W sumie to nie wiem dlaczego to tu wyląduje:) Może po prostu potrzebuję trochę krytyki.
WWWMały zielony domek stał spokojnie na małej zielonej nóżce w środku małego zielonego lasku, w którym każde kolejne drzewo zdawało się być zieleńsze od poprzedniego. A pomiędzy zielenią drzew biegła zielona ścieżka prowadząca do pięknego zielonego pałacu z zielonymi wieżyczkami, zielonymi murami i zieloną wodą w fosie. W środku mieszkali Zielonkowie noszący tylko zielone ciuszki i zieloną broń przy zielonych pasach. I wiedli życie szczęśliwe i zielone. Pewnego dnia o bladozielonym świcie do bram lasu podeszli jednak dziwnie wyglądający przybysze. Zostali jednak zignorowani, bo byli ubrani na zielono, ich dziwne narzędzia były zielone, a kiedy mówili, to często wspominali coś o tym, że za tę robotę dostaną „dużo zielonych”
WWWNastępny świt nie był już zielony. Na zielonej nóżce nie było zielonego domku, zielone drzewa zostały przewrócone, zielona ścieżka była zadeptana ciężkimi, zielonymi buciorami przybyszów, a pałac stał się tylko ponurym miejscem kaźni Zielonków, którzy dogorywali teraz powbijani na zielone pale obserwując jak zielone piły mechaniczne niszczą zielone posadzki.
WWWMorał z tego płynie taki „Nawet jeśli ktoś jest z wyglądu tak zielony jak ty, to nie znaczy, że posiada zieloną duszę”
8
Dlaczegóż owi zieloni-niezieloni zniszczyli miasto Zielonków i czemu "dziwnie wyglądający przybysze" zostali zignorowani, skoro byli dziwni?
Co się stało z zielonym domkiem? Z tekstu wynika, że nie był on częścią miasta?
Podobało mi się. Pomysłowe, zabawne i z morałem. Jakiej krytyki się spodziewasz?
Co się stało z zielonym domkiem? Z tekstu wynika, że nie był on częścią miasta?
Podobało mi się. Pomysłowe, zabawne i z morałem. Jakiej krytyki się spodziewasz?
9
Na pierwsze pytanie nie umiem odpowiedzieć precyzyjnie, może chcieli po prostu zniszczyć zielonych, a może w miejsce ich chałupek KFC postawić.
Drugie- zostali zignorowani, bo mimo tego, że byli inni i dziwni, to wciąż zieloni.
Drugie- zostali zignorowani, bo mimo tego, że byli inni i dziwni, to wciąż zieloni.
Co się stało z zielonym domkiem? Z tekstu wynika, że nie był on częścią miasta?
Dziękuję za ocenę;)Na zielonej nóżce nie było zielonego domku
11
wyciąć - chyba nie spodziewamy się, aby nagle zaczął nerwowo się poruszać?Mały zielony domek stał spokojnie na małej zielonej nóżce w środku małego zielonego lasku
to już sugeruje, że byli inni na tyle, że wzbudziło to pewną reakcję - więc w dalszej części zignorowanie nie za bardzo tu pasuje. Trzeba by to tak nazwać, aby wyszło - że po prostu przyszli przybysze i byli, jak reszta, zieloni, wobec czego ich zignorowali.Pewnego dnia o bladozielonym świcie do bram lasu podeszli jednak dziwnie wyglądający przybysze. Zostali jednak zignorowani, bo byli ubrani na zielono
Krótkie, fajne - te powtórzenia nadają tutaj specyficznego klimatu. Jedynie zielona ścieżka mnie tu nie pasuje, bo jeśli wszystko jest w lesie zielone lub zieleńsze, to jak zobaczyć ścieżkę? Morał - jak w dowcipie z krowim plackiem i wróblem - czytelny, chociaż mało zgrabnie ujęty. Ale tekścik fajny.
„Daleko, tam w słońcu, są moje największe pragnienia. Być może nie sięgnę ich, ale mogę patrzeć w górę by dostrzec ich piękno, wierzyć w nie i próbować podążyć tam, gdzie mogą prowadzić” - Louisa May Alcott
Ujrzał krępego mężczyznę o pulchnej twarzy i dużym kręconym wąsie. W ręku trzymał zmiętą kartkę.
— Pan to wywiesił? – zapytał zachrypniętym głosem, machając ręką.
Julian sięgnął po zwitek i uniósł wzrok na poczerwieniałego przybysza.
— Tak. To moje ogłoszenie.
Nieuprzejmy gość pokraśniał jeszcze bardziej. Wypointował palcem na dozorcę.
— Facet, zapamiętaj sobie jedno. Nikt na dzielnicy nie miał, nie ma i nie będzie mieć białego psa.
Ujrzał krępego mężczyznę o pulchnej twarzy i dużym kręconym wąsie. W ręku trzymał zmiętą kartkę.
— Pan to wywiesił? – zapytał zachrypniętym głosem, machając ręką.
Julian sięgnął po zwitek i uniósł wzrok na poczerwieniałego przybysza.
— Tak. To moje ogłoszenie.
Nieuprzejmy gość pokraśniał jeszcze bardziej. Wypointował palcem na dozorcę.
— Facet, zapamiętaj sobie jedno. Nikt na dzielnicy nie miał, nie ma i nie będzie mieć białego psa.