___Przede mną była tylko nieprzenikniona czerń. Nie czułem bólu. Czułem za to wyrazisty, szczypiący w nos zapach jaśminu. Nie wiedziałem gdzie jestem, a brak jakichkolwiek dźwięków był dla mnie torturą. Dla kogoś kto, tak jak ja, spędził całe życie w ciasnych i tłocznych uliczkach wielkich miast, każdy ich odgłos przynosił ze sobą ukojenie. A teraz go nie ma. Brakuje mi nawet tych cholernych, stale szczekających za mną psów i handlarzy zachwalających swoje towary -pomyślałem smutno. Uwielbiałem nie tylko dźwięki, ale także zapachy. Z pozoru okropne zapachy metropolii, które zamieszkiwałem. Teraz oddałbym wszystko co mam nawet za to, żebym mógł poczuć odór bijący od najbrudniejszych mieszkańców slumsów. Na drodze do zrealizowania tego planu stanęła jednak jedna dosyć poważna przeszkoda. Nie miałem nic. A na dodatek wciąż widziałem ciemność, a wokół mnie roztaczał się otępiający zapach kwiatka, którego już szczerze nienawidziłem. Woń ta bowiem po raz kolejny tuliła mnie do snu.
___Kolejny sen, a raczej jego brak. Od kiedy tu jestem nie widziałem żadnych kolorów. Od tamtego czasu nie widziałem też światła. Czułem tylko nicość. Otwieram klejące się do siebie powieki, mimo to już wcześniej wiedziałem co zobaczę. Tak, to znów czerń. Czerń, a raczej brak jakichkolwiek kolorów.
-Wiedzieli co zrobić, abym przestał milczeć. Gdy mnie stąd uwolnią wszystko im wyśpiewam-nawet nie wiem kiedy zacząłem rozmawiać z samym sobą
-O ile wcześniej nie oszalejesz do reszty- bąknęła obudzona moimi słowami Iskierka
-Już oszalałem skoro ważyłem się podnieść rękę na Mistrza-odparłem zdenerwowany
-Od kiedy kopnięcie w krocze mianuje się „podniesieniem ręki”?- zapytała wyraźnie rozbawiona
-Przestań się pogrążać. To twoja zasługa, że teraz po ulicach wszystkich miast biegają wielcy, umięśnieni i z radością głoszący hasło”gwałcić, zabijać, gwałcić i palić” bandyci w płaszczach ozdobionych mieczem w tarczy-wyrzuciłem ze złością, zaraz dodając najspokojniejszym głosem na jaki potrafiłem się zdobyć, nie mogąc jednak ukryć goryczy- wszystkich, na których mi zależało zapewne już znaleźli i poddali torturom lub, jeśli byli na tyle łaskawi, zabili od razu. Pamiętaj, że mogliśmy to powstrzymać. Ty jednak wolałaś zostać bezstronna.
I znowu zapadło milczenie. Nie przestawałem mówić, lecz nie mogłem liczyć na jakąkolwiek odpowiedź ze strony mojej współtowarzyszki. Cisza znów dzwoniła w uszach, czerń dalej była nieprzenikniona, a od zapachu jaśminu miałem odruchy wymiotne.
___Zanim odezwała się ponownie minęły lata, a przecież tu każdy dzień wydaje się wiekiem. Jej słowa nie były jednak przeprosinami, na które po cichu liczyłem.
-Wiem jak się stąd wydostać -powiedziała od niechcenia
Zaskoczenie przez chwilę odjęło mi mowę. Już nie pamiętam po co miałbym się ruszać z tak przyjemnego miejsca. Zostałbym tu nawet dla samego zapachu jaśminu, który osładzał mój pobyt w tej „krainie”.
-Będziesz mógł się zemścić- szepnęła
-Nie będę zabijał potomków winowajców-mój głos, kiedyś piękny i silny tak, że potrafił rozbijać okiennice, teraz był zachrypnięty i ledwo słyszalny- to nie oni zawinili
-Nie po to tyle harowałam, żebyś teraz zbył mnie takim tanim tekstem- fuknęła oburzona- nie pytam się ciebie o zdanie, tylko informuję, że zaraz nas tu nie będzie. I nie zniosę sprzeciwu- jej głos z wyrazu na wyraz stawał się donioślejszy-ZROZUMIANO?-Ostatni wyraz wykrzyczała tak głośno, że gdyby stała w centrum Rzymu to usłyszeliby ją obywatele nawet na obrzeżach miasta.
-Ttak -nie potrafiłem wydusić z siebie nic więcej. Przed oczyma widziałem wściekłą demonicę, która nie uznałaby odpowiedzi przeczącej. Oczy zwęziły się jak u węża przed atakiem i teraz łypała na mnie wąskimi błękitnymi szparkami oczu. Jej delikatne białe ząbki, odsłonięte przez wykrzywione ze wzburzenia usta, kontrastowały z czerwienią warg, błękitne, kręcone włosy opadały powoli na chude, lecz nie kościste ramiona. Z pozoru delikatne dłonie zakończone ostrymi, zadbanymi paznokciami zaciskały się w pięści tak mocno, że widoczne żyły nabrzmiały i zaczęły pulsować w ogromnym tempie. Sapała, ciężko łapiąc oddech, jakby musiała walczyć o każdy haust powietrza. Piersi opięte cienką koszulką unosiły się szybko w górę i w dół. Mimo pięknego wyglądu, emanowała od niej złość w takich ilościach, że wokół niej materializowała się delikatna zielonkawa mgiełka(swoją drogą to ciekawe, że złe mgiełki zazwyczaj są opisywane jako czerwone)
___Po momencie uświadomiłem sobie, że widzę kolory. Przez tyle lat czekając na uwolnienie zapomniałem o ich istnieniu. Wtedy też napłynęły wspomnienia. Mój dom z gromadką rozbieganych i wiecznie brudnych bachorów. Żona gotująca coś przy ciepłym piecyku, który postawiłem sam, przez co dymił jak ognisko z jałowca. No i wreszcie mój własny, przytulny warsztat. Pamiętam, że to z nim wiążą się moje najmilsze wspomnienia. Niektóre wciąż są w mojej pamięci tak świeże, że trudno uwierzyć ile wody przepłynęło od kiedy miały miejsce. Jak przyjemnie byłoby wrócić do domu i w spokoju nadal móc pracować we własnym kąciku.
-Szkoda tylko, że cały twój dobytek został splądrowany i spalony a rodzina dawno została zabita albo umarła ze starości-powiedziała niespodziewanie, uspokojona już Iskierka.
Musiałem długo wspominać, bo zdążyła już się uspokoić- przemknęło mi przez myśl
-A ty nawet nie chcesz ich pomścić- teraz jej głos muskał moje uszy delikatnie jak jedwab-naprawdę chciałbyś wiedzieć jak to wygląda teraz?
Nie wiedziałem tego i nie chciałem się dowiedzieć, lecz mój umysł już zaczął być bombardowany wizjami płonącego domu, pseudożołnierzy gwałcących moją żonę wraz z naszymi najstarszymi córkami i synami.
-Przestań- próbowałem krzyknąć
Wizje trwały nadal. Teraz moim oczom ukazał się siwiejący już mężczyzna w pełnej zbroi płytowej, stojący pośrodku agory wypełnionej jak zwykle tłumami ludzi. Bez wahania wyjął on miecz i zaczął kosić bez skrupułów wszystkich, którzy nie uciekali wystarczająco szybko. Bez żadnych piruetów i wymyślnego fechtowania, po prostu machając mieczem w prawo i lewo, czasami zmieniając wysokość gdy napotykał dzieci, które patrzyły jak zahipnotyzowane na człowieka z kroku na krok farbującego swój miecz i zbroję ze srebrnego na purpurowy. Rzeź trwała a po bruku coraz gęściej leżały ciała- zarówno te kompletne jak i te po dekapitacji oraz po błyskawicznej amputacji którejś z kończyn. Rzeźnik zakończył przeczesywanie miasta, gdy słońce zaczęło zachodzić za najwyższe budynki. Odszedł przed siebie pozostawiając za sobą korowód zimnych już ciał, jak i umierających z powodu krwotoków, wciąż walczących o życie. Odchodził w stronę słońca, a każdy jego krok pozostawiał na podłożu krople krwi.
-Widzisz już, że nie możemy tu dłużej zostać -powiedziała, lecz nie mogłem już zobaczyć jej twarzy. Przestała być zła i poświata, dzięki której mogłem ją widzieć wyparowała-Musimy powstrzymać lawinę, którą zapoczątkowaliśmy.
Nie udzieliłem odpowiedzi. Po prostu ruszyłem w kierunku, z którego dochodził jej głos. Po kilkunastu krokach poczułem zimno pulsujące w mojej dłoni. Nie zważałem jednak na to, teraz moim celem było powstrzymanie sukinkotów odpowiedzialnych za wszystko co widziałem w wizjach. W szczególności potomka napadu na mój dom.
___Nie pamiętam jak się nazywałem. Teraz jestem Mścicielem, ogarniętym żądzą zemsty, bezdusznym stworem, który zniszczy wszystko co stanie mu na drodze do wybawienia swojego dawnego kraju. Jak komicznie muszę teraz wyglądać z taką zawziętością na twarzy, prowadzony jak ślepiec przez młodziutką kobietę, która jest krucha jak lód. A jej dłoń jest od niego zimniejsza. Odchodzę,mam nadzieję, że po raz ostatni czując zapach jaśminu. Bo bo on zatruwał mi myśli, abym chciał tu pozostać. A ja nie zamierzam tu wracać. Będę szedł przed siebie lecząc zatruty świat. A moim szlakiem będą drogi oznaczone kroplami krwi, prowadzące z opustoszałych miast w stronę zachodzącego słońca.
Jasminium sf-średniowieczne
1
Ostatnio zmieniony czw 21 lip 2011, 13:48 przez Zaqr, łącznie zmieniany 3 razy.