Telewizor oglądający widza.

1
- Terroryzm! Proszę uważać na terrorystów. Muzułmanie z turbanami. Czy ty też, widząc takiego, zastanawiasz się jaką ma bombę? – rzekł spokojnie, hipnotyzującym głosem telewizor.
- E tam, przesadzasz. Nie każdy muzułmanin to terrorysta – żachnął się czarnowłosy mężczyzna.
- Mówię ci. Prawdę ci mówię. Świńska grypa nadciąga. Szczep się!
- Znów przesadzasz. Nie tak groźna jak ją pokazują. Rozejdzie się po kościach nim dobrze się rozkręci.
- Mówię ci.
- Mów, mów. Ale dość mam terrorystów i chorób. Obejrzałbym coś mądrego.
- Mądrego – prychnął telewizor. – Lepiej popatrz na jakiś show. Kubę Powiatowskiego sobie zobacz. Ten to ma gadane.
- E tam, strata czasu. Gadanie o bzdurach.
- Nie znasz się. Zobacz jak nabija ludzi w butelkę.
- To wcale nie jest śmieszne. Żałosne raczej.
- Może jakiś serial?
- Niee. Jaki w tym sens?
- Duży. To może wiadomości?
- No dobra.
- Strach! Bój się! Gangi na ulicach! Rozboje! Kradzieże! Gwałty! Pożary! Tragedie! Wojny! Pożoga! Śmierć! Zniszczenie! Głód! Nie czujesz się bezpieczny! Bo nie jesteś bezpieczny! Występy w lokalnym przedszkolu… To już nudne…
- Eh… idę spać.
- Idź, idź. Dez… Znaczy informacja ci się utrwali. Tylko rano mnie włącz!
***
- Wiesz telewizorku, miałem straszny sen.
- Aha?
- Ale nie chce o nim mówić. Włącz coś na rozweselenie.
- Już się robi. Masz Powiatowskiego.
- Wiesz co? To wcale nie takie głupie. He, he. Ma gość gadane.
- No. To może jakiś serial?
- No niech stracę.
- Proszę.
- Hmm… Też bym tak chciał żyć.
- Zobacz co na świecie. Głód! Śmierć! Gangi! Rozboje! Wyjść na ulicę nie można, bo strach! Siedź w domu, albo staraj się o podniesienie bezpieczeństwa!
- Ale jak?
- Kamery! Kamery na każdym kroku! Na każdej ulicy! Niech bandyta wie, że jest obserwowany.
- Tak, tak. Ale czy to wystarczy?
- Oczywiście, że nie! Muszą być czipy, takie pod skórę.
- A czy to przypadkiem nie będzie działać w obie strony? Tak samo jak na bandytów i normalnych obywateli?
- Skądże! To dla waszego bezpieczeństwa.
- Tak, tak. Masz racje.
- Terroryści znów zaatakowali.
- No nie gadaj!
- Serio. Wiele dzieci zginęło.
- Bydlaki. Wyrżnąć ich w pień! Wszystkich!
- Wiesz, że nowy wirus atakuje? Prawie ogłoszono pandemię. Setki zgonów.
- O matko!
- Szczepionki już w drodze.
- Muszę iść do lekarza!
- Idź, idź.

I tak oto człek prosty, oddaje się w ręce onych,
sądząc, że robi dobrze, dla dobra ludzi trwożonych.
A prawda jest znacznie gorsza, straszniejsza i bardzo sekretna,
to oni stworzyli iluzję, byś sam się w te sidła ich wepchał.
Ostatnio zmieniony czw 28 lip 2011, 00:59 przez Quirinnos, łącznie zmieniany 3 razy.

2
Brakowało mi tam pier*******, żeby ten Telewizor zrobił go w bambuko - bo człowiek lubi być oszukiwany, ale poprowadziłeś rozmowę tak po macoszemu. I wykrzykniki przy wiadomościach nie ukazują wszystkiego. Cały zabieg, pomysł... fajny, niemalże pionierski (chociaż przyszła mi na myśl ilustracja, gdzie telewizor to dupa, a głowy widzów to toalety), lecz z pewnością trudny do ogarnięcia. Bo tak, mamy dwie zależności: odbiorcę i nadającego, czyli relacja widz-telewizor, ale chciałeś pokazać, że to telewizor ogląda widza. Przesłanie jest czytelne: telewizja spełnia oczekiwania Kowalskiego, każde. Każde! Telewizja manipuluje Kowalskim. Zawsze. Ale, w którym momencie wywiązuje się dialog? Takie właśnie mam pytanie: czy gdy Kowalski zmienia kanał, czy kiedy zaczyna coś oglądać, a wówczas program nadawany posiada jakby gwiazdeczkę, która zdradza prawdziwy tekst? Właśnie - czym jest ten dialog?

Pomysł ciekawy, wykonanie mniej się podobało - ze względu na niejasność zabiegu z dialogiem, brakiem określenia (ukazania?) roli dialogu podczas sesji z telewizorem. Nie ulega wątpliwości, że zdalny odbiornik obrazów i dźwięków nie jest tutaj mediatorem!
„Daleko, tam w słońcu, są moje największe pragnienia. Być może nie sięgnę ich, ale mogę patrzeć w górę by dostrzec ich piękno, wierzyć w nie i próbować podążyć tam, gdzie mogą prowadzić” - Louisa May Alcott

   Ujrzał krępego mężczyznę o pulchnej twarzy i dużym kręconym wąsie. W ręku trzymał zmiętą kartkę.
   — Pan to wywiesił? – zapytał zachrypniętym głosem, machając ręką.
Julian sięgnął po zwitek i uniósł wzrok na poczerwieniałego przybysza.
   — Tak. To moje ogłoszenie.
Nieuprzejmy gość pokraśniał jeszcze bardziej. Wypointował palcem na dozorcę.
   — Facet, zapamiętaj sobie jedno. Nikt na dzielnicy nie miał, nie ma i nie będzie mieć białego psa.

3
Nawet w scenariuszach słuchowisk radiowych podaje się didaskalia, tymczasem Ty ograniczyłeś je do absolutnego minimum. Przydałaby się od czasu do czasu jakaś atrybucja dialogu czy opis zachowań. Wprawdzie telewizor może co najwyżej zmieniać tembr głosu, ale jego interlokutor nie ma takich ograniczeń. W ten sposób zapis dialogu stałby się jakąś scenką. Przydałoby się też parę konkretów: jeśli serial, to mogłeś podać tytuł (wtedy czytelnik wiedziałby, jak ów mężczyzna chciałby żyć), jeśli terroryści zaatakowali, to w jakim kraju i co właściwie zrobili. Cokolwiek by sądzić o głupocie programów telewizyjnych, to jednak zwłaszcza serwisy informacyjne mówią o wydarzeniach rozgrywających się w określonych miejscach. Nawet wirus wywołuje pandemię nie ogólną, lecz konkretnej choroby.
Piszę o tym dlatego, że Twój tekst, jak na satyrę, jest bardzo powierzchowny. Facet niby się opiera telewizorowi, lecz nagle, właściwie bez żadnego uzasadnienia (zły sen?) zaczyna łykać wszystko, co tamten mu podsunie. No cóż, tak właśnie jest: ludzie boją się wirusów, dla własnego bezpieczeństwa są gotowi zrezygnować z wolności, a żeby oderwać myśli od kłopotów, oglądają głupie programy rozrywkowe. Wszystko to prawda, ale też telewizor, żeby omotać faceta, wcale nie musiał się wysilać. Dlatego walor Twojego tekstu widziałabym nie w diagnozie socjologicznej, tyleż słusznej, co banalnej, ile raczej w solidnym opracowaniu dialogu, żeby nabrał cech pełnokrwistej prozy. Z jakąś puentą, która nie byłaby taką łopatologiczną rymowanką.
Ja to wszystko biorę z głowy. Czyli z niczego.
ODPOWIEDZ

Wróć do „Opowiadania i fragmenty powieści”