Smoszczyzna - rozdział I poprawiony

1
Mam nadzieję, że czegoś się nauczyłem od kwietnia ;) Liczę na maksymalne gnojenie.

WWW - Nie mógł Patrus do mnie przyjechać? – mruknął pod nosem Mezuwiusz, przygotowując
się do teleportacji. – Dlaczego zawsze ja mam robić tak, jak mu wygodnie? Ech... Nie ma co już gadać.
WWWGdy dokończył krąg, wziął w ręce rubin i szafir.
WWW- Jeszcze takie cenne kamyki muszę zużywać. - powiedział z żalem. - Później mi to wynagrodzi.
WWWW chwili kończenia inkantacji na ziemi pojawiło się bladoniebieskie przejście. Wszedł w nie i sekundę później patrzył już na łąkę. Woń polnych kwiatów uderzyła w jego nozdrza, a ćwierk ptaków w uszy. Schował drogocenne kamienie i zaczerpnął powietrza pełną piersią.
WWW„Ach… Jak ja lubię naturę! Gdyby tylko to słońce tak nie świeciło po oczach. Szczęście, że już zachodzi.”
WWWStrzepnął ze swojej koszuli niewidzialne pyłki i zaczął kroczyć po dróżce wprost do miasta.
WWW- Hej, hej, dziewka mała, chciałbym by się rozebrała – zanucił znaną melodię. – Co do… - przerwał nagle. Spojrzał w górę. Jakiś ptak najwyraźniej chciał mu posłać prezent. – Kurde…Wiem, że w Kernie nie lubią magów, ale żeby zwierzęta były przeciwko mnie? Ładnie to tak – kupą na ludzi?
WWWNie przejmując się zbytnio, zaczął śpiewać kolejną piosenkę ludową.
WWW„Jakoś niewygodnie mi w tym stroju. Czego to się dla bezpieczeństwa nie robi…”
WWWMezuwiusz już przeszedł łąkę, zręcznie omijając krowie placki i kroczył teraz brukowaną drogą.
WWW„No i skąd ci kernijczycy biorą swoje zabobony? Te wszystkie pakty z diabłami, oddawanie się nieczystym siłom… Pewnie ze strachu i niewiedzy. Ech... Ktoś musi w końcu ich oświecić.”
WWWZamyślił się na chwilę.
WWW„Nie dziwię się, że Patrus skrywa zdolności do magii. Chociaż… Jest cyrulikiem, a tych mało na wschodzie, więc miałby większe szanse na przeżycie. Ciekawe, jak się tu urządził?... Pewnie codziennie inna dzieweczka, dom z ogrodami… Mógł mnie zaprosić do siebie, a nie do karczmy. Przynajmniej by było cicho i czysto”
WWWPodszedł już pod bramę miasta. Luna świeciła wysoko na szafirowym niebie. Na straży stało dwóch potężnie zbudowanych mężczyzn, w pełnej zbroi w kolorach srebra i zieleni, z halabardami w rękach, a z mieczami przy pasie. Chociaż określenie „stali” nie jest raczej zbyt trafnym. Obaj bowiem podpierali się na broni, wyraźnie podchmieleni, patrząc tępo gdzieś w jakiś punkt na horyzoncie. Najwidoczniej czekali na zmianę warty, która miała nastąpić lada moment.
WWWMezuwiusz uśmiechnął się. Sytuacja była lepsza niż przypuszczał: nie będzie musiał wydawać wszystkiego na przekupienie strażników. Po zmierzchu nie wolno było wpuszczać tu przybyszów, chyba że się miało pozwolenie od kogoś z władz. Mag takiego nie posiadał, ale był przygotowany na taką okazję. Kieszenie jego spodni wypełniały złote walory, szmaragdy, rubiny i inne świecidełka, za które można było sporo kupić i na które oczy i ręce strażników były łache.
WWW- Oni se mogą pić na robocie i jeszcze z tego kasę mieć, a ja muszę misje wykonywać… - mruknął. - No i gdzie ta sprawiedliwość…
WWWStrażnicy ocknęli się, słysząc kroki nadchodzącego mężczyzny. Jeden z nich nawet spróbował coś powiedzieć.
WWW- Staaać! Hep... – czknął, patrząc błędnym wzrokiem na Mezuwiusza – Przejść, hep!, nie wolno!
WWW- Ależ mili panowie – Mezuwiusz uśmiechnął się, błyszcząc bielą zębów – Wieczór gorący, w gardle suszy, a niebezpiecznie jest ostać teraz w nocy w lesie. Myślę, że się jakoś dogadamy – mrugnął do strażnika.
WWW- Dogadać, hep!, to ty się możesz z żoną po tym, jak się dowiedziała, że spałeś z jakąś młodą panną... Nieee, panie... Z nami możesz się tylko patarrrgować.
WWW- No to... – pogrzebał chwilę w kieszeniach. – Myślę, że pięć złotych walorów wystarczy na wasz wieczór.
WWW- Hep! No, nooo... Wreszcie trafił się ktoś hojniejszy – spojrzał chciwie na wyciągnięte monety, wziął je, a potem zwrócił się do swojego towarzysza. – Pork, wpuść szlachetnego, jego mać, pana, który zapewnił nam dzisiaj rozrywkę.
WWWDrugi strażnik z wyraźną niechęcią odstawił broń i otworzył bramę. Gdy Mezuwiusz już przeszedł, odszedł znudzonym krokiem i zamknął za sobą przejście.
WWWGdyby nie strażnicy patrolujący miasto, wszędzie byłoby pusto. Mieszkańcy siedzieli teraz w karczmach, pili piwo, zabawiali się grą w karty, kości i innymi igraszkami. Tylko nieliczni siedzieli w swoich chatach, wypoczywając po ciężkim dniu pracy. Mezuwiusz umówił się z Patrusem w karczmie „Pod Przepełnionym Kuflem”, najpopularniejszej w tym mieście.
WWW- Jedyny plus jest taki, że nikt nas nie zdoła podsłuchać… Bo i po co? Kogo w sumie obchodzi rozmowa dwóch zwyczajnych facetów.
WWWStek przekleństw utknął mu w ustach, słysząc:
WWW- Uwaga, szczyny!
WWWSzczęście, że miał już wyćwiczony refleks i zawartość nocnika nawet go nie tknęła. Kroczył dalej, przeklinając w duchu zapach moczu i odchodów na ulicy. W końcu stanął przed wysłużonymi drzwiami, które prowadziły wprost do karczmy. Już przy wejściu było czuć zapach wszystkich trunków świata, smrodu tytoniu i potu oraz parę innych, niezidentyfikowanych. Wszedł do środka. Ujrzał karczmarza, rozmawiającego z jakimś jegomościem, który miał skłonności do nadmiernego gestykulowania. Wszystkie stoły były zajęte przez różne rasy i płcie, niemal każdy zostały zalany przez alkohole. Mezuwiusz prawie też nic nie mógł zobaczyć: mgła pochodząca od fajek i cygar skutecznie zasłaniała pole widzenia. Zaczął się rozglądać za Patrusem.
WWW- Panie, daj srebrniaka – zwrócił się do niego jakiś niski, gruby typ. – Daj, proszę, urodziny mam.
WWW Mezuwiusz nie zwrócił na niego uwagi. Drogę zagrodziła mu kobieta z na wpół odsłoniętym biustem
WWW - Mrr... Jakie ciałeczko – zamruczała, przytulając się do maga – Nie masz ochoty na małe co nieco? Noc taka piękna! No chodź... – I zaczęła go gdzieś ciągnąć.
WWW- Na wszystkie Żywioły – nie! Ja tu w interesach jestem. – Zaczął delikatnie odpychać kobietę.
WWW - Hmm... – Mezuwiusz poczuł, że jej ręka zmierza wzdłuż jego uda. – Taaak... Interes jest na miejscu...
WWW - Mezuwiusz! – zwrócił się ktoś do niego tenorem – Tutaj!
WWW - Proszę o wybaczenie... – Szybko podążył za wołającym go głosem. Ujrzał blondyna siedzącego z jakąś młodą kobietą.
WWW„No tak… Mogłem się tego spodziewać”
WWW – Patrus! Nareszcie! – Uścisnął druha.
WWW- Kurde... - powiedział cyrulik, patrząc na Mezuwiusza z uśmiechem. - Jeszcze nie widziałem cię bez szat.
WWW - Dla niepoznaki.
WWW- Aha. Nie masz nic przeciwko towarzystwu tej pięknej damy? – skinął na pannę siedzącą obok. – Na imię jej Alie. Jest świetna w pracach ręcznych każdego pokroju...
WWW- Nie, nie mam, jeśli nie będzie się wtrącać do naszych spraw. Zużyłem trochę na teleport, żeby się tu dostać i nie chce, by mój trud się zmarnował, więc...
WWW- Więc zanim przejdziemy do interesów, najpierw się trochę rozweselimy! – Zaśmiał się elf. - Zaczekaj... Karczmarz! Wina driad daj, prędziutko!
WWWPatrus podszedł do karczmarza, wręczył parę monet i wrócił z długą, czerwoną butelką i trzema kieliszkami.
WWW- Twoje zdrowie, Mezo! – Mezuwiusz poruszył się lekko, rzadko kto używał tego skrótu.
WWW- Wzajemnie, Patrusie – i wypił do dna – Ożeż, w mordę... Dawno już nie piłem... Niezły trunek, nie powiem, niezły... A teraz, skoro już zaliczyliśmy pierwszą turę, możemy... Patrusie! Cholera jasna! – krzyknął, gdy zobaczył, że jego kompan zaczął zajmować się krągłościami dziewczyny - Nieczęsto masz okazję, by poświęcić uwagę mnie, a ją widzisz przez cały czas.
WWW- Wybacz, przyjacielu – zachichotał – Jakoś nie mogłem się powstrzymać... Dobrze, już słucham. Albo i nie - znowu się zaśmiał. - Lepiej opowiedz, co tam u ciebie. Dalej jesteś w Gildii? Ja bym już dawno odpuścił. Magowie wszędzie są potrzebni, robotę łatwo znaleźć.
WWW- Może trochę ciszej, co? – syknął Mezo. – Wiesz, co mi zrobią, jak się dowiedzą, że jestem magiem?
WWW- E tam. – Patrus machnął ręką. – Nikt nas nie słyszy. Wiesz, ostatnio przydarzył mi się bardzo śmieszny wypadek, mianowicie…
WWW- Później, Patrusie! Są teraz ważniejsze sprawy.
WWW- Dobrze, już dobrze. Mów.
WWW- Ech... – westchnął Mezuwiusz, trochę zawiedziony, że minęło tyle czasu, zanim zdołał zabrać głos – Sprawa ma się następująco: potrzebuję drużyny. I to cholernie dobrej. Leśnik, cyrulik, jakiś rębacz... Tak, trzy osoby mi wystarczą...
WWW- A po co ci oni? Na co chcesz ich nająć?
WWW- Potrzebuję składników... Rzadkich, trudnych do zdobycia... Mój klient zachorował na smoszczyznę.
WWWPatrus opuścił wzrok. Ręka trzymająca kieliszek zaczęła podrygiwać. Odstawił go i schował twarz w dłoniach. Po chwili uniósł głowę. Wyglądał na zrozpaczonego.
WWW- Nie, nie... nie smoszczyzna, nie - mamrotał, patrząc tępo w jakiś punkt – Ty wiesz, że lekarstwa nigdzie nie ma... Ty wiesz, że prawie niemożliwe jest do zrobienia... Ty wiesz, ty już wszystko wiesz...
WWW- Tak i dlatego zwracam się do ciebie – spojrzał uważnie na przyjaciela, a ten unikał jego wzroku.
WWWNastała cisza. W między czasie Patrus zdążył już wypić parę kolejek.
WWW- Skąd wiesz, czy ci w ogóle pomogę? – spytał opryskliwie cyrulik. – Jak dla mnie może zdechnąć ten ktoś…
WWW- Posłuchaj, Patrusie – powiedział spokojnie, ale z nutką groźby. – Zużyłem nieco rubin i szafir na teleport, przekupiłem strażników, nawet zgodziłem się na karczmę, choć wiesz, że nie lubię takich miejsc. I chcesz mi teraz powiedzieć, że nie możesz wskazać tych ludzi? Nie proszę cię, abyś szedł ze mną.
WWW- Ja... ja nie wiem, czy znajdę chętnych... – mówił cicho, ale wyraźnie. Mezuwiusz domyślił się, że stara się opanować drżenie głosu. - To znaczy znajdę, ale nie wiem, czy będzie Cię na nich stać, a ...
WWW- O pieniądze się nie martw, to już moje zmartwienie. A i sam dostaniesz pokaźną sumkę. Jak szybko zajmie ci znalezienie tych osób?
Patrus zamilkł na chwilę.
WWW- Od dwóch do czterech dni, może trochę szybciej. Powiedz mi tylko: kiedy smo… ta choroba się zaczęła?
WWW- Dzisiaj minie trzecia noc.
WWW- Masz bardzo mało czasu – Mezo dostrzegł, że Patrus nabiera kolorów. Podsunął mu napełniony kieliszek. Ten wypił i zdobył się nawet na słaby uśmiech
WWW- Wiem... Właśnie dlatego tu teraz siedzę.
WWW- Ja pomogę, oczywiście... Ale nie wiem, czy jeszcze... – Wstał. - Wybacz, stary druhu, ja już chyba skończyłem na dzisiaj. Alie, bądź tak dobra, potowarzysz mi w drodze powrotnej. W domu też. Dzisiaj szczególnie nie mam ochoty być sam.
WWW- Nie zaproponujesz mi noclegu u siebie? – spytał z udawanym niedowierzaniem. Wiedział doskonale, że Patrus go teraz nie zaprosi. Przecież Mezuwiusz mógłby znowu zacząć temat tej.. tfu! smoszczyzny!
WWW- Musisz mi wybaczyć... Ja... ja po prostu … Chcę przemyśleć parę spraw, to wszystko... Jutro przyjdź do mnie, wiesz gdzie mieszkam.
WWW- Bywaj zdrów. – Pożegnał go skinieniem głowy, odprowadził wzrokiem aż do drzwi. Następnie wstał i podszedł do karczmarza.
WWW- Pokój na noc się znajdzie?
WWW- Dwa srebrniaki i masz zwykłe łóżko. Dasz dwa i trzy miedziaki, dostaniesz pościel czystą. Za trzy otrzymasz taki, że ci gały z orbit wyjdą – odpowiedział lekko charczącym głosem.
WWW- A daj pan za trzy.
WWWMezuwiusz wyciągnął monety i po chwili otrzymał mosiężny klucz.
WWW- Pierwsze piętro, drugi pokój po prawej.
WWW- Dziękuję. – Poszedł we wskazanym przez karczmarza kierunku. Gdy był do drzwi, usłyszał jakieś bliżej mieszankę stęknięć, jęków i krzyków, na przemian męskich i żeńskich. Mag nie stał tracić czasu na rozmyślanie nad przyczyną ich powstania i po prostu przekręcił klucz. Pokój przeszedł jego oczekiwania. Spodziewał się bowiem zwykłego łóżka z baldachimem i to wszystko. Zobaczył jednak drewniany stół, na którym stał dzbanek z czystą wodą i kubek, bochenek chleba, szafę na ubrania, zasłane łóżko. Najbardziej zdziwiło go to, że wszędzie było schludnie. Nie przejmując się zdejmowaniem ubrań, położył się na łóżko i po chwili zasnął.
WWWNoc była ciepła i jasna.

2
Herman pisze:- Jeszcze takie cenne kamyki muszę zużywać. - powiedział z żalem. - Później mi to wynagrodzi.
Jeśli pierwszą część dialogu kończysz kropką, po pauzie zaczynasz z wielkiej litery
Herman pisze:a ćwierk ptaków w uszy.
Może i poprawnie, w końcu niektóre ptaki ćwierkają, ale cholernie mi tu nie pasuje ;) spróbuj to przeczytać na głos.
Nie prościej po prostu śpiew ptaków?
Herman pisze:„Ach… Jak ja lubię naturę!
Jak dla mnie, po wielokropku zaczyną się małą literą
Herman pisze:Strzepnął ze swojej koszuli niewidzialne pyłki
Skoro są niewidzialne, to jak je dostrzegł i po co strzepnął? :D
Herman pisze:„Jakoś niewygodnie mi w tym stroju.
Szkoda tylko, że nie opisałeś ani stroju, ani głównego bohatera. Ja widziałem tylko białego manekina ubranego w stereotypową (w końcu to mag!) szatę
Herman pisze:Ciekawe, jak się tu urządził?... Pewnie codziennie inna dzieweczka,
niepotrzebny wielokropek
Herman pisze:Mezuwiusz już przeszedł łąkę, zręcznie omijając krowie placki
Herman pisze:Podszedł już pod bramę miasta.
Zbędne "już"
Herman pisze: Luna świeciła wysoko na szafirowym niebie.
Chyba łuna, jak już
Herman pisze: Na straży stało dwóch potężnie zbudowanych mężczyzn, w pełnej zbroi w kolorach srebra i zieleni, z halabardami w rękach, a z mieczami przy pasie.
Zbyt długie i nieplastyczne zdanie. Pokombinuj, np.
"Na straży stało dwóch potężnie zbudowanych mężczyzn. Srebrno-zielone zbroje lśniły w blasku księżyca. W rękach trzymali halabardy, a u pasów wisiały przytroczone miecze."
Herman pisze:patrząc błędnym wzrokiem na Mezuwiusza – Przejść, hep!, nie wolno!
po "mezuwiusza" daj kropkę, inaczej zacznij z małej litery. Wykrzyknik kończy zdanie, po nim zaczynasz z dużej litery i bez przecinka.
Herman pisze:Wszystkie stoły były zajęte przez różne rasy i płcie, niemal każdy zostały zalany przez alkohole.
Nie wiem co chciałeś tu powiedzieć :D że każdy był pijany? Czy, że poplamieni alkoholem byli? Coś nie wyszło ;)
Herman pisze:Mezuwiusz prawie też nic nie mógł zobaczyć: mgła pochodząca od fajek i cygar skutecznie zasłaniała pole widzenia. Zaczął się rozglądać za Patrusem.
WWW- Panie, daj srebrniaka – zwrócił się do niego jakiś niski, gruby typ. – Daj, proszę, urodziny mam.
WWW Mezuwiusz nie zwrócił na niego uwagi. Drogę zagrodziła mu kobieta z na wpół odsłoniętym biustem
WWW - Mrr... Jakie ciałeczko – zamruczała, przytulając się do maga – Nie masz ochoty na małe co nieco? Noc taka piękna! No chodź... – I zaczęła go gdzieś ciągnąć.
WWW- Na wszystkie Żywioły – nie! Ja tu w interesach jestem. – Zaczął delikatnie odpychać kobietę.
WWW - Hmm... – Mezuwiusz poczuł, że jej ręka zmierza wzdłuż jego uda. – Taaak... Interes jest na miejscu...
WWW - Mezuwiusz! – zwrócił się ktoś do niego tenorem – Tutaj!
WWW - Proszę o wybaczenie... – Szybko podążył za wołającym go głosem.
Zaimki! Za dużo tego, zdecydowanie. Próbuj konstruować zdania i sceny tak, żebyś nie musiał ich wykorzystywać, to trudne, ale da zdecydowanie lepszy efekt, niż ten powyżej ;)
To samo ma się z nadużywaniem imienia bohatera. ALbo konstruuj opisy tak, żeby było wiadome, że o nim mowa, albo używaj zamienników jak czarodziej, mag, czarownik, czarnoksiężnik.
Herman pisze:Jeszcze nie widziałem cię bez szat.
Ups. Cały mój obraz (manekin w szacie) budowany od poczatku czytania, poszedł do piachu, bo w połowie okazuje się, że był bez szat... ;)
Herman pisze:Nastała cisza. W między czasie Patrus zdążył już wypić parę kolejek.
1) razem
2) coś długa ta przerwa musiała być, żeby wypił parę kolejek ;) jedną - zrozumiem, ale kilka? Przesadzone
Herman pisze:Za trzy otrzymasz taki, że ci gały z orbit wyjdą
Czy to już nie kolokwializm? Pasuje do takiego opowiadania? Nie wytykam błędu, po prostu nie jestem pewny ;)
Herman pisze:Gdy był do drzwi, usłyszał jakieś bliżej mieszankę stęknięć, jęków i krzyków, na przemian męskich i żeńskich. Mag nie stał tracić czasu na rozmyślanie nad przyczyną ich powstania i po prostu przekręcił klucz.
1) przed drzwiami
2) zjadłeś chyba nieokreśloną
3) niepotrzebne, czytelnik już się domyślił ;)
4) ten fragment jest... dziwny. Czyżby mag był jakiś :słabszy umysłowo", żeby musiał się długo zastanawiać co powoduje te jęki? ;) Ale i tak słabo to brzmi.
Herman pisze:Noc była ciepła i jasna.
I na koniec otrzymujemy ni z gruchy, ni z pietruchy zdanie, które powinno uplasować się na początku rozdziału.

Zaimki, powtarzanie imienia głównego bohatera, dialogi, przecinki. To są główne rzeczy, nad którymi powinieneś popracować imo. Sama historia wydaje się banalna i oklepana, ot, kolejny młody gandalf zbiera "ekipę na expa" ;) Za mało by coś więcej o niej napisać.
Styl jest, widać go, ale nie błyszczy. Nie znam się zbytnio na weryfikacji, więc nie wiem co Ci mogę więcej napisać. Mnie nie wciągnęło, a i błędów kilka wyłapałem.
Ale nie jest tak źle, pracuj dalej ;)
Pzdr!

3
No i patrz, znowu błędy! ;) Ale tego się spodziewałem.
Po pierwsze: z tą ręką po udzie. Nie da się inaczej. Tam zaimki są potrzebne.
Po drugie: z tym Mezuwiuszem. Z początku nie używam innych określeń niż: mag i Mezuwiusz. Dalej pojawia się skrót imienia - Mezo. Później, w miarę upływu akcji, dostaje jeszcze Znakarz.
Z tymi kolejkami: myślałem, że da się domyśleć, że pił je szybko :P
Co do tej "nieokreślonej mieszanki": już mi tę błąd wytykano i skoro powiedziałem, co to jest, to już nie muszę pisać nieokreślona.
Masz rację: rozpoczyna się banalnie. Mezuwiusz zbiera ekpię, biją potwory, gadają z innymi. Jednak środek i końcówka to zupełnie inna bajka. Zacząłem wykorzystywać elementy rzadko używane w fantasy.
Fabuła jest o wiele bardziej skomplikowana; występuje również retrospekcja.

Dzięki za trud. Poprawię te zaimki. Resztę zostawię tak, jak jest.

[ Dodano: Czw 15 Lip, 2010 ]
Dodam tylko, że nie kończy się na " ... i żyli długo i szczęśliwie" ;)
http://dnokufra.pl/ - Co się kryje na dnie kufra...

4
Herman pisze:No i patrz, znowu błędy! Ale tego się spodziewałem.
Dla mnie to jest brak szacunku dla Czytelnika. Skoro spodziewałeś się błędów, czemu nie udoskonaliłeś tekstu? Czemu go nie odstawiłeś na parę dni i nie wróciłeś poprawić? W końcu zwykłe literówki można wyłapać już przy pierwszym czytaniu.
Herman pisze:Po pierwsze: z tą ręką po udzie. Nie da się inaczej. Tam zaimki są potrzebne.
napisałem Ci:
Próbuj konstruować zdania i sceny tak, żebyś nie musiał ich wykorzystywać, to trudne, ale da zdecydowanie lepszy efekt
A więc jeśli w zdaniu nie da się uniknąć zaimków? Zamień je innym, kombinuj.
Ale jeśli już masz to gdzieś i koniecznie chcesz wcisnąć molestującą dziewkę ;) oto przykład:
"Mezuwiusz poczuł na udzie, natarczywie posuwającą się wyżej, rękę prostytutki."
Nie da się? Jak są tylko chęci - da się ;)
Mag/czarodziej/czarownik to z tego co się orientuję to samo, synonimy. Dodaj do tego mężczyznę/chłopca/młodziana a już masz parę zamienników. Czemu więc upierasz się by ich nie używać?
Herman pisze:Z tymi kolejkami: myślałem, że da się domyśleć, że pił je szybko
No niby tak, ale z drugiej strony nie napisałeś żeby sobie dolewał co chwila z butelki (ale nie! Czytelnik sam się domyśli, tak samo jak wymyśli sobie strój i wygląd Meza ;)) i w sumie, wypicie kilku kolejek z rzędu w szybkim tempie imo do łatwych nie należy ;) Ale dobra, uznajmy, że się czepiam. ;)
Herman pisze:Co do tej "nieokreślonej mieszanki": już mi tę błąd wytykano i skoro powiedziałem, co to jest, to już nie muszę pisać nieokreślona.
Herman pisze:Gdy był do drzwi, usłyszał jakieś bliżej mieszankę stęknięć, jęków i krzyków, na przemian męskich i żeńskich.
Masz rację, jeśli usunąłbyś ten fragment.
Herman pisze:Poprawię te zaimki. Resztę zostawię tak, jak jest.
Wybacz, ale w tym momencie dostałem od Ciebie solidnego kopa w cztery litery ;) Skoro uważasz, że wszystkie inne błędy jakie Ci wytknąłem, oraz wszystkie porady jakich Ci udzieliłem są nic nie warte i nie ma potrzeby poprawić wytkniętych niedoskonałości i błędów, to co tutaj robisz? Bo ja z Twojej odpowiedzi wnioskuję, że masz gdzieś to co piszę i wszystkiemu (no, prawie) starasz się zaprzeczyć. Straciłeś w mych oczach Autorze.

5
Gdybym miał gdzieś, co cokolwiek ktokolwiek pisze, nie odzywałbym się. A dlaczego tak powiedziałem? Z tymi błędami - ja zawsze spodziewam się błędów. Nigdy nie zakładam, że jest idealnie.
Dajesz tu swoje sugestie - ok, w porządku. Ja je przeczytałem i wykorzystam tylko to, co dla mnie jest naprawdę pomocne. Wybacz mi proszę, jeżeli nie zastosuję się do wszystkich rad - niektóre po prostu nijak mi nie podchodzą.
Także, drogi Czytelniku, jeżeli zostałeś przeze mnie urażony i poczułeś kopa z mojej pięści, to przepraszam.

[ Dodano: Czw 15 Lip, 2010 ]
Odpowiem jeszcze na pozostałe kwestie.
Nie używam ani czarodzieja, ani czarownika, ani czarnoksiężnika z prostego powodu: pierwszy kojarzy się ze staruchem z siwą brodą i spiczastą tiarą, drugi i trzeci to przeważnie "ci źli". Jedynie słowo "mag" spełnia wszystkie moje oczekiwania.

Teraz przeproszę za tę rękę kobiety (bo jak się okaże później, to nie jest prostytutka). Sam niedawno poprawiałem tekst, w którym zmieniałem podobne zdania. Da się.

Wrócę do poprzedniego Twojego postu: wspomniałem tylko o koszuli. On był przyzwyczajony do szat.

Przepraszam i pozdrawiam,
H.
http://dnokufra.pl/ - Co się kryje na dnie kufra...

6
A mnie się bardziej tamta wersja podobała, o. :P Nie wiem czemu, ale jakoś ta nowa mi nie podchodzi. Nadal masz dużo (chciałam powiedzieć coś innego, ale tu nie wypada) błędów, których teraz nie wymienię.
Każdego ranka, każdej nocy
Dla męki ktoś na świat przychodzi.
Jedni się rodzą dla radości,
Inni dla nocy i ciemności.

Wieczność kocha dzieła czasu.


– William Blake

7
Dlaczego zawsze ja mam robić tak, jak mu wygodnie?
Niezgrabnie. Może: Dlaczego zawsze mam robić tak, jak jemu wygodnie?
- Jeszcze takie cenne kamyki muszę zużywać. - powiedział z żalem. - Później mi to wynagrodzi.
Brzmi jakby Patrus mu to obiecał. Może: Już ja zadbam, żeby mi to wynagrodził!
Schował drogocenne kamienie i zaczerpnął powietrza pełną piersią.

Wciąż robisz takie proste błędy: aliteracje...
Strzepnął ze swojej koszuli niewidzialne pyłki
...zbędne zaimki.

Chodziło Ci o ten zabawny odruch, kiedy ktoś strząsa z siebie nieistniejące pyłki, bo taki super elegancki gość jest?
zaczął kroczyć po dróżce wprost do miasta.
Kroczyć dróżką. Poza tym unikaj takich stwierdzeń, że „ktoś zaczął coś robić”, są po prostu brzydkie – Ruszył dróżką wprost do miasta. Albo chociaż zachowaj umiar:
zaczął śpiewać kolejną piosenkę ludową.
Zaczął się rozglądać za Patrusem.
zaczęła go gdzieś ciągnąć.
Zaczął delikatnie odpychać
...
Drugi strażnik z wyraźną niechęcią odstawił broń i otworzył bramę. Gdy Mezuwiusz już przeszedł, odszedł znudzonym krokiem i zamknął za sobą przejście.
Nie wiem dlaczego tak się uparłeś, żeby udziwniać ten fragment... Z niechęcią otworzył bramę i go przepuścił – zwyczajnie.
A poza tym: Otworzył tę bramę i gdzie on musiał odchodzić, żeby na powrót ją zamknąć? Ktoś puka do twojego domu – otwierasz drzwi, przepuszczasz gościa i je zamykasz. Nigdzie iść przy tym nie trzeba.
- Aha. Nie masz nic przeciwko towarzystwu tej pięknej damy? – skinął na pannę siedzącą obok.
Od wielkiej litery – powtórz sobie zasady poprawnego zapisywania dialogów, bo to nie pierwszy źle zapisany w tym tekście.

Całe to podawanie informacji dla czytelnika (dosłownie tak to wygląda) za pomocą myśli bohatera jest sztuczne i niewiele mówiące:
„Jakoś niewygodnie mi w tym stroju. Czego to się dla bezpieczeństwa nie robi…”
Rozważ może taką możliwość podawania podobnych informacji:

Z każdym krokiem czuł, jak materiał spodni ociera się o skórę. Pomyślał o wygodzie szat, które miał w zwyczaju nosić i westchnął z tęsknotą. Ile by dał, żeby pozbyć się tej okropnej (koszuli? – ogólnie dobry moment na opis tego, co ma na sobie). Gdyby nie chodziło tutaj o własne bezpieczeństwo, nigdy nie założyłby na siebie czegoś tak niewygodnego.

Nie jest to oczywiście opis pierwszych lotów, ale jest w nim mnóstwo informacji, a przy tym nie wygląda nienaturalnie.

Nie podobał mi się także ostatni fragment. Rozumiem, że nie chcesz jeszcze za wiele mówić o smoszczyźnie. Żeby bohaterowie o tym nie rozmawiali po prostu wysłałeś ich do łóżka i nie wygląda to ciekawie, a nawet wygląda dziwnie i sztucznie. Może lepiej gdybyś upił ich w sztok, mieliby przynajmniej konkretny powód, żeby nie rozmawiać – trudno jest mówić, kiedy jest się pijanym do nieprzytomności. Wszystko, co się dzieje w historii powinno mieć sens, jakąś przyczynę, wynikać z czegoś, a nie pojawiać się z powietrza, bo Ty potrzebujesz, żeby tak było.

Jest lepiej, ale jest też jeszcze sporo rzeczy do wyprostowania.

9
Stek przekleństw utknął mu w ustach, słysząc:
Słyszący stek, co? Podmiot się pogubił.
Wszystkie stoły były zajęte przez różne rasy i płcie, niemal każdy zostały zalany przez alkohole.
Wyjaśnianie, co też przyszło mi namyśl przy czytaniu tego zdania, z grzeczności i obowiązującej cenzury pominę. Napiszę tylko: zgubiłeś gdzieś plastyczność tekstu.
Wszystkie stoły były zajęte przez różne rasy i płcie, niemal każdy zostały zalany przez alkohole. Mezuwiusz prawie też nic nie mógł zobaczyć: mgła pochodząca od fajek i cygar skutecznie zasłaniała pole widzenia. Zaczął się rozglądać za Patrusem.
Mogą sobie pisać, co chcą o niepotrzebnym zwracaniu uwagi na percepcję oka, ale potem wychodzą takie kwiatki, jak u ciebie, że najpierw widać wszystko, nawet zalane stoły, potem pojawia się mgło-dym z fajek, a na koniec bohater zaczyna się rozglądać…
by mój trud się zmarnował, więc...
Poszedł na marne.
- Może trochę ciszej, co? – syknął Mezo. – Wiesz, co mi zrobią, jak się dowiedzą, że jestem magiem?
Pełna konspiracja… Czytelnik domyślił się, że magowi stanie się krzywda, kiedy wspominałeś o tym powyżej dwa razy. Weryfikuj informacje i nie wstawiaj do tekstu dwa razy tego samego, no chyba, że zdążyłeś napisać kilkaset stron, ale i wtedy czytelnik jest pamiętliwy.
W między czasie Patrus
I ort się wkradł.
Jak szybko zajmie ci znalezienie tych osób?
Takie pokręcone zdania też ci się często zdarzają.
Jak szybko znajdziesz… lub Jak długo zajmie ci…


Hm. Ocena po tak długim czasie fragmentu tekstu, nad którym ciągle pracujesz, mija się z celem. Jednak błędy, które ci wytykano, powtarzasz. Nie tylko w tym opowiadaniu.

Co do fabuły – za mało, żeby ocenić, na razie nic szczególnego, drużyna, misja, i tak dalej. Zobaczymy jak pociągniesz. Powodzenia w przebudowie pomysłu życzę!
Cierpliwości, nawet trawa z czasem zamienia się w mleko.
ODPOWIEDZ

Wróć do „Opowiadania i fragmenty powieści”