Czy jestem?

1
Czy jestem?

Bohater obudził się o dziewiątej. Wolno wstał z łóżka i oddał się porannym czynnościom. Nad zlewem obejrzał swą rozciągniętą twarz, spuchnięte okolice oczu i wysuszone usta. Przeczesał palcami włosy i zabrał się za mycie zębów. Wychodząc z łazienki spojrzał na lustro w korytarzu. Tak, odbicie Janusza siedziało wygodnie w salonowym fotelu i coś czytało.

***

Mieszkali razem od dawna, będzie tego ze trzy lata. Bohater nie pamięta dobrze, kiedy Janusz pojawił się w jego życiu. Pięć lat temu? Cztery? W każdym razie było to na uczelni. Jakieś zajęcia, chyba coś z wyższej matematyki. Tak, właśnie. Wyjątkowo trudne zadanie na wykładzie i toporny dowód twierdzenia. Janusz wytłumaczył co i jak. Potem już tłumaczył zawsze. Udawało się na egzaminach. Bohater gubił oczywistości, zależności i analogie, Janusz widział je jak na dłoni. Bohater chciał z nim mieszkać w akademiku ale Janusz był przeciwny. „To burdel”, argumentował, „zbyt dużo ludzi”. „Nie lubisz ludzi?”, pytał bohater. „Nie tylu”, odpowiadał. Pili razem piwo, częściej stawiał bohater. W sumie to tylko on stawiał. Dziwił się czasem łatwości wyborów, decyzji. „Ja zapłacę”, mówił i odwzajemniał złośliwy uśmiech kasjerki. „To dlatego, że ty nigdy nie płacisz”, rzucał przy wyjściu. „Ja tu jestem geniuszem, geniuszu”, pokpiwał z bohatera Janusz i brał jedną torbę.

Ania pojawiła się w życiu bohatera po roku studiów. Wynajęli wspólnie właśnie to mieszkanie. „Pachnie truskawkami”, powiedziała, gdy zajrzała tu po raz pierwszy. Janusz nie czuje truskawek. Zamiast tego czyta. I potem opowiada bohaterowi, który podobnie nie rozumie truskawek. Z truskawkami był problem. Bohater musiał kłamać i kręcić, Ania nie wierzyła w jego poglądy. Ania też czytała, ale Ania była ignorantką. „Jest ignorantką”, mówił Janusz i bohater chciał potwierdzić. Choć bolało, choć coś chwytało go za żołądek, „nie jest”, łgał i kochał.

Może to dlatego, że studiowała matematykę. Może była zbyt prosta. „Logika, logika i jeszcze raz miłość”, mówiła swoje motto przed śniadaniem, wieczorem. „Kłamliwa”, potwierdzał Janusz to, co bohater już wiedział. Racjonalizm nie wspiera uczucia. Janusz mówi, że kłócili się miesiąc temu. „O co poszło”, pyta bohater. „O książki. W jednej był przykład a ta dziwka przestała być ignorantką”. Janusz zniknął na tydzień. Unormowało się, a on wrócił i znowu czytał. Ania też. Ale kończyło się. Znajdowała książki i płakała, wiedziała, że czyta. Znajdowała przykłady i krzyczała przez łzy.

Przeklinała go, ale kochała. On ją też przeklinał i kochał czasami. Im więcej czytał, tym bardziej nie kochał. „Nie czytaj”, prosiła. Wtedy książki brał Janusz i się kochali. „Wyjeżdżam, sprawdź”, mówił Janusz. To było po długim czytaniu Janusza z przykładami. Bohater bał się sprawdzić, ale sprawdzał. Działało, kochali się. Sięgnął po książkę Janusza, przeczytał przykład. Pokazał Ani. Twarz boli do dzisiaj. Widzi ją, widzi jej rękę, widzi jej łzy, widzi jak się szarpie i widzi jak go uderza, widzi jak się boi, widzi jak ucieka. Widzi ją w lustrze, nie w lustrze. Idzie spać, chociaż już śpi. Jest nieprzytomny, chociaż ogląda, obserwuje. Prowadzi analizę, której nie ma. Zdaje się. Zawsze się zdawał, zdawało. Wszystko się zdaje.

Bohater wie i nie chce wiedzieć. Bohater czuje konkret i to maskuje. Nie chce czuć, ma wolę. Ale wola to za mało. Przeczytał i to też wie. W czasach Ani bohater rozmawiał, śmiał się i uczył. Brak Ani, bohater prowadzi wegetację, Janusz czyta więcej książek. Z Anią bohater nie czytał. Nie musiał. Choć myślał, jak to jest czytać. Po Ani bohater wie, co było w książkach. Zdaje sobie sprawę, choć zapomina, gdy widzi czytającego Janusza. „On czyta, nie ja”, myśli, przekonuje. „Zgadnij, co właśnie czytam”, pyta bohatera. „Nie wiem”, kłamie bohater.

***

Bohater obudził się o dziewiątej. Wolno wstał z łóżka i oddał się porannym czynnościom. Nad zlewem obejrzał swą rozciągniętą twarz, spuchnięte okolice oczu i wysuszone usta. Przeczesał palcami włosy i zabrał się za mycie zębów. Wychodząc z łazienki spojrzał na lustro w korytarzu. Tak, odbicie Janusza siedziało wygodnie w salonowym fotelu i coś czytało.

Odbicie powoli uniosło głowę znad książki i spojrzało na bohatera. Znajomy wzrok i wyraz twarzy. Ale nie te wczorajsze i też nie te, co zawsze. Zupełnie zaś takie, jak w łazience.
Victory is mine!

2
Stewie pisze:Wychodząc z łazienki[1] spojrzał na lustro w korytarzu.
[1] Przecinek.
Stewie pisze:Mieszkali razem od dawna, będzie tego ze trzy lata. Bohater nie pamięta dobrze, kiedy Janusz pojawił się w jego życiu. Pięć lat temu? Cztery? W każdym razie było to na uczelni. Jakieś zajęcia, chyba coś z wyższej matematyki. Tak, właśnie. Wyjątkowo trudne zadanie na wykładzie i toporny dowód twierdzenia. Janusz wytłumaczył co i jak. Potem już tłumaczył zawsze. Udawało się na egzaminach. Bohater gubił oczywistości, zależności i analogie, Janusz widział je jak na dłoni. Bohater chciał z nim mieszkać w akademiku ale Janusz był przeciwny. „To burdel”, argumentował, „zbyt dużo ludzi”. „Nie lubisz ludzi?”, pytał bohater. „Nie tylu”, odpowiadał. Pili razem piwo, częściej stawiał bohater. W sumie to tylko on stawiał. Dziwił się czasem łatwości wyborów, decyzji. „Ja zapłacę”, mówił i odwzajemniał złośliwy uśmiech kasjerki. „To dlatego, że ty nigdy nie płacisz”, rzucał przy wyjściu. „Ja tu jestem geniuszem, geniuszu”, pokpiwał z bohatera Janusz i brał jedną torbę.
Powtórzeń jest stanowczo za dużo w całym tekście.
Stewie pisze:Bohater wie i nie chce wiedzieć.
Lecz nie chce.

Nie wiem, dlaczego zdecydowałeś się na cytowanie wypowiedzi w głębi tekstu. Trochę to utrudniało przedzieranie się przed kolejne zdania... W narracji panuje za duży chaos, żeby się w tym wszystkim połapać. Wyczuwam, że nie poprawiałeś za bardzo tworu przed wrzutem, jeśli w ogóle. Szkoda. Lektura męcząca. Nie podobało mi się. Może następnym razem...?
Adres e-mail: kontakt(M@ŁP@)weryfikatorium.pl
WeryfikatoriuM na Facebooku

Land of Fairy Tales

Eskalator.exe :batman:

3
Faux pisze:Nie wiem, dlaczego zdecydowałeś się na cytowanie wypowiedzi w głębi tekstu.
Taki zabieg podkreśla suchy opis. Zresztą, wypowiedzi są na tyle zdawkowe, że tworzenie zapisu z myślnikiem byłoby armatą na muchę.
Faux pisze:Wyczuwam, że nie poprawiałeś za bardzo tworu przed wrzutem, jeśli w ogóle.
Poprawiałem. Wymienione mankamenty są celowe a zapis przemyślany. Choć fakt, środek zdaje się być ściśnięty i nie oddaje klimatu; niektórych przekłamań nie udaje się czytelnikowi zbyt łatwo wyłuskać.
Victory is mine!

4
Nad zlewem obejrzał swą rozciągniętą twarz, spuchnięte okolice oczu i wysuszone usta.
a może jednak w lustrze?
Mieszkali razem od dawna, będzie tego ze trzy lata.
strasznie kolokwialne, a do tego powinno w tej formie być w oddzielnych zdaniach.
Przyczym - czy trzy lata do tak dawno?
Wynajęli wspólnie właśnie to mieszkanie.
aliteracja - poza tym, dlaczego "właśnie"?

Te podwójne ego jest łatwe do wychwycenia, ale ciężkostrawne. Symbolika, mimo, że nachalna (czytanie) wcale nie ułatwia odbioru. Ale poprowadziłeś miniaturę konsekwentnie, z uporem nawet, i wyszła ci całkiem całkiem. Podobała mi się kwestia dotycząca "kochania" - tutaj ukazałeś esencję tworu. Tylko, że za dużo słowa bohater - miałem wrażenie, że zaciąłem się (wiem, iż ciężko to opisać inaczej - ale warto spróbować wyjść z tego błędnego koła) i odbierało mi to przyjemności z lektury. Na koniec: mam nadzieję, że poprawnie zrozumiałem przesłanie!
„Daleko, tam w słońcu, są moje największe pragnienia. Być może nie sięgnę ich, ale mogę patrzeć w górę by dostrzec ich piękno, wierzyć w nie i próbować podążyć tam, gdzie mogą prowadzić” - Louisa May Alcott

   Ujrzał krępego mężczyznę o pulchnej twarzy i dużym kręconym wąsie. W ręku trzymał zmiętą kartkę.
   — Pan to wywiesił? – zapytał zachrypniętym głosem, machając ręką.
Julian sięgnął po zwitek i uniósł wzrok na poczerwieniałego przybysza.
   — Tak. To moje ogłoszenie.
Nieuprzejmy gość pokraśniał jeszcze bardziej. Wypointował palcem na dozorcę.
   — Facet, zapamiętaj sobie jedno. Nikt na dzielnicy nie miał, nie ma i nie będzie mieć białego psa.

5
Skondensowany ten teks okrutnie! Lektura jest bojem. Ale nie uważam, że to źle, wcale nie. Czytałam go trzy razy i chyba ciągle nie wychwyciłam wszystkich myśli. Podziwiam za umiejętność takiego zapętlania opowieści i wyciągania piątych esencji...

"bohater spojrzał na lustro w korytarzu..." - może "w lustro wiszące w korytarzu"? Spojrzeć na lustro - to dla mnie zobaczyć czy nie brudne, a w lustro - dojrzeć w nim coś, odbicie Janusza...
"Natchnienie jest dla amatorów, ten kto na nie bezczynnie czeka, nigdy nic nie stworzy" Chuck Close, fotograf

6
Jak dla mnie trochę poplątany i nie zrozumiały tekst. Bardzo drażniące są powtórzenia bohater to bohater tam to - czy nie lepiej było podać jakieś imię. Nie lubię w tekstach dużej ilości krótkich zdań. Zmieniają tempo tekstu.
Biedny, kto gwiazd nie widzi bez uderzenia w zęby.

Re: Czy jestem?

8
Stewie pisze:Mieszkali razem od dawna, będzie tego ze trzy lata. Bohater nie pamięta dobrze, kiedy Janusz pojawił się w jego życiu. Pięć lat temu? Cztery? W każdym razie było to na uczelni. Jakieś zajęcia, chyba coś z wyższej matematyki. Tak, właśnie. Wyjątkowo trudne zadanie na wykładzie i toporny dowód twierdzenia. Janusz wytłumaczył co i jak. Potem już tłumaczył zawsze. Udawało się na egzaminach. Bohater gubił oczywistości, zależności i analogie, Janusz widział je jak na dłoni. Bohater chciał z nim mieszkać w akademiku ale Janusz był przeciwny. „To burdel”, argumentował, „zbyt dużo ludzi”. „Nie lubisz ludzi?”, pytał bohater. „Nie tylu”, odpowiadał. Pili razem piwo, częściej stawiał bohater.
Już to powiedziano, ale powtórzę, trochę w inny sposób. Zdania faktycznie są zbyt krótkie i brzmią jakby to była depesza telegraficzna. Nie mam nic przeciwko krótkim zdaniom. Zwykle są dobre, lecz jeśli jest ich za dużo, to drażnią. Akcja przez to jest mniej płynna.

Moim zdaniem wytłuszczony fragment fajnie można byłoby zobrazować jako dialog. Ja napisałbym to tak:
- To burdel. Zbyt dużo ludzi.
- Nie lubisz ludzi?
- Nie tylu.
Wolę spokój - powiedział, po czym zaprosił mnie na piwo.

Uważam, że tak zaprezentowana rozmowa jest lepsza, choćby dlatego, że jest bardziej przejrzysta.
Stewie pisze:Bohater obudził się o dziewiątej. Wolno wstał z łóżka i oddał się porannym czynnościom. Nad zlewem obejrzał swą rozciągniętą twarz, spuchnięte okolice oczu i wysuszone usta. Przeczesał palcami włosy i zabrał się za mycie zębów. Wychodząc z łazienki spojrzał na lustro w korytarzu.
Moim zdaniem to "i" i "i", to trochę takie powtórzenie. Niektórzy czasem tak piszą, ale ja uważam to za błąd. Nie lepiej by było:

Nad zlewem obejrzał swą rozciągniętą twarz, spuchnięte okolice oczy i wysuszone usta. Przeczesał palcami włosy, po czym zabrał się za mycie zębów. Kiedy wyszedł z łazienki, spojrzał na lustro w korytarzu. ??


Tutaj masz listę spójników złożonych:

a choć, a gdy (kiedy), a jeśli (jeżeli), a mianowicie, a następnie, a ponieważ, a także, a to, a więc, a że, albo lepiej, albo raczej, ale i, ani nawet, ani też, chyba że, chyba żeby, czy może, dlatego że, dopiero gdy (kiedy), dopiero jak, i chociaż, i choć, i jednak, i tak (= mimo to), i to, i to ile, i to jak, i to tyle, i to gdy (kiedy), i to który, i to żeby, ile razy, ile że, innymi słowy, jak gdyby, jak również, jak też, jak żeby, jako też, jako że, który jeśli (jeżeli), lecz i, lub raczej, mimo to, mimo że, na skutek czego, na skutek tego, o ile..., o tyle... (w: o ile..., o tyle...), po co, po czym, pod warunkiem że, podczas gdy (kiedy), podobnie jak, pomimo to, pomimo że, potem gdy, przy czym, tak aby, tak by, tak jak, tak jakby, tak skąd, tak że, tak żeby, taki sam jak, tam gdzie, ten sam co, teraz gdy, to co, to jest, to znaczy, tyle że, tylko że, tylko żeby, tym bardziej że, w taki sposób że, w miarę jak, w razie gdyby, właśnie gdy (kiedy), właśnie jak, wprzód nim, wtedy gdy, z chwilą gdy, zwłaszcza gdy (kiedy), zwłaszcza jeśli (jeżeli), zwłaszcza że, z (tym) zastrzeżeniem że, że aby, że gdy (kiedy), że jeśli (jeżeli)

Jest przydatna ;) Nie wiem, czy to wszystkie możliwości, ale większość na pewno. Zerkam na nią dość często. Przydaje się. ;)

9
Nie zrozumiałam. Nie wiem zupełnie, co chciałeś przekazać. Ten "podwójny bohater", coś o matmie, coś o Ani, o książkach. Przeczytałam ze dwa razy, ale nie dotarło, niestety. I to pewnie moja wina, bo widzę, że pozostali (przynajmniej część) coś z tego wynieśli.

Niemniej nie będę się odnosiła w takim razie do treści, a jedynie do formy tekstu.

Umęczyłam się strasznie. Zdania realizują zasadę minimum słów, maksimum treści. Niczemu nie poświęciłeś chyba nawet grama opisu, wolniejszej myśli. Są miłośnicy takiego stylu - ja ledwo przebrnęłam.

Powtarzanie słowa "bohater" upierdliwe, według mnie. Rozumiem, że ogólnie zabieg rozdzielenia bohatera i Janusza jest tutaj ważny, ale bez przesady. Trcohę tak jakbyś zapomniał, że zdania można konstruować na równe sposoby. Tyko "bohater to, bohater tamto, ktoś owamto, ale na to bohater to".

W ogóle uczyniłeś z powtórzenia główny środek stylistyczny w tekście. I truskawki i kochanie i Janusz i książka czy tam czytanie. Za dużo tego. Nawet mogę uwierzyć, że wszystko jest superważne, ale przecież istnieją inne możliwości podkreślenia roli pewnych słów/idei.

I chyba tylko na taką opinię mogę się tutaj zdobyć. Nie podobało mi się, umęczyłam się. Powtórzenia i upchanie wszystkiego w krótkie zdania to chyba główny powód. Nie zrozumiałam. Jakby jakiejś dobrej duszy chciało się to wyjaśnić, to chętnie posłucham. Bo ja chyba za prosto myślę na takie imprezy.

Pozdrawiam,
Ada
Powiadają, że taki nie nazwany świat z morzem zamiast nieba nie może istnieć. Jakże się mylą ci, którzy tak gadają. Niechaj tylko wyobrażą sobie nieskończoność, a reszta będzie prosta.
R. Zelazny "Stwory światła i ciemności"


Strona autorska
Powieść "Odejścia"
Powieść "Taniec gór żywych"
ODPOWIEDZ

Wróć do „Opowiadania i fragmenty powieści”