Dochodziło południe. Promienie słońca bez żadnej litości padały na spękaną ziemię, nie dając szansy na znalezienie nawet kawałka cienia. Ptaki, tak aktywne o poranku, teraz ucichły, chowając się między gałęziami drzew. Powietrze stało nad drogą drżąc tylko od czasu od czasu od gorąca. Żółty pył unosił się przy każdym kroku Nilufer, która zmęczona, obolała, a przede wszystkim niesamowicie spragniona wlokła się tą drogą już dobrych parę godzin. W duchu przeklinała swoją lekkomyślność, że u ostatniego źródła w lesie nie napełniła bukłaka do pełna. Woda skończyła się dobrą godzinę temu, a teraz w gardle miała pył podobny do tego pod stopami, a w skroniach czuła zbliżającą się falę migreny. Proszki na to paskudztwo oczywiście miała w plecaku, ale na nic one, skoro nie było wody do popicia.
- No i na co do cholery człowiekowi znajomość leczenia, gdy sobie sam poradzić nie potrafi.
Westchnęła i z rezygnacją spojrzała na ginącą w oddali na horyzoncie drogę. Zdecydowała, że dojdzie jeszcze kawałek, do wielkiego drzewa, gdzie zrobi sobie odpoczynek a w dalszą drogę wyruszy gdy upał nieco zelżeje. Jak postanowiła, tak zrobiła. Z radością zrzuciła ciężki tobół i z westchnieniem ulgi usiadła pod drzewem, starając się nie myśleć, co dalej ma ze sobą zrobić.
Obudziło ją szczekanie psa. Niezbyt jeszcze przytomna, zerwała się na równe nogi, ale wkrótce znowu znalazła się na ziemi, przygnieciona ciężkim ciałem pachnącym potem, końmi i tytoniem. Dłoń okryta ciemną, śmierdzącą rękawiczką przytrzymywała jej głowę tak, że nie mogła pisnąć ani słówka. Zabulgotała coś w proteście, na co usłyszała cichy śmiech i ręka odsunęła się. Osobnik usiadł i gwizdnął cicho. Na to wezwanie z mroku wychynął największy pies, jakiego Nilufer w życiu widziała. Sięgał facetowi do uda, pokryty białą sierścią, przypominał bardziej śnieżnego wilka niż psa. Psisko spojrzało na nią i z głębi gardła rozległ się warkot a sierść najeżyła się. Mężczyzna uspokajająco położył mu dłoń na karku, na co pies zaskomlał, oblizał się i położył, nie spuszczając jednak wzroku z dziewczyny, gotowy w każdej chwili do ataku, gdy wykona choćby najmniejszy ruch.
- A cóż to panna robi na takim pustkowi? - spytał się z ciekawością.
- A to nie pana sprawa - odparsknęła, układając suknię, która w czasie snu zawinęła się nieprzyzwoicie wysoko. Mężczyzna zauważył jej starania, na co uśmiechnął się i odwrócił w stronę przywiązanego do gałęzi konia. Pogrzebał chwilę w kulbakach i wyciągnął w stronę Nilufer oprawioną w tłoczoną skórę i złoto butlę.
- Pewnie jesteś spragniona?
Nilufer przyjrzała się z uwagą butelce. Ktoś noszący przy sobie takie cudo z całą pewnością nie miał zamiaru jej okradać. Gwałt też raczej nie wchodził w gre, więc Nilufer rozluźniła się odrobinę i wyciągnęła rękę. Napój był wyjątkowo chłodny i ożywczy.
- Hej, spokojnie, nie tak szybko! - zawołał i wyrwał krztuszącej się Nilufer butlę, jednocześnie grzmocąc ją solidnie po plecach - widać żeś spragniona, ale pij spokojnie.
Nilufer jeszcze raz sięgnęła po napój, tym razem starając się opanować.
- Kim jesteś?
Kucnął przed nią, przyglądając się jej twarzy z zainteresowaniem.
- Nazywam się Edin, a ty?
-Niluferl.
Wzruszył ramionami. Niezbyt popularne imię po tej stronie gór. Skąd więc jesteś?
- Z Krainy Cieni a ty? Skąd pochodzisz i dokąd jedziesz?
-Aaa. - Spojrzał na nią badawczo - my zwiemy twoją krainę Kereden. Jadę do Mykaros. Stamtąd pochodzę. Urodziłem się tam, mieszkam i mam zamiar spędzić całe życie. Cudowne miejsce - cmoknął językiem wyciągając się na ziemi - w Mykarosi można znaleźć wszystko, czego sobie tylko zamarzysz, a nawet więcej - mrugnął do niej okiem - a ty gdzie się udajesz?
Niluferl wzruszyła ramionami
- Nie wiem. Przed siebie.
- Jak to - przed siebie? Jak taka piękna i samotna kobieta może sama podróżować po takich bezdrożach bez żadnego celu?
- Długa historia - Niluferl w obronnym geście podciągnęła nogi pod brodę - nie chcę do tego wracać. Moja przyjaciółka poleciła mi udać się do Mykaros, więc tam jadę.
- Sama? - Edin uniósł się na łokciach - Do Mykaros? A byłaś kiedyś w wielkim mieście?
2
Skoro bez to ,,żadnej" nie jest potrzebne.Promienie słońca bez żadnej litości
Ale łańcuszek, od czasu do czasu z gorącaod czasu od czasu od gorąca
Niepotrzebne.wlokła się tą drogą już
Jakoś niezbyt mi to połączenie pasuje. Trzeba chyba wybrać jedno a drugie rzucić na pożarcie rekinom słowojadom.na ginącą w oddali na horyzoncie drogę
Gdzie odpocznie/gdzie zrobi chwilowy przystanekgdzie zrobi sobie odpoczynek
Staraj się unikać rymowanych zdańJak postanowiła, tak zrobiła
Nie są to zapachy przyjemne(może oprócz drugiego), więc raczej ,,śmierdzącym"ciałem pachnącym potem, końmi i tytoniem
Aby później nie było powtórzenia przy rękawiczce: ,,ciemną, wybrudzoną rękawiczką"
pokryty(był) białą sierścią,(przez co) przypominał bardziej śnieżnego wilka niż psa
1. GręGwałt też raczej nie wchodził w gre
2. Z czego to wywnioskowała? Była tak brzydka, czy może uznała, że tytoń uczynił z niego impotenta?
1.,,Tam" przenieś za ,,spędzić"Urodziłem się tam, mieszkam i mam zamiar spędzić całe życie
2.,,całe życie" zamień na ,,resztę życia"
cmoknął językiem wyciągając się na ziemi
Gdyby cmoknął okiem i mrugnął językiem: wtedy o tym koniecznie napisz. W tym wypadku jednak oko i język zrobią za pożywkę dla sępów.mrugnął do niej okiem
Niby coś się dzieje, ale niewiele. Nie przemawia też do mnie motyw z zachłannym piciem wody- kiedy człowiek jest naprawdę spragniony, to pierwsze łyki idą jakby połykał kamienie. Jednak czytało mi się nawet przyjemnie, w sumie nie wiem dlaczego.
Miłego poprawiania:)
3
Przede wszystkim literówki i interpunkcja. Dużo tego nie było, ale zawsze.
Moje sugestie:
Poza tym dajesz nam chyba do zrozumienia, że twoja bohaterka jest totalną idiotką, bo każdy myślący człowiek, kiedy ma przed sobą nie wiadomo ile drogi i nie wiadomo, kiedy będzie mógł uzupełnić zapasy, to bierze najwięcej jak może, a nie liczy na łut szczęścia. Myślę, że nie o to chodziło.
Moje sugestie:
Przegadany ten opis. I trochę nielogiczny dla mnie. Najpierw czytam o spękanej ziemi i totalnym braku cienia, więc widzę automatycznie pustynię, a tu nagle się okazuje, że jednak są drzewa, więc powinien być również cień. No, chyba że są to drzewa eukaliptusowe czy inne, które odwracają liście równolegle do słońca i faktycznie marny cień dają. Ale o tym w tekście nic nie ma, a przeciętny polski czytelnik czytając "drzewo" widzi klon, dąb, brzozę czy inne.Promienie słońca bez żadnej litości padały na spękaną ziemię, nie dając szansy na znalezienie nawet kawałka cienia. Ptaki, tak aktywne o poranku, teraz ucichły, chowając się między gałęziami drzew. Powietrze stało nad drogą drżąc tylko od czasu od czasu od gorąca.
Poza tym dajesz nam chyba do zrozumienia, że twoja bohaterka jest totalną idiotką, bo każdy myślący człowiek, kiedy ma przed sobą nie wiadomo ile drogi i nie wiadomo, kiedy będzie mógł uzupełnić zapasy, to bierze najwięcej jak może, a nie liczy na łut szczęścia. Myślę, że nie o to chodziło.
labo "w oddali" albo "na horyzoncie" wywal, bo to jeden pies.na ginącą w oddali na horyzoncie drogę.
to zdanie jest zbędne.. Jak postanowiła, tak zrobiła.
błędny zapis dialogu, brak przecinka.Wzruszył ramionami. Niezbyt popularne imię po tej stronie gór. Skąd więc jesteś?
- Z Krainy Cieni a ty? Skąd pochodzisz i dokąd jedziesz?
a czym innym mógłby jeszcze mrugnąć?mrugnął do niej okiem
aha, czyli nie wie, gdzie idzie, ale wie, że do Mykaros. I do tej pory szła, a nagle się okazuje, że jedzie. To się nazywa magia.- Nie wiem. Przed siebie.
- Jak to - przed siebie? Jak taka piękna i samotna kobieta może sama podróżować po takich bezdrożach bez żadnego celu?
- Długa historia - Niluferl w obronnym geście podciągnęła nogi pod brodę - nie chcę do tego wracać. Moja przyjaciółka poleciła mi udać się do Mykaros, więc tam jadę.
4
Ebru pisze:Powietrze stało nad drogą (przecinek) drżąc tylko od czasu od czasu od gorąca.
Moja uwaga wynika z bycia nieszczęśnicą, którą co i rusz nękają migreny, więc piszę z własnego doświadczenia. Po pierwsze migrena (moja) dotyczy raczej jednej skroni, po drugie jeśli zacznie boleć, to ta kobitka połknie proszek, choćby go miała palcem wepchnąć do żołądka, zrobi wszystko, byle się tego bólu pozbyć.Ebru pisze:Woda skończyła się dobrą godzinę temu, a teraz w gardle miała pył podobny do tego pod stopami, a w skroniach czuła zbliżającą się falę migreny. Proszki na to paskudztwo oczywiście miała w plecaku, ale na nic one, skoro nie było wody do popicia.
Panna usnęła w lesie, w upale i obudziła się bez bólu? Podziwiam, ja bym umierała.
Ale to nie jest zarzut pod adresem opowieści, tylko takie sobie spostrzeżenie.
A po co ten kawaler się na nią rzucił, skoro nie miał zamiaru jej sprawić niespodziewanej przyjemności? Nie mógł po prostu potrząsnąć za ramię? Wystraszył dziewczynę atakiem, warczącym psem, a potem do niej mrugał? To może jednak było coś na rzeczy? Nie znamy cd, więc może się czepiam niepotrzebnie.
Sama nie wiem. Opowieść nieco nieuporządkowana, wielki misz-masz. Ale z potencjałem.
6
od dobrych paru/kilku godzinŻółty pył unosił się przy każdym kroku Nilufer, która zmęczona, obolała, a przede wszystkim niesamowicie spragniona wlokła się tą drogą już dobrych parę godzin.
powtórzenie - wprowadzasz określenie czasowe w ten sam sposób.Woda skończyła się dobrą godzinę temu,
Bardzo proste zdanie, a i tak nie podołałaś, czyniąc powtórzenia i ujmując plastyki, czyli odczucia względem bohaterki. Kilka drobnych zmian.Woda skończyła się dobrą godzinę temu, a teraz w gardle miała pył podobny do tego pod stopami, a w skroniach czuła zbliżającą się falę migreny. Proszki na to paskudztwo oczywiście miała w plecaku, ale na nic one, skoro nie było wody do popicia.
Resztki wody wypiła jakiś czas temu, a teraz w gardle czuła pył podobny do tego pod stopami, zaś w skroniach zaczynał pulsować źle zwiastujący ból. Proszki na migrenę posiadała w plecaku, lecz na co one, skoro nie ma czym popić?
Przecinki. Wtrącenia wydzielamy przecinkami (no, cholera, kurwa...)- No i na co do cholery człowiekowi znajomość leczenia, gdy sobie sam poradzić nie potrafi.
- No, i na co, do cholery, człowiekowi znajomość leczenia, gdy sobie sam poradzić nie potrafi.
Psisko jest już inne, ale wciąż widać brak pomysłu na nazwanie: bestii, bydlę (bo duży), zwierzę itd.Obudziło ją szczekanie psa. Niezbyt jeszcze przytomna, zerwała się na równe nogi, ale wkrótce znowu znalazła się na ziemi, przygnieciona ciężkim ciałem pachnącym potem, końmi i tytoniem. [...]. Osobnik usiadł i gwizdnął cicho. Na to wezwanie z mroku wychynął największy pies, jakiego Nilufer w życiu widziała. Sięgał facetowi do uda, pokryty białą sierścią, przypominał bardziej śnieżnego wilka niż psa. Psisko spojrzało na nią i z głębi gardła rozległ się warkot a sierść najeżyła się. Mężczyzna uspokajająco położył mu dłoń na karku, na co pies zaskomlał, oblizał się i położył, nie spuszczając jednak wzroku z dziewczyny, gotowy w każdej chwili do ataku, gdy wykona choćby najmniejszy ruch.
Poza tym: zaskamlał
zapytał Zresztą, ciekawość wynika z dialogu. Jeśli ta ciekawość jest bardziej wyjątkowa ponad to, co wynika z zapisu, dodaj tę informację. Jeśli nie, pomiń.- A cóż to panna robi na takim pustkowi? - spytał się z ciekawością.
Pogrzebał chwilę w kulbakach i wyciągnął w stronę Nilufer oprawioną w tłoczoną skórę i złoto butlę.
Szyk zdania:
Pogrzebał chwilę w kulbakach i wyciągnął w stronę Nilufer butlę oprawioną w tłoczoną skórę i złoto.
Grrr. Widzisz, co robisz?- Hej, spokojnie, nie tak szybko! - zawołał i wyrwał krztuszącej się Nilufer butlę, jednocześnie grzmocąc ją solidnie po plecach - widać żeś spragniona, ale pij spokojnie.
Widać, że zawołał. Po co to dodatkowo pisać? Po prostu usuwasz tę informację wynikającą z sposobu wypowiedzi bohatera.
Jesteś niechlujna, więc za to należą się baty. Po dziesięć za każdy błąd. Się nauczysz, a co! Tekst logiczny, z kilkoma smaczkami, które można wyłowić i zastanowić się nad ich konstrukcją - jak chociażby proces myślowy bohaterki, dokonany przez narratora na podstawie butli, a związany z kradzieżą. Widać, potrafisz skupić się na otoczeniu i ukazać istotne elementy, czego nie mogę powiedzieć o dialogach, gdyż przez nachalność w dawkowaniu informacji, powtarzasz się. Gdyby ten fragment oczyścić z pewnych niedociągnięć, poziom jest dobry. Podobało mnie się, ale (!), musisz czytać, co pokazujesz, bo są tu dziwne błędy i niedociągnięcia.
„Daleko, tam w słońcu, są moje największe pragnienia. Być może nie sięgnę ich, ale mogę patrzeć w górę by dostrzec ich piękno, wierzyć w nie i próbować podążyć tam, gdzie mogą prowadzić” - Louisa May Alcott
Ujrzał krępego mężczyznę o pulchnej twarzy i dużym kręconym wąsie. W ręku trzymał zmiętą kartkę.
— Pan to wywiesił? – zapytał zachrypniętym głosem, machając ręką.
Julian sięgnął po zwitek i uniósł wzrok na poczerwieniałego przybysza.
— Tak. To moje ogłoszenie.
Nieuprzejmy gość pokraśniał jeszcze bardziej. Wypointował palcem na dozorcę.
— Facet, zapamiętaj sobie jedno. Nikt na dzielnicy nie miał, nie ma i nie będzie mieć białego psa.
Ujrzał krępego mężczyznę o pulchnej twarzy i dużym kręconym wąsie. W ręku trzymał zmiętą kartkę.
— Pan to wywiesił? – zapytał zachrypniętym głosem, machając ręką.
Julian sięgnął po zwitek i uniósł wzrok na poczerwieniałego przybysza.
— Tak. To moje ogłoszenie.
Nieuprzejmy gość pokraśniał jeszcze bardziej. Wypointował palcem na dozorcę.
— Facet, zapamiętaj sobie jedno. Nikt na dzielnicy nie miał, nie ma i nie będzie mieć białego psa.
8
Kurcze... Ciekawy akcencik, gdyby nie to, że brutalnie zamordowany błędami. Przejrzałam potknięcia wymienione przez przedmówców i na upartego jeszcze coś by się znalazło, tylko to już zabawa w dobijanie, która mijałaby się z celem.
Od strony technicznej właściwie wszystko zostało powiedziane.
Zarys fabuły spodobał mi się, chętnie poczytałabym dalej.
Jedyne co mi zazgrzytało to to automatyczne założenie, że jak facet miał drogą flaszkę, to nie zamierzał dziewczyny skrzywdzić. To nawet nie zabrzmiało naiwnie, tylko tak po prostu: "Muszę wytłumaczyć, czemu ona z nim będzie dalej gadać. O, niech będzie tu."
Pisz przede wszystkim uważniej. A przynajmniej starannie poprawiaj. Bo przekazujesz świat całkiem ładnie, tylko brak poprawności i niekiedy zbytnie przegadywanie psują obraz.
Pozdrawiam,
Ada
Od strony technicznej właściwie wszystko zostało powiedziane.
Zarys fabuły spodobał mi się, chętnie poczytałabym dalej.
Jedyne co mi zazgrzytało to to automatyczne założenie, że jak facet miał drogą flaszkę, to nie zamierzał dziewczyny skrzywdzić. To nawet nie zabrzmiało naiwnie, tylko tak po prostu: "Muszę wytłumaczyć, czemu ona z nim będzie dalej gadać. O, niech będzie tu."
Pisz przede wszystkim uważniej. A przynajmniej starannie poprawiaj. Bo przekazujesz świat całkiem ładnie, tylko brak poprawności i niekiedy zbytnie przegadywanie psują obraz.
Pozdrawiam,
Ada
Powiadają, że taki nie nazwany świat z morzem zamiast nieba nie może istnieć. Jakże się mylą ci, którzy tak gadają. Niechaj tylko wyobrażą sobie nieskończoność, a reszta będzie prosta.
R. Zelazny "Stwory światła i ciemności"
Strona autorska
Powieść "Odejścia"
Powieść "Taniec gór żywych"
R. Zelazny "Stwory światła i ciemności"
Strona autorska
Powieść "Odejścia"
Powieść "Taniec gór żywych"
9
Dziękuję. Mam świadomość, że błędy robię, tylko nawet z tą świadomością, gdy wpatruję się jak sroka w gnat w tekst, nadal tych błędów nie zauważam (vide: następny tekst umieszczony przeze mnie na forum). Jakieś dyscoś tam chyba w sobie odkryłam. Nie wiem na razie tylko jak z tym zawalczyć. Bo setne poprawianie tekstu - drukowanego lub na monitorze, odkładanie go na jakiś czas słabo pomaga.