Jasminium sf-średniowieczne

1
___Przede mną była tylko nieprzenikniona czerń. Nie czułem bólu. Czułem za to wyrazisty, szczypiący w nos zapach jaśminu. Nie wiedziałem gdzie jestem, a brak jakichkolwiek dźwięków był dla mnie torturą. Dla kogoś kto, tak jak ja, spędził całe życie w ciasnych i tłocznych uliczkach wielkich miast, każdy ich odgłos przynosił ze sobą ukojenie. A teraz go nie ma. Brakuje mi nawet tych cholernych, stale szczekających za mną psów i handlarzy zachwalających swoje towary -pomyślałem smutno. Uwielbiałem nie tylko dźwięki, ale także zapachy. Z pozoru okropne zapachy metropolii, które zamieszkiwałem. Teraz oddałbym wszystko co mam nawet za to, żebym mógł poczuć odór bijący od najbrudniejszych mieszkańców slumsów. Na drodze do zrealizowania tego planu stanęła jednak jedna dosyć poważna przeszkoda. Nie miałem nic. A na dodatek wciąż widziałem ciemność, a wokół mnie roztaczał się otępiający zapach kwiatka, którego już szczerze nienawidziłem. Woń ta bowiem po raz kolejny tuliła mnie do snu.
___Kolejny sen, a raczej jego brak. Od kiedy tu jestem nie widziałem żadnych kolorów. Od tamtego czasu nie widziałem też światła. Czułem tylko nicość. Otwieram klejące się do siebie powieki, mimo to już wcześniej wiedziałem co zobaczę. Tak, to znów czerń. Czerń, a raczej brak jakichkolwiek kolorów.
-Wiedzieli co zrobić, abym przestał milczeć. Gdy mnie stąd uwolnią wszystko im wyśpiewam-nawet nie wiem kiedy zacząłem rozmawiać z samym sobą
-O ile wcześniej nie oszalejesz do reszty- bąknęła obudzona moimi słowami Iskierka
-Już oszalałem skoro ważyłem się podnieść rękę na Mistrza-odparłem zdenerwowany
-Od kiedy kopnięcie w krocze mianuje się „podniesieniem ręki”?- zapytała wyraźnie rozbawiona
-Przestań się pogrążać. To twoja zasługa, że teraz po ulicach wszystkich miast biegają wielcy, umięśnieni i z radością głoszący hasło”gwałcić, zabijać, gwałcić i palić” bandyci w płaszczach ozdobionych mieczem w tarczy-wyrzuciłem ze złością, zaraz dodając najspokojniejszym głosem na jaki potrafiłem się zdobyć, nie mogąc jednak ukryć goryczy- wszystkich, na których mi zależało zapewne już znaleźli i poddali torturom lub, jeśli byli na tyle łaskawi, zabili od razu. Pamiętaj, że mogliśmy to powstrzymać. Ty jednak wolałaś zostać bezstronna.
I znowu zapadło milczenie. Nie przestawałem mówić, lecz nie mogłem liczyć na jakąkolwiek odpowiedź ze strony mojej współtowarzyszki. Cisza znów dzwoniła w uszach, czerń dalej była nieprzenikniona, a od zapachu jaśminu miałem odruchy wymiotne.
___Zanim odezwała się ponownie minęły lata, a przecież tu każdy dzień wydaje się wiekiem. Jej słowa nie były jednak przeprosinami, na które po cichu liczyłem.
-Wiem jak się stąd wydostać -powiedziała od niechcenia
Zaskoczenie przez chwilę odjęło mi mowę. Już nie pamiętam po co miałbym się ruszać z tak przyjemnego miejsca. Zostałbym tu nawet dla samego zapachu jaśminu, który osładzał mój pobyt w tej „krainie”.
-Będziesz mógł się zemścić- szepnęła
-Nie będę zabijał potomków winowajców-mój głos, kiedyś piękny i silny tak, że potrafił rozbijać okiennice, teraz był zachrypnięty i ledwo słyszalny- to nie oni zawinili
-Nie po to tyle harowałam, żebyś teraz zbył mnie takim tanim tekstem- fuknęła oburzona- nie pytam się ciebie o zdanie, tylko informuję, że zaraz nas tu nie będzie. I nie zniosę sprzeciwu- jej głos z wyrazu na wyraz stawał się donioślejszy-ZROZUMIANO?-Ostatni wyraz wykrzyczała tak głośno, że gdyby stała w centrum Rzymu to usłyszeliby ją obywatele nawet na obrzeżach miasta.
-Ttak -nie potrafiłem wydusić z siebie nic więcej. Przed oczyma widziałem wściekłą demonicę, która nie uznałaby odpowiedzi przeczącej. Oczy zwęziły się jak u węża przed atakiem i teraz łypała na mnie wąskimi błękitnymi szparkami oczu. Jej delikatne białe ząbki, odsłonięte przez wykrzywione ze wzburzenia usta, kontrastowały z czerwienią warg, błękitne, kręcone włosy opadały powoli na chude, lecz nie kościste ramiona. Z pozoru delikatne dłonie zakończone ostrymi, zadbanymi paznokciami zaciskały się w pięści tak mocno, że widoczne żyły nabrzmiały i zaczęły pulsować w ogromnym tempie. Sapała, ciężko łapiąc oddech, jakby musiała walczyć o każdy haust powietrza. Piersi opięte cienką koszulką unosiły się szybko w górę i w dół. Mimo pięknego wyglądu, emanowała od niej złość w takich ilościach, że wokół niej materializowała się delikatna zielonkawa mgiełka(swoją drogą to ciekawe, że złe mgiełki zazwyczaj są opisywane jako czerwone)
___Po momencie uświadomiłem sobie, że widzę kolory. Przez tyle lat czekając na uwolnienie zapomniałem o ich istnieniu. Wtedy też napłynęły wspomnienia. Mój dom z gromadką rozbieganych i wiecznie brudnych bachorów. Żona gotująca coś przy ciepłym piecyku, który postawiłem sam, przez co dymił jak ognisko z jałowca. No i wreszcie mój własny, przytulny warsztat. Pamiętam, że to z nim wiążą się moje najmilsze wspomnienia. Niektóre wciąż są w mojej pamięci tak świeże, że trudno uwierzyć ile wody przepłynęło od kiedy miały miejsce. Jak przyjemnie byłoby wrócić do domu i w spokoju nadal móc pracować we własnym kąciku.
-Szkoda tylko, że cały twój dobytek został splądrowany i spalony a rodzina dawno została zabita albo umarła ze starości-powiedziała niespodziewanie, uspokojona już Iskierka.
Musiałem długo wspominać, bo zdążyła już się uspokoić- przemknęło mi przez myśl
-A ty nawet nie chcesz ich pomścić- teraz jej głos muskał moje uszy delikatnie jak jedwab-naprawdę chciałbyś wiedzieć jak to wygląda teraz?
Nie wiedziałem tego i nie chciałem się dowiedzieć, lecz mój umysł już zaczął być bombardowany wizjami płonącego domu, pseudożołnierzy gwałcących moją żonę wraz z naszymi najstarszymi córkami i synami.
-Przestań- próbowałem krzyknąć
Wizje trwały nadal. Teraz moim oczom ukazał się siwiejący już mężczyzna w pełnej zbroi płytowej, stojący pośrodku agory wypełnionej jak zwykle tłumami ludzi. Bez wahania wyjął on miecz i zaczął kosić bez skrupułów wszystkich, którzy nie uciekali wystarczająco szybko. Bez żadnych piruetów i wymyślnego fechtowania, po prostu machając mieczem w prawo i lewo, czasami zmieniając wysokość gdy napotykał dzieci, które patrzyły jak zahipnotyzowane na człowieka z kroku na krok farbującego swój miecz i zbroję ze srebrnego na purpurowy. Rzeź trwała a po bruku coraz gęściej leżały ciała- zarówno te kompletne jak i te po dekapitacji oraz po błyskawicznej amputacji którejś z kończyn. Rzeźnik zakończył przeczesywanie miasta, gdy słońce zaczęło zachodzić za najwyższe budynki. Odszedł przed siebie pozostawiając za sobą korowód zimnych już ciał, jak i umierających z powodu krwotoków, wciąż walczących o życie. Odchodził w stronę słońca, a każdy jego krok pozostawiał na podłożu krople krwi.
-Widzisz już, że nie możemy tu dłużej zostać -powiedziała, lecz nie mogłem już zobaczyć jej twarzy. Przestała być zła i poświata, dzięki której mogłem ją widzieć wyparowała-Musimy powstrzymać lawinę, którą zapoczątkowaliśmy.
Nie udzieliłem odpowiedzi. Po prostu ruszyłem w kierunku, z którego dochodził jej głos. Po kilkunastu krokach poczułem zimno pulsujące w mojej dłoni. Nie zważałem jednak na to, teraz moim celem było powstrzymanie sukinkotów odpowiedzialnych za wszystko co widziałem w wizjach. W szczególności potomka napadu na mój dom.
___Nie pamiętam jak się nazywałem. Teraz jestem Mścicielem, ogarniętym żądzą zemsty, bezdusznym stworem, który zniszczy wszystko co stanie mu na drodze do wybawienia swojego dawnego kraju. Jak komicznie muszę teraz wyglądać z taką zawziętością na twarzy, prowadzony jak ślepiec przez młodziutką kobietę, która jest krucha jak lód. A jej dłoń jest od niego zimniejsza. Odchodzę,mam nadzieję, że po raz ostatni czując zapach jaśminu. Bo bo on zatruwał mi myśli, abym chciał tu pozostać. A ja nie zamierzam tu wracać. Będę szedł przed siebie lecząc zatruty świat. A moim szlakiem będą drogi oznaczone kroplami krwi, prowadzące z opustoszałych miast w stronę zachodzącego słońca.
Ostatnio zmieniony czw 21 lip 2011, 13:48 przez Zaqr, łącznie zmieniany 3 razy.

2
najbrudniejszych mieszkańców
slumsów
Wydaje mi się, że slumsy pojawiły się w okolicach XX wieku a na pewno nie przed rewolucją przemysłową.

człowieka z kroku na krok
farbującego swój miecz i
zbroję ze srebrnego na
purpurowy.
To farbowanie brzmi prześmiewczo a czy chciałeś wprowadzić nastrój parodystyczny?

Rzeź trwała a po
bruku coraz gęściej leżały
ciała
Coraz gęściej leżały? Może- leżało coraz więcej?
Rzeźnik
zakończył przeczesywanie
miasta, gdy słońce zaczęło
zachodzić za najwyższe
budynki.
To nie jest złe. Takie epickie.
Odszedł przed siebie
Poszedł przed siebie.
pozostawiając za sobą
korowód(?) zimnych już ciał, jak i
umierających z powodu
krwotoków, wciąż
walczących o życie.
Zimnych ciał? To trwa chyba kilka godzin zanim trup zrobi się zimny? Temperatura spada z 36 stopni C z opisu wnioskuje że jest w miarę ciepło. Myślę, że zimny trup to tak 20 stopni C? Zagalopowałeś się.

a każdy jego
krok pozostawiał na podłożu
krople krwi.
Jak w Grand Theft Auto.
___Nie pamiętam jak się
nazywałem. Teraz jestem
Mścicielem, ogarniętym żądzą
zemsty, bezdusznym
stworem, który zniszczy
wszystko co stanie mu na
drodze
Nie no. Przesada. Bezduszny, mściciel, ogarnięty rządzą zemsty. Bardzo oryginalne.


Popraw ten tekst. Przede wszystkim początek, obecny nie jest dobrą reklamą całości. Bohaterowie jak z tektury niestety. W sumie niewiele się wydarzyło. Nie zapamiętałem ani jednego słowa z dialogów. Musisz się przyłożyć. Posiedź nad tym tekstem z dwa tygodnie i zrób plan wydarzeń, może ułatwi ci to pracę.
Obrazek

3
Przede mną była tylko nieprzenikniona czerń. Nie czułem bólu. Czułem za to wyrazisty, szczypiący w nos zapach jaśminu.
Udziwniłeś. "Było ciemno. Nie czułem bólu, ale do moich nozdrzy docierał wyrazisty, szczypiący zapach jaśminu.
Dla kogoś kto, tak jak ja, spędził całe życie w ciasnych i tłocznych uliczkach wielkich miast, każdy ich odgłos przynosił ze sobą ukojenie.
Dla kogoś, kto tak jak ja spędził całe życie w ciasnych i tłocznych uliczkach wielkich miast, brak ulicznego zgiełku jest udręką.
Brakuje mi nawet tych cholernych, stale szczekających za mną psów i handlarzy zachwalających swoje towary -pomyślałem smutno.
Naprawdę w takiej sytuacji bohater ma czas i ochotę na rozmyślania, czegóż to mu brakuje?
Otwieram (1)klejące się do siebie powieki, mimo to już wcześniej wiedziałem co zobaczę. Tak, to znów czerń. (2)Czerń, a raczej brak jakichkolwiek kolorów.
(1) klejące się powieki
(2) czerń też jest kolorem. I tutaj bardziej pasowałby brak światła a nie kolorów.
-Wiedzieli co zrobić, abym przestał milczeć. Gdy mnie stąd uwolnią wszystko im wyśpiewam-nawet nie wiem kiedy zacząłem rozmawiać z samym sobą
-O ile wcześniej nie oszalejesz do reszty- bąknęła obudzona moimi słowami Iskierka
-Już oszalałem skoro ważyłem się podnieść rękę na Mistrza-odparłem zdenerwowany
-Od kiedy kopnięcie w krocze mianuje się „podniesieniem ręki”?- zapytała wyraźnie rozbawiona
Brak kropek na końcu zdań.
bandyci w płaszczach ozdobionych mieczem w tarczy
bandyci w płaszczach z rysunkiem miecza w tarczy
poddali torturom lub, jeśli byli na tyle łaskawi, zabili od razu.
poddali torturom, lub jeśli byli na tyle łaskawi, zabili od razu.
Zanim odezwała się ponownie minęły lata, a przecież tu każdy dzień wydaje się wiekiem.
Jak on te lata przeżył?
kiedyś piękny i silny tak, że potrafił rozbijać okiennice,
kiedyś tak piękny i silny, że potrafiłem nim rozbijać okiennice,
-Szkoda tylko, że cały twój dobytek został splądrowany i spalony a rodzina dawno została zabita albo umarła ze starości
Powtórzenia.
Musiałem długo wspominać, bo zdążyła już się uspokoić- przemknęło mi przez myśl
A nie można błyskawicznie się uspokoić?
pseudożołnierzy gwałcących moją żonę wraz z naszymi najstarszymi córkami i synami.
Napisałeś, że żona była gwałcona przez żołnierzy, córki i synów.
Bez wahania wyjął on miecz i zaczął kosić bez skrupułów wszystkich, którzy nie uciekali wystarczająco szybko.
Niepotrzebne.
Odszedł przed siebie pozostawiając za sobą (1)korowód zimnych już ciał(2) jak i umierających z powodu krwotoków, wciąż walczących o życie.
(1) Mógł zostawiać stosy ciał.
(2)Jak i wykrwawiających się, choć wciąż walczących o życie.
Odchodził w stronę słońca, a każdy jego krok pozostawiał na podłożu krople krwi.
każdy krok pozostawiał za sobą ślad krwi.

Pomysł na stopniowe zaznajamianie czytelnika z faktami niezły. Gorzej z wykonaniem. Przy takiej zabawie z tekstem, musisz dokładnie wiedzieć co i w jakiej ilości dozujesz czytelnikowi. A ty nie wyjaśniasz wszystkiego, nadal nie wiemy kim jest Iskierka, jak został główny bohater uwięziony, czego nie chce mówić, kim jest owy Mistrz. Za to pokazujesz nam rzeź miasta. Jak się to ma do bohatera, do jego rodziny? Na początku odniosłam wrażenie, że bohater jest żebrakiem w wielkim mieście szwendającym się po ulicach. Potem częstujesz mnie wizją domu. Czyli do najuboższych nie należy. No to co robił w slumsach? Wiele nieścisłości które psują przyjemność czytania.

4
Hej,

Moim zdaniem masz potencjał, żeby dobrze pisać - ale z pewnością nie zrealizowałeś go jeszce w tym tekście.

Ciężko mi oceniać fabułę na podstawie tak krótkiego fragmentu - ale niezbyt mnie interesuje, co się dzieje dalej. Ot, kolejny mściciel, Wielkie Zło, pewnie tam się gdzieś jeszcze czai jakiś Wybraniec i inne takie. Brzmi to wszystko jak zapis sesji RPG albo gry komputerowej.

Nieźle operujesz językiem; myślę, że jak jeszcze trochę poczytasz i popiszesz to może z tego coś ciekawego wyniknąć. Nie brak jednak błędów i zgrzytów:

* jaśmin to nie kwiatek, tylko krzew, zioło

* "Woń ta bowiem po raz kolejny tuliła mnie do snu. " - nieadekwatny język. Twój bohater siedzi w jakimś straszliwym więzieniu i mówi o "tuleniu"? Nikt go tam chyba nie tuli! Swoją drogą - i czemu pachnie tam jaśminem, a nie gnijącą słomą, sikami i mokrym szczurem? Jaśmin kojarzy mi się z chińską knajpą, a nie celą.

* " otępiający zapach kwiatka, którego już szczerze nienawidziłem." - ja bym się nie tak nie pieścił, lepsze byłoby "rzygać mi się chciało od tego chwastu"

* "...miast biegają wielcy, umięśnieni i..." - jakoś to komicznie brzmi... Wielcy, umięśnieni, wydepilowani, naoliwieni i opaleni:) Moim zdaniem lepiej byłoby napisać: mięśniacy, osiłki

* "która nie uznałaby odpowiedzi przeczącej." --> odmowy

* "Oczy zwęziły się jak u węża przed atakiem " -> zoologiem nie jestem, ale czy wężom faktycznie zwężają się oczy (czy raczej źrenice)? Wydaje mi się raczej, że tak jak u wszystkich zwierząt zmieniają się w zależności od światła...

* "przez co dymił jak ognisko z jałowca" - nie przekonuje mnie to porównanie, jak dla mnie jest zbyt wydumane

* "pseudożołnierzy gwałcących moją żonę wraz z naszymi najstarszymi córkami i synami." - ha, rozbawiłeś mnie tu:) Ach Ci synowie i córki, żeby własną matkę gwałcić! O tempora, o mores!

* "Rzeź trwała a po bruku coraz gęściej leżały ciała- zarówno te kompletne jak i te po dekapitacji oraz po błyskawicznej amputacji którejś z kończyn. " - brzmi to jak zapis z kroniki policyjnej. "Konkubent amputował kończynę górną narzędziem ostrym ząbkowanym". Raczej - ziemia zasłana była odrąbanymi kończynami, flakami, itd.

* "Teraz jestem Mścicielem, ogarniętym żądzą zemsty, " --> Facet się zestarzał, przesiadział ileś tam lat w kiciu, a teraz wychodzi z więzienia i od razu jest Mścicielem, i to ne byle jakim, tylko z wielkiego M? I mści się "lecząc"? Ne kupuję tego.

Krótko mówiąc - to opowiadanie Ci się raczej nie udało, ale myślę, że jak będziesz więcej pisał, to za jakiś czas może coś ciekawego z tego wyniknąć. Trzymam kciuki, powodzenia!
www.sztukaantyku.blog.polityka.pl
www.jakubszamalek.pl
http://www.muza.com.pl/?module=okladki&id=42285

5
Czytając twoje opowiadanie, zastanawiałam się, co wspólnego ma ten tekst ze średniowieczem. Chyba tylko miecz i tarczę jako elementy uzbrojenia. Niech tam, nie będę drobiazgowa. O wiele bardziej przeszkadza mi nieokreśloność bohaterów i ich sytuacji.
Kim właściwie jest narrator?
zaqr pisze:-Już oszalałem skoro ważyłem się podnieść rękę na Mistrza-odparłem zdenerwowany
-Od kiedy kopnięcie w krocze mianuje się „podniesieniem ręki”?- zapytała wyraźnie rozbawiona
Wydawałoby się, że to członek jakiegoś stowarzyszenia, zaplątany w konflikt z przywódcą. Ale nie tylko, bo ma on również swój udział w jakimś ogólnym chaosie, który ogarnął cały kraj. Może uczestniczy w jakimś spisku?
zaqr pisze: To twoja zasługa, że teraz po ulicach wszystkich miast biegają wielcy, umięśnieni i z radością głoszący hasło”gwałcić, zabijać, gwałcić i palić” bandyci w płaszczach ozdobionych mieczem w tarczy-wyrzuciłem ze złością, zaraz dodając najspokojniejszym głosem na jaki potrafiłem się zdobyć, nie mogąc jednak ukryć goryczy- wszystkich, na których mi zależało zapewne już znaleźli i poddali torturom lub, jeśli byli na tyle łaskawi, zabili od razu. Pamiętaj, że mogliśmy to powstrzymać. Ty jednak wolałaś zostać bezstronna.
Jakiś wielki konflikt rozpętali bohaterowie, a właściwie bohaterka, lecz nie zdołali nad nim zapanować. Bywa i tak.
A potem nagle:
zaqr pisze: Mój dom z gromadką rozbieganych i wiecznie brudnych bachorów. Żona gotująca coś przy ciepłym piecyku, który postawiłem sam, przez co dymił jak ognisko z jałowca. No i wreszcie mój własny, przytulny warsztat.
Wprowadzasz, a właściwie sygnalizujesz trzy sytuacje, które nie łączą się w sposób harmonijny. Czy to "podniesienie ręki" na Mistrza ma znaczenie dla położenia narratora w chwili, gdy rozpoczynasz opowiadanie? Nic na to nie wskazuje, ten wątek zaraz porzucasz. Twój bohater współdziała z demoniczną istotą o niemałych możliwościach, lecz sam okazuje się skromnym rzemieślnikiem. Owszem, tak też mogłoby być, ale wymagałoby to jakiegoś wyjaśnienia. Skromni rzemieślnicy nie są "naturalnymi" towarzyszami demonic i nie kreują wydarzeń na skalę krajową. Najsilniej wyeksponowałeś wątek indywidualnej krzywdy bohatera, który stracił rodzinę - tę sytuację wprowadzasz jednak jako ostatnią, w drugiej połowie tekstu, nie jest więc ona osią konstrukcyjną opowiadania. W ten sposób tekst, krótki przecież, jest trochę o tym, trochę o owym - brakuje w nim dominanty.
I jeszcze niespójności czasowo-logiczne zwróciły moją uwagę
zaqr pisze:Zanim odezwała się ponownie minęły lata, a przecież tu każdy dzień wydaje się wiekiem.
zaqr pisze: Przez tyle lat czekając na uwolnienie zapomniałem o ich istnieniu.
zaqr pisze:-Wiem jak się stąd wydostać -powiedziała od niechcenia
zaqr pisze:nie pytam się ciebie o zdanie, tylko informuję, że zaraz nas tu nie będzie. I nie zniosę sprzeciwu
No to po co właściwie, do czorta, siedzieli całymi latami w tej mrocznej jamie?

Masz wyobraźnię, która umożliwia Ci układanie skomplikowanych fabuł, i to jest dobre. Ale krótkie formy mają swoje ograniczenia, więc powinieneś bardziej przemyśleć samą konstrukcję opowiadania.

I jeszcze sprawa zapisu dialogów - zapomniałeś, że wymagana jest spacja po myślniku?
Ja to wszystko biorę z głowy. Czyli z niczego.

6
wiesz jak pachnie jasmin :D?
pytam - bo ja wiem.

Z tym - gesciej - rzeczywiscie niezrecznie. Trup sciele sie gesto - nawet po bruku.

Z tym - mieczem w tarczy Pani wyzej nie ma racji.
To forma poprawna. Mowienie, ze cos jest w godle, w herbie jest tez i w tarczy. Do tarczy mozna rowniez zastosowac inne zabiegi "na" "w" itp.
Jakkolwiek ilustracja tarczy z mieczem wymalowanym na nim mnie nie przekonuje. Jako, ze istnieje wiele rodzajow tarcz :) trojkatne, owalne, kwadratowe, grotowe (lezkowe), pawezie, prostakaty itp.

[ Dodano: Czw 21 Lip, 2011 ]
Tylko wydaje mi sie, ale inwersja rzeczownika bandyci - w formie jaka przedstawiles (w zdaniu o gwalceniu) jest niezreczna. Bandyci powinno wystapic przed opisem co robia.

[ Dodano: Czw 21 Lip, 2011 ]
Chcialem dodac, ze jezeli jest to opowiadanie -, jego koncepcja jest nazbyt rozbujana. Jezeli mialoby to byc pomyslem na ksiazke, bylbym sklonny do pochwal :)

7
Dzięki wszystkim za opinie. W sumie to nie do końca mógłbym odpowiedzieć na większość postawionych przez was pytań. Miał być to fragment czegoś większego, ale wyszło tak, że jakoś niezbyt mi szło i temat porzuciłem. Możliwe, że kiedyś do niego wrócę.
Odpowiem ogólnikowo, tak jak kojarzę- główny bohater był sobie spokojnym ojcem, rzemieślnikiem niewyróżniającym się z tłumu. Podczas jednej nocy pojawia się Iskierka i coś tam ględzi, że świat jest obrzydliwy etc, a można to zmienić pokonując Mistrza(zakonu Magów Jakichśtam). Oczywiście klapa, ale Mistrz czuje moc atakującego, zamyka go w Przestrzeni i żeby nie uciekł to zamyka jaśminem(magiczne właściwości te sprawy). Czasami też wizją jakąś rzuci coby dobić biedaka(Po prostu zabić sam go nie może. Dlaczego? Tego nie wymyśliłem).

Co do błędów interpunkcyjnych, stylistycznych i tym podobnych, to mam nadzieję, że już z nimi lepiej teraz mi idzie:P
ODPOWIEDZ

Wróć do „Opowiadania i fragmenty powieści”