Gatunek jak gatunek, podałbym go, gdybym go znał. Bez wulgaryzmów się nie obyło.
Mamy kolejną ofiarę... – rozległ się głos dziennikarki w telewizorze. W telewizorze, który zaraz później zgasił średniego wieku facet, którego aparycja świadczyła, że poza nędzą, nie doświadczył czegokolwiek innego.
Jedyną ofiarą jest ta zakichana dziennikarka, myśląca, że występowanie przed kamerą da jej wstęp do cholernego Hollywood. Ofiarą mówiąca o innych ofiarach. O jebana ironio.
Siedzałem przy biurku i oczekiwałem na klientów, przy okazji umilając tę czynność kolejnymi szklankami Jacka Danielsa. Ta zasrana rutyna zaczęła mnie niszczyć. Traciłem chęć do pracy, a jedynym, co mnie wtedy racjowało, były właśnie butelki Danielsa. To taka wisienka na torcie w robocie detektywa. Nic w sumie nie robisz; nie ma nikogo, kogo by zdardziła żona czy jakiegoś leniwego psychopaty, próbującego zdobyć trochę informacji o jakimś drugim psychopacie. Ale nie przeszkadza ci to, bo popijasz Danielsa.
No i tego dnia usłyszałem głośny stukot obijanych drzwi. A raczej zwykłe pukanie. W każdym razie pijanemu ciężko odróżnić oba te dźwięki.
Kiedy je otworzyłem, w drzwiach ukazała mi się aparycja człowieka przeciętnego. Stu kilogramowy facet z szlugiem w gębie i puszką browara w dłoni. Wpuściłem go.
– Znasz mnie pewnie. A jeśli nie, to napewno dużo o mnie słyszałes. Wiesz, po co tu jestem.
– Burdel za rogiem. Jestem detektywem, a nie męskim roznosocielem pierdolonego HIVa.
Grubas uśmiechnął się tylko, by następnie rzec:
– Sarkazm to synonim inteligencji. Czarny humor to tylko oznaka słabości. A ta słabość to główne źródło twojej siły, Frank.
– Żałuję, że to nie ja powiedziałem.
– Będziesz jeszcze żałował.
– Co masz na myśli? Mój odbyt nie był ruszany przez dobre cztery dekady. Jeśli przyszedłeś tu, żeby to zmienić, to...
– To co, Frank?
Wyciągam .45 spod biurka i wycelowuje mu w ryj. Tak zupełnie bezczelnie, jakbym miał ochotę wpakować mu tę kulkę w gębę.
– Właśnie celujesz do Boga. Czy, jak wolisz, do stwórcy.
– O czym ty, chłopie, pieprzysz? Jakiego stwórcy znów, co? Moim jedynym ojcem był pierdolony pijak z przedmieść, o którym zdążyłem już zapomnieć. I zapewniam cię, posrańcu, że był to mój jedyny, biologiczny stary. Jestem owocem działań jego fiuta i jeśli tak to nazywasz, to jest to mój jedyny stwórca. Może nie on sam, ale jego kutas napewno.
– Ludzie mają to do siebie, że zwą mnie Bóg. Mówi ci to coś?
– Ta. Uciekłeś z cyrku?
Bóg podchodzi do biurka i nalewa sobie Danielsa. Mówi, popijając.
– Przybyłem, by dać ci ostatnią szansę. Masz udowodnić, że twoje życie jest coś jednak warte. Rozumiesz – czknął wówczas – mnie?
– Pić, to ty stwórco mój nie potrafisz.
– Tam, u góry, nie mamy Danielsa. Jest tylko Whiskey. Whiskey to dzieło Boże. Nie wiedziałeś?
– Nie wiedziałem, że dzieło Boże jest w stanie zabić jakąś jedną czwartą populacji pijaków.
– To nie przez Whiskey, tylko przez ich głupotę. Ciebie też to pewnie czeka.
Miałem skurwysynowi dopierdolić, ale zniknął. Ot tak zwyczajnie zniknął, nawet nie wiem jak. Dziwny gość, mój najdziwniejszy klient. Ale czegoś chciał. Nie wiem tylko, czego.
Miałem więc dwa dni na rozwiązanie sprawy, o której nie wiedziałem nic. Pierwszy klient, który gadał szyfrem i znikał, miast wychodzić przez drzwi. Pomyślałem, że te ostatnie słowa, w których ujął, jakobym miał znaleźć jakąś tam wartość w swoim życiu mogą mieć coś wspólnego z moim zasranym nieróbstwem. Udałem się więc po gazetę i przejrzałem oferty prac, szukając jednocześnie związku między stwórcą, a jakąś z tych ofert. No i nie znalazłem. Pomyślałem, że to tylko jakiś pajac i wróciłem do domu. Nalałem sobie Danielsa i piłem. Piłem też następny dzień i następny. Spałem przez pół dnia.
Bóg zjawił się nocą. Obudził mnie.
– Ostrzegałem – mówił.
Nim zdązyłem go subtelnie wyprosić, w połowie wypowiadanego Wypierdalaj poczułem dziwny dreszcz. Nagle zrobiło mi się ciemno.
Obudziłem się w środku pokoju, leżący na podłodze. Zupełnie nagi. Czułem bół w odbycie i pomyślałem o najgorszym, gdy nagle rozległ się głos tej samej dziennikarki, którą słyszałem dwa dni temu...
Jak wspominaliśmy, sprawcą seryjnych gwałtów jest najprawdopodobniej człowiek z zaburzeniami psychicznymi. Nie zabija ofiar, wykorzystując je jedynie seksualnie. Mówią ofiary, że po tym wszystkim, kiedy budzą się rano, zastają usadowioną na łóżku kopertę, która jest zresztą pusta. To trochę dziwne. Policja...
Podbiegłem szybko w stronę łózka i zauważyłem jakąś kopertę. Otworzyłem ją, żeby zobaczyć, że jest zwyczajnie pusta. Nic w niej nie ma. Wkurwiony, zgwałcony, skacowany, na wpół przytomny podszedłem do biurka... i nalałem Danielsa.
2
Witaj, pozwolę sobie choć to raczej nieczęste wyrazić swoją opinię.
W drzwiach mogłeś zobaczyć człowieka o aparycji ale samą aparycję, znaczy wygląd?
Nie wiem czemu ale o treści się nie wypowiem
Pozdrawiam
Zbyt skomplikowane to zdanie. Pierwsza część mówi o tym, że telewizor zgasił facet w średnim wieku i chwacit. daj kropkę, opis gościa to inna para kaloszy.Biedny pisze:W telewizorze, który zaraz później zgasił średniego wieku facet, którego aparycja świadczyła, że poza nędzą, nie doświadczył czegokolwiek innego
Znowu powtórzenia: ofiara, ofiarą.Biedny pisze:ofiarą jest ta zakichana dziennikarka, myśląca, że występowanie przed kamerą da jej wstęp do cholernego Hollywood. Ofiarą mówiąca o innych ofiarach.
O ja cie przepraszam ale tu zupełnie się nie zgodzę. Odgłos obijanych drzwi to to samo co pukanie??? Postawiłeś znak równości pomiędzy moim zdanie zupełnie różnymi dźwiękami.Biedny pisze:głośny stukot obijanych drzwi. A raczej zwykłe pukanie. W każdym razie pijanemu ciężko odróżnić oba te dźwięki.
a cóż to takiego?Biedny pisze:ukazała mi się aparycja człowieka przeciętnego
W drzwiach mogłeś zobaczyć człowieka o aparycji ale samą aparycję, znaczy wygląd?
Tu bym zmieniła na :Jakiego znowu stwórcy,co?Biedny pisze:Jakiego stwórcy znów, co?
Nie wiem czemu ale o treści się nie wypowiem
Pozdrawiam
4
To zapewne dlatego, że nie odkładasz tekstu na jakiś czas. Ukończonego tekstu, oczywiście. Zrób tak: napisz, popraw, co ci się rzuci w oko i odłóż do szuflady, na tydzień, dwa, trzy. Po tym czasie znów przeczytaj, i zaznaczaj sobie błędy, które trzeba poprawić. To jedyna metoda, by dostrzec jak najwięcej bubli w tekście. 

[img]http://www.cdaction.pl/userbar/strona/userbar/15j3pcp0_user6.jpg[/img]
----------------------------------------------------------------------
[img]http://www.cdaction.pl/userbar/strona/userbar/15j3phuz_userbar(2)b.jpg[/img]
----------------------------------------------------------------------
[img]http://www.cdaction.pl/userbar/strona/userbar/15j3phuz_userbar(2)b.jpg[/img]
5
Szczerze mówiąc zupełnie nie wiem, co napisać.
Czytało się szybko i sprawnie mimo paru dość uderzających w oczy łamańców i jakiś tam drobniejszych błędów. Styl nie powalił, ale był zjadliwy.
Natomiast fabuła... Dla mnie o prostu niesmaczna. Tytuł dobry, przyciągający wzrok, ale dalej, cóż. Żebym jeszcze widziała w tym jakiś sens, - myśl, puentę, ale nawet niekoniecznie, może być po prostu pomysł na coś ciekawego - ale nie. To jest po prostu jakieś mocno ohydne, nieco psychodeliczne wynurzenie z Bogiem w tle, coby wyglądało na głębsze.
Podobał mi się początek - te myśli (tudzież po prostu bluzgi) dotyczące dziennikarki i te luźne majaczenia o Jacku Danielsie. Dalej do mnie stopniowo przestaje przemawiać, aż do, jak dla mnie, zupełnie kiepskiego końca.
Warsztat raczej na plus - uważać na błędy i dużo ćwiczyć i będzie dobrze. Fabuła zdecydowanie na minus.
Mam nadzieję, że pokażesz jeszcze coś lepszego.
Pozdrawiam,
Ada
Czytało się szybko i sprawnie mimo paru dość uderzających w oczy łamańców i jakiś tam drobniejszych błędów. Styl nie powalił, ale był zjadliwy.
Natomiast fabuła... Dla mnie o prostu niesmaczna. Tytuł dobry, przyciągający wzrok, ale dalej, cóż. Żebym jeszcze widziała w tym jakiś sens, - myśl, puentę, ale nawet niekoniecznie, może być po prostu pomysł na coś ciekawego - ale nie. To jest po prostu jakieś mocno ohydne, nieco psychodeliczne wynurzenie z Bogiem w tle, coby wyglądało na głębsze.
Podobał mi się początek - te myśli (tudzież po prostu bluzgi) dotyczące dziennikarki i te luźne majaczenia o Jacku Danielsie. Dalej do mnie stopniowo przestaje przemawiać, aż do, jak dla mnie, zupełnie kiepskiego końca.
Warsztat raczej na plus - uważać na błędy i dużo ćwiczyć i będzie dobrze. Fabuła zdecydowanie na minus.
Mam nadzieję, że pokażesz jeszcze coś lepszego.
Pozdrawiam,
Ada
Powiadają, że taki nie nazwany świat z morzem zamiast nieba nie może istnieć. Jakże się mylą ci, którzy tak gadają. Niechaj tylko wyobrażą sobie nieskończoność, a reszta będzie prosta.
R. Zelazny "Stwory światła i ciemności"
Strona autorska
Powieść "Odejścia"
Powieść "Taniec gór żywych"
R. Zelazny "Stwory światła i ciemności"
Strona autorska
Powieść "Odejścia"
Powieść "Taniec gór żywych"
6
Niepotrzebne powtórzenie. Telewizor nie jest w tej scenie najważniejszy, tylko facet i to, że jest kolejna ofiara.Biedny pisze:w telewizorze. W telewizorze
Dobre! Tylko że jest jeden problem. Przeskoczyłeś z narracji trzecioosobowej do pierwszoosobowej. Po co? Gdzie tu konsekwencja?Biedny pisze:Jedyną ofiarą jest ta zakichana dziennikarka, myśląca, że występowanie przed kamerą da jej wstęp do cholernego Hollywood. Ofiarą mówiąca o innych ofiarach. O jebana ironio.
Dziwnie to brzmi.Biedny pisze:ukazała mi się aparycja
W tych czasach nawet w naszym kraju stu kilowy osobnik nie jest przeciętniakiem.Biedny pisze:człowieka przeciętnego. Stu kilogramowy
Słyszałeś, żeby ktokolwiek tak mówił? Przeczytaj to zdanie na głos. Mi się na tym język łamie.Biedny pisze:Żałuję, że to nie ja powiedziałem.
Żałuję, że nie ja to powiedziałem.
niepotrzebne. źle zapisujesz dialogi.Biedny pisze:Rozumiesz – czknął wówczas – mnie?
pracyBiedny pisze:Udałem się więc po gazetę i przejrzałem oferty prac, szukając jednocześnie związku między stwórcą, a jakąś z tych ofert.
a tak w ogóle to jest pokraczne zdanie.
A to powtórzenie tutaj pasuje. facet pił i pił.Biedny pisze:Nalałem sobie Danielsa i piłem. Piłem też następny dzień i następny.
słyszałeś kiedykolwiek w ustach jakiejkolwiek dziennikarki słowo "usadowione"?Biedny pisze:zastają usadowioną na łóżku kopertę
niepotrzebne. domyślamy się o jaką kopertę chodziBiedny pisze:zauważyłem jakąś kopertę.
Nie panujesz jeszcze nad tekstem. Powtórzenia, literówki, złe zapisy dialogów, babole.
Było kilka zabawnych myśli, dialogi momentami fajne, momentami nieprawdziwe. Bardziej słuchaj ludzi na mieście, mniej filmów.

Ale z drugiej strony, jak się domyślam, to miała być groteska, więc takie sztampowe dialogi mogą być. I nawet ten Daniels może być, ale jak widzę kolejnego detektywa popijającego whisky, to mi się podnosi. pewnie temu, że nie lubię whisky.

pomysł bardzo fajny. Bóg karzący ludzi łotaniem w gwiezdne wrota. dla mnie bomba. ale pewnie kilka osób zniesmaczyć. tak czy inaczej - ich problem.

Dużo czytaj, dużo pisz. To co napiszesz, czytaj na głos. każde dziwnie brzmiące zdanie (nawet jeśli nie wiesz, czemu dziwnie brzmi) zmieniaj tak długo, aż będzie brzmiało gładko.
Nie jest źle, ale jeszcze sporo pracy do wykonania.
pozdr
[ Dodano: Pią 03 Wrz, 2010 ]
Acha. Zmień tytuł. Jeśli to ma być twist, to najlepiej nic nie pisz o gwałcie i Bogu.
7
Temat jak temat. Nie powala, bo nie ma zaangażowania. Można to świetnie rozpisać, jak na razie dla mnie to szufladowy zarys. Naprawdę pisz i odkładaj, to bardzo dobra rada. Wszystko to mogłoby równie dobrze wydawać się jedynie majakiem pijaczyny, ale to tylko taki koncept, który mi zaświtał po przeczytaniu.
Stylistycznie jest strasznie. Język tak mało plastyczny, że szkoda gadać. Sięgaj po różne łączniki, słownictwo. Szukaj nowej dla siebie budowy zdań.
Poza tym te przekleństwa na początku i tak buhuhuhu rozdymane myśli detektywa przerastają fabułę. Dobrze wyważone dodadzą pieprzu, ale w tej formie nie są ani ozdobą, ani charakteryzacją. Są zwyczajnie tendencyjne i odbierają pomysłowi oryginalności. Detektyw tak naprawdę nie był w moich oczach dorosłym, wykolejonym facetem, tylko jednym z młodych żuli zza rogu.
Stylistycznie jest strasznie. Język tak mało plastyczny, że szkoda gadać. Sięgaj po różne łączniki, słownictwo. Szukaj nowej dla siebie budowy zdań.
Poza tym te przekleństwa na początku i tak buhuhuhu rozdymane myśli detektywa przerastają fabułę. Dobrze wyważone dodadzą pieprzu, ale w tej formie nie są ani ozdobą, ani charakteryzacją. Są zwyczajnie tendencyjne i odbierają pomysłowi oryginalności. Detektyw tak naprawdę nie był w moich oczach dorosłym, wykolejonym facetem, tylko jednym z młodych żuli zza rogu.
Przecież zaznaczył, że dla pijanego dźwięki są tym samym. Tylko nie rozpisał.iska36 pisze:O ja cie przepraszam ale tu zupełnie się nie zgodzę. Odgłos obijanych drzwi to to samo co pukanie??? Postawiłeś znak równości pomiędzy moim zdanie zupełnie różnymi dźwiękami.Biedny pisze:głośny stukot obijanych drzwi. A raczej zwykłe pukanie. W każdym razie pijanemu ciężko odróżnić oba te dźwięki.
8
Hm… miałam problem z tym tekstem. Z jednej strony czytało się go płynnie, momentami wywoływał uśmiech pod nosem, ale trochę tego było mało na groteskę. Z drugiej przeszkadzała inwersja w zdaniach, nienaturalne kwestie i… brak pomysłu.
Opowiadanie wygląda jak zarys, brak mu kształtu i odniosłam wrażenie, że autor się przestraszył koncepcji. Z takim tematem trzeba było pojechać po całości, na maksa wykorzystać, skoro i tak miał co niektórych zgorszyć, mógł to zrobić do szpiku kości, a tak jedynie lekko zniesmaczył.
Za to bohater mi się podobał, to sfrustrowane i trafne spojrzenie na świat na samym początku, więcej takich trzeba było dodać, a tekst zyskałby polot. Zakończenie, a raczej rozwiązanie fabularne do bani, jeśli mam być szczera. W krótkich formach trzeba się przyłożyć do każdego elementu.
Pozdrawiam,
eM
Opowiadanie wygląda jak zarys, brak mu kształtu i odniosłam wrażenie, że autor się przestraszył koncepcji. Z takim tematem trzeba było pojechać po całości, na maksa wykorzystać, skoro i tak miał co niektórych zgorszyć, mógł to zrobić do szpiku kości, a tak jedynie lekko zniesmaczył.
Za to bohater mi się podobał, to sfrustrowane i trafne spojrzenie na świat na samym początku, więcej takich trzeba było dodać, a tekst zyskałby polot. Zakończenie, a raczej rozwiązanie fabularne do bani, jeśli mam być szczera. W krótkich formach trzeba się przyłożyć do każdego elementu.
Pozdrawiam,
eM
Cierpliwości, nawet trawa z czasem zamienia się w mleko.