jest kilka przekleństw. z góry dziękuję za opinie
---------------
Dzień był słoneczny, ale ulica u początku której stałem w lekkim zakłopotaniu, trwała w mroku. Masywne wille wiktoriańskie z brązowego kamienia okalały nitkę asfaltu jak kleszcze. W powietrzu dało się odczuć niemal elektryczne napięcie, gazety i liście tańczyły na wietrze. Ze stojącego na poboczu czarnego mercedesa, zeskoczył na chodnik kot wielki jak dzik, zostawiając w miejscu w którym leżał, głęboko wgniecioną maskę. Stanał przede mną i spojrzał z wyższością.
- Gdzie?
- Szukam domu numer 6.
- W jakim celu?
- Będę tam mieszkał.
Lustrował mnie od dołu do góry.
- Co masz w torbie?
- Cztery puszki piwa, książkę, zeszyt, drobne...
- Dobra, postaw piwo pod murem. Zaprowadzę Cię.
Ruszyliśmy w górę ulicy. Kot majestatycznie przodem i ja bez przekonania za nim.
Byłem w mieście od kilku miesięcy, ale nie znałem tej okolicy. Peryferyjna, północna część, tuż u podnóża gór.
Potrzebowałem nowego mieszkania. W ostatnim, przy użyciu mocnej taśmy budowlanej i kleju, poprzyklejąłem do ścian i sufitu krzesła, sztućce i drobny sprzęt AGD. Nawet ciekawie wyglądało, ale właściciel odebrał to inaczej i w żołnierskich słowach kazał wypierdalać. Kolega kolegi miał koleżankę, która zwalniała miejsce w pokoju i dał namiary. No i jestem. Kliukva Street 6. Stałem z kotem przed wielkim domem porośniętym bluszczem. Okna na parterze zakryte drewnianymi okiennicami.
- Na co czekasz? Nie myślisz chyba że otworze Ci drzwi? - powiedział kot i odszedł.
Zastukałem kołatką.
Otworzył facet z oczami czarnymi jak węgiel i wąsami zakrywającymi podbródek. Patrzył się.
- Dzieńdobry panu. Nazywam się Tomasz. Czy zastałem Angelikę?
Patrzy się.
- Jestem umówiony z Angeliką na oglądanie pokoju. Planuje tutaj zamieszkać. Rozumie mnie pan?
Nadal się patrzy. W jeden punkt na moim czole. Przetarłem dłonią, może brud jakiś.
- Panie, kurwa, jest Angelika? Nie zgrywaj wariata.
Z głebi domu wyszła pulchna do przesady, z wielką dupą zwłaszcza, kobieta lat około czterdziestu. Uśmiechnęła się szeroko pomimo wyraźnych niedostatków w uzębienieniu.
- On Ciebie nie rozumie. Poza tym nie mówi, bo ma wyrwany język. Na imię mam Ljena.
Wyciągnęła rękę, którą serdecznie uścisnąłem. Facet jak stał tak stoi i się gapi. Pokazałem mu język i wszedłem do środka.
- Angelika mieszka na samej górze, na poddaszu. Znajdziesz bez problemu - Ljena pokazała na szerokie schody o mosiężnych poręczach, pokryte czerwonym, starym i zdeptanym dywanem. Na zakręcie ustawiony był ołtarz z naturalnej wielkości Matką Boską, o nieco diabolicznym wyrazie twarzy. Oczy miała jak na narkotykowym zejściu, ale usta ułożone w ironiczny uśmieszek. Na świętą nie wyglądała, może to przez starość, farba tak na niej obwisła i zniekształciła postać. Otoczona była sztucznymi kwiatami i lampionami. Pomyślałem, że jak tu zamieszkam to pomarze ją markerem. Na piętrze, inaczej niż na nieco obskurnym parterze, czysto i błyszcząco. Wielkie lustro w złotej ramie i obrazy na ścianach przedstawiające konie w galopie. Tutaj dywan nie był zdeptany, ale puszysty i miły w dotyku nawet przez buty. Zakręciłem w lewo, w stronę kolejnych schodów. Te, ciasne i ciemne, wspinały się stromo. Trzeba się było zginać, ciągle się potykałem i opierałem o ścianę. Wspinałem się długo. Niemożliwe żeby dom był tak wysoki. Doszedłem do małego korytarzyka. Cztery pomieszczenie, o jednakowych drzwiach, ale co ciekawe, o innych klamkach. Zapukałem w pierwsze drzwi po prawej. Cisza. Pchnąłem. Kibel, nawet czysty, na stoliku leżą gazety z gołymi babami. Kolejne drzwi zamknięte na głucho. Zauważyłem, że spod następnych przeciska się delikatny dymek. Zapukałem. Głośny, zdecydowany okrzyk: Won! To raczej nie była Angelika. Zapukałem w ostatnie i wszedłem. W progu uderzyła mnie myśl, że ten pokój jest stworzony dla szaleńca. Van Gogh albo Janka mógliby się tu nieźle poczuć. Ja też od razu go polubiłem. Sufit pokryty biała tapetą, w jednym rogu przybitą gwoździami. Spadzista część na granatowo-srebrne prążki, ściany zgniła zieleń. Oprócz dwóch łóżek, dużego stołu, dwóch krzeseł, czajnika elektrycznego i popielniczki z kokosa nie było nic. Ubrania, gazety, kosmetyki i jedzenie walało się w bezładzie po podłodze. Na jednym z dwóch łóżek siedziała ładna, drobna, czarnowłosa, ale ciut za blada dziewczyna. Jakaś taka zeszmacona. Wskazała na okno.
- Przez okno można wyjść na dach i się opalać. Jest bardzo ładny widok.
Faktycznie, widok robił wrażenie. Całe miasto, góry a jak się podskoczyło to nawet zatoka.
- Kto jest Twoim współlokatorem Angela?
- Chińczyk, tam siedzi - bezwiędnie pokazała palcem pod stół.
Schyliłem się. Siedział chłopak pod stołem, wciśnięty w kąt i żuł kciuk. Wyglądał na sympatycznego.
- On wcale nie jest sympatyczny. To przez niego się wyprowadzam.
- A co z nim nie tak?
- Bywa agresywny.
- A nie wygląda.
- Ale jest.
Przyjrzałem się Chińczykowi bliżej, ale nie zauważyłem żadnego symptomu potwierdzającego słowa Angeliki
- Dla mnie to nie problem Utęperuje go.
- Dobra to ja spadam.
- No dobra, ja zostaje. Z kim się rozliczam?
- Z księdzem Michałem.
- Polak?
- Uzbek. Ma tu uzbecki kościół, Jest proboszczem. Większość lokatorów tutaj to jego poplecznicy.
- Ej, a dlaczego na Twoim łóżku nie ma materaca?
Dopiero zauważyłem, że łóżko, na którym siedziała to zwykła decha.
- Poprawia krążenie. Wypróbuj.
Wyszła.
Chińczyk wygramolił się i poszedł do łazienki, skąd przytargał wielkie, napełnione wodą wiaderko. Poszperał w szpargałach i zmajstrował butelkę z cybuchem. Pokazał żeby podejść. Podpalił i napełnił butelkę dymem. Skosztowałem i aż przysiadłem na dupie. Jakieś azjatyckie gówno musi. Teraz on. Odchylił głowę i kaszląc wypuścił dym.
- Szok
- Mówisz po polsku?
- Tylko jak zażyję.
- Kto tu mieszka?
- Na dole Uzbecy, trzech, dwie Polki z Ukrainy, matka i córka, obok kuchni, nad pralnią Maoryska, na piętrze ksiądz i jego prawa ręka Skopan, tutaj my, z lewej Niemiec, z prawej gość który mówi że jest Genuańczykiem, ale gada tylko po polsku.
- Widziałeś gadającego kota na ulicy?
- To Skopan właśnie, ale to chyba nie kot, za duży troche.
Kręciło mi się w głowie. Siadłem na desce.
- Chińczyku, mocne te gówno.
- Pewnie że mocne. Prosto z Tybetu.
Zawirowało. Śmiech Chińczyka wwiercał się w czaszkę. Jego twarz zamieniła się w balon, wesoło podskakujący przed moimi oczami. Miał gadzi, długi jęzor, którym międlił powietrze. Cięzko dyszałem. Pulsowanie żył na skroniach, serce głośno dudni w żebra. Zamknąłem oczy, a jak otworzyłem, zobaczyłem pokój rozlany jak zegary u Dalego, a Chińczyk ze spuszczonym powietrzem smutno furkotał na stole. Stał nad nim mężczyzna. Wysoki i bardzo szczupły, w samych bokserkach. Widać było mu jaja. Nalewał sobie wody z czajnika. Popatrzył na mnie.
- Grasz w ProEvo?
- Eeee
W drzwiach pokazała się nalana jak dzbanek twarz starszego faceta. Patrzył ze złością.
- Nie kurit skurwisyny, nie kurit! Dawat Chinczika do mje.
Facet z jajami na wierzchu wział zwiędły balonik w dwa palce i rzucił w kierunku drzwi, które po chwili się zamknęły. Słychać było jakieś wrzaski.
- No co gościu, grasz troche?
Zamknąłem oczy.
3
Zacznijmy od poczatku. I tak:
nie jednak nie będę cię cytować bo musiałabym wklejać prawie cały tekst. Przede wszystkim nie stawiasz polskich znaków.
dla przykładu podaję coś takiego i proszę wyjaśnij co to jest dotyk przez buty. Moim zdaniem butem można zdeptać, stanąć ale żeby dotykać przez buty???
druga rzecz: zakręciłem w lewo?! na korytarzu, czy na ulicy?
Nie podobało mi się szczerze mówiąc.
Powinieneś usiąść i napisać od nowa.
nie jednak nie będę cię cytować bo musiałabym wklejać prawie cały tekst. Przede wszystkim nie stawiasz polskich znaków.
a dla mnie niestety nie jest to rewelacja.tonik pisze:Tutaj dywan nie był zdeptany, ale puszysty i miły w dotyku nawet przez buty. Zakręciłem w lewo, w stronę kolejnych schodów.
dla przykładu podaję coś takiego i proszę wyjaśnij co to jest dotyk przez buty. Moim zdaniem butem można zdeptać, stanąć ale żeby dotykać przez buty???
druga rzecz: zakręciłem w lewo?! na korytarzu, czy na ulicy?
Nie podobało mi się szczerze mówiąc.
Powinieneś usiąść i napisać od nowa.
4
Czy nie lepiej napisać pozostawała w mroku? „Trwanie” bardziej pasowałoby mi do człowieka.Dzień był słoneczny, ale ulica[,] u początku której stałem w lekkim zakłopotaniu, trwała w mroku.
słownie: sześć- Szukam domu numer 6.
Tu przecinek jest ważny.Kot majestatycznie przodem i ja bez przekonania za nim.
Kot majestatycznie przodem, i ja bez przekonania za nim.
Okna na parterze zakrywały drewniane okiennice.Okna na parterze zakryte drewnianymi okiennicami.
małą literą.- Na co czekasz? Nie myślisz chyba że otworze Ci drzwi?
wiem, że tekst to abstrakcja - ale tego nie mogę sobie wyobrazić. Jak wąsy mogły zakrywać podbródek? Brodę, policzki, usta... no jasne... Hm, że był tak bardzo zakręcone? Nie widzę tego.Otworzył facet z oczami czarnymi jak węgiel i wąsami zakrywającymi podbródek.
Kilka razy w tekście występuje identyczna konstrukcja zdania - gdzie do opisu dorzucasz myśl. Ale w ciągu to źle się czyta. Zobacz na drobną zmianę:Na świętą nie wyglądała, może to przez starość, farba tak na niej obwisła i zniekształciła postać.
Na świętą nie wyglądała, może to przez starość, bo farba na niej obwisła i zniekształciła postać.
lub
Na świętą nie wyglądała, może to przez starość - farba na niej obwisła i zniekształciła postać.
albo
Na świętą nie wyglądała, może to przez starość (farba na niej obwisła i zniekształciła postać)?
skręciłemZakręciłem w lewo, w stronę kolejnych schodów.
skoro mały, to korytarz. Albo usuń przymiotnik.Doszedłem do małego korytarzyka.
Swobodny tryb narracji z dosadnym językiem dają opowiadaniu mocnego kopa. Ciekawie poprowadziłeś surrealizm - jest tak naturalny dla bohatera, że jeszcze mocniej czułem zaskoczenie opisanym światem. Skromny dialog także celny (ten z Angeliką) i na tym koniec fajności - bo w końcówce liczyłem albo na wielki twist, lub na jakąś puentę. A tu nic - ot, kropka. Szkoda, ponieważ uśmiałem się kilka razy w trakcie czytania, a na końcu mina mi zrzedła. Zdecydowanie dobrze poradziłeś sobie z opisem domu: krótki, ale na temat.
„Daleko, tam w słońcu, są moje największe pragnienia. Być może nie sięgnę ich, ale mogę patrzeć w górę by dostrzec ich piękno, wierzyć w nie i próbować podążyć tam, gdzie mogą prowadzić” - Louisa May Alcott
Ujrzał krępego mężczyznę o pulchnej twarzy i dużym kręconym wąsie. W ręku trzymał zmiętą kartkę.
— Pan to wywiesił? – zapytał zachrypniętym głosem, machając ręką.
Julian sięgnął po zwitek i uniósł wzrok na poczerwieniałego przybysza.
— Tak. To moje ogłoszenie.
Nieuprzejmy gość pokraśniał jeszcze bardziej. Wypointował palcem na dozorcę.
— Facet, zapamiętaj sobie jedno. Nikt na dzielnicy nie miał, nie ma i nie będzie mieć białego psa.
Ujrzał krępego mężczyznę o pulchnej twarzy i dużym kręconym wąsie. W ręku trzymał zmiętą kartkę.
— Pan to wywiesił? – zapytał zachrypniętym głosem, machając ręką.
Julian sięgnął po zwitek i uniósł wzrok na poczerwieniałego przybysza.
— Tak. To moje ogłoszenie.
Nieuprzejmy gość pokraśniał jeszcze bardziej. Wypointował palcem na dozorcę.
— Facet, zapamiętaj sobie jedno. Nikt na dzielnicy nie miał, nie ma i nie będzie mieć białego psa.
5
pomażę!tonik pisze:Pomyślałem, że jak tu zamieszkam to pomarze ją markerem.
nie da się, no nie da się przez buty czuć puszystości, choćby to były tylko skarpetki.tonik pisze:Tutaj dywan nie był zdeptany, ale puszysty i miły w dotyku nawet przez buty.
tapety to chyba na ściany... ale na sufit?tonik pisze:Sufit pokryty biała tapetą
nie było nic - a zaraz po tym opisujesz, że było coś jeszczetonik pisze:Oprócz dwóch łóżek, dużego stołu, dwóch krzeseł, czajnika elektrycznego i popielniczki z kokosa nie było nic. Ubrania, gazety, kosmetyki i jedzenie walało się w bezładzie po podłodze.
niemożliwe. Musiałby skakać naprawdę wysoko, żeby coś zobaczyć za całym miastem, za górami (bo tak zrozumiałam, że zatoka znajduje się za nimi).tonik pisze:Faktycznie, widok robił wrażenie. Całe miasto, góry a jak się podskoczyło to nawet zatoka.
Denerwowały mnie ciągłe przeskoki w czasie z teraźniejszego na przeszły. Zobacz tu:
Czegoś mi tu brakuje. Może więcej wyjaśnień, typu - kim jest bohater, co robi, dlaczego się tu wprowadza? Z drugiej strony - nie chcesz tego tłumaczyć, ok, jak chcesz. Może to wynik tego, że jest to kawałeczek (nie kawał, ze względu na małe rozmiary;)) dobrej roboty. Dobra narracja, język bez wykwitających ozdobnych zdań, a niesamowicie przyciąga uwagę, taką prostotą i spokojem, trochę beznamiętnością. Wykreowany świat, super. Szkoda, że tak malutko. I szkoda, że nie zechciałeś tego lepiej dopracować, poprawić literówki, ogonki itp.tonik pisze: Wyciągnęła rękę, którą serdecznie uścisnąłem. Facet jak stał tak stoi i się gapi. Pokazałem mu język i wszedłem do środka.
Pozdrawiam.
6
To daje całkiem niezły efekt, jeśli tapeta ma interesującą fakturę i można ją pomalować np. na kolor kontrastujący ze ścianami.Luka w pamięci pisze:tonik napisał/a:
Sufit pokryty biała tapetą
tapety to chyba na ściany... ale na sufit?
[ Dodano: Pią 15 Kwi, 2011 ]
Zaczęłam czytać od opinii. Nie robię tego na ogół, ale dziś przyjęłam odwrotną strategię.
I przyznaję, ze większość, jak to w demokracji, ma rację. Nieźle. Całkiem nieźle...

"Natchnienie jest dla amatorów, ten kto na nie bezczynnie czeka, nigdy nic nie stworzy" Chuck Close, fotograf