Nad doliną, powoli, unoszą się do góry poranne mgły. Góra Butyra góruje nad zieloną przestrzenią. Na wzgórzu gród Chełmno strzeże mazowieckiej ziemi przed najazdami barbarzyńskich Prusów. W dole połyskuje srebrna wstęga Wisły. Wokół unosi się ledwo wyczuwalny stan błogiego lenistwa. Ptaki budzą się ociężale rozprostowując skrzydła. Ich świergot powoli wzmaga się.
W pewnym momencie na polach niedaleko wzgórza zadrżały trawy, rozchyliły się krzewy kostrzewy szczeciniastej. Ktoś cichcem posuwał się w stronę grodu. Wolno, skryci za krzakami, niewidoczni z drewnianych wałów, szli nisko pochyleni mężczyźni. Szli tym pewniej, że zwiad pruski doniósł, iż w grodzie zostały tylko kobiety, dzieci i starcy. Cała młodzież wraz z wojami wyruszyła na spotkanie nadciągających w stronę Tarnowa (pierwotna nazwa Torunia) wojsk polskich.
Książe Konrad, w czasie inspekcji swych ziem, postanowił zatrzymać się w grodzie tarnowskim i tam odpocząć. Kasztelan Stefan wiedząc, że na pograniczu panuje spokój i przednówek (okres między zimą a wiosną tzw. przedwiośnie), wyruszył powitać księcia, złożyć mu hołd i sprawozdanie ze swej działalności. W grodzie pozostały tylko niewiasty z dziatwą i kilku młodych wojów pozostawionych przez kasztelana do ewentualnej obrony.
W pewnej chwili jeden z młodych wojów spacerujących po drewnianym wale, spoglądając w stronę wschodzącego słońca, zauważył nieznaczny ruch na polach otaczających gród. Przyjrzał się uważniej i dostrzegł zbliżające się cichcem postacie.
- Prusowie... – zawołał bezgłośnie do stojącego nieopodal strażnika. – Prusowie pod grodem!
Wieść lotem błyskawicy obiegła gród: „Prusowie się zbliżają...” – kobiety zaczęły budzić dzieci i nakazując im ciszę wyprowadziły je do okazałej chaty pośrodku placu. Tam opiekę nad nimi przejęły starsze kobiety. Młode dziewczęta sprawnie rozpalają ogniska, stawiają na nich sagany z wodą, inne szykują specjalnie przygotowane wiklinowe kosze na gorący żar, jeszcze inne gromadzą pozostawioną przez wojów broń. Gród cicho i szybko szykuje się do obrony.
Całością dowodzi młoda, wysoka kobieta, żona strażnika bramy. Sprawnie komenderuje gromadą wystraszonych kobiet. Cicho wydaje rozkazy, rozdziela obrońców na grupy, wskazuje miejsca obrony. Już na wały wspinają się pierwsze ochotniczki, znoszą broń: maczugi, łuki, proce. Wszystko to układają w wyznaczonych miejscach, w odpowiednim porządku, by obrońcy mieli pod ręką wszystko to, co będzie im potrzebne. Po drewnianych chodnikach stukają pospiesznie kobiece sandały. Nadszedł czas obrony.
Już widać brodatych Prusów wychylających się spoza wysokich traw ostnicy. Już ciągną za sobą drabiny, by wedrzeć się do grodu. Słychać chrzęst ich broni. Widać złe oczy chciwie wpatrujące się w obrońców.
- Myślą, że nas pobiją, – rzekła głośno Unisława, żona strażnika bramy – bowiem nie ma w grodzie mężczyzn i wojów! Jednak srogo się zawiodą. Będziemy bronić się, dopóki ostatnia z nas na wałach nie zginie. Kobiety, jesteście odważne i byle wróg serca wam nie zatrwoży, dlatego bez lęku stańmy na pomostach. Brońmy dobytku i dziatek naszych.
-Dobrze gada – rozległo się wśród zgromadzonych kobiet. – Na wały!
Wojowniczki szybko wspięły się na blanki, obstawiły najbardziej strategiczne miejsca i oto niosą im sagany z wrzątkiem, kosze pełne gorącego żaru. Leją kobiety gorącą wodę na wspinających się po drabinach wrogów, sypią żar w oczy. Sypią żar w oczy. Spadają Prusowie z drabin, cofają się spod wałów przerażeni gwałtownością obrony. Za cofającymi posypał się grad strzał. Odsunęli się Prusowie od grodu. Naradzają się. Widać to z wałów: żywo gestykulują, wykrzykują. Wśród obrończyń także trwa gorączkowa narada.
- Nie zwyciężymy ich. – Rzekła Unisława. – Wody niedługo zabraknie, żaru też nie nadążymy szykować. Trzeba coś innego wymyślić.
Nastała długo chwila milczenia, zafrasowane kobiety szepczą między sobą, zaciskają dłonie, jednak żadna nie odzywa się głośno.
- Musimy obronić gród i utrzymać go zanim wrócą mężowie – odezwała się przywódczyni kobiet. – Mieszko! – Zwróciła się do białowłosego wyrostka, który zza pleców kobiet przysłuchiwał się naradzie. – Ty cichcem z Chełmna się wymkniesz i powiadomisz wojów naszych w Tarnowie. Śpiesz się!
Wyrostek błyskawicznie przebiegł przez drewnianą ulicę, wspiął się na wał i już go nie było widać.
- Teraz my – rzekła Unisława. – Co robią Prusowie? – Zawołała w stronę wałów.
- Naradzają się! – Odkrzyknięto.
- Słuchajcie, mam pomysł! Ubierzemy zbroje naszych mężów, schowamy włosy pod hełm. Dla niepoznaki popiołem poczernimy oblicza nasze. Prusowie boja się tak samo jak my. Kobiety, zrobimy wypad! – Triumfująco spojrzała na otaczające ją kobiety. – Zaskoczenie to nasze zwycięstwo!
Bez słowa sprzeciwu rozbiegły się niewiasty po grodzie, każda do swojej chaty. Szybko wkładają napierśniki, zapinają naramienniki, na głowę wkładają hełmy. Po niedługim czasie oddział stoi gotów pod bramą. Na czele oddziału stanęła Unisława. Na lśniącej jej zbroi igrają promyki słońca. Toporek o długim trzonie, zatknięty za pasem dodaje jej sylwetce powagi i surowości. Z dalszej odległości nie sposób rozróżnić: kobiety to li mężczyźni? Zagrały rogi, szeroko otwarto bramę Chełmna.
Oddział z toporami, procami w dłoniach, z mieczami uniesionymi w górę ruszył po zwodzonym moście w stronę obradujących Prusów. Unisława skinieniem ręki zatrzymała oddział, dając jednocześnie znak łuczniczkom na wałach. Te napięły długie łuki i w stronę niczego nie spodziewającego się wroga posypał się deszcz strzał. Na ten sygnał kobiety ruszyły gremialnie do ataku.
Jednak wojownicy pruscy nie czekali, aż ich zaatakują. Niespodziewany atak wojów tak ich zaskoczył, że nie mieli czasu na logiczne myślenie. Nie zastanawiali się, skąd tak nagle, w tak krótkim czasie, znaleźli się w grodzie wojowie. Prusowie rzucili się do ucieczki.
Zagrały rogi, słychać głuchy łomot toporów uderzanych o tarcze. To kobiety cieszyły się zwycięstwem. Gdy wojowie z kasztelanem, powiadomieni przez Mieszka, powrócili do Chełmna, wyprawiono w grodzie ucztę, która trwała kilka tygodni i na której zjedzono wszystko co w grodzie i okolicy nadawało się do zjedzenia.
Bowiem jak powiedział kasztelan Stefan:
- Wieść o odwadze naszych niewiast przetrwa nas i naszych potomków. A opowieść o ich dzielności długo jeszcze, w razie niebezpieczeństwa, zagrzewać będzie wojów do walki. Bowiem mężczyzna nigdy nie będzie chciał być gorszym od kobiety!
2
Aż nie mogę uwierzyć, gebilis, że to Ty to napisałaś. Spodziewałam się czegoś lepszego. W tym znacznie lepszego językowo.
Ale na początek, co mi się podobało.
Baśń. Wydaje mi się, że baśniowość ładnie dopasowałaś do fabuły. Miała taki swój delikatny urok, polegający na tym, ze duże dziecko już dostrzega, "że to nie mogło być tak/ że niby jak oni mieliby to zrobić/ a to nieprawda" i nieco pobłażliwie się uśmiecha, a małe dziecko chłonie wydarzenia.
Coś w tym po prostu było, jeśli chodzi o klimacik. Może bardziej klimacik formy, niż świata przedstawionego, ale mi to pasowało. (pewnie budziło pozytywne skojarzenia).
A tutaj, co nie.
Najpierw błędy, które mnie na samym początku kompletnie rozwaliły.
góra góruje?
no chyba nie muszę więcej komentować
Przez cały tekst potwornie "kobietujesz". Często tam, gdzie tego zupełnie niepotrzeba, jak chociażby:
Drażniła mnie też nierówność tekstu pod względem stylizacji. Z jednej strony raczej starasz się tekst archaizować, a z drugiej wyskakuje to "sprawozdanie", to "logiczne myślenie". Z jednej strony ta przywódczyni mówi: "Ty cichcem z Chełmna się wymkniesz i powiadomisz wojów naszych w Tarnowie"
a z drugiej: "Słuchajcie, mam pomysł!"
To ze sobą nie koresponduje i tyle.
W ogóle jakoś bohaterów się nie czuje. Wyróżniasz w jakiś sposób tę Unisławę, ale w gruncie rzeczy jest tak samo drętwa i sztuczna jak cała reszta. Bajeczka z bohaterem zbiorowym. Ok. Ale jednak warto by było dać temu bohaterowi trochę życia. A tak to obserwujemy przesuwające się kukiełki
Podsumowując.
Czytało mi się kiepsko ze względu na stronę językową. Fabułka miła, baśniowa, pasowałaby na legendę do jakiegoś zbiorku dla dzieci. Gdyby tylko była lepiej napisana i może trochę jeszcze ożywiona. Bo, według mnie, za mało się dzieje, za mało czuć dramatyzmu.
Pozdrawiam i życzę powodzenia w dalszym pisaniu,
Ada
Ale na początek, co mi się podobało.
Baśń. Wydaje mi się, że baśniowość ładnie dopasowałaś do fabuły. Miała taki swój delikatny urok, polegający na tym, ze duże dziecko już dostrzega, "że to nie mogło być tak/ że niby jak oni mieliby to zrobić/ a to nieprawda" i nieco pobłażliwie się uśmiecha, a małe dziecko chłonie wydarzenia.
Coś w tym po prostu było, jeśli chodzi o klimacik. Może bardziej klimacik formy, niż świata przedstawionego, ale mi to pasowało. (pewnie budziło pozytywne skojarzenia).
A tutaj, co nie.
Najpierw błędy, które mnie na samym początku kompletnie rozwaliły.
unosić się do góry?Nad doliną, powoli, unoszą się do góry poranne mgły. Góra Butyra góruje nad zieloną przestrzenią.
góra góruje?
no chyba nie muszę więcej komentować
Tarnowa (pierwotna nazwa Torunia)
Piszesz przewodnik, encyklopedię czy baśń? Po co te wstawki. Jak chcesz wytłumaczyć pojęcie, to wpleć to ładnie w tekst, a nie BACH! "tzw. przednówek".przednówek (okres między zimą a wiosną tzw. przedwiośnie)
sama wieszW grodzie pozostały tylko niewiasty z dziatwą i kilku młodych wojów pozostawionych przez kasztelana do ewentualnej obrony.
Przez cały tekst potwornie "kobietujesz". Często tam, gdzie tego zupełnie niepotrzeba, jak chociażby:
A spójrz, co się potrafi z tego zrobić:Całością dowodzi młoda, wysoka kobieta, żona strażnika bramy
Wieść lotem błyskawicy obiegła gród: „Prusowie się zbliżają...” – kobiety zaczęły budzić dzieci i nakazując im ciszę wyprowadziły je do okazałej chaty pośrodku placu. Tam opiekę nad nimi przejęły starsze kobiety. Młode dziewczęta sprawnie rozpalają ogniska, stawiają na nich sagany z wodą, inne szykują specjalnie przygotowane wiklinowe kosze na gorący żar, jeszcze inne gromadzą pozostawioną przez wojów broń. Gród cicho i szybko szykuje się do obrony.
Całością dowodzi młoda, wysoka kobieta, żona strażnika bramy. Sprawnie komenderuje gromadą wystraszonych kobiet.
Zawołał bezgłośnie? To chyba ten drugi za wiele nie usłyszał. Cicho, to jednak nie to samo, co bezgłośnie.zawołał bezgłośnie do stojącego nieopodal strażnika. –
Drażniła mnie też nierówność tekstu pod względem stylizacji. Z jednej strony raczej starasz się tekst archaizować, a z drugiej wyskakuje to "sprawozdanie", to "logiczne myślenie". Z jednej strony ta przywódczyni mówi: "Ty cichcem z Chełmna się wymkniesz i powiadomisz wojów naszych w Tarnowie"
a z drugiej: "Słuchajcie, mam pomysł!"
To ze sobą nie koresponduje i tyle.
W ogóle jakoś bohaterów się nie czuje. Wyróżniasz w jakiś sposób tę Unisławę, ale w gruncie rzeczy jest tak samo drętwa i sztuczna jak cała reszta. Bajeczka z bohaterem zbiorowym. Ok. Ale jednak warto by było dać temu bohaterowi trochę życia. A tak to obserwujemy przesuwające się kukiełki
i znowu... Można miecz unieść w dół?z mieczami uniesionymi w górę
Podsumowując.
Czytało mi się kiepsko ze względu na stronę językową. Fabułka miła, baśniowa, pasowałaby na legendę do jakiegoś zbiorku dla dzieci. Gdyby tylko była lepiej napisana i może trochę jeszcze ożywiona. Bo, według mnie, za mało się dzieje, za mało czuć dramatyzmu.
Pozdrawiam i życzę powodzenia w dalszym pisaniu,
Ada
Powiadają, że taki nie nazwany świat z morzem zamiast nieba nie może istnieć. Jakże się mylą ci, którzy tak gadają. Niechaj tylko wyobrażą sobie nieskończoność, a reszta będzie prosta.
R. Zelazny "Stwory światła i ciemności"
Strona autorska
Powieść "Odejścia"
Powieść "Taniec gór żywych"
R. Zelazny "Stwory światła i ciemności"
Strona autorska
Powieść "Odejścia"
Powieść "Taniec gór żywych"
3
Nie będę sie wybielać - wiem, ze piszę nierówno - dlatego wrzuciłam ten tekst by ktoś mi naocznie wskazał co jest nie tak. Dzięki Adrianno za wskazówki.Adrianna pisze:Aż nie mogę uwierzyć, gebilis, że to Ty to napisałaś. Spodziewałam się czegoś lepszego. W tym znacznie lepszego językowo.
Jak wydam, to rzecz będzie dobra . H. Sienkiewicz
4
gebilis pisze:sprawozdanie ze swej działalności
gebilis pisze:pozostawionych przez kasztelana do ewentualnej obrony.
gebilis pisze:przednówek (okres między zimą a wiosną tzw. przedwiośnie)
gebilis pisze:Tarnowa (pierwotna nazwa Torunia)
gebilis pisze:najbardziej strategiczne miejsca
Są to sformułowania, które bardziej pasowałyby do artykułu popularyzatorskiego, niż do baśni.gebilis pisze:logiczne myślenie
Brzmi to cokolwiek biblijnie. Dość niekonsekwentnie archaizujesz. "Oblicza nasze” mogłyby pozostać twarzami, gdyż jest to określenie nazbyt patetyczne w ustach prostej kobiety.gebilis pisze:popiołem poczernimy oblicza nasze
Hmm… typowałbym raczej kolczugi. W tym czasie zbroje płytowe były piekielnie drogie, nie pasują do tego grodu i zwykłych wojów.gebilis pisze:wkładają napierśniki, zapinają naramienniki, na głowę wkładają hełmy.
gebilis pisze:na pograniczu panuje spokój i przednówek (okres między zimą a wiosną tzw. przedwiośnie),
Albo przedwiośnie, albo wysokie trawy, które takimi stają się w czerwcu, kiedy wypadają pierwsze sianokosy.gebilis pisze:Już widać brodatych Prusów wychylających się spoza wysokich traw ostnicy.
Ze spraw ogólnych: Nnepotrzebnie przerzucasz się z czasu teraźniejszego na przeszły i z powrotem. W opowiadaniu nie dzieje się nic takiego, co wymagałoby zróżnicowania czasów w narracji. Zaczęłaś od teraźniejszego i tak mogłoby zostać, gdyż jego użycie nadaje opisom większą dynamikę.
Generalnie, opowiadanie całkiem przyjemne. Pasowałoby do jakiegoś zbioru historycznych opowieści dla dzieci.
Ja to wszystko biorę z głowy. Czyli z niczego.