Opowiadanie - pastisz

1
Stworzyłem to niecały rok temu, do napisania tego badziewia natchnął mnie film Czas serferów i dedykuję to tym, którzy na siłę chcą udawać Tarantino.

Miami, Liberty City. Pod małą, białą posiadłość zajeżdża żółte Porsche. Wysiada z niego, wysoki, chudy typ w koszulce w zielone i żółte paski. Białas, prawdopodobnie koło 30-tki. Jego twarz zasłaniają okulary przeciwsłoneczne z wielkimi, ciemnymi szkłami. Kieruje się w strone drzwi... Nagle wyskakuje para wysokich, umięśnionych czarnuchów, ubrana w niebieskie bezrękawniki. Zakładają mu na głowę worek. Jedziesz z nami. - powiedział jeden z nich. Za parę sekund podjechał Chevy Impala i jego kierowca otworzył bagażnik. Wrzucili tam właściciela żółtego samochodu i odjechali, zdzierając opony na asfalcie.

Klub Highway 89, komnata prezesa. Na wielkiej kanapie siedział murzyn ubrany w skórzana kurtkę, jego pełną blizn twarz oświetlały ostre, pocięte w paski światła klubu. Obok, w klatkach tańczyły kurwy, oczywiście nagie. Otwierają się boczne drzwi. Prezes momentalnie przemieścił swój wzrok z tancerek na parę swoich sług, którzy przynieśli człowieka w koszulce w paski. Gestem wskazał miejsce spoczynku gościa z workiem na głowie.
Zdejmijcie kapelusz naszemu gościowi – powiedział Prezes do swoich „pracowników” – Zostawcie nas samych – dodał.
Napijesz się whiskey, Dave ? Mam butelkę 30 letniej, na takie właśnie okazje…
Zawsze masz dobra whiskey, ale nie mam ochoty.
– wzbraniał się Dave. Jednak niska szklanka wypełniona cieczą o kolorze hebanu wylądowała w jego ręce.
Przejdźmy do rzeczy – zaproponował Prick, Dave skinął głową
Prosiłem Cię, żebyś wyniósł się ze swoją hodowlą trawy z mojego miasta, jednak ty nie posłuchałeś… Do tego znalazłeś sobie pare kubańskich chemików, którzy robią metkat, cholernie dobry zresztą i do tego za grosze.
Bardzo Cię lubię, stary, jednak przeszkadzasz mi w interesach. Wiesz przecież jak wujek Prick tego nie lubi…
Więc z łaski swojej wypierdalaj, albo osobiście zakuje Cię w dyby, każę zdjąć majtki i postawie na środku slumsów z napisem DARMOWE RŻNIĘCIE, KONDOMY GRATIS. To jak Dave?
– Powiedział Prick
Słuchaj Prick, jeżeli powiesz mi jak mam utrzymać siebie i moją żółtą bestie nie robiąc interesów z meksykanami to zrobię Ci laskę i pójdę gdziekolwiek zechcesz – odparł Dave.
Po starej znajomości, zrobię wyjątek i dam Ci wyjście… - westchnął Prick
No, opowiadaj – Powiedział Dave i zaczerpnął łyk trunku
Mam garstkę nowych pracowników i ktoś zaufany musi ich nadzorować. Jeżeli spiszesz się dobrze, za pół roku będziesz szczęśliwym skurwysynem, który ma wielką willę na Haiti i kupę dziwek na zawołanie. Jeżeli jednak spierdolisz, albo zaczniesz podstawiać swój towar – skończysz jako ruchadło dla biednych, latynoskich dzieci. Pasi? – Zaproponował Prick.
Z tą laską to żartowałem – powiedział Dave udając, ze się śmieje.
Żartowałeś , kurwa? – krzyknął zdenerwowany Prick, wyciągnął z kieszeni swojej błyszczącej kurtki Magnum kaliber 44 i za pomocą tego narzędzia ułatwił sobie rozsmarowanie mózgu Dave’a na ścianie
Halo, Sprzątanie? Mam tu jednego skurwiela do wyczyszczenia i ścianę do pomalowania…
Ostatnio zmieniony wt 03 sie 2010, 12:15 przez maksymilian94, łącznie zmieniany 1 raz.

2
Zapytam tylko, co cię skłoniło, aby nauczać filmowców jak nie robić filmów i wrzucić tekst na forum literackie? Powinniśmy teraz pokazywać innym piszącym, jak nie pisać? Wystarczy zacytować cały tekst i przesyłać dalej. Żadna to miniatura, marne opowiadanie i do tego bardziej podchodzi pod scenariusz. Źle budujesz zdania (zielone i żółte paski...), nie zapisujesz liczb słownie, źle piszesz dialogi i do tego wszystkiego, nie przeczytałeś regulaminu. Słowem - wszystko źle. Nie podobało mi się.
„Daleko, tam w słońcu, są moje największe pragnienia. Być może nie sięgnę ich, ale mogę patrzeć w górę by dostrzec ich piękno, wierzyć w nie i próbować podążyć tam, gdzie mogą prowadzić” - Louisa May Alcott

   Ujrzał krępego mężczyznę o pulchnej twarzy i dużym kręconym wąsie. W ręku trzymał zmiętą kartkę.
   — Pan to wywiesił? – zapytał zachrypniętym głosem, machając ręką.
Julian sięgnął po zwitek i uniósł wzrok na poczerwieniałego przybysza.
   — Tak. To moje ogłoszenie.
Nieuprzejmy gość pokraśniał jeszcze bardziej. Wypointował palcem na dozorcę.
   — Facet, zapamiętaj sobie jedno. Nikt na dzielnicy nie miał, nie ma i nie będzie mieć białego psa.

3
"Zapytam tylko, co cię skłoniło, aby nauczać filmowców jak nie robić filmów i wrzucić tekst na forum literackie? " - pozwolicie, że odpowiem.
Ano takim, że każden ma prawo wypowiedzieć się w Kwestii.
Nie obraź sie, Marti, ale nie jesteś znawcą Filmów. Jeśli ktoś o to pyta - powinien znaleźć się opiewca, któren zdanie ma wymykać.
"Ostatecznie mamy do opowiedzenia tylko jedną historię." - Jonathan Carroll

4
[1]Miami, Liberty City. [2]Pod małą, białą posiadłość zajeżdża [3]żółte Porsche.
[1] - Rzucasz miejsce ot tak - lepiej wprowadzić to w tekst.
[2] - Posiadłość kojarzy mi się z czymś większym raczej niż małym.
[3] - Marki pojazdów z małej.

Zobacz na zmianę sprawiającą, że początek jest płynnym wprowadzeniem.
Wymaga to nieco rozbudowania zdania i przerobienia zgodnie z tym, co pisałem.

Na posiadłość w niewielkim Liberty pod Miami zajechało żółte porshe.
Wysiada [1]z niego, wysoki, chudy typ [2]w koszulce w zielone i żółte paski.
[1] - już w tej chwili powinieneś znaleźć synonim, który określi jednym wyrazem tego człowieka.
[2] - To przypomina mi zagadkę z zebrą: czy jest ona czarna w białe pasy, czy biała w czarne. Miałeś dwie opcje, wybrałeś trzecią:
- zielono-żółte pasy
- żółtą koszulkę w zielone pasy

Uniknąłbym także zaimka i zwrócił uwagę na charakter auta - bo jest dość istotnym elementem w scenie:
Ze sportowego samochodu wysiadł tyczkowaty facet w pasiatej, zielono-żółtej koszulce.
[1]Jego twarz zasłaniają okulary przeciwsłoneczne z wielkimi, ciemnymi szkłami. Kieruje się w stronę drzwi... [2]Nagle wyskakuje para wysokich, umięśnionych czarnuchów, ubrana w niebieskie bezrękawniki.
[1] - unikaj zaimków
[2] - już w tym miejscu tekstu jest za dużo przymiotników.
Drobna zmiana, aby zamienić tekst na bardziej płynny. Warto dodać wzmiankę o tej twarzy - pokazać człowieka.
Posępną twarz mężczyzny przysłaniają ciemne okulary z wielkimi szkłami zachodzącymi na policzki. Nagle, ku jego zaskoczeniu wyskakuje dwóch krępych czarnuchów w niebieskich bezrękawnikach.
[1]Zakładają mu na głowę worek. [2]Jedziesz z nami. - powiedział jeden z nich. [3]Za parę sekund podjechał [4]Chevy Impala [5]i jego kierowca otworzył bagażnik. Wrzucili tam właściciela żółtego samochodu i odjechali, [6]zdzierając opony na asfalcie.
Tu już jest koncert błędów różnej maści.
[1] - Rozpoczynasz nową scenę, czyli nowy akapit.
[2] - dialog albo wplatasz w narrację, albo zapisujesz zgodnie z zasadami.
[3] - Ponieważ piszesz w czasie teraźniejszym, powstał błąd czasu.
[4] - z małej i bez skrótów: chevrolet
[5] - zaimek - przerobić
[6] - z piskiem opon - bardziej plastycznie i krócej.
Po zmianach:
Błyskawicznie założyli mu jutowy worek na głowę.
- Jedziesz z nami - powiedział któryś.
Zaraz potem nadjechał bordowy chevrolet impala. Kierowca natychmiast otworzył bagażnik, do którego murzyni wrzucili właściciela żółtego porshe i ruszyli z piskiem opon.
Prosiłem Cię, żebyś wyniósł się ze swoją hodowlą
z małej zaimki zwrotne - to nie list.
No, opowiadaj – Powiedział Dave i zaczerpnął łyk trunku
zasada interpunkcyjna mówi, że po kropce piszemy z dużej - jeśli jej nie ma, to z małej. Przy dialogach, kiedy narracja dotyczy formy wypowiedzi (powiedział, stwierdził, rzekł, syknął itd.) piszemy z małej.
No, opowiadaj – powiedział Dave i zaczerpnął łyk trunku.

Na całej długości tekstu występują te same błędy. Nadmiar zaimków, błędny zapis dialogów. Sama treść ani mnie nie rozbawiła, ani wzruszyła - żaden też to pastisz, tylko bardzo słaba kopia. Powtórzę drugi raz - nie podobało mi się. Ostatnia scena jest zwykłym uproszczeniem Tarantinowskiego PF, ale w tym wykonaniu, wcale nie zabawna czy podchodząca w pastisz. Braki warsztatowe są ogromne - porwałeś się z motyką na księżyc.
„Daleko, tam w słońcu, są moje największe pragnienia. Być może nie sięgnę ich, ale mogę patrzeć w górę by dostrzec ich piękno, wierzyć w nie i próbować podążyć tam, gdzie mogą prowadzić” - Louisa May Alcott

   Ujrzał krępego mężczyznę o pulchnej twarzy i dużym kręconym wąsie. W ręku trzymał zmiętą kartkę.
   — Pan to wywiesił? – zapytał zachrypniętym głosem, machając ręką.
Julian sięgnął po zwitek i uniósł wzrok na poczerwieniałego przybysza.
   — Tak. To moje ogłoszenie.
Nieuprzejmy gość pokraśniał jeszcze bardziej. Wypointował palcem na dozorcę.
   — Facet, zapamiętaj sobie jedno. Nikt na dzielnicy nie miał, nie ma i nie będzie mieć białego psa.

5
Co to ma być?
Najpierw czas teraźniejszy i wyliczanka cech bohatera - pomyślałam, że jakiś szkic scenariusza.

Dalej już mieszanie czasów, narracji z dialogami i mnóstwo błędów i kiepsko złożonych zdań.

Wypisanie wszystkich błędów byłoby męczarnią. Postaram się jednak co nieco jeszcze dodać, czego nie nadmienił Martinius.
Obok, w klatkach tańczyły kurwy, oczywiście nagie. Otwierają się boczne drzwi. Prezes momentalnie przemieścił swój wzrok z tancerek na parę swoich sług, którzy przynieśli człowieka w koszulce w paski. Gestem wskazał miejsce spoczynku gościa z workiem na głowie.
Zdejmijcie kapelusz naszemu gościowi – powiedział Prezes do swoich „pracowników”
Po kolei:
-> pogrubienia - powtórzenia
-> podkreślenia - używasz obok siebie dwóch głupio brzmiących dookreśleń postaci. Raz, że mógłbyś zaufać czytelnikowi, że w tekście prostym jak budowa cepa domyśla się, kogo goście wnoszą. Dwa, że przebudowując zdania spokojnie byś uniknął podkreślania, z kim coś jest robione.
-> kursywa - wyrażenia, którymi się posługujesz brzmią archaicznie i nie bardzo pasują do sytuacji ("sługa" - może lepiej jak już to "podwładny"?; "miejsce spoczynku" - mi się kojarzy z grobem)
prawdopodobnie koło 30-tki.
Mam butelkę 30 letniej, n
itd.
Krótko mówiąc liczby w tekstach literackich zapisujemy słownie.

I na koniec nasze kochane czasowniki atrybucji dialogów. Dookreślasz każde zdanie z uporem maniaka.
DARMOWE RŻNIĘCIE, KONDOMY GRATIS. To jak Dave? – Powiedział Prick
Słuchaj Prick, jeżeli powiesz mi jak mam utrzymać siebie i moją żółtą bestie nie robiąc interesów z meksykanami to zrobię Ci laskę i pójdę gdziekolwiek zechcesz – odparł Dave.
Po starej znajomości, zrobię wyjątek i dam Ci wyjście… - westchnął Prick
No, opowiadaj – Powiedział Dave i zaczerpnął łyk trunku
Mam garstkę nowych pracowników i ktoś zaufany musi ich nadzorować. Jeżeli spiszesz się dobrze, za pół roku będziesz szczęśliwym skurwysynem, który ma wielką willę na Haiti i kupę dziwek na zawołanie. Jeżeli jednak spierdolisz, albo zaczniesz podstawiać swój towar – skończysz jako ruchadło dla biednych, latynoskich dzieci. Pasi? – Zaproponował Prick.
Z tą laską to żartowałem – powiedział Dave udając, ze się śmieje.
Żartowałeś , kurwa? – krzyknął
Przy rozmowie dwóch osób zdecydowanie nie są potrzebne. Co więcej po prostu pogarszają tekst. Usztywniają dialog, sztucznie go rozpychają, pogarszają dynamikę. Przez nie też wyskakuje masa powtórzeń w kółko Pirck i Dave na zmianę.

Od strony fabularnej, to taka se kiepska scenka. Ni zabawna, ni prześmieszna, ni ciekawa. Zero emocji. Klap, klap, kalp. Parę opisów, parę przekleństw dla zbudowania klimatu i nieco abstrakcyjne rozwiązanie. Oglądałam w życiu jeden film Tarantino (a jakiś naśladowców pewnie w ogóle), więc do samego zamysłu się nie odniosę. Po prostu jako tekst nie podobało mi się.

Pozdrawiam,
Ada
Powiadają, że taki nie nazwany świat z morzem zamiast nieba nie może istnieć. Jakże się mylą ci, którzy tak gadają. Niechaj tylko wyobrażą sobie nieskończoność, a reszta będzie prosta.
R. Zelazny "Stwory światła i ciemności"


Strona autorska
Powieść "Odejścia"
Powieść "Taniec gór żywych"

6
maksymilian94 pisze: Więc z łaski swojej wypierdalaj, albo osobiście zakuje Cię w dyby, każę zdjąć majtki i postawie na środku slumsów z napisem DARMOWE RŻNIĘCIE, KONDOMY GRATIS. To jak Dave? – Powiedział Prick
Słuchaj Prick, jeżeli powiesz mi jak mam utrzymać siebie i moją żółtą bestie nie robiąc interesów z meksykanami to zrobię Ci laskę i pójdę gdziekolwiek zechcesz – odparł Dave.
Wypierdaj- dyby - majtki - rżnięcie
współczesność - średniowiecze - pensja - burdel
Ale mieszanka! Może zamiast dybów, kajdanki, a majtsy zamieńmy na gacie? Jakoś tak będzie trzymać się w konwencji!
Ten zwrot "utrzymać siebie" też mi nie pasuje, szczególnie w kontekście obietnicy robienia laski.
Pozdrawiam.
"Natchnienie jest dla amatorów, ten kto na nie bezczynnie czeka, nigdy nic nie stworzy" Chuck Close, fotograf
ODPOWIEDZ

Wróć do „Opowiadania i fragmenty powieści”