Na początek małe wyjaśnienie.
Akcja utworu rozgrywa się w całkowicie autorskim świecie, znanym jako Sahana. Jest to jednocześnie próba wskrzeszenia pierwszego utworu o tym wymiarze, publikowanego na blogu jeszcze w V klasie. Od tego czasu pojawiło się mnóstwo dłuższych i krótszych opowiadań o tejże tematyce. Jest to więc świat dość rozbudowany. Dlatego też uprzedzam, że w rozdziale pierwszym mogą wystąpić pewne niejasności, niedomówienia, które, jak to Sharianka, zamierzam dokładniej wyjaśnić w następnej części. Mowa tu głównie o rasach, stosunkach, jakie panują między nimi, oraz samej głównej bohaterce. Proszę więc nie bić opiniami w stylu "Nic nie zrozumiałem!", co wcale nie znaczy, że nie liczę na pewną krytykę.
***
„Być kochanym” znaczy „mieć nad kimś władzę”.
„Być sprawiedliwym” znaczy „być bezwzględnym i niekoniecznie bezstronnym”.
„Mieć pieniądze” znaczy „posiadać klucze do serc śmiertelnych”...
Rozdział I
„Nie ma nic za darmo”
WWW„Mniej więcej za dwie godziny będą przejeżdżać obok Arawel. Najpewniej zatrzymają się choćby na chwilę, jednak musisz zachować czujność.
Zabij ich, ale trzymaj się z daleka.”
WWWTo był rozkaz, który musiała wykonać. Bez słowa sprzeciwu, bez oświadczenia, że nie ma ochoty, że nie chce. Po wojskowemu. Po starosahańsku.
Usiadła na brzegu skarpy, machając w powietrzu nogami. Miała stąd doskonały widok na wielkie, przepiękne miasto, jakim było Arawel. Zbudowane w magicznie stworzonej oazie na Pustyni Atari, świeciło, niczym latarnia na bezkresnym, piaszczystym morzu. Przypomniała sobie liczne poematy, jakie pisano o tym niezwykłym miejscu:
„Arawel, Klejnocie Pustyni. Arawel, Piaszczysty Raju. Arawel, Słońce Nocy. Ty świecisz jak świeca, rozpraszając ciemności...”
WWWJak okiem sięgnąć, był to jedyny ślad cywilizacji w okolicy. Prowadziła do niego szeroka, brukowana droga, z obu stron oświetlona magicznymi latarniami. Zaklęte płomyki unosiły się w powietrzu, oświetlając i pokazując drogę. Nie potrzebowały podpałki.
Na skrzyżowaniu jedna z odnóg skręcała w prawo, po czym biegła prosto jak strzała, niknąc gdzieś w oddali. O tej porze przejeżdżało nią niewielu, ale każdy wędrowiec przykuwał uwagę dziewczyny.
Miała ogromną ochotę skulić się w kłębek i odpłynąć, ale wiedziała, że sen nie wchodzi w grę. Pokręciła głową, jakby odganiając się od niewidzialnych owadów. Długa grzywka opadła jej na oczy, zasłaniając widok. Prychnęła ze złością.
Miała krótkie włosy, brązowe jak kora drzewa, i zielone oczy. Lewe zdobiła niewielka, czarna plamka. Była dość blada i otyła, ubrana w czarne spodnie i długą tunikę tego samego koloru. Na ramiona narzuciła długą, ciemną pelerynę z kapturem, na nogach zaś nosiła wysokie, skórzane kozaki. Stojąc nie przekraczała stu sześćdziesięciu pięciu centymetrów wzrostu.
Prócz defektów wizualnych, zmorą dziewczyny była zaawansowana wada wzroku. Wyglądając swoich ofiar, musiała użyć zaklęć. Okolicę penetrowała więc potężna, choć niewyczuwalna fala jej magii.
Przyjemny wiaterek oczyszczał umysł.
„Obym nie musiała długo na was czekać...”
WWWWyczuła ich po godzinie.
Nie jechali drogą, kryjąc się w ciemności. Koń wędrowców ledwo dyszał, zmuszony do morderczej jazdy i jednoczesnego wożenia dwóch dorosłych osób.
Jedną z nich był wysoki brunet, odziany w eleganckie, granatowe szaty. Lewą ręką podtrzymywał blondwłosą elfkę, ubraną w równie bogatą, choć wyraźnie brudną suknię. Obydwoje byli wyraźnie spragnieni. Bez problemu wyczuwała ich zmęczenie i rozpacz.
Wiedzieli, że są w beznadziejnej sytuacji. W promieniu wielu kilometrów od Arawel nie było żadnej osady, zdolnej uratować ich przed bezlitosnym skrawem. Klejnot Atari był ich jedyną nadzieją – tu jednak groził im atak ze strony elfów, zapewne poinformowanych już o popełnionej przez nich zbrodni.
Zatrzymali się. Byli w kropce, niezdecydowani i wystraszeni. Nie czekała, aż podejmą decyzję. Wyciągnęła przed siebie ręce. Spuściła głowę. Zamknęła oczy.
Nadszedł czas czynów.
WWWPierwsza pojawiła się broń – delikatne kontury mieczy, powoli sunące nad ziemią. Później doszła reszta – konie, jeźdźcy w groźnie wyglądających zbrojach.
Wszystko ożyło. Rumaki zarżały gniewnie. Jeden z mężczyzn wyciągnął miecz.
Wędrowcy szybko dostrzegli niebezpieczeństwo. Elfka krzyknęła ze strachu, gdy jej towarzysz okrzykiem zmusił konia do rozpaczliwego, dzikiego galopu. Zwierzę pokonało zaledwie kilkadziesiąt metrów, po czym padło na piasek, zrzucając jeźdźców na ziemię.
Brunet wstał od razu, krzycząc i przeklinając, jakby to mogło przywrócić konia do życia.
„Szkoda zwierzaka. Nic nie zawinił...”
WWWNie żałowała natomiast elfki, rozpaczliwie próbującej wstać. Upadek uszkodził jej nogę – widziała, jak kobieta ciągnie ją za sobą, wykrzywioną pod dziwnym kątem.
- Ammel! - zawołała, a mężczyzna zaraz stawił się przy niej, tuląc blondynkę do siebie.
- Errisso...
Wiedzieli, że nie uciekną. Nie wygrają tej bitwy.
„Szybciej.”
Jeźdźcy otoczyli ich ze wszystkich stron. Mieli spiczaste uszy.
WWWZginęli. Najpierw on, uparcie grający bohatera, przebity mieczem. Elfkę stratowały agresywne konie.
- Roile! Roile! Roile!
Zemsta, zemsta, zemsta. Wojownicy świętowali zwycięstwo, konie deptały po trupach. Pragnęli dalej zabijać, ci, którzy nie znali zmęczenia i umiaru...
„Dosyć.”
Zniknęli. Najpierw oni, a później ich miecze.
WWW- Trochę zbyt widowiskowo, nie sądzisz?
Pojawił się znikąd – zaledwie pół sekundy temu nikogo tu nie było. Mogłaby też przysiąc, że nikt się nie teleportował. Wyczułaby to.
„Cały on.”
- Nikt nie widział, prawda? Zatem nie ma problemu.
- Za bardzo lubisz widowiskowe rzeźnie. Niemniej... Dobra robota.
Spojrzała na niego pogodnie. Z serdecznym, niewinnym uśmiechem przypominała świętoszka, nie mającego nic wspólnego ze śmiercią nieszczęśliwej pary.
- Cień?
- Hmm?
- Nie ma nic za darmo.
Westchnął cicho. Wiedziała, że jest rozbawiony.
W milczeniu obserwowała, jak mężczyzna przetrząsa wszystkie kieszenie, by w końcu wcisnąć jej do ręki plik banknotów.
- Masz. Na dzisiaj to wszystko. Kup sobie coś ładnego...
"Godzina Przeznaczenia" [fantasy] - cz. 1
2Na początek małe wyjaśnienie.
Akcja utworu rozgrywa się w całkowicie autorskim świecie, znanym jako Sahana. Jest to jednocześnie próba wskrzeszenia pierwszego utworu o tym wymiarze, publikowanego na blogu jeszcze w V klasie. Od tego czasu pojawiło się mnóstwo dłuższych i krótszych opowiadań o tejże tematyce. Jest to więc świat dość rozbudowany. Dlatego też uprzedzam, że w rozdziale pierwszym mogą wystąpić pewne niejasności, niedomówienia, które, jak to Sharianka, zamierzam dokładniej wyjaśnić w następnej części. Mowa tu głównie o rasach, stosunkach, jakie panują między nimi, oraz samej głównej bohaterce. Proszę więc nie bić opiniami w stylu "Nic nie zrozumiałem!", co wcale nie znaczy, że nie liczę na pewną krytykę.
***
„Być kochanym” znaczy „mieć nad kimś władzę”.
„Być sprawiedliwym” znaczy „być bezwzględnym i niekoniecznie bezstronnym”.
„Mieć pieniądze” znaczy „posiadać klucze do serc śmiertelnych”...
Rozdział I
„Nie ma nic za darmo”
WWW„Mniej więcej za dwie godziny będą przejeżdżać obok Arawel. Najpewniej zatrzymają się choćby na chwilę, jednak musisz zachować czujność.
Zabij ich, ale trzymaj się z daleka.”
WWWTo był rozkaz, który musiała wykonać. Bez słowa sprzeciwu, bez oświadczenia, że nie ma ochoty, że nie chce. Po wojskowemu. Po starosahańsku.
Usiadła na brzegu skarpy, machając w powietrzu nogami. Miała stąd doskonały widok na wielkie, przepiękne miasto, jakim było Arawel. Zbudowane w magicznie stworzonej oazie na Pustyni Atari, świeciło, niczym latarnia na bezkresnym, piaszczystym morzu. Przypomniała sobie liczne poematy, jakie pisano o tym niezwykłym miejscu:
„Arawel, Klejnocie Pustyni. Arawel, Piaszczysty Raju. Arawel, Słońce Nocy. Ty świecisz jak świeca, rozpraszając ciemności...”
WWWJak okiem sięgnąć, był to jedyny ślad cywilizacji w okolicy. Prowadziła do niego szeroka, brukowana droga, z obu stron oświetlona magicznymi latarniami. Zaklęte płomyki unosiły się w powietrzu, oświetlając i pokazując drogę. Nie potrzebowały podpałki.
Na skrzyżowaniu jedna z odnóg skręcała w prawo, po czym biegła prosto jak strzała, niknąc gdzieś w oddali. O tej porze przejeżdżało nią niewielu, ale każdy wędrowiec przykuwał uwagę dziewczyny.
Miała ogromną ochotę skulić się w kłębek i odpłynąć, ale wiedziała, że sen nie wchodzi w grę. Pokręciła głową, jakby odganiając się od niewidzialnych owadów. Długa grzywka opadła jej na oczy, zasłaniając widok. Prychnęła ze złością.
Miała krótkie włosy, brązowe jak kora drzewa, i zielone oczy. Lewe zdobiła niewielka, czarna plamka. Była dość blada i otyła, ubrana w czarne spodnie i długą tunikę tego samego koloru. Na ramiona narzuciła długą, ciemną pelerynę z kapturem, na nogach zaś nosiła wysokie, skórzane kozaki. Stojąc nie przekraczała stu sześćdziesięciu pięciu centymetrów wzrostu.
Prócz defektów wizualnych, zmorą dziewczyny była zaawansowana wada wzroku. Wyglądając swoich ofiar, musiała użyć zaklęć. Okolicę penetrowała więc potężna, choć niewyczuwalna fala jej magii.
Przyjemny wiaterek oczyszczał umysł.
„Obym nie musiała długo na was czekać...”
WWWWyczuła ich po godzinie.
Nie jechali drogą, kryjąc się w ciemności. Koń wędrowców ledwo dyszał, zmuszony do morderczej jazdy i jednoczesnego wożenia dwóch dorosłych osób.
Jedną z nich był wysoki brunet, odziany w eleganckie, granatowe szaty. Lewą ręką podtrzymywał blondwłosą elfkę, ubraną w równie bogatą, choć wyraźnie brudną suknię. Obydwoje byli wyraźnie spragnieni. Bez problemu wyczuwała ich zmęczenie i rozpacz.
Wiedzieli, że są w beznadziejnej sytuacji. W promieniu wielu kilometrów od Arawel nie było żadnej osady, zdolnej uratować ich przed bezlitosnym skrawem. Klejnot Atari był ich jedyną nadzieją – tu jednak groził im atak ze strony elfów, zapewne poinformowanych już o popełnionej przez nich zbrodni.
Zatrzymali się. Byli w kropce, niezdecydowani i wystraszeni. Nie czekała, aż podejmą decyzję. Wyciągnęła przed siebie ręce. Spuściła głowę. Zamknęła oczy.
Nadszedł czas czynów.
WWWPierwsza pojawiła się broń – delikatne kontury mieczy, powoli sunące nad ziemią. Później doszła reszta – konie, jeźdźcy w groźnie wyglądających zbrojach.
Wszystko ożyło. Rumaki zarżały gniewnie. Jeden z mężczyzn wyciągnął miecz.
Wędrowcy szybko dostrzegli niebezpieczeństwo. Elfka krzyknęła ze strachu, gdy jej towarzysz okrzykiem zmusił konia do rozpaczliwego, dzikiego galopu. Zwierzę pokonało zaledwie kilkadziesiąt metrów, po czym padło na piasek, zrzucając jeźdźców na ziemię.
Brunet wstał od razu, krzycząc i przeklinając, jakby to mogło przywrócić konia do życia.
„Szkoda zwierzaka. Nic nie zawinił...”
WWWNie żałowała natomiast elfki, rozpaczliwie próbującej wstać. Upadek uszkodził jej nogę – widziała, jak kobieta ciągnie ją za sobą, wykrzywioną pod dziwnym kątem.
- Ammel! - zawołała, a mężczyzna zaraz stawił się przy niej, tuląc blondynkę do siebie.
- Errisso...
Wiedzieli, że nie uciekną. Nie wygrają tej bitwy.
„Szybciej.”
Jeźdźcy otoczyli ich ze wszystkich stron. Mieli spiczaste uszy.
WWWZginęli. Najpierw on, uparcie grający bohatera, przebity mieczem. Elfkę stratowały agresywne konie.
- Roile! Roile! Roile!
Zemsta, zemsta, zemsta. Wojownicy świętowali zwycięstwo, konie deptały po trupach. Pragnęli dalej zabijać, ci, którzy nie znali zmęczenia i umiaru...
„Dosyć.”
Zniknęli. Najpierw oni, a później ich miecze.
WWW- Trochę zbyt widowiskowo, nie sądzisz?
Pojawił się znikąd – zaledwie pół sekundy temu nikogo tu nie było. Mogłaby też przysiąc, że nikt się nie teleportował. Wyczułaby to.
„Cały on.”
- Nikt nie widział, prawda? Zatem nie ma problemu.
- Za bardzo lubisz widowiskowe rzeźnie. Niemniej... Dobra robota.
Spojrzała na niego pogodnie. Z serdecznym, niewinnym uśmiechem przypominała świętoszka, nie mającego nic wspólnego ze śmiercią nieszczęśliwej pary.
- Cień?
- Hmm?
- Nie ma nic za darmo.
Westchnął cicho. Wiedziała, że jest rozbawiony.
W milczeniu obserwowała, jak mężczyzna przetrząsa wszystkie kieszenie, by w końcu wcisnąć jej do ręki plik banknotów.
- Masz. Na dzisiaj to wszystko. Kup sobie coś ładnego...
Akcja utworu rozgrywa się w całkowicie autorskim świecie, znanym jako Sahana. Jest to jednocześnie próba wskrzeszenia pierwszego utworu o tym wymiarze, publikowanego na blogu jeszcze w V klasie. Od tego czasu pojawiło się mnóstwo dłuższych i krótszych opowiadań o tejże tematyce. Jest to więc świat dość rozbudowany. Dlatego też uprzedzam, że w rozdziale pierwszym mogą wystąpić pewne niejasności, niedomówienia, które, jak to Sharianka, zamierzam dokładniej wyjaśnić w następnej części. Mowa tu głównie o rasach, stosunkach, jakie panują między nimi, oraz samej głównej bohaterce. Proszę więc nie bić opiniami w stylu "Nic nie zrozumiałem!", co wcale nie znaczy, że nie liczę na pewną krytykę.
***
„Być kochanym” znaczy „mieć nad kimś władzę”.
„Być sprawiedliwym” znaczy „być bezwzględnym i niekoniecznie bezstronnym”.
„Mieć pieniądze” znaczy „posiadać klucze do serc śmiertelnych”...
Rozdział I
„Nie ma nic za darmo”
WWW„Mniej więcej za dwie godziny będą przejeżdżać obok Arawel. Najpewniej zatrzymają się choćby na chwilę, jednak musisz zachować czujność.
Zabij ich, ale trzymaj się z daleka.”
WWWTo był rozkaz, który musiała wykonać. Bez słowa sprzeciwu, bez oświadczenia, że nie ma ochoty, że nie chce. Po wojskowemu. Po starosahańsku.
Usiadła na brzegu skarpy, machając w powietrzu nogami. Miała stąd doskonały widok na wielkie, przepiękne miasto, jakim było Arawel. Zbudowane w magicznie stworzonej oazie na Pustyni Atari, świeciło, niczym latarnia na bezkresnym, piaszczystym morzu. Przypomniała sobie liczne poematy, jakie pisano o tym niezwykłym miejscu:
„Arawel, Klejnocie Pustyni. Arawel, Piaszczysty Raju. Arawel, Słońce Nocy. Ty świecisz jak świeca, rozpraszając ciemności...”
WWWJak okiem sięgnąć, był to jedyny ślad cywilizacji w okolicy. Prowadziła do niego szeroka, brukowana droga, z obu stron oświetlona magicznymi latarniami. Zaklęte płomyki unosiły się w powietrzu, oświetlając i pokazując drogę. Nie potrzebowały podpałki.
Na skrzyżowaniu jedna z odnóg skręcała w prawo, po czym biegła prosto jak strzała, niknąc gdzieś w oddali. O tej porze przejeżdżało nią niewielu, ale każdy wędrowiec przykuwał uwagę dziewczyny.
Miała ogromną ochotę skulić się w kłębek i odpłynąć, ale wiedziała, że sen nie wchodzi w grę. Pokręciła głową, jakby odganiając się od niewidzialnych owadów. Długa grzywka opadła jej na oczy, zasłaniając widok. Prychnęła ze złością.
Miała krótkie włosy, brązowe jak kora drzewa, i zielone oczy. Lewe zdobiła niewielka, czarna plamka. Była dość blada i otyła, ubrana w czarne spodnie i długą tunikę tego samego koloru. Na ramiona narzuciła długą, ciemną pelerynę z kapturem, na nogach zaś nosiła wysokie, skórzane kozaki. Stojąc nie przekraczała stu sześćdziesięciu pięciu centymetrów wzrostu.
Prócz defektów wizualnych, zmorą dziewczyny była zaawansowana wada wzroku. Wyglądając swoich ofiar, musiała użyć zaklęć. Okolicę penetrowała więc potężna, choć niewyczuwalna fala jej magii.
Przyjemny wiaterek oczyszczał umysł.
„Obym nie musiała długo na was czekać...”
WWWWyczuła ich po godzinie.
Nie jechali drogą, kryjąc się w ciemności. Koń wędrowców ledwo dyszał, zmuszony do morderczej jazdy i jednoczesnego wożenia dwóch dorosłych osób.
Jedną z nich był wysoki brunet, odziany w eleganckie, granatowe szaty. Lewą ręką podtrzymywał blondwłosą elfkę, ubraną w równie bogatą, choć wyraźnie brudną suknię. Obydwoje byli wyraźnie spragnieni. Bez problemu wyczuwała ich zmęczenie i rozpacz.
Wiedzieli, że są w beznadziejnej sytuacji. W promieniu wielu kilometrów od Arawel nie było żadnej osady, zdolnej uratować ich przed bezlitosnym skrawem. Klejnot Atari był ich jedyną nadzieją – tu jednak groził im atak ze strony elfów, zapewne poinformowanych już o popełnionej przez nich zbrodni.
Zatrzymali się. Byli w kropce, niezdecydowani i wystraszeni. Nie czekała, aż podejmą decyzję. Wyciągnęła przed siebie ręce. Spuściła głowę. Zamknęła oczy.
Nadszedł czas czynów.
WWWPierwsza pojawiła się broń – delikatne kontury mieczy, powoli sunące nad ziemią. Później doszła reszta – konie, jeźdźcy w groźnie wyglądających zbrojach.
Wszystko ożyło. Rumaki zarżały gniewnie. Jeden z mężczyzn wyciągnął miecz.
Wędrowcy szybko dostrzegli niebezpieczeństwo. Elfka krzyknęła ze strachu, gdy jej towarzysz okrzykiem zmusił konia do rozpaczliwego, dzikiego galopu. Zwierzę pokonało zaledwie kilkadziesiąt metrów, po czym padło na piasek, zrzucając jeźdźców na ziemię.
Brunet wstał od razu, krzycząc i przeklinając, jakby to mogło przywrócić konia do życia.
„Szkoda zwierzaka. Nic nie zawinił...”
WWWNie żałowała natomiast elfki, rozpaczliwie próbującej wstać. Upadek uszkodził jej nogę – widziała, jak kobieta ciągnie ją za sobą, wykrzywioną pod dziwnym kątem.
- Ammel! - zawołała, a mężczyzna zaraz stawił się przy niej, tuląc blondynkę do siebie.
- Errisso...
Wiedzieli, że nie uciekną. Nie wygrają tej bitwy.
„Szybciej.”
Jeźdźcy otoczyli ich ze wszystkich stron. Mieli spiczaste uszy.
WWWZginęli. Najpierw on, uparcie grający bohatera, przebity mieczem. Elfkę stratowały agresywne konie.
- Roile! Roile! Roile!
Zemsta, zemsta, zemsta. Wojownicy świętowali zwycięstwo, konie deptały po trupach. Pragnęli dalej zabijać, ci, którzy nie znali zmęczenia i umiaru...
„Dosyć.”
Zniknęli. Najpierw oni, a później ich miecze.
WWW- Trochę zbyt widowiskowo, nie sądzisz?
Pojawił się znikąd – zaledwie pół sekundy temu nikogo tu nie było. Mogłaby też przysiąc, że nikt się nie teleportował. Wyczułaby to.
„Cały on.”
- Nikt nie widział, prawda? Zatem nie ma problemu.
- Za bardzo lubisz widowiskowe rzeźnie. Niemniej... Dobra robota.
Spojrzała na niego pogodnie. Z serdecznym, niewinnym uśmiechem przypominała świętoszka, nie mającego nic wspólnego ze śmiercią nieszczęśliwej pary.
- Cień?
- Hmm?
- Nie ma nic za darmo.
Westchnął cicho. Wiedziała, że jest rozbawiony.
W milczeniu obserwowała, jak mężczyzna przetrząsa wszystkie kieszenie, by w końcu wcisnąć jej do ręki plik banknotów.
- Masz. Na dzisiaj to wszystko. Kup sobie coś ładnego...
Ostatnio zmieniony pn 09 lip 2012, 18:53 przez Shariana, łącznie zmieniany 3 razy.
3
Hej!
Wiesz, dziś wróciłem na WM po naprawdę dłuższej przerwie i przeczytałem trzy teksty. Twój sprawił, że przypomniałem sobie przyjemność płynącą z "weryfikowania".
Jeśli twoje dane nie kłamią i naprawdę masz dopiero 14 lat, to mam dla ciebie dobrą wiadomość. Moim zdaniem przy odrobinie ciężkiej pracy za kilka/kilkanaście lat twoje książki będą stały na półkach w Empiku.
Twoja narracja jest płynna, ciekawa, nieprzegadana. Świat przedstawiasz konsekwentnie, ale nie nachalnie i nie szpanujesz tonami dziwnych nazw z ' i - oraz mnóstwem "x", "q" i "sh".
Od samego początku wprowadzasz interesującą bohaterkę, z którą (przynajmniej ja) momentalnie się zaprzyjaźniam.
Do rzeczy dobrych jeszcze wrócę, teraz zgrzyty. Było ich kilka i przy dobrym tekście kłują one w oczy niestety mocniej niż w słabym, więc trzymaj się:
Nie rób tego więcej. Postacie niech będą albo niskie albo wysokie. Kropka. Jeśli są średniego wzrostu, to nie ma to żadnego znaczenia. A czytelnik nie zapamięta, ile ona dokładnie miała tych centymetrów, więc nie ma potrzeby go męczyć dużymi liczbami.
Moda na elfy i krasnoludy to wymysł gatunku pop-fantasy, czyli czytadeł tworzonych przez dzieciaki dla dzieciaków, na podstawie gier i Władcy Pierścieni.
Nie idź tą drogą! Za dobra jesteś. Twórz swoje własne światy, własne historie.
Jak mówię, to tylko subiektywne czepialstwo. Pisz o czym chcesz, jeśli Ci to sprawia przyjemność, tym bardziej, jeśli piszesz dobrze. O elfach w fantasy napisano już wystarczająco wiele zjadliwych uwag.
- Erika!
- Kazuya!
- Erika!
- Ajuta me, Kazuya!
' troszkę za ckliwe. Szczególnie, że była blondynką. Te postacie są może mało istotne dla fabuły, ale przerysowujesz je. Niech każda postać, jaka przewinie się na kartach twoich powieści wnosi coś do fabuły. Wykorzystaj nawet tych dwoje do powiedzenia czegoś więcej o świecie.
Może niech on sam zada jej śmierć, pokazując okrucieństwo świata i jego miłość do niej, która nie pozwoli mu oglądać jej cierpienia.
Może niech ona okaże się zaskakująco niezłym magiem/szermierzem i niech przez chwilę wydaje im się, że im się uda...
Może niech coś w ich zachowaniu pokaże, że są dla siebie kimś więcej, niż tylko przyjaciółmi. Bo to, że on ją podtrzymywał, a ona była blondynką, to nie znaczy, że byli kochankami.
Daj mi coś więcej, żebym czuł, że bohaterka nie likwiduje jaką parę głupiutkich zakochanych, ale że zabija ludzi, konkretnych, których może mógłbym polubić, albo znienawidzić. Niech będą kimś. Inaczej ich śmierć nie ma znaczenia.
Na koniec moje ulubione fragmenty:
Podsumowując:
Oby tak dalej. Chętnie przeczytałbym jeszcze fragment, może odrobinę (dosłownie odrobinę!) dłuższy.
Wiesz, dziś wróciłem na WM po naprawdę dłuższej przerwie i przeczytałem trzy teksty. Twój sprawił, że przypomniałem sobie przyjemność płynącą z "weryfikowania".
Jeśli twoje dane nie kłamią i naprawdę masz dopiero 14 lat, to mam dla ciebie dobrą wiadomość. Moim zdaniem przy odrobinie ciężkiej pracy za kilka/kilkanaście lat twoje książki będą stały na półkach w Empiku.
Twoja narracja jest płynna, ciekawa, nieprzegadana. Świat przedstawiasz konsekwentnie, ale nie nachalnie i nie szpanujesz tonami dziwnych nazw z ' i - oraz mnóstwem "x", "q" i "sh".
Od samego początku wprowadzasz interesującą bohaterkę, z którą (przynajmniej ja) momentalnie się zaprzyjaźniam.
Do rzeczy dobrych jeszcze wrócę, teraz zgrzyty. Było ich kilka i przy dobrym tekście kłują one w oczy niestety mocniej niż w słabym, więc trzymaj się:
Argh! Dobrze, że nie wymieniłaś znaku zodiaku i dokładnej wagi.Stojąc nie przekraczała stu sześćdziesięciu pięciu centymetrów wzrostu.

No nieee... To akurat zgrzyt zupełnie subiektywny (no, może nie do końca) ale... Wiesz ile książek fantasy zawierających elfy wydano od 2008 roku na świecie? Nie licząc szmatławych czytadeł na licencji Dungeons&Dragons i innych takich? Prawdziwych, dobrych książek fantasy z elfami? Nie komediowych? ZERO....Lewą ręką podtrzymywał blondwłosą elfkę...
Moda na elfy i krasnoludy to wymysł gatunku pop-fantasy, czyli czytadeł tworzonych przez dzieciaki dla dzieciaków, na podstawie gier i Władcy Pierścieni.
Nie idź tą drogą! Za dobra jesteś. Twórz swoje własne światy, własne historie.
Jak mówię, to tylko subiektywne czepialstwo. Pisz o czym chcesz, jeśli Ci to sprawia przyjemność, tym bardziej, jeśli piszesz dobrze. O elfach w fantasy napisano już wystarczająco wiele zjadliwych uwag.
- Kazuya!- Ammel! - zawołała, a mężczyzna zaraz stawił się przy niej, tuląc blondynkę do siebie.
- Errisso...
- Erika!
- Kazuya!
- Erika!
- Ajuta me, Kazuya!

Może niech on sam zada jej śmierć, pokazując okrucieństwo świata i jego miłość do niej, która nie pozwoli mu oglądać jej cierpienia.
Może niech ona okaże się zaskakująco niezłym magiem/szermierzem i niech przez chwilę wydaje im się, że im się uda...
Może niech coś w ich zachowaniu pokaże, że są dla siebie kimś więcej, niż tylko przyjaciółmi. Bo to, że on ją podtrzymywał, a ona była blondynką, to nie znaczy, że byli kochankami.
Daj mi coś więcej, żebym czuł, że bohaterka nie likwiduje jaką parę głupiutkich zakochanych, ale że zabija ludzi, konkretnych, których może mógłbym polubić, albo znienawidzić. Niech będą kimś. Inaczej ich śmierć nie ma znaczenia.
Na koniec moje ulubione fragmenty:
Świetny, króciutki kawałek, który mówi o bohaterce więcej, niż niejeden opis na kilka akapitów.Usiadła na brzegu skarpy, machając w powietrzu nogami.
Nie wiemy, czy cień to nazwa waluty (mam nadzieję, że tak - jest bardzo klimatyczna i przypomina "brzdęk" z Planescape'a) czy imię postaci, ale ten króciutki kawałek dialogu pokazuje, że wiesz jak ludzie rozmawiają. Żadnego zadęcia, żadnego tekstu pobocznego, nie ważne, że czytelnik nie załapie od razu. Ważne, że postacie wiedzą, o czym rozmawiają.- Cień?
- Hmm?
- Nie ma nic za darmo.
Westchnął cicho. Wiedziała, że jest rozbawiony.
W milczeniu obserwowała, jak mężczyzna przetrząsa wszystkie kieszenie, by w końcu wcisnąć jej do ręki plik banknotów.
- Masz. Na dzisiaj to wszystko. Kup sobie coś ładnego...
Podsumowując:
Oby tak dalej. Chętnie przeczytałbym jeszcze fragment, może odrobinę (dosłownie odrobinę!) dłuższy.
4
Serdecznie dziękuję za bardzo przydatną opinię. Szczerze mówiąc, spodziewałam się gorszej opinii, a tu... Nie było tak źle. 
Odnośnie wątku z blond elfką i jej rycerzem (mogłam zaznaczyć, że ich koń był biały, ach
) - taki miał być. Sztuczny, bo sztucznie wywołany (o tym będzie w następnym rozdziale), przerysowany. Z rodzaju takich, które wybuchają, niczym fajerwerki, ale równie szybko gasną.
O dziewojce i jej wzroście się nie wypowiem, bo to aż głupio wygląda.

Odnośnie wątku z blond elfką i jej rycerzem (mogłam zaznaczyć, że ich koń był biały, ach

O dziewojce i jej wzroście się nie wypowiem, bo to aż głupio wygląda.
5
Brakuje mi tu tego "nie" - wtedy zdanie byłoby sensowniejsze.Najpewniej(nie) zatrzymają się choćby na chwilę
Świeca nie daje wiele światła, więc w poemacie wychwalającym przydałoby się coś większego(powiedzmy od pochodni wzwyż).Ty świecisz jak świeca
Te zdanie jest zupełnie oderwane - albo wciśnij je gdzieś wcześniej, albo rozwiń tak, aby wnosiło coś więcej.Nie potrzebowały podpałki
Miała krótkie, brązowe jak kora drzewa, włosy.Miała krótkie włosy, brązowe jak kora drzewa
No i też nie każde drzewo ma brązową korę.
Kiedy zacząłem czytać drugie zdanie, to myślałem, że będzie o plamce. Postaraj się unikać takich niejasności - dodaj na wstępie, że "dziewczyna była(...)" albo inne określenie, które pozwoli czytelnikowi od razu "przeskoczyć" na właściwy tor.Lewe zdobiła niewielka, czarna plamka. Była dość blada i otyła
Troszkę mi się to gryzie. Jeśli coś jest potężne, to raczej łatwo to wykryć.Okolicę penetrowała więc potężna, choć niewyczuwalna fala jej magii.
Wożenie zastąpiłbym "dźwiganiem" czy "niesieniem".jednoczesnego wożenia dwóch dorosłych osób
Był wieczór(tak wynika z wcześniejszego fragmentu), więc raczej na pustyni byłoby chłodno, a przynajmniej chłód byłby przez organizm odczuwany w skutek dużej zmiany temperatury(chyba, że w Twoim świecie temperatura nocą jest tam równie wysoka, czy też nieznacznie niższa niż w dzień, wtedy nie mam zastrzeżeń)zdolnej uratować ich przed bezlitosnym skrawem
W miejsce przecinka jakiś spójnik "i" albo "oraz".konie, jeźdźcy w groźnie
Najszybszym "biegiem" konia jest cwał, więc może do "dzikiego cwału".do rozpaczliwego, dzikiego galopu
Podobało mi się. To fajny tekst, który został zakopany i mam nadzieję, że teraz kilka osób go przeczyta. Jest opis miejsca, bohaterki, jest akcja. Tylko jedno ale. Jeśli to ma być cały rozdział to zdecydowanie za krótki. Co by tu jeszcze... mam nadzieję, że rozwinęła się ta powieść i jest już pokaźnych kształtów. Bo widać, ze potrafisz pisać.
Miło się czytało;)