Kto przejmowałby sie moimi łzami

1
Wszystko toczyło się planowo i dalej byłoby w porządku, gdym umiała opanować się, kiedy mama popada w dyktatorski ton i zarządza co mam robić, jak mam zrobić i podaje instrukcje krok po kroku. Już kiedyś dałam wykład na spokojnie, jak ja się wtedy czuję i jak mnie to wkurza, kiedy to robi. Mam na tyle dużo lat, że umiem policzyć do trzech i nie tylko. Nie może mnie ciągle pouczać, bo i ja mam swój rozum. Często w takiej sytuacji napinam się, a ona wtedy rośnie w siłę i wcale nie przestaje, tylko dalej mnie wkurza, albo też milknie sprawiając, że czuję się jak świnia. W to niedzielnie przedpołudnie również miało miejsce takież właśnie wzorcowe wydarzenie.

Przedtaktem spięcia, które wydarzyło się dopiero przy kawce i przy ciachu w rodzinnym domu, były zakupy w Lidlu. Teraz zdaję sobie sprawę, że może i ja nie byłam bez winy? Mogłam właściwie przymknąć oko i nie zwracać jej uwagi na to jej głośne mówienie. Jednak nadawała tak głośno, tak zaangażowała się i komentowała wybierając chleb, bułki i potem ciasto, aż szepnęłam jej, że cały sklep ją słyszy. A przy stoisku z wędlinami, nie wiem już w zasadzie kto przesadził, ona, czy ja. Znowu naszeptałam jej, żeby tak nie biadoliła, bo ciągle słyszałam co za drogie, co można wziąć, bo tanie, bo przecenione. Ciągle brzmiały mi w uszach frazy : „Co jest jeszcze tanie? Co jest przecenione? Tanie, przecenione, tanie... ”. To jest dobre kryterium, czy tanie, ale bez przesady. Cały sklep nie musi wiedzieć, że moja mama jest entuzjazdką przecenionych, tanich wędlin. Kiedy powiedziałam, żeby ciszej trochę mówiła , wtedy odszczeknęła wcale nie wyciszając głosu, może nawet wręcz przeciwnie, że nikt nie słucha co ona mówi, że czepiam się, że wcale nie mówi głośno, a w ogóle może mówić co chce. Pani, która zwróciła na nas uwagę już przy bułkach - nawet coś tam wtedy zagadała - teraz przypadkiem znowu znalazła się blisko nas. Na mnie spojrzała z niesmakiem, jak na kogoś, kto terroryzuje i znęca się nad starszymi. Stłumiłam emocje i udało się nie drążyć tematu.

W końcu dobrnęliśmy szczęśliwie do domu i siedzieliśmy sobie przy wspomnianej kawie. Krojąc ciasto pomyślałam, że już po wszystkim i żadna burza nam nie zagraża. Kiedy wspominam ów niedzielny poranek, zdaję sobie sprawę, że moje nerwy są bardzo rozregulowane. Jak mam sobie poradzić z nowym życiem, kiedy nie radzę sobie z tak błahymi sprawami. Marzę o spokoju, o harmonii, o miłości, a zachowuję się jak typowa pieniaczka. Właściwie mogłam odpuścić w tym sklepie, lub znaleźć lepszą, bardziej przyjazną formę zwrócenia uwagi na głośne mówienie. Może to właśnie ze mną jest źle... sama już nie wiem. Ale jedno jest pewne. Moja mama nie jest aniołem.

A więc, po raz kolejny... ciągle siedzę przy tej kawie razem z mamą. W pewnej chwili przypomniałam sobie, że miałam uzupełnić druk, który siostra nie do końca wypełniła. Miałam tylko dopisać coś tam jej charakterem pisma. Pomyśałam, że najlepiej zrobić to zaraz, bo potem jeszcze zapomnę. O cokolwiek zapytałam w tej sprawie, mama odpowiadała moralizatorskim tonem, irytując się, pouczając i ganiąc.
- Zobaczmy co tutaj jest nie tak napisane, czy niedopisane ... - komentowałam przeglądając rubryki.
- Imię i nazwisko. Dopisz. Przy adresie. Taka nauczycielka, a nawet nie napisała imienia i nazwiska - pokrzykiwała energicznie mama.
Tak szczerze mówiąc, obeszłoby się bez tego imienia i nazwiska, bo poniżej był podpis czytelny. Jednak nie trzeba było dzielić się takąż refleksją.
- Jak to nie trzeba. Pisze przecież - pokazywała palcem na druku – imię, nazwisko i adres. A nie napisała imienia i nazwiska. Wy nic nie umiecie. Ja musze mieć wszystko napisane porządnie, bo znowu będzie źle i będzie mi tu łaził - miała na myśli listonosza – sto razy.
- Więc nie mówię, że nie dopiszę. Spokojnie.
- Tylko ma być takim samym charakterem – komenderowała.
- Gdzie napisać, w tym miejscu ? – wskazałam wolne miejsce pod adresem.
- Gdzie? Tutaj? Nie widzisz, że w linijce za adresem jest wolne miejsce. Pogrzebiesz mi jeszcze. Wy nic nie umiecie. I ma być takim samym charakterem.
Stanęła nade mną, a ja miałam pisać. Odłożyłam kartkę zdenerwowana i wyprowadzona z równowagi.
- Nie umiem pisać jak ktoś stoi nade mną i jeszcze pokrzykuje.
- A jak znowu źle napiszesz ?
Druk wylądował na sąsiednim stoliku.
- Możesz skończyć? Potem podpiszę.
- Nie mogę. Bo ja musze mieć wszystko dobrze. Nic nie umiecie dobrze zrobić. Żebym miała zdrowe nogi, wszystko bym sobie sama zrobiła i załatwiła. A tak, to muszę siedzieć w tym domu i czekać na waszą łaskę.
- Skończ już. Z Pawłem też tak się kłóciłaś i nie popuściłaś do końca?
- Przecież to ty prawie się z nim pobiłaś. Wtedy w samochodzie – mama mówiąc to śmiała się nieprzyjemnie, przynajmniej tak to zabrzmiało w moich uszach. Ona miała taką zdolność tworzenia złej aury. A ten śmiech słyszałam już wcześniej.
- To wcale nie jest śmieszne – odpowiedziałam spokojnie, mimo, że doprowadziła mnie niemal do łez. Ale co tam, kto by się przejmował moimi łzami.

2
Witaj, ja jak zawsze czytam to co nie jest fantastyką. I tak pozwolę sobie wtrącić trzy grosze do twojej opowieści.
Na początek rzuca mi w oczy się ten ot fragment:
Jul.Bar pisze:Już kiedyś dałam wykład na spokojnie, jak ja się wtedy czuję i jak mnie to wkurza, kiedy to robi.
pogrubienie moim zdaniem do wywalenia. Wiadomo, że wkurza bohaterkę to bezustanne pouczanie matki. Tak więc dopisek dla mnie zapychacz, zupełnie pozbawiony racji bytu.
Już kiedyś dałam wykład, jak ja się wtedy czuję i jak mnie to wkurza.
Jul.Bar pisze:Przedtaktem spięcia, które wydarzyło się dopiero przy kawce i przy ciachu w rodzinnym domu, były zakupy w Lidlu.
Tu zmieniłabym wyraz "wydarzyło" na "nastąpiło". Spięcie - zwarcie, zaiskrzenie w negatywnym tego słowa znaczeniu nie wydarza się a następuje ewentualnie dochodzi do spięcia.
Jul.Bar pisze:zwracać jej uwagi na to jej głośne mówienie. Jednak nadawała tak głośno, tak zaangażowała się i komentowała wybierając chleb, bułki i potem ciasto, aż szepnęłam jej, że cały sklep słyszy. A przy stoisku z wędlinami, nie wiem już w zasadzie kto przesadził, ona, czy ja.
Tu wiadomo, przeczytaj uważnie.

Hmm nie wiem sama co mam napisać. Treść relacje matki i córki. Powiem szczerze nie rozumiem o co ten hałas??? Matka lubi sobie głośno komentować każdą wizytę przy dowolnym stoisku w sklepie. Pytanie co takiego w zachowaniu matki doprowadza córkę do wściekłości?
Druga rzecz: wypełnianie tajemniczego druku, o ile wiem na formularzach urzędowych jest wymóg umieszczania danych personalnych niezależnie od czytelnego podpisu, po mojemu matka słusznie zwraca uwagę córce.
Trzecia rzecz ni stąd ni zowąd matka wyskakuje z kąśliwymi uwagami nt chłopaka bodaj i relacji z nim własnej córki.
Napiszę więc tak. Rozumiem, że chciałaś pokazać napietą sytuację między matką a córką, przykro mi ale nie wyszło. Po pierwsze nie zbudowałaś klimatu, nie byłam wstanie poczuć emocji. Nic nie wskazywało, że w powietrzu wisi bomba. Musisz budować napięcie, opisz jak się czuje gdy jest wkurzona. Samo powiedzenie jestem zła nie skłoni mnie do poczucia tej złości. Ona musi być niemal namacalna.
Wściekłość zaczyna we mnie wzbierać. Pulsowanie rozwali mi za chwilę skronie , a uczucie ciepła rozlało się po całej głowie. Jeszcze chwila, a wydam z siebie dziki wrzask

Złość, smutek nawet radość trzeba wyeksponować. Nie jest łatwo przedstawić konflikt, jednak próbuj.
Pozdrawiam
http://atl-niekadyjestrainmanem.blogspot.com/

Re: Kto przejmowałby sie moimi łzami

3
Jul.Bar pisze: Już kiedyś dałam wykład na spokojnie, jak ja się wtedy czuję i jak mnie to wkurza, kiedy to robi.
jeślli mozesz i nie zaburza to sensu zdania, stosuj podmioty domyślne, będzie text lepiej wyglądał, a ty się nie zapętlisz w kolejne "ja/mnie" -> " Już kiedyś dałam wykład na spokojnie, jak się wtedy czuję i jakie to wkurzające wysłuchiwać po raz setny tych samych pouczeń." <-synonimy też pomagają ;-)
Mam na tyle dużo lat, że umiem policzyć do trzech i nie tylko.
nie tylko do 3?
a do ilu?
5?
10?
dzieciaki w wieku 3 lat też potrafią - lepszy argument tu trzeba dać, bo ten jest na poziomie pierwszoklasisty.
W to niedzielnie przedpołudnie również miało miejsce takież właśnie wzorcowe wydarzenie.
w TO niedzielne przedpołudnie?
w któRO niedzielne przedpołudnie?
po co "to"?

btw - "takież"? ciekawa forma.
nie prosciej napisać "takie".
ułatwiaj sobie zadanie, pisz prosto i jasno, będziesz kombinowac, polegniesz.
Przedtaktem spięcia,
że co?
nie zwracać jej uwagi na to jej głośne mówienie. Jednak nadawała tak głośno
powtórzenia.
słownik synonimów w łapę i do poduszki po pół strony.
Kiedy powiedziałam, żeby ciszej trochę mówiła , wtedy odszczeknęła wcale nie wyciszając głosu, może nawet wręcz przeciwnie, że nikt nie słucha co ona mówi, że czepiam się, że wcale nie mówi głośno, a w ogóle może mówić co chce.
"odszczeknęła"
rozprzestrzenia mnie ten text - w głowie narratorki to ona jest dorosłą osobą, zmuszoną strofować niepoprawnie zachowującą się "nastoletnią" mamę w miejscach publicznych, żeby jej wstydu nie przyniosła LoL
a imo - z tego kawałka wychodzi coś zupełnie odwrotnego - przeraźliwa niepewność bohaterki, że ktoś zwróci na nią uwagę, oceni negatywnie, zaważy na poczuciu wartosci, które oscyluje gdzieś ponizej poziomu piwnicy :-D
Pani, która (...)Na mnie spojrzała z niesmakiem, jak na kogoś, kto terroryzuje i znęca się nad starszymi.
no własnie :-D
W końcu dobrnęliśmy szczęśliwie do domu i siedzieliśmy sobie przy wspomnianej kawie.
nie pisz potocznym językiem - "sobie" do wywalenia.
"wspomnianej" też zbędne.
Kiedy wspominam ów niedzielny poranek, zdaję sobie sprawę, że moje nerwy są bardzo rozregulowane. Jak mam sobie poradzić z nowym życiem, kiedy nie radzę sobie z tak błahymi sprawami.
otóż to, rozregulowane nerwy nastolatki.
bohaterka jest w takim wieku, ze duperele urastaja do rangi tragedii i świetnie to widać w tym kawałku.
Marzę o spokoju, o harmonii, o miłości, a zachowuję się jak typowa pieniaczka. Właściwie mogłam odpuścić w tym sklepie, lub znaleźć lepszą, bardziej przyjazną formę zwrócenia uwagi na głośne mówienie. Może to właśnie ze mną jest źle... sama już nie wiem. Ale jedno jest pewne. Moja mama nie jest aniołem.
no tak - jestem "be", ale inni sa gorsi.
Ona miała taką zdolność tworzenia złej aury. A ten śmiech słyszałam już wcześniej.
evil laugh :-D
"ona" miała zdolnosć.
córka marzy o spokoju i miłości.
porażajace.
Ale co tam, kto by się przejmował moimi łzami.
czysta desperacja :-D

text technicznie do poprawy, jest w nim sporo drobnych błędów, głownie stylistycznych, wypadałoby spróbować odejsć od jez potocznego, zminimalizować ilosć zaimków osobowych i trochę pomyśleć, o czym opowiadanie ma być, bo to jest kawałek "napisałam, bo mnie mama wpieniła", dobry na rozdział pamiętnika, ale jako dłuższa forma się nie sprawdzi.

bohaterka jest tak typową nastoletnią maruda, jak to tylko mozliwe, z poczuciem walki z wiatrakami, wszechogarniającym smutkiem z powodu niezrozumienia w rodzinie i świecie, że chyba lepiej przedstawić tego się nie da. Świat jest zUy, ludzie ocaniający, a własna rodzina tylko utrudnia przeżycie we wrogim środowisku.

zajrzę do tego kiedyś, jak mój starszy syn osiągnie owo kłopotliwe naście lat.
pzdr.
Ostatnio zmieniony czw 28 kwie 2011, 17:54 przez ravva, łącznie zmieniany 1 raz.
Serwus, siostrzyczko moja najmilsza, no jak tam wam?
Zima zapewne drogi do domu już zawiała.
A gwiazdy spadają nad Kandaharem w łunie zorzy,
Ty tylko mamie, żem ja w Afganie, nie mów o tym.
(...)Gdy ktoś się spyta, o czym piszę ja, to coś wymyśl,
Ty tylko mamie, żem ja w Afganie, nie zdradź nigdy.

4
Ad. Iska
Zdaję sobie sprawę, że nie jestem dokładna i potrzeba mi więcej cierpliwości i wnikliwości przy analizowaniu zdań, zwłaszcza tych bardziej rozbudowanych, dotyczy to także wychwytywania i wywalania niepotrzebnych, powtarzających się słówek, zaimków ...
Być może tekst przedstawiony - to kolejny mój nie najszczęśliwszy wybór fragmentu opowiadania... bo rozumiem, że nie wynika z tekstu, o co ten hałas. Mówiąc najogólniej powodem zamieszania jest – różnica charakterów. Matka przedsiębiorcza i hałaśliwa, córka niedowartościowana, znerwicowana...

Ad. ravva
To jest opowiadanie , dokładnie na 10 stron A4, i właśnie dzięki twojej sugestii zadałam sobie sprawę , że nie tylko zamieszczony fragment, ale całość tego tekstu napisałam w takiej formie pamiętnikowo- wspomnieniowej ... no właśnie – zgodnie z twoja prognozą - w sumie nie jestem zadowolona z całości.

Dodam, że postacie przedstawione w moim tekście przerysowałam ze swojego otoczenia i musze powiedzieć, że celnie je scharakteryzowałaś, aż zadziwiło mnie to trochę, bo miałam wrażenie , że nie pisałam wprost, że „bohaterka jest tak typową nastoletnią maruda, jak to tylko możliwe, z poczuciem walki z wiatrakami, wszechogarniającym smutkiem...”. Owa nastolatka jest dokładnie taka, w rzeczywistości. Coś w tym jest.

Poza tym słownik synonimów kłania się i owszem i nie tylko, pozostałe sugestie też celne i też cenne.


Dzięki za komentarze.

5
entuzjazdką
Entuzjastką.
To jest dobre kryterium, czy tanie, ale bez przesady.
Zakręcone to zdanie. Dwa razy musiałam przeczytać, żeby przebić się przez skrót myślowy
, żeby ciszej trochę mówiła
Żeby mówiła trochę ciszej.
wtedy odszczeknęła wcale nie wyciszając głosu, może nawet wręcz przeciwnie, że nikt nie słucha co ona mówi, że czepiam się, że wcale nie mówi głośno, a w ogóle może mówić co chce.
Zdanie potworek. Wyciszyć to można telewizor, to raz. Dwa – przeciwność do ściszania głosu, to podnoszenie go, krzyczenie. Może tak napisać byłoby lepiej? Zbytnio pokręcone to zdanie w obecnej formie.

Słaby ten tekst. Fabularnie, językowo, stylistycznie. Historia jest nieciekawa, nie dlatego, że to zwyczajne życie, ale przez sposób w jaki go przedstawiasz – nudzisz. I marudzisz jak nastolatka, chociaż silisz się na ‘dorosłość’ bohaterki – no i wychodzi sprzeczność. Z dialogami też sobie nie radzisz zbyt dobrze, są sztuczne i nieprawdziwe.
Potrzeba tutaj wyraźnej, pełnokrwistej bohaterki, która będzie miała coś do opowiedzenia, i opowiedzieć to ‘coś’ jej ustami. Podstawa to historia, potem bohater, a na końcu pisanie ;)
eM
Cierpliwości, nawet trawa z czasem zamienia się w mleko.

6
Jul.Bar pisze:Mam na tyle dużo lat
Mam już tyle lat albo jestem na tyle dorosła
Jul.Bar pisze:Jak mam sobie poradzić z nowym życiem, kiedy nie radzę sobie z tak błahymi sprawami.
znak zapytania na końcu
Jul.Bar pisze:Jednak nie trzeba było dzielić się takąż refleksją.
słowo "takąż" nie pasuje do tego stylu. Jeszcze z szykiem jest coś nie tak, ogólnie w wielu miejscach szyk mi się nie podobał
- Imię i nazwisko. Dopisz. Przy adresie. Taka nauczycielka, a nawet nie napisała imienia i nazwiska - pokrzykiwała energicznie mama.
Tak szczerze mówiąc, obeszłoby się bez tego imienia i nazwiska, bo poniżej był podpis czytelny. Jednak nie trzeba było dzielić się takąż refleksją.
- Jak to nie trzeba. Pisze przecież - pokazywała palcem na druku – imię, nazwisko i adres.
Skoro to była refleksja bohaterki (niewypowiedziana), to dlaczego matka udziela odpowiedzi na tę refleksję?

Temat niespecjalny, taki zwyczajny. Trochę za dużo "wspominasz", w formie takiej retrospekcji. Bohaterki są nawet nieźle wykreowane, chociaż byłoby lepiej, gdyby opisami nie rządziły tylko odczucia dziewczyny. Ale, jakkolwiek przesadzone byłyby jej reakcje, to jednak są dość dobrze wytłumaczone, można postawić się na jej miejscu.
Podoba mi się taka forma, że na początku mówisz ogólnikami, trochę naokoło o zaistniałej sytuacji, a później przechodzisz do właściwego opisywania. W dialogach było troszkę bałaganu, kiedy nie było do końca jasne, co kto mówi.

Pozdrawiam.
ObrazekObrazekObrazek
ODPOWIEDZ

Wróć do „Opowiadania i fragmenty powieści”