Dotyk Anioła

1
Mea culpa. Za ewentualną herezję z góry przepraszam. Niezamierzona.

Nieskończone. Fragment zaledwie.



-------------------



Wiatr świszczał w koronach drzew. Delikatne płatki śniegu opadały na ścieżkę, tworząc nawet kilkumetrowe zaspy. Ciemne chmury zebrane nad wioską nie wróżyły niczego dobrego, a mogły stanowić podstawę ku większej burzy śnieżnej, której obawiali się niemal panicznie mieszkańcy okolicznych domów. Wieczór zapowiadał się iście paskudnie, wziąwszy pod uwagę zarówno nastroje ludzi, jak i pogodę panującą na dworze. Jeśli bowiem kiedykolwiek istniało coś, czego ci zamieszkujący Curse Town nienawidzili, niewątpliwie były to dni, podczas których biały puch odpadał niemal tonami na ziemię. Tak zimnymi, wietrznymi i nieprzyjemnymi porami rzadko kto odważył się wystawić nos poza próg swego domostwa.

Ogółem rzecz biorąc, miasto nie należało do miejsc nazbyt rozrywkowych, zarówno pod względem codzienności, jak i przemyśleń mieszkańców. Obchodzone święta wydawały się każdemu niczym innym jak kolejnym, niezwykle nudnym i niewartym zainteresowania przekrętem.

Kłamstwem.

Nic więc dziwnego zdawałoby się w fakcie, że niewielu obcych odważyło się zajrzeć wgłąb murów ponurego, odmiennego i tajemniczego miejsca. Krążyły niejednokrotnie słuchy, że i ci śmiałkowie, którzy swą odwagę rzucali na ramię, nie byli w stanie przeciwstawić się dziwnym zjawiskom, które miały miejsce w Curse Town. W gruncie rzeczy bowiem, nikt prócz zastraszonego niemowy nie zdołał wydostać się z owego przeklętego siedliska.



Tego właśnie dnia, gdy krwawe słońce chyliło się już ku zachodowi, pośród ciszy przerywanej jedynie spadającymi płatkami śniegu, można było dostrzec drobną twarz wychylającą się zza okiennicy jednego z budynków. Puszyste, ułożone w loki blond włosy rozwiewane były na wszystkie możliwe strony przez szalejący wiatr. Małe, niebieskie oczy wpatrywały się z zaciekawieniem w odległą, białą wieżę usytuowaną pośród wzgórz. Właśnie tam bowiem znajdowała się nadzieja, serce i umysł młodej dziewczyny siedzącej samotnie w oknie i bez najmniejszej skargi pozwalającej, aby chłodne powietrze zionęło jej w twarz.

W starej, zapomnianej przez ludzki świat wieży, wydawało się dziewczynie, że dostrzega płomień ognia palący się na szczycie. Mimo upływu dni, miesięcy, a nawet lat, owy znak nie zmieniał się ani na jotę, a z każdą chwilą zdawał się wręcz świecić coraz jaśniej. Ten właśnie fakt intrygował nastolatkę równie mocno, jak głośne hałasy dobiegające częstokroć z wnętrza domostwa. Jednak o ile w wieżę wpatrywała się z podziwem, o tyle dziwne huki wywoływane przez rodziców zdawały się ją obchodzić w znacznie mniejszym stopniu.

Samotna łza spłynęła po policzku dziewczyny, kiedy przypomniała sobie chwile sprzed roku; chwile, kiedy nikt nie krzyczał w jej domu z błahego powodu, a każdy wchodzący gość zdawał się nie tylko wyczuwać, ale także widzieć nastrój miłości i czułości, który panował dokoła.

Niestety, jeśli pozytywne uczucia istniały wcześniej w domu rodziny Wolskich, to wyczerpały się one bardzo szybko; ich źródło wyschło, bądź schowały się po kątach w obawie przed nienawiścią i niesnaskami wpływającymi do wnętrza z ulicy.

- Przyjdzie Aniołek

Do Aniołka mego

Przyjdzie posłaniec

Do dziecka małego

Z gór wysokich

Z wyżyn wielkich

Przyjdzie posłaniec

Do Aniołka mego
– poczęła nucić kołysankę, którą wiele, wiele lat wcześniej słyszała od swej matki.

Jednak, mimo chęci, gorące krople nadal płynęły z oczu, mocząc czyste i schludne ubranie. Spojrzała kątem oka na swą piękną, granatową koszulkę i westchnęła. Cóż jej było po tym, że dostawała tyle pięknych, drogich prezentów od swych krewnych, skoro nie mogła uchwycić tej jednej rzeczy, tak bardzo jej brakującej? Nie były to bynajmniej pieniądze, zabytki, czy też nawet przesycone drogą ozdobą przedmioty. Tego typu własności mogły podobać się ludziom, którzy w swym życiu nie kochali niczego, prócz pustki, pychy i samych siebie, a ta nastolatka bynajmniej do takich nie należała. To, czego jej brakowało w doczesnym żywocie, miało bardziej duchową, niż materialną postać. Duchową o tyle, iż było nieuchwytne, ulotne dla wszelkiej istoty i niewidoczne dla tych, którzy go nie znali.

Miłość. Uczucie, na które nie pozwalał sobie praktycznie nikt w Curse Town, a jeśli już, to wyłącznie w ukryciu, aby pozostali mieszkańcy nie zdołali tego przyuważyć. W chwilach takich jak ta; w chwilach, gdy rodzice się kłócili, a ludzie spali spokojnie w swych domach, nie wiedząc nawet, jak wyglądać może zachodzące słońce, czy też rozgwieżdżone nocne niebo; w chwilach smutku, rozpaczy i bezsilności, gdy siedziała przy oknie, marzyła niejednokrotnie o upragnionym dniu, w którym zdoła nareszcie przekroczyć granice nieśmiertelności; granice, które były tak bardzo nieuchwytne. Chciała w pełnym blasku znaleźć się w miejscu, gdzie nie było już zimna, głodu i smutku, a wszelkie kłopoty znikały niczym za dotknięciem czarodziejskiej różdżki, jak gdyby były jedynie koszmarnym snem, marą, dręczącą człowieka, chorobą, która w końcu zdołała zniknąć. Znaleźć się w świątyni Najwyższego, Ojca wszelkiego stworzenia, które chodziło od początku po świecie; powędrować ku pałacowi Boga.

- Agawo.*

Zaskoczona dziewczyna obejrzała się gwałtownie, słysząc wołający ją nieznany głos.

Ku jej zdumieniu jednak, nikt nie stał ani za nią, ani też obok niej. Wzruszyła ramionami i ponownie zwróciła twarz ku niebu.

Przywidziało mi się, pomyślała.

- Agawo.

Podskoczyła gwałtownie i rozejrzała się w popłochu po pomieszczeniu, w którym przebywała. Ponownie nie dostrzegła nikogo, kto mógłby kierować do niej swe zawołanie. Nieco rozeźlona po części zaistniałą sytuacją, po części własnym zachowaniem i niepokojem, postanowiła po raz drugi zbagatelizować hałas i znów powróciła do oglądania ulicy.

- Agawo... Agawo... Agawo...

Nie, to nie jest sen, przeszło jej przez myśl. Tym razem bardzo głośno i wyraźnie usłyszała przyzywający ją głos. Nie zdążyła się jeszcze odwrócić ku pokojowi, gdy już wiedziała, że to właśnie stamtąd dochodzi dźwięk. Spodziewała się ponownie natrafić na pustkę i dobitnie przekonać o swej anormalności.

Ku jej najszczerszemu zdumieniu, pomyliła się i to bardzo. Krzyknęła spanikowana, gdy jej oczy spotkały się z białymi, przejrzystymi źrenicami, bliżej nieznanej jej postaci. Tajemniczy osobnik** znajdujący się w samym centrum pomieszczenia, zdawał się promieniować dziwną, niespotykaną energią. Agawie wydało się to tym bardziej podejrzane, gdy spostrzegła, że istota nie dotyka swymi stopami ziemi, zupełnie jakby płynęła w powietrzu. Biała poświata wokół napawała młodą dziewczynę lękiem, lecz zarazem nieznanym jej dotąd spokojem. Kaptur nasunięty na głowę stworzenia uniemożliwiał nastolatce dostrzeżenie wyrazu twarzy, co jeszcze bardziej ją intrygowało. Przy okazji zauważyła także, że osobnik prócz długiego, białego płaszcza, posiada coś na kształt skrzydeł wystających z jego pleców. Agawa cofnęła się przestraszona, widząc jak tajemniczy nieznajomy porusza tym kłębowiskiem piór z ogromną łatwością.

Ku jej zdumieniu, postać wyciągnęła w jej stronę białą, niemal przezroczystą dłoń.

- Nie bój się, Agawo... - odezwał się ten sam dźwięczny głos, który słyszała kilka chwil wcześniej.

Dziwną rzeczą jednak był fakt, że słowa zdawały się nie wydobywać bezpośrednio z ust przybysza, lecz z bliżej nieznanego dziewczynie miejsca, zupełnie jakby samo pomieszczenie było żywe i mówiło do niej z całych swoich sił.

Przełknęła ślinę, nieco podenerwowana. Jednak, jeśli nawet wcześniej przyszła jej do głowy myśl o ucieczce przed istotą, w tej chwili tenże impuls był niczym innym, jak tylko maleńką kropelką w morzu pełnym sprzecznych i pozbawionych składu rozważań nastolatki.

- Agawo... - Głos ponownie się powtórzył. - Nie obawiaj się, Agawo...

- Kim... kim jesteś? - wyjąkała cicho.

- Jam jest przeszłością, teraźniejszością i przyszłością – padła odpowiedź.

Agawa wzdrygnęła się, kompletnie nie rozumiejąc usłyszanych słów.

- Czego... czego chcesz? - Drżała na całym swym ciele.

- Przybyłem, aby posłużyć ci swą pomocą, a także uraczyć tym, co pragnie przekazać ci Ojciec nasz w niebie.

- Ojciec nasz w niebie? - Nie ukrywała swego zdumienia. - Czy to znaczy...? Jesteś od...

- Pochodzę od tego, od którego początek swój wzięło wszelkie stworzenie żyjące na tym świecie w czasach dawnych, teraźniejszych, a także tych, które przyjdą – znów niejasna, dziwnie ujęta wypowiedź.

- Od Boga? - Zrozumiała nagle Agawa. - Zstępujesz do mnie, w moje progi? Czemu ma przypisać ten zaszczyt?

- Swemu sercu i duszy, dziecię. - Głos był cichy, niemal kojący. Jakżeż miłą odmianą był on dla dziewczyny, która co dzień musiała wysłuchiwać sprzeczek rodziców. - Twoje umiłowanie i miłość znalazły łaskę u Pana. Oto twe modły zostaną wysłuchane, córko Najwyższego...

- Moje modły? - pisnęła. - Jakie modły? Nie potrafię się modlić równie mocno, jak wszyscy ci, co żyją w krajach katolickich... Nie znam żadnej modlitwy dziękczynnej, nie potrafię odpowiednio zmówić pacierza, nikt mnie tego nie nauczył.

- Podejdź tutaj, Agawo. - Wyciągnięta dłoń trwała niewzruszona w powietrzu.

Dziewczyna niepewnie przestąpiła kilka kroków w przód, starając się za wszelka cenę nie wpaść w panikę. Głupia! , skarciła się w myślach. Czegóż miała się obawiać od posłańca niebieskiego? Prawdziwie w jego obecności jedynie mogła być bezpieczna jak nigdzie indziej.

Istota zesłana jej przez Pana... Agawie wydało się to równie niewiarygodne, co samo wyobrażenie różowego śniegu spadającego w środku lata na miasteczko. Jakżeż to tak ona, która nie potrafiła i nie miała nigdy okazji wejść do Kościoła, miała stanąć nagle w obliczu tego, który potrząsnąć mógł niebem i ziemią? Skąd taka łaska, której dostępowała?

Jej palce w końcu zetknęły się z dłonią Anioła. Uczuła dziwny chłód przenikający jej ciało. Przymknęła oczy, uszczęśliwiona doznaniami, jakie przeżywała. Na przemian radość , szczęście i ciepło pojawiające się w jej duszy sprawiały, że miała ochotę upaść na kolana, i dziękować stojącej przed nią istocie za doznane objawienie.

- Nie czyń tego, dziecię – przemówił głos. - Nie mnie winnaś się kłaniać, lecz Ojcu w niebie. Nie mnie winnaś dziękować, lecz Najwyższemu. Jam jest jedynie sługą Jego, podobnie jak ty. Twe serce i dobre uczynki sprawiły ci radość wielką. Chodź zatem za mną, dziecię, aby przekonać się na własne oczy o pozornej uniżoności sług bożych.

Wzdrygnęła się mimowolnie, gdy poczuła mocny podmuch wiatru wokoło siebie. Nim zdołała zorientować się lepiej, Anioł pociągnął ją ku górze. Jakież było jej zdumienie, gdy nogi oderwały się od podłoża, a ciało o własnych siłach powędrowało w przestrzeń, ku niebiosom.

Mijane domy, miasteczka oraz wioski wydawały się Agawie czymś tak niewiarygodnym, że co chwilę musiała przecierać swe oczy myśląc, że śni.

Gdy w końcu Anioł zniżył swój lot, pociągając ja przy okazji za sobą, poczęła z zaciekawieniem przyglądać się miejscu, do którego trafili. Z nieskrywanym zdziwieniem odkryła, że znaleźli się tuż obok wielkiego, piętrowego domu, w którego oknach paliły się niemalże wszystkie światła. Ozdobiony kolorowymi lampami dach jarzył się pod osłoną nocy, a pięknie ubrana choinka stojąca w ogrodzie aż zachęcała swym widokiem, aby ją podziwiano.

Nastolatka miała przez krótką chwilę wrażenie, że śni na jawie. Cała przedstawiona sceneria sprawiała wrażenie, jakby wyjęto ją żywcem z pięknej bajki i wstawiono tutaj, do nędznej, szarej i okrutnej rzeczywistości.

- Spójrz w to okno. - Anioł wskazał dziewczynie szybę.

Przyjrzała się dokładniej wnętrzu domostwa. Tam, pośród zielonych gałęzi choinki świecącej kolorowo dzięki światełkom na niej zamieszczonym, odbywała się zacięta kłótnia dwojga dorosłych ludzi. Blond włosa kobieta oparła ręce na biodrach i spoglądała ze złością na swego małżonka, który sprawiał na Agawie wrażenie niezwykle zaskoczonego zaistniałą sytuacją.

- Ile razy powtarzałam, że jedziemy?! - wrzała nieznajoma. - Ty wolisz jedynie przy piwie siedzieć!

- Kochanie, nie krzycz... - Mężczyzna na próżno próbował załagodzić spór.

- Kiedy w domu nie ma miłości - odezwał się Anioł swym dźwięcznym głosem - wtedy na nic zdadzą się też wszystkie światła i ozdoby na choince. Prawdziwym skarbem jest uczucie. Bóg dał je nam po to, byśmy mogli cieszyć się ze szczęścia tutaj, na ziemi. On to bowiem stworzył każdą żywą istotę, ukochał ja i nadal kocha nawet wtedy, gdy człowiek o tym zapomina. Dlatego dom, w którym nie ma miłości Bożej, nie jest świątynia Ducha świętego. Nie na ozdobach bowiem materialnych zależy Bogu, lecz na ozdobach naszego serca, na tym co tkwi w duszy każdego człowieka ufającego w miłosierdzie Pana. Dlatego powiadam ci, dziecię - tutaj zrobił pauzę - nie ta rodzina, która ma ozdobioną choinkę, nie ten, który cały dom i podwórze odziewa światłami, lecz ten, kto potrafi kochać sam w sobie, kto święto czyni z każdego dnia, komu nieobca jest Miłość Boża, a ozdoby nosi w swym sercu - tylko ten jest prawdziwie umiłowany Najwyższemu.

Anioł zakończył swe przemówienie, spoglądając przez cały czas na młodą dziewczynę.

Agawa zmieszała się bardzo, słysząc słowa posłańca z niebios. Po raz kolejny jej wzrok zawędrował ku sprzeczającej się parze. Samotna łza spłynęła po policzku nastolatki. W głębi swego serca bowiem Agawa czuła ogromny smutek na myśl o tym, co mogłoby się stać z młodym małżeństwem, tym bardziej w czasie Bożego Narodzenia.

- Nie smuć się, Agawo - przemówił jej Stróż. - Bóg i takich kocha, którzy zstępują z drogi prawości i Ducha, aby kroczyć ścieżką Szatana. On wskaże im szlak, którym powinni iść, aby zasłużyć na pełnię szczęścia i życie. Nie od Pana jednak zależeć będzie czy wysłuchają, lecz od nich samych. Kto słucha głosu swego serca i duszy - ten słucha mowy Ducha świętego. Bóg dał człowiekowi wolną wolę, aby ten kto w niego wierzy, podążył w stronę światła i otrzymał zapłatę za swe dobre uczynki. Lecz nie pozostawia grzeszników, a przygarnia ich tym mocniej, im bardziej się oddalili. On zsyła znaki, które są przez śmiertelnych postrzegane w różny sposób. Od interpretacji tych znaków oraz od umiejętności kroczenia drogą pełna wybojów zależeć będzie, czy ktoś otrzyma życie wieczne, a Chrystus go wskrzesi w Dniu Ostatecznym.

- Ale czemu właśnie ja dostępuję zaszczytu spoglądania na to? - Nie rozumiała w dalszym ciągu dziewczyna.

Anioł wyciągnął swą przezroczystą dłoń w jej kierunku. Agawa zadrżała, czując chłód przenikający na wskroś jej ciało, lecz nie cofnęła się. Rozumiała aż za dobrze, że ze strony tej istoty nic nie stanie się jej osobie.

- Pójdź za mną, drogie dziecię - zachęcił ją gestem swej dłoni. - Pójdź, a objawię ci prawdę, która cię wyzwoli.

______________________

* - Imię słowiańskie, choć wiele z nich jest już zapomnianych, a szkoda, bo są piękne.

** - Przyznam szczerze: Nie mam pojęcia jakiej płci jest Anioł. Naukowcy, a także religioznawcy do dziś sprzeczają się na ten temat. Na korzyść opowiadania i użytek, postanowiłam niniejszym nadać chwilowo stworzeniu temu płeć męską.

2
O matko, udało mi się... Masz dobry styl, ale jednocześnie całość jest tak patetyczna, że po kilku zdaniach już się nie chce tego czytać. Czułam się jak na wyjątkowo długim i nudnym kazaniu w kościele. Pod koniec zapachniało mi nieco ,,Opowieścią wigilijną".

Ciężko mi stwierdzić, co o tym myślę. Nie podobało mi się, ale powiedzmy, że jestem na tak. Przyda się trochę więcej akcji, a zdecydowanie mniej pouczeń.

Pozdrawiam i powodzenia. ;)
Z powarzaniem, łynki i Móza.

[img]http://img444.imageshack.us/img444/8180/muzamtrxxw7.th.jpg[/img]

לא תקחו אותי - אני חופשי

3
Pomysł: 2

Szczerze mówiąc, początkowe opisy skłaniały mnie do wyższej oceny, ale gdy już anioł zszedł, to poczułem się prawie tak, jakbym czytał jakiś fragment z biblii. Ponadto tekst przypomina mi pouczenie, jakie moge uszłyszeć co niedzielę na mszy [nawet częściej, jeśli mam ochotę]. W ogóle nie ma akcji.



Styl: 4-

ładne opisy, ale musisz wiedzieć, że co za dużo, to nie zdrowo. Czasami można się pogubic, ale nie jest najgorzej.



Schematyczność: 2-

Bóg, jego miłość do ludzi, anioły, udowadnianie wielkosci boskiej - oklepane.



Błędy: 4+

Gdzieś mi zabrakło dwóch lub trzech przecinków, ale ogólnie jest dobrze. [Patren przeczyta to ci wyłapie pewnie z 50 błędów, nasz specjalista - sokole oko] ;)



Ogólnie: 3

Nie przypadło mi do gustu, ale styl masz niezły, nie popełniasz [raczej] błędów. Wybierz lepszy temat i napisz. Jestem na tak, za styl i małą ilość błędów. Czekam na kolejne opowiadania. [chyba, ze następne części tego wprowadzą jakiś duzy zwrot akcji].
Bliscy sąsiedzi rzadko bywają przyjaciółmi.





Tylko ci, którzy nauczyli się potęgi szczerego i bezinteresownego wkładu w życie innych, doświadczają największej radości życia - prawdziwego poczucia spełnienia.

4
Pomysł: 3-

szczerze mówiąc to wydawało mi się, że będzie to coś lepszego i po prostu czuję się zawiedziona.



Styl: 3+

piszesz całkiem nieźle, ale bardzo męcząco. ładne opisy. Niestety widzę tu przerost formy nad treścią, co nie za bardzo mi się podoba.


Nic więc dziwnego zdawałoby się w fakcie


jak dla mnie za dużo szczęścia na raz...



Schematyczność: 2+

anioł zstępujący do prawego człowieka pokazujący mu wielkość boga... ble... przejedzone



Błędy: 3

Nie zgodzę się z poprzednikami, błędy są i to całkiem sporo - głównie związane ze złym użyciem wyrazów.


nie wróżyły niczego dobrego, a mogły stanowić podstawę ku większej burzy śnieżnej
bez ku...


którzy swą odwagę rzucali na ramię
dlaczego oni rzucali odwagę na ramię... nie rozumiem...


owy znak
ów znak!


Przywidziało mi się
jeżeli już to przewidziało mi się, aczkolwiek ona przecież coś słyszała, a nie widziała



Ogólnie: 3

ogólnie to przypomina to za bardzo przypowieść biblijną, niż cokowiek innego. Nie podobało mi się, jednak doceniam twój styl. Masz warsztat więc ćwicz.



Jestem na... ewentualnie, małe tak-

Czekam na inne teksty
"Rada dla pisarzy: w pewnej chwili trzeba przestać pisać. Nawet przed zaczęciem".

"Dwie siły potężnieją w świecie intelektu: precyzja i bełkot. Zadanie: nie należy dopuścić do narodzin hybrydy - precyzyjnego bełkotu".

- Nieśmiertelny S.J. Lec

5
Pomysł: 2



Tak, tak, Bóg nas kocha, wszyscy jesteśmy wyjątkowi, musimy kochać sercem, bla bla bla. Tylko czy ja to już gdzieś słyszałem?

Och tak, wszystkie opowieści biblijne, wigilijne, wielkanocne, sylwestrowe (niepotrzebne skreślić) nam to mówią. Ogólnie teksr nie wykazał się żadną oryginalnością, a poza tym takie religijne teksty do mnie nie trafiają.

Trochę głupi koniec, bo nie dowiadujemy się za wiele. Np. czemu akurat Agawa? Te niedomówienia wcale nie wpływają na klimat. (Ach, sorry, teraz dopiero zauważyłem, że to jedynie fragment)



Styl: 4



Styl masz ładny, aczkolwiek przez ciężką treść, czytało się trochę topornie. I zgadzam się z poprzednikami - co za dużo to nie zdrowo. 5 000 opisów wcale nie wpływa na klimat. :P



Schematyczność: 1



No cóż. Mówiłem już wcześniej.



Błędy: 3



To co powiedziała Lan + błędy interpunkcyjne o których mówił Hansu +


biały puch odpadał niemal tonami na ziemię.
odpadał? O.o


Nic więc dziwnego zdawałoby się w fakcie
aczkolwiek również i także niekoniecznie... :P (ach, Lan o tym wspominała, nie zauważyłem)


wgłąb
w głąb


pośród ciszy przerywanej jedynie spadającymi płatkami śniegu,
jakoś nie potrafię wyobrazić sobie hałaśliwych opadających płatków


mogła uchwycić tej jednej rzeczy, tak bardzo jej brakującej?
a nie lepiej 'której tak bardzo jej brakowało' lub COKOLWIEK innego?


snem, marą, dręczącą człowieka, chorobą,
drugi albo trzeci przecinek musi zniknąć


Przywidziało mi się, pomyślała.
myśli o wiele lepiej oznaczać kursywą lub cudzysłowiem


spotkały się z białymi, przejrzystymi źrenicami, bliżej nieznanej jej postaci.
drugi przecinek niepotrzebny


ja




Poza tym jeszcze jakaś literówka czy dwie (nie mam siły sprawdzać dogłębnie tekstu). Czasem źle zapisujesz dialogi:


- Kochanie, nie krzycz... - Mężczyzna na próżno
tutaj powinna być mała litera, jest takich parę innych przypadków


- Spójrz w to okno. - Anioł wskazał dziewczynie szybę
na końcu dialogu nie powinno być kropki, to też parę razy się powtórzyło



Ocena ogólna: 3



Pomysł mi się w ogóle nie podobał, ale styl masz całkiem ładny (tylko lekkie przegięcie z tymi opisami - a przynajmniej mnie to nie kręci), sporo błędów. Jestem na małe, malutkie tak.



Pozdrawiam.
"Życie jest tak dobre, jak dobrym pozwalasz mu być"

6
*otwiera szeroko oczy ze zdumienia* Już lubię to forum i ludzi na nim... W życiu nie dostałam tak szybkiej i szczerej oceny. Och, pardon, szczere tak, ale nie długie.


ale jednocześnie całość jest tak patetyczna, że po kilku zdaniach już się nie chce tego czytać.
A nie pisałam? :P Dodam to do kanonu moich wad. Czasem po prostu za bardzo chcę, aby tekst wypadł dobrze i przesadzam. Innym razem znowu mam nastrój poetycki i cóż... plotę od rzeczy.


bez ku...
Co więc proponujesz? Do?


dlaczego oni rzucali odwagę na ramię... nie rozumiem...
*szuka kontekstu w tekście* Była już "dusza na ramieniu". To przenośnia miała być. :wink:


Np. czemu akurat Agawa?
A czemu Polacy piszą w swoich tekstach imiona angielskie? Równie dobre pytanie. Niestety, w samej treści imię "Agawa" nie ma większego znaczenia. Po prostu tekst pisany był dla znajomego, a on lubi, gdy używa się imion słowiańskich.


jakoś nie potrafię wyobrazić sobie hałaśliwych opadających płatków
Cóż, słyszałam nawet o ciężkiej ciszy. Albo głośnej. Porównanie. Ewentualnie metafora.


a nie lepiej 'której tak bardzo jej brakowało' lub COKOLWIEK innego?
I to nazywam stylem poetyckim. Ja przestawiam wyrazy, choć to nie jest błąd - z góry mówię. W dzisiejszych czasach stawia się raczej na szyk prosty i dlatego to, co w dobie pozytywizmu było normalne, teraz uznawane jest nie tyle za przestarzałe, ile za błędne. Aczkolwiek po polsku. I dozwolone.




myśli o wiele lepiej oznaczać kursywą lub cudzysłowiem
Kwestia umowna i indywidualna. Różnie się spotyka.


tutaj powinna być mała litera, jest takich parę innych przypadków
Mogłabym się sprzeczać, ale cóż... niechaj będzie.


na końcu dialogu nie powinno być kropki, to też parę razy się powtórzyło
Ke? *otwiera szeroko oczy* *z wrażenia zagląda do słownika interpunkcji* Przepraszam, bo nie rozumiem. Jeśli masz na myśli to, że w żadnym dialogu nie stawiamy takich kropek, to się nie zgodzę. Kategorycznie. A może chodzi o ten jeden jedyny przypadek?



I jeszcze raz dziękuję za opinie. [/url]

7
Np. czemu akurat Agawa?



A czemu Polacy piszą w swoich tekstach imiona angielskie? Równie dobre pytanie. Niestety, w samej treści imię "Agawa" nie ma większego znaczenia. Po prostu tekst pisany był dla znajomego, a on lubi, gdy używa się imion słowiańskich.


Chodziło o to, że czemu akurat Agawa jest tą wybraną przez anioła, a nie czemu ma takie imię. My bad, nie sprecyzowałem tego.


jakoś nie potrafię wyobrazić sobie hałaśliwych opadających płatków



Cóż, słyszałam nawet o ciężkiej ciszy. Albo głośnej. Porównanie. Ewentualnie metafora.


No cóż, w takim razie do mnie nie przemawia.


a nie lepiej 'której tak bardzo jej brakowało' lub COKOLWIEK innego?



I to nazywam stylem poetyckim. Ja przestawiam wyrazy, choć to nie jest błąd - z góry mówię. W dzisiejszych czasach stawia się raczej na szyk prosty i dlatego to, co w dobie pozytywizmu było normalne, teraz uznawane jest nie tyle za przestarzałe, ile za błędne. Aczkolwiek po polsku. I dozwolone.


A czy ja powiedziałem, że to błąd? Albo że to nie dozwolone? Dlatego też powiedziałem jedynie, że ładniej by brzmiało tak, bo w takiej formie jakie tam było - po prostu strasznie zgrzytało i gwałtownie sprowadzało mnie na ziemię ze świata jaki kreowałaś mi swoimi słowami.


myśli o wiele lepiej oznaczać kursywą lub cudzysłowiem



Kwestia umowna i indywidualna. Różnie się spotyka.


Owszem, dlatego nie powiedziałem, że to błąd.


na końcu dialogu nie powinno być kropki, to też parę razy się powtórzyło



Ke? *otwiera szeroko oczy* *z wrażenia zagląda do słownika interpunkcji* Przepraszam, bo nie rozumiem. Jeśli masz na myśli to, że w żadnym dialogu nie stawiamy takich kropek, to się nie zgodzę. Kategorycznie. A może chodzi o ten jeden jedyny przypadek?


Np.



- Józek, polej - powiedział Rychu.

TO jest poprawne. Nie powinno być tam kropki, po 'polej'. Jedynie wykrzyknik i znak zapytania, ale nie kropka. Nie wiem czy to jakaś żelazna zasada, ale mnie nauczono tak, a nie inaczej.





Pozdrawiam.
"Życie jest tak dobre, jak dobrym pozwalasz mu być"

8
Chodziło o to, że czemu akurat Agawa jest tą wybraną przez anioła, a nie czemu ma takie imię. My bad, nie sprecyzowałem tego.
A, to pardon, ja nie zrozumiałam. Musi być powód? Fakt, nie była zbyt religijna, bo do kościółka co niedzielę nie chodziła. Można więc przyjąć, że została wybrana ze względu na cnoty swojego serca, o.


- Józek, polej - powiedział Rychu.

To jest poprawne. Nie powinno być tam kropki, po 'polej'. Jedynie wykrzyknik i znak zapytania, ale nie kropka. Nie wiem czy to jakaś żelazna zasada, ale mnie nauczono tak, a nie inaczej.
Nie wiem, czy mówimy o tym samym, czy...



- Józek, polej - powiedział Rychu.

- Józek, polej. - Rychu kiwnął na przyjaciela.



Obie formy są poprawne. :wink:

9
Obie formy są poprawne.


To zalezy od kontekstu i zdania nastepujacego po kropce, albo po jej braku. Gdzies to bylo wytlumaczone, ale nie chce mi sie szukac.



Ogolnie widze ze masz toporny styl, brakuje w nim lekkosci. Zdania sa przekombinowane, przez co nie czyta sie zbyt dobrze.


pośród ciszy przerywanej jedynie spadającymi płatkami śniegu,


A to Ci niestety nie wyszlo, nawet jesli chcialas uzyskac efekt "tak cicho, ze az glosno". Metafor nie stawia sie w zdaniach ot tak, musza byc czyms uzasadnione i napisane tak, aby do ludzi przemawialy (i odpowiednio zaakcentowane).
ODPOWIEDZ

Wróć do „Opowiadania i fragmenty powieści”