Starałem pobawić się bohaterami i ćwiczyłem wciskanie opisów lokacji w usta bohaterów, żeby czytelnik z dialogów połapał się, gdzie jest, a nie z opisów. No i twist też miał być, dajcie znać jak mi wyszło. Miłego czytania.
Uwaga wulgaryzmy! Niestety bez scen seksu.

------------------------------------
WWW- Kopać w ziemi, na polanie, w środku lata? – narzekał wkurzony Maślana.
WWW- Nie gadaj, tylko wypatruj dęba – powiedział cicho Arbuz. Rzadko podnosił głos. Plotka mówiła, że w dzieciństwie był przypalany żelazkiem przez ojczyma. Rzadko wpadał we wściekłość, a jeśli już krzyczał, to zaraz lała się krew. Teraz tępo spoglądał przez szybę samochodu, za którą ciągnął się las.
WWW- Skąd wiecie, że to w ogóle dobry zjazd był? – zapytał Świstak nosowym głosem. Źle zrośnięta przegroda powodowała, że jakoś dziwnie uchodziło z niego powietrze.
WWW- Miał być trzeci zjazd za krzyżem – tłumaczył Arbuz spokojnie. – I był.
WWWTermometr zewnętrzny pokazywał 35 stopni. Ich czarne BMW ogrzane promieniami słońca miało pewnie 50. Gdyby nie klimatyzacja mózgi ugotowałyby się w łysych czaszkach, jak jajka na twardo.
WWW- W tych pięknych okolicznościach przyrody… - mruczał pod nosem Świstak, redukując bieg przed koleiną na leśnej drodze. – To my chuja wykopiemy. Padniemy jak kawki…
WWW- Cicho, kurwa! – przerwał mu Arbuz, podnosząc głos. Koledzy wstrzymali oddechy przerażeni. – Jest dąb – dokończył zadowolony.
WWWRzeczywiście kilkaset metrów dalej wypatrzyli potężne drzewo.
WWW- Skąd z ty, kurwa, taki dendrofil jesteś? – zapytał kierowca, świszcząc ostatnie słowo. Jako jedyny skończył szkołę średnią, technikum leśne.
WWW- Sam jesteś pedofil, zatrzymaj się tam – nakazał Arbuz.
WWWŚwistak parkował ostrożnie, żeby nie podrapać lakieru, żołędzie strzelały pod kołami. Wyłączył silnik i z miną cierpiętnika położył ręce na kierownicy. Przed nimi rozciągała się polana. Otoczona dębami pusta przestrzeń wyglądała jak patelnia, na której zaraz mieli się usmażyć.
WWW- Kurwa – powiedzieli równo, wzdychając.
WWW- Nie idźmy tam, tam są promile. - Świstak podrapał się po krzywym nosie. Spojrzeli na niego nic nie rozumiejąc. – No, posiedźmy chwilę bez klimy.
WWW- Dobry pomysł – skwitował Maślana.
WWWMilczeli. Po minucie znudzony Arbuz włączył radio, skakał chwilę między stacjami, w końcu puścił jakiś Polski gangsta hip-hop, co koledzy przyjęli z entuzjazmem. Patrzyli na jasną polanę, jakby za chwilę mieli zobaczyć mającą w oddali oazę.
WWW- Czemu szef nie kazał nam tego zrobić w nocy, jak zwykle? – zastanawiał się Maślana.
WWW- Nie wiem, ale jak chcesz, możesz do niego zadzwonić – odrzekł Arbuz wyjmując ze spodni iPhona.
WWW- Kiedy indziej – mruknął kolega.
WWW- Ty, a pamiętacie tego leszcza, cośmy go robili w zeszłym miesiącu? – ożywił się Świstak, sięgając pamięcią do milszych chwil. – Takich lubię. Sami wykopią, a tak zapierdalają ze strachu, że człowiek ledwo trzy piwa wypije.
WWW- Pamiętam – odrzekł Maślana. – Gdybym wiedział, że taki robotny, to bym go najpierw na działkę zabrał.
WWWRyknęli śmiechem, klapiąc kolegę po ramieniu.
WWW- Dobra, kurwa, wyłazimy – powiedział Maślana, gdy skończyli rechotać. – Może wy idźcie szukać miejsca, a ja przyniosę sprzęt.
WWWWyszli z samochodu i poczuli, jakby otworzyli drzwi do pieca hutniczego. Łyse czaszki od razu pokryły się potem. Westchnęli niezadowoleni. A nawet nie stali jeszcze w promieniach słońca – Świstak zaparkował w cieniu rozłożystych gałęzi. Arbuz patrzył chwilę na jasną polanę, nawet jedno źdźbło trawy się nie poruszyło, tylko owady latały nad roślinnością, ptaki ucichły. Zdjął koszulkę odsłaniając pokaźną klatkę piersiową i złoty łańcuch. Na szerokich plecach pokrytych kraterami pryszczy widniał tatuaż – Jebać policję na 100%.
WWW- Weźcie browary, żebyśmy się nie odwodnili – rzucił przez ramię Arbuz i ruszył na polanę.
WWWŚwistak poczłapał za nim. Gdy wyszedł spod ochrony gałęzi, oczy zaatakowało wściekłe światło. Odciął się od słońca dłonią i uznał, że nie jest tak źle. „Nie kumam tego ich narzekania. Lato jest. Nie dziwne, że ciepło” pomyślał.
WWWPrzeczesywali wysoką trawę w poszukiwaniu znaku. Odganiali upierdliwe owady i mruczeli niezadowoleni pod nosem.
WWW- Au, kurwa! – krzyknął Arbuz masując nogę. – Dobra, mam kamień – wystękał. – Kurwa, jaki twardy.
WWW- Rzeczywiście na środku – Świstak zafascynowany rozglądał się w około. – Szef musiał geodetę sprowadzić.
WWW- Dobra, kopiemy. Wy zaczynacie, bo mnie noga boli. – Arbuz usiadł na ziemi i otworzył puszkę z piwem.
WWWUporali się szybko, choć znaleźli też czas na zrobienie kilku przerw w celu uzupełnienia płynów. Gdy otwór był dostatecznie głęboki, Maślana ze Świstakiem wrócili do samochodu i wyjęli z bagażnika ciężką walizę – pojazd uniósł się jakby z ulgą. Zataszczyli walizę na polanę, wrzucili z głuchym pacnięciem do dołu i zakopali. Gdy kończyli robotę, słońce wisiało już nad drzewami, a komary zaczynały gryźć. Na środku kopczyka położyli głaz. Odczuwali dumę, jaką odczuwa górnik po skończonej szychcie, czy chirurg po udanej operacji.
WWW- Arbuz, może powiesz kilka słów? – zagaił Świstak.
WWW- A bo ja wiem – zastanawiał się kolega, wycierając spocone czoło. – Jak on się w ogóle nazywał?
WWW- Szarik – powiedział Maślana. – Najfajniejszy pies szefa.