Reguła

1
Zgodnie z zasadą spotkaliśmy się na placu.
- To niesprawiedliwe – zaczęła wylewki. – Muszę ustępować komuś, kto nie ma o tym zielonego pojęcia.
- Komu?
- Tym wszystkim licealistkom, świeżym studentkom, rozumiesz.
- Pracują u was takie?
- No, ich jest najwięcej.
Wzruszyłem więc ramionami i pociągnąłem spory łyk shake’a. Dopiero wtedy uświadomiłem sobie, że przecież spotkałem się z dziewczyną i jestem ostatnim niedorobionym chamem, nie proponując pocieszenia w postaci drogiego obiadku. Myślami zajrzałem do portfela i w jednej chwili zrozumiałem, że jeszcze przez najbliższych parę miesięcy będzie mnie stać na wyjście z kimś, kogo kocham. Zaproponowałem wizytę w Alutri, takiej drobnej pizzerii za miastem. Mielibyśmy stamtąd widok na szelf. Zgodziła się. Co prawda przestałem liczyć na okrzyki , uśmiechy czy coś głębszego, chociażby w postaci momentalnej ekstazy – rzucanie na szyję i tym podobne - lecz samo dlaczego nie? wydało się całkiem sympatyczne.
Wracając do wizyty w Alutri:
- To miły gest – powiedziała, gdy zawracałem ze Sztokholmskiej.
A mnie wzięło na żale:
- Nie chcę widzieć cię w takim stanie.
Wzdrygnęła się. Niczym pershing opuściła lusterko i obejrzała w nim swoją śliczną buźkę. Lekko obruszona, zapytała, do czego zmierzam.
- Dzwonisz: płaczesz. Widujemy się: płaczesz.
- Ale nie przez ciebie.
- Może i tak – szukałem słów, nie zwracając zbytnio uwagi na drogę – jednak kiedy osoba, którą po prostu kochasz, wyraźnie cierpi, to z człowiekiem też dzieje się coś niedobrego. Z tym drugim, z tą połówką, nie wiem. No kim dla ciebie jestem?
- Kochankiem.
- Więc kiedy kochanica ma gorszy czas, to kochanek go podziela – rozłożyłem ręce, tak, jakbym zapomniał, że prowadzę.
- Uważaj na trasę – przestrzegła. – I nie martw się o mnie.
Od tamtej pory milczałem.

***
Coś podpowiadało, że za ten smutek po części odpowiadam również ja.
Akurat dochodziła czwarta, gdy drzwi do opustoszałego baru rozwarły się i stanął w nich facet z maską. Pomyślałem, że to tylko motocyklista i wróciłem do obiadu, kiedy nagle…
- Przepraszam – i z trudem nacisnął spust. Mną zarzuciło, z widelcem w dłoni i dziurą w szyi patrzyłem, jak obryzgany krwią barman wpija we mnie swe przerażone oczy.
Wiedziałem, że już długo nie pociągnę. Poprosiłem więc Boga, by w tych końcowych oddechach raz jeszcze pozwolił spojrzeć na dziewczynę. Nie wiem, czy to za jego sprawą, ale mogłem się napatrzeć, gdy podrzynała mi gardło.
Na koniec uśmiechnęła się; był to delikatny uśmiech, lecz taki szczery, niewymuszony.
Ona i gość w progu objęli się i ruszyli w stronę parkingu.
Odrobinę zażenowany, trzasnąłem o bar monetą i zamówiłem krwawą mary.
- Nie ma – wyjąkał barman.
- Niech będzie rakija…
Do czego pił – do tego, że powinienem im zafundować kolacyjkę?
Wzbronił się, po czym wyjaśnił, że chodziło mu raczej o rozmowę z policją.
Machnąłem ręką. – Muszą się nacieszyć.
Bo przecież ta kurwa mnie rzuciła. Lecz wpierw się zdeklarowała, więc nie mogło być tak źle.
- Bywało gorzej – wymamrotał i z politowaniem określił mnie frajerem.
Tacy też się zdarzają.
Ostatnio zmieniony pt 28 sty 2011, 14:28 przez gabim, łącznie zmieniany 1 raz.

2
Bardzo mi się podoba. Jest rewelacyjne, absurdalne. Napisane lekko, świetnie się czyta. Tak jak nie lubię dużej ilości dialogów, tak tu są bardzo właściwe.

Nie rozumiem tylko dlaczego taki tytuł i trochę nie łapię akcji z "tamtymi kobietami", ale to nie istotne, jak wytrzeźwieję, to może załapię.
Dlaczego rakija? Teoretycznie można to zamienić na śliwowicę, a przynajmniej nieobeznani z trunkami nie będą od razu googlować. Co prawda nie znamy miejsca akcji - tzn. może się to dziać, gdzieś na przykład pod Belgradem, gdzie rakija będzie na miejscu - ale to trochę takie... ekstrawaganckie, by rzucać takim trunkiem. Chyba, że miałeś zamiar, by zapamiętać, co pija nasz bohater - to Ci się udało.
Ewentualnie sam lubisz, co pochwalam :)

3
Cześć,

słuchajcie, wielkie p r z e p r a s z a m Moderatorów, ale do tekstu wkradł się błąd, który wyłapał Gburek (przy okazji dziękuję za uwagę, Gburku). Wstyd się przyznać, ale go przegapiłem - mam na myśli "tamte kobiety", tę wypowiedź. Więc gdyby było możliwe, bardzo proszę o jej usunięcie. Naprawdę wielkie sorry, ale już po fakcie.

Miłego dnia! :)

4
gabim pisze:Wracając do wizyty w Alutri:
- To miły gest – powiedziała, gdy zawracałem ze Sztokholmskiej.
o.O Nie dość, że pierwszy zwrot brzmi jak w mowie potocznej (w formie pisanej nie pasują mi takie, chyba, że cały utwór jest w podobnym stylu), to jeszcze "zawracanie ze Sztokholmskiej" nie ma nic wspólnego z wizytą w Alutri (btw. - to było już po obiedzie, czy przed? Odpowiedź zobaczyłam w następnym fragmencie, ale wypadałoby to umieścić gdzieś tutaj, bo nie lubię zmieniać wyobrażeń.)
O, na dodatek wracać i zawracać brzmi jak powtórzenie.
gabim pisze:Niczym pershing opuściła lusterko i obejrzała w nim swoją śliczną buźkę.
A co to za porównanie :?: Bo mi się wydaje, że raczej uniosłaby lusterko, a nie opuściła.
gabim pisze:- Więc kiedy kochanica ma gorszy czas, to kochanek go podziela – rozłożyłem ręce, tak, jakbym zapomniał, że prowadzę.
Rozłożyłem ręce, zapominając, że prowadzę.
Po dialogu kropka, a potem z dużej litery.
gabim pisze:- Uważaj na trasę – przestrzegła.
Ta trasa brzmi tak, jakby kierowca posługiwał się mapą. Może "uważaj na drogę"?
gabim pisze:(...)facet z maską. Pomyślałem, że to tylko motocyklista
Może kask? Maska kojarzy się... no nie wiem. Raczej nie z motocyklistą.
gabim pisze:patrzyłem, jak obryzgany krwią barman wpija we mnie swe przerażone oczy.
Wpijać można palce albo zęby. Jeśli pomyliło Ci się ze słówkiem "wbijać", to nie oczy, a wzrok. A "swe" do wywalenia.
gabim pisze:końcowych oddechach
...ostatnich? Końcowe kojarzą mi się z napisami na przykład :)
gabim pisze:by w tych końcowych oddechach raz jeszcze pozwolił spojrzeć na dziewczynę.
Zgubiłeś słówko "mi".
gabim pisze:był to delikatny uśmiech, lecz taki szczery, niewymuszony.
"Lecz" nie pasuje, bo nie ukazuje kontrastu między słowami delikatny, szczery, niewymuszony.

Dalej nie wiem, co mam cytować, bo to już zupełna fantazja autora :)

Od początku mi się nie spodobało. Styl nie za dobry, trochę roboty Cię czeka. Czasami zdarzały się koślawe zdania ze zmienionym szykiem, który przeszkadza w czytaniu - na przykład: "Nie chcę widzieć cię" - zobacz odwrotnie: "Nie chcę cię widzieć". Brzmi lepiej :) Przydałoby się to zwłaszcza w partiach dialogowych, bo przecież ludzie starają się mówić płynnie i po kolei. Unikaj zaimków typu "swój". Rozmowy troszkę naciągane, ale w miarę realistyczne.

Ponieważ nie za bardzo wiem, o co chodzi i jak się ma druga część do pierwszej, powstrzymam się od oceny pomysłu :) Choć na takie wprawki sugerowałabym więcej opisów. Z drugiej strony, jeśli to miały być tylko dialogi, to przydałyby się dłuższe lub takie z treścią bardziej... skondensowaną.

Pozdrawiam.
ObrazekObrazekObrazek

5
Luka w pamięci pisze:Ponieważ nie za bardzo wiem, o co chodzi i jak się ma druga część do pierwszej
Też nie mam pojęcia. Przeczytałam tekst dwa razy, dokładnie i nic. To znaczy coś się tli, ale bardzo mało. Ostatnie linijki to w ogóle nie wiadomo co.

Gburek napisała, że jest absurdalnie, a ja tej absurdalności nie widzę. Czuję, że autor napisał ten tekst na poważnie. Na szczęście jakoś wyszło, by zdania nie śmieszyły. Wiesz co, gabim? Nawet dobrze się czytało. Nie rewelacyjnie, nie kiepsko, po prostu dobrze. Coraz lepsze zdania budujesz, dialogi, teraz trzeba to wykorzystać w jakimś normalnym i do zrozumienia opowiadaniu, takim z krwi i kości, bo etiudami to ty czytelnika nie nacieszysz, heh.

Pozdrawiam
Patka
Zajrzyj, może znajdziesz tu coś dla siebie

Jak zarobić parę złotych

6
Wzruszyłem więc ramionami i pociągnąłem spory łyk shake’a.
To "więc" sugeruje jakiś rezultat, wynik czegoś. A tutaj pasuje jak kwiat do kożucha.
proponując pocieszenia w postaci
aliteracja.
kimś, kogo kocham
i znowu
Szczerze mówiąc to na ten typ błędów wyczuliłam się dopiero na forum. Mnie specjalnie nie przeszkadzają, ale uważaj na nie. Potrafią popsuć odbiór czytelnikowi.
Co prawda przestałem liczyć na okrzyki , uśmiechy czy coś głębszego, chociażby w postaci momentalnej ekstazy – rzucanie na szyję i tym podobne - lecz samo dlaczego nie? wydało się całkiem sympatyczne.
Dla mnie zdanie-potworek. Jakoś by je uporządkować trzeba, bo w takiej formie jest nieco pokraczne.
Niczym pershing
cooooo? Jaki pershing? Bo mi się kojarzy albo z typem z mafii, albo z czołgiem bodajże...
- Przepraszam – i z trudem nacisnął spust. Mną zarzuciło, z widelcem w dłoni i dziurą w szyi patrzyłem, jak obryzgany krwią barman wpija we mnie swe przerażone oczy.
W pogrubionym po myślniku powinno być wielką literą (jeżeli to ten strzelający w ogóle mówi). Po pogrubionym już w następnej linijce. A i może jakoś rozdzielić, nie wiem...?

Dalej nie bardzo wiedziałam, na co zwracać uwagę, a na co nie. Jest momentami koślawo, ale zbyt się gubiłam, żeby wyłapywać jeszcze błędy.
Dla mnie kontrast między pierwszą a drugą częścią jest zbyt mocny. Z realistycznego ble ble wchodzimy do jakiegoś abstrakcyjnego podrzynania gardeł. Trochę mnie to wybiło...
Warsztatowo nie wyszło najlepiej. Ciężko się czyta. Na plus może to, że oba obrazy mają jakiś swój charakter. Czeka Cię na pewno sporo pracy.

Pozdrawiam i powodzenia życzę,
Ada
Powiadają, że taki nie nazwany świat z morzem zamiast nieba nie może istnieć. Jakże się mylą ci, którzy tak gadają. Niechaj tylko wyobrażą sobie nieskończoność, a reszta będzie prosta.
R. Zelazny "Stwory światła i ciemności"


Strona autorska
Powieść "Odejścia"
Powieść "Taniec gór żywych"
ODPOWIEDZ

Wróć do „Opowiadania i fragmenty powieści”