Pole

1
   Wędrowałem przez zaorane pole.
   Zziębnięte dłonie odmawiały posłuszeństwa. Zimny wiatr drapał tors. Wzdrygnąłem się.
   Po raz kolejny.
   Maszerowałem śladem opony ciągnika. Utworzona ścieżka zdawała się nie kończyć. Zewsząd pole. Księżyc żegnał znikającą powoli czerwoną kulę. Zaraz on obejmie wartę, pomyślałem.
   Obniżyłem wzrok. Przystanąłem nagle. Rozejrzałem się lekko spanikowany. Ślady zniknęły! Do tego przede mną powolutku wynurzyła się drewniana tablica. Stałem i wpatrywałem się jak głupi.
   Przystąpiłem do działania dopiero po dłuższej chwili. Ostrożnie wydłubałem resztki gleby, czyszcząc złote literki i zacząłem czytać:

   Złóż pokłon, Wędrowcze!
   Złóż pokłon miejscu, gdzie kiedyś istniało Wielkie Księstwo! Gdzie rządził Wielki Książę! Dobry książę. Lepszy dla poddanych, niżli dla siebie. Nie wyglądał bynajmniej na monarchę. Chodził w łachmanach na znak pojednania z biedakami. Miał w rzyci zdanie innych możnowładców. Dobro podwładnych zawsze na przodzie stawiał. Nie potrzebował zaszczytów. Ważne jest tylko to, co czynisz, powtarzał.
   Gdy obcokrajowcy zaczęli migrować do Wielkiego Księstwa, przestał być uważany za nieszkodliwego głupka. Bezlitosne armie wtargnęły na tereny książęce, niszcząc wszystko, co stanęło im na drodze. Ogromna część ludu odeszła, skuszona obietnicami bogactw za granicami Księstwa.
   Ludzie... Kochał ich. Mimo wszystko. Zdążył wybaczyć.
   Zostało dziesięć tysięcy mężczyzn gotowych oddać życie w słusznej sprawie. Niestety odwaga okazała się niewystarczającą cnotą. Las walecznych serc uległ pod naporem ostrej amunicji. Nikt z poddanych Księcia nie przeżył. Źli ludzie rozkazali pogrzebać dobro. Zostało tyle, ile masz przed oczyma.
   Piszę tą wiadomość, żeby nie umarło. Dobro niechaj trwa. W Tobie. Chcę, byś wiedział, że byłem Wielkim Księciem. Pamiętaj! Błagam.
   Wielki Książę Walery


   Uklęknąłem. Zamknąłem powieki. Wiatr ucichł...
   Nie wiem ile czasu minęło, nim wstałem. Spojrzałem na datę i miejsce wyryte pod wiadomością. Spadająca łza odbiła jeden z ostatnich promieni słońca. Z ust nieśmiało wydobyła się nazwa księstwa. Był to szept żałości.
   Obserwowałem jak tabliczka zanurza się w ziemi. Potem ruszyłem.
   Stawiałem pewne, choć niewielkie kroki. Chwilę trwało, nim osiągnąłem zamierzony efekt. Słońce zaszło. Księżyc schował się za chmurą. Gdy pojawił się ponownie, oświetlił wydeptany napis: PAMIĘTAM oraz mnie tworzącego literę „I”.
   Leżącego na zaoranym polu.
Adres e-mail: kontakt(M@ŁP@)weryfikatorium.pl
WeryfikatoriuM na Facebooku

Land of Fairy Tales

Eskalator.exe :batman:

2
Najpierw spytam - o czym to? A potem - skąd tyle akapitów? (Bo to chyba akapity miały być te okienka?)
Faux pisze:Zewsząd pole. Księżyc żegnał znikającą powoli czerwoną kulę. Zaraz on obejmie wartę, pomyślałem.
Nie za bardzo mi pasują te krótkie zdania. To znaczy tu, w tym opowiadaniu. "Zewsząd pole." Nachodziło bohatera? Otaczało go? Jakieś to niejasne - podobnie to pożegnanie czerwonej kuli. Dla mnie te zdania nie mają sensu - nic mi nie przekazują.
Faux pisze:Obniżyłem wzrok. Przystanąłem nagle. Rozejrzałem się lekko spanikowany. Ślady zniknęły!
Wymieniasz czynności mechanicznie, bez głębszej treści. Wyobraźnia mi w tym omencie ani drgnęła.
Faux pisze:Do tego przede mną powolutku wynurzyła się drewniana tablica. Stałem i wpatrywałem się jak głupi.
ok, niby z poprzedniego zdania wynika w co bohater się wpatruje, ale i tak to drugie zdanie jest niedopowiedziane - niejasne.
Faux pisze:Miał w rzyci zdanie innych możnowładców.
U Sapkowskiego mi by to pasowało, u ciebie brzmi dziwnie.
Faux pisze: Dobro podwładnych zawsze na przodzie stawiał.
Hm, w nawiazaniu do poprzedniego zdania jakoś kosmato mi się pomyślało. :)
Faux to nie złośliwie, ale opowiadanie jakoś mi się dziwne wydało.
Jak wydam, to rzecz będzie dobra . H. Sienkiewicz

3
Na prawdę nie rozumiesz tego księżyca? jak dla mnie, żegna on tylko jedną. Chyba, że akcja byłaby na Tatooine, to sprawa by się "pokomplikowała".

Co do opowiadania, to lekko utopijny ten książę. Chodzenie w łachmanach nie byłoby ani dla niego, ani dla państwa dobre. Jednocześnie widzimy tu bolesną prawdę o świcie, że dobro jest uważane za słabość przez wielu i wykorzystywane, niszczone i poniżane. Morał jest, coś do interpretowania (jak zobaczyliśmy na przykładzie ze słońcem- nie zawsze oczywiste to wszystko), miły opis, pobudzający wyobraźnię, choć w dość ryzykowny sposób (to my tworzymy tu wszystko, bo ani książę, ani księstwo, ani pole nie są opisane, przez co to my je tworzymy. Ryzyko polega na tym, że nie wszyscy mają tak gorliwą wyobraźnię i potrzebują raczej opisu, żeby ją ruszyć do działania).

Ogólnie mi się podoba. Materiał na coś, w czym można by opisać upadek tego władcy w dłuższej historii i pokazać tragizm bohatera, który obserwuje ruinę tego, co najbardziej ukochał.

4
Szczerze mówiąc mam takie mocno średnie odczucia względem tego tekstu.

Nie podobał mi się styl.
Krótkie zdania na początku są irytujące. Opis szarpany, mechaniczny. Według mnie nie daje to odpowiedniego wstępu do gwałtownego wybuchu emocji przy tym całym liście.

Sam list mocno nierówny. Najpierw taka ckliwa historia podniosłym językiem, tutaj nagle:
Faux pisze:Miał w rzyci zdanie innych możnowładców.
Nie pasuje i tyle.

Na plus zapisuję tylko zakończenie. Nie jego opis, ale obraz, który rzucasz przed oczy. Ten napis i człowiek tworzący jedną z liter. Filmowe trochę, ale całkiem miłe :)

Treściowo (bo nie powiem "fabularnie") to takie trochę dla mnie dziwne. Nie za bardzo rozumiem albo nie chcę zrozumieć, co chciałeś przekazać. Bo jeżeli chodziło o ukazanie dobra, jako łażenia w łachmanach i gadania wyświechtanych formułek ("Ważne jest tylko to, co czynisz"), to mnie to tylko może zirytować. Jeżeli nie - to mówię, ja nie załapałam.

Może to jest pomysł? Nie wiem, coś jak napisał Marik Vao: "materiał na coś, w czym można by opisać upadek tego władcy w dłuższej historii i pokazać tragizm bohatera, który obserwuje ruinę tego, co najbardziej ukochał." mogłoby mieć jakiś sens.

W każdym razie średnio mi się podobało.

Pozdrawiam,
Ada
Powiadają, że taki nie nazwany świat z morzem zamiast nieba nie może istnieć. Jakże się mylą ci, którzy tak gadają. Niechaj tylko wyobrażą sobie nieskończoność, a reszta będzie prosta.
R. Zelazny "Stwory światła i ciemności"


Strona autorska
Powieść "Odejścia"
Powieść "Taniec gór żywych"

5
Mnie krótkie zdania nie denerwowały. Starałam się wręcz patrzeć na nie obojętnie, bo by wyszło, że sugeruję się opiniami poprzedników. Zgodzę się natomiast co do zdania:
Faux pisze:Miał w rzyci zdanie innych możnowładców.
rzeczywiście nie wyszło.

Sama miniaturka mi się nie podoba, ponieważ... nie ma czym mnie zachwycić. Wygląda na poprawnie (przynajmniej na pierwszy rzut oka, choć pewnie niektórzy weryfikatorzy, gdyby chcieli, wytknęliby wiele niedoskonałości) napisany tekst z irytującą liczbą akapitów. Właśnie to częste wciskanie Enteru nie przypadło mi do gustu. Niby nie powinno się oceniać tekstu po takich sprawach, ale tutaj sam wygląd tworu odstrasza. Gdybyś tak napisał długie opowiadanie, to bym nawet nie zaczęła czytać. Treściowo mini kompletnie nie dla mnie. Tekst na tablicy - cóż, nie wysiliłeś się. Nuda. Bardzo nie lubię, gdy krótkie formy pisane są bez pomysłu, którego tutaj właśnie nie widzę.

Pozdrawiam
Patka
Zajrzyj, może znajdziesz tu coś dla siebie

Jak zarobić parę złotych

6
Zziębnięte dłonie odmawiały posłuszeństwa.
W ciągu wygląda, jakby szedł na rękach - dlaczego rzucasz coś, czego nie można do niczego odnieść, przyłożyć?
Zewsząd pole. Księżyc
pole z każdego kierunku?
Obniżyłem wzrok.
Spuściłem/opuściłem

Napis na tabliczce w żaden sposób nie przypomina: informacji/odezwy/wspomnienia, a zamiast tego został przedstawiony jak wypowiedź, do tego bez zacięcia na coś większego, ot klepnięte. Całość, czyli miniatura, jest dla mnie niejasna, a nawet dziwna. Stylowo... pocięte zdania i słaba plastyka skutecznie utrudniają odbiór. Żebym jeszcze wiedział, o czym to... Mnie się nie podobało.
„Daleko, tam w słońcu, są moje największe pragnienia. Być może nie sięgnę ich, ale mogę patrzeć w górę by dostrzec ich piękno, wierzyć w nie i próbować podążyć tam, gdzie mogą prowadzić” - Louisa May Alcott

   Ujrzał krępego mężczyznę o pulchnej twarzy i dużym kręconym wąsie. W ręku trzymał zmiętą kartkę.
   — Pan to wywiesił? – zapytał zachrypniętym głosem, machając ręką.
Julian sięgnął po zwitek i uniósł wzrok na poczerwieniałego przybysza.
   — Tak. To moje ogłoszenie.
Nieuprzejmy gość pokraśniał jeszcze bardziej. Wypointował palcem na dozorcę.
   — Facet, zapamiętaj sobie jedno. Nikt na dzielnicy nie miał, nie ma i nie będzie mieć białego psa.
ODPOWIEDZ

Wróć do „Opowiadania i fragmenty powieści”