Nie bez powodu zatrzymałam wzrok na własnej dłoni. Taka dziwnie obca mi się zdała. Moja biedna skóra, ściągnięta jak ręcznie wyżymana ścierka, poprzetykana tysiącami drobnych niteczek schodzących się tu i ówdzie w misternie splecione pajęczynki.
W garści wciąż trzymałam przerwany naszyjnik z fałszywych perełek: - Kolejna imitacja - zaśmiałam się pod nosem. Część paciorków katulała się w różne miejsca po podłodze, wciąż jednak ściskałam ocalałą resztkę korali. Były jak dni, miesiące, czy lata, większość uciekła bezpowrotnie, zagubiła się zwyczajnie i nie sposób było ją sięgnąć. Moja młodość tkwiła pod szafą, pod łóżkiem i jakkolwiek nie wyciągałam po nią ręki nie dawała się pochwycić. Ciągle jednak mała namiastka niby-perełek tkwiła na mocnej żyłce pod moimi palcami. - Tych już nie wypuszczę tak łatwo - zgryźliwie przemówiłam do pokaleczonego naszyjnika, jakby on rzeczywiście mógł mnie usłyszeć.
Kurcze, według wszystkich znaków na niebie i ziemi ja się najnormalniej starzeję. Bezwiednie, bezapelacyjnie i bez prawa sprzeciwu wkraczam w tak zwaną jesień życia. tylko jakoś sama nie mogłam sobie tego wyobrazić. Przecież musiałam coś czuć, ten moment nie mógł pojawić się tak niezauważalnie, bo niby jakim cudem nie zorientowałam się wcześniej? Przecież jak dostałam wysypki swędziały mnie plecy, albo wtedy, gdy dopadła mnie grypa, kilka dni przed gorączką łamało mnie w kościach, a tu nic? Zupełnie żadnego symptomu, cholera to niesprawiedliwe. Wszędzie powinni o tym trąbić. Szanowna pani, za miesiąc wejdzie pani w okres odliczania.
Może jednak ktoś się pomylił, uparcie czułam się jak wtedy, gdy w każdą sobotę biegałam do dyskoteki, albo wtedy, kiedy razem z koleżankami hasałyśmy po mieście w poszukiwaniu niewybrednych zabaw.
Ja, kobieta w średnim wieku, czy ja, nieokrzesana dziewczynka?
Podeszłam do szafy i podjęłam to wyzwanie tylko dlaczego nieustannie lubię chodzić w przykrótkich bluzkach i obcisłych spodniach? Naraz wyobraziłam sobie nienagannie skrojony kostium i siebie samą niezdarnie weń zapakowaną. karykatura człowieka. Rozczochrane włosy przygładziłam przykładnie i upięłam w subtelnego koka, a na nos wsadziłam dawno zapomniane okulary.
- Szanowna pani wygląda jak babcia z czerwonego kapturka, brakuje tylko wilka ludożercy i osiłka myśliwego, który łaskawie zechce panią pożreć!
Szanowna Pani (obyczaj)
1
Ostatnio zmieniony pn 27 cze 2011, 12:05 przez iska36, łącznie zmieniany 1 raz.