Zdarzenie

1
Tytułem wstępu - dysortografia. Tylko nie dziękujcie z marszu ;P Współpracowałem z Wordem za co wsadzili mnie do paki na rok...

Aha no i za sam tytuł dostanę pewnie, no ale cóż, bijcie jak przeczytacie ;)



„Zdarzenie”



Niecodziennym było to zdarzenie. Inne od wszystkich i jakże zabawne. Każdy, kto uważał mnie kiedyś za rozsądnego człowieka, z pewnością nie mógł przewidzieć tego, co się stało zaledwie parę dni temu.

Wszystko zaczęło się od prześlicznego poranka, jaki przywitał mnie od razu z progu mej chaty. Radość wprost spływała z wesoło żarzącego się słońca. W nozdrza uderzył mi zapach polnych ziół, których aż nadmiar miałem na podwórku przy domu. Z pobliskich drzew unosił się niesamowity świergot przeróżnych ptaków, opiewających w swych pieśniach piękno natury. życie tętniło na łące jaka otaczała mnie wokół, gdy tylko zrobiłem parę kroków przed siebie. Wszędzie, jak okiem sięgnąć rozpościerało się prawdziwe piękno, które za razem oszołamiało i budziło pozytywne myśli, które pędziły w umyśle z niesamowitą prędkością. Chłonąc to wszystko lekkim krokiem podążałem ścieżką w kierunku strumienia, który nieopodal plótł swój długi warkocz. Woda była orzeźwiająca. Niesamowity smak tego zimna pobudzał kończyny do życia z niesamowitą siłą. Niemal jak te stare wina, które kiedyś mój ojciec znalazł w zapomnianej piwnicy niedaleko od naszego domostwa. Usiadłem na brzegu i patrzyłem jak promienie słoneczne odbijały się od wody tworząc z jej powierzchni jakby złotą tunikę. To wszystko zmusiło mnie do przeróżnych refleksji na temat mojego życia.

Przypomniałem sobie o tym, jak to za młodu przychodziłem tu i na zawsze to miejsce wryło mi się w pamięć, jako oaza szczęścia i spokoju. Wspominałem także moje pierwsze wizyty w pobliskim mieście, gdzie szybko zasłynąłem jako niezwykły człowiek. Często zastanawiałem się nad tym.. chyba przypadła do gustu ludziom moja pierwsza przemowa na placu. Chodziło o jakieś podatki, czy coś, teraz już nie pamiętam. Mimo wszystko od tej pory często zjawiały się u mnie różne osobistości z pytaniem o „moje zdanie na ten temat”. Cóż miałem robić, pomagałem to tym, to innym. Nigdy nie brałem nic w zamian, tylko dobre słowo. I tak żyłem spokojnie na obrzeżach cywilizacji, jeśli tak można było nazwać jedno miasto i wioskę w odległości kilkuset mil od mojego domu...

Powoli dzień zbliżał się ku swojemu środkowi, a ja nadal wpatrywałem się, jak zaczarowany, w rzekę. Nie interesowałem się żadnym posiłkiem, gdyż woda, w którą tak nieustannie się wpatrywałem, zdawała krzepić wystarczająco nie tylko duszę, ale i ciało. Gdzieś w pobliżu spadło jabłko z drzewa. Z radością chwyciłem je i obmyłem w rzeczce a potem zjadłem. Dziwne, ale smakowało tak jak ta woda... Uśmiechnąłem się sam do swoich myśli. „To jest prawdziwe życie...” Na drzewie pojawiło się jakieś zwierzątko. Może i to była wiewiórka, może coś innego, mimo wszystko z ciekawością się mi przyglądało. A ja tylko siedziałem i podziwiałem sztukę samą w sobie, która potrafiła za każdym razem nieść coś nowego.

Jak też powiedziałem, zdarzyło się w ów dzień nad tą czarującą rzeczką niesamowite zdarzenie. Będąc z natury cichym i spokojnym człowiekiem, obserwowałem wciąż przepiękne obrazy życia, gdy ni stąd ni zowąd doleciała mnie jakaś pieśń. Słów nie rozumiałem, chyba były w innym języku, którego nie znałem. Jedyne, co odczytałem z tego dziwnego zjawiska, to głos kobiety. Skąd się tu wzięła? A skądże mi wiedzieć takie rzeczy. Nawet teraz, po tylu latach wciąż nie jestem w stanie tego określić dokładnie. Mimo wszystko snująca się melodia wywoływała we mnie nieznane dotąd emocje. Wstałem, otrzepałem lekko ubranie i zacząłem nasłuchiwać uważniej. Dźwięki jakby dolatywały z bliska i jednocześnie daleka. To było naprawdę bardzo dziwne. Starając się usilnie zlokalizować ich źródło zacząłem krążyć po okolicy i słuchać. Głos jakby opowiadał jakąś historię gdyż raz przyspieszał, raz zwalniał, raz dolatywały mnie radosne słowa, raz smutek przepełniał ten już jakże cudny kobiecy głos. Wiele słyszałem o okolicach i zamieszkujących je istotach, jednak nigdy nie spotkałem się z czymś tak pięknym i za razem dziwnym. Gdy tak cała ma dusza jednoczyła się z melodią, zdałem sobie sprawę, że jestem już blisko. Co to była za postać? To pytanie dręczyło mnie cały czas. Lecz pomimo szczerych chęci wciąż nie mogłem jej odnaleźć. Przebrnąłem przez spore zarośla pełne niebieskich ziół, które, jako jedyne, były nieoswojone do mojej obecności i wciąż rosły jak szalone. Reszta przyrody zdawała się traktować mnie jako „swojego”. Nigdy nie zdarzyły mi się jakieś kłopoty ze zwierzętami czy roślinami, bo po prostu żyliśmy razem. Ja im nie szkodziłem, a oni mnie. Wreszcie znowu dotarłem do rzeczki, a głos zdawał się być bardzo blisko. I wtedy....







I wtedy ją zobaczyłem. Klęczała przy brzegu, trzymając jedną dłoń zanurzoną w wodzie. Jej srebrzyste włosy rozwiewał lekki wiatr, a biała, usiana złotymi wzorami szata połyskiwała przecudnie w słońcu. Nuciła cicho swoją melodię wpatrując się w kamienie zanurzone w rzece. Stałem jak zaklęty gapiąc się po prostu w ten niezwykły obraz. Jakby każdy moment przepajał mnie niesamowitym podziwem dla losu, który przyprowadził mnie dziś tutaj.. choć nie tylko mnie, także „ją”. Cała postać zdawała się emanować jakąś niezwykłą energią, czy czymś w tym rodzaju. Nie znałem się na tych wszelkich dziwach magicznego świata mimo wszystko zdawało mi się, że ona na pewno miała z czarodziejami jakiś związek. Mimo wszystko większość tych myśli wciąż wypierał obraz. Nie ruszałem się, nawet starałem się oddychać jak najciszej, aby widok ten nie został niepotrzebnie zniszczony przez hałas. Powoli odpływałem, unoszony dźwiękami w dal... Wtem niefortunnie lekko straciłem równowagę z powodu z powodu moich myśli i aby się nie przewrócić musiałem się poruszyć nieznacznie, i wtedy trach. Małą gałązka strzeliła mi pod stopą. Myślałem, że to spowoduje, że istota ucieknie, lecz przeciwnie, tylko odwróciła głowę i na mnie spojrzała. Jej piękne głębokie błękitne oczy spotkały się z moimi i... i co? Nic nie mogłem powiedzieć, zrobić, pomyśleć... Wciąż śpiewała swoją pieśń. I już jej nie słyszałem, sama przewijała mi się w głowie. Wstała i podeszła do mnie. Nie przerywaliśmy kontaktu wzrokowego, co zresztą zdawało mi się dziwnie niemożliwe. Nagle dostrzegłem, że coś się dzieje z tłem. Obraz się rozmył, pozostawiając widoczną tylko osobę, która uwięziła mnie swoim spojrzeniem. Wszędzie wokół pojawiały się jakieś dziwne miejsca, przewijały się różne obrazy, których widziałem tylko małe fragmenty.

Najbardziej skupiałem się jednak na jej oczach. Głębia błękitu zdawała się przyciągać wszystkie moje myśli zamykając się nade mną jak tafla wody w morzu. Każda chwila sprawiała, że coraz głębiej się w nich zapadałem. I już tylko te oczy... Poza nimi nie było nic. A co było innego, nie wiem. Wpatrując się w ten ocean dostrzegłem że jakimś cudem była coraz bliżej.

Moja dusza zdawała się odrywać od ciała i lecieć wprost w ten niesamowity błękit. Nic nie stawało na przeszkodzie. Była już tak blisko...

Nic już nie czułem. Tylko jej obecność. I gdy tak, chwila za chwilą wszystko się przeobrażało, nasze usta spotkały się...

Coś łomotało w drzwi. Zerwałem się nagle, rozglądając się po pokoju. Moja ręka sama powędrowała do ust, ale nie znalazła żadnego śladu. Cos we mnie się złamało. Te oczy....

Znowu łomotanie.

-... Już idę, chwila!...

Szybko narzuciłem coś na siebie i poleciałem pędem w kierunku drzwi. Z każdym krokiem rosła we mnie nadzieja. Głupia nadzieja.

- Witaj! Polecono mi Ciebie, jako że podobno znasz się na wielu sprawach i mógłbyś udzielić mi rady...

Niestety, to był tylko jakiś człowiek... Kolejny, który potrzebował mojej pomocy. Zaprosiłem go do środka. Odmówił, gdy zaproponowałem mu wody. Usiadłem na bujanym drewnianym krześle naprzeciw niego i zaczęła się długa nużąca rozmowa na temat handlu. Pomimo to moje myśli wciąż wzlatywały ku rzeczce, a moja dusza wciąż tam stała, trwała w tej chwili gdy...

- I jak sam pan widzi, mam spory dylemat i nie wiem jak z tego wybrnąć.

Spojrzałem na niego. Po chwili dopiero dotarły do mnie jego słowa. Szybko rozważywszy sytuację podałem mu najkorzystniejsze wyjście a on zdawał się być niesamowicie rozpromieniony.

- Dziękuję panu bardzo, nawet pan nie wie, jaką przysługę mi wyświadczył...

I tak paplał jeszcze przez chwilę, ale udało mi się go pozbyć w miarę szybko. Stanąłem przed lustrem. Znowu zobaczyłem tą twarz, te oczy, ale po chwili halucynacja minęła. Od tej pory już nie byłem tak gościnny jak zawsze. Ludzie zaczęli gadać, że coś mi się stało, że podobno ktoś mnie napadł, a najśmieszniejsze były bajki, że kogoś zabiłem. Tak naprawdę całymi dniami przesiadywałem w tym miejscu nad rzeczką czekając, aż się zjawi.. i nigdy to nie nastąpiło...



The End





PS: A teraz bijcie, błagam xD jak najostrzej. Czekam z niecierpliwością!

2
Pomysł: 3-

Nie podoba mi się. To jest tak, że fajny opis, mroczna postać, która nie wiadomo kim tak właściwie jest - jakiś samotnik, z dala od cywilizacji, tylko pije wodę - i nagle wjazd ze śpiewem. No tak, super, ale nie widzę finału. W zasadzie ośmielę się napisać, że to dobre opowiadanie, bez pomysłu.



Styl: 3+

Miejscami powtórzenia, syndrom "trzykropka" (choć nie tak bardzo nachalny, ale jednak), no i co by się nie rozpisywać - ociężały, niedynamiczny, któremu brakuje, zrobię to, napiszę! - polotu. Nie wiem czemu, ale czytając ten tekst, mam wrażenie, że godzinami siedziałeś nad każdym zdaniem, przez co czytając go, czuję się przytłoczony. Sporo u mnie zyskałeś bo lubię opki w 1 os. l.p.



Schematyczność: 4+

Tutaj bardzo ładnie. Klimacik jest, fajna kraina.



Błędy: 4

Nie przykładam do tego wagi.



Ogólnie: 4=/3+

Podoba mi się, ale czegoś mi w tym tekście brakuje. Nie potrafię tego wychwycić i należycie opisać, ale może uda się to innym (: Tak, czy siak.
HADRET'S.BLOG || UNIVERSUM || LAST.FM || deviantART

3
Pomysł: 3-

Końcówka, praktycznie jakby zgapiona z innego opowiadania, jest po prostu tak często powtarzane, że szok.



Styl: 3

Nienajgorzej, ale żadnych rewelacji nie ma.



Schemtaycznosc: 2+

Ani to jakies oryginalne, ani ciekawe.



Błędy: 2-

Tragedia, w tak krótkim opowiadaniu.


przywitał mnie od razu z progu mej chaty.
w


które pędziły w umyśle z niesamowitą prędkością. Chłonąc to wszystko lekkim krokiem podążałem ścieżką w kierunku strumienia, który nieopodal plótł swój długi warkocz. Woda była orzeźwiająca. Niesamowity smak tego zimna pobudzał kończyny do życia z niesamowitą siłą.


Powtórzenie


obrzeżach cywilizacji, jeśli tak można było nazwać jedno miasto i wioskę w odległości
to miasto to obrzeża cywilizacji, czy własnie ta cywilizacja. Wybacz, tak poskladales to zdanie, ze musialem je przeczytac dwa razy, zeby zrozumiec sens.


Uśmiechnąłem się sam do swoich myśli
Jak można się uśmiechac do swoich mysli?


Może i to była wiewiórka
Może i była to wiewiórka. <-- Od razu lepiej.


A ja tylko siedziałem i podziwiałem sztukę samą w sobie
Ee, o co chodzi? Przyroda jest sztuka? Dobrze zrozumialem?


wciąż rosły jak szalone.
Pozbawione jakiegokolwiek sensu.





Interpunkcja
życie tętniło na łące jaka


łące, jaka


mnie wokół, gdy
mnie, wokół


w ten ocean dostrzegłem że


dostrzegłem, że


w tej chwili gdy...


chwili, gdy



Ogólnie: 2

Nie podobało mi się, duża ilosc bledow, styl przecietny, temat do kitu. Jestem na nie.
Bliscy sąsiedzi rzadko bywają przyjaciółmi.





Tylko ci, którzy nauczyli się potęgi szczerego i bezinteresownego wkładu w życie innych, doświadczają największej radości życia - prawdziwego poczucia spełnienia.

4
Pomysł: 3

Niby jakiś zamiar dobry miałeś, ale się chyba w tym wszystkim pogubiłeś.

Mogło być ciekawe, ale wyszło takie płaskie byle co.



Styl: 3+

W prawdzie styl nie jest tragiczny, ale nie udało ci się stworzyć odpowiedniego klimatu. A to właśnie klimat powinien być mocną stroną takiego opowiadanka jak to.



Schematyczność: 3

Tak jak wspomnieli poprzednicy, bez rewelacji.



Błędy: 2

Tragedia, normalnie tragjedja :P



Ogólnie: 2+

Mogło być gorzej, ale powinno być lepiej. Musisz jeszcze sporo popracować nad stylem i budowaniem klimatu. Bez klimatu opowiadanie nie wciągnie nikogo.



Jestem na nie, niestety.
"Małymi kroczkami cała naprzód!!" - mój tata.

„Niech płynie, kto może pływać, kto zaś ciężki – niech tonie.” - Friedrich Schiller „Zbójcy”.

"Zapal świeczkę zamiast przeklinać ciemność." - Konfucjusz (chyba XD)

5
Pomysł: 3

cóż, moje zdanie jest bardzo podobne, z tym, że nie udało ci się mnie zaciekawić. Prawdę mówiąc musiałam się zmusić, aby to doczytać do końca - a zabierałam się za to parę razy.



Styl: 3+

nie jest źle, ale też wcale nie jest dobrze. Piszesz - przynajmniej dla mnie - trochę ciężko i nudno.



Schematyczność: 3+

patrz poprzednie komentarze



Błędy: 2

jak na tak krótki tekst to sporo tego tutaj



Ogólnie: 2+

tekst mnie nie załamał - więc nie jest źle, ale mnie trochę zanudził. Myślę, że stać cię na coś więcej - bo jednak widać Coś w tym tekście. Tak więc ćwicz dalej!



Jestem na... niestety nie
"Rada dla pisarzy: w pewnej chwili trzeba przestać pisać. Nawet przed zaczęciem".

"Dwie siły potężnieją w świecie intelektu: precyzja i bełkot. Zadanie: nie należy dopuścić do narodzin hybrydy - precyzyjnego bełkotu".

- Nieśmiertelny S.J. Lec
ODPOWIEDZ

Wróć do „Opowiadania i fragmenty powieści”