Idę

1
Idę.
Staram się bardzo, żeby nie zboczyć z drogi, ale nieraz coś dzieje się samo. Bez mojego udziału. Ja staram się bardzo i zabiegam o stworzenie dzieła na miarę profesjonalnego projektu dbając o najdrobniejsze szczegóły, a tutaj wyświetla się jakaś bajka, której nie znam, której nigdy nie napisałam.
Opracowuję więc szybko plan korygujący. Piszę nową choreografię. Włażę w tyłek różnym dziwnym ludziom. Starym. Młodym. Nawet tym w wieku poniemowlęcym. Staram się być uporządkowana i skuteczna. Perfekcyjna w pełnym tego słowa znaczeniu. Podporządkowuję zaplanowanemu przedsięwzięciu całą swoją energię. Czas. Serce. A tutaj Michałek, ni stąd ni zowąd, przestaje być lojalny. Nie weźmie udziału w projekcie. A był chwilę temu moim asem i atutem. Biedna Li nie poddaje się ciągle i pisze nową choreografię. Którąś tam z kolei. Wymyśla, kalkuluje, ulepsza, tupie nóżką, paluszkiem grozi, krzyczy, podlizuje się i ... tak trwoni życie na robienie czegoś, co nie warte w sumie funta kłaków. A mogłaby w tym czasie po prostu poleżeć.
Jestem ambitna. Doprowadzam projekt do finału. Krwawica nie jest jednakże źródłem satysfakcji. Niczyjej. Ale jest zaliczenie. Odfajkowanie. Pytanie brzmi : czy warto było?

Idę.
Dalej.
Trzeba mi dokonać kolejnego zaliczenia. Bo życie to ciąg nie kończących się zaliczeń właśnie i egzaminów. Jeśli nawarstwi się ich trochę, to już jest tylko coraz trudniej. Wszystko wali się jak domek z kart bez ładu i składu. To co przed chwilą było, już nie ma po prostu. Wiec biednej Li puszczają nerwy. Doprowadza do łez siebie i kogoś kogo kocha najbardziej.
Ale to nie wystarcza. Skrywane i tłumione przez noce i dnie żądze, lęki , emocje, muszą znaleźć ujście. Muszę odreagować i wyrzucić z siebie pokłady nieczystości. Więc ... piję. Zamiast popracować i wypełnić co trzeba, skręcam ze słusznej drogi na manowce... Burzy się pianka burzy, i w główce Li coś tam się burzy, i rośnie, i piętrzy.
Teraz jestem odważna. Może by tak więc coś rozliczyć, może rzucić światło na zapiekłe rany z przeszłości, wyjaśnić, naprawić, odczarować? Ale jest tylko bolesna wymiana zdań, jest rozdrapanie blizn i trzaśnięcie drzwiami. Jest też pijackie pojednanie.
Żałosne.

Idę.
Ale co dalej?
Miało być lepiej. Nie jest lepiej. Tylko gorzej. Świadomość, że znowu przegrałam, pogorszyłam i zniweczyłam wszystko co wartościowe, jasne, nawet piękne - poraża. Unieszczęśliwia. Ale to minie. Przecież nie ma innego wyjścia. Zacznę znowu budować. Kiedyś. Domek z kart. Będę układać, formować, ulepszać, zabiegać, aż znowu wejdę w niebezpieczny zakręt. Aż znowu stracę równowagę i runę. Roztrzaskam wszystko na tysiące drobnych kawałków.

Pójdę dalej.
Po kolejnym unicestwieniu. I obmyślę kolejne choreografie. Lepsze.

Idę.
Kiedyś osiągnę szczyt. Spojrzę w dół. Nie zachwieję się ... może.

2
Ha, dobre to...
Jednak:
Jul.Bar pisze: Burzy się pianka burzy
tu za dużo tych burz
Jul.Bar pisze:nawet piękne - poraża. Unieszczęśliwia.
A tu kropka rozrywa mysl
poza tym dobre, poruszające.
Jak wydam, to rzecz będzie dobra . H. Sienkiewicz

3
Lubię napisać tekst i natychmiast wrzucić na gorąco na stronę i z ciekawościa oczekiwać komentarza. Dzięki ... sugestie oczywiście do przemyslenia, chociaż jestem trochę takim "cholernym Skorpionem" - jak ktoś kiedyś o mnie powiedział - i jednakże pozostanę raczej przy swojej wersji, jako że ta forma jest wyrażeniem - podkresleniem emocji i odczuwania świata narratora ... chociaż rozumiem i biorę pod uwagę fakt, że nie wszyscy czują , widzą i słyszą dokładnie jak ja.
Dzięki za komentarz.

4
Idę.
Staram się bardzo, żeby nie zboczyć z drogi, ale nieraz coś dzieje się samo. Bez mojego udziału. Ja staram się bardzo i zabiegam o stworzenie dzieła na miarę profesjonalnego projektu dbając o najdrobniejsze szczegóły, a tutaj wyświetla się jakaś bajka, której nie znam, której nigdy nie napisałam.
Zobacz na prostą zmianę (którą tutaj wałkujemy od lat).
Idę.
Staram się bardzo, żeby nie zboczyć z drogi, ale nieraz coś dzieje się samo. Bez mojego udziału. Zabiegam o stworzenie dzieła na miarę profesjonalnego projektu dbając o najdrobniejsze szczegóły, a wyświetla się jakaś bajka, której nie znam, której nigdy nie napisałam.
Prześledź zmiany. Przeczytaj oba fragmenty na głos.
Opracowuję więc szybko plan korygujący. Piszę nową choreografię. Włażę w tyłek różnym dziwnym ludziom. Starym. Młodym. Nawet tym w wieku poniemowlęcym.
I kolejna zmiana. Tym razem scalam zdania, aby stworzyć jedną, ciągłą myśl.
Opracowuję więc szybko plan korygujący. Piszę nową choreografię. Włażę w tyłek różnym dziwnym ludziom: starym, młodym, nawet tym w wieku poniemowlęcym.
Podporządkowuję zaplanowanemu przedsięwzięciu całą swoją energię.
czy już mówiłem o zaimkach? Tak!
Podporządkowuję zaplanowanemu przedsięwzięciu całą energię.
energia należy do bohaterki-narratorki.
Jestem ambitna. Doprowadzam projekt do finału. Krwawica nie jest jednakże źródłem satysfakcji. Niczyjej. Ale jest zaliczenie. Odfajkowanie. Pytanie brzmi : czy warto było?
Spraw, by czytelnik oddzielił twoje słowa, tak, jak chcesz to uczynić. Pogrubiony fragment tworzy nową myśl. Warto to wyodrębnić:
Jestem ambitna. Doprowadzam projekt do finału. Krwawica nie jest jednakże źródłem satysfakcji. Niczyjej. Ale jest zaliczenie. Odfajkowanie.
Pytanie brzmi : czy warto było?

Bo życie to ciąg nie kończących się zaliczeń właśnie i egzaminów.
razem!
Więc ... piję.
Więc..., piję
Unieszczęśliwia. Ale to minie. Przecież nie ma innego wyjścia. Zacznę znowu budować. Kiedyś. Domek z kart. Będę układać, formować, ulepszać, zabiegać, aż znowu wejdę w niebezpieczny zakręt. Aż znowu stracę równowagę i runę. Roztrzaskam wszystko na tysiące drobnych kawałków.
Kiedyś ma porwać! Wywieść czytelnika w inny czas. Ale tego nie robi. Dlaczego? Bo jest stłamszone tekstem. Propozycja:

Unieszczęśliwia. Ale to minie. Przecież nie ma innego wyjścia. Zacznę znowu budować. Kiedyś...
Domek z kart. Będę układać, formować, ulepszać, zabiegać, aż znowu wejdę w niebezpieczny zakręt. Aż znowu stracę równowagę i runę. Roztrzaskam wszystko na tysiące drobnych kawałków.


Bardzo fajna miniaturka. Naprawdę ujęłaś metaforycznie życie. To nie lada wyczyn, a Tobie się udało. Ale są pewne niedoskonałości, które - jak uważam – można by poprawić. To taki tekst o każdym z nas. O drodze przez życie. Podobało mi się.
„Daleko, tam w słońcu, są moje największe pragnienia. Być może nie sięgnę ich, ale mogę patrzeć w górę by dostrzec ich piękno, wierzyć w nie i próbować podążyć tam, gdzie mogą prowadzić” - Louisa May Alcott

   Ujrzał krępego mężczyznę o pulchnej twarzy i dużym kręconym wąsie. W ręku trzymał zmiętą kartkę.
   — Pan to wywiesił? – zapytał zachrypniętym głosem, machając ręką.
Julian sięgnął po zwitek i uniósł wzrok na poczerwieniałego przybysza.
   — Tak. To moje ogłoszenie.
Nieuprzejmy gość pokraśniał jeszcze bardziej. Wypointował palcem na dozorcę.
   — Facet, zapamiętaj sobie jedno. Nikt na dzielnicy nie miał, nie ma i nie będzie mieć białego psa.

5
Martinius - nie żebym sie wtrącała: ale:
Ja staram się bardzo
opuszczasz to ja - w porzadku, wychodzi zdanie gładkie - ale mi juz brak w nim ekspresji
Zacznę znowu budować. Kiedyś. Domek z kart. Będę układać
podobnie:
Zacznę znowu budować. Kiedyś. Domek z kart. Będę układać,
To zdanie Domek z kart - to bym poszeżyła - ale juz kiedyś pasuje tu idealnie. Podkreśla, że przemiana nastąpi kidyś w przyszłości nie teraz.
Dalej nie będe drązyć, bo to nie mój tekst - tak poprostu mi od dłuższego czasu wychodzi, ze zbyt gładkie zdania wam wychodzą - jednak bezwzględnie według reguł.
Przepraszam za wstawke, ale nie mołam się powstrzymać.
Jak wydam, to rzecz będzie dobra . H. Sienkiewicz

6
Nie rozumiem po co Martinius proponuje by w " Więc... piję." wstawiać przecinek. Dlaczego?

MalikaEdit: Droga użytkowniczko, zajrzyj do regulaminu, potem go przeczytaj, zrób co tam jest napisane, a potem przeczytaj regulamin działu, w którym obecnie się znajdujemy.

[ Dodano: Czw 13 Sty, 2011 ]
Zamiast kazać mi czytać regulamin napiszcie dlaczego tam ma być przecinek! Proszę!
Ostatnio zmieniony czw 13 sty 2011, 19:39 przez dorapa, łącznie zmieniany 1 raz.

7
O to chodzi, że miał być przyklejony znak do zdania, a nie przecinek:
Więc... piję.
Z marszu go tam wstawiłem i to jest błąd w tym zdaniu.
„Daleko, tam w słońcu, są moje największe pragnienia. Być może nie sięgnę ich, ale mogę patrzeć w górę by dostrzec ich piękno, wierzyć w nie i próbować podążyć tam, gdzie mogą prowadzić” - Louisa May Alcott

   Ujrzał krępego mężczyznę o pulchnej twarzy i dużym kręconym wąsie. W ręku trzymał zmiętą kartkę.
   — Pan to wywiesił? – zapytał zachrypniętym głosem, machając ręką.
Julian sięgnął po zwitek i uniósł wzrok na poczerwieniałego przybysza.
   — Tak. To moje ogłoszenie.
Nieuprzejmy gość pokraśniał jeszcze bardziej. Wypointował palcem na dozorcę.
   — Facet, zapamiętaj sobie jedno. Nikt na dzielnicy nie miał, nie ma i nie będzie mieć białego psa.

8
Po pierwsze, odnoszę podobne wrażenie co koleżanka Gebilis.
Po drugie, zaproponowane zmiany (a przynajmniej część z nich) są czysto SUBIEKTYWNE, nie wynikają z błędnego zapisu autora tekstu, tylko osobistych upodobań oceniającego. Powiem więcej, okradają tekst z charakterystycznego stylu, czyniąc zeń kawałak jak tysiące innych. Chyba nie na tym ma polegać weryfikacja?
Po trzecie, sorry za mały offtop.
Pozdro.

9
1. Nie napisałem o błędach, a moich sugestiach po odczytaniu tekstu.
2. Weryfikacja ma na celu pokazania punktu widzenia czytającego. Co też uczyniłem.
3. Sugerowane wg mnie mają na celu pokazania odmiennego postrzegania pewnych zabiegów. To autor zdecyduje, które lepsze.

Jeśli chcecie rozmawiać o weryfikacji lub utworze. Możecie założyć osobny temat w odpowiednim dziale.
„Daleko, tam w słońcu, są moje największe pragnienia. Być może nie sięgnę ich, ale mogę patrzeć w górę by dostrzec ich piękno, wierzyć w nie i próbować podążyć tam, gdzie mogą prowadzić” - Louisa May Alcott

   Ujrzał krępego mężczyznę o pulchnej twarzy i dużym kręconym wąsie. W ręku trzymał zmiętą kartkę.
   — Pan to wywiesił? – zapytał zachrypniętym głosem, machając ręką.
Julian sięgnął po zwitek i uniósł wzrok na poczerwieniałego przybysza.
   — Tak. To moje ogłoszenie.
Nieuprzejmy gość pokraśniał jeszcze bardziej. Wypointował palcem na dozorcę.
   — Facet, zapamiętaj sobie jedno. Nikt na dzielnicy nie miał, nie ma i nie będzie mieć białego psa.

10
Kolejny utwór z kategorii: "nie lubię tego", który całkiem nieźle mi się czytało. ;)

Co mi się spodobało. Płaszczyzna językowa - pod kątem doboru słów. Nie lecisz w wyświechtane, pseudorefleksyjne frazesy. Tu trochę przystopujesz, machniesz melancholijne słówko, tutaj walniesz kolokwializmem w stylu "włażenia w dupę". I te, że je tak trochę nieporadnie nazwę, kontrasty wyszły Ci, według mnie bardzo ładnie.

Są też rzeczy, które mi nie odpowiadały. Miejscami krótkie zdania. Miejscami, bo ogólnie pasują w miarę do myśli "wyrzucanych" przez narratorkę podczas tych nieszczęsnych, egzaminów, zaliczeń, zawaleń itp.
Na przykład tutaj:
Opracowuję więc szybko plan korygujący. Piszę nową choreografię. Włażę w tyłek różnym dziwnym ludziom. Starym. Młodym. Nawet tym w wieku poniemowlęcym.
Nie dałoby się wepchnąć tych starych, młodych itd. do jednego ładnego zdania. Zaraz potem mamy też pojedyncze "Czas. Serce." Coś zawsze może być. Ale według mnie tych jednowyrazówek trochę za dużo.

Co do innych zarzutów:

Mam wątpliwości, co do "pisania choreografii". Dla mnie choreografię można układać, wymyślać, ale nie bardzo pisać.
To co przed chwilą było, już nie ma po prostu.
To zdanie jakieś koślawe i niegramatyczne. Wiadomo, o co Ci chodziło, ale brzmi źle.
Burzy się pianka burzy, i w główce Li coś tam się burzy, i rośnie, i piętrzy.
Wiem, że zabieg celowy, ale jak dla mnie za dużo tych burz. Brzmi jak dziecięca wyliczanka trochę.

Chwilami jakaś interpunkcja czy stawianie spacji przed znakami przestankowymi. Tego nie będę wyłapywać.

I to chyba tyle z rzeczy stylowo-warsztatowych, przynajmniej tak na szybko.

Treściowo. Cóż... Jak na kolejny utwór pod hasłem: "Na ile sposobów można opisać, jak ciężkie jest życie", to plasuje się całkiem, całkiem. Może wpływa na to fakt, że właśnie męczę się z sesją i mam poczucie takiego wypruwania flaków (chwilami nie wiadomo, po co :P ). A tak poważnie, to po prostu ujęcie tematu mi podpasowało.

Końcówka trochę słaba. Parę głębokich słówek (szczyt, zachwianie się i to wymowne może), jako podsumowanie dobrego tekstu, trochę mnie zawiodło. Tak, jakby zabrakło Ci pomysłu na jakiś porządniejszy akcent. Szkoda.

Jednak w gruncie rzeczy, co stwierdzam z lekkim zdziwieniem, tekst mi się podobał. Mimo że miniaturka o życiu. A jednak czymś ujęła. :)

Pozdrawiam,
Ada
Powiadają, że taki nie nazwany świat z morzem zamiast nieba nie może istnieć. Jakże się mylą ci, którzy tak gadają. Niechaj tylko wyobrażą sobie nieskończoność, a reszta będzie prosta.
R. Zelazny "Stwory światła i ciemności"


Strona autorska
Powieść "Odejścia"
Powieść "Taniec gór żywych"

11
Adrianna pisze:To co przed chwilą było, już nie ma po prostu.
Kogo/czego nie ma? Tego.

Pewnie o to chodzi - też miałem z tym problem.
„Daleko, tam w słońcu, są moje największe pragnienia. Być może nie sięgnę ich, ale mogę patrzeć w górę by dostrzec ich piękno, wierzyć w nie i próbować podążyć tam, gdzie mogą prowadzić” - Louisa May Alcott

   Ujrzał krępego mężczyznę o pulchnej twarzy i dużym kręconym wąsie. W ręku trzymał zmiętą kartkę.
   — Pan to wywiesił? – zapytał zachrypniętym głosem, machając ręką.
Julian sięgnął po zwitek i uniósł wzrok na poczerwieniałego przybysza.
   — Tak. To moje ogłoszenie.
Nieuprzejmy gość pokraśniał jeszcze bardziej. Wypointował palcem na dozorcę.
   — Facet, zapamiętaj sobie jedno. Nikt na dzielnicy nie miał, nie ma i nie będzie mieć białego psa.
ODPOWIEDZ

Wróć do „Opowiadania i fragmenty powieści”