Vox populi, vox Dei, wstęp i Dzień 1.

1
WSTĘP

Wiele takich tematów zostało już poruszonych, wiele jest już takich spowiedzi. Więc dlaczego dodaję kolejną? Może chcę się zwierzyć? A może zwyczajnie pragnę pogłosu?
To nieważne. Ważne jest tu i teraz. Ważne jest moje życie, dlatego pragnę podzielić się nim z innymi.

Vox populi, vox Dei - Głos ludu, głosem Boga.
I moja spowiedź będzie oboma głosami, wzajemnie się uzupełniającymi, a jednocześnie - jakże sprzecznymi. Więc życzę miłej lektury.




DZIEŃ PIERWSZY, czyli jak wiosna miesza nam w głowach

Był piątek. Uciekłam z lekcji, wiosna za bardzo przeszkadzała w nauce. Ten ciepły, marcowy dzień był przepiękny w porównaniu do chłodnych i ponurych dni minionej zimy.
Właściwie, nie miałam dokąd pójść. Nie maiłam określonego celu, po prostu szłam po suchej nareszcie ulicy, a czerwony materiał płaszcza łopotał za mną na przyjemnie chłodnym wietrze. Zeszłam tak pół miasta, dwa parki i centrum handlowe.
Nowe buty okropnie mnie ocierały, więc postanowiłam zrobić krótką przerwę w wędrówce i kiedy mijałam przystanek autobusowy, z miłą chęcią usiadłam na chwilę odpoczynku.
W kościele naprzeciwko zaczęły bić dzwony. Była dopiero godzina dwunasta, a więc na pewno jeszcze nie pora na powrót do domu. Zerwałam się z ławki i przebiegłam przez ulicę, a potem przez mały skwerek kościelny. Nie miałam pomysłu na kolejny punkt wycieczki, dlatego właśnie postanowiłam pójść tam - do kościoła pod wezwaniem świętego Lucjana. Po prostu spodobała mi się wizja spełnienia skrytego marzenia - zawsze zastanawiałam się jak to jest pójść do kościoła po to tylko, aby posiedzieć i pomyśleć. Czy Boska moc rozjaśnia nasze myśli? Czy raczej nasze niewyspowiadane grzechy jeszcze bardziej je gmatwają?
Nie chodzę na msze czy inne kościelne uroczystości - nie ciągnie mnie do tego. Ale już dawno chciałam zrobić to, co zrobiłam tego marcowego południa - usiąść po turecku przed ołtarzem i oddać swój umysł woli Boga.
Szczerze... Nic się nie stało. Nic na mnie nie spłynęło, nikt nie szepnął mi do ucha. Ale i tak było miło. Światła były zgaszone, z kapliczki bił delikatny blask zapalonych świec, a słońce, jakby niechętnie, wpadało przez ciemne witraże małych okien. Naciągnęłam na włosy wielki kaptur płaszcza i spuściłam głowę. Pozycja schowanego żółwia to moja ulubiona pozycja do kontemplacji.
Nie pamiętam już nawet, o czym wtedy myślałam. Pamiętam tylko, że nie trwało to długo, ponieważ w pewnym momencie usłyszałam po swojej lewej stronie odgłos otwieranych drzwi. Ktoś wszedł, zamknął je za sobą i podszedł do ołtarza. Uklęknął, pewnie się przeżegnał i przechodząc obok mnie, usiadł w pierwszej ławce. Podejrzewam, że to ksiądz, gdyż kątem oka dostrzegłam czarne spodnie i buty.
Nie miałam zamiaru ruszać się z tak wygodnej pozycji, a on najwyraźniej nie miał zamiaru mi przeszkadzać.
Nie wiem, ile tam siedziałam, 15 minut czy może godzinę, ale przez cały czas strasznie irytowała mnie obecność księdza za plecami. Czułam, że na mnie patrzy, że o mnie myśli. Może nawet stwierdził, że jestem pijana lub naćpana, Bóg jeden wie.
W pewnej chwili nie wytrzymałam i odwróciłam się do niego, ściągając kaptur.
- Po prostu lubię tak siedzieć. - to było pierwsze, co przyszło mi na myśl. Trochę głupie, bo pewnie od razu pomyślał sobie, że zdenerwował lub zestresował mnie swoją obecnością.
- Niczego ci nie bronię, dziecko. - odpowiedział z uśmiechem na twarzy. - To Dom Boży, jeśli czujesz potrzebę przebywania ze swym Ojcem, proszę, spędzaj tu tyle czasu, ile tylko zechcesz.
Speszył mnie trochę tą odpowiedzią, ale to w końcu ja go sprowokowałam. Wstałam, otrzepałam płaszcz i usiadłam obok niego. Nie lubię tej całej "Instytucji" jaką jest w Polsce Kościół Katolicki, tak jak nie lubię głupiego gadania księży, lecz niektórzy są nawet całkiem w porządku. Więc pomyślałam, że może akurat mi się poszczęściło i właśnie na takiego natrafiłam - normalnego i ludzkiego.
- Przepraszam, myślałam, że ksiądz zastanawia się nad moją głupotą. - palnęłam...
- Człowiek jest tylko człowiekiem. - odparł. - Aczkolwiek przyznaję, to był niecodzienny widok.
Znowu się uśmiechnął. Wciąż nie mam bladego pojęcia, o co chodzi z tym wiecznym uśmiechaniem się. "Człowiek jest tylko człowiekiem", a więc i księża pewnie miewają trudne chwile w życiu. W takim razie, dlaczego zawsze szczerzą te zębiska?? Nienawidzę udawanych emocji...
- Jestem dziwną osobą. I lubię zadziwiać innych. Może sobie ksiądz myśleć co chce, ja po prostu jestem sobą.
- Człowiek jest tylko człowiekiem. - powtórzył.
Wstał, powolnym krokiem wszedł do kapliczki i zapalił świeczkę. Wyszedł równie powoli, spojrzał na mnie i powiedział:
- Za ludzi, którzy są tylko ludźmi.

To był piękny dzień. Coś się we mnie wtedy odmieniło. Coś pękło, jakby jakaś blokada przed ludźmi, jakby cała od dawna ukrywana niechęć do tego miejsca odleciała. Poczułam, że muszę tam jeszcze wrócić, że to zwykłe siedzenie w kościele jest czymś pięknym. Czy to Bóg? Nie wiem. Nie kwestionuję Jego istnienia, ale jakoś nie potrafiłam się nigdy przekonać. Wciąż nie potrafię, ale wtedy wiedziałam jedno - coś się stało...
[img]http://literka.xaa.pl/images/rangi/banner1.png[/img]

2
Lestat_Lincourt pisze:Zeszłam tak pół miasta, dwa parki i centrum handlowe.
-może ,,przeszłam" ....?
Lestat_Lincourt pisze:- Przepraszam, myślałam, że ksiądz zastanawia się nad moją głupotą. - palnęłam...
Lestat_Lincourt pisze:- Człowiek jest tylko człowiekiem. - odparł.
Lestat_Lincourt pisze:- Człowiek jest tylko człowiekiem. - powtórzył.
-myślę, że po ,,głupotą" i ,,człowiekiem" nie powinno być kropki.

Poza tym nie mam żadnych zastrzeżeń;) opowiadanie podoba mi się, bo ma w sobie taką ... tajemniczość:)
Laila44

5
z miłą chęcią usiadłam na chwilę odpoczynku.
Aż się ciśnie na usta, by spytać, czy owa chwila była chociaż wygodna…
Usiadła by chwilę odpocząć lub zdecydowała się na chwilę odpoczynku.
Podejrzewam, że to ksiądz, gdyż kątem oka dostrzegłam
Podejrzewałam – opowieść toczyła się w przeszłości, tak więc bohaterka zapewne już wtedy wysunęła swoje podejrzenia.
Druga rzecz – jest w kościele, ktoś wchodzi od strony zakrystii (czy innego, nie-głównego wejścia), kogo więc można było się spodziewać, jak nie księdza?
15 minut
Liczby prawie zawsze zapisujemy w tekście słownie.

Z zapisu początkowego, o dniu pierwszym mniemam, że to ma mieć ciąg dalszy, tak? Ciężko zatem ocenić, jak rozwinie się opowieść. Na razie jest nijaka. Dziewczyna zrywa się z lekcji, wchodzi do kościoła i spotyka księdza, który mówi jej, że ludzie są tylko ludźmi, trzykrotnie mówi i wtedy wszystko się odmienia, ale mnie w tym brakuje logiki.
- Przepraszam, myślałam, że ksiądz zastanawia się nad moją głupotą. - palnęłam...
- Człowiek jest tylko człowiekiem. - odparł. - Aczkolwiek przyznaję, to był niecodzienny widok.
Niecodzienny widok, kiedy bohaterka wspomina o głupocie? Siedzenie na ziemi nie jest ani zbrodnią, ani wyrazem braku inteligencji, ewentualnie ekstrawagancji, ale o nią przecież chodziło.
"Człowiek jest tylko człowiekiem", a więc i księża pewnie miewają trudne chwile w życiu.
To mocny skrót myślowy. Odpowiedź księdza nie sugeruje niczego, jest wyciągnięta z kapelusza, nie pasuje do kontekstu, tak jakby powiedział to, żeby tylko powiedzieć.
Wypowiedź może i byłaby mocna, gdyby została odpowiednio wpleciona w kontekst, w całą scenkę, bo słowa same w sobie mają dużą moc, ale muszą zostać odpowiednio użyte.

Na razie średnio mi się podobało, zobaczymy, co będzie dalej, mam nadzieję, że tekst się wybroni.
Pozdrawiam,
eM
Cierpliwości, nawet trawa z czasem zamienia się w mleko.

7
Lestat_Lincourt pisze: z kapliczki bił delikatny blask zapalonych świec,
Z kaplicy, skoro bohaterka jest w kościele. Kapliczka to odrębna mini-budowla, albo nawet wnęka, nisza z figurką czy obrazem.
Lestat_Lincourt pisze:Wciąż nie mam bladego pojęcia, o co chodzi z tym wiecznym uśmiechaniem się. "Człowiek jest tylko człowiekiem", a więc i księża pewnie miewają trudne chwile w życiu. W takim razie, dlaczego zawsze szczerzą te zębiska??
Może za mało mam kontaktów z klerem, ale „wieczne uśmiechanie się” i „szczerzenie zębisk” kojarzy mi się bardziej z domokrążcami-akwizytorami, niż z polskimi księżmi, którzy chyba szczególną pogodą ducha nie emanują, nawet na pokaz.
Lestat_Lincourt pisze:- Za ludzi, którzy są tylko ludźmi
Ksiądz powiedziałby raczej: „w intencji…”

Piszesz sprawnie, a drobne mankamenty zauważyły już moje poprzedniczki. Opowiadanie byłoby jednak znacznie bardziej przekonujące, gdyby ta końcowa przemiana bohaterki miała jakieś lepiej uzasadnione przyczyny. Obecność księdza najwyraźniej dziewczynę irytuje: najpierw sam fakt, że on siedzi gdzieś za jej plecami, a potem ten uśmiech. Więc co właściwie jest siłą sprawczą zmiany? Łagodność księdza, który nie miał pretensji o siedzenie na posadzce? Może i tak, lecz to jest raczej wstęp do rozmowy, która mogłaby być naprawdę interesująca, a tymczasem szybko zamyka się w stwierdzeniu, że ludzie są tylko ludźmi. Przecież to banał z gatunku tych, że po burzy jest pogoda, nie ma dymu bez ognia albo nie wchodzi się dwa razy do tej samej rzeki. Nawet powtórzony trzykrotnie, jest przesłaniem tak nieokreślonym, że trudno mi sobie wyobrazić kogoś, kto pod wpływem tych słów zmieni swój stosunek do Kościoła czy choćby tylko kleru, o Bogu już nie wspominając.
Ja to wszystko biorę z głowy. Czyli z niczego.

8
Może z trudem znosisz milczenie - pamiętniki nie odpowiadają na nasze historie i nie zawsze wystarcza nam zamieszczenie w nich wzmianki o naszych przygodach. Tekst jest banalny i nawet ten lichy temat nie został odpowiednio wyczerpany, urozmaicony, żeby się obronić przed krytyką. Możliwe jednak, że polubiłbym Cię prywatnie (taki jeden pozytywny wniosek), dlatego udzielam kredytu sympatii w którym zawrę pewną radę:

Nie polecałbym wstawiania tekstów, hmm... "osobistych", sercem pisanych. Dotąd wypowiadały się tylko Panie, ale boję się, że jeżeli do komentowania zabiorą się gruboskórni mężczyźni, nie pozostawią na Autorce suchej nitki i będzie tylko przykrość. Nie lubimy prywatnych wynurzeń w typie - zrobiłam coś dziwnego i zawiązała się "tajemnica", której żadne z was nie odtajni. Już nawet ja pisze dość kategorycznie, przepraszam Cię za to zresztą; chyba jednak takie jest powołanie naszego WSPANIAŁEGO FORUM i tym ono się odróżnia od plagi portali społecznościowych :)

Dziękuję, pozdrawiam bardzo serdecznie i, jeśli cnota Ci miła, nie wchodź z księdzem do zakrystii (zwłaszcza z takim szczerzącym się do Cię) ;)

9
malika pisze:Druga rzecz – jest w kościele, ktoś wchodzi od strony zakrystii (czy innego, nie-głównego wejścia), kogo więc można było się spodziewać, jak nie księdza?
Szafarza, ministranta, kościelnego? ;) Chociaż ciężko zidentyfikować kogokolwiek na podstawie "czarnych spodni i butów".

Wytknięto już poważniejsze błędy, od siebie więc dodam, że opowiadanie mnie nie zachwyciło. Raczej nie jest to wina "gruboskórnej natury mężczyzny", ale niezbyt porywającej tematyki tekstu i formy, w jakiej został on przedstawiony. No i to "Człowiek jest tylko człowiekiem". Wypadałoby rozwinąć głębię sentencji i jej wpływu na bohaterkę, by nie sprowadzała się tylko do utartej formułki, dobrej na każdą okazję.
ODPOWIEDZ

Wróć do „Opowiadania i fragmenty powieści”