Dziecię z morza [ Fantasy ]

1
Witam. Dziś umieszczam krótki wstęp do czegoś , co kiedyś być może nazwę powieścią. Bardzo bym prosił o ocenę warsztatu, bo na tym mi najbardziej zależy. Co powinienem zmienić, co dodać, co zabrać i jak wypadam ogólnie. Co do treści, to jest to dopiero prolog więc fajerwerków nie ma.

Dziecię z morza


Czarnowłosa kobieta w średnim wieku, o ciepłym spojrzeniu, siedziała na drewnianym tobołku, spoglądając w stronę męża ostrzącego grot strzały. Odkąd powróciła z lasu, nie mogła przestać myśleć o tym co zobaczyła. Gdyby opowiedzieć to ludziom zamieszkującym te ziemie, zapewne uznaliby ją za wariatkę. Miała nadzieję, że jej mąż okaże się bardziej wyrozumiały.
- Dzisiaj rano, gdy przebywałam na leśnym wzgórzu zobaczyłam coś niebywałego - rzekła niespodziewanie.
Mężczyzna zaprzestał czynności i spojrzał na kobietę zaciekawiony. Długie brązowe włosy opadały mu na ramiona, a na twarzy gościł uśmiech. Oczy miał podpuchnięte z braku wypoczynku.
- Cóż to takiego niebywałego ?
- Na Wybrzeżu spoczywała łódź rybacka. Nie było jej tam trzy dni temu.
Mężczyzna był zdumiony jej słowami. Włożył strzałę do kołczanu i zbliżył się do kobiety.
- Anno - westchnął - dobrze wiesz , że nawet największy głupiec nie wypłynąłby na te wody, podczas trzydniowej burzy.
Jej mąż miał rację. Południowe ziemie królestwa Tevaronu charakteryzowały się jedną rzeczą. Trzy razy w ciągu roku, mieszkańców południa nawiedzały potężne burze. Błyskawice rąbały drzewa, zacinające deszcze podtapiały domostwa, a gniewne wiatry zrywały dachy. Wody morza południowego zwanego Morzem Pustki pochłaniały każdego, kto odważył się żeglować.Ulewy trwały zawsze trzy dni po czym ustępowały całkowicie, aż do następnego razu. . Lecz Anna była pewna swego. Przez wiele minut przyglądała się łodzi. Nie miała żadnych wątpliwości, że ona tam była.
- Może i masz rację Samuelu. Chciałam jednak, abyś wybrał się jutro ze mną na nabrzeże. Obawiam się iśc sama tak głęboko w las. Nie raz ostrzegałeś mnie przed wilkami - rzekła.
- Miałem jutro jechać do stolicy na handel.
- Więc wyruszysz w południe.
- Naprawdę uważasz, że jakaś łódź powróciła ?
- Tak.
Samuel widząc zdecydowaną minę kobiety pokiwał głową.
- Dobrze więc. Jutro z samego rana wyruszymy.
Nazajutrz, przygotwawszy wszystko ruszyli do lasu. Mężczyzna z pełnym kołczanem strzał i łukiem zarzuconym na ramię szedł przed kobietą. Lasy w tej części królestwa, były bardzo gęste. Bujne korony drzew skutecznie powstrzymywały promienie słoneczne przed wtargnięciem, przez co na ścieżce panował mrok. Anna szła bardzo blisko męża spoglądając we wszystkie strony. Labirynt ścieżek i polan nie jednego już uwięził na kilka godzin w tym lesie. Lecz ona doskonale znała okolice. W końcu odkąd zamieszkali z Samuelem w chatce pośrodku lasu, stał się on dla niej drugim domem.
Wreszcie dotarli na ścieżkę, która wiodła na wybrzeże. Teraz czujność Anny się wzmożyła, bowiem leśne zakamarki, im bliżej morza, były coraz bardziej niebezpieczne. Ostatnimi czasy, doszły ich wieści o wilkach panoszących się w tych rejonach. Zdarzyło się kilkakrotnie, że te dzikie psy czmychnęły w pobliżu ich chatki, co dawniej było niespotykane.
Dotarłwszy bezpiecznie na wybrzeże, mężczyzna zatrzymał się i zapytał.
- Gdzie wiedziałaś łódź ?
Kobieta rozglądnęła się, po czym wskazała na wschód.
- Tam. Jestem niemalże pewna.
Podążyli w kierunku, który wskazała Anna. Im dalej szli tym kobieta coraz bardziej traciła nadzieję. Prócz bezkresnych wód i mokrego piasku nie było tu niczego. Czyżby to wszystko mi się przewidziało ? zastanawiała się.
Samuel również tracił nadzieję. Wczoraj, kiedy żona opowiedziała mu o wraku, zdumiał się z początku. Od dawien nikt nie wypływał podczas trzydniowych burz. Wcześniejsze zaginięcia statków były przestrogą dla każdego, kto byłby na tyle głupi. Lecz ostatecznie zdecydował się na tą wędrówkę. Może dlatego, że kochał żonę i ufał jej bezgranicznie. A może dlatego, że gdyby jej słowa okazały się prawdziwe, byłaby to rzecz niesłychana. Pierwszy statek, który oparł się gniewnym wodom. Cóż to była by za nowina! pomyślał.
I gdy wyszli za winkiel stanęli jak wryci. Przed nimi, na piasku spoczywała niewielka łódź rybacka. Jej deski były przemoknięte, lecz sama łódź wyglądała jakby ją dopiero zbudowano. Szybko rozglądnęli się wokół w poszukiwaniu żywych bądź martwych członków załogi, lecz nikogo nie znaleźli.
Zbliżywszy się do statku usłyszeli szmee. Spojrzeli po sobie zaskoczeni. Po chwili szmer zamienił się w płacz. Anna pędem wskoczyła na pokład i krzyknęła z wrażenia.
- Tutaj jest jakieś dziecko !
Zawniątko poruszało się w kącie łodzi. Malutkie rączki wysttrzeliły w powietrze, jakby próbując coś chwycić. Blada twarzyczka wyglądała ze skrawka materiału, a po policzku ciekły łzy. Anna dobiegła do dziecka i wzięła na ręce. Przyłożyła dłoń do czoła noworodka.
- Ono jest zimne ! -krzyknęła i zeskoczyła z pokładu - musimy je zabrać do domu !
Wciąż zdezorientowany Samuel popatrzył na zawiniątko. Niewiarygodnym było, że jakakolwiek łódź była by w stanie przetrwać sztormy panujące na morzu podczas trzydniowcyh burz, a już niemożliwym było, aby gniewne wody Morza Pustki nie wessały dziecka w mroczne głębiny.Ale oto miał przed sobą dowód na to, że niemożliwe stało się możliwym.
Do chatki dobiegli bardzo szybko, nie bacząc na wilki, ani inne dzikie zwierzęta, które mogły im zagrażać. Teraz najważniejsze było zdrowie dziecka. Anna położyła zawiniątko na łóżku, podczas gdy Samuel rozapalał ogień w kominku.
- Rozwiń ją. W środku jest ciepło. Może dostać gorączki - rzekł Samuel.
Anna złapała za skrawek materiału otulający noworodka i poczęła rozwijać. Wtedy też odskoczyła do tyły przerażona, przewracając wazon z kwiatami. Samuel spojrzał na żonę.
- Co się stało !? - zapytał zaskoczony.
- Ono ... Ono .. nie jest człowiekiem ! - wybełkotała Anna.
Samuel był wstrząśnięty stanem żony. Odszedł od kominka i zbliżył się do dziecka. Oczy mężczyzny rozszerzyły się, a na twarzy pojawiła się mieszanina zdziwienia i strachu.
- Co to ma znaczyć ?
NA łóżku leżało dziecko wyglądające jak człowiek. Jego cera była blada, a oczy spuchnięte od płaczu. Lecz to co przeraziło kobietę i mężczyznę to uszy noworodka. Długie, szpiczaste uszy, jakich nigdy jeszcze nie wiedzieli w całym swoim życiu. A i byli pewni, że żaden mieszkaniec królestwa, nie widział takiej dziwy.

2
Zulata pisze:Jej mąż miał rację.
To nie jest potrzebne - czytelnik już wie, że są małżeństwem. Ponad to w tekście - jak na razie - pojawiła się dwójka bohaterów. To wystarczająca wskazówka, kogo dotyczą poszczególne określenia.
Zulata pisze:Błyskawice rąbały drzewa, zacinające deszcze podtapiały domostwa, a gniewne wiatry zrywały dachy.
Wiatr nie ma wrogów, więc gniew nie znajduje w niczym motywacji.
Zulata pisze:lewy trwały zawsze trzy dni po czym ustępowały całkowicie, aż do następnego razu
Podobna sytuacja: nie potrzebujesz tego stwierdzać - to oczywiste. Pojawiają się, znikają, znowu powracają.
Zulata pisze:Jej mąż miał rację. Południowe ziemie królestwa Tevaronu charakteryzowały się jedną rzeczą. Trzy razy w ciągu roku, mieszkańców południa nawiedzały potężne burze. Błyskawice rąbały drzewa, zacinające deszcze podtapiały domostwa, a gniewne wiatry zrywały dachy. Wody morza południowego zwanego Morzem Pustki pochłaniały każdego, kto odważył się żeglować.Ulewy trwały zawsze trzy dni po czym ustępowały całkowicie, aż do następnego razu. . Lecz Anna była pewna swego. Przez wiele minut przyglądała się łodzi. Nie miała żadnych wątpliwości, że ona tam była.
Musisz zacząć dzielić tekst. Jeden akapit, drugi. King poświęcił temu tematowi konkretny kawałek w swoim poradniku.
Zulata pisze:- Może i masz rację Samuelu. Chciałam jednak, abyś wybrał się jutro ze mną na nabrzeże. Obawiam się iśc sama tak głęboko w las. Nie raz ostrzegałeś mnie przed wilkami - rzekła.
- Miałem jutro jechać do stolicy na handel.
Zdaję sobie sprawę, że kobieta nim manipuluje. Ale warto także przyglądnąć się innej odsłonie. Logicznej. Mimo ostrzeżeń, bohaterka wcześniej wybrała się na nabrzeże. Pytanie: dlaczego mąż nie zareagował, udzielając reprymendy? Mówiąc wprost: dlaczego, cholera, nie wpadł w złość? To jego żona, wiemy jak wiele ryzykuje, zapuszczając się samotnie tak daleko?
Zulata pisze:Wczoraj, kiedy żona opowiedziała mu o wraku, zdumiał się z początku. Od dawien nikt nie wypływał podczas trzydniowych burz. Wcześniejsze zaginięcia statków były przestrogą dla każdego, kto byłby na tyle głupi.
Na tyle głupi, żeby co? Doprecyzuj. Musisz to zrobić.
Zulata pisze: Lecz ostatecznie zdecydował się na 1.tą wędrówkę.
1) tę
Zulata pisze:A i byli pewni, że żaden mieszkaniec królestwa, nie widział takiej dziwy.
No obawiam się, że to nie jest odpowiednie sformułowanie.

Ponad to: interpunkcja. Kuleje. To straszne.

Tajemniczość. Zagadka. Mnóstwo pytań.
Masz pomysł. Nie wolno Ci tego schrzanić. Musisz iść w zaparte, spróbować stworzyć z tego opowiadanko na kilka tysięcy słów. To dobry materiał.

3
Jeden akapit:
Zulata pisze:Nazajutrz, przygotowawszy wszystko (przecinek) ruszyli do lasu.
Zulata pisze: Mężczyzna z pełnym kołczanem strzał i łukiem zarzuconym na ramię (przecinek)szedł przed kobietą.
Chociaż, jak czytam to zdanie, to słyszę jakieś niepoukładanie. Może : Mężczyzna, zarzuciwszy na ramię kołczan pełen strzał i łuk, szedł przed kobietą. Popróbuj.
Zulata pisze:Lasy w tej części królestwa, były bardzo gęste.
Po co przecinek? Przecież to jedno zdanie.
Zulata pisze: Bujne korony drzew skutecznie powstrzymywały promienie słoneczne przed wtargnięciem (dokąd?), przez co na ścieżce panował mrok.
Nie za wzniośle?
Zulata pisze: Anna szła bardzo blisko męża (przecinek) spoglądając we wszystkie strony.
Zulata pisze:Labirynt ścieżek i polan nie jednego już uwięził na kilka godzin w tym lesie.
Wyrzuciłabym "w lesie"? Wiadomo gdzie, parę zdań wcześniej napisano wyraźnie. I to "nie jednego"? Może jednak "niejednego" - w sensie wielu?
Zulata pisze:Lecz ona doskonale znała okolice.
"okolicę"
Zulata pisze: W końcu odkąd zamieszkali z Samuelem w chatce pośrodku lasu, stał się on dla niej drugim domem.
Wiadmomo kto (co) i dla kogo. Może: "stał się jej drugim domem"? Wyrzuciłabym też "w końcu" na początku zdania, bo kolejne w tekście zaczyna się od "wreszcie".
Zulata pisze:Teraz czujność Anny się wzmożyła, bowiem leśne zakamarki, im bliżej morza, były coraz bardziej niebezpieczne.
"czujność Anny się wzmogła" Konstrukcja IM - TYM, to jak Sprite i pragnienie - muszą się uzupełniać. "im bliżej, tym niebezpieczniej"
Zulata pisze:Ostatnimi czasy, doszły ich wieści o wilkach panoszących się w tych rejonach. Zdarzyło się kilkakrotnie, że te dzikie psy czmychnęły w pobliżu ich chatki, co dawniej było niespotykane.
Wilki są bardzo złe za to sprowadzenie ich do 'dzikich piesków'. Coś mi się wydaje, że to nie tak. Prędzej pies jest udomowionym wilkiem niż wilk dzikim psem. Znowu plączę, ale mam nadzieję, że wiesz o co chodzi.
czmychnąć - uciec, dać nogę; Chyba nie o to chodziło ci w tym zdaniu. Zmień czmychnęły na inny czasownik.
Zulata pisze:Dotarłwszy bezpiecznie na wybrzeże, mężczyzna zatrzymał się i zapytał.
Dotarłszy.

Uff... ^_^ Wiem, że odetchnąłeś/łaś. Znam ten ból! Uwierz, wiem że czytanie takich uwag to nic miłego. Spróbuj kiedyś sam/a poprawić jakiś tekst. Wiele się wtedy dostrzega.

Temat ciekawy, choć już chyba nieco wyeksploatowany. Ludzcy rodzice i dziecko elfów. Może być niezła opowieść.
Szczególnie las mi się spodobał, mimo że nie opisałeś/łaś go dokładnie. Wyrósł w mej głowie na tajemnicze i nieco groźne miejsce. Jak las w okolicach Łeby, też taki niesamowity.
Pozdrawiam.

4
Co do treści, to jest to dopiero prolog więc fajerwerków nie ma.
I tu błąd. W prologu powinny być fajerwerki, inaczej mało kto poczyta dalej.

5
@ Dorapa - to zależy od tego, jaki kto ma stosunek do siebie. Ja zdaję sobie sprawę, że nie jestem pisarzem, aczkolwiek nie powiem, że nie chciałbym kiedyś być. Wiem, że warsztat mam kiepski, ale za to wyobraźni mi nie brakuje.
Dlatego też wkleiłem tekst, aby trochę dostać po tyłku. Samemu nie zdołam poprawić wszystkiego. Lepiej żeby ludzie dużo bardziej oczytani i z większym doświadczeniem wymienili mi moje błędy i nakierowali na właściwy tor.

Tak czy inaczej, tekst prologu przez te kilka dni przeszedł dość gruntowną zmianę. Ten pierwszy wklejony został zaraz po napisaniu. Zamiast poprawić porządnie, głodny byłem odeny innych.
Nie wiem czy tak wolno, ale wklejam poniżej ten sam tekst po pewnych poprawkach.


DZIECIĘ Z MORZA

Czarnowłosa kobieta siedziała na drewnianym stołku, spoglądając w stronę mężczyzny ostrzącego grot strzały. Odkąd powróciła z lasu, nie mogła przestać myśleć o tym co ujrzała. Gdyby opowiedzieć o tym ludziom zamieszkującym te ziemie, zapewne nazwaliby ją szaloną. Miała nadzieję, że jej mąż okaże się bardziej wyrozumiały.
- Dziś rano, kiedy siedziałam na wzgórzu zobaczyłam coś - rzekła niespodziewanie.
Mężczyzna zaprzestał czynności i spojrzał na kobietę.
- Cóż takiego ? – spytał zaciekawiony.
- Na wybrzeżu spoczywała rybacka łódź. Nie było jej tam trzy dni temu.
Mężczyzna był wyraźnie zaskoczony. Wrzucił strzałę do kołczanu i zbliżył się do kobiety.
- Anno - westchnął – wiesz dobrze , że nawet największy głupiec nie wypłynąłby na te wody podczas trzydniowych burz.
Miał rację. Trzy razy w ciągu roku, mieszkańców południowych ziem królestwa Tevaronu nawiedzały niszczycielskie burze trwające zawsze trzy dni i trzy noce. Błyskawice rąbały drzewa, zacinające deszcze podtapiały domostwa, a gniewne wiatry zrywały dachy. Wody morza południowego zwanego Morzem Pustki pochłaniały każdego, kto odważyłby się żeglować w ten czas. A byli kiedyś tacy, co im odwaga przysłoniła rozum, lecz żaden nie powrócił. W tych czasach nikt już nie kusił losu.
Jednak Anna była pewna swego. Przez długi czas przyglądała się łodzi. Nie miała żadnych wątpliwości, że ona tam była.
- Może i masz rację Samuelu. Chciałam jednak, abyś udał się ze mną na wybrzeże. Nie wyruszę sama tak głęboko w las kiedy grasują wilki - rzekła.
- Rankiem miałem wyruszyć do stolicy na handel.
- Wyjedziesz w południe.
Mężczyzna zmrużył oczy.
- Jesteś pewna tego co widziałaś?
- Tak .
Kobieta była zdecydowana. Samuel znał swoją żonę jak nikogo innego i dobrze wiedział, że gdy kobieta uprze się przy swoim, wszelki opór nie ma sensu. Jeśliby odmówił, zapewne zebrałaby się na odwagę i wyruszyła samotnie narażona na atak dzikiej zwierzyny.
- Niech będzie. Rankiem wyruszymy. Wiedz jednak, że nie popieram twojej decyzji - rzekł gniewnie.
Nazajutrz, przygotowawszy wszystko, ruszyli w drogę. Samuel, narzuciwszy na ramię kołczan pełen strzał i łuk, kroczył przed Anną. Lasy w tej części królestwa były bardzo gęste. Bujne korony drzew narzuciły liściastą zasłonę, kryjąc pogrążoną w mroku ścieżkę przed porannym słońcem . Labirynt wąskich ścieżek i alejek uwięziłby każdego w niekończącym się gąszczu drzew, lecz nie Annę i Samuela. Odkąd zamieszkali w środku lasu, stał się on ich drugim domem. Wydawało się, że znają wszystkie jego tajemnice.
Wkroczywszy na wąska ścieżkę schodzącą wprost na wybrzeże, ostrożnie stąpali po nierównym gruncie, czujnie wypatrując podejrzanych ruchów i cieni. Leśne zakamarki w pobliżu Morza Pustki były bardzo niebezpieczne. Ostatnimi czasy stada agresywnych wilków panoszyły się w tych rejonach. Zdarzyło się też kilkakrotnie, że zwierzęta te pojawiły się w pobliżu chatki mężczyzny i kobiety, co dawniej było niespotykane.
Dotarłszy bezpiecznie na wybrzeże rozejrzeli się wokół. Słońce skryło się za chmurami, a nadbrzeże okryło się szarością. Mimo, że trzydniowe burze zakończyły się wczorajszego ranka, wody Morza Pustki wciąż były wzburzone. Silne podmuchy wiatru napędzały wysokie fale, które unosiły się pod niebo i z impetem opadały w głębiny.
Na opustoszałym wybrzeżu nie dojrzeli jednak żadnej łodzi.
- Tu ją widziałaś? – spytał mężczyzna.
Kobieta rozejrzała się dookoła.
- Wydaje mi się, że to tam – rzekła, wskazując palcem wschód.
Podążyli wzdłuż wschodniego wybrzeża. Z każdym kolejnym krokiem Anna zaczynała mieć wątpliwości. Prócz bezkresnych wód i niekończących się mokrych piasków na wybrzeży nie było żadnego statku. Czyżby mi się przewidziało? pomyślała. Jeszcze wczoraj była pewna swych racji, teraz ta pewność uleciała.
Samuel również tracił nadzieję. Kiedy zgodził się na tą wędrówkę był rozgniewany. Musiał zrezygnować z podróży do stolicy, aby udać się tutaj w poszukiwaniu cudu. Bo właśnie tym byłaby łódź, która przetrwałaby sztormy na Morzu Pustki. Od dawien, nikt nie wypływał podczas trzydniowych burz. Zaginione statki były wystarczającą przestrogą dla każdego, kto chociażby wpadł na tak szalony pomysł. Rankiem jednak, jego gniew przerodził się w fascynację. Gdyby prawdą okazało się to co powiedziała Anna, byłaby to rzecz niesłychana. Pierwszy statek, który oparł się niszczycielskiej sile natury. Cóż to byłaby za nowina!
I nagle w jednej chwili wszelkie obawy zniknęły. W oddali ujrzeli drewnianą łódź rybacką, spoczywającą w mokrym piasku.
- Niewiarygodne - szepnął Samuel.
Mężczyzna spodziewał się zobaczyć wrak. Kiedy był chłopcem, często przebywał na tym nadbrzeżu. Zdarzyło się raz, że na jego oczach morze wyrzuciło na brzeg statek rozbijając go w drzazgi. Jego szczątki walały się po całym wybrzeżu.
Tymczasem ten, który widział teraz, prócz zmoczonych desek, wyglądał jakby go dopiero zbudowano. Samuel próbował doszukać się racjonalnego wyjaśnienia. Sztormy na Morzu Pustki swoją siłą kilkakrotnie przewyższały te, które panowały chociażby na zachodzie Tevaronu. Niemożliwym zatem było, aby drewniana łódź mogła przetrwać starcie z żywiołem. Żadna z łodzi nie dałaby rady!
I wtedy, jego uwagę przykuło dziwne zjawisko.
Część morza w pobliżu statku była spokojna. Morski przypływ delikatnie muskał jego rufę, podczas gdy tuż obok szalały fale. Jakby jakaś niewidzialna moc uspokoiła wody w miejscu, w którym znajdował się statek. Co tu się dzieje? Pomyślał, do kogo należy ta łódź?
I nagle go olśniło.
Jeżeli był ktoś, kto mógłby wyjaśnić mu to wszystko, to byliby to marynarze płynący na pokładzie tego statku. W pobliżu jednak nie było nikogo, ani żywego, ani martwego.
- Czy jest tu ktoś?! Ktokolwiek?! - krzyknął Samuel, jednak odpowiedział mu jedynie szum morza pomieszany z lamentem morskich ptaków krążących na pochmurnym niebie. Ponowił próbę, lecz bez skutku.
Zbliżywszy się do łodzi usłyszeli szmery, które szybko przerodziły się w cichutki płacz. Spojrzeli po sobie zaskoczeni. Anna pędem wskoczyła na pokład i krzyknęła z wrażenia.
- Tutaj jest jakieś dziecko!
W kącie łodzi poruszało się zawiniątko. Malutkie rączki wystrzeliły w powietrze, próbując coś chwycić. Blada twarzyczka wyglądała zza skrawka szarego materiału, a po jej policzku ciekły łzy.
Anna dobiegła do zawiniątka. Wzięła na ręce i instynktownie przyłożyła mu dłoń do twarzy.
- Ono jest zimne! –krzyknęła i zeskoczyła z pokładu - Musimy je zabrać do domu!
Zdumiony Samuel popatrzył na noworodka. Wciąż ciężko mu było uwierzyć w to co widzi. Zupełnie niewiarygodnym było, aby nawet największy z okrętów Tevaronu, mógł przeciwstawić się potędze sztormów na Morzu Pustki, a widok dziecka, którego zdradliwe wody nie wessały w mroczne głębiny był poza wszelkim wyobrażeniem.
Pogrążonego w myślach mężczyznę obudził krzyk Anny pędzącej do lasu.
- Samuelu! Musimy się pospieszyć.
Do chatki dotarli bardzo szybko, nie bacząc na wilki i inne dzikie zwierzęta mogące zagrażać im w trakcie powrotu. Teraz najważniejszym było zdrowie dziecka.
Anna położyła zawiniątko na łóżku, podczas gdy Samuel począł rozpalać ogień w kominku.
- Rozwiń je. W środku jest ciepło. Nie możemy pozwolić, aby jego ciało strawiła gorączka - rzekł.
Anna pośpiesznie uwolniła ciało dziecka z szarego materiału i odskoczyła przerażona do tyłu przewracając wazon pełen kwiatów. Gliniane naczynie z hukiem uderzyło w podłogę.
- Co się stało?! - zapytał zaskoczony Samuel.
- Ono ... Ono .. nie jest człowiekiem! - wybełkotała kobieta.
Zaskoczony mężczyzna odszedł od kominka i zbliżył się do noworodka. Oczy Samuela rozwarły się w zdumieniu.
- Co to ma znaczyć? - spytał sam siebie.
Na posłaniu leżało dziecko wyglądające jak ludzkie. Cerę miało bladą, a oczy spuchnięte od płaczu. Jednak Samuela i Annę przeraziły uszy dziecka. Długie i spiczaste, wystające ponad główkę noworodka.
Kim ono było? Skąd się wzięło ? Co z nim zrobią? Widmo tych pytań zawisło w ich głowach.
Jedno było pewne. Królestwo Tevaronu nigdy jeszcze nie widziało takiego dziwu.

6
Zulata pisze: Samemu nie zdołam poprawić wszystkiego. Lepiej żeby ludzie dużo bardziej oczytani i z większym doświadczeniem wymienili mi moje błędy i nakierowali na właściwy tor.

Tak czy inaczej, tekst prologu przez te kilka dni przeszedł dość gruntowną zmianę. Ten pierwszy wklejony został zaraz po napisaniu. Zamiast poprawić porządnie, głodny byłem odeny innych
Ja tu widzę zaawansowane lenistwo.
Zulata pisze:Czarnowłosa kobieta siedziała na drewnianym stołku, spoglądając w stronę mężczyzny ostrzącego grot strzały. Odkąd powróciła z lasu, nie mogła przestać myśleć o tym co ujrzała.
Jakie jest powiązanie między tymi zdaniami? Jeśli chcesz napisać wprowadzenie, jakiś opis scenografii, to takie zdanie nie wystarcza. Bo drugie zdanie sugeruje, że ujrzała w lesie tego mężczyznę i to w niecodziennej sytuacji. Poz tym przymiotnik drewniany do wyrzucenia - stołki są zazwyczaj drewniane.
Zulata pisze:- Anno - westchnął – wiesz dobrze , że nawet największy głupiec nie wypłynąłby na te wody podczas trzydniowych burz.
Skoro dobrze wie, to po co on w ogóle o tym wspomina? Ostatnio przeczytałam, że takie zdania nazywane są wśród anglojęzycznych pisarzy As you know, Bill, skrót od znalezionego w jakimś skrypcie As you know, Bill, I'm your father. Wystrzegamy się ich.
Zulata pisze:Jednak Anna była pewna swego. Przez długi czas przyglądała się łodzi. Nie miała żadnych wątpliwości, że ona tam była.
Oj, pierwsze zdanie w zupełności wystarczy, oba następne do wyrzucenia.
Zulata pisze:- Może i masz rację Samuelu. Chciałam jednak, abyś udał się ze mną na wybrzeże. Nie wyruszę sama tak głęboko w las kiedy grasują wilki - rzekła.
As you know, Bill, w lesie grasują wilki i choć jesteś moim mężem od x lat, muszę ci przypomnieć, że sama do owego lasu się przecież nie wybiorę (choć, teoretycznie, byłam w nim dzisiaj.)
Zulata pisze:Mężczyzna zmrużył oczy.
- Jesteś pewna tego co widziałaś?
- Tak .
Co ma do tego dialogu zmrużenie oczu? Mruży się oczy w konkretnych sytuacjach, ze złości, od słońca... tu mi mrużenie nie pasuje.
Kobieta była zdecydowana. Samuel znał swoją żonę jak nikogo innego i dobrze wiedział, że gdy kobieta uprze się przy swoim, wszelki opór nie ma sensu. Jeśliby odmówił, zapewne zebrałaby się na odwagę i wyruszyła samotnie narażona na atak dzikiej zwierzyny.
To jest opisywanie. Długie i nudne. Gdyby Samuel powiedział: "Aleś ty uparta! Pewnie i tak się tam wybierzesz, co?", byłoby to krótsze, dosadniejsze i ciekawsze. Albo gdyby pomyślał "Co za uparta baba. Trzeba będzie z nią iść, bo przecież sama sobie nie poradzi". No cokolwiek, takie opisy mi do bajek pasują, gdzie wszystko jest przedstawione raczej skrótowo, ale tu historia jakaś ma być opowiedziana, prawda?
Poza tym logicznie nie pasuje mi ten atak dzikiej zwierzyny - a co, jak we dwójkę pójdą, to będą mniej narażeni? Co najwyżej łatwiej się obronią. Poza tym, wilki rzadko atakują ludzi, i to w dzień jeszcze. Ogólnie cały ten motyw jest nie najlepiej pomyślany.
Zulata pisze:- Niech będzie. Rankiem wyruszymy. Wiedz jednak, że nie popieram twojej decyzji - rzekł gniewnie.
Ale jakiej decyzji? I skąd ten nagły gniew?
Zulata pisze: Labirynt wąskich ścieżek i alejek uwięziłby każdego w niekończącym się gąszczu drzew, lecz nie Annę i Samuela.
To też jest nielogiczne. Jeśli korony były tak gęsto, że zasłaniały światło, na dole powinno to wyglądać jak coś w rodzaju parku - tylko mech, pnie, ewentualnie jagody czy inne niskie zielone. W takim wypadku nie ma ścieżek i alejek.
Zulata pisze:Podążyli wzdłuż wschodniego wybrzeża. Z każdym kolejnym krokiem Anna zaczynała mieć wątpliwości.
Wschodnie wybrzeże może być czegoś - kraju, wyspy, kontynentu. Tu powinno być podążyli wybrzeżem na wschód. Poza tym - Anna z każdym krokiem na nowo nabierała tych wątpliwości, czy jak? Wątpliwości narastały?
Zulata pisze: Prócz bezkresnych wód i niekończących się mokrych piasków na wybrzeży nie było żadnego statku.
Wychodzi na to, że to są nazwy statków.
Zulata pisze:Bo właśnie tym byłaby łódź, która przetrwałaby sztormy na Morzu Pustki. Od dawien, nikt nie wypływał podczas trzydniowych burz. Zaginione statki były wystarczającą przestrogą dla każdego, kto chociażby wpadł na tak szalony pomysł.
Tłumaczysz jak krowie na miedzy coś, o czym już wcześniej i tak informowałeś - nuda!
Zulata pisze:Sztormy na Morzu Pustki swoją siłą kilkakrotnie przewyższały te, które panowały chociażby na zachodzie Tevaronu. Niemożliwym zatem było, aby drewniana łódź mogła przetrwać starcie z żywiołem. Żadna z łodzi nie dałaby rady!
I znowu.
Ogólnie te przemyślenia Samuela nie służą narracji, tylko mają za zadanie informować czytelnika jakie to niewiarygodne z tą łodzią. To jest poważny błąd, czytelnik się irytuje, bo zamiast historii otrzymuje wykład.
Zulata pisze:I nagle go olśniło.
Jeżeli był ktoś, kto mógłby wyjaśnić mu to wszystko, to byliby to marynarze płynący na pokładzie tego statku.
I to jest to olśnienie? O_O
Do chatki dotarli bardzo szybko, nie bacząc na wilki i inne dzikie zwierzęta mogące zagrażać im w trakcie powrotu.
To chyba na odwrót - szybki powrót to właśnie przykład na baczenie na wilki i inne dzikie zwierzęta.
- Rozwiń je. W środku jest ciepło. Nie możemy pozwolić, aby jego ciało strawiła gorączka - rzekł.
Skoro jest zimne, to chyba trudno mówić o gorączce.
Zulata pisze:Kim ono było? Skąd się wzięło ? Co z nim zrobią? Widmo tych pytań zawisło w ich głowach.
Kochane dzieci, przekonacie się już w następnym odcinku!

Ok, problem polega na tym, że traktujesz czytelnika, jakby był niezbyt pojętny, i zamiast opowiadać jakąś historię, kładziesz mu do głowy informacje, które wydają Ci się niezbędne. Wszystko to razem sprawia wrażenie jakiegoś dziwnego miszmaszu bajki i streszczenia. Nie ma w tym życia. Bohaterowie mówią do siebie drewnianym stylem, który pasowałby do robotów - mówią poprawnie i nudno. Po kiego grzyba dajesz wątek tych wilków? Żeby wzbudzić dreszczyk emocji? Zdecydowanie nie wzbudza. Ten wątek wzbudził we mnie jedynie wątpliwości czy w nadmorskich, zazwyczaj sosnowych lasach takie wilki są w ogóle prawdopodobne...
Zastanów się, jaki jest cel tego fragmentu, na czym możesz oprzeć suspens. Wyobraź sobie sytuację: idzie taka para przez las, ona pewna siebie, rozkazująca i strzelająca fochy jak jej się coś nie spodoba, on zrzędliwy, upierdliwy i wypominający straconą okazję do handlu. Z ich rozmowy czytelnik powoli dowiaduje się o co się kłócą - o porzuconą na wybrzeżu łódź. Potem tę łódź napotykają - kobieta w dzikiej satysfakcji, mężczyzna zszokowany i już ze złymi przeczuciami. No i to dziecko - znowu okazja do niejednoznacznych postaw. Wtedy masz jakąś historię, bawisz czytelnika i prowadzisz go narracją. Teraz masz głównie informacje - może dla Ciebie ważne, ale dla czytelnika niezbyt. I jeszcze powtarzasz je, stosując przez to łopatologię zaawansowaną...
Poza tym uważałaby na logikę w zdaniach, czasem z tym bywało krucho.
Język nie jest najgorszy, ale wydaje mi się, że nie masz dużego zasobu słów, przydało by się więcej różnorodności.
To tyle. :)
A tristeza tem sempre uma esperança
De um dia não ser mais triste não

7
Pierwsze wrażenie: rany, ale łopatologia. Strasznie wszystko kroczek po kroczku czytelnikowi tłumaczysz. I to jeszcze powtarzasz po kilka razy. Żeby jeszcze informacje biegły wraz z akcją, miały jakąś dynamikę... Ale to wzbudza emocje jak podręcznik od geografii. Tu były wilki, a tam jak były sztormy to nikt nie pływał. Fajnie.

Językowo tekst już został wymęczony, ale zwrócę jeszcze uwagę na parę rzeczy.
Zulata pisze:Czarnowłosa kobieta siedziała na drewnianym stołku, spoglądając w stronę mężczyzny ostrzącego grot strzały. Odkąd powróciła z lasu, nie mogła przestać myśleć o tym co ujrzała. Gdyby opowiedzieć o tym ludziom zamieszkującym te ziemie, zapewne nazwaliby ją szaloną. Miała nadzieję, że jej mąż okaże się bardziej wyrozumiały.
- Dziś rano, kiedy siedziałam na wzgórzu zobaczyłam coś - rzekła niespodziewanie.
Mężczyzna zaprzestał czynności i spojrzał na kobietę.
- Cóż takiego ? – spytał zaciekawiony.
- Na wybrzeżu spoczywała rybacka łódź. Nie było jej tam trzy dni temu.
Mężczyzna był wyraźnie zaskoczony. Wrzucił strzałę do kołczanu i zbliżył się do kobiety.
Za dużo tego "mężczyzny" i "kobiety". Musisz poszukać synonimów albo poćwiczyć zabawę z podmiotami domyślnymi.
Zulata pisze:Nie wyruszę sama tak głęboko w las kiedy grasują wilki - rzekła.
- Rankiem miałem wyruszyć do stolicy na handel.
- Wyjedziesz w południe.
Mężczyzna zmrużył oczy.
- Jesteś pewna tego co widziałaś?
- Tak .
Kobieta była zdecydowana. Samuel znał swoją żonę jak nikogo innego i dobrze wiedział, że gdy kobieta uprze się przy swoim, wszelki opór nie ma sensu. Jeśliby odmówił, zapewne zebrałaby się na odwagę i wyruszyła samotnie narażona na atak dzikiej zwierzyny.
- Niech będzie. Rankiem wyruszymy.
A tutaj za wiele wyruszania.
Zulata pisze:Nazajutrz, przygotowawszy wszystko, ruszyli w drogę. Samuel, narzuciwszy na ramię kołczan pełen strzał i łuk, kroczył przed Anną. Lasy w tej części królestwa były bardzo gęste. Bujne korony drzew narzuciły liściastą zasłonę, kryjąc pogrążoną w mroku ścieżkę przed porannym słońcem . Labirynt wąskich ścieżek i alejek uwięziłby każdego w niekończącym się gąszczu drzew, lecz nie Annę i Samuela. Odkąd zamieszkali w środku lasu, stał się on ich drugim domem.
Powtórzenia, powtórzenia i jeszcze raz powtórzenia. Imiona postaci, "las", "drzewa", "ścieżka".
Zupełnie tego nie ogarniasz.
Zulata pisze:wysokie fale, które unosiły się pod niebo i z impetem opadały w głębiny.
ten opis jest jakoś tak przesadzony, że aż nieplastyczny. Fale opadały w głębiny? Co?
Zulata pisze:Od dawien, nikt nie wypływał podczas trzydniowych burz.
to już wiemy!
Zulata pisze:Do chatki dotarli bardzo szybko, nie bacząc na wilki i inne dzikie zwierzęta mogące zagrażać im w trakcie powrotu.
Brak logiki. Bo co, jakby szli wolniej, to by im nie zagrażały?

Ten wstęp miałby fajerwerki, gdybyś go nie zamordował wykładami na temat tego jak dziwne jest to, że mała łódeczka wytrzymuje potworny sztorm. Cały fragment mógłby być krótszy i z powodzeniem wprowadzać czytelnika w fabułę. A nawet zaciekawiać, bo końcówka całkiem ok.
Tylko tekst potrzebuje emocji. Dużo emocji. A ich nie dostaje się nazywając, tylko pokazując. W dialogach, w mimice, w przyspieszonym biciu serca. A nie w myśleniu bohatera: "o nie, ale to dziwne. no normalnie nie mogę uwierzyć".

Od strony językowej to jest czytelnie, ale nudno. Największe grzechy to powtórzenia, trochę zaimków i logika zdań. Jest nad czym pracować. Powodzenia. :)

Pozdrawiam,
Ada
Powiadają, że taki nie nazwany świat z morzem zamiast nieba nie może istnieć. Jakże się mylą ci, którzy tak gadają. Niechaj tylko wyobrażą sobie nieskończoność, a reszta będzie prosta.
R. Zelazny "Stwory światła i ciemności"


Strona autorska
Powieść "Odejścia"
Powieść "Taniec gór żywych"
ODPOWIEDZ

Wróć do „Opowiadania i fragmenty powieści”