawet nie chodzi o to, że była bombą w łóżku, ona miała w sobie dużo
więcej. Uwielbiałem, jak mnie kusiła, jak mnie wodziła za nos, jak mnie przywoływała i odpychała.
Ta kobieta była urodzoną uwodzicielką. Nie zabiję jej. Może sobie wreszcie ułożę życie. Urodzi mi
dziecko z tego nieskazitelnego łona, będzie mi gotować i czekać na mnie codziennie po pracy. I
kusić mnie niczym piękna syrena. Była czysta jak łza, pachnąca i delikatna, a jednocześnie zepsuta
do granic możliwości. Ideał. I to imię: Amelia. Oj, Amelia, coś ty mi zrobiła.
Położyłem się na niej i poczułem jej cudowne ciepło.
- Przyjdziesz jutro?
- A chcesz, kociaku?
- Pewnie, że chcę – pocałowałem ją w szyję.
- A co z tego będę miała?
Uwielbiałem jak się ze mną droczyła.
- Będziesz jęczeć z rozkoszy i błagać mnie na kolanach...
- O co?
- Żebym cię nie puszczał. Nigdy cię nie puszczę – wyszeptałem.
Nagle rozległ się dźwięk wiadomości z jej komórki. Już kolejny raz dzisiaj.
- Nie sprawdzisz kto to?
- Ty jesteś ważniejszy.
- Może to jakiś kochaś ci wypisuje?
- Jesteś zazdrosny? Dla mnie jesteś tylko ty – objęła mnie i przyciągnęła do piersi.
Ten zapach. Ten cudowny zapach, ta kobieta pachniała lepiej niż kwiaciarnia i wszystkie
perfumerie jakie znałem. Gdyby tak móc wtulać się w tą woń każdego dnia...
Poszła do łazienki. Zbierając nasze ubrania z podłogi, zrzuciłem jej torebkę na podłogę. Właśnie
przyszła kolejna wiadomość. Podniosłem komórkę, która wysunęła się razem z kosmetykami.
Displej jeszcze się świecił. Cztery wiadomości. Usłyszałem, jak Amelia puszcza wodę pod
prysznicem i bez zastanowienia sprawdziłem pierwszą wiadomość. „Może byś się tak odezwała?”.
Druga: „Dzieci płaczą, wracaj do domu”. Trzecia: „Kurwa, ty wiesz jeszcze, że masz męża i
dzieci?!”.
Siedziałem na brzegu łóżka i w milczeniu czekałem, aż wróci spod prysznica.
- Co tak siedzisz kotku? - rozległ się jej słodki głosik i pomyślałem, że chciałbym tego głosiku
słuchać do końca życia.
Położyła się znowu, a jej ciało pokrywało tysiące małych kropelek. Mógłbym je zlizywać do
końca życia. Pochyliłem się nad nią i pocałowałem. Nie mogła widzieć, jak ręką sięgnąłem pod
łóżko po nóż. Chwilę potem było po wszystkim. Cudowny zapach jej ciała zmieszał się ze
słodkawą wonią krwi. Usłyszałem dźwięk kolejnej wiadomości

[ Dodano: Wto 02 Sie, 2011 ]
zjadło mi kropkę, ale to jest koniec.
Ostatnio zmieniony czw 11 sie 2011, 16:28 przez Agnieszka Turzyniecka, łącznie zmieniany 2 razy.
http://gryzipiorek.blogspot.com/

2
Gdyby nie to, że się w niej zakochałem, to już dawno by była trupem.
...już dawno byłaby trupem...

Zresztą, co ja będę poprawiał. Może ma być tak jak Ty napisałaś. Nie podoba mi się. Ani pomysł, ani styl, ani dobór słownictwa.

Być może jestem konserwatywnym nastolatkiem, ale przelewanie brutalnej mowy ulicznej na papier nie wydaje się być dobrym pomysłem.

Chyba za mało w życiu przeczytałem.

Pozdrawiam

3
agalilla pisze: Co ona takiego w sobie miała? Sam nie
wiedziałem.
Opowiadanie rozgrywa się w czasie rzeczywistym, bohater opowiada o tym, co się właśnie dzieje, więc lepszy byłby tu czas teraźniejszy: Co ona takiego w sobie ma? Sam nie wiem. Podobnie w dalszej części tekstu, jeśli piszesz o czymś, co nie jest przeszłością definitywnie zamkniętą; tym bardziej, że i tak czas teraźniejszy chętnie stosujesz.
agalilla pisze:weź się w garść, stary. Leży na łóżku i niedbałym gestem przywołuje mnie
To zdanie powinno rozpoczynać nowy akapit, gdyż przechodzisz od rozważań bohatera do opisu zachowań Amelii.
agalilla pisze:jeszcze nie zapomniałem, jak mi przed chwilą truła dupę, że
ona jest jedyna, że żadna inna i takie duperele
Niby wiadomo, o co chodzi, ale to "truła dupę" zdecydowanie mi tu zgrzyta, i to nie przez swoją wulgarność. Jak rozumiem, dziewczyna domagała się zapewnień, że jest jedyna, itd. albo mu coś takiego wmawiała (choć to byłoby dość dziwne). To jednak coś innego niż jakieś pretensje, wyrzuty, czyli właśnie "trucie dupy". Nie wiem, czy nie lepsze byłoby bajerowanie ze zmianą osób, czyli jeszcze przed chwilą musiałem bajerować, że ona jest jedyna albo podobnie.
agalilla pisze:Dopiero co skończyliśmy,
ona znowu chce. Jezu, co ja maszyna?
Rozumiem oszczędność słów, ale nie aż taką. Lepiej brzmiałoby: Dopiero co skończyliśmy, aona znów chce. Jezu, co ja, maszyna jestem?
agalilla pisze:Leżała na wznak jak krowa
I znowu: wiadomo, o co chodzi, ale jak sobie wyobrażę tę krowę leżącą na wznak, wszystkimi kopytami do góry... Nie możesz wymyślić innego porównania?
agalilla pisze:Ta była inna.
Ta jest inna. Tutaj właśnie i w paru kolejnych zdaniach bardzo by się przydał czas teraźniejszy.
agalilla pisze:wtulać się w tą woń
w tę woń. Wiem, że to wypowiedź bohatera, ale do tej pory, chociaż wulgarny, błędów gramatycznych nie robił, więc i teraz nie musi.
agalilla pisze:jej ciało pokrywało tysiące małych kropelek.
ciało pokrywały tysiące... albo:
ciało było pokryte tysiącem (tysiącami)...
Piszesz sprawnie, zręcznie splatasz dialogi i narrację. Natomiast co do treści - opowiadanie nie przekonało mnie. Suspensu tu nie ma, gdyż należy się spodziewać, że seryjny morderca i tym razem nie odpuści - zaskoczeniem byłoby raczej, gdyby wyznał zbrodnie, albo poprosił tę cudowną Amelię o rękę. Albo jedno i drugie. Uzasadnienie tego morderstwa jest, owszem, logiczne - "bo to zła kobieta była" - ale zważywszy, że działa na niego sam widok noża, wystarczającą motywacją mógłby być nawet kolor szminki, nie tylko sms-y od męża.
I znowu, jak to u Ciebie, brak tła. Tym razem już całkowity. Pewnie dlatego, że opowiadanie jest krótkie. Nie wiem jednak, czy dla zwartości tekstu warto rezygnować z takich atrybutów dobrej prozy, jakimi są umiejętnie zarysowane tło i staranniejszy szkic całej sytuacji. O narratorze wiadomo właściwie tyle, że jest seryjnym mordercą, facetem dość prostackim, sądząc po słownictwie. O obojgu bohaterach, o tym, co ich właściwie ku sobie popchnęło, nie wiadomo nic. To jest historia, która ma koniec, ale nie ma początku.
Zastanawiam się, do jakiej grupy czytelników kierujesz to opowiadanie. Gdybyś miała zamiar je opublikować - nie w odrębnym tomiku własnych opowiadań, ale w jakimś czasopiśmie - to gdzie byś je skierowała?
Ja to wszystko biorę z głowy. Czyli z niczego.

4
Troszkę gubiłem się w dialogach. Zaczynały się nagle, przez co nie wiedziałem kto mówi. Potem można było się domyślić, ale cofanie się kilka linijek wstecz, żeby sprawdzić czy mi się jeszcze nie pomieszało w kolejności, nie jest zbyt przyjemne.

Po za tym miałem zgrzyt z samym aktem mordu. Przecież on to lubił! Na pewno wyzwalały się w tym jakieś emocje. A tu skomplikowany opis: "I było po wszystkim". Ogólnie w tym tekście nie było ani krzty emocji, więc taka nagła eksplozja uczuć, towarzysząca nieco bardziej rozbudowanemu opisowi samego zabójstwa, stanowiłaby ciekawy kontrast.

No i moje odczucie po przeczytaniu tekstu.
...
Tyle. Żadnego katharsis. Żadnego mocnego "pierdyknięcia". Nawet morał nie bardzo, bo tyczy się on postaci drugoplanowej, a nie głównego bohatera... No... Jedynie z tym sms fajnie MOGŁOBY wyjść, ale to tylko barwnik, który poprawiłby efekt całej potrawy. A samym barwnikiem się nie najesz.
Szalony dźwięk zatańczył złowieszczo i szybko nad kurhanami jednej, niebieskiej zupy...

5
Ile lat mają bohaterowie? Dialog prowadzą, jakby byli nastolatkami. Potem dowiadujemy się że ona ma i męża i dzieci. Czyli jednak trochę więcej.
a
ona niech nie pyskuje, bo też tam wyląduje.
Przecież nie pyskuje. A jej gadka mu się podoba.
Nie zabiję jej. Może sobie wreszcie ułożę życie. Urodzi mi
dziecko z tego nieskazitelnego łona, będzie mi gotować i czekać na mnie codziennie po pracy.
Dziwne takie postanowienie u seryjnego mordercy.
Zbierając nasze ubrania z podłogi, zrzuciłem jej torebkę na podłogę.
Trudno to sobie wyobrazić. Gdyby kładł ubrania na stole i zrzucił torebkę, to co innego.
Nie mogła widzieć, jak ręką sięgnąłem pod
łóżko po nóż.
Toż to istna gimnastyka jest. Spróbuj kogoś całować i szukać czegoś pod łóżkiem.


Nie pokazałaś tu ani jednego uczucia. Dlaczego zabija? Dlaczego chce ją oszczędzić? Co czuł po przeczytaniu wiadomości od jej męża? Przez brak emocji tekst jest taki sobie. No i pomysł, żeby facet odkrył istnienie rywala dzięki sms-om nie jest niczym nowym. Wiadomo od razu co to była za wiadomość i co się będzie działo. Nie zaskoczyłaś mnie.
Plus tytuł ma się nijak do tekstu. W opowiadaniu nie ma mowy o żadnej próbie.

Re: Próba

6
agalilla pisze:ona niech nie pyskuje, bo też tam wyląduje.
nawet nie czuję, kiedy rymuje.

ciekawe, ze ci to nie zgrzytnęło ;-)

dawno mnie tu nie było, pewnie nieprędko wróce, ale skoro już jestem...

kawałek jest zwarty i w sumie dośc ciekawy, na dzień dobry miło mnie zaskoczył - ot, socjopata in love, siedzi i knuje, rozważając za i przeciw.
i, przyznam, czytając ten kawałek gdzieś mi się tłukło po głowie, że pewnie koleś znajdzie powód, zeby pannę zadźgać, w sumie czemu miałby zrywać z dobrym przyzwyczajeniem, chociaż istniała nadzieja, ze pociagniesz to i jakoś ciekawiej zakończysz - dobrym pomysłem byłoby, gdyby ona była bardziej pokręcona niż on i wypatroszyła go jego własną kosą.

no, ale pojechałes po schemacie, szkoda trochę.
Serwus, siostrzyczko moja najmilsza, no jak tam wam?
Zima zapewne drogi do domu już zawiała.
A gwiazdy spadają nad Kandaharem w łunie zorzy,
Ty tylko mamie, żem ja w Afganie, nie mów o tym.
(...)Gdy ktoś się spyta, o czym piszę ja, to coś wymyśl,
Ty tylko mamie, żem ja w Afganie, nie zdradź nigdy.
ODPOWIEDZ

Wróć do „Opowiadania i fragmenty powieści”