Koniec [obyczaj]

1
Czuła na sobie zapach krainy świateł i zastanawiała się tylko, czy to aby nie powrót do przeszłości. Kolorowe neony, wstążki, dużo muzyki i wódki – wszystko współgrało ze sobą, czy to możliwe, że cofnęła się w przeszłość o pięć lat? To łamałoby prawa fizyki, które znała i rozumiała. Zmarszczyła czoło i rozglądała się na około, potrząsając rudymi lokami, chciała zobaczyć jakąś znajomą twarz, ale nie rozpoznawała nikogo. Nie umiała zarejestrować wyginających się w rytm muzyki ludzi ani tego całego, nieprzyjemnego szumu. Była sama, pot spływał jej po czole i odkrytych ramionach, sięgnęła po drinka i czuła przez chwilę skroplony na palcach lód. Nie miała siły. Literatka upadła i pękła, bezcenna wódka z sokiem wyciekła na drgającą podłogę. Nikt nie zwrócił na to uwagi. Przygryzła wargę i spróbowała wstać. Nie potrafiła.

Raz zrzucona maska nigdy już nie będzie taka sama, zawsze zostaną jakieś rysy, uszczerbki, wspomnienia. Kształt nosa, oczu i ust może się zmienić, ale płynące kłamstwa nigdy nie będą prawdą.

Ktoś porwał ją do tańca, dusiła się w jego lub jej zapachu, czuła spoconą dłoń w okolicach talii, plątała się w krokach i deptała ludzi wkoło. „Przepraszam” – tylko tyle chciała wykrzyczeć. To nie był jej świat, nie powinna tam przebywać, kto ją tutaj przyprowadził? Pewnie Milena – pseudo przyjaciółka z czasów liceum. Próbowała się wyrwać, ale nie umiała – mózg stracił połączenie z układem nerwowym, żadna cząstka jej ciała nie reagowała normalnie. Bolały ją ramiona i gaszone na skórze papierosy. Poczuła pieczenie w oczach, ktoś ją puścił, zachwiała się i upadła.

Była zbyt uległa, by zdeptać coś więcej niż tylko swój niepokój. Zerknęła na zegarek; jeszcze godzina. Godzina rozpusty i nadchodzącego po niej strachu, o czym zapomniała? Tak, o północy musi być w domu.

Muzyka zamilkła i zgasły wszystkie światła. Powietrze wewnątrz sali wypełniły przestraszone szepty, ale nikt nie miał odwagi krzyknąć. Złapała się ściany i wyczuła delikatne drżenie, którego nie mogły wywołać basy. Spróbowała wstać. Było ciemno; wyjrzała przez okno i zobaczyła, że wszystko pokryła smuga dymu, a może kurzu. Pod warstwą makijażu, jakaś część jej nieskalanego jeszcze instynktu przestraszyła się. Poczuła dreszcze. Zobaczyła spadające gwiazdy i ogień. Ludzie zaczęli krzyczeć, ktoś uderzył ją łokciem w głowę; zemdlała.

Po przebudzeniu pamiętała cisze. Otulającą wszystko i wszystkich, gorzką, złowrogą, cierpką ciszę. Wtedy nie czuła się wyobcowana; może z racji tego, że wydawała się być sama pośród tego wszystkiego; sama i nieskończenie mała wobec oblicza końca. Zadrżała; raz, drugi, trzeci – chciała się rozpłakać, ale ktoś zabrał łzy z jej organizmu. Może chciał, żeby miała więcej czasu; tyle pozostało jej do zrobienia.

Nigdy nie wierzyła tak naprawdę, jakoś odganiała myśli o zbliżającym się końcu, zamykała umysł równie często i mocno jak powieki. Jaka była głupia, krzyczeli o tym wszędzie; przez kilka ostatnich lat, a ona nawet nie zdążyła powiedzieć Jagódce jak bardzo ją kocha. Teraz już nie będzie miała jak, nie poleci w kosmos ani nie odnajdzie miłości swojego życia, nie powie rodzicom ‘dziękuję za wszystko’ ani nie przeczyta tych tysięcy dobrych książek, które napisano.

Rozejrzała się na około; jej oczy nie zdążyły przyzwyczaić się do ciemności, słyszała przyspieszone, urywane oddechy i chyba ktoś złapał ją za rękę. Miała za dużo myśli, albo nie miała ich wcale; nie wiedziała co robić, czuła tylko, że to już nie długo. Ogień za oknem zgasł, ale niebo topniało nadal, wyczuła krew spływającą po policzkach, ale nie przejęła się tym zbytnio. Świat zawirował.

Ściany przestały się trząść i nagle usłyszała krzyki. Jedną wielką mieszaninę pisków, strachu i tłumionego płaczu. Szła przed siebie, nie zwracając na nikogo uwagi, kurz osiadł na jej, chłodnych już teraz, ramionach, czuła wbijające się w bose stopy odłamki szkła i krew ściekającą po plecach, ale nie miała czasu o tym myśleć Potknęła się kilka razy o leżący na podłodze gruz, ludzie biegali w tę i z powrotem, drzwi zostały wyrwane z zawiasów, nikt nie wiedział co robić. Oprócz niej.

Chciała żeby to wszystko wyglądało tak, jak opowiadał jej świętej pamięci dziadek. Żeby mogła osiągnąć spokój wewnętrzny, nie martwić się niczym, być gotową na wszystko. Wymacała paczkę papierosów i uśmiechnęła się pod nosem; to będzie takie, jakie być powinno, w przeciwieństwie do jej całego życia. Na zmianę wyborów nigdy nie jest za wcześnie. A to był jej wybór.

Stanęła przy poręczy na balkonie – tutaj była sama. Na dole krzyczeli i biegali ludzi, wyły psy i syreny strażackie, ziemia zdawała się falować. Spojrzała w ciemne niebo; teraz już nie spokojne, które nadal przecinały, niebieskie, rażące w oczy meteoryty. Otulała ją jasność i tym razem ciepłe powietrze; nie bała się już ani trochę. Szukała wzrokiem księżyca, ale nigdzie go nie było. Sięgnęła drżącą dłonią do kieszeni i wyciągnęła papierosa – niebieskiego viceroya, odpaliła go i zaciągnęła się mocno zamykając oczy i zlizując czerwoną szminkę z ust.

Wyłączyła myślenie, po raz ostatni, z za szybko bijącym sercem w piersi, żałowała tylko jednego – że nie ma kto jej przytulić w tym ostatnim akcie człowieczeństwa, że nie może nikogo złapać za rękę. Miała nadzieję, że Jagódka śpi słodko i obudzi się dopiero w niezidentyfikowanym „tam”. Mogłaby poczuć chociaż jej bliskość, bliskość jej maleństwa, ale wiedziała, że nie zdąży dobiec.

Zaciągała się zbyt szybko, wydychając kojący dym w stronę zdezorientowanych ludzi; nikt nie zwracał na nią uwagi. Czuła jak rozchodzi się w jej wnętrzu, jak wspomnienia pierwszych i ostatnich razów powracają od nowa, jeszcze żywsze niż wcześniej; chyba była szczęśliwa. Świat znowu zawirował, czuła spadające kule ognia, ciepło i chłód jednocześnie, zapadające się niebo, spokój.

Potem nie miała już czego pamiętać. Zatarły się w jej głowie obrazy rozwalających się jak budowle z kart domków, przygniecieni przez odłamki z kosmosu ludzie, ogień wyzierający z ziemi, ona upadająca i mdlejąca w trakcje, z tym niedopalonym papierosem w dłoni.

To był koniec. Koniec ziemskiego świata. Koniec jej.
Ostatnio zmieniony czw 28 lip 2011, 01:01 przez alpm, łącznie zmieniany 3 razy.
(I'm tired of being what you want me to be

Feeling so faithless lost under the surface

Don't know what you're expecting of me

Every step that I take is another mistake to you)

"Mam nadzieję, że wyjście jest radosne i mam nadzieję, że nigdy tu nie wrócę".

2
alpm pisze:wszystko współgrało ze sobą, czy to możliwe, że cofnęła się w przeszłość o pięć lat?
Rozdzieliłbym to kropką.
alpm pisze:Czuła na sobie zapach krainy świateł i zastanawiała się tylko, czy to aby nie powrót do przeszłości. Kolorowe neony, wstążki, dużo muzyki i wódki – wszystko współgrało ze sobą, czy to możliwe, że cofnęła się w przeszłość o pięć lat? To łamałoby prawa fizyki, które znała i rozumiała.
Powtórzenia.
alpm pisze:Nie umiała zarejestrować wyginających się w rytm muzyki ludzi ani tego całego, nieprzyjemnego szumu.
Usuń przecinek. Jest zbędny. Jeżeli zaś "nieprzyjemnego" miało być wtrąceniem, to wypada po tym wstawić przecinek. Wybór należy do Ciebie :)
alpm pisze:Była sama, pot spływał jej po czole i odkrytych ramionach, sięgnęła po drinka i czuła przez chwilę skroplony na palcach lód.
Bardzo nienaturalne przejście od opisu do czynności, a wszystko to spowodowane przecinkiem, w miejscu którego POWINNA być kropka.
alpm pisze:Ktoś porwał ją do tańca, dusiła się w jego lub jej zapachu,
Jeżeli "ktoś" ją porwał do tańca, to w samym tańcu powinna już była stwierdzić, czy to facet czy nie... :)
alpm pisze:Bolały ją ramiona i gaszone na skórze papierosy.
Jak mogły ją boleć papierosy? Hehehe :)
alpm pisze:Po przebudzeniu pamiętała cisze
Brak ogonka :)
_____________________________________________________________

Cóż, tak od piątego akapitu w pełni zrozumiałem jak skończy się opowiadanko, a to sprawiło, że straciłem chęć dalszego czytania. Zerknąłem pobieżnie na końcówkę i nie rozczarowałem się. Skończyło się tak, jak sądziłem, a to znaczy, że musisz zmienić tytuł. Niekoniecznie drastycznie, ale przynajmniej na tyle, by czytelnik nie zorientował się zbyt szybko jak cała historia się skończy.

Jeżeli chodzi o sprawy techniczne: jakieś tam nieliczne błędy interpunkcyjne. Kilka wymieniłem powyżej. Poza tym staraj się unikać takiego tworzenia zdań, w którym zamiast stawiać kropkę dajesz przecinek. Pół biedy jeżeli to jest średnik, ale jednak kropka to kropka. Wtedy przyjemniej się czyta. :)

Tyle ode mnie.
[img]http://www.cdaction.pl/userbar/strona/userbar/15j3pcp0_user6.jpg[/img]
----------------------------------------------------------------------
[img]http://www.cdaction.pl/userbar/strona/userbar/15j3phuz_userbar(2)b.jpg[/img]

3
Zmarszczyła czoło i rozglądała się na około, potrząsając rudymi lokami, chciała zobaczyć jakąś znajomą twarz, ale nie rozpoznawała nikogo
a jak to się ma do rozpoznania? Nijak. Rozumiem, że pragniesz pokazać jakiś konkretny element związany z tą osobą, ale ten wybór jest nienajlepszy.
Nie umiała zarejestrować wyginających się w rytm muzyki ludzi ani tego całego, nieprzyjemnego szumu.
widzieć ich widziała - czy chodziło Ci o zapamiętanie? Jeśli tak, źle dobrałaś słowo.
Literatka upadła i pękła, bezcenna wódka z sokiem wyciekła na drgającą podłogę. Nikt nie zwrócił na to uwagi. Przygryzła wargę i spróbowała wstać. Nie potrafiła.
zaraz zaraz - kto próbował wstać? Bohaterka czy literatka? Wg tekstu, tylko literatka znajduje się na podłodze.
Raz zrzucona maska nigdy już nie będzie taka sama, zawsze zostaną jakieś rysy, uszczerbki, wspomnienia. Kształt nosa, oczu i ust może się zmienić, ale płynące kłamstwa nigdy nie będą prawdą.
maska jest tutaj metaforą - więc jak płynące kłamstwa znajdują się w tej ramie? I owszem - kłamstwa nie są prawdą. Banalne nieco.
Próbowała się wyrwać, ale nie umiała – mózg stracił połączenie z układem nerwowym, żadna cząstka jej ciała nie reagowała normalnie.
Oj, zagalopowałaś się. Układ nerwowy to także płuca, serce i kupa innych połączeń. W chwili obecnej kobieta wymaga respiratora i OIOM-u.
Pod warstwą makijażu, jakaś część jej nieskalanego jeszcze instynktu przestraszyła się.
instynkt pod warstwą makijażu? Ej.....
Stanęła przy poręczy na balkonie – tutaj była sama. Na dole krzyczeli i biegali ludzi, wyły psy i syreny strażackie, ziemia zdawała się falować. Spojrzała w ciemne niebo; teraz już nie spokojne, które nadal przecinały,
jakieś tam błędy

Chcesz zbudować klimat zagubionej kobiety w dniu końca świata. W porządku. Ja tylko zapytam: dlaczego nie uzasadniłaś jej wyjścia na dyskotekę? To przecież pokazałoby szereg decyzji i - strzelam - całą jej osobowość od a do z. Tekst jest niespójny - winnym orzekam nieczytelny przekaz i obrana droga narracji. Nadmiar patosu (który sprawdziłby się, gdyby dokleić doń osobowość, której brakuje). Końcówka spowodowała u mnie grymas znudzenia - bo takich tekstów było i będzie bez liku. Miniatura jawi się raczej jako zbiór krótkich scen - takie wyrywkowe, i już. Nie podobało mnie się.
„Daleko, tam w słońcu, są moje największe pragnienia. Być może nie sięgnę ich, ale mogę patrzeć w górę by dostrzec ich piękno, wierzyć w nie i próbować podążyć tam, gdzie mogą prowadzić” - Louisa May Alcott

   Ujrzał krępego mężczyznę o pulchnej twarzy i dużym kręconym wąsie. W ręku trzymał zmiętą kartkę.
   — Pan to wywiesił? – zapytał zachrypniętym głosem, machając ręką.
Julian sięgnął po zwitek i uniósł wzrok na poczerwieniałego przybysza.
   — Tak. To moje ogłoszenie.
Nieuprzejmy gość pokraśniał jeszcze bardziej. Wypointował palcem na dozorcę.
   — Facet, zapamiętaj sobie jedno. Nikt na dzielnicy nie miał, nie ma i nie będzie mieć białego psa.

4
Ponad jedną trzecią tekstu poświęciłaś na opisywanie bohaterki, która snuje się po jakimś klubie nocnym czy dyskotece, niezupełnie trzeźwa, za to wyobcowana z bawiącego się tam towarzystwa. Najwyraźniej ma jakieś problemy, zaczynam przypuszczać, że sercowe, jak to bywa w takich przypadkach. Ale tego się nie dowiemy, bo o żadnych motywacjach dziewczyny nie wspominasz, fundując nam w zamian koniec świata.
Problem w tym, że Twoja bohaterka jest kompletnie pozbawiona emocji. Wokoło zaczyna się rozgrywać jakaś wielka katastrofa kosmiczna, a ona nic. Nie żal jej życia? Świata? Dziecka, które zapewne niewiele zdążyło przeżyć, a już musi umrzeć? Taki stoicyzm bohatera i zgoda na śmierć nie tylko własną, ale na zagładę całej rzeczywistości, żeby były przekonujące dla czytelnika, muszą mieć solidne uzasadnienie psychologiczne. U Ciebie tego w ogóle nie ma. Piszesz coś o niewłaściwych wyborach, ale każdy człowiek w swoim życiu dokonał ich co najmniej kilku, i to nie powód, żeby z ulgą witać deszcz meteorytów i trzęsienie ziemi.
Owszem, zdarzają się ludzie zablokowani emocjonalnie. Ale to również z czegoś musi wynikać. Bo inaczej mamy taką papierową sylwetkę, która gdzieś chodzi, coś robi, lecz dla czytelnika nie jest interesująca.

Zamiast historii konkretnej osoby, serwujesz garść uogólnień, niestety, dość banalnych:
alpm pisze:Raz zrzucona maska nigdy już nie będzie taka sama, zawsze zostaną jakieś rysy, uszczerbki, wspomnienia. Kształt nosa, oczu i ust może się zmienić, ale płynące kłamstwa nigdy nie będą prawdą.
święta prawda, pasująca do każdej sytuacji życiowej. Tylko po co to płynące?
alpm pisze:ona nawet nie zdążyła powiedzieć Jagódce jak bardzo ją kocha. Teraz już nie będzie miała jak, nie poleci w kosmos ani nie odnajdzie miłości swojego życia, nie powie rodzicom ‘dziękuję za wszystko’ ani nie przeczyta tych tysięcy dobrych książek, które napisano.
To jest potwornie oklepany banał: bohater przed śmiercią żałuje, że czegoś nie zrobił.
alpm pisze:żałowała tylko jednego – że nie ma kto jej przytulić w tym ostatnim akcie człowieczeństwa, że nie może nikogo złapać za rękę.
Jak wyżej.

Co do stylu - używasz czasem niespecjalnie zgrabnych przenośni albo porównań:
alpm pisze:Pod warstwą makijażu, jakaś część jej nieskalanego jeszcze instynktu przestraszyła się.
Ok kiedy część instynktu mieści się pod warstwą makijażu?
alpm pisze: ktoś zabrał łzy z jej organizmu.
alpm pisze:Wyłączyła myślenie, po raz ostatni,
No właśnie.

W sumie, pomysł na opowiadanie był całkiem niezły, gorzej z wykonaniem. Za dużo uogólnień, za mało psychologicznej wiarygodności.
Ja to wszystko biorę z głowy. Czyli z niczego.
ODPOWIEDZ

Wróć do „Opowiadania i fragmenty powieści”

cron