Metro Strachu WARSZAWA [Post-Apo, Fantastyka]

1
WWWJacob poruszył się niespokojnie. Wbił wzrok w nieprzeniknioną ciemność, w głąb tunelu. Czyjaś obecność była wręcz namacalna, czuł jakby czyjś wzrok na sobie. Nie należał do tych tchórzliwych, jednakże dla świętego spokoju zaświecił latarka. Pusto. Siedzący naprzeciwko niego, młody chłopak, bo zaledwie 16letni Alfred uśmiechnął się do niego uspokajająco.
-Spokojnie szefie! Już tylko dwie godzinki i wracamy.- należał do tych nielicznych którzy na warcie liczyli skrzętnie czas. Jacob pokręcił głową. Nie to było w tym chłopaku zadziwiające. Dziwiła wszystkich jego dojrzałość, opanowanie, a przy tym wszystkim dość specyficzne poczucie humoru. Obaj mężczyźni ponownie wbili wzrok w ogień ogniska. Nikt nie lubił "Ostatniej z Ostatnich" jak mieszkańcy stacji "Płockiej" nazywali posterunek na 300 metrze. Każdy czuł czyjąś obecność. Gdy zajmowałeś pozycje kolejno na 50, 100 i 200 metrze zawsze wiedziałeś że są wartownicy przed tobą, a tu? Następną zamieszkaną stacją był "Wola Park" czyli by dojść do następnej ludzkiej siedziby trzeba było przejść przez pozornie puste "Moczydło" oraz "Księcia Janusza" . Jak twierdziła duża ilość Metrańczyków, jak zwano mieszkańców Metra to właśnie ludzie z "Wola Parku" chronili metro przed najgroźniejszym. Jednakże choćby "Płocka" prawie codziennie odpierała ataki dziwnie zmutowanych kreatur. Od strony stacji dało się słyszeć lekkie echo kroków. Wyczulone uszy Jacoba wychwyciły ten sygnał na sekundę przed Alfredem. Wartownicy wstali unieśli pistolety maszynowe. Jeden z nich jak nakazywały instrukcję wciąż obserwował tył tunelu. Po chwili trwającej wieczność Jacob krzyknął:
WWW-Warta! Stój! Kto idzie?!
Natychmiast przybyszów oświetlił lekko przyciemniony reflektor obrotowy.
-Spokojnie Jakubie! Alexander, Mariusz, Marian!- odpowiedział głos należący do niejakiego Alexa.
-Zezwalam!- odkrzyknął Jacob i usiadł z powrotem. Po chwili uścisnął sobie dłonie z nadchodzącymi którzy usiedli obok.
-Jak sytuacja?- zapytał najstarszy zwany Alexem.
-A jak myślisz?- ironicznie zapytał Alfred.
-Rozumiem.- odparł tylko Alex- Nie nastrzelaliście się dzisiaj? Jakże mi przykro!- ironizował.
-Ktoś podchodził?- zapytał Marian wbijając wzrok w ciemność przed nimi.
-Raczej nie.- stwierdził po chwili Jacob
-WP mówi że u nich spokojnie- stwierdził Mariusz który zajmował się łącznością z innymi stacjami- Ale to było ponad dobę temu, więc coś mogło się zmienić.
-WP wszystko wytrzyma!- zakrzyknął Alfred
-Wszyscy mamy taką nadzieję...- odparł Alex- Padnie WP, padnie wszystko.
- Nie tragedizujmy.- odparł Marian- mamy naprawdę porządnych strzelców.
- Byle to wystarczyło...-zamyślił się Mariusz.
- Nie zje...- przerwał nagle Alfred.
-Co?- spytał zdziwiony łącznik.
-Zamknij się- powiedział cicho Jacob. On też coś usłyszał. Ciche kroki. Jakby długie skoki i mniejsze kroki. Dużo mniejszych kroków. Teraz czuli to wszyscy. Coś podchodziło. Wprost z ciemnego tunelu. Wszyscy poderwali się na nogi. Natychmiast broń znalazła się w ich dłoniach.
-Warta! Stój! Kto idzie?- wychrypiał niepewnie Alfred. Jacob włączył reflektor. Natychmiast tego pożałował. Nie chciał oglądać tego co ukazała smuga światła. Potężne postać, jakby trzymetrowego człowieka, tylko że znacznie potężniejsza i cała w rudej sierści. Głowa przypominała powiększony wielokrotnie łeb nietoperza, tyle że z w pełni działającymi oczami i cała ruda. Stworzenie posiadało zakrzywione pazury u łap i miało przeciwstawne dwa palce. Wokół monstrum stało kilkanaście mniejszych, sięgających do klatki piersiowej człowieka ścierwojadów. Tylko te ścierwojady najwyraźniej nie żywiły się zwłokami. Ewidentnie patrzyły łakomie na wartowników. Gruchnęła seria z pistoletów maszynowych. Wielki stwór wycofał się do tyłu, podczas gdy mniejsze skakały, wdrapywały się na ściany tunelu, po rurach, atakowały zawzięcie. Alfred natychmiast zrobił to co należało. Rzucił się do tyłu i jak najszybciej potrafił zaczął kręcić korbką małego czerwonego urządzenia. Równo z kręceniem z pudełka rozlegał się donośny sygnał alarmowy. Jego echo było słyszalne bardzo daleko. Po chwili z następnych posterunków dobiegły takie same odgłosy. Stacja została ostrzeżona. Ścierwojady zniknęły gdzieś. Reflektor niczego nie wyławiał z ciemności. Strażnicy przeładowali broń. Nagle z góry rzuciła się na Alexa bestia. Leciała bezgłośnie i nic nie ostrzegło wartowników. Stwór przygwoździł go do ziemi i wbił się pazurami w ramiona. Rozwarł szczękę celem zaciśnięcia się na jego szyi. Alex widział dokładnie długi, wężowy język cały w krostach, trzy rządki małych ostrych zębów. I był jeszcze oddech. Obezwładniający smród, odór rozkładających się ciał, i ścieków. Znów zaryczały karabiny. Stwory ponownie ruszyły do ataku. Bestia zacisnęła swe szczęki. Alex wrzasnął przeraźliwie. Natychmiast strzał w głowę uśmiercił Ścierwojada. Oczy rannego zalał posoka wymieszana z mózgiem. Wlała się też do jego rozwartych w agonii ust. Po chwili na ziemi leżały dwie ofiary bitwy. Nikogo nie obchodzący potwór, oraz człowiek za którym będą płakać. Nie było teraz czasu na takie rozważania. Przeobrażone w drapieżniki Ścierwojady były diabelnie szybkie. Nie dało się ich wyprzeć, a na miejsce zabitego przychodziły następne.
-Osłaniaj!- ryknął Jacob po czym kucnął za walczącymi. Zerwał z paska przecinającego tułów własnej roboty materiał wybuchowy. Był to przyniesiony z powierzchni dezodorant, z lontem. Nazywał je granatami ciśnieniowymi. Zapalił od zapalniczki lont i cisnął w kierunku bestii. Huknęło i najbliższe przedmiotu potwory leżały w kałuży krwi. Jednak napór był zbyt silny. Następne bestia zbliżyły się na tyle że pazurami orały wartowników po ciałach, nim naboje przebijały ich głowy.
-Błyskotka!- wrzasnął Marian wyrzucając w powietrze granat błyskowy. Strażnicy znali to zawołanie i zamknęli w porę oczy. Po trzech sekundach rozwarli powieki i zaniemówili. Byli OTOCZENI. Przez ścierwojady, a dokładnie przed Jacobem, zniżając głowę do jego poziomu i patrząc w oczy stał największy potwór. Z jego niedomkniętego pyska kapały na podłogę stróżki śliny. Najdziwniejsze było to iż w ślepiach monstrum Jacob widział rozum. Ta kreatura patrzyła na niego zupełnie rozumnie. Po długiej chwili kreatura nagle ryknęła. W tym momencie stojący najbliżej zrozumiał co ma zrobić. Za plecami zapalił lont od Granatu Ciśnieniowego, po czym krzyknął
-Nażryj się tym!- i wcisnął mu ładunek prosto w rozwartą paszczę. Zęby potwora zacisnęły się na jego dłoni na sekundę przed uderzeniem. Siła wybuchy rozerwała rudemu stworowi czaszkę rozpryskując jego mózg po ścianach i tu obecnych. Wybuch cisnął Jacobem w tył. W trakcie lotu ten dostrzegł z tępym zdziwieniem że w miejscu w którym powinna być silna męska dłoń jest tylko krwawiący kikut.
Lecąc przeleciał obok strzelającego do mutantów Alfreda, jednakże te zauważywszy śmierć swojego przewodnika straciły całą wolę walki i stały otępiałe. Trwało to ledwie dwie sekundy, ale doświadczeni żołnierze puścili w ruch naboje i po krótkiej chwili na ziemi walały się tylko trupy. Kilka Ścierwojadów zdołało umknąć w głąb tunelu. Nikt nie kwapił się by je gonić. Jacob leżał na ziemi jęcząc z bólu. Wybuch urwał mu dłoń. A może to ten rudy stwór odgryzł mu dłoń gdy podkładał ładunek. W każdym razie rana była paskudna, a ręka nie do odratowania. Marian natychmiast obwiązał ranę kawałkiem materiału i ucisnął pasem. Ktoś dobił ruszającego się jeszcze ścierwojada strzałem w głowę, ktoś uniósł ciało Alexa, ktoś przybiegł ze strony stacji. Coś krzyczeli..słychać było podniesione głosy. Jacob czuł że coś się dzieje, ale nie miał siły by próbować rozumieć. Był dziwnie otępiały. Do szefa warty jeszcze nie dotarło że stracił prawą dłoń. Ktoś mocno złapał go za drugą rękę i pomógł wstać. Nie mógł. Poczuł tylko olbrzymi ból w ręce i stracił przytomność przez chwilę dochodziły do niego jeszcze pojedyncze dźwięki.
Otworzył oczy. Leżał na czymś względnie miękkim.
"Materac" pomyślał. Nie pomylił się. Leżał na materacu.
- Obudziłeś się.- stwierdził stojący obok Alfred.
- Taak. Jak widać.- przyznał z lekkim uśmiechem Jacob.
- Idę po naczelnika. Kazał go zawołać.- wychodząc rzucił jeszcze- Jak się czujesz?
- Dziwnie...Jakby taki niepełny...- Alfred skrzywił się i opuścił namiot.
Jacob westchnął i spojrzał na swoją dłoń.
"Byłą dłoń"- poprawił się w myśli. To co tam zobaczył wywołało u niego, mimo iż był twardym człowiekiem odruch wymiotny. Odwrócił wzrok. Ręka była ucięta w miejscu gdzie zaczynał się nadgarstek. Skóra w pobliżu rany miejscami poschodziła, zaczęła gnić. Nie to było najstraszniejsze. Najgorszy był kolor. Zgniło zielony sięgał prawie do łokcia. Jacob zaklął siarczyście. Wtem do namiotu wszedł naczelnik stacji.
- Jakubie.- skinął mu głową i usiadł naprzeciwko niego.
- Tak Panie Naczelniku?- zapytał uprzejmie podnosząc się do siadu.
- Moje Wyrazy Współczucia.- wskazał rękę Jacoba.- Jakieś zakażanie. Potem się tym zajmiemy.
- Wierzę w to z całego serca...- mruknął tylko ranny.- Ale nie wierzę że przyszedł Pan tu by rozmawiać o moim stanie zdrowia. Nie mylę się?- spytał ironicznie. Naczelnik uniósł lekko kąciki ust.
- Istotnie...Nie mylisz się.- przyznał mu rację- Muszę wiedzieć co chciało się do nas przebić?
Jacob uniósł ze zdziwieniem brwi.
- I czekał Pan aż się obudzę? Inni nie mogli Panu powiedzieć?
- Nie potrafili określić co to za stworzenie.
- I ja też nie potrafię.
-Coś jak NiedźwiedzioRudoPerz.- powiedział z nikłym uśmiechem naczelnik.- Tak to określił nasz przyjaciel Alfred.
- To była nowa mutacja. Nie widziałem tego dotąd nigdzie. ? odparł Jacob
- Kontaktowaliśmy się z Wola Parkiem. Nie zauważyli takich stworzeń u siebie, więc muszą przechodzić z Moczydła albo od Księcia Janusza... Nie ma innej opcji. Żadnych odnóg po drodze nie ma.
- Na Księcia Janusza są tylko Ścierwojady.- nagle sobie przypomniał- Tam były też drapieżne Ścierwojady. Były dużo szybsze i agresywniejsze. Ale gdy zginął ten wielki znów zachowywały się jak prawdziwe Ścierwojady.
- Dziwne... trzeba posłać grupę zwiadowczą- powiedział stanowczo Naczelnik.
- Moczydło jest dziwne...- zamyślił się Jacob- Tam mogą występować takie mutacje.
- Współczuje z powodu ręki.- powiedział jeszcze raz naczelnik wstając i kierując się do wyjścia.
- Kiedy będę mógł znów stanąć na warcie? - spytał tknięty nagłym przeczuciem Jacob. Naczelnik skrzywił się i odpowiedział nie pewnie.
- Obawiam się że to nie będzie w ogóle możliwe. Bez ręki? Nie sądze. Przykro mi.
- Potrafię strzelać lewą ręką.
- Porozmawiamy o tym kiedy indziej.
- Zgłaszam się do zwiadu na Moczydło!- wykrzyknął jeszcze za Naczelnikiem. Ten zatrzymał się na chwilę.
- W porządku... o wartach porozmawiamy bo rekonesansie. Przyjdź dziś wieczorem do mojego namiotu. Wyruszycie jutro. A...- przerwał z wyrazem przerażenia na twarzy. Do ich uszy dobiegło dalekie echo syreny. Potem odezwało się bliżej. Następny posterunek zaczął alarmować. Znów głośniej. Setny metr.Teraz 50. Naczelnik bez słowa wybiegł z namiotu. Jacob zerwał się i chwycił pistolet maszynowy leżący przy materacu. Zbiegł z peronu na tory. Tak jak przypuszczał. Walka trwała tam gdzie jeszcze nie dawno pełnił wartę. Na stacji panowała nerwowa krzątanina. Naczelnik wrzeszczał coś przez megafon.
- Zachować Spokój! Zaraz opanujemy sytua...- przerwał. Coś go zaniepokoiło. Ludzie zamilkli zdając sobie sprawę z tego co słyszą. Z tunelu, idącego w drugą stronę również brzmiała syrena alarmowa.
Ludzie na peronie zamarli. Atak z dwóch stron. To czego wszyscy się obawiali. Musieli ochronić przynajmniej tunel prowadzący w stronę "Wola Park". Drugi pas torów był zawalony 50 metrów od peronu.
Instrukcje na warcie były proste. Zawsze ktoś obserwuje tunel prowadzący dalej, w głąb metra. W razie niebezpieczeństwa strzelać i uruchamiać syrenę. Za wszelką cenę bronić posterunku. W razie skrajnego niebezpieczeństwa które grozi zniszczenia stacji, zawalać tunel. Tunelu w stronę WP nie można było zawalić. Odcięło by to Warszawiaków z tej wysuniętej stacji od reszty Metra, co skazywało ich na pewną śmierć. Naczelnik wydawał krótkie rozkazy:
- Ty, Ty, Ty i Ty...I jeszcze wy dwaj. Alfred! Chodź tu!- wskazał kilka osób.- Do tunelu!- machnął ręką w kierunku WP.
- Jacob!- zawołał wciąż stojącego na torach naczelnik.
Mężczyzna wskoczył na peron i podszedł do kierującego akcją.
- Zbierz sześć osób. Mają się przygotować. Wyruszacie na Moczydło, za dwie godziny. Wykonać!- rozkazał głosem nie znającyn sprzeciwo Naczelnik. Odwrócił się nasłuchując odgłosów bitwy. Jacob odkrząknął i niepewnie zapytał.
- Panie Naczelniku... Nie uważa Pan że należało by wstąpić na "Wola Park"?
- Na WP? Nie, nie widzę takiej potrzeby. Mamy z nimi stałą łączność radiową, aktualnie nie mają problemów.
Jacob zaklął w duszy. Uśmiechnął się tylko do NAczelnika i odszedł. No cóż...Nie udało się. Wartownik miał w tym swój interes. Na WP żyła pewna osoba. Ważna osoba. Naczelnik o tym nie wiedział, nikt o tym nie wiedział. Bitwa na "Ostatiej z Ostatnich" ucichła.
"Zapewne Alfred i jego towarzysze wykończyli potwory"- z takimi myślami wszedł do namiotu sanitarnego. W wolnym odgrodzonym deskami boksie stała lekko dziurawa plastykowa miska. Wziął ją w zdrową rękę i wyszedł z boksu. Przy ścianie namiotu była umieszczona pompa wodna. Każdemu należała się jedna miska wodu dziennie. Jacob podpisał się na podetkniętym mu przez stojącego obok chłopaka formularzu. Na stacji dokładnie pilnowano wodu. Próby oszustw na tym podłożu były karane wydaleniem ze stacji, co z reguły równało się ze śmiercią. Wrócił do boksu, rozebrał się, po czym ręką zwilżył ciało. Wziął szarą kostkę mydła i namydlił skórę. Teraz czekało go najgorsze. Zacisnął zęby, podniósł miskę i wylał na głowę, lodowatą wodę. Była tak zimna i nieprzyjemna...Ale ważne że w ogóle była. Wytarł się szarym skrawkiem materiału wiszącym na haczyku, ubrał się i wyszedł rozejrzał się. Na stacji znów panował spokój. Zobaczył Alfreda wskakującego na peron.
"Atak odparty." pomyślał z ulgą. "I to z dwóch stron naraz!"
Podbiegł do chłopaka.
- Nie chciałbys może iść na "Moczydło"?- zagaił niewinnie. Chłopcu zaświeciły się oczy. Każdy wiedział że Alfred nie potrafił usiedzieć na miejscu. Zawsze marzył o podróżach i gdy tylko wysyłano jakieś ekspedycjem Alfred zawsze był pierwszym chętnym. I z reguły ostatnim. Nie wszyscy chętnie ruszają się z ciepłej stacji, by nadstawiać kark. Ale rozkaz to rozkaz i nie ma co dyskutować.
- Oczywiście!- odparł ochoczo.
- Wychodzimy za dwie godziny. Zgarnij jeszcze czterech ludzi.- Chłopak odwrócił się by odejść gdy Jacob zawołał jeszcze.
- Za póltorej godziny przy wejściu do tunelu. Nie spóźnij się!
- Rozkaz!- zasalutował do wyimaginowanej czapki i odbiegł. Jakub uśmiechnął się. Teraz miał do załatwienia parę spraw.
WWWWieczorem, przy wejściu do tunelu zebrała się naprawdę oryginalna grupa ludzi. Ludzi, którzy nie bali się niczego.
Ostatnio zmieniony pn 09 lip 2012, 18:47 przez Jakubek, łącznie zmieniany 3 razy.

2
zaświecił latarka
powinno być "latarką"
16letni
szesnastoletni lub 16-letni, lepiej te pierwsze
i wracamy. - należał
niepotrzebna kropka
Obaj mężczyźni ponownie wbili wzrok w ogień ogniska.
mężczyźni? wcześniej pisało, że Alfred to młody chłopak.
Po chwili trwającej wieczność Jacob krzyknął
tego nie rozumiem, jak chwila mogła trwać wieczność? Może jest dobrze, ale mi ciężko to pojąć
-Spokojnie Jakubie!
chyba powinno być "Jacobie"
-Rozumiem.- odparł tylko Alex-
znów niepotrzebna kropka, albo stawiasz kropkę, a po myślniku z wielkiej litery, albo nie stawiasz i po myślniku z małej. A po Alex literówka - przed myślnikiem powinien być odstęp.
Potężne postać, jakby trzymetrowego człowieka, tylko że znacznie potężniejsza i cała w rudej sierści.
potężna, nie potężne - jakby trzymetrowy człowiek, zły przypadek.
i cała ruda
według mnie to raczej nie cała ruda, tylko rudego koloru, ale tak chyba też jest dobrze.
wdrapywały się na ściany tunelu, po rurach, atakowały zawzięcie
niepotrzebny przecinek po 'tunelu'. I lepiej by było 'po rurach i atakowały zawzięcie'.
Rzucił się do tyłu i jak najszybciej potrafił zaczął kręcić korbką małego czerwonego urządzenia.
trzeba w tym zdanie trochę pozamieniać wyrazy. Nie lepiej: 'Rzucił się do tyłu i zaczął kręcić korbką małego czerwonego urządzenia, jak najszybciej potrafił'?
wbił się pazurami w ramiona
nie wiadomo w czyje ramiona
odór rozkładających się ciał, i ścieków
albo przecinek, albo przyimek.
Oczy rannego zalał posoka wymieszana z mózgiem.
nie znam tego słowa, ale wydaje mi się, że to rodzaj żeński, dlatego chyba musi być zalała, czyż nie?
Następne
literówka
bestia
kolejna literówka, powinno być bestie, liczba mnoga.
Za plecami zapalił lont od Granatu Ciśnieniowego
najpierw piszesz z małej, a potem z wielkiej...
Nie widziałem tego dotąd nigdzie. ? odparł Jacob
Tu powinien być myślnik!
- Na Księcia Janusza są tylko Ścierwojady.- nagle sobie przypomniał- Tam były też drapieżne Ścierwojady. Były dużo szybsze i agresywniejsze. Ale gdy zginął ten wielki znów zachowywały się jak prawdziwe Ścierwojady.
powtórzenie wyrazowe. Wyrazem bliskoznacznym do ścierwojada jest padlinożerca, jak coś...
Setny metr.Teraz 50.
albo piszesz cyframi, albo pisemnie. I po kropce odstęp powinien być.
razie niebezpieczeństwa strzelać i uruchamiać syrenę. Za wszelką cenę bronić posterunku. W razie skrajnego niebezpieczeństwa które grozi zniszczenia stacji, zawalać tunel.
powtórzenie wyrazowe, ale tak chyba może być. Mimo wszystko ja na twoim miejscu poszukałbym synonimu wyrazu 'niebezpieczeństwo'.
zawołał wciąż stojącego na torach naczelnik
zły przypadek

Było jeszcze kilka literówek, których nie chce mi się tu przepisywać. Ogólnie opowiadanie jest bardzo ciekawe i wciągające, mam nadzieję, że napiszesz kontynuację. Gdyby nie te błędy to była by to praca na szóstkę. Oby tak dalej!
...Ukrywam się wtapiając w otoczenie, jestem mistrzem kamuflażu... zwą mnie Kameleonem...

3
Witaj, coś Ci pokażę.
Jakubek pisze:-Spokojnie Jakubie! Alexander, Mariusz, Marian!- odpowiedział głos należący do niejakiego Alexa.
-Zezwalam!- odkrzyknął Jacob i usiadł z powrotem. Po chwili uścisnął sobie dłonie z nadchodzącymi którzy usiedli obok.
-Jak sytuacja?- zapytał najstarszy zwany Alexem.
-A jak myślisz?- ironicznie zapytał Alfred.
-Rozumiem.- odparł tylko Alex- Nie nastrzelaliście się dzisiaj? Jakże mi przykro!- ironizował.
-Ktoś podchodził?- zapytał Marian wbijając wzrok w ciemność przed nimi.
-Raczej nie.- stwierdził po chwili Jacob
-WP mówi że u nich spokojnie- stwierdził Mariusz który zajmował się łącznością z innymi stacjami- Ale to było ponad dobę temu, więc coś mogło się zmienić.
-WP wszystko wytrzyma!- zakrzyknął Alfred
-Wszyscy mamy taką nadzieję...- odparł Alex- Padnie WP, padnie wszystko.
- Nie tragedizujmy.- odparł Marian- mamy naprawdę porządnych strzelców.
- Byle to wystarczyło...-zamyślił się Mariusz.
- Nie zje...- przerwał nagle Alfred.
-Co?- spytał zdziwiony łącznik.
-Zamknij się- powiedział cicho Jacob.
Ja wiem, że im więcej osób, tym trudniej poprowadzić dialog tak, żeby było wiadomo, co kto mówi. Ale to już ewidentna przesada.

Ogólnie nieźle sobie radzisz i widać, że pisanie przychodzi Ci lekko. W głowie od razu tworzą Ci się zdania, które są poprawne, ale często zbyt sztampowe. Tu takie przykłady:
Jakubek pisze:Wbił wzrok w nieprzeniknioną ciemność
Jakubek pisze:czuł jakby czyjś wzrok na sobie
Akcja dość zaciekawiająca i przyzwoicie opisana, może tylko raził brak akapitów. Rozstrzel trochę, będzie wygodniej czytać.
Interpunkcji bardziej pilnuj.

Fabuła, no cóż. Nie interesują mnie takie teksty, a ten nawet mnie zaciekawił, czyli że nie jest źle ;) Podoba mi się to, że nie cackasz się z bohaterami, dokopujesz im, skazujesz na niewygody, nie jak inni autorzy - robi im się szkoda bohatera i majstrują happy end. Fajne to, pisz dalej ;)

4
Dziękuje za wszelkie uwagi ;) Z pewnością wykorzystam w przyszłości. Pozdrawiam!

PS. A co do tego:
Kameleon pisze:Cytat:
-Spokojnie Jakubie!

chyba powinno być "Jacobie"
To jest zamierzone ;)
Nigdy nie dyskutuj z idiotą. Najpierw sprowadzi Cię do swojego poziomu, następnie pokona doświadczeniem.
Nienawidzisz mnie? -Fajnie... -Słyszysz te brawa? -Są dla mnie!

5
Wbił wzrok w nieprzeniknioną ciemność, w głąb tunelu
Zmieniłbym kolejność: najpierw, że w tunel, a później, że w ciemność.
Czyjaś obecność była wręcz namacalna, czuł jakby czyjś wzrok na sobie
Nieładnie wygląda coś takiego, trzeba unikać powtórzeń(niekoniecznie muszą być to identyczne wyrazy, żeby było to powtórzenie).
No i 'na sobie czyjś wzrok' brzmi wg mnie lepiej.
Siedzący naprzeciwko niego, młody chłopak, bo zaledwie 16letni Alfred
Musisz unikać takich sztucznych wplecień wieku, staraj się wkomponować takie elementy w zdanie tak, żeby w dalszym ciągu czytało się płynnie i bez zgrzytów. Dodatkowo możesz pominąć podanie płci, jeśli imię wyraźnie na nią wskazuje.
"Siedzący naprzeciw niego, młody, bo zaledwie szesnastoletni, Alfred(...)"
Już tylko dwie godzinki i wracamy
Jeszcze tylko.
nielicznych którzy na warcie liczyli skrzętnie czas
Przecinek przed "który".
Nie to było w tym chłopaku zadziwiające
Brakuje jakiegoś "jednak" na początku.
w ogień ogniska
Ogień ogniska złe dla mnie brzmi. Coś jak masło maślane - bardziej pasowałby mi płomień.
Każdy czuł(tu) czyjąś obecność
"Czyjąś" zastąpiłbym jakimś dokładniejszym określeniem: że była to obecność tajemnicza, czy też budząca strach.
Gdy zajmowałeś pozycje kolejno na 50, 100 i 200 metrze zawsze wiedziałeś że są wartownicy przed tobą
Podkreślone jest niepotrzebne. Liczby zapisujemy słownie. Przed "że" przecinek, a w końcówce zmieniłbym szyk na "przed tobą są (inni) wartownicy"
Następną zamieszkaną stacją był "Wola Park" czyli by dojść do następnej ludzkiej siedziby
Bardzo zgrzytliwe zdanie. Gdybyś dodał na przykład o ile jest oddalona ta stacja i rozdzielił te zdanie na pół, to byłoby lepiej.
"Wola Park oddalony o prawie cztery kilometry. By dojść do(...)"
dziwnie zmutowanych kreatur
Większość mutacji jest dziwna, tym bardziej jeśli mamy do czynienia z "kreaturami", więc "dziwnie" jest niepotrzebne.
Wartownicy wstali unieśli pistolety maszynowe.
Jeśli w zdaniu masz dwie czynności, to łącz je spójnikiem. Jeśli czynności byłoby więcej, to przed każdą kolejną dawaj przecinek, a spójnik dopiero przed ostatnią(w bardzo wielkim skrócie).
Po chwili trwającej wieczność
chwili, która zdawała się trwać wieczność dla wartowników. - bo, jak wspomniał Kameleon, chwile nie trwają wieczności - mogą jednak sprawiać takie wrażenie.
-Warta! Stój! Kto idzie?!
Natychmiast przybyszów oświetlił lekko przyciemniony reflektor obrotowy.
Jak dla mnie, skoro są już w zasięgu światła reflektora, to mógłby najpierw ich oświetlić, a później krzyknąć.
Zabrakło też czegoś sygnalizującego poruszanie się przybyszów - coraz głośniejsze kroki, czy zasłyszana wymiana zdań między nimi.
Po chwili uścisnął sobie dłonie z nadchodzącymi którzy usiedli obok.
Podkreślone niepotrzebne. Trochę przedobrzyłeś w dokładności. Wystarczyłoby powiedzieć, że się z nimi przywitał.
Kolejna ważna sprawa: straszliwie kuleje u Ciebie interpunkcja: poszukaj przed jakimi wyrazami zawsze stawiamy przecinek, bo to absolutna podstawa, później zagłęb się w dokładniejsze zasady.
A jak myślisz?(pauza)- ironicznie
Ważny jest też sposób zapisu: niech przed i po każdym takim myślniku w dialogu(czy też monologu) pojawi się spacja.
Nie tragedizujmy
Nie tragizujmy.
Jakby długie skoki i mniejsze kroki
Zdecydowanie zdanie kuleje, a mogłoby dobrze wprowadzić nastrój napięcia i strachu. Niech wysilą trochę słuch i usłyszą coś jeszcze, niech zaczną zastanawiać się co to może być - niech ujrzą potwora oczami wyobraźni, lub przypomną sobie relację kogoś, kto takiego potwora już widział i miał szczęście przeżyć.
i cała w rudej sierści
Cała pokryta rudą sierścią.
i miało przeciwstawne dwa palce
I miało dwa przeciwstawne palce - jakoś ten fragment mnie nie przekonuje: osoby, które widzą potwora raczej nie zwracają uwagi na przeciwstawne palce, tylko na te fragmenty jego ciała, które mogą je zabić.
Ewidentnie patrzyły łakomie na wartowników
Zupełnie nie pasuje "ewidentnie" - psuje całe zdanie.
wycofał się do tyłu
Po prostu sie wycofał - jeśli się cofa to wiadomo, ze do tyłu.
zaczął kręcić korbką małego czerwonego urządzenia
Zamiast "urządzenia" daj jego nazwę i bez dokładnego opisu koloru - tutaj zaczyna się szybka akcja, więc widocznych powinno być mniej szczegółów.
Jego echo było słyszalne bardzo daleko
Zdanie jest niepotrzebne - do wyrzucenia.
Ścierwojady zniknęły gdzieś
Inny szyk: gdzieś zniknęły - można też dodać, że nagle.
Nagle z góry rzuciła się na Alexa bestia
Zdanie bardzo słabe, a powinno być inaczej - przecież znów rozpoczyna się akcja.
Rozwarł szczękę celem zaciśnięcia się na jego szyi
Strasznie wydumane - niech po prostu chce mu odgryźć głowę. To potwór, więc nie ma celów - ma instynkty.
I był jeszcze oddech. Obezwładniający smród, odór rozkładających się ciał, i ścieków
Lepiej byłoby zrobić fuzję tych zdań: "I był jeszcze obezwładniający smród - odór(...)"
Znów zaryczały karabiny. Stwory ponownie ruszyły do ataku
Nie bój się łączyć takich krótkich zdań. "(...)karabiny, a stwory(...)"
Bestia zacisnęła swe szczęki. Alex wrzasnął przeraźliwie. Natychmiast strzał w głowę uśmiercił Ścierwojada.
Jeśli bestia gryzła w szyję to raczej by nie krzyknął. No i dlaczego dopiero wtedy do tej bestii strzelili? Czy nie mogli zrobić tego szybciej i uratować kompana?
No i ścierwojad małą literą powinien być.
a na miejsce zabitego przychodziły następne
Poleciałeś prawie gotową formułką(może nieświadomie): w miejsce jednego zabitego przychodziło X kolejnych. W sumie nie jest to zły tekst, ale jeśli już takiego używasz, to napisz, że w miejsce jednego przyszło x.
dezodorant, z lontem
Bez przecinka.
Zapalił od zapalniczki lont
To nieważne od czego zapalił.
i najbliższe przedmiotu potwory leżały w kałuży krwi
I znajdujące się najbliżej przedmiotu potwory.
Ale jak umieścił lont, żeby nie uciekał gaz?
Po trzech sekundach rozwarli powieki
Gdyby w takiej sytuacji zamknęli oczy na trzy sekundy, to już by ich nie otworzyli. No i znikome raczej szanse, że oślepione "mutasy" stałyby bezczynnie. Raczej rzucałyby się do ucieczki lub próbowały walczyć "na ślepo".
Byli OTOCZENI. Przez ścierwojady
Dlaczego nie połączysz tych zdań? Będą wtedy lepsze.
Najdziwniejsze było to iż w ślepiach monstrum Jacob widział rozum. Ta kreatura patrzyła na niego zupełnie rozumnie
Podkreślone bym wyrzucił i połączył te zdania w jedno.
W tym momencie stojący najbliżej zrozumiał co ma zrobić
Tak jak wcześniej szastałeś imionami, to teraz nie używasz ich prawie w ogóle. I raczej nie zrozumiał, tylko otrząsnął się z szoku albo coś w tym stylu.
i tu obecnych.
i wszystkich obecnych.
W trakcie lotu ten dostrzegł z tępym zdziwieniem
Bez "ten".
Lecąc przeleciał obok strzelającego
Zadziwiające, że lecąc przeleciał;) Bez "lecąc" - no i jest jeszcze sprawa trwania lotu. Bo z Twojego opisu ma się wrażenie, ze leciał i leciał: zobaczyć brak dłoni, strzelającego kumpla, skoczył po piwo... Raczej to by było uderzenie o parę kroków dalej. I tyle.
Trwało to ledwie dwie sekundy
Kolejna sprawa czasu: dwie sekundy to dużo.
leżał na ziemi jęcząc z bólu
Niepotrzebne.
Otworzył oczy. Leżał na czymś względnie miękkim
Oddziel ten "przeskok" przerwą w tekście.
Kazał go zawołać
Kazał się zawołać.
Muszę wiedzieć co chciało się do nas przebić?
Bez pytajnika.
i agresywniejsze
Bardziej agresywne.
jak prawdziwe Ścierwojady
Jak normalne ścierwojady.
jeszcze nie dawno
Niedawno.
Wziął szarą kostkę mydła
Kostkę szarego mydła.
jedna miska wodu dziennie
W tekście dużo jest literówek, widać, że nie przejrzałeś go dokładnie pod kątem nawet najprostszych błędów.
i wyszedł rozejrzał się
Oprócz literówek są jeszcze błędy takiego typu. Też na pierwszy rzut oka wiadomo co jest nie tak, a mimo tego jest ich dużo.

Błędów w tym tekście masa. Niektóre na pewno podkreślił ci word czy co tam używasz do pisania. Poza tym interpunkcja leży, a niektóre zdania są po prostu straszliwie słabe. Pomysł też nie należy do najoryginalniejszych, ale jest nawet nawet. Jeśli bierzesz się za sceny walki to dokładnie poczytaj o tym w jakim tempie można wystrzelić cały magazynek i jakiej siły potrzeba, żeby odrzucić dorosłego mężczyznę przy wybuchu.
Nie podobało mi się, bo widzę, że nie próbowałeś nawet poprawić tego tekstu po napisaniu. Ale gdyby nie błędy to byłby znośny.
ODPOWIEDZ

Wróć do „Opowiadania i fragmenty powieści”