lekarka

1
Hmm...
Nie pisałam tu dawno, ale wracam :D
Nie wiem czy opowiadanie, które chcę tu wkleić jest w ogóle godne tego forum, ale cóż...
Wklejam.
Poproszę o szczerą krytykę i mam nadzieję, że chociaż jednej osobie się spodoba :)

LEKARKA

Szeroki hall, pomalowany na biało, na suficie kilka lamp dających silne światło. Wokół ludzie : starzy i młodzi, ale wszyscy trochę inni niż ci na zewnątrz. Mija mnie pielęgniarka, uśmiecha się do wszystkich, ale na nikogo nie zwraca dłuższej uwagi, biegnie dalej. Na końcu korytarza widzę duże drzwi z napisem : SALA OPERACYJNA. Przed nimi widzę młodą kobietę, siedzi i patrzy przed siebie. Ma dziwnie pusty wzrok. Zbliżam się do niej powoli, nagle ogromne drzwi się otwierają i wyjeżdża łóżko na kółkach „kierowane” przez dwóch pielęgniarzy. Na nim leży chłopiec, ma najwyżej 7 lat, jest blady – tylko to widzę. Wcześniej siedząca kobieta jest już na nogach, biegnie. Pewnie za synem, mam ochotę ją pocieszyć, nie umiem znaleźć słów. Idę dalej. Z sali operacyjnej wychodzi lekarka, ma na oko 35 lat, ciemne włosy, które teraz wypuszcza z koka i ładną figurę. Chociaż jest w dużej odległości ode mnie czuje bijącą od niej siłę, podchodzę. Mam przeprowadzić z tą kobietą wywiad, oddać jej osobowość na jednej stronie A4, już wiem, że będzie ciężko.
-To pani? - pyta bez powitania. Nie czeka na odpowiedź, prowadzi mnie do swojego pokoju. To niewielkie pomieszczenie, drzwi obok prowadzą do sterylnego gabinetu – jej pokój jest zagracony, nie ma pustego miejsca. Siadamy na przeciwko siebie, podaje mi kawę, sama nic nie pije, widzę, że mnie obserwuje. Chcę zadać jakieś pytanie, ale wszystkie wydają się nie na miejscu. Przez chwilę milczymy, a potem ona zaczyna mówić. Opowiada o chłopcu, którego operowała : ma bardzo ciężką chorobę kości, ale jest zawsze uśmiechnięty, widzę, że go podziwia.
-Chce pani mnie opisać? - pyta nagle
-Tak. - odpowiadam cicho.
-Niech pani wyjdzie na korytarz, popyta o mnie, popatrzy na moja pracę. Żadnymi słowami nie wyrażę co każdego dnia tu przeżywam. Niech pani opisze moich pacjentów. To oni są najważniejsi, ich życie to materiał na świetny artykuł. Ja się tylko staram żeby trwał jak najdłużej. Czasami mi nie wychodzi... - zawiesza głos, a potem patrzy mi w oczy : Mnie najlepiej opisać przez to co robię.
Pytałam wszystkich : pielęgniarki, lekarzy, pacjentów, salowe i sprzątaczki. Jej współpracownicy nazywają ją Stalową Damą, albo Matką Beznadziejnych Przypadków – ona nigdy się nie poddaje. Jedna z pielęgniarek powiedziała, że lekarka zawsze walczy do ostatniego oddechu, że jej pacjenci są dla niej najważniejsi – z każdym z nich się uosabia. Pacjenci mówią jednym głosem : czyni cuda, jest najlepsza, oddają własne życie w jej ręce. W ostatniej sali spotykam chłopca, którego przed chwilą operowała : już się obudził, rzeczywiście się uśmiecha.
-Gdzie twoja mama? - pytam, bo nie wiem co powiedzieć.
-Poszła po coś do jedzenia, ale coś długo jej nie ma. Pewnie płacze...- mówi to spokojnie.
-A co myślisz o pani doktor, która się tobą zajmuje? - muszę zmienić temat, bo wiem, że sama zaraz się rozpłacze.
-Wierzę jej. - odpowiada po prostu : Ma miłą twarz i mama mówi, że jest najlepsza. Pewnie ma rację, bo w końcu ciągle chodzę.
Kiwam głową, żegnam się, życzę zdrowia, czuję, że mówię głupio, ale muszę stamtąd wyjść – duszę się. Gdy wychodzę opieram się o ścianę, oddycham głęboko. Podchodzi do mnie bohaterka mojego artykułu :
-Poznała pani trochę moją pracę? Myślę, że ten artykuł będzie pełny i prawdziwy. Do widzenia.
Odchodzi, ale nagle się odwraca :
-Proszę nie pisać, że ten chłopiec jest ciężko chory tylko, że się uśmiecha, dobrze?
Kiwam głową. Już wiem, że mój artykuł zajmie więcej niż jedną stronę.

2
Szeroki [1]hall, pomalowany na biało, na suficie kilka lamp dających [2]silne światło. [3]Wokół ludzie : starzy i młodzi, ale wszyscy trochę [4]inni niż ci na zewnątrz. Mija mnie pielęgniarka, uśmiecha się do wszystkich, ale na [5]nikogo nie zwraca dłuższej uwagi, biegnie dalej. Na końcu korytarza [6a]widzę duże drzwi z napisem : SALA OPERACYJNA. Przed nimi [6b]widzę młodą kobietę, siedzi i patrzy przed siebie. Ma dziwnie pusty wzrok. Zbliżam się do niej powoli, [7]nagle ogromne drzwi się otwierają i wyjeżdża łóżko na kółkach „kierowane” przez dwóch pielęgniarzy.
To wygląda tak: rzucę tu trzy punkty z mojego widoku, tam wcisnę ludzi, dodam jakieś emocje w pierwszej lepszej babce a czytelnik sobie wszystko poskłada. Już sam początek (z błędem!) jest okropny, nie plastyczny.
[1] - hol
[2] - Lampy mogą być silne (mają moc), lecz światło może być mocne. Np.; Silne lampy dające jasne/mocne światło.
[3] - Wychodzi, że ci ludzie są wokół tych lamp?
[4] - Ale jako, inni niż na zewnątrz? Czego to się dotyczy?
[5] - Czyli jednak zwraca uwagę.
[6] - widzi drzwi, widzi młodą kobietę... wiadomo
[7] - Drzwi jeszcze przebolę, ale wyjeżdżające łóżko to tryb bierny, podczas gdy powinno być: pielęgniarze pchają łóżko
-Tak. - odpowiadam cicho.
Jeśli atrybucja dotyczy wypowiedzi, nie używasz kropki. I, co oczywiste, skoro jej niema, piszesz małą literą. O, tak:
-Tak - odpowiadam cicho.
Dotyczy to takich wyrazów: odpowiedział, powiedział, zapytała, rzekła, szepnęła, krzyknął, wycedził itd.
Żadnymi słowami nie wyrażę co każdego dnia tu przeżywam.
Żadnymi słowami nie wyrażę, co przeżywam tutaj każdego dnia.

To oni są najważniejsi, ich życie to materiał na świetny artykuł. Ja się tylko staram żeby trwał jak najdłużej.
materiał trwał, czy życie trwało? Poza tym, czy ich życie jest dobrym materiałem, czy może doświadczenia związane z chorobą, walka o każde jutro?

Takie to o niczym. Może i jest dziennikarka (?), lekarka i jakieś dziecko, ale za grosz w tym emocji - taki zlepek zdań bez konkretnej przyczyny. Lektura nie zachęca do dalszego poznania tych osób - bo co powiedziałaś o dziewczynie robiącej wywiad? Nic - nawet jej nie poznałem. A lekarka? Opisana tak pospiesznie, jakbyś szybko chciała skończyć i mieć ten dział za sobą. Mnie się nie podobało.
„Daleko, tam w słońcu, są moje największe pragnienia. Być może nie sięgnę ich, ale mogę patrzeć w górę by dostrzec ich piękno, wierzyć w nie i próbować podążyć tam, gdzie mogą prowadzić” - Louisa May Alcott

   Ujrzał krępego mężczyznę o pulchnej twarzy i dużym kręconym wąsie. W ręku trzymał zmiętą kartkę.
   — Pan to wywiesił? – zapytał zachrypniętym głosem, machając ręką.
Julian sięgnął po zwitek i uniósł wzrok na poczerwieniałego przybysza.
   — Tak. To moje ogłoszenie.
Nieuprzejmy gość pokraśniał jeszcze bardziej. Wypointował palcem na dozorcę.
   — Facet, zapamiętaj sobie jedno. Nikt na dzielnicy nie miał, nie ma i nie będzie mieć białego psa.

3
odmienna pisze:ma najwyżej 7 lat
odmienna pisze:ma na oko 35 lat
Liczby piszemy słownie.

Przed każdym dwukropkiem stawiasz niepotrzebnie spację. Niekiedy niepotrzebnie stawiasz dwukropek, zamiast myślnika...

To jest bardzo źle napisane opowiadanie. Dłuższego nie mogłabym chyba przeczytać.

Opisujesz, co się dzieje: to, to i to. Wcześniej było to, a później tamto.
Z opisu wyglądu bohaterki nic nie pamiętam. Wiem, że taki opis był, ale dosłownie niczego nie pamiętam, taki był nieciekawy. Podobnie jak zwiedzanie szpitala, bieganie po nim, opis wnętrza.

Coś tam niby jest - piszesz np. o białych ścianach, lampach na suficie. W gruncie rzeczy to standard szpitalny, a ten jest każdemu znany. Więc sugerowałabym takie opisy stosować wtedy, gdy coś jest nietypowego (np. ściany by były różowe). Reszta może być rzucona przy okazji. Niech bohaterka idzie korytarzem, rozmyśla i ogląda znudzonym wzrokiem BIAŁE ściany. Wtedy nie ma wrażenia natłoku informacji, ale już o wyglądzie wnętrza coś wiemy :)

Dużo powtórzeń - np. "kobieta" (nie w bezpośrednim sąsiedztwie, czasem piszesz lekarka, pielęgniarka, ogólnie za dużo podmiotów, ponieważ za bardzo mieszasz zdania i wciąż budujesz nowe, z coraz to nowymi podmiotami).

Bohaterki są nierealne, nieprzekonujące. Nijak nie mogę się do nich ustosunkować. Zazwyczaj tak się dzieje, kiedy się pisze o tym, JAKI ktoś jest, zamiast skupić się na jego zachowaniu, na tym, co mówi. I ta ostatnia scenka też taka do niczego. Bohaterka w ciężkim szoku, który wziął się znikąd - można było wcześniej pokazać jakieś symptomy, np. jakie wrażenie wywarły na niej słowa dziecka, jak się czuła itp.

Niestety, nie podobało mi się. Żadnych emocji, stylowo również dość słabo.

Pozdrawiam.
ObrazekObrazekObrazek
ODPOWIEDZ

Wróć do „Opowiadania i fragmenty powieści”