Zawiało na południu Mrowczanki, a później poleciało gdzieś na Puste, by wyrwać świeżo uprane koszule z rąk gospodyń i porozwieszać je po swojemu. Biedne kobiety poszły, jak smarkacze, do Boga na skargę; lamentowały przez całą wymyśloną mszę, lamentowały i dłużej, i więcej, jakby miało im to pomóc. Nie pomogło, wręcz przeciwnie, ubrania stały się brudne i poszarpane od lenistwa. Mogły kobiety posprzątać, ale myśl, że to nie one napaskudziły, była silniejsza. Niech wiatr sprząta po sobie, odda koszule, odda dopiero co wyprane koszule dla mężów i synów, odda pracę i wysiłek żon głów domu. Wiatr jednak robił dalej co miał robić, jak mu Stwórca kazał - szarpał za gałęzie, ślizgał się po trawie lub przepędzał chmury, albo wszystko na raz. Bawił się też często z ludźmi, choć oni tej zabawy nie rozumieli, a stare gospodynie najbardziej. Stare gospodynie mogłyby pokazać środkowe palce w górę, gdyby nie fakt, że były wierzące i bały się Ojca.
- Jeszcze nam coś gorszego od wiatru ześle! - mówiły, kolejna głośniej od poprzedniej.
Pranie poszło, nic się nie dało zrobić, trzeba kupić nowe ubrania dla mężczyzn, ale sklepy zamknięte, bo niedziela, bo święto sprzedawcy. Kobiety niemal wyszły z siebie, znów zaczęły biadolić, pytać, dlaczego, czemu im, aż w końcu stały się jedynymi osobami na dworze. Reszta miasteczka poszła do łóżek; jutro poniedziałek, dzień zupełnie roboczy i pieniężny. Trzeba się było przygotować.
- Mój rano jedzie do miasta. Nie dam mu byle czego!
- Ja mojemu również.
- Za słabo się modlimy.
- No co ty? Dobrze się modlimy, to ta dzieciarnia Mrowczanki źle się modli! Głupie dziewuchy zamiast na tacę, to chłopakom dają!
- Racja!
- Racja czy nie racja, ważne, że Bóg nie słucha. Wiatr ostatnio coraz gorszy, dziś pewnie by mi i kosz wyrwał, nie tylko ubrania, gdyby zawiał trochę mocniej. Słońca zero...
- E, u mnie było sporo!
- ...chmury jakieś ciężkie i szare. Nie chce się żyć.
- Bo za słabo się modlimy!
- Racja!
Noc w Puste zawsze przebiegała spokojnie, chyba że złodziej jakiś przyszedł albo zabójca. Na szczęście złych swoich mało było, a obcy z wielkim trudem przełazili przez wysokie na pół drzewa ogrodzenie. Bo furtek nie mogli znaleźć, ukrytych w bluszczu. Czasem i mieszkańcy nie mogą. Tak zdarzyło się gospodyniom, gdy w nocy uciekły z domów i popędziły w stronę głównego wyjścia z miasteczka.
- A niech! - krzyknęła jedna po dziesięciu minutach poszukiwań. - Nie wyjdziemy!
- Racja!
- Może po bluszczu?
- Głupiaś?
- Szukamy dalej.
Nic jednak nie dało wzajemne wspieranie, krzyki, dopytywania, było za ciemno, a wiatr wyszarpywał z głów kobiet wszelkie myślenie. Wróciły biedne do siebie, położyły się spać i, chociaż z tym walczyły, zasnęły.
Śniły im się nowe koszule dla mężczyzn, zupełnie darmowe, idealne, wystarczyło założyć i już się mogło iść do kościoła albo w inne ważne miejsce. Po obudzeniu dostrzegły brudną rzeczywistość: najpierw sufity, dawno nie odkurzane, później ściany, jeszcze paskudniejsze, a na końcu podłogi, wyszurane przez dziurawe kapcie. Prawie zaklęły i wyszły na dwór, gdzie mężowie niektórych patrzyli w górę.
- Bóg nie dał nowych koszul – powiedziały.
- Może i nie koszule, ale słońce: jak najbardziej! - krzyknął chłop najgrubszej. - - Pięknie świeci. Pójdę do kościoła podziękować za tą pogodę.
- W takim czymś?
- A co? Poniedziałek dzisiaj, nie niedziela.
Poszedł, tylko trochę się obmywszy, inni podobnie. Kobiety zostały u siebie, przed obrazami klęknęły i zaczęły prosić Boga, by wybaczył mężczyznom ich ubiór, bardzo nieodpowiedni na mszę. Co z tego, że nie niedzielna? Dzień się nie liczył, liczyło się, jak się poda Najwyższemu, poda prośby, podziękowania i inne. A mężowie byli czyści jedynie na duszy, do ciał zaś przylegały znoszone, dawno nieprane i dziurawe łachmany, przeznaczone wyłącznie do pracy.
- Głupi!
- Racja!
- Żeby tylko Bóg nie pokarał nas za to deszczem. Ani wiatrem. Bo co my wtedy zrobimy?
- Może też pójdźmy do kościoła? Pójdźmy, w domach może Bóg za bardzo nie słucha, a w kościele posłucha na pewno. No?
- Pójdźmy!
Ubrały się w najlepsze stroje i poszły, w drodze wciąż błagając i błagając. W kościele duszno od poniedziałkowego słońca, którego nikt się spodziewał, a jednocześnie przyjemnie, bo bez uczucia wiatru czy deszczu. Msza dobiegała końca, jeszcze tylko komunia, błogosławieństwo i wszyscy się rozejdą, w tym mężczyźni, pewni tego, że Bóg przyjął ich podziękowania.
- Gdzie oni? Chyba nie z przodu?
- Z tyłu też nie!
- Patrzyłyście na...
- Ciii! - zganił kobiety jakiś mężczyzna.
Dalej wypatrywały w milczeniu, modląc się, prosząc, niektóre płakały, inne miały przymknięte oczy, jakby uciekały od widoku brudnych mężów w świątyni. Oni jednak gdzieś znikli, może Bóg już ich pokarał?
- Nie daj boże, żeby śmiercią...
Nikt nie miał za sąsiada niechlujnie ubranego mężczyzny, wszyscy w jednym kolorze czystości podczas komunii wychodzili z ławek lub do nich wracali, zgodnie, bez przepychanek. Poniedziałek, a nawet dużo osób, pewnie im niedzieli nie starczyło, pewnie myśleli, że Najwyższemu było za mało i chciał więcej.
- Może wyszli?
- W środku mszy? Głupiaś!
- Bóg ich przepędził, na pewno! Teraz się gdzieś w krzakach boją, rwą ubrania, biadolą...
- O, patrzcie!
Od księdza wracała właśnie spora grupka chłopów z czyściutkich białych koszulach, z ułożonymi włosami i uśmiechami od ucha do ucha. Kobiety niemal pisnęły, jak dzieci, z radości, bo widziały swoich mężów inaczej niż jeszcze w domach. Na początku nie pytały, co, jak, zachwycały się jedynie, a później mówiły, że sam Stwórca im się objawił z tej radości na ołtarzu. Przyjął ich błagania, przyjął i sprawił, że mężczyźni mogli bez wstydu uczestniczyć w Ewangelii.
- Ale skąd wzięli czyste koszule?
- Może znaleźli tamte, co wiatr porwał?
- Przecież na pewno było brudne, a oni prać nie umieją, zresztą, gdzie niby?
- Bóg wyprał! Bóg jest Ojcem i Stwórcą, to może być i praczką. Wyprał koszule i dał naszym chłopom, by założyli. Wysłuchał nas, wysłuchał, cud.
- Racja, prawdziwy.
2

Płakałam ze śmiechu,patkazoom262 pisze:Bóg wyprał! Bóg jest Ojcem i Stwórcą, to może być i praczką. Wyprał koszule i dał naszym chłopom, by założyli. Wysłuchał nas, wysłuchał, cud
a refleksje straszne i smutne ( szczególnie w połączeniu z podtytułem)

Tak przedstawiłaś te gospodynie...


to zestawienie mi się nie podoba - jakby dom miał głowy, a głowy miały żonypatkazoom262 pisze:żon głów domu

3
Lubie poetyckie wstępy, gdzie alegoria pędzi za metaforąpatkazoom262 pisze:Zawiało na południu Mrowczanki, a później poleciało gdzieś na Puste, by wyrwać świeżo uprane koszule z rąk gospodyń i porozwieszać je po swojemu. Biedne kobiety poszły, jak smarkacze, do Boga na skargę; lamentowały przez całą wymyśloną mszę, lamentowały i dłużej, i więcej, jakby miało im to pomóc.

Piękne nazwanie niedzieli, jednak jak to ma się do treści?patkazoom262 pisze:bo niedziela, bo święto sprzedawcy.
No tak tam jeszcze mieszkali męzczyźni i dzieci - to oni tak ambitne na poniedziałek czekali?patkazoom262 pisze:Kobiety niemal wyszły z siebie, znów zaczęły biadolić, pytać, dlaczego, czemu im, aż w końcu stały się jedynymi osobami na dworze. Reszta miasteczka poszła do łóżek; jutro poniedziałek,
patkazoom262 pisze:Noc w Puste zawsze przebiegała spokojnie, chyba że złodziej jakiś przyszedł albo zabójca. Na szczęście złych swoich mało było,
Skoro ci źli ludzie tak często tam nie zaglądali - po co mi ta informacja?
Cóż uważam, że te dziwne porównania zabiły we mnie całą radość z przyjemności czytania tego tekstu.
Jak wydam, to rzecz będzie dobra . H. Sienkiewicz
4
Po pierwsze: dziękuję za szybkie komentarze, miło, że chociaż tekst nie jest fantastyką
to jednak został zauważony.
Po drugie - rozumiem, że może być czegoś tam za dużo, tekst nie jest nowy, napisałam go z kilka miesięcy temu i dzisiaj sobie przypomniałam, i o dziwo nie klęłam, jakiego to gniota wytworzyłam. Zapewne teraz bym odchudziła opowiadanie z niejednej metafory, porównania, aczkolwiek nic nie wstawiałam na siłę, pisało mi się bardzo lekko.

Po prostu czasem zupełnie niepotrzebna informacja daje początek ciekawemu rozwinięciu. Zresztą, wyżej napisałam, co sądzę o tekstach, gdzie nie ma zdań na "odetchnięcie"
Wina braku pełnej przyjemności leży pewnie gdzie indziej.
Jeszcze raz dziękuję.

Po drugie - rozumiem, że może być czegoś tam za dużo, tekst nie jest nowy, napisałam go z kilka miesięcy temu i dzisiaj sobie przypomniałam, i o dziwo nie klęłam, jakiego to gniota wytworzyłam. Zapewne teraz bym odchudziła opowiadanie z niejednej metafory, porównania, aczkolwiek nic nie wstawiałam na siłę, pisało mi się bardzo lekko.
Bynajmniej nie miałam zamiaru ich obrażać. Ogólnie lubię nabijać się/krytykować/wyolbrzymiać głupotę różnych ludzi (szczególnie nastolatek, heh).ancepa pisze:Tak przedstawiłaś te gospodynie... że jak to przeczytają to zaczną biadolić
Mnie też, dałam chyba tylko dlatego, by uniknąć powtórzenia "mężczyzny" czy coś w tym rodzaju.ancepa pisze:patkazoom262 napisał/a:
żon głów domu
to zestawienie mi się nie podoba
No, może za szybko, nie ty jeden tak mi piszesz.gebilis pisze:patkazoom262 napisał/a:
Zawiało na południu Mrowczanki, a później poleciało gdzieś na Puste, by wyrwać świeżo uprane koszule z rąk gospodyń i porozwieszać je po swojemu. Biedne kobiety poszły, jak smarkacze, do Boga na skargę; lamentowały przez całą wymyśloną mszę, lamentowały i dłużej, i więcej, jakby miało im to pomóc.
Lubie poetyckie wstępy, gdzie alegoria pędzi za metaforą jednak tu zabrakło mi wyobraźni by zrozumieć co autor miał na myśli. Ta wymyślona msza mnie dobiła.
A czy każde zdanie musi zawierać mega ważną informację dla treści tekstu? Nie. A dlaczego? Bo wtedy taki tekst byłby bardzo ale to bardzo sztywny, czytelnik by musiał się wysilać ze sto razy bardziej niż przy czytaniu "zwykłego" opowiadania.gebilis pisze:patkazoom262 napisał/a:
bo niedziela, bo święto sprzedawcy.
Piękne nazwanie niedzieli, jednak jak to ma się do treści?
Tak, plus kobiety-nie gospodynie. To oczywiste chyba.gebilis pisze:atkazoom262 napisał/a:
Kobiety niemal wyszły z siebie, znów zaczęły biadolić, pytać, dlaczego, czemu im, aż w końcu stały się jedynymi osobami na dworze. Reszta miasteczka poszła do łóżek; jutro poniedziałek,
No tak tam jeszcze mieszkali męzczyźni i dzieci - to oni tak ambitne na poniedziałek czekali?

To miał być tylko wstęp do dalszej części akapitu, bo sam widziałeś, o ile dokładnie czytałeś tekst (w co nie wątpię), że najpierw mowa o złych ludziach, później o obcych, którzy nie mogli przejść przez ogrodzenie, gdyż nie wiedzieli, gdzie furtka. I tu się pojawia informacja, że gospodynie też nie mogły jej znaleźć i... no chyba rozumiesz.gebilis pisze:patkazoom262 napisał/a:
Noc w Puste zawsze przebiegała spokojnie, chyba że złodziej jakiś przyszedł albo zabójca. Na szczęście złych swoich mało było,
Skoro ci źli ludzie tak często tam nie zaglądali - po co mi ta informacja?

Dziwne? E tam, zwyczajne.gebilis pisze:Cóż uważam, że te dziwne porównania zabiły we mnie całą radość z przyjemności czytania tego tekstu.

Jeszcze raz dziękuję.
5
Hmmm... Sama nie wiem. Dość trudno ocenić mi to opowiadanie.
Jest sprawne. Ładnie piszesz, coś gdzieś zgrzytnęło, ale nic istotnego. Mnie metaforyka, porównania itp. miejscami umęczyły. Trochę tego za dużo, czasami zbyt "siłowo". Podkreślam: jak dla mnie. A ja jakimś wybitnym odbiorcą takich tekstów nie jestem.
Sama treść... Cóż. Przepłynęło się przez nią całkiem sprawnie. Końcówka rzeczywiście wywołała mój uśmiech. Tylko fabularnie jest o niczym, a od strony "metaforycznej"... No właśnie, o czym?
Nie, nie mówię, że każdy tekst musi w sobie zawierać nie wiem jaką treść. Po prostu zastanawiam się, czy to takie wyolbrzymione ironizowanie dla samego ironizowania, czy coś ma się za tym kryć.
Jak to pierwsze, to ok. Spełnia swoją rolę.
Krótko mówiąc drażniła mnie przewaga formy nad treścią. To jedyny zarzut z mojej strony, jednocześnie NIErównoznaczny z jakąś uwagą, że tak pisać nie należy, czy cuś. Po prostu. Na mnie pewnie lepiej podziałałby tekst mniej udziwniony, a za to może z celniejszymi uwagami, ostrzejszym wypunktowaniem tej całej wyśmiewanej głupoty.
Pozdrawiam,
Ada
Jest sprawne. Ładnie piszesz, coś gdzieś zgrzytnęło, ale nic istotnego. Mnie metaforyka, porównania itp. miejscami umęczyły. Trochę tego za dużo, czasami zbyt "siłowo". Podkreślam: jak dla mnie. A ja jakimś wybitnym odbiorcą takich tekstów nie jestem.
Sama treść... Cóż. Przepłynęło się przez nią całkiem sprawnie. Końcówka rzeczywiście wywołała mój uśmiech. Tylko fabularnie jest o niczym, a od strony "metaforycznej"... No właśnie, o czym?
Nie, nie mówię, że każdy tekst musi w sobie zawierać nie wiem jaką treść. Po prostu zastanawiam się, czy to takie wyolbrzymione ironizowanie dla samego ironizowania, czy coś ma się za tym kryć.
Jak to pierwsze, to ok. Spełnia swoją rolę.

Krótko mówiąc drażniła mnie przewaga formy nad treścią. To jedyny zarzut z mojej strony, jednocześnie NIErównoznaczny z jakąś uwagą, że tak pisać nie należy, czy cuś. Po prostu. Na mnie pewnie lepiej podziałałby tekst mniej udziwniony, a za to może z celniejszymi uwagami, ostrzejszym wypunktowaniem tej całej wyśmiewanej głupoty.
Pozdrawiam,
Ada
Powiadają, że taki nie nazwany świat z morzem zamiast nieba nie może istnieć. Jakże się mylą ci, którzy tak gadają. Niechaj tylko wyobrażą sobie nieskończoność, a reszta będzie prosta.
R. Zelazny "Stwory światła i ciemności"
Strona autorska
Powieść "Odejścia"
Powieść "Taniec gór żywych"
R. Zelazny "Stwory światła i ciemności"
Strona autorska
Powieść "Odejścia"
Powieść "Taniec gór żywych"
7
Niezrozumiały fragment według mnie. To one poszły na tę mszę, czy nie? Od czyjego lenistwa koszule zrobiły się brudne? Rozumiem, że wiatr zrzucił je z linki, upadły na ziemię i się pobrudziły. Niczyje to lenistwo. Ta praca i wysiłek żon głów domu brzmi jak przemówienie partyjne.Biedne kobiety poszły, jak smarkacze, do Boga na skargę; lamentowały przez całą wymyśloną mszę, lamentowały i dłużej, i więcej, jakby miało im to pomóc. Nie pomogło, wręcz przeciwnie, ubrania stały się brudne i poszarpane od lenistwa. Mogły kobiety posprzątać, ale myśl, że to nie one napaskudziły, była silniejsza. Niech wiatr sprząta po sobie, odda koszule, odda dopiero co wyprane koszule dla mężów i synów, odda pracę i wysiłek żon głów domu. Wiatr jednak robił dalej co miał robić, jak mu Stwórca kazał - szarpał za gałęzie, ślizgał się po trawie lub przepędzał chmury, albo wszystko na raz.
Jedna głośniej od drugiej.- Jeszcze nam coś gorszego od wiatru ześle! - mówiły, kolejna głośniej od poprzedniej.
No bez przesady. Uprać trzeba.Pranie poszło, nic się nie dało zrobić, trzeba kupić nowe ubrania dla mężczyzn, ale sklepy zamknięte, bo niedziela, bo święto sprzedawcy.
Jak te kobieciny takie bogobojne, to do sklepu nie pójdą, bo niedziela to dzień święty, a nie święto sprzedawcy (co to w ogóle jest?).
Sam złodziej wystarczy. Zabójca ot tak sobie nie wpada do kogoś.Noc w Puste zawsze przebiegała spokojnie, chyba że złodziej jakiś przyszedł albo zabójca.
W pierwszym zdaniu czas niewłaściwy.Czasem i mieszkańcy nie mogą. Tak zdarzyło się gospodyniom, gdy w nocy uciekły z domów i popędziły w stronę głównego wyjścia z miasteczka.
Czemu gospodynie uciekły?
Miasteczko to nie dom. Możesz napisać w stronę głównej drogi wyjazdowej, ale nie w stronę głównego wyjścia.
Z miasteczka?- A niech! - krzyknęła jedna po dziesięciu minutach poszukiwań. - Nie wyjdziemy!
No to jak wróciły, skoro nie mogły znaleźć furtki?Wróciły biedne do siebie, położyły się spać i, chociaż z tym walczyły, zasnęły.
Tę pogodę.Pójdę do kościoła podziękować za tą pogodę.
"Którego nikt się nie spodziewał."W kościele duszno od poniedziałkowego słońca, którego nikt się spodziewał, a jednocześnie przyjemnie, bo bez uczucia wiatru czy deszczu.
Co to jest uczucie wiatru/deszczu?
Boże z dużej litery.- Nie daj boże, żeby śmiercią...
Miałaś pomysł. Starczyło do końca pierwszego akapitu. Potem ciągniesz go, choć idea już się wyczerpała. Opowiadaniu brak w paru miejscach logiki, brak ciągłości. Ot, gospodynie latają to tu, to tam bez ładu i składu. Sam pomysł to nie wszystko. Szkoda że nie popracowałaś nad tekstem, bo pisać umiesz.