- Hej...mamo, powiedz mi, co jest na samym końcu?
- Dlaczego pytasz o koniec? Dlaczego nie zapytasz o początek?
- Myślę że początek... jest gdzieś w nas. Jednak koniec znajduje się poza nami.
- Koniec... koniec to tchnienie wiatru życia. Prowadzi Cię gdzieś daleko.
- Ale co znajduję się na samym końcu?
- Myślę... myślę że coś bardzo pięknego. Coś piękniejszego od samego życia.
- Jednak życie jest również piękne, prawda, mamo?
- Tak kochanie, życie jest również piękne.
Okno. Światło. Ciepło na twarzy. Delikatny letni wiatr. Słyszę ptaki śpiewające w parku. Czuję zapach kwiatów rosnących pod oknem. Słyszę śmiechy i rozmowy ludzi.
Moje dłonie dotykają parapetu. Jest taki ciepły. Słońce nagrzało blaszany parapet, pomyślałam i uśmiechnęłam się. Podniosłam dłonie i dotknęłam zamkniętych oczu.
Powoli wodziłam nimi po całej twarzy, przypominając sobie każdy szczegół. Piegowaty nos. Troszkę zadarty. Małe usta, długie rzęsy, delikatna, gładka skóra.
Dawno nie widziałam już swojego odbicia. Myślę że około dziesięciu lat. Teraz mam siedemnaście. W wieku siedmiu, lub sześciu lat miałam wypadek. Prowadził tata.
Wracaliśmy z wesela mojego kuzyna. Tata źle się czuł, jednak musieliśmy szybko dojechać do domu, ponieważ za parę godzin miałam swoją lekcję gry na skrzypcach.
Tata uwielbiał kiedy grałam na skrzypcach. Już jako czterolatka grałam bardzo pięknie. Tata mówił że zostanę sławna. Jednak w tamten dzień słyszałam jego śmiech i głos ostatni raz. Tata zasłabł podczas prowadzenie auta. Zawał serca. Zderzyliśmy się z jadącą z naprzeciwka czarną Corsą. Uderzyłam głową w siedzenie pasażera.
Potem kiedy się obudziłam, widziałam tylko ciemność. Było mi ciężko, jednak nauczyłam się z tym żyć. Najbardziej brakowało mi tylko moich skrzypiec, jednak nie poddałam się. Próbowałam i próbowałam i w końcu szło mi coraz lepiej. Teraz gram na nich tak, jakbym nadal widziała. Powoli odwróciłam się od okna i podeszłam do łóżka.
Puchata pościel kusiła żeby znowu się położyć i zasnąć. Jednak nie chciało mi się spać. Byłam jakoś dziwnie pobudzona, czułam że mam na wszystko siłę.
- Kochanie?
Usłyszałam pukanie i po chwili do mojego pokoju weszła mama. Mama. Mama. Moja mama. Moja kochana, smutna, piękna mama. Czułam że sprawiam jej smutek, że przeze mnie cierpi.
- Kochanie jak się czujesz?
To było zawsze pierwsze pytanie, które mi zadawała.
- Wiesz, myślę że dzisiaj miałabym siłę wyjść do parku. Jest przecież tak ciepło.
Usłyszałam że mama podchodzi do okna i oczami wyobraźni widziałam jak spogląda na park.
- Kochanie, powiedz mi, tylko szczerze. Pamiętasz naszą rozmowę kiedy byłaś jeszcze mała?
- O końcu i początku?
Mama przytaknęła i usłyszałam jak podchodzi do mnie.
- Pamiętasz co w tedy powiedziałam?
Zmarszczyłam czoło. To było tak dawno temu...
- Powiedziałaś... powiedziałaś że koniec jest jeszcze piękniejszy niż samo życie.
- Tak... Kochanie, czy ty się boisz?
Odwróciłam ku niej twarz i chwyciłam jej rękę. Była taka smutna. Byłam pewna że po jej rumianych policzkach właśnie spada kolejna łza. Było mi jej tak bardzo żal.
- Dlaczego miałabym się bać? - szepnęłam i mocniej uścisnęłam jej dłoń. - Przecież, to nic strasznego prawda?
- Tak. Masz rację.
Siedziałyśmy cicho wtulone w siebie. Czułam zapach cynamonu. Mama miała fioła na punkcie cynamonu. Tak jak ja.
- Pójdę już kochanie.
- Dobrze mamo.
Poczułam jej usta na moim czole i po chwili usłyszałam dźwięk zamykanych drzwi. Siedziałam z opuszczoną głową i rękami opartymi na łóżku. Jestem niewidoma, jednak rok temu lekarze wykryli u mnie guza mózgu. Wiedziałam, że nie można go usunąć. Lekarz powiedział wtedy, że zostało mi kilka miesięcy życia. Jednak minął już rok.
Raz czułam się lekka jak piórko, mogłam tańczyć i śmiać się a czasem mogłam tylko leżeć i płakać niemymi łzami z bólu i bezradności. Jednak dzisiaj naprawdę czułam się tak, jakbym była zupełnie zdrowa. Nagle usłyszałam cichą, piękną muzykę. Nie mogłam zlokalizować jej źródła, słyszałam ją tak, jakby grała w mojej głowie.
Wstałam i podeszłam do szafki, gdzie trzymałam swoje skrzypce. Delikatnie wyciągnęłam je z futerału, pogłaskałam cienkie struny i zaczęłam grać. Grałam jak natchniona a muzyka pięknie komponowała sie z tą którą słyszałam. Brzmiała i smutno i wesoło. Gdy grałam czułam jak po moich policzkach spływają łzy. Sprawiam im tyle bólu. Całej mojej rodzinie. Muzyka grała coraz ciszej i ciszej aż w końcu zmęczone ręce upuściły skrzypce. Upadłam na podłogę i zaczęłam płakać. Płakałam i płakałam, chciałam
wylać z siebie ten cały ból, chciałam żeby mama znów się uśmiechnęła, chciałam żeby tata żył, chciałam żeby moja młodsza siostra przyszła i mnie przytuliła. Nagle usłyszałam ciche, delikatne kroki w moim pokoju. Ktoś podniósł mnie i przytulił. Delikatnie otarł łzy. Poczułam zapach mięty.
- Już w porządku słoneczko.
Myślałam że znów upadnę na podłogę gdy usłyszałam ten głos. Głos, głos...
- Tata? - szepnęłam.
- Tak, kochanie. A teraz, otwórz oczy.
- Dlaczego? Tato ja nic nie rozumiem...
Poczułam jego dużą, miękką dłoń na swoim policzku.
- Otwórz oczy skarbie.
Spróbowałam. Najpierw moje powieki lekko drgnęły a potem, niczym kurtyna podnosiły sie milimetr po milimetrze. Uderzyło mnie jaskrawe światło a potem...
- Niemożliwe. Przecież...
- Pięknie prawda? - Uśmiechnął się tata. Był taki przystojny.
Rozglądałam się jak urzeczona. Jaskrawa woda w strumyku, niebo o różnych kolorach, soczysta, zielona trawa...
- Gdzie ja jestem?
Tata wziął mnie za rękę i uśmiechnął się ponownie.
- To nazywa się końcem.
- Więc... więc to naprawdę koniec? A co z mamą?
Szłam z tatą i rozglądałam się wokoło. Widziałam wiele innych osób ubranych w białe szaty. Tak jak ja.
- Mama jest silną kobietą. A my będziemy na nią, na Twoją siostrę i innych po nich czekać, prawda?
- Tak, będziemy. Ale mama miała rację. - Uśmiechnęłam się i spojrzałam w zielone oczy taty. Tak dawno ich nie wiedziałam...- Koniec, jest jeszcze piękniejszy niż
samo życie.
Re: Smierc
2Uprzedzam lojalnie: to nie będzie pozytywna opinia.
Tyle błędów. Ale to nie błędy sprawiają, że tego nie da się czytać.
Bohaterka jest sztuczna jak cycki Katie Price, płaska jak cycki Kate Moss i nieprzystępna jak cycki zakonnicy. Nie ma w niej śladu głębszych uczuć, przemyśleń, wrażliwości.
Czytałaś "Katarynkę" Prusa? To przeczytaj.
Hej, mamo... Powiedz miKuro-neko pisze:- Hej...mamo, powiedz mi
Oczami wodziłaś po twarzy, narratorko?!Podniosłam dłonie i dotknęłam zamkniętych oczu.
Powoli wodziłam nimi po całej twarzy
Jestem pełen podziwu dla tej iście poirotowskiej dedukcji. A z jakiego innego powodu mógłby być ciepły?Moje dłonie dotykają parapetu. Jest taki ciepły. Słońce nagrzało blaszany parapet, pomyślałam i uśmiechnęłam się.
Narratorka za dużo myśli. Skoro miała wypadek w wieku sześciu lub siedmiu lat, a teraz ma siedemnaście, to nie ma co "myśleć, że około dziesięciu lat". To po prostu jest około dziesięciu lat i tyle.Dawno nie widziałam już swojego odbicia. Myślę że około dziesięciu lat. Teraz mam siedemnaście. W wieku siedmiu, lub sześciu lat miałam wypadek.
A czyją, jak nie swoją?miałam swoją lekcję gry na skrzypcach
Raczej: uwielbiał słuchać, jak gram.Tata uwielbiał, kiedy grałam na skrzypcach
Patrzcie, jaka skromnisia. Nie "pięknie". BARDZO pięknie!Już jako czterolatka grałam bardzo pięknie
Podczas prowadzenia, ale co to w ogóle ma być? Relacja prasowa? Już raczej zasłabł za kierownicą, też prasowo, ale bez obrzydliwego rzeczownika odczasownikowego.Tata zasłabł podczas prowadzenie auta
Wywal to "potem".Potem kiedy się obudziłam, widziałam tylko ciemność
Po prostu podchodzi. Są ich tam dwie, więc skoro nie "ja podchodzę", to logiczne, że matka.Usłyszałam że mama podchodzi do okna
Jednak? A w jaki sposób jedno przeszkadza drugiemu?Jestem niewidoma, jednak rok temu lekarze wykryli u mnie guza mózgu
Czułam, że sprawiam jej smutek
Oj, przecinki leżą. Już nawet nie chce mi się wszystkich poprawiać, bo są poważniejsze sprawy do omówienia.Kochanie, jak się czujesz
Już choćby orty. Wtedy.w tedy powiedziałam
Tyle błędów. Ale to nie błędy sprawiają, że tego nie da się czytać.
Bohaterka jest sztuczna jak cycki Katie Price, płaska jak cycki Kate Moss i nieprzystępna jak cycki zakonnicy. Nie ma w niej śladu głębszych uczuć, przemyśleń, wrażliwości.
Nie ma w niej nic, a to "nic" próbujesz, autorko, zamaskować pseudofilozofiąByło mi ciężko, jednak nauczyłam się z tym żyć
słowotokiem.koniec to tchnienie wiatru życia
i czymś, co nazywać można werbalnym ersatzem emocji. Ty wiesz, że twoja bohaterka to emocjonalna Sahara i próbujesz coś z tym zrobić, więc sięgasz po sztampowe zabiegi: wielokropki, "tylko szczerze", marszczenie czoła. I robi się nam "Zmierzch". Ale w "Zmierzchu" mamy kretyńskie problemy na użytek takich samych czytelniczek. Tutaj sięgnęłaś po najpotężniejsze ludzkie problemy, po przedmiot największego chyba strachu, jaki może odczuwać człowiek. I zrobiłaś "Zmierzch", do tego z napuszoną, pozbawioną samokrytycyzmu bohaterką (bardzo pięknie, jak natchniona...). Zrobiłaś inwentaryzację (polubiłem to słowo) czynności (które, to przyznaję, układają się w całkiem zgrabną fabułkę), bo nie miałaś pomysłu, jak wykorzystać taką ciekawą przecież postać.mama. Mama. Mama. Moja mama. Moja kochana, smutna, piękna mama
Czytałaś "Katarynkę" Prusa? To przeczytaj.
Panie, zachowaj mnie od zgubnego nawyku mniemania, że muszę coś powiedzieć na każdy temat i przy każdej okazji. Odbierz mi chęć prostowania każdemu jego ścieżek. Szkoda mi nie spożytkować wielkich zasobów mądrości, jakie posiadam, ale użycz mi, Panie, chwalebnego uczucia, że czasem mogę się mylić.
3
Takie jednowyrazowe zdania dają wrażenie braków w słownictwie narratora, jakby nie potrafił wyrażać się poprawnie, pełnymi zwrotami. Połącz całość w jedno, dwa zdania. Zlikwidujesz powtórzenia, a zdanie nabierze plastyki, łatwiej mi będzie wyobrazić sobie całą sytuację.Kuro-neko pisze:Okno. [1]Światło. Ciepło na twarzy. Delikatny letni wiatr. Słyszę ptaki śpiewające w parku. Czuję zapach kwiatów rosnących pod oknem. Słyszę śmiechy i rozmowy ludzi.
[1] Może i nie wiem jeszcze, że bohaterka jest niewidoma, ale nie możesz tak mnie wprowadzać w błąd.
Tutaj za bardzo odpuściłaś. Utrata jednego ze zmysłów, to nie jest byle 'coś'.Kuro-neko pisze:Było mi ciężko, jednak nauczyłam się z tym żyć.
[1] Jest niewidoma, mogła wyciągnąć rękę i poczekać aż mama ją złapie, albo po omacku sięgnąć po rękę. Ta pewność kłóci się z jej ślepotą.Kuro-neko pisze:Odwróciłam ku niej twarz i [1]chwyciłam jej rękę. [2]Była taka smutna. Byłam pewna że po jej rumianych policzkach właśnie spada kolejna łza. Było mi jej tak bardzo żal.
[2] Zgubiłaś podmiot. Wychodzi na to, że ręka była smutna.
Hm... z tego wywnioskowałam, że jej ślepota polegała na niemocy otwarcia oczu. Chyba nie o to chodziło.Kuro-neko pisze:Spróbowałam. Najpierw moje powieki lekko drgnęły a potem, niczym kurtyna podnosiły sie milimetr po milimetrze.
Pierwsza rzecz – wzięłaś bardzo trudny temat i, niestety, moim zdaniem nie podołałaś mu. Piszesz jak osoba widząca, co jest całkowicie zrozumiałe, ale jako że wybrałaś narrację pierwszoosobową, powinnaś zdobyć trochę informacji o niewidomych. Swego czasu Martinius podesłał komuś na forum link, w którym dzieci uczące się życia mówią tak: „Świat jest śliski, chropowaty, mokry, pachnący, ciemny” czyli jest bardzo 'jakiś', tylko pozbawiony barw. Niesamowicie ciekawy film, nb. http://www.tvp.pl/filmoteka/film-dokume ... oba/287723
Moim zdaniem próbowałaś zbyt dużo upchnąć w tak krótkim tekście. Zbyt mało w nim emocji, które powinny towarzyszyć, jakby nie było, bardzo trudnemu momentowi życia. Przeanalizuj tekst i zastanów się, co sprawiło, że bohaterka jest niewiarygodna i nie wzbudza w czytelniku takich emocji, o jakie ci chodziło. Czasem trzeba postawić się w sytuacji bohatera, to ułatwia pisanie.
Pisz, ćwicz tworzenie bohaterów, obmyślanie jednej postaci od początku do końca, w końcu musisz wiedzieć o kim piszesz.
No i nie zniechęcaj się.
Pozdrawiam,
eM
Cierpliwości, nawet trawa z czasem zamienia się w mleko.
4
Dawno mnie tu nie było. Nie zmieniło się nic. Bo i nie powinno.
Tekst przedramatyzowany. Strasznie dużo starasz się upchnąć dramatu w tak krótki tekst. Ledwo opisujesz wypadek już ktoś umiera. Płacz, ból i smutek. Wszystko podane wprost, bez odrobiny czasu na oddech i przemyślenie.
To jest największy minus tekstu. Plus nie oddanie w pełni odczuć niewidomej osoby. Wygląda jak próba opisania reakcji osoby, która się właśnie dowiedziała, że jest nieuleczalnie chora przez kogoś zupełnie zdrowego.
Strasznie dużo powtórzeń w tekście. Połowa nie służy niczemu jak tylko... powtórzeniu. Tata, tata, tata. I tak przez kilka linijek. Warto poszukać synonimu lub zmienić budowę zdania i ominąć "tatę".
Tekst przedramatyzowany. Strasznie dużo starasz się upchnąć dramatu w tak krótki tekst. Ledwo opisujesz wypadek już ktoś umiera. Płacz, ból i smutek. Wszystko podane wprost, bez odrobiny czasu na oddech i przemyślenie.
To jest największy minus tekstu. Plus nie oddanie w pełni odczuć niewidomej osoby. Wygląda jak próba opisania reakcji osoby, która się właśnie dowiedziała, że jest nieuleczalnie chora przez kogoś zupełnie zdrowego.
Strasznie dużo powtórzeń w tekście. Połowa nie służy niczemu jak tylko... powtórzeniu. Tata, tata, tata. I tak przez kilka linijek. Warto poszukać synonimu lub zmienić budowę zdania i ominąć "tatę".
Po to upadamy żeby powstać.
Piszesz? Lepiej poszukaj sobie czegoś na skołatane nerwy.
Piszesz? Lepiej poszukaj sobie czegoś na skołatane nerwy.