WWW - A gdyby nie przeżył pan tego, co przeżył, i gdyby dać panu szansę pozostania sobą, to kim byłby dzisiaj? 
Marek uniósł głowę. Znał odpowiedzi na pytania dotyczące życia i śmierci, lecz nie pojmował, jak bardzo są one osobiste, jak bardzo rozgraniczone subiektywizmem i przekonaniami. 
- Uważa pan – ciągnął nieznajomy – że pozbawić się przeszłości to stracić siebie? 
Marek wpił w niego wzrok. Za późno, by jakkolwiek uważać, i za wcześnie, żeby o tym opowiadać.
Nowo napotkany wstał. 
- Milczy pan – powiedział. – Ale dlaczego? Z obawy czy ochoty? Tak – uśmiechnął się i spojrzał na przybrudzoną kurtkę – nie wyglądam poważnie, ale być może mam coś, co pan utracił. 
Marek pokręcił głową. 
***
WWWUliczki cmentarzyka wiły się jeszcze bardziej niż za dnia, kiedy barwne porosty oplatały nagrobki i zaglądały pod marmurowe płyty. 
WWWTo, co sprawiło, że się tam znalazł, przyszło po cichu, jak gdyby chcąc ukazać własną podłość i podstępność. W języku ulicznym dawało się określić mianem katastrofy i szczęściarza. 
- Jak to było? – pytano, na co Marek odpowiadał, że dziwnie, najpierw jakby przed burzą, by potem się rozrosnąć i uderzyć. Zaczynał bredzić, co chwila pociągając z butelki kupionej na spółkę. 
- Ale dlaczego – dociekano – nie może pan pisać? To niezrozumiałe: żyć i tworzyć, a tu nagle bęc i po wszystkim? Co z talentem, przecież nie uciekł. 
Mógłby odpowiedzieć, że zdolności dostajemy przypadkiem i że odchodzą równie łatwo, jak się w nas wtapiają, jednak zdawał sobie sprawę, że słuchacze nie dopuszczą do siebie ani słowa. Dla ludzi, którym cele wyznacza pogoda, wszelkie ubytki w psychice powodowane czymś tak zdawałoby się błahym, jak uszkodzenia mechaniczne, bywają zaprzeczeniem wielkości człowieka. Bo jak inaczej? – Rozmyśla pijaczek. Żył i osiągnął sukces, pisarz               z renomą, bohater. Ktoś, kto udzielił dziesiątek wywiadów, z dnia na dzień traci osobowość              i niknie. Ginie, jak gdyby był nikim, jak gdyby nie wyróżniał się spośród przeciętności. 
WWWSpecjaliści mówili wyraźnie – wyleczyć się da, lecz dopiero wówczas, gdy się spróbuje. Jeżeli się nie spróbuje, nie ma nad czym myśleć, co najwyżej oddać Stwórcy Jego potęgę poprzez modlitwę. 
- Paciorek rano, wieczorem – powiedział któryś z medyków. Ale nic – wypowiadał te słowa z naciskiem – nie zrekompensuje straty. 
Niewierzący, pomyślał Marek, lecz wobec poglądów oraz ich prawdziwości mieli identycznie prawa. 
WWWPróba ocalenia talentu Marka polegała na odbudowaniu uszkodzonej partii mózgu. 
- Odtworzymy uszkodzoną część – wyjaśniali lekarze. – Dajemy osiemdziesiąt procent pewności. Prawdopodobieństwo powodzenia jest bardzo wysokie. 
WWWOd tamtej pory przesiadywał na poniemieckim cmentarzyku. Niekiedy samotnie, niekiedy w gronie tych, których jak dotąd jedynie mijał, obok których przechodził, jedynie delikatnie im się kłaniając. 
A kiedy pytali, w czym podłoże jego lęku, odpowiadał, że w duszy. 
- Po prostu się wypaliłem. 
Tłumaczył to tak, jak gdyby szło wyłącznie o psychikę i decyzję, którą rzekomo podjął. 
- Zastanówmy się – mówił – skoro nie mamy nic do powiedzenia, zamilknijmy. 
Wówczas szyjka butelki przymykała mu usta i ci, co z nim przebywali, kiwali głowami z szacunkiem. 
- Mądrze pan to ujął. 
Wznosili toasty, ich zdaniem najświętsze, przypijali wzajemnie, wreszcie się upijając.                    I siedzieli tak, pochyleni, wykrzywieni, bez celu oraz przyjemności. 
Potem znikali, jeden po drugim. Aż tego wieczora ostał się tylko jeden. Przysiadł przy Marku i zatopił w świadomości. 
- Nie wiem, co pan o tym myśli, ale proszę mnie wysłuchać. 
Więc Marek słuchał, choć nie był już pewien, czy to rzeczywistość, czy rausz. 
- Wydaje się panu, że wie, ale to bujda. Bo co my wiemy? Tyle, że się można tanio napić i pokłócić z babą – wzruszył ramionami. – Pan powinien wiedzieć, że to, co uciekło, najwyraźniej nie było pana warte. 
Wtedy Marek przypomniał sobie cały swój ból. Przed wypadkiem pisał pięknie, bawił się słowem – on, stwórca tysięcy postaci, samozwańczy bożek, nad którym kontrolę sprawują panienki z powieści. Później zdarzył się wypadek i panienki spakowały wszystko, czym je obdarzył – nie było już więcej panienek. 
Po całodziennym biegu przystopowywał przy kartce, w ślepej wierze, że w końcu napisze chociaż jedno dobre zdanie. Mylił się, nie napisał już nic. 
WWW- A gdyby nie przeżył pan tego, co przeżył, i gdyby dać panu szansę pozostania sobą, to kim byłby dzisiaj?
- Pisarzem – odpowiedział.
					
																					Bogowie [miniatura obyczajowa]
1
							Ostatnio zmieniony ndz 31 lip 2011, 10:40 przez minojek, łącznie zmieniany 3 razy.
													
					
																				
					
					
																																																			
					