Ziele nie dla frajerów

1
Krótka scenka groteskowa, napisana przy słuchaniu dobrego polskiego reggae. ;]
Mam nadzieję, że was rozbawi. Bless! :D


WWW-O, stary, ale faza – ryknął Alex. Z jego ust leciał gęsty dym, a twarz zdobił wielki banan. Zaraz… BANAN??– pomyślał Dżardżar, ciągnąc kolejnego macha.
-To się nazywa ziele nie dla frajerów – powiedział Dżardżar, po czym dodał:
-E, daj temu zielonemu z kilofem na plecach ! – i przekazał skręta Alexowi, który wyciągnął rękę do tyłu. Po chwili odwrócił się jednak, ale za nim oprócz wielkiego krzaczka marihuany nie było nikogo.
-No nie, ten frajer podpierniczył sztacha i dał nogi za pas .. – jęknął Alex.
-Nie ma rady, trzeba go gonić – odpowiedział na to Alex i wybiegł od razu wywracając się na własnym żebrze.
WWWDżardżar tymczasem przeskoczył złamasa i ruszył w pogoń za zielonym ludkiem. Szybko wybiegł na ulicę, jednak od razu potrącił go wielki lukrowy pączek. Chłopak wsparł się na własnej tkance poprzecznie prążkowanej i ruszył dalej, w oddali widząc zieloną postać, wbiegającą do metra. Gdy już był przy metrze, zatrzymał go stary zdezelowany wrak fiata punto sprzed II wojny światowej i powiedział:
-Yyy, przepraszam, która jest godzina?
-Sierpień… - odpowiedział na to zalany potem Dżardżar.
-Dziękuję, dalej sam trafię – zakończył wrak. Odwrócił się i odszedł w swoją stronę.
WWWTymczasem Dżardżar rzucił się do tunelu metra, od razu potykając się o własny nos i wpadając prawie pod koła pędzącego pociągu. Już zamknął oczy i miał zapalić fajkę pokoju ze śmiercią, gdy zobaczył przed sobą zieloną twarz mówiącą:
-Widzisz, nie trzeba było stawiać rowera koło lodówki. Teraz będziesz miał alergię na koty !
WWWNagle Dżardżar znowu mrugnął i zobaczył, że leży we własnym fotelu, a na podłodze koło niego siedzi Alex.
-Ooo, takie mocne ziele, a ty zasnąłeś ? – na co Dżardżar odpowiedział:
-Taa… Ziele nie dla frajerów…

2
Kvasimodo pisze:BANAN??
Wersaliki zbędne, a dwuznak zapytania nie istnieje.
Kvasimodo pisze:-O, stary, ale faza – ryknął Alex. Z jego ust leciał gęsty dym, a twarz zdobił wielki banan. Zaraz… BANAN??– pomyślał Dżardżar, ciągnąc kolejnego macha.
Coś tu nie tak - dajesz wypowiedź Alexa i nagle robi się ona myślą Dżardżara. Rozdziel to.
Kvasimodo pisze:pomyślał Dżardżar, ciągnąc kolejnego macha.
-To się nazywa ziele nie dla frajerów – powiedział Dżardżar, po czym dodał:
Powtórzenie - to drugie usuń i będzie okej.
Kvasimodo pisze:sztacha i dał nogi za pas ..
Podwójnokropek - nie istnieje taki znak.

Taka sobie pisaninka. Ani śmieszna, ani pouczająca. Nijakie.

Poza tym robisz błędy techniczne.
Kvasimodo pisze:-Ooo, takie mocne ziele, a ty zasnąłeś ? – na co Dżardżar odpowiedział:
-Taa… Ziele nie dla frajerów…
Po myślnikach zaczynających dialog - spacja. Przed znakiem zapytania bez spacji. Słowem "zasnąłeś?" kończysz zdanie, więc następne słowo wielką literą, zresztą to już nie część dialogu, więc w osobnej linijce...

Dużo błędów, treści w tym nie było, humoru też. Rozumiem, że pisane pod wpływem chwili. Cóż takie rzeczy czasem się zdarzają, ale niekoniecznie trzeba je publikować. Sam się już kiedyś o tym przekonałem.
Dariusz S. Jasiński

3
-O, stary, ale faza – ryknął Alex. Z jego ust leciał gęsty dym, a twarz zdobił wielki banan. Zaraz… BANAN??– pomyślał Dżardżar, ciągnąc kolejnego macha.
Nowa linijka. Narrator przechodzi tu z słów Alexa na myśli kolejnego bohatera, tym samym przechodzi do kolejnej części sceny.
-To się nazywa ziele nie dla frajerów – powiedział Dżardżar, po czym dodał:
-
E, daj temu zielonemu z kilofem na plecach ! – i przekazał skręta Alexowi, który wyciągnął rękę do tyłu.
bez dwukropku, razem w jednej linijce - wtrącenie odcinasz myślnikiem.
- To się nazywa ziele nie dla frajerów – powiedział Dżardżar, po czym dodał -
- E, daj temu zielonemu z kilofem na plecach! – Przekazał skręta Alexowi, który wyciągnął rękę do tyłu.

Poza tym, znak interpunkcyjny przyklejasz do zdania poprzedzającego.

Jak na tak krótki tekst, ilość błędów interpunkcyjnych i przy zapisach z dialogami razi. Zero humoru też dobrze nie wpływa na odbiór. Groteskowy humor, jaki jawi się w znanym kawale o "Ziele i saunie" polega na zawiązaniu akcji w miejscu, gdzie ona się rozpoczyna, a ty nieudolnie próbowałeś skopiować, skądinąd całkiem dobry dowcip w formę miniatury i poległeś. Po przeczytaniu tekstu czułem niemiłe zażenowanie.
„Daleko, tam w słońcu, są moje największe pragnienia. Być może nie sięgnę ich, ale mogę patrzeć w górę by dostrzec ich piękno, wierzyć w nie i próbować podążyć tam, gdzie mogą prowadzić” - Louisa May Alcott

   Ujrzał krępego mężczyznę o pulchnej twarzy i dużym kręconym wąsie. W ręku trzymał zmiętą kartkę.
   — Pan to wywiesił? – zapytał zachrypniętym głosem, machając ręką.
Julian sięgnął po zwitek i uniósł wzrok na poczerwieniałego przybysza.
   — Tak. To moje ogłoszenie.
Nieuprzejmy gość pokraśniał jeszcze bardziej. Wypointował palcem na dozorcę.
   — Facet, zapamiętaj sobie jedno. Nikt na dzielnicy nie miał, nie ma i nie będzie mieć białego psa.

4
Tekst jest dziwny... Tak wiem, taki miał być, ale obawiam się, że bardziej udziwniają go błędy niż sam absurdalny, groteskowy humor.
Na początku zupełnie się pogubiłam. Tak, wiem, że to miały być chaotyczne wizje naćpanych gości, ale pomieszanie dialogu z myślami, jakimiś działaniami... Nie, to trochę za dużo. Dalsza część, jak dla mnie, odrobinę lepsza.

Jeśli chodzi o humor, to powiem szczerze, że uśmiechnęłam się tylko w jednym momencie:
Kvasimodo pisze:-Yyy, przepraszam, która jest godzina?
-Sierpień… - odpowiedział na to zalany potem Dżardżar.
-Dziękuję, dalej sam trafię – zakończył wrak. Odwrócił się i odszedł w swoją stronę.
Nie wiem dlaczego, po prostu konstrukcja tej wymiany zdań jakoś do mnie przemówiła.
Mam ważenie, że (w przypadku mojego odbioru) byłoby lepiej, gdyby tekst był dłuższy. Zwykle wtedy łatwiej mi się "wkręcić" w całą wizję i bawić się tym, co normalnie kwituję wzruszeniem ramion.
Ale nie, nie poradzę Ci przedłużenia tej scenki z prostej przyczyny - już ze względu na zatrzęsienie błędów byłoby to potwornie męczące dla czytelnika, a mam też wątpliwości co do możliwości stworzenia jakiejś fabuły wokół tego "świata".

Pozdrawiam,
Ada
Powiadają, że taki nie nazwany świat z morzem zamiast nieba nie może istnieć. Jakże się mylą ci, którzy tak gadają. Niechaj tylko wyobrażą sobie nieskończoność, a reszta będzie prosta.
R. Zelazny "Stwory światła i ciemności"


Strona autorska
Powieść "Odejścia"
Powieść "Taniec gór żywych"
ODPOWIEDZ

Wróć do „Opowiadania i fragmenty powieści”