Zielony Dom

1
W sumie to nie wiem dlaczego to tu wyląduje:) Może po prostu potrzebuję trochę krytyki.

WWWMały zielony domek stał spokojnie na małej zielonej nóżce w środku małego zielonego lasku, w którym każde kolejne drzewo zdawało się być zieleńsze od poprzedniego. A pomiędzy zielenią drzew biegła zielona ścieżka prowadząca do pięknego zielonego pałacu z zielonymi wieżyczkami, zielonymi murami i zieloną wodą w fosie. W środku mieszkali Zielonkowie noszący tylko zielone ciuszki i zieloną broń przy zielonych pasach. I wiedli życie szczęśliwe i zielone. Pewnego dnia o bladozielonym świcie do bram lasu podeszli jednak dziwnie wyglądający przybysze. Zostali jednak zignorowani, bo byli ubrani na zielono, ich dziwne narzędzia były zielone, a kiedy mówili, to często wspominali coś o tym, że za tę robotę dostaną „dużo zielonych”
WWWNastępny świt nie był już zielony. Na zielonej nóżce nie było zielonego domku, zielone drzewa zostały przewrócone, zielona ścieżka była zadeptana ciężkimi, zielonymi buciorami przybyszów, a pałac stał się tylko ponurym miejscem kaźni Zielonków, którzy dogorywali teraz powbijani na zielone pale obserwując jak zielone piły mechaniczne niszczą zielone posadzki.
WWWMorał z tego płynie taki „Nawet jeśli ktoś jest z wyglądu tak zielony jak ty, to nie znaczy, że posiada zieloną duszę”
Ostatnio zmieniony pn 18 lip 2011, 22:17 przez Zaqr, łącznie zmieniany 3 razy.

3
Zielonkaliptyczna wizja zagłady Zielonkowa. Zgrabna i ironiczna, ale zdecydowanie za zielona.
"Natchnienie jest dla amatorów, ten kto na nie bezczynnie czeka, nigdy nic nie stworzy" Chuck Close, fotograf

4
Witam

Ciekawe ale za dużo tego zielonego. Przez powtarzanie słowa zielone wydawało mi się, że wspinam się pod górkę.
Biedny, kto gwiazd nie widzi bez uderzenia w zęby.

5
co wy chcecie, im więcej zielonego, tym lepiej. zwłaszcza teraz, na Wiośne... ;) ciekawie podszedłeś do tematu, szkoda tylko, że zakończenie takie niemrawe jest...
wyje za mną ciemny, wielki czas

6
Jeśli chodzi o zakończenie to wrzuciłem ten tekst na forum i napisałem trochę zmienione:P A co do zielonego to może faktycznie trochę go za dużo. Mogłem zrobić żółtą ścieżkę:P

7
I czerwoną siekierkę i mielibyśmy śliczne rasta.:)
"Natchnienie jest dla amatorów, ten kto na nie bezczynnie czeka, nigdy nic nie stworzy" Chuck Close, fotograf

8
Dlaczegóż owi zieloni-niezieloni zniszczyli miasto Zielonków i czemu "dziwnie wyglądający przybysze" zostali zignorowani, skoro byli dziwni?

Co się stało z zielonym domkiem? Z tekstu wynika, że nie był on częścią miasta?

Podobało mi się. Pomysłowe, zabawne i z morałem. Jakiej krytyki się spodziewasz?

9
Na pierwsze pytanie nie umiem odpowiedzieć precyzyjnie, może chcieli po prostu zniszczyć zielonych, a może w miejsce ich chałupek KFC postawić.
Drugie- zostali zignorowani, bo mimo tego, że byli inni i dziwni, to wciąż zieloni.
Co się stało z zielonym domkiem? Z tekstu wynika, że nie był on częścią miasta?
Na zielonej nóżce nie było zielonego domku
Dziękuję za ocenę;)

11
Mały zielony domek stał spokojnie na małej zielonej nóżce w środku małego zielonego lasku
wyciąć - chyba nie spodziewamy się, aby nagle zaczął nerwowo się poruszać?
Pewnego dnia o bladozielonym świcie do bram lasu podeszli jednak dziwnie wyglądający przybysze. Zostali jednak zignorowani, bo byli ubrani na zielono
to już sugeruje, że byli inni na tyle, że wzbudziło to pewną reakcję - więc w dalszej części zignorowanie nie za bardzo tu pasuje. Trzeba by to tak nazwać, aby wyszło - że po prostu przyszli przybysze i byli, jak reszta, zieloni, wobec czego ich zignorowali.

Krótkie, fajne - te powtórzenia nadają tutaj specyficznego klimatu. Jedynie zielona ścieżka mnie tu nie pasuje, bo jeśli wszystko jest w lesie zielone lub zieleńsze, to jak zobaczyć ścieżkę? Morał - jak w dowcipie z krowim plackiem i wróblem - czytelny, chociaż mało zgrabnie ujęty. Ale tekścik fajny.
„Daleko, tam w słońcu, są moje największe pragnienia. Być może nie sięgnę ich, ale mogę patrzeć w górę by dostrzec ich piękno, wierzyć w nie i próbować podążyć tam, gdzie mogą prowadzić” - Louisa May Alcott

   Ujrzał krępego mężczyznę o pulchnej twarzy i dużym kręconym wąsie. W ręku trzymał zmiętą kartkę.
   — Pan to wywiesił? – zapytał zachrypniętym głosem, machając ręką.
Julian sięgnął po zwitek i uniósł wzrok na poczerwieniałego przybysza.
   — Tak. To moje ogłoszenie.
Nieuprzejmy gość pokraśniał jeszcze bardziej. Wypointował palcem na dozorcę.
   — Facet, zapamiętaj sobie jedno. Nikt na dzielnicy nie miał, nie ma i nie będzie mieć białego psa.
ODPOWIEDZ

Wróć do „Opowiadania i fragmenty powieści”