1
Cóż, jest to jedno z nielicznych długometrażowych, moich opowiadań. Są cztery rozdziały, lecz krótkością nie grzeszą... (Czekam na śmiałka, który podejmie się zweryfikowaniu całego textu! :P (PS: W niektórych wyrazach brakuje ,,ć'' twarde, zamiast tego jest ,,c'', ponieważ gdy to pisałem, klawiatura siadała, a później sam musiałem to poprawiać :( )







Rozdział 1



Farening.





Ponury i ciemny dwór skąpany był w bladej poświacie księżyca. Jakiś ciemny kształt bez problemu wdrapał się na mur obok głównej bramy i przesoczył na drugą stronę ogrodzenia. Strażnicy obok wrót nic nie dostrzegli. Kształt bezszelestnie podbiegł do ściany głównego budynku. Teraz całkowicie zniknął w cieniu budowli. Po chwili coś przebiegło po dachu i zeskoczyło w cieniu tegoż budynku na wewnętrzny dziedziniec. Stało tu kilku strażników, z czego tylko jeden nie spał wsparty na swej halabardzie, tylko opróżniał pęcherz przy przeciwległym murze. Każdy strażnik miał na sobie identyczny pancerz - kirys z błękitnym karo, szyszak i nagolenniki bez żadnych zdobień. Nikt nie dostrzegł Mrocznego Elfa rozglądającego się po dziedzińcu i poprawiającego pochwy dwóch mieczy na plecach, a tuż po sekundzie jego zniknięcia w cieniu.

-Hmm... Jakoś łatwo poszło z bramą. Dobra, gdzie teraz jestem... Na wewnętrznym dziedzińcu, czyli tutaj musi być jakaś kamienna dobudówka.

Lars spojrzał w prawo.

-Hmm... dokładnie jak w opisie zlecenia... Czyli drugi balkon od prawej.

Przebiegł bezgłośnie w cieniu do kolejnej ściany. Na rogu budynku stała dobudówka, przypominająca kamienną szopę. O jej ścianę oparty był śpiący strażnik, a jego halabarda spoczywała także oparta o mur. Lars doskradał się za szopę. Rozległo się chrupnięcie karku, i strażnik zniknął z warty. Skrytobójca wskoczył na dach dobudówki, potem na mały balkon. Drzwi tarasu do środka, były zamknięte. Lars wyjął drucik, odpowiednio zagiął, zaczął grzebać w zamku.

-Lewo... prawo... w górę... znów w lewo...

Kliknięcie i drzwi stanęły otworem. Mroczny elf wszedł do środka. Mrok skutecznie przysłoniłby cały pokój, lecz dla Mrocznego Elfa brak światła nie był problemem. ściany były pokryte boazerią, a z sufitu zwieszał się kryształowy żyrandol. Na podłodze leżał bogato zdobiony dywan, a przed drzwiami balkonowymi leżała skóra niedźwiedzia. Pod ścianą stały dębowe szafy i wielkie łoże z baldachimem, a obok niego biórko, zawalone księgami. Obok, na blacie biórka leżał korbacz*, a przez krzesło przewieszona była, jak zwykła koszula, kolczuga.

-Hmm... więc to tutaj mam go zlikwidować...

Lars ukrył się za drzwiami na korytarz. Czekał. Dalej czekał. Zaczęło mu się nudzić. Nikt się nie zjawiał. Lars już zaczął myślec, że pomylił komnaty. Nagle, pod drzwiami zobaczył smugę światła, padającą od kaganka.

-Nareszcie!

Drzwi się otworzyły. Gdy ktoś wszedł do komnaty, Lars bezgłośnie doskoczył do niego. Znów chrupnięcie karku i ciało zwaliło się na dywan. Larsowi na chwilę zamarło serce.

-No nie! To nie on!

Ofiara miała na sobie kirys z błękitnym karo i nie miała hełmu. Był to młody blondyn, z szeroko otwartymi oczami.

-To jeden ze strażników! W mordę... Gdzie by go... O! Tutaj!

Zaciągnął trupa do szafy. Z lekkim trudem upchnął go między ubrania w taki sposób, aby pancerz nie brzęczał przy ewentualnym osunięciu się ciała na podłogę. Znów stanął za drzwiami.

-Ehh... czy on nie ma zamiaru nigdy iść spać?!

Tym razem nie czekał długo. Drzwiami weszła druga postać. Męszczyzna był dobrze zbudowany, lecz nie gruby. Był łysy, miał na sobie bogato zdobioną koszulę i spodnie, zupełnie jak szlachcic wysokiego urodzenia, lecz na plecach miał przewieszony topór obusieczny. Twarz miał zeszpeconą długą blizną ciągnącą się do lewej strony czoła, aż po policzek. Blizna obejmowała także okolice oczodołu, lecz coś, co spowodowało to uszkodzenie nie dosięgło samego oka. Tym razem Lars zareagował trochę spokojniej. Wyjął shuriken* i poczekał, aż wojownik podejdzie do biórka albo łóżka. Cel zlecenia podszedł do stołu. Lars już podniósł rękę do rzutu, lecz nagle łysy błyskawicznym ruchem pochwycił korbacz ze stołu i błyskawicznie rzucił się na Larsa z wrzaskiem. Ten uchylił się przed uderzeniem i pchnął wyjętym przed ćwierć sekundy sztyletem. Trafił. Wojownik otworzył szeroko oczy i rozwarł usta, z których pociekła krew. Mroczny Elf poczuł ciepłą posokę cieknącą z brzucha ofiary. Drugi trup osunął się na podłogę.

-Wybacz. Taka praca.

Usłyszał kroki zaalarmowanych okrzykami bojowymi gwardzistów. Wybiegł na balkon. Usłyszał łomotanie do drzwi i krzyki strażników na korytarzu:

-Panie Hersdig! Panie Hersdig! Co się tam dzieje?! Słyszeliśmy odgłosy walki! Wchodzimy!

Lars zeskoczył z balkonu w chwili, gdy drzwi do pokoju się otwarły.

-ALARM! MORDERCA W DWORZE! ALARM!

Skrytobójca zeskoczył na dobudówkę, a potem pobiegł bezgłośnie w cieniu budynku. Dziedziniec zakotłował się od strażników.

-LARS! ALEś SOBIE NAGRABIł!

Wspiął się na dach po parapetach okien. Po paru sekundach już był w zewnętrznym pierścieniu dworu. Widział już bramę i mur. Na środku wrót stało trzech wojowników. Od razu było widać, że są najemnikami, a nie gwardzistami. Głównie po mieczach dwóręcznych i braku napierśnika. Pobiegł bezgłośnie w stronę bramy. Gwardziści go dostrzegli. Zanim któryś zdążył coś krzyknąć, Mroczny Elf już wyciągnął oba miecze z pochw na plecach i jeden z gwardzistów leżał z poderżniętym gardłem, a drugi z dziurą na wylot po prostej klindze miecza w brzuchu. Trzeci zdążył tylko zamachnąć się swoim koncerzem, lecz efekt był marny. Tuż po szybkim uniku skrytobójcy dołączył do swych kompanów na ziemi. Lars przebiegł przez wrota, wprost w gęstwinę lasu. Już wcześniej przygotował konia. Wskoczył na siodło, pociągnął lejce, i już jechał przez las, jakąś ledwo widoczną dróżką. Po momencie był już na polanie, gdzie - jak sobie wcześniej zaplanował - mógł bez problemu zgubić pościg wjeżdżając w gęstrzą część lasu po drugiej stronie łąki. Przyśpieszył, kierując się w stronę miasta. Dojechał do bram grodu. Miasto Farening nie było bogatym miastem, z równie mało bogatym zamkiem, lecz wszyscy wiedzieli z czego słynie ten gród. Za miastem stała twierdza więzienna, zwana Cytadelą. Podobno jest to największe więzienie we wszystkich Wschodnich Królestwach. Zwolnił galop dopiero tuż przed bramą. Strażnik nawet się nie obudził. Lars przeprowadził konia przez wrota i zostawił go w stajni. Gdy oddawał lejce koniuszemu, stajenny spojrzał na niego z zaciekawieniem, lecz Lars rozgromił go jednym spojrzeniem, które wyglądało jak migowy przekaz ,,zadaj pytanie, a będą cię szukali w promieniu trzydziestu stajń od twojego domu''. Ruszył do karczmy. Uliczki miasta wyglądały identycznie jak uliczki każdego innego miasta nocą. Doszedł do oberży koło głównego rynku, na którym stał szafot. Otworzył drzwi do oberży. W karczmie było - jak się z resztą spodziewał - sporo ludzi i gwar był ogłuszający. Lars skierował swe kroki w stronę jednego ze stolików. Tuż po chwili, gdy usiadł, koło niego pojawił sie gospodarz.

-Cóż pana Mrocznego Elfa do nas sprowadza? Podać coś?

-Nie. Jestem tu tylko przejazdem i chciałem wynająć pokój na jedną noc. Proszę o nie zadawanie zbędnych pytań.

-Jasne. Pokój numer trzy, na pierwszym piętrze.

Karczmarz wyjął z fałd swego fartucha mały kluczyk. Lars bez słowa wziął klucz i poszedł w stronę schodów. w jego pokoju był tylko stół, parę krzeseł, szafa i łóżko. Bez zbędnych dekoracji.

-No. Teraz zgłoszę wykonanie zlecenia, a jutro z tąd wyjadę.

Zdjął miecze razem z pochwami z pleców, odłożył je na łóżko i sam położył się koło nich. Zasnął dość szybko. Tak jak zwykle po wykonaniu zadania, najwyższy kapłan świątyni Eletheine - siedziby jego klanu, skontaktował się z nim przez sen. Jak zwykle skrytobójca nie widział swego rozmówcy, słyszał jedynie sam głos:

-Dobra robota Lars. Nasz Słuchacz już nam przekazał informację o wypełnieniu zadania. Cel został zlikwidowany zgodnie ze zleceniem?

-Tak. W jego pokoju. Musiałem się także pozbyć dwóch strażników, ale jakoś to poszło.

-Jakieś alarmy?

-Noo... jeden. Ale udało mi się przedrzeć.

-Przedrzeć, powiadasz...? Hmm... więc dobrze. Zleceniodawca powinien być zadowolony.

-Więc... co z zapłatą?

-Trzysta Orenów, wedle umowy. Jeżeli zlecenie wykonałeś co do joty, powinno być trzysta pięćdziesiąt, no, ale ten alarm... W każdym razie, przeszukaj krzaki koło największego dębu na dziedzińcu zamkowym. Jak będziemy mieli coś nowego dla ciebie, powiadomimy cię o tym. Do zobaczenia w najbliższej przyszłości.

Obudził się. Wstał z łóżka i podszedł do stołu. Wyciągnął z którejś kieszeni kawałek papieru, małe pióro i równie mały kałamarz. Zanotował: ,,Dąb przy dziedzińcu'' i odłożył kajecik na stolik. Wrócił do łóżka.

-Więc jutro odbiorę zapłatę, kupię kilka drobiazgów i ruszam dalej... Hmm... a gdyby tak zrobic sobie mały urlop...? Przemyślę to jutro.

Położył się na łóżku całkiem spokojny. Zasnął po paru minutach. Obudził się o brzasku. Promienie słońca ledwo przedzierały się przez zabrudzone okna. Lars wstał szybko, aby się nie rozleniwić. Zrobił szybki przegląd ekwipunku i wyszedł z karczmy. Pokierował swe kroki w stronę zamku. Ulice i aleje miasta były jeszcze uśpione, lecz już widać było od czasu do czasu pierwszych przechodniów i zaspane przekupki. Wszedł na dziedziniec. Na środku rósł wielki, stary dąb, a wokoło niego pełno krzaków. Po lewej i prawej stronie drzewa rósł młody buk, a po prawej wierzba. Lars podszedł do granicy parkanu, rozejrzał się na boki czy nikt go nie podpatruje i zaczął grzebać w zaroślach. Po chwili znalazł sporą sakwę pełną złotych monet.

-No! To jest już porządna sumka!

Już się wyprostował, lecz ciągle stał przodem do dębu. Usłyszał znajomy głos za swoimi plecami, leko chrypliwy od fisstechu:

-Lars! Jak miło nam cię widzieć... chyba o nas nie zapomniałeś?

Lars powoli się odwrócił. Stały przed nim cztery osoby, przypominające na pierwszy rzut oka typowych kryminalistów. Każdy z nich miał wyciągniętą broń: jeden miał miecz, dwóch buzdygany* i czwarty topór jednoręczny. Mówiący miał twarz podobną wyrazem do psychopatycznego, seryjnego mordercy i to on trzymał topór. Lars poznał ich od razu. Schował sakwę za kurtkę.

-Eh, znów szukacie zwady? Odejdźcie, dopóki jeszcze się nie zdenerwowałem.

-O nie Lars. Nie tym razem. Teraz nie odpuścimy tak łatwo.

Psychopata podszedł do niego na odległośc dwóch kroków.

-Posłuchajcie. śpieszy mi się.

-Więc zabijemy cię szybko.

Lars wyjął jedną monetę i zaczął się nią bawic między palcami.

-Może zmienisz zdanie? Nie lubię zabijać poza zleceniem, ale zapach krwi o poranku mi także nie przeszkadza.

-A jak to będzie twoja krew? Wyciągaj żelazo z jaszczórów!

-Jak tego chcecie...

Lars szybko podrzycił monetę wysoko w górę. Wszyscy spojrzeli, wedle jego zamierzeń, w górę, oprócz herszta. W tym czasie Mroczny Elf błyskawicznie wyciągnął miecze i ciął w gardło zbira z toporem. Gdy jego kompania się ocknęła, Lars był już przy kolejnym z nich. Cięcie w brzuch i dobicie w plecy w czasie zgięcia się ofiary w pół. Pozostali rzucili się na niego z krzykiem. Pełen gracji unik przed mieczem i uderzenie oboma klingami od lewej. Podręcznikowe trafienie w tors, przez ukos. Dwóch pozostałych było w furii. Ten z drugim buzdyganem był bardzo powolny. Lars obalił go bez problemu. Za to ten z mieczem już lepiej umiał walczyć. Lepiej znaczy wytrzymał trzy bloki po czym dostał w twarz swoim własnym żelazem, po tym jak Mroczny Elf zablokował jego odgórne cięcie z taką siłą, że miecz zbira odbił się jak groch od ściany, po czym centralnie trafił w środek czoła. Lars po upadku ostatniego przeciwnika zadał ostatni, dobijający cios i wytarł miecze o kurtkę.

-Ehh... i po co im to było? Dobra, lepiej się z tąd wyniosę zanim nadbiegną strażnicy.

Pobiegł do bramy. Nie zdążył. Gwardziści już stali przed bramą.

-STAć! JESTEś ARESZTOWANY! RZUC BROń I RęCE WYSOKO!

Lars posłuchał. Jeden z halabardników brutalnie odebrał mu broń.

-Idziesz z nami.

-Alem się wpakował... Pięknie!





Rozdział 2





Przymusowy urlop



Garnizon zaprowadził go przez dziedziniec aż do schodów w dół, do piwnic i lochów. Lochy oświetlone były blaskiem pochodni, zatkniętych w uchwytach na ścianach. Korytarze ciągnęły się w nieskończoność jak jakiś labirynt. Po lewej i prawej stronie widniały drzwi do cel. Smród zgnilizny i moczu aż przeżerał nozdrza. Doszli do końca tunelu, na którym widniały żelazne drzwi pełne zasów i zamków. Jeden ze strażników otworzył drzwi, brutalnie wepchnął Larsa do środka i zamknął je z powrotem. Skrytobójca usłyszał kilka dźwięków zamykanych zamków. W pokoju był tylko stół i dwa krzesła, nie licząc jednej pochodni na ścianie. Na przeciw wejścia, za stołem siedział męszczyzna. Był bardzo postawny i barczysty, choć z wyrazu twarzy był dośc miły.

-Siadaj.

Lars posłuchał.

-Więc... to ty pobiłeś tych czterech osiłków?

-Hmm... dziwne, dopiero co mnie tutaj zaprowadzili, a pan już wie, co się stało? Tak, tutaj muszę się przyznać, że to ja się ich pozbyłem.

-Wiesz, jako dowódca straży mam swoje sposoby, aby wiedzieć wszystko szybciej niż inni. A wracając do sprawy, prawdopodobnie nie wiesz, że była za nich nagroda... sto Orenów za całą szajkę, więc nie mogę cię za to winić.

Lars odetchnął z ulgą.

-To wszystko?

-Jużci! Siadaj! Wezwałem cię tu w innej sprawie. Wczoraj w nocy zginął jeden z radnych króla. W jego własnym pokoju. Wiesz coś o tym?

-A z kąd JA mam to wiedziec? Przecież jestem tu od niedawna.

-A no właśnie o to chodzi. Widzisz... ten radny był bliskim przyjacielem samego króla. Jak władca usłyszał o jego śmierci, wściekł się nie na żarty i powiedział, że jeśli nie znajdę winowajcy w ciągu doby, to każe mnie powiesic, a wcześniej wykastrować i poucinać ręce...

-No tak, ciężka sprawa...

-Poczekaj. Daj mi skończyć. Więc... od zaufanego informatora dowiediałem się, że do naszego miasta przybył Mroczny Elf, który w nocy wyszedł z miasta w stronę posiadłości radnego. Jak widzisz, już mamy pewne podejrzenia. Ale nie dość! Na dodatek wracał na złamanie karku i zwolnił dopiero tuż przed pokazaniem się przed bramą. Potem zatrzymał się w karczmie, jakoby przejazdem i miał ruszać w drogę następnego dnia. A tak sie składa, że TY jesteś Mrocznym Elfem, który przyjechał tu na bardzo krótko i to TY miałeś zamiar uciec z miasta. Czy to prawda?

-A czy macie jakieś dowody, a nie tylko poszlaki?

-Wierz mi, nasze królestwo jest monarchią absolutną, więc król może zrobić drobny odskok od regulaminu i powiesić cię za przypuszczenia. Pytam się po raz ostatni: czy wiesz coś o tym zamachu?

-Nic mi o tym nie wiadomo.

-Aha... to wszystko. Straż! Do Cytadeli z nim!

-CO?!

-Nie mogę ryzykować. A po za tym nie będziemy musieli cię już przenosić, gdy otrzymasz wyrok śmierci.

Lars zaniemówił. Weszli strażnicy, skuli mu ręce za plecami i poprowadzili z powrotem. Nie poszli do góry, w stronę dziedzińca, tylko dalej korytarzami. Lars myślał, że idą wieczność, gdy tak naprawdę szli dwadzieścia minut. Doszli do wyjścia. Były nim żelazne drzwi. Strażnik je otworzył i aż oślepiło ich światło słońca. Wyszli na małym dziedzińcu, który był bardziej strażnicą, ponieważ na murach było pełno łuczników. Gwardziści poprowadzili go do żeliwnych wrót naprzeciwko. Za nimi rozciągała się panorama ośnieżonych szczytów gór, wielkiej równiny z jednym tylko małym pagórkiem obrośniętym trawą i Cytadeli, wbudowanej w ścianę góry. Była to wielka twierdza, do bramy której prowadziła tylko jedna, kręta dróżka tuż nad przepaścią. Widok zapierał dech w piersiach.

-Idziemy! Ruszać się!

Poszli w stronę dróżki, przez środek polany. Lars myślał, że ta droga jest długa... mylił się. Była bardzo długa, kręta i pod dużym kątem. Wspinaczka była istną męczarnią. Gdy doszli na szczyt, zasapani i zmęczeni, jeden z gwardzistów w obstawie Mrocznego Elfa podszedł do bramy i załomotał w drzwi. Otworzyła się mała klapka we wrotach, w której Lars dostrzegł parę oczu i kawałek twarzy w hełmie

-Kto się dobija?

-To ja. Fredgar. Mamy tu kolejnego więźnia.

-A, wchodźcie! Pamiętasz, że miałem ci dokopać w karty?

-Wiem, wiem... dobra otwieraj. Napiłbym się czegoś mocniejszego, jakbyś miał na składzie...

-Jaaasne, chciałbyś. Dobra, OTWORZYć BRAMę!

Wrota otworzyły się i Larsowi ukazał się widok dość ponury. Za bramą był dziedziniec, na którym aż roiło się od strażników. ściany były kamienne, surowe i bez zbędnych ozdób. Weszli do środka a potem poszli do drzwi po lewej i znaleźli się w równie ponurym korytarzu, przypominającym przeklęte ruiny zamku. Wszystko było surowe, kamienne, oświetlone jednolitym blaskiem pochodni i wszędzie śmierdziało zgnilizną. Szli labiryntem tuneli i schodów. Lars już się pogubił z ich liczeniem. Próbował planować drogę ucieczki.

-Hmm... gdyby się tak wykraść po cichu...? Mam wytrych, mógłbym poradzić sobie z zamkiem w celi... Tylko co dalej? To jest istny labirynt. Przy wejściu czeka cała watacha strażników, wrota same się nie otworzą, mury są za wysokie, droga ucieczki jest doskonałym celem łuczników, a cały plan właśnie legł w gruzach. To tyle. Już po mnie. Ehh... może stanie się cud i ktoś spróbuje mnie odbić...? Poczekam parę dni, a potem spróbuję z tąd prysnąć... Brak szans powodzenia, ale co mi zostaje?

Doszli do drzwi na końcu któregoś z korytarzy. Strażnik zapukał dyskretnie.

-Kto tam?

-Mamy kolejnego więźnia do przydziału.

-Wejść.

Drzwi się otworzyły. Ukazał im się mały pokój z bielonymi wapnem ścianami na których wisiały uchwyty na pochodnię. W środku okmnaty stało parę kufrów, biurko i regał książkowy. Za biurkiem siedział męszczyzna pochylony nad dokumentami na biurku. Na ich widok męszczyzna podniósł wyłysiałą głowę.

-Nowy?

-Tak.

-Moment.

Męszczyzna podszedł do jednego z kufrów, otworzył go i wyciągnął długą listę. Wrócił do biórka.

-Imię?

-Lars

-Rasa?

-Mroczny Elf.

-Hm... hm.... dobra. Zobaczmy, co mamy wolnego... Jest. Cela numer 167, drugie piętro. W magazynie zrewidować i odprowadzic do celi.

-Rozkaz!

Wyszli z pokoju z powrotem do ponurych korytarzy. Po paru minutach doszli do dość osobliwych drzwi. Całe były obwieszone zamkami, łańcuchami, zasuwami i innymi zabezpieczeniami. Jeden z gwardzistów podszedł do nich, i zaczął przy nich grzebać. Po chwili się otworzyły. Za nimi było spore pomieszczenie, zawalone półkami i skrzyniami różnego rozmiaru. W magazynie o dziwo nie śmierdziało aż tak bardzo, jak w reszcie zamczyska. Weszli do środka. Zaczepił ich strażnik za stołem obok wejścia:

-Nowy?

-Taa...

-Chwila.

Strażnik wstał, podszedł do ściany za nim i wrócił ze średniej wielkości skrzynką. Wyjął mały kajecik i pióro.

-Imię?

-Lars

-L...a...r...s. Dobra.

Przyłożył kartkę do skrzynki i przybił trzema pinezkami.

-Zrewidować.

Dwóch strażników podeszło do Larsa i zaczeło go przeszukiwać. Jakież było zdziwienie gwardzisty za biórkiem, gdy strażnicy zaczęłi wyciągać broń z kieszeni Larsa i odkładać na stół.

-Sztylet... jeszcze jeden... Hmm... shuriken! Jeszcze osiem takich... To chyba gaz usypiający... sztylet... kolejny... jeszcze trzy... Hej! Czy to krew?

Tutaj wyjął małe pudełko z fiolkami z krwią. Strażnik za biurkiem cicho gwizdnął i powiedział:

-Wampir? Dobra. Krew mu zostawcie. Nie chcemy tu awantur.

-Dalej... znów shurikeny... gaz... czy to są strzały?!

-Dokładniej bełty do kuszy. - odrzekł z lekkim uśmiechem Lars.

Po kwadransie na stole pojawiła się spora kupa różnorakiej broni krótkiej, gazów trujących, shurikenów i dużo innych przyborów Larsa. Strażnik za biórkiem siedział jak oniemiały, po czym bez słowa wstał, chwycił skrzynkę i poszedł do składziku. Wracając niósł większą pakę. Trochę trwało, zanim strażnik wszystko włożył do skrzyni.

-Dobra. Odprowadzić.

-Hej! Jeszcze sztylet w bucie!

Lars wrócił do stołu, wyjął nóż z cholewy i wrócił do garnizonu. Gdy odchodzili, usłyszał głos strażnika magazynu:

-Jak długo tutaj pracuję, jeszcze czegoś takiego nie widziałem...

Znowu szli korytarzem. Larsowi było nienaturalnie lekko bez swego uzbrojenia. Doszli do małego pokoiku o tym samym klimacie co reszta Cytadeli, lecz tutaj widniały trzy cele, po jednej na każdej ścianie pokoju. Larsa wrzucili do tej po środku. Kraty do jego celi się zamknęły. Usiadł na pryczy.

-Mam sporo czasu na przemyślenia... może stanie się cud...?





Rozdział 3





Współwięzień



Minęły dwa dni, od wprowadzenia Mrocznego Elfa do celi. Lars miał już dość. Chciał już uciekać. Miał już jakiś plan. Nie myślał, że mu się uda. Gdy myślał na temat ostatecznej ucieczki, drzwi do przedsionku się otworzyły. Lars podszedł do krat, aby lepiej widzieć zdarzenie. Strażnicy prowadzili więźnia. Był kobietą. Wrzucili ją do celi po lewej. Słońce za kratami w oknie już zachodziło.

-Auć! Nie dało się ostrożniej?! O moja ręka...

Gdy strażnicy wyszli, Lars zagadał bez pardonu:

-Za co siedzisz?

-Za włamanie. Ale niedługo tu pobędę. Mój kumpel ma dużo kasy, na pewno to załatwi.

-Ehh... ja nie mam tak dobrze...

-Hę? A za co ty siedzisz?

-Ehh... i tak będę wisiał, to mogę ci powiedzieć. Jestem skrytobójcą. Miałem zlecenie na radnego.

-TO TY GO SPRZąTNąłEś?! Całe miasto o tym gada! Zero dowodów, zero rysopisów, a kapitan zgarnął kogoś za podejrzenia!

-Taa... za podejrzenia. Tylko co z tego? Cel zlecenia był bliskim przyjacielem króla. Na pewno mnie powieszą.

-Ehh... rzeczywiście trudna sytuacja... No, ale masz przynajmniej parę dni na przemyślenia.

-Wiesz... Ja nie myślę, że to źle... wszyscy myślą bardzo prostolinijnie... myślą tylko o tym, co się stanie DO końca. Ale nikt się nie kwapi, aby pomyślec o tym, co jest ZA końcem. Akurat ja nie mam żadnych wątpliwości. Wszyscy w klanie wiedzą, że po śmierci wcale nie kończy się życia.

-W klanie...?

-Taa... Morer Adrakar. - w jego głosie brzmiała nuta znudzenia.

-Tancerze kling?! A kto ich nie zna! Same wampiry!

-A no właśnie, na temat wampirów...

Wyjął małe pudełko i odkorkował jedną z fiolek z krwią. Wypił do dna.

-Uhh... dużo lepiej... A tak w ogóle, to jak ci na imię?

-Credis. A ty?

-Lars.

-Lars... Ciekawe imię. Trochę dziwne, jak na Mrocznego Elfa...

-Ehh, nie moja wina...

-No tak... cóż, ja mojego imienia też nie lubię. Nie wiem dlaczego nawet. W każdym razie, miło cię poznać, Larsie, skrytobójco.

-Wzajemnie, Credis, włamywaczko -tu ziewnął potężnie z prezentacją swych kłów wampira- ... dobranoc.

-Nawzajem.

Lars położył się na pryczy. Zasnął dość szybko. Po chwili przyśnił mu się znowu głos kapłana. Nigdy jeszcze nie bał się tego głosu. Aż do teraz...

-Lars, Lars, Lars. Zawiodłeś nas. A myśleliśmy, że możesz być dobry, nawet bardzo dobry. A jednak wtopiłeś...

-Nie moja wina! Gdybyście mi powiedzieli, że kapitan straży jest sadystycznym biurokratą, a król żądnym zemsty oprawcą, karzącym na śmierć tylko za podejrzenia, od razu bym prysnął, a nagrodę odebrał później.

-Cóż, liczy się fakt, że dałeś się złapać... Wiesz pewnie, po co cię nawiedzam?

-Kara od klanu? Będę celem zlecenia moich kumpli po fachu, czy po prostu wyssacie ze mnie duszę?

-Nie, nie będziesz celem. Zostałeś wezwany na posiedzenie Najwyższej Rady w świątyni Eletheine w Ald'Zakaar, aby omówic twój dalszy los. Wielki kanclerz musi mieć albo do ciebie ważną sprawę, albo po prostu był w dobrym humorze. Termin nie jest ściśle określony. Dostosujemy się do twego przybycia. Pamiętaj, że jak uciekniesz, bracia z klanu ci tego nie darują, na zlecenie samego kanclerza, oczywiście.

-Nie macie się co łudzić, że przyjadę. Powieszą mnie za parę dni.

-Wiem, ale zawsze zostaje malutka szansa, że uda ci się ocalić życie i dlatego cię o tym powiadamiam. żegnaj.

Obudził się. Otworzył oczy

-świetnie. Jeśli nie zginę tutaj, to zginę w moim klanie. Ciekawa perspektywa nadzieji... Ehh... może zaświaty nie są takie złe...?

Tym razem długo nie mógł zasnąć. Na następny dzień, parę godzin po wschodzie słońca, stała się rzecz dość nieoczekiwana przez Credis. Do przedsionka weszło trzech strażników i podeszło do celi współwięźnia Mrocznego Elfa.

-Credis, zostałaś skazana na wygnanie z wyroku samego króla. Idziesz z nami.

-CO?!

Strażnik otworzył kraty do celi.

-JAK TO?!

-Nikt nie zapłacił kaucji za ciebie, więc sąd podjął ostateczną decyzję.

-JA GO ZABIJę! ZNAJDę I ZABIJę JAK PSA!

-Ehh... pierwsza zasada skrytobójcy: ,,nigdy nie ufaj, że ktoś ci pomoże''. No, może nie pierwsza, ale jedna z pierwszych... Credis widocznie o tym nie wiedziała.

Garnizon wyszedł z pokoju, zostawiając Larsa w kompletnej ciszy.

-Ehh... już po mnie. Nikt mi nie pomoże...

Minął kolejny dzień. Na zajutrz Lars już chciał w nocy uciec z Cytadeli, lecz wydarzyło się coś dziwnego...



rozdział 4



Gogron i Vel



Było grubo po północy. Lars już chciał wyciągnąć wytrych i otworzyć zamek. Nagle do celi wbiegł strażnik, zmęczony długim biegiem, rozejrzał się rozpaczliwie i powiedział do siebie:

-Dobra... tu ich nie ma...

I wybiegł z pokoju.

-O co chodzi?! Co się dzieje?! Lepiej jeszcze poczekam z tą ucieczką...

Schował wytrych. Czekał. Czekał dośc długo. Słyszał ogłos biegnących strażników za drzwiami na korytarz. Byli czymś mocno poruszeni. Po około godzinie, drzwi pokoju się otworzyły i wszedł do środka spory garnizon otaczający dwóch więźniów. Lars nie zauważył, ich twarzy. Strażnicy brutalnie wrzucili ich do cel obok. Po chwili usłyszał znajomy głos:

-No! ładnieś mnie wpakował Gogron!

-Co od razu na mnie naskakujesz! Trzeba było nie pruć we mnie zaklęciami! Rozpoznałbym cię z bliska!

-Ta! Jasne! Nie rzucać zaklęć w coś, co szarżuje na mnie z gracją i finezją rozwścieczonego nosorożca, wymachuje pałką i którą ogłuszył kilkunastu strażników. A co do odróżniania i twojej percepcji: nie odróżniłbyś koziej dupy od lutni na odległośc metra!...

Lars był wstrząśnięty.

-VEL!? GOGRON!? Co wy tu robicie?!

-Nie widać?! Odpoczywamy sobie! - wrzasnął wściekle Gogron.

-Ehh... Te nieudolne próby odbicia więźnia za pomocą kooperacji... -mruknął Lars

Lars postanowił działać. Wyjął wytrych i zaczął grzebać w zamku. W tym samym czasie Gogron zaczął się tłumaczyć:

-My nie kooperowaliśmy, bo nawet nie wiedziałem, że on także tej samej nocy chciał cię odbić!

-Taa... Gdybym wiedział, że Gogron chce kogoś odbijać z najpilniej strzeżonego więzienia w tym państwie, trzymałbym się na bezpiecznej odległości trzech kilometrów od Cytadeli..

Lars na moment przestał obrabiać zaek drutem i zapytał z zaciekawieniem:

-To w końcu co się, u licha, stąło?

Odpowiedział miękki głos Velatierena:

-Już mówię: Wszedłem tu tajnym wejściem, przekradłem się przez prawie cały kompleks korytarzy, już miałem cię uwolnić, gdy naglę widzę, jak Gogron ogłusza pałką kolejnych strażników, po czym zaczyna na mnie szarżować, aby i mnie obezwładnić. Oczywiście wtedy jeszcze nie wiedziałem, że to Gogron, więc zaczynam w niego pakować kolejne zaklęcia. Po czym nasz drogi i inteligentny kompan rzucił we mnie swoim ,,ogłuszaczem'', trafiając w głowę. Podszedł bliżej i wtedy dopiero się zrorientował, że ja to ja, a ja się zrorientowałem, że on to Gogron. Ale było już trochę za późno, ponieważ strażnicy już celowali w nas pikami. I w ten oto sposób mamy sposobność sobie pogawędzić.

-Dobra, rozumiem. Poczekajcie chwilkę, muszę się skupić...

-Nad czym?

-Najpierw lewo... góra... lewo, prawo.. JEST!

Chrupnięcie i Lars lekko pchnął kraty, a te się bez oporu otworzyły. Podszedł do celi Gogrona. Gogron był bardzo postawnym Elfem, choć nie grzeszył zbytnią bystrością i wyobraźnią. Na ogół nosił ciężką, płytową zbroję i topór oburęczny przewieszony przez plecy, lecz teraz nie miał ani jednego, ani drugiego. Teraz miał natomiast dość dziwny wyraz twarzy, jak zobaczył, iż Lars, od tak, wychodzi sobie z celi i otwiera zamek w celi Velatierena.

-Jak... Ale... Przecież...

-Chciałem zobaczyć waszą próbę uwolnienia mnie.

Po otworzeniu krat celi naprzeciwko ,,kwatery'' Gogrona wyszedł człowiek, o średnim wzroście i dość wątłej posturze, choć prawdopodobnie nie byłoby osoby, która powiedzialaby mu to wprost. W końcy kto chciałby skończyć jako kupka popiołu na podłodze...? Velatieren (dla przyjaciół Vel) jako jedyny z ich kompanii potrafił posługiwać się magią - w końcu z zawodu był magiem. Bez kostura ciężko było mu jeszcze rzucać zaklęcia, choć potrafiłby porządnie kogoś poturbować bez ruszania się z miejsca. Najczęściej chodził w swojej ciemnobordowej szacie, choć teraz nie miał jej na sobie. Lars po uwolnieniu przyjaciół powiedział:

-Dobra ruszamy. Tylko po cichu... i bez ogłuszania swoich, jasne?

Vel powiedział z nadzieją:

-Znam tajne przejście w kwaterze dowódcy. Prowadzi do wzgórza za Cytadelą.

-To nawet lepiej. Szybciej z tąd wyjdziemy. Ale najpierw musimy dotrzeć do magazynu, aby odzyskać ekwipunek.

-A gdzie jest ten magazyn?

-Na trzecim piętrze - odparł Vel

-To na co czekamy?

Szli korytarzami oświetlonymi blaskiem księżyca, przebijającym się z krat w małych okienkach. Po chwili doszli do wewnętrznego dziedzińca. Na murach było pełno łuczników. Przy murze po lewej był spory cień padający od ściany.

-Dobra. Trzymajcie się cienia. I nie hałasować. -Wyszeptał Lars.

-I uwaga na żwir. - szepnął Vel.

Lars poszedł pierwszy. Po paru sekundach był już po drugiej stronie i machał im ręką jako znak, że droga wolna. Następny poszedł Vel. Trochę dłużej zajęło mu przejście na drugą stronę, ale nie wszczął alarmu. Gorzej było z Gogronem. Gdy wszedł w cień, Lars usłyszał głos łucznika:

-No! Teraz to mi nie wmówisz, że to mój brzuch.

-Teraz też słyszałem... Sprawdć to.

-Czemu ja?

-Bo jesteś młodszy, słabszy i głupszy odemnie.

Jeden ze strażników zszedł z muru i wszedł w cień. Po chwili Gogron prawie wybiegł z mroku, a gwardzista wciąż nie wychodził.

-Musiałem go uśpić. Lepiej się pośpieszmy, zanim tamci się zorientują.

Poszli szybciej mrocznym tunelem, aż do schodów wiodących w górę. Wspięli się szybko na kolejne piętro.

-Lars. Gdzie dokładnie jest magazyn?

-Hmm... chyba tam.

-,,chyba''...?

-mam przeczucie.

Poszli w prawo. Doszli do ciężkich okutych drzwi, pełnych zasuw, zębatek i zamków. Lars spostrzegł, że jest tylko jedna dziurka od klucza.

-No to po nas. Nigdy nie sforsujemy tych dzwi! - szepnął gorączkowo Vel.

-A co ty taki pewny jesteś? Rozmawiasz z ekspertem.

Lars podszedł do dzwi. Obejrzał zamki. Uśmiechnął się z politowaniem. wyjął mały drucik, którym otwierał cele i zaczął grzebać w zamku. Po paru sekundach otworzył drzwi, a zasuwy, zasuwki i zębatki nawet nie drgnęły.

-Niezła ściema z tymi zamkami. Właśnie po to by robić złudzenie trudności sforsowania tych drzwi. He he. - powiedział z zadowoleniem Lars.

-Emm... aa... Aha... - mruknął z podziwem Gogron.

Znów znalazł się w pomieszczeniu ze skrzyniami. Teraz dopiero zwrócił uwagę, ile ich było. Szeregi półek ciągnęły się do samego końca pomieszczenia i pod sam sufit.

-No. To teraz wystarczy znaleźć nasze skrzynie. Pestka - rzekł z ironią Gogron, po czym podszedł do pierwszego szeregu półek. Paczek było mnóstwo.

-Jak je znajdziemy, to się upiję. - Mruknął do siebie Gogron.

-Hej! Może sprawdzimy lepiej tutaj, troglodyto jeden. - powiedział Lars wskazując na coś ręką.

Wskazywał na przedział, w którym na podłodze stało tylko pięć skrzyń, a na suficie zwieszała się na łańcuchach tabliczka: ,,Rzeczy nowych więźniów - do tygodnia pobytu''.

-Phi... Też bym znalazł... - odburknął Gogron.

Bez problemu znaleźli swój ekwipunek. Vel swój kostur i mały, dyskretny sztylet, Gogron swój topór, pałkę i pancerz, który włorzył nadzwyczaj szybko, lecz z Larsem był problem...

Mroczny Elf podszedł do swojej paki i uklęknął nad nią. Po minucie Velatieren zaczął się niecierpliwić.

-Co tam tak medytujesz nad swoją skrzynką? Wyciągaj graty i idziemy!

-Przecież właśnie to robię!

Lars klęczał nad paczką i gorączkowo upychał swoje uzbrojenie w kurtkę, spodnie i za pas. Podszedł do niego Vel.

-PO CO CI TEN CAłY ZłOM?!

-Na wszelki wypadek...

-Pośpiesz się chociaż!

-Już kończę.

Po kolejnych dwóch minutach, Lars wstał i odwrócił się do towarzyszy. Oboje mieli dość kwaśne i srogie miny.

-No co? Moja wina, że jestem na wszystko przygotowany...?

-Nic nie mów Gogron, bo ja też się wścieknę. Idziemy.

Ruszyli kolejnym korytarzem, identycznym jak wszystkie pozostałe. Gdy po kolejnych minutach marszu, Gogron wreszcie zapytał:

-Hej! Wy w ogóle wiecie gdzie iść, czy, od tak, sobie w kółeczko spacerujemy?

Lars teraz zauważył, że zbłądzili. Vel wyglądał, jakby myślał gorączkowo, gdy nagle Lars usłyszał dźwięk stalowych obcasów, a podłoga zaczęła lekko drżeć. Odwrócił się. Pędził ku nim cały garnizon z włóczniami gotowymi do ataku.

-WIAć ILE SIł W NOGACH!

Po niecałej sekundzie biegli jak opętani. Jeden korytarz, drugi, trzeci. Nagle zobaczyli koniec korytarza. Vel wyjął w biegu małą probówkę i cisnął na ziemię, celując w nią kusturem i mówiąc zaklęcie. Po chwili krzyknął:

-...VELATIEREN, GOGRON, LARS!

Kroki gwardzistów ucichły. Z rozlanego płynu wydobywała się gęsta niczym zupa mgła. Wbiegli do pokoju dowódcy, w którym Lars został odnotowany. Vel podbiegł do regału i wyjął jakąś książkę. Regał odsunął się na bok, ukazując ukryte przejście.

-Do środka! Szybko! Uwaga na schody!

Weszli jeden za drugim do tajnego tunelu, Vel zamknął dzwi.

-Ale tu ciemno... -mruknął Gogron.

Vel powiedział:

-Zróbcie trochę miejsca.

Szeptał zaklęcie i powoli podnosił w górę zamkniętą pięść i po chwili, gdy miał już rękę nad głową, otworzył dłoń. Z pomiędzy palców wyleciała mała, chwybotliwa świecąca kulka, której blask doskonale oświetlał wszystko wokoło. Stali na małej półce, a przed nimi widniały strome, spiralne schody w dół.

-Ufff... tutaj powinniśmy być bezpieczni.

Zaczęli schodzić w dół... w dół... w dół... Larsowi zaczęły już nogi odmawiać posłuszeństwa. Nagle schody się skończyły i trafili do prostego, wązkiego tunelu. Lars zapytał z ciekawości:

-Vel? Co to było, to co wylałeś na podłodze?

-Taki mały, podręcznikowy soczek alchemiczny, powodujący, przy odpowiednim zaklęciu i skupieniu zaniki pamięci. Wykożystałem jego właściwośc do bardzo, ale to bardzo silnego parowania przy wyższej temperatuże. Robi się go z prostych składników: Hemofilirii polimorycznej, fiołków pospolitych i paru innych roślin, których nazwy musiałem sobie zapisać...

-I to wszystko dali ci w przeciętnym sklepie?

-Noo... Mag z kosturem i dośc stanowczą miną budzi spory respekt...

-Rozumiem... nic już nie mów. Wszystko wiem. Szantaż czy przekupstwo?

-Ależ skąd! Mówiłem tylko, że każdy wie, iż wkurzanie maga nie jest dobrym pomysłem...

-Hmm... Jak kto woli...

Po paru minutach doszli do końca tunelu. Na końcu była po prostu ściana ziemi. Gogron powiedział:

-Pięknie! świetne przejście czarodzieju-jasnowidzu! Może powinniśmy wziąć szpadle?

-To iluzja. Przesuń się, a nie narzekaj.

Zdjął kostur, dotknął nim ściany, wyszeptał zaklęcie. Usłyszeli dźwięk pomiędzy szczeknięiem a małym wybuchem i nagle ściana zniknęła, ukazując niebo usiane tysiącami gwiazd.

-Idziemy.

Wyszli z pagórka na polanie przed Cytadelą. Lars był wniebowzięty. Zapomniał całkowicie o tym, że ma jeszcze naradę w klanie przed sobą. ściana pagórka za nimi zmaterializowała się sama.

-No! To jesteśmy znowu na wolności!

-I pomyśleć, że siedziałem tam pięć dni, a wydaje mi się, że nie byłem na powietrzu od lat! JEEHA! KOCHAM WOLNOść!

-Lars? Ty coś piłeś? Jak tak to otrzeźwij, jak nie to się napij czegoś mocniejszego...

-ZAMKNIJ SIę PATAFIANIE! DAJ PYSKA! HE HE!

-ODCZEP SIę OBłąKAńCU JEDEN!

-KOCHAM CIE GOGRON! I CIEBIE TEż VEL! WSZYSTKICH KOCHAM! JUUHU!

-Chłopaki! CHłOPAKI! Uspokójcie się! Pamiętajcie, że jesteśmy teraz w tym mieście poszukiwani. Musimy jaknajszybciej opuścić te tereny.

Poszli w stronę lasu. Ze ściany puszczy wybiegł, lekko kuśtykając, jakiś dość młody męszczyzna i zawołał:

-VEL! Nie uwierzysz! Jakiś wielki psychopata w pancerzu płytowym wdarł się tylko z pałką do Cytadeli głównym wejściem! HE HE!

-Kordian spokojnie! Ten ,,psychopata'' to mój przyjaciel, Gogron. Gogron, Lars, to jest Kordian. Kordian, to jest Gogron i Lars.

Gdy Kordian zobaczył przed sobą wielkiego Elfa z toporem oburęcznym na plecach i uświadomił sobie, że właśnie w jego obecności nazwał go psychopatą, dość mocno zbladł. Gogron tylko uśmiechnął się w szczerym rozbawieniu. Co jak co, ale Gogrona ciężko było wyprowadzić z równowagi.

-Dobra chodźmy do karczmy! Co będziemy tu stać na mrozie.

Lars nie był tak szczęśliwy od... nie... nigdy nie był tak szczęśliwy. Nic więcej nie mógł powiedzieć, oprócz długiego ,,ach''. Gdyby wiedział, co go jeszcze czeka po zebraniu w Morer Adrakar, prawdopodobnie powróciłby jego pesymistyczny, normalny humor...

Dodane po 10 minutach:

-------------------------------------

*

korbacz - Krótki opis broni: twardy kij z przymocowaną łańcuchem żelazną kulą nabijaną kolcami

shuriken - pięcioramienna, naostrzona gwiazdka do rzucania.

buzdygan - zbudowany był z trzonka i metalowej głowicy, która składała się najczęściej z 6-8 stalowych, ostrych piór, które rozchodziły się promieniście od trzonka.
Obrazek



Wolnym jest się tylko wtedy, gdy nic nie ma się do stracenia...

2
Pomysł: 4-

hmm, pomysł nawet fajny,



Styl: 3

tu już gorzej. szczerze mówiąc trochę mnie nudziło. Jak dla mnie słabe opisy walki,



Schematyczność: 3



Błędy: 2=

oczopląsu można dostać, błąd na błędzie!! Literówki, powtórzenia, interpunkcja - słowem wszystko!
przesoczył na drugą stronę
chyba przeskoczył?


W DWORZE!
we dworze!!


Lars doskradał się za szopę.
raczej doszedł chyłkiem


-LARS! ALEś SOBIE NAGRABIł!
kurczę, nie rozumiem kto to ma mówić, jeśli strażnicy - to skąd wiedzą, że to akurat on, jeśli zaś główny bohater, to po jaką cholerę tak wrzeszczy. trochę to bez sensu


dwóręcznych
przez u zwykłe!!!!!!!


miecze z pochw na plecach
człowieku, naucz się pożądnie odmieniać rzeczowniki!! pochew


Na środku wrót stało trzech wojowników. Od razu było widać, że są najemnikami, a nie gwardzistami. (...) Gwardziści go dostrzegli.
zdecyduj się w końcu, to byli gwardziści czy najemnicy.


trzydziestu stajń
staj!!!


a jutro z tąd wyjadę
stąd


A z kąd
skąd



Ogólnie: 4=

wydaje mi się, że mogłoby to być coś fajnego, ale wykonanie jest naprawdę słabe, szczególnie jeśli chodzi o poprawność tekstu. Popracuj ze słownikami, sprawdzaj słowa których używasz i ich odmiany.



Jestem na...
nie
"Rada dla pisarzy: w pewnej chwili trzeba przestać pisać. Nawet przed zaczęciem".

"Dwie siły potężnieją w świecie intelektu: precyzja i bełkot. Zadanie: nie należy dopuścić do narodzin hybrydy - precyzyjnego bełkotu".

- Nieśmiertelny S.J. Lec

3
Pomysł:3+

Jakoś mnie nie wciągnął ten tekst,nie wiem czemu...chyba czegoś tu brak.Kurczę tylko czego?Nie wiem.Wiem jednak,że zostawia takie uczucie pustki.



Styl:3

Podobnie jak u Lan.



Schematyczność:3+



Błędy:2

Patrz wyżej.



Ogólnie:3+





Jestem na małe,malutkie tak.



Powiedz mi po co to :Hmm" tak często jest używane przez bohaterów?Strasznie rzuca się w oczy.Czy oni ciągle się zastanawiają zanim coś powiedzą?Czy nie mogą tego robić ciszej?



Pozdrawiam.
Po to upadamy żeby powstać.

Piszesz? Lepiej poszukaj sobie czegoś na skołatane nerwy.

4
Pomysł: 3

Hmmm [podonie jak twoi bohaterowie]. sam nie wiem. Niby nic nowego, a jednak - lubisz mroczne elfy? ;>



Styl: 3

Patrz wyżej.



Schematyczność: 3



Błedy: 2

Rowniez wyzej.



Ogólnie: 3-

Sam nie wiem, co o tym myslec. Jestem na maluskie tak z minusem ;)
Bliscy sąsiedzi rzadko bywają przyjaciółmi.





Tylko ci, którzy nauczyli się potęgi szczerego i bezinteresownego wkładu w życie innych, doświadczają największej radości życia - prawdziwego poczucia spełnienia.

5
Nie jest tak upiornie długie, jak straszyłeś. Jak na opowiadanie fantasy, pomysł jest nienajgorszy. Dzięki Bgu, nie zafundowałeś mi kolejnej opowieści o walce dobra ze złem, bo oststnio mam takich szerze dosyć. Zamiast tego wymyśliłeś ciekawą przygodę.



Faktycznie, błędów jest dużo. Najbardziej rzucił mi się w oczy "przy wyższej temperatuże". Większość wypisali moi przedmówcy.



Po co drowom światło w ciemności ?!!!!



Zdanie

"-Lars? Ty coś piłeś? Jak tak to otrzeźwij, jak nie to się napij czegoś mocniejszego..."

jest aż zbyt podobne do tego

"-Jaskier - powiedział wreszcie - Jeśli piłeś, to wytrzeźwiej. Jeśli nie piłeś, to się napij. Wtedy pogadamy."



Nie twierdzę, że to odpisałeś, ale też sam tego nie wymyśliłeś. Może użyłeś go przypadkiem, po prostu Ci się przypomniało.Tekst jest świetny, ale Sapkowski lepiej go wykorzystał.



"...prawdopodobnie powróciłby jego pesymistyczny, normalny humor" - Nie zauwazyłam, żeby Lars wcześniej przejawiał jakieś pesymistyczne nastawienie. Jego myśli były ciut za bardzoj na luzie.

6
Chwilowo tylko rozdział pierwszy przeczytałam, ale nadrobię w najbliższym czasie. ;)

Przepraszam bardzo, czy ja widziałam tam słowo SłUCHACZ?! To mi wygląda na zrzynkę z Mrocznego Bractwa znanego z serii The Elder Scrolls. :? Same podobieństwa: jakaś tajemnicza bogini, komunikowanie się przy zaśnięciu, nawet stary dąb na placu jako tajemna skrytka. Myślałeś, że nikt nie zauważy? Muahaha. :twisted:

Z tego wnioskuję, że grałeś w Obliviona, Twoja postać była w MB i wykonywałeś zlecenia jak Sithis przykazał. Czy wobec tego nie pomyślałeś, że najgłupszą rzeczą, jaką może zrobić skradający się człowiek, to gadanie do siebie? Ani mu to animuszu nie dodało, ani tajemniczości, a tylko skompromitowało. :] W tym zawodzie liczy się stuprocentowa dyskrecja. Jeszcze jednej rzeczy się doczepię w tej kwestii: na miejscu Larsa wynajęłabym pokój parę dni wcześniej, pobyła w mieście, pogadała z ludźmi... po co? By być ostatnią osobą, którą możnaby podejrzewać o morderstwo w sąsiednim grodzie. :roll:

Biorąc pod uwagę powyższe niedogodności, nie zgodzę się z poprzednikami, że miałeś jakiś świeży pomysł, bo nie był on Twój, tylko prędzej twórców TES. Przeczytam następne rozdziały - ocenię dalej. Na razie jestem, z wiadomych względów, na nie. A poza tym nie lubię tego kultu elfów. :]

Dodane po 6 minutach:

Baj de wej: jeśli chcesz pisać o mordercach (na zlecenie) i chcesz dobrze wczuć się w rolę, robić dobre opisy i brzmieć wiarygodnie, radzę trochę poczytać na ten temat. Trochę o psychologii, biografie morderców, co nieco o medycynie sądowej... Sama właśnie zamierzam się wziąć za ten temat i powiem Ci, że to naprawdę się przydaje. ;) łapaj:

http://www.forensic-medicine.pl/

http://pl.wikipedia.org/wiki/Seryjni_mordercy

I parę innych stron, ale szukać mi się nie chce. :P
Z powarzaniem, łynki i Móza.

[img]http://img444.imageshack.us/img444/8180/muzamtrxxw7.th.jpg[/img]

לא תקחו אותי - אני חופשי

7
Dobra Winky, chciałem to zachować dla siebie, bo myślałem, że to nikomu nie będzie przeszkadzało, ale widać jednak to nie styknie, borąc pod uwagę twoją spostrzegawczość i w pewnym sensie doczepliwość w kwestii TES'u. To opowiadanie miało pójść na FanFiction jednej ze stron o TES'ie (jak kilka innych utworów mojego autorstwa), ale tego w końcu nie wysłałem, bo ciągle zapominałem i mówiłem sobie ,,jutro''. Z tego wynika jedno: Jednak będę musiał dawać genezę każdego opowiadanka, bo jeszcze ktoś inny mógłby się czepiać. :wink:
Obrazek



Wolnym jest się tylko wtedy, gdy nic nie ma się do stracenia...

9
Mroczny elf nie był dobrze przedstawiony. Poza tym...Co kogo obchodzi geneza, kiedy pojawiają się takie " babole " jak drowy, które potrzebują ognia fearie?

Popracuj nad postacią.

A gdzie to miałeś zamiar wysłać to jest naprawdę nieistotne. Ważna jest praca, którą przedstawiłeś.

10
No przepraszam, ale nie napiszę tu nic dobrego dla autora. :(

Po pierwsze może i mroczny, ale elf i dlatego nie pasowały mi jego zwroty typu "patafian" ! Kolejna rzecz na świecie są różne wynaturzenia i w Twojej głowie może też. Elf z toporem w płytówce ?? Kolejna sprawa Elf - wampir ?? W dodatku klany to mogą mieć krasnoludy nie elfy. Oni mają Domy bądż rody (rodziny) !! Pomysł taki sobie mnie nie zaciekawił, ciężko mi się czytało.

Na koniec jeszcze kilka drobiazgów elfy mroczne jak i te zwykłe z powierzchni widzą w spektrum więc po co te sztuczne światło ?? O błędach i literówkach nie piszę bo sam jestem słaby w tym temacie :) Ale fascynuje mnie SF zwłaszcza pokroju Dungeons and Dragons i dlatego jestem bardzo zawiedziony tym co przeczytałem :(



Ocena ogólna 2 -
Lost DB - Connection !!

Please try again later !!

11
Co do postu Lomax20001

Hej! Czy wszystko musi być wegług PIERWSZEGO szablonu fantasy, jaki wymyślono? Nie no! świetnie! Jedni mi mówią, że za dużo ściągnąłem (Winky), a drudzy, że za mało (Lomax20001) ! Paranoja!

Szczerze mówiąc, mogłem skopiować WSZYSTKO o rasach z innych utworów w tematyce Fantasy, ale po pierwsze, niektóre z tych szablonów są po prostu nielogiczne (opisane niżej) i po drugie, wtedy to by było kolejne, szare, nieodstające opowiadanie fantasy. Ja natomiast PRóBOWAłEM wykreować własną rzeczywistość Fantasy. (Opis nielogiczności:) Dlaczego klany muszą mieć tylko Krasnale? Przecież to taka sama istota społeczna jak Elf czy Człowiek. Elf - Wampir? Czemu nie! Wampiryzm to choroba jak każda choroba! Dopada każdego, nie ma wyjątków. Rody Elfów? Więc u nich KAżDY musi być wysokiego pochodzenia i nie ma sierot? A pomyślałeś o przeludnieniu? A o strukturze społecznej? Gdyby tak było, dobre imię straciłoby znaczenie, bo już nie byłoby ,,wyższe'' od inych, tylko przeciętne, a co za tym idzie, Elfy straciłyby respekt jak u siebie, jak i od strony innych ras. Elf z toporem i w pancerzu płytowym? Dlaczego nie! Jak zbroja będzie pasowała, to czemu miałby jej nie używać? Każdy może się wyszkolić w czym chce, przecie prawo tego nie zabrania. Elfy widzą w spektrum? Pierwsze słyszę... I dlaczego akurat spektrum? (Nawet gdybym to umieścił, to ktoś by się przyczepił do kolejnego kopiowania pomysłów... Hej! Spokojnie! Nicków nie wymieniałem! :wink: [nie, ten emotionek nie był powiązaniem do imienia... -_- ] )

Tak więc mamy błędne koło i już nie wiem, czy mam kopiować, czy nie... <ironia w głosie> Dzięki za pomoc w podszlifowaniu stylu :P





do postu Winky:



PS: Hmm... nie wiem, czemu masz Aż tyle powiązań do TES'a... przeanalizowałem text i muszę stwierdzić, że nawet lepiej, że tego nie wysłałem jako FanFiction bo jedyne co mi się nasuwa z powiązań, to niektóre nazwy. Co do Mrocznego Bractwa, nie popieram. A bo to jest tylko jeden, jedyny klan skrytobójców w CAłYM wyimaginowanym (czyt. nieskończonym dla twórczości umysłu) świecie Fantasy? Na dodatek w TESowym MB był tylko jeden wampir (który nawet nie wykonywał obowiązków skrytobójcy) i tam nie wyszyscy byli Mrocznymi Elfami [na dodatek wampirami], NIE komunikowali się w sprawach zleceń za pomocą snów i oni mieli tajemniczego BOGA, a nie BOGINIę :P (w końcu bez patrona by się nie obeszło. W końcu musi być jakiś wątek kultyzmu, nie?). Na dodatek MB nie było, w pewnym zakresie, osobnym miastem, czyż się nie mylę? (aby uzyskać więcej informacji, zasięgnij po opowiadanie ,,Ald Zakaar'', znajdujące się w dziale ,,Jestem w trakcie pisania i...'')

Hmm... jak mówiłaś o FF, to chodziło o Final Fantasy? Jeżeli tak, to muszę cię rozczarować, ale nie grałem i [jak nie stanie się cud, bądź ktoś nie zrobi mi lobotomii albo nie wytną mi jaźni, bądź nie wszczepią mi chipu do kontroli umysłu] nie zamierzam (nie ciągną mnie japońskie tytuły, oprócz Lineage'a II - to jest jedyny wyjątek)



PS2 co do ,,gadania sam do siebie'' - ciężko się przyznać, ale to akurat był mój BłąD. To miały być myśli bohatera, pochylonym drukiem, ale zapomniałem, że po skopiowaniu textu do Odpowiedzi Postnej, wszelkie upiększenia (pochyłość, pogrubienie) się kasują i trzeba od nowa ustawiać w oknie pisania postu... a ja, głupi, z przyzwyczajenia ENTER kliknąłem... :(



i jeszcze PS3 co do ,,wynajęcia pokoju wcześniej'': nie wiem, czy czytałaś co drugie słowo, czy to było aż tak nudne, że to ominęłaś, ale Lars był pewny, że to kolejne, typowe zlecenie, po którym bez problemu się wymknie. Ale jednak się pomylił...



PS4 co do ,,świerzego pomysłu'' - tej kwestji nie rozumiem.... czy w TES'ie uciekało się z najpilniej strzeżonego więzienia z pomocą dwóch kumpli - maga i Wojownika? Może pominąłem tego questa... bardzo bym prosił, abyś opisała połorzenie NPC'ta od tego zadania - chętnie wykonam!



PS5: Ano, że nie lubisz tego kultu elfów, to już nie nasz problem. Możesz nie czytać, jak nie lubisz, ale żeby za swój gust w kwestiach rasowych (rasistowskich....? :) ) obniżać ocenę...?



Dziękuję za uwagę. (ażem się rozpisał...)[/i]
Obrazek



Wolnym jest się tylko wtedy, gdy nic nie ma się do stracenia...

12
/\ To drugie opowiadanie? Bo nie wiem czy mam czytac ;D Faktycznie sie rozpisales ;D
Bliscy sąsiedzi rzadko bywają przyjaciółmi.





Tylko ci, którzy nauczyli się potęgi szczerego i bezinteresownego wkładu w życie innych, doświadczają największej radości życia - prawdziwego poczucia spełnienia.

13
Słuchaj nie wiem czemu się tak dramatycznie bronisz. Ja nie chciałem, żebyś kopiował wszystko z innych opowiadań SF, ale niektóre rzeczy muszą być zachowane inaczej tracą sens. Można ostatecznie uzbroić elfa w płytówkę i topór, ale to spraiwa mizerne wrażenie. Elfy to smukłe istoty pełne gracji, które dusiłby się w tak ciężkim orężu. Kolejna sprawa domu morcznych elfów w samym Menzoberranzan było ponad 21 sławnych domów i jeszcze parę razy tyle małych nic nie wartych. Więc twój bohater wcale nie musiałbyć wysoko urodzony, pomijając fakt że drow mężczyzna już był gorszy od Drowki :)

A czytałeś może Trylogia Mrocznego Elfa - R. A. Salvatore ? To książki oparte na stereotypach fantasy z zachowaniem pewnych zasad, ale i odstępstw. Główny bohater Drizzt Do'Urden zachowywał się jak typowy elf z powierzchni pozbawiony agresji cech swojej czarnej rasy. Mimo to książkę aż chciało się czytać.

To co Ci napisałem w komentarzu nie miało Cię obrazić a jedynie na przyszłość pomóc zwracać uwagę na elememty, które mogą obniżyć wartość Twoich opowiadań.
Lost DB - Connection !!

Please try again later !!

14
Autor w swoim opowiadaniu to Bóg. Moze w swoim tekscie zrobic co chce, jesli bedzie mial kaprys to jego krasnolud bedzie wygladal jak troll, tobie zostaje ocenic. Nie mozesz narzucic autorowi jak ma wygladac jego bohater lub wmawiac mu ze taki jest stereotyp. Ok, taki jest, ale autor lubi widziwiac i stworzyl cos oryginalnego i to mi siewlasnie w tym tekscie najbardziej podobalo. [bo nie lubie fantasy - oprocz Wladcy pierscienia i hobitta ;D]
Bliscy sąsiedzi rzadko bywają przyjaciółmi.





Tylko ci, którzy nauczyli się potęgi szczerego i bezinteresownego wkładu w życie innych, doświadczają największej radości życia - prawdziwego poczucia spełnienia.

15
w TESowym MB był tylko jeden wampir
Nieprawda! Banus Alor, z którym w grze spotykamy się tylko raz i długo to nie trwa, też był wampirem! ;D
tam nie wyszyscy byli Mrocznymi Elfami
Czy ja coś takiego powiedziałam? Mówiąc o ,,kulcie elfów" miałam na myśli to, że wszyscy (no, prawie) je tak ubóstwiają i wywyższają ich cechy, jakby były nie wiadomo kim. Ale podkreślam, że tego opowiadania to nie dotyczy, to była tylko mała dygresja z mojej strony. ;)
NIE komunikowali się w sprawach zleceń za pomocą snów
Ale Lachance z lubością odwiedzał nas po zaśnięciu, przynajmniej na początku. Skojarzyło mi się.
oni mieli tajemniczego BOGA, a nie BOGINIę
A ten BóG nazywany Straszliwym Ojcem Sithisem nie był sam, gdyż towarzyszyła mu (w przenośni) BOGINI Matka Noc. ;)
Hmm... jak mówiłaś o FF, to chodziło o Final Fantasy?
Nie, fan fiction. -_-" Też nigdy nie miałam styczności z Final Fantasy.
co do ,,świerzego pomysłu'' - tej kwestji nie rozumiem.... czy w TES'ie uciekało się z najpilniej strzeżonego więzienia z pomocą dwóch kumpli - maga i Wojownika? Może pominąłem tego questa... bardzo bym prosił, abyś opisała połorzenie NPC'ta od tego zadania - chętnie wykonam!
Cóż, w wątku głównym ucieka się z kicia. ^^ Ale nie to miałam na myśli. Jak już wspomniałam, nie przeczytałam całego opowiadania; mea culpa, mea culpa, mea maxima culpa. Przysięgam, że od teraz nie będę się wypowiadać na temat głównego wątku jakiegokolwiek opowiadania, dopóki nie przeczytam całości. :(

Ale co do tego, że wykreowałeś własny wizerunek mrocznego elfa (dlaczego niektórzy uparcie piszą to wielkimi literami?! A człowiek to co? :P), to się akurat zgadzam z Tobą w zupełności. Czy wszystko musi być jednakowe? Nie, bo to nudne. Tak trzymaj, Velatieren! ;D
Z powarzaniem, łynki i Móza.

[img]http://img444.imageshack.us/img444/8180/muzamtrxxw7.th.jpg[/img]

לא תקחו אותי - אני חופשי
ODPOWIEDZ

Wróć do „Opowiadania i fragmenty powieści”